- Zadanie — wyjdź na środek baru i spróbuj zatańczyć tradycyjny, irlandzki taniec.
— Mnie to ciekawi, czy taki potrafi zaspokoić taką młódkę czy musi się wspomagać? — okej, oficjalnie była już za bardzo pijana, inaczej nie dało się wytłumaczyć tej rozkminy. — N I E W A Ż N E — szybko się poprawiła ochoczo przytakując na zmianę tematu.
Pieniądze, seks… cholera, jakie próżne baby z nich! A gdzie uczucia?! Dobra, żarty na bok. Apolonia nie żałowałaby małej fortuny (może w Vegas się jej poszczęści) choć więcej niż pewne, że rozdałaby ją szybko w ramach wsparcia różnych inicjatyw, zbiorek, wolontariatów czy schronisk. Nawet by się nie zorientowała, kiedy roztrwoniła to na potrzebujących. Seks z kolei zszedł u niej na dalszy plan i długi czas tam tkwił, dopiero Mikael tak naprawdę sprawił, że znów coś zadrżało w podbrzuszu, kolana zmiękły, a stanik sam się rozpinał… no dobra, to ostatnie zdarzyło się jej tylko raz, do dziś nie wie jak do tego doszło. Magia pożądania (albo desperacji, która sprawiła, że nawet jej staniki były nawet na głodzie). Jeśli Charlie nie chciała skończyć jak Pola to może jednak powinna wziąć się za tego barmana - jeszcze nic straconego!
Prawda była taka, że Apollonia wierzyła w miłość - taką prawdziwą, do końca życia. Problem w tym, że była pewna iż już ją zaprzepaściła swoją ucieczka sprzed ołtarza. I co teraz? Czy naprawdę sobie kogoś znajdzie? Jeśli tak to gdzie? Do Las Vegas się nie wybierała. Jeszcze. Kiedy? Ech... Nieważne, może chociaż Charlie się uda - i miała naprawdę dobre chęci chcąc przeszukać internet w poszukiwaniu tajemniczego Pana, problem w tym że szybko się poddała. Nie wiedziała co jeszcze przyniesie ten wieczór, ale była pewna jednego - nie spędzą go nosem w telefonach! Postanowione i basta. Jeszcze do tego wrócą, może lecząc kaca o poranku? Biorąc pod uwagę to z czym Apollonia powróciła do baru można było śmiało stwierdzić, że kac będzie potężny. Była już całkiem dobrze wstawiona, ale chęci do zabawy jeszcze jej nie odebrało. Ba! Wręcz przeciwnie. Czuła się jakby nagle stała się lekka jak piórko (nic dziwnego, sikała chyba z trzy minuty więc musiała być lżejsza) i energia mogła ją nieść w siną dal.
—To moja szczęśliwa koniczynka. Przyniesie mi spokój i miłość — odparła dumnie, jakby jej głowę przyozdobiła królewska korona, a nie koślawa koniczyna. — Teraz się śmiejesz, ale później będzie ci łyso, o! — tak, to już ten czas, w którym zaczęła cwaniakować robiąc przy tym anielskie słodkie miny, przez co wcale nie wyglądała groźnie. — Oj tam, na pewno się zmywa, nie panikuj — dodała dopijając zawartość swojej szklaneczki, a czując unoszące się w powietrzu fanfary po tej fenomenalnej zapowiedzi Charlie stwierdziła, że musi się wszystkim pokazać i to z jak najlepszej strony.
Oto Pola... i jej trochę zbyt krótka sukienka jak na taniec na barze, ale nim ktokolwiek zdążył zaprotestować już było za późno. Zwolennicy irlandzkiej muzyki podgłośnić regulator, a Hudson dość nieudolnie zaczęła tańczyć tradycyjny irlandzki taniec. Dobrze by było, gdyby go umiała, kilka filmów z tym motywem nie wystarczyło, więc bardziej przypominało to jakąś karykaturę tego jak to powinno wyglądać, ale yolo.
Tak, to dobry moment na wezwanie posiłków.