WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
- Palmer, rusz się z miejsca, marnujesz czas!
- Ja pierdole, jeszcze jedno słowo i wybiję ci jedynki - warknął, gwałtownie otwierając oczy i wbijając twarde, poirytowane spojrzenie w równie rozjuszonego trenera, opartego łokciami o bandę po prawej stronie lodowiska. Facet poprawił swoją szeleszczącą, jaskrawo pomarańczową kurtkę i nieznośnie aroganckim gestem postukał palcem w szybkę designerskiego zegarka. Tego samego, którego kupno umożliwiały mu właśnie te lekcje. Chociaż nie dało się tego tak nazwać, dziadyga tylko przeszkadzał, robił za małą wtykę jego matki i żył wyłącznie w celu torturowania go w najbardziej wymyślne sposoby. Jednym z nich było ciągłe ględzenie, pospieszanie, zupełnie jakby nie przeciągnął go właśnie przez trzygodzinny trening i te kilka sekund na przygotowanie do następnej powtórki miało go zbawić. Eli zgrzytnął zębami, poprawił przy nadgarstkach rękawy nieco opinającej, czarnej koszulki i gładko przesunął się w przód. Jeden powolny ruch łyżwą, drugi, powtórzenie tego samego tyłem, obrót wokół własnej osi, rozpędzenie, odbicie od tafli z lewej krawędzi, zawirowanie w powietrzu i lądowanie na jednej nodze z rozłożonymi jak do lotu rękami. Kolejny oddech, skontrolowanie twarzy trenera - jak zwykle bez wyrazu - okrążenie tafli bokiem, następny wyskok z wyrywającą się na powierzchnię irytacją, chwiejne dotknięcie płozą tafli. Świat zadrżał, zawirował i w następnej chwili Eli odpychał się czerwonymi od zimna dłońmi od lodu, zdezorientowany i przede wszystkim...
- Wstawaj, dzieciaku! Nie czas na odpoczynek, od początku, teraz będziesz to powtarzał jeszcze przy-...
- Co ja powiedziałem?! Wypieprzaj stąd, daj mi pracować i jak piśniesz cokolwiek mojej matce to wbiję ci płozę tak głęboko, że zaczniesz śpiewać sopranem - buzując ze wściekłości podniósł się do pionu i, wpatrując się z furią w podstarzałego trenera, w zastraszającym tempie zaczął zbliżać się do brzegu lodowiska. Nie onieśmielił go, oczywiście, że nie, takie i inne groźby padały w tym miejscu regularnie, ale zwykle działało to tak samo. Chwila sprzeczania się, informacja, że jest niewychowanym bachorem, ma nie schodzić z lodu dopóki nie poprawi każdego popełnionego tego dnia błędu i tyle. Został sam.
Zdmuchnął z twarzy niesforne kosmyki włosów, roztrzepane po upadku, po czym bez chwili przerwy wrócił na środek lodowiska. Oddech, rozluźnienie mięśni, przesunięcie się w przód z zamkniętymi oczami, wczucie w grającą mu w głowie muzykę jednego ze starych układów. Bez dodatkowej pary oczu oceniającej każdy jego ruch, był w stanie się zrelaksować, jak w transie wykonać pierwsze skoki, piruet z jedną łyżwą trzymaną stabilnie nad głową, wybicia z ząbków łyżwy, kolejny axel. Płynął po lodzie, zamknięty w swoim własnym świecie, pod powiekami tworząc sobie bezpieczne, spokojne miejsce, z dala od pustej areny, na której właśnie ćwiczył. Nie był do końca pewny kiedy skończył choreografię, ale ponownie znajdował się na środku lodu z twarzą skierowaną ku niebu, czy raczej ku jaskrawym światłom bijącym z sufitu, powoli opuszczając dłonie do boków i próbując złapać oddech w kłujące od chłodu płuca.
-
Minęło już sporo czasu odkąd spędzili razem walentynki i od tamtej pory Timmy prowadził swoje normalne życie. Studiował, pracował, imprezował i miał w tym wszystkim małą przerwę tylko w czasie ulewy, która podtopiła ulice Seattle. Kiedy wszystko wróciło do normy Timothy także do tej normy wrócił i starał się nawet nie myśleć o roztrzepanych niebieskich włosach chłopaka, który bardzo łatwo wyprowadzał go z równowagi. Dlaczego więc pojawił się na lodowisku? Z nudów, z ciekawości... Mógł wybrać kolejne wyjście do klubu albo w końcu znaleźć Eliego, który pewnie nie spodziewał się tego po takim czasie. Lubił zaskakiwać i nie miał dzisiaj ochoty na spędzanie czasu z przypadkowymi ludźmi. Chciał zobaczyć Eliego na lodowisku i nie miał nawet pewności czy faktycznie go tutaj spotka. Udał się więc w wybrane przez siebie miejsce i zgodnie ze wskazówkami chłopaka, powiedział ochronie, że jest od niego. Ku własnemu zdziwieniu nie było problemu aby się tam dostać... Takie miejsca po godzinach powinny mieć lepszą ochronę, zdecydowanie, w taki sposób mógł wejść tutaj dosłownie każdy. Niemal na wstępie usłyszał jakieś krzyki i nie trudno było rozpoznać do kogo należał jeden z głosów. Udał się w tamtym kierunku zaciekawiony o co może chodzić ale wyglądało, że przepychanki słowne zakończą się bez rękoczynów. Nie chciał rzucać się w oczy, więc podszedł bliżej lodowiska dopiero kiedy trener je opuścił, a Eli wybrał się na środek lodu. Wtedy była szansa , że od razu go nie zobaczy i będzie mógł go przez chwilę obserwować... A obserwował bardzo dokładnie każdy jego ruch, każdy skok i piruet. Oparł się o ścianę w wejściu i dopiero pod koniec jazdy podszedł do barierki bijąc brawo, więc dźwięk uderzanych o siebie dłoni rozszedł się po pomieszczeniu. - Znalazłem Cię. - uśmiechnął się wpatrując się w jego ciało na lodzie. - Mam nadzieję, że mi nigdzie nie wbijesz płozy. - zaśmiał się czekając na jego reakcję.
-
Z tego sielankowego momentu wyrwało go rozchodzące się po pomieszczeniu klaskanie. Poczuł się jakby ktoś siłą wyciągnął go spod wody i kazał zmierzyć się z zimnym powietrzem, więc z gotującym się w środeczku wkurwieniem spojrzał w stronę dźwięku, gotowy wznowić kłótnię z tym starym prykiem, który-... Oh. Wbił w Tima zdezorientowany wzrok, nachodząc odrobinę na szok, bo przecież... Tak, dał mu zaproszenie, jako jedynej osobie niezwiązanej bezpośrednio z jego karierą, ale od tamtego czasu minęła dłuższa chwila i nie sądził, że z niego skorzysta. Że faktycznie się tam pojawi. A jednak, stał sobie przy barierkach w całej swojej okazałości, nawijając coś o płozach. I najwidoczniej go obserwował, widział ten mały moment zapomnienia, a ta świadomość wyciągnęłaby mu na twarz rumieńce, gdyby nie dobrał kolorków praktycznie na początku treningu. Sekundę zajęło mu ogarnięcie się w sytuacji i powrót do rzeczywistości, ale w końcu uśmiechnął się kwaśno.
- O ile nie będziesz wrzodem na tyłku - odparł, ruszając powoli w jego stronę. - Długo tam stałeś, creepie? Mamusia nie nauczyła, że nieładnie tak podsłuchiwać? - upewnił się, najwidoczniej zmieniając zdanie co do kierunku ruchu, bo w następnej chwili wszedł w slalom tyłem i zrobił kilka większych kółek. Zachowywał się jakby Tim był stałym elementem wystroju i dokładnie tak się w tej chwili poczuł. Pomimo początkowego zaskoczenia, wziął jego obecność za coś naturalnego, z jakiegoś powodu sprawiającego mu przyjemność. Śledził wzrokiem zostawiane za sobą bruzdy w błyszczącej tafli, splatając za plecami palce, aby rozciągnąć ręce i... wpadł na pewien pomysł. - To co, Ptysiu, jednak się stęskniłeś? - zauważył, tym razem docierając do celu i zatrzymując się tuż przed chłopakiem. Zanim zdążyłby zaprotestować, z pozorną niewinnością podniósł niemalże lodowatą dłoń do jego policzka i pogładził go po jeszcze ciepłej skórze. Jeszcze, bo w tym miejscu bez odpowiedniej ochrony każdy kończył tak samo - przemarznięty i z katarem.
-
-Więc treningi mijają Ci na kłótniach z trenerem?- zapytał po chwili i nieco poluzował uścisk, kiedy dłonie Eliego chociaż odrobinę się zagrzały, wciąż jednak go nie puścił, nie miał nic przeciwko temu, że byli tak blisko siebie.
-
- Twój wybór, ale żeby nie było, ostrzegałem - zauważył i nieznacznie uniósł kącik ust. Nie zdawał sobie sprawy, że brakowało mu tego przekomarzania się. Wywrócił oczami na słowa "wydzierać się", bo była to pewna przesada. Lub raczej Timmy jeszcze nie miał okazji zobaczyć go w stanie prawdziwego wkurwienia, wtedy dopiero się wydzierał. - Widzisz, takie plusy wynajmowania tego miejsca w pojedynkę, mogę drzeć się do woli. Z założenia nikt nie kryje się po kątach jak podejrzany typek czekający na dzieci w ciemnej alejce - wytknął mu, bo zdecydowanie go tam wcześniej nie widział. Nie mógł go winić za niechęć wychylania się, kiedy był tu jeszcze jego trener. Sam najchętniej by człowieka unikał, ale niestety był na niego skazany.
Roześmiał się jak rasowy chochlik, kiedy ten odskoczył na jego niezmiernie czuły i ciepły dotyk. Śmiech rozniósł się echem po sali, podobnie jak zaskoczony dźwięk, który wyrwał się z jego gardła na niespodziewane zamknięcie w uścisku. Instynktownie poruszył rękami, ale nie włożył zbyt wiele siły w próbę wyrwania się. - Jeszcze cieplejsze? No chodź tu do mnie, zatańczmy tango na lodzie, poczujesz prawdziwe ciepło - zaproponował, uśmiechając się złośliwie. Jak myślał, że upadek na parkiet był nieprzyjemny to mógłby go bardzo łatwo wyprowadzić z błędu. Nieszczególnie przejął się tą bliskością, po poprzednich spotkaniach widzenie go z takiej odległości stawało się pewną normą. Może następnym razem powinien zacząć liczyć pieprzyki na jego twarzy? - Nie, wiesz, mam farta do znajdywania nagród przy śmietnikach - odparł sarkastycznie na jego komentarz. - Oczywiście, że jestem w tym taki dobry. Ten mały prywatny występ dał radę cię przekonać czy mam się bardziej postarać? - upewnił się, opierając czoło o jego i nie ruszając się na krok, nawet kiedy dostał nieco większą swobodę ruchów. - A od kiedy ty się tak właściwie przejmujesz manierami, co? - parsknął na jego próbę wyjaśnienia swojej obecności. "Nieładnie", dobre sobie. - Człowiek jest popierdolony, łatwiejsze i znacznie treściwsze rozmowy dałoby się przeprowadzić z małpką cyrkową - mruknął w odpowiedzi, zirytowany na samo wspomnienie o tym facecie z piekła rodem. - Sadysta przylatuje tu z drugiego końca kraju kilka razy w tygodniu, tylko aby grać mi na nerwach. Nie zdziw się jak kiedyś usłyszysz o morderstwie na lodowisku, ale wiesz, nikomu ani słowa, albo wkręcę cię w rolę mojego wspólnika - zagroził i przechylił głowę, aby lekko skubnąć go zębami w czubek nosa. - To jak Timmy, wchodzisz na lód? - szepnął z sugestywnym uśmiechem, jakby proponował mu znacznie bardziej zdrożne zajęcia niż jazda na łyżwach.
-
-Z założenia. Nigdy nie możesz być tego pewny. Dostanie się do środka na prawdę jest bardzo łatwe, możesz nawet nie zauważać dziwnych typków chowających się po kątach.- powiedział poważnie, ignorując fakt, że to on był dzisiaj tym podejrzanym typkiem. W końcu miał zaproszenie, miał prawo tutaj być i podglądać trening.
Posłał mu mordercze spojrzenie, kiedy ten roześmiał się na jego odskoczenie, pod wpływem lodowatej dłoni. Jednak czuł swego rodzaju satysfakcję, kiedy Palmer nie protestował na zamknięcie go w uścisku, a przynajmniej nie robił tego w taki sposób, jakby naprawdę chciał się wydostać. -Nie ma mowy. Nie dam się na to namówić. - odpowiedział, nie miał zamiaru rozwalić sobie głowy o lód albo faktycznie skończyć z wbiją łyżwą w tyłek. Wizja wypadków na lodzie zawsze go przerażała, wyobrażał sobie przejechanie komuś płozą po ręce, albo wybite oko. Krew na lodzie i poobijane różne części ciała. Generalnie nic ciekawego i nic na co miałby sie zgodzić, tym bardziej mając na uwadze to, że ostatnio wylądował na parkiecie. Od walentynek minęło też sporo czasu, prawdopodobnie zapomniał już wszystkie kroki, których Eli go nauczył. Otarł się nosem, o ten jego i zaśmiał się na jego słowa. -Tak myślałem, z taką równowagą z pewnością musisz się zadowalać nagrodami ze śmietnika.- oczywiście żartował, tym bardziej kiedy nagle się poruszył próbując zaburzyć jego równowagę, a Eli na pewno wciąż zachował idealny pion. -Hmm... powinieneś się bardziej postarać.- teraz też żartował ale po prostu lubił się z nim przedrzeźniać. Nie musiał się starać.
Uśmiechnął się lekko, kiedy Eli oparł się o jego czoło. To było dziwne, przychodziło bardzo naturalnie i nie miał nic przeciwko. Wręcz przeciwnie, bardziej poluzował uścisk i automatycznie wsunął dłonie, w te należące do Eliego splatając razem ich palce. Czy on ostatnim razem nie zapierał się, że ich zbliżenie było tylko i wyłącznie jednorazowe? -Czy trener czasami nie powinien Cię wspierać, uczyć i motywować, a nie wkurwiać?- miał w swojej głowie inny obraz współpracy z jakimkolwiek trenerem. -Poza tym, jak cię zamknął to będę miał święty spokój.- o właśnie, nie będzie go przecież odwiedzał i wróci do normalnego życia. Zmarszczył nos, kiedy Eli zaczepił o niego zębami. -Nie przekonasz mnie do tego, jak na staż naszej znajomości zbyt często lądowałem na ziemi, nie dam się wciągnąć na lód.- zaprotestował, przyszedł tutaj tylko i wyłącznie w roli obserwatora. Poza tym, kiedy on ostatni raz jeździł na łyżwach... co najwyżej umiał wykonać posuwisty ruch do przodu, nie odrywając płozy od lodu, nic więcej. Nie miał łyżew i było mu wygodniej stojąc stabilnie na ziemi.
-
- Łatwe dla ciebie, dałem ochronie zielone światło na wpuszczenie takiego jednego wrzoda na tyłku, który będzie o mnie pytał. Jestem tylko w szoku, że ta banda półgłówków zapamiętała wytyczne - odparł z westchnieniem. Nie żeby ludzie z obsługi cokolwiek mu zrobili, ale większość społeczeństwa irytowała go samą swoją obecnością. Starczyło by raz odpalili mu nieodpowiednie oświetlenie i ta mała pomyłka wyewoluowała w niewybaczalne przewinienie. Zasmucony wydął dolną wargę na odmowę, bo chętnie by się z nim w ten sposób pobawił. Może nawet byłby dość uprzejmy, aby nie rzucić nim o lód.
- Ciesz się, że ta banda tutaj stoi, bo już straciłbyś palce - przyznał przesłodzonym tonem na te jego żarciki. Sprytnie, schował się za ścianką i myśli, że jest bezpieczny. Nic bardziej mylnego, jakby Palmer bardzo chciał to potrafiłby przeciągnąć go ponad barierką i zaryzykować, że chłopak straci swoje piękne ząbki. Tyle, że nie chciał, a jedynie zmrużył oczy na jego odpowiedź. - A ty powinieneś uważać na słowa, jeśli chcesz wyjść stąd żywy. Nie zapominaj, że jesteśmy na moim terytorium - przypomniał mu, niemalże automatycznie dostosowując się do obecności jego dłoni w swoich. Lekko je ścisnął i przesunął kciukiem po jego ciepłej skórze, czując znaczącą różnicę w temperaturze własnych palców po tej chwilowej pomocy z ogrzewaniem. Dawno nauczył się już ignorować zimno, ale to było przyjemne. - To co chciałbyś zobaczyć, hm? Zaszalej, przyjmuję wyzwanie - poinformował go, ignorując całkowicie fakt, że nikt mu wyzwania nie rzucał. Nie potrafił po prostu przystać na uznawanie jego zdolności za niewystarczających, nawet jeśli w żartach. Chciał zwalić go z nóg i potrafił się o to postarać. No i dokładnie takiej motywacji potrzebował, nie narzekań chodzącego próchna. Parsknął śmiechem na jego pojmowanie współpracy z trenerem. Dobre sobie.
- Czy żyjemy w bajkowym świecie magii i jednorożców? Nie. Trafił mi się osobnik żyjący tylko po to, aby marnować tlen, ale moja menadżerka go ubóstwia i chyba nawet pieprzy, więc nie mam nic do gadania w temacie - przy okazji była jego matką, więc jej też nie mógł zwolnić. Osobiście wychodził z założenia, że nie potrzebuje tego faceta do szczęścia i poradzi sobie sam, ale niestety to zdanie nie było podzielane przez resztę zespołu. Chociaż nie, choreograf nasłuchał się tak wielu narzekań, że chyba sam wolałby, aby irytujący dziad zniknął z powierzchni ziemi. - Nie mam nawet twojego numeru, kochanie, aż tak często o mnie myślisz, że nie daję ci spokoju? - zauważył, wyraźnie zadowolony tym wnioskiem. - Jak masz na moim punkcie obsesję to możesz winić tylko siebie - mruknął, wyciągając ich złączone ręce zza pleców, ale tylko po to, aby zostawić jego dłonie na własnych biodrach i je tam przytrzymać. - Nie ufasz mi? - zdziwił się, przewieszając ręce przez jego barki i uśmiechając się z rozbawieniem. - Własnemu chłopakowi? Na czym myśmy zbudowali ten związek? I pomyśleć, że rozważałem oświadczyny - prychnął, bo skoro z chęci unikania kiczu nie zrobił tego w walentynki, musiał przemyśleć nową datę dla ich domniemanego i niekoniecznie realnego ślubu.
-
-Zawsze możesz do mnie wyjść i wtedy zobaczymy.- jednak za ścianką czuł się bezpieczniej. Może nie tylko była to kwestia oddzielającej ich ścianki, tylko tego, że miał pewny grunt pod nogami. Na lodzie najpewniej nie mógłby złapać równowagi i mógłby nawet stracić zęby. -Czy ty mi grozisz, Eli?- posłał mu znaczące spojrzenie i ścisnął mocniej jego dłonie, ciaśniej splatając je z tyłu, dając mu mały sygnał że mógłby mieć nad nim przewagę, przynajmniej w tym momencie. Zaraz rozluźnił uścisk, kiedy splótł razem ich palce. Dłonie Eliego nie były już takie lodowate, więc przynajmniej nie dozna kolejnego szoku termicznego. -To ty miałeś się postarać, a nie iść na łatwiznę i oczekiwać, że powiem ci co chce zobaczyć.- nie dał mu konkretnej odpowiedzi. Zamiast tego uśmiechnął się tajemniczo. Eli zdecydowanie był w stanie zwalić go z nóg, co już kilkukrotnie potwierdził. -Teraz już wiesz, że tutaj jestem, zrób to dla mnie, wcześniej jeździłeś ze złością na trenera.- dodał po chwili. Nie żeby oczekiwał tego, że Palmer zrobi mu tutaj prywatne przedstawienie z efektami specjalnymi. Równie dobrze mógł to totalnie olać i zakończyć dzisiejszy trening. Ciężko było mu oczekiwać konkretnych rzeczy, kiedy nie miał pojęcia o łyżwiarstwie.
-Każdy żyje w takim świecie, w jakim chce.- stwierdził, ale sam też nie żył w bajkowym świecie. -Powiedziałbym, żebyś zmienił menadżerkę ale to pewnie też jest jakaś beznadziejna sprawa.- nie miał pojęcia, że jego menadżerką jest jego matka, co już całkowicie komplikowało całą sprawę. Nie miał pojęcia też, że świat łyżwiarstwa może być tak skomplikowany. -Kiedyś ludzie tworzyli idealne związki bez telefonów, będziesz musiał sobie jakoś z tym poradzić.- uśmiechnął się doceniając tą małą sugestię, oczywiście pomyśli o tym aby dać mu swój numer. W końcu nic nie stało na przeszkodzie aby ułatwili sobie nieco kontakt. - I mam lepsze rzeczy do zrobienia, niż ciągłe myślenie o tobie.- co to był w ogóle za pomysł. - Chciałbyś. - prychnął pod nosem. Przystał na to, że Eli w końcu przełożył ich ręce. Ułożył je na jego biodrach i zacisnął lekko palce. Nie miał na jego punkcie obsesji, może myślał o nim częściej niż powinien ale nie można tego nazwać obsesją... wręcz starał się to wypierać. -Na moje zaufanie trzeba sobie zapracować.- odpowiedział jakby to była najbardziej oczywista sprawa na świecie. Akurat w tym przypadku nie miał żadnego powodu aby mu nie ufać, ale nie miał też powodu aby mu ufać. W tańcu mu zaufał... dopóki Ei nie puścił go na twardy parkiet, więc z wejściem na lód miał pewne obawy.
-Hmm..- zastanowił się głośno. -Na przyjemności i dobrej zabawie?- odpowiedział na jego pytanie, innego pomysłu nie miał. Ktoś kto spojrzałby na nich z boku naprawdę mógłby pomyśleć, że tworzą udany związek. Pewnie byłby w stanie uwierzyć nawet w ich plany odnoście oświadczyn. Oni sami byli jeszcze na bardzo wczesnym etapie znajomości, która zdecydowanie nie miała iść w stronę związku. Przynajmniej w głowie Tima, nie planował żadnych zobowiązań, to zdecydowanie nie było mu potrzebne. Jednak żarty, które miały między nimi miejsce jak najbardziej mu pasowały, nie uciekał nawet na słowo oświadczyny bo wiedział, że Eli ma podobne zdanie na ten temat i mogliby zrobić z tego coś ciekawego. -To co? Wciąż liczę na kolejny prywatny występ mojego chłopaka.- popatrzył na niego znacząco przesuwając dłonie na jego tyłek.
-
- Oczywiście, nie mógłbyś sobie przecież odpuścić mojego towarzystwa, bądźmy szczerzy - wywrócił oczami, jakby nie rozumiał dlaczego to podlegało jakiejkolwiek wątpliwości. Wiązało się to także z faktem, że jakby to Timmy gdzieś go zaprosił to pewnie też by poszedł. Zwaliłby to w pełni na ciekawość i nudę, ale by poszedł. W tym temacie akurat rozumieli się całkowicie. Miał wrażenie, że już prowadzili tę rozmowę i owszem, zdaje się, że grożenie temu konkretnemu człowiekowi zaczynało wchodzić mu w nawyk.
- A co byś zrobił jakbym groził? - mruknął, zainteresowany jego próbą okazania przewagi. Jakby się postarał, pewnie bez problemu byłby w stanie go powalić. Eli może i nie należał do największych słabiaków, ale zdecydowanie był lekki i bardziej zwinny aniżeli silny. Co nie znaczyło, że zamierzał nagle wycofywać się ze swojej bojowej postawy. - Okej - odparł na jego polecenie, aby dla niego wystąpił. - Dla ciebie, niech ci będzie. Z całą moją miłością będę myślał o tym, jak pięknie byś się wyjebał jakbyś tu do mnie wszedł - obiecał z lekkim rozbawieniem, spodziewając się, że jego niechęć do wejścia na lód bynajmniej nie wzięła się z lenistwa. Kiedyś go tam zaciągnie, czy tego chciał czy nie.
- Musiałbym zmienić też nazwisko i spierdolić z kraju - odparł sucho na propozycję zwolnienia menadżerki. Rozważał to, podczas chwili największej frustracji, ale spodziewałby się, że ta znalazłaby swoje metody, aby zrujnować mu życie i karierę, jakby chociaż wspomniał cokolwiek o zmianach w zespole. - Oh, czyli robimy to po staroświecku? Mam nadzieję, że masz zapas gołębi pocztowych, czekam na listy miłosne - poinformował go, akceptując bez mrugnięcia okiem jego decyzję do braku stałego kontaktu. Dotychczas jakoś sobie radzili, no i to też nie tak, że mu jakkolwiek zależało. - Mhm, to sobie wmawiaj. A jak znowu ci się przyśnię to pożałujesz tych słów - obiecał, zakładając z góry, że na pewno w ciągu tych kilku tygodni nawiedził go w nocy. Nie było innej opcji, tak to działało kiedy wyrabiało się na czyimś punkcie obsesję. Zaśmiał się cicho na odpowiedź i skinął głową. Tak, takie filary związku brzmiały doskonale. Czego więcej potrzeba do szczęścia?
- I póki nuda nas nie rozłączy - podsumował, uznając, że są na tej samej stronie. Zapewniali sobie rozrywkę, wypełniali potrzebę kontaktu z drugim człowiekiem, a jeśli pewnego razu uznają, że nie chcą się więcej widzieć to nie będzie z tym najmniejszego problemu. Zmrużył oczy, kiedy poczuł jak jego dłonie zmieniają miejsce, po czym lekko przesunął krótkimi paznokciami po jego karku. - To zabieraj łapy - odparł krótko, momentalnie zmieniając ton na twardy, nieznoszący sprzeciwu. Tak naprawdę mu to nie przeszkadzało, ale mówił jedno, a robił drugie, niech się facet zdecyduje. Wysunął się z jego objęć i tyłem wrócił na środek lodu, nie spuszczając z niego wzroku. Nie miał muzyki, ani swoich typowych, błyszczących strojów. Nawet światła były zwyczajne, bez odpowiedniego natężenia, zacienienia przestrzeni wkoło lodowiska. Czuł się nieco... odkryty. Już raz tak przed nim wystąpił, chociaż nieświadomie, więc pozbył się swoich blokad i zamknął oczy na tą chwilę wyciszenia. Tym razem nie sięgał do starych występów, a wrócił do prób wykonania tego, co szlifował przed kłótnią z trenerem, swój nowy układ na zbliżające się nieubłaganie zawody. Podniósł powieki, spojrzał na Tima, rzucił mu zadziorny uśmiech i obrócił się wokół własnej osi, rozpoczynając w głowie liczenie taktów. Ta choreografia sięgała bliżej do baletu, była oparta wyłącznie na gładkich, płynnych ruchach, bez pośpiechu, skoki z obrotami miały wizualnie zawieszać go w powietrzu na dłuższą chwilę niż trwało to w rzeczywistości, piruety następowały jeden po drugim, od kucanego, przez poziomy, po zakończenie z łyżwą utrzymywaną nad głową, jak w poprzednim układnie. Biellmann, bez dwóch zdań jeden z faworytów jego choreografa. Po kilku kolejnych wyskokach, otoczeniu lodowiska do rytmu muzyki grającej wyłącznie w jego głowie, wykonał szpagat w powietrzu i wylądował bezpiecznie, chociaż zauważył lekkie drżenie w nodze, która jako pierwsza dotknęła lodu. Dokładnie nad tym jeszcze pracował. Zacisnął zęby, zirytowany własnym niedociągnięciem, wybił się do ostatniego axla i już w połowie obrotu zorientował się, że po raz kolejny tego dnia popełnił ten sam błąd. Płoza wylądowała na tafli pod nieodpowiednim kątem, odbierając mu jakąkolwiek stabilizację i skazując go na łaskę grawitacji. Tym razem nie zdążył się złapać, odbił się skronią od gładkiego lodu i momentalnie stracił kontakt ze światem.
-
Po kolejnych słowach był już w pełni przekonany, że sprawa menadżerki jest równie przejebana jak sprawa trenera. Nie mógł tego do końca pojąć, zawsze wydawało mu się, że takie osoby powinny wspierać, a nie przyprawiać o szybszą siwiznę. Z drugiej strony jeśli Eli wciąż tutaj był i odnosił sukcesy to może w przyszłości uda mu się jakoś z tego wyrwać i usamodzielnić. - Nie masz się czego obawiać, wszystko jest już przygotowane. Jeszcze tylko podasz mi swój adres i będę śpiewał Ci serenady pod oknem. - a później będą wymykać się na zakazane nocne randki, co najmniej jakby wciąż byli dzieciakami. Przecież to jest układ idealny, a najlepsze w tym wszystkim było to, że naprawdę dawno z nikim nie złapał takiego kontaktu. - Znowu? - uniósł brwi. - Na pojawianie się w moich snach jest jeszcze dużo czasu. - nigdy nie zwracał za bardzo uwagi na swoje własne sny. Zazwyczaj nawet ich nie pamiętał, więc ciężko było stwierdzić czy Eli się w nich pojawił ale było spore prawdopodobieństwo, że tak. Jedynymi snami jakie utkwiły mu w pamięci były koszmary dotyczące dzieciństwa. Już dawno to przepracował i poradził sobie z tymi wspomnieniami ale mimo to, od czasu do czasu gdzieś tam do niego wracały. Tyle że obraz biologicznych rodziców był już całkowicie zamazany, a on pojawiał się w roli obserwatora. Nie chciał o tym śnić, więc pewnie nie miałby nic przeciwko aby w miejscu koszmarów pojawiły się sny z Elim, które o dziwo zapamięta.
Mruknął tylko niezadowolony, kiedy musiał zabrać ręce, bo niby dlaczego. Mogli to połączyć albo przeciągnąć chwilę macania i dopiero później przejść do występu. Timmy nie miał jeszcze pojęcia, że to byłby dużo lepszy scenariusz. Puścił go w końcu i nie odrywał od niego spojrzenia. Utrzymywał z nim kontakt wzrokowy, dopóki Eli nie zajął się już całkowicie jazdą. Nie potrzebował muzyki i błyszczących strojów, bez tego radził sobie równie dobrze. Obserwował go z lekkim podziwem i musiał już teraz przyznać, że był w tym naprawdę dobry. Nie miał pojęcia jak to jest w ogóle możliwe, że ludzie robią takie rzeczy. Przy pierwszych wyskokach miał ochotę zamknąć oczy i nawet nie patrzeć na to jak Eli ląduje na lodzie, jednak kiedy lądował przyglądał się wszystkiemu z zaciekawieniem, a może i nawet lekką fascynacją. Szczególnie widząc szpagat w powietrzu. Serio nie wiedział, że tak nawet można. Później wszystko działo się już jakby w zwolnionym tempie. Timothy wstrzymał oddech widząc, że Eli traci równowagę. Nie miał doświadczenia, więc wcześniej nie mógł widzieć, że chłopak źle ląduje, widząc tylko jakby jego popisy w powietrzu, a nie technikę lądowania na lodzie.
-Kurwa, Eli!- krzyknął widząc jego upadek. Od razu pędem puścił się w kierunku pierwszego lepszego wejścia na lód. Nawet nie zastanawiał się nad tym, jak ma zamiar dobiec do Eliego i nie zaliczyć podobnej gleby. Chyba pod wpływem adrenaliny udało mu się zrobić kilka szybszych kroków dopóki nie zaczął się ślizgać i tracić równowagi. Zatrzymał się próbując ją odzyskać, czego nie można było powiedzieć o kontakcie Eliego ze światem. Tego najpewniej nie było, a widząc że niebieskowłosy ani myśli się ruszyć, znów przyśpieszył kroku i zaliczył upadek dopiero jakieś dwa metry od miejsca docelowego. Całkowicie to zignorował i nawet do końca nie wiedział jak pokonał ostatnią odległość ale ostatecznie wylądował kolanami tuż obok chłopaka. -Eli, Eli, Eli...- powtarzał od razu do niego sięgając i delikatnie podniósł do góry jego głowę układając ją sobie na kolanach. -Cholera, ty idioto.- powiedział dopiero teraz zauważając zakrwawioną skroń chłopaka. -Słyszysz mnie, Eli!- ułożył dłoń na jego policzku, nie wiedział co ma robić, nie był pewny, czy krew leci tylko z przeciętej skóry na skroni czy to coś poważniejszego. Wyciągnął telefon z kieszeni gotowy wezwać pomoc ale mimo wszystko wciąż nim potrząsał i mówił do niego nieco spanikowany.
-
- Kurwa - wymamrotał na powitanie swojego bohatera, podnosząc zimną dłoń do czoła i próbując powstrzymać niemile widziane zawroty. Po co w ogóle odzyskiwał przytomność, skoro miał teraz tak cierpieć? W próbie ucieczki przed jasnością koślawo przekręcił się na bok z umęczonym jękiem i wcisnął twarz w materiał bluzy klęczącego przy nim Tima. Czy raczej pod nim? Semantyka nie była w tej chwili istotna. Wziął powolny oddech, próbując uspokoić mdłości i odsunął dłoń od twarzy, przy okazji dotykając rozciętej skóry na skroni i brudząc sobie palce krwią. - Ew - mruknął i bezmyślnie wytarł je, a jakże, o bluzę swojego towarzysza. - Jak tu wlazłeś? - zadał oczywiście najbardziej istotne w tej chwili pytanie, ani myśląc się z niego podnosić, nawet jeśli z było mu coraz zimniej. Każdy ruch ciągnął za sobą zbyt wiele skutków ubocznych, a Timmy robił mu w tej chwili za zbyt dobre źródło cienia, aby z niego rezygnować. Powoli przypominał sobie co dokładnie miało miejsce, co tak właściwie robił tuż przed wylądowaniem w świecie ciemności. Jeździł, to oczywiste, skakał, ale co tak właściwie próbował zrobić? Szpagat i wyszedł, ale potem... potem... - Nosz cholera, znowu ten jebany axel, to jest przecież tak proste, powinienem móc to zrobić przez sen, a nie... - zaczął się pieklić, zapominając na moment o swoim postanowieniu i gwałtownie podnosząc się do siadu. Był to niezaprzeczalny błąd, jako że z rozpędu zderzył się z czołem Tima, wzmógł zarówno swoje mdłości, jak i ból głowy, a tak czy siak ponownie opadł na kolana chłopaka, wyklinając pod nosem wszystko co święte.
-
Skrzywił się widząc, że Eli wyciera krew w jego bluzę. -Zignoruje to, ale tylko dlatego, że mogłeś stracić życie na tym lodzie.- miał ochotę palnąć go w głowę za te głupoty co tutaj odstawiał. Jasne, wiedział, że to jego codzienność, robił to wiele razy i takie tam, ale w tym momencie był zły o to, że Eli w ogóle robi takie rzeczy i naraża przy tym swoje zdrowie (jakby sam miał bezpieczniejsze zajęcia w swoim życiu i jakby nie namawiał go do ponownej jazdy), a jazda na łyżwach nie była znowu taka niebezpieczna, chociaż teraz znów zaczął sobie wyobrażać wszystkie najstraszniejsze wypadki, łącznie z wbitą płozą w skórę. -Nie mam pojęcia, ale teraz bardziej interesuje mnie to jak się stąd wydostanę.- zmarszczył brwi, no to może być wyzwanie. Nie miał pojęcia jak się tutaj znalazł, sam zadawał sobie to pytanie ale chyba po prostu zrobił to pod wpływem adrenaliny i nie przemyślał w ogóle tego co robi. Nie było to jednak istotne, najważniejsze było to, że Eli się ocknął. Nie miał nic przeciwko temu, że robił mu za poduszkę, automatycznie wplótł palce w jego włosy i delikatnie je przeczesywał. Ryzykował tylko odmrożeniem kolan, nic wielkiego, póki co wolał to, niż wędrówkę po lodzie. -Zajebiście proste.- mruknął i zanim zdążył cokolwiek zrobić Eli próbował podnieść się do góry. -Do cholery, Eli.- warknął pod nosem kiedy zderzyli się czołami. Złapał go za ramiona i przycisnął lekko do dołu aby chociaż przez chwilę nie próbował się podnosić. -Leż spokojnie, mogło ci się coś stać.- nie było mu do śmiechu, szczególnie czując teraz lekki ból czoła. -Boli cię coś? Zabiorę cię do szpitala, mogłeś dostać wstrząśnienia mózgu.- tak, zdecydowanie powinien zobaczyć go lekarz.
-
- Rusz główką, to żadna fizyka kwantowa. Po prostu cię stąd zwiozę - no oczywiście, nic trudnego, musiałby tylko... być w stanie się podnieść bez ponownego powrotu na glebę. A potem już pójdzie z górki, poruszanie się po lodzie było dla niego łatwiejsze od zwykłego chodzenia, tu wystarczyło po prostu sunąć. O ile miało się dość równowagi, a z tym mogło być teraz różnie. Palce we włosach były przyjemne, nieco odwracały uwagę od bólu głowy i nasilającej się irytacji z własnych niedoskonałości, ale nie wystarczająco, aby powstrzymać go przed próbą wstania. Wyjątkowo grzecznie dał mu się przytrzymać w poziomie, zbyt oszołomiony do walki ze stanowczym chwytem. Jeszcze przez chwilę mamrotał pod nosem nieskładne komentarze, dzieląc się ze światem skrajnym niezadowoleniem z aktualnej sytuacji, ale przestał, kiedy dostał informację o wizycie w szpitalu.
- Pojebało cię? Nic mi nie jest, jakbyś tak nade mną nie wisiał to wstałbym bez problemów - odparł naburmuszony tą sugestią. Nie potrzebował lekarza, jego duma nie przeżyłaby mówienia takiemu komuś, że przewrócił się na lodzie. To nigdy nie powinno było mieć miejsca. Nie był w tym momencie nijak lepszy od ludzi, z których nabijał się podczas konkursów, niedopuszczalne. Mimo wszystko zastanowił się chwilę nad zadanym pytaniem. Co go bolało? Poza skopanym ego? - Tylko głowa, trochę. Nic takiego, jak dasz mi wstać to pomogę ci stąd zejść i zacznę od nowa, okej? Tym razem dobrze, nie wiem co to było, durny trener mnie zirytował, pokażę ci jak to powinno... wyglądać - pod koniec wypowiedzi zaciął się, zwolnił tempo mówienia i musiał przymknąć powieki przed irytującym światłem i obrazami latającymi mu przed oczami. - Ja pierdole, przestań wirować - polecił mężczyźnie, jakby mógł cokolwiek zrobić z jego opłakanym stanem. Zalewała go frustracja, upadł i co? Wielkie rzeczy, powinien się otrzepać i kontynuować trening.
-
-Nie ma mowy.- zdecydował marszcząc brwi i starał się wyglądać przy tym chociaż trochę groźnie, dając mu do zrozumienia, że nie miał zamiaru odpuścić. -Nie żebym wątpił w twoje umiejętności ale jestem przekonany, że nie jesteś w stanie teraz tego zrobić. - Eli był niemożliwy. Timmy rozumiał, że przyznanie się do bólu, czy też małej porażki mogło być nieco trudne, ale bywały takie sytuacje, że należało schować dumę do kieszeni. Naprawdę mogło stać się coś poważnego i nie miał zamiaru pozwolić na to aby Eli podniósł się z lodu przez kilka kolejnych minut. -Nie mogłeś wybrać sobie innego podłoża na upadki?- westchnął, wtedy na pewno byłoby łatwiej. Mogliby powoli przenieść się w jakieś inne miejsce, opatrzyć ranę i przeczekać zawroty głowy. Teraz, z lodowiska, ciężko było się ewakuować, kiedy jeden nie był w stanie utrzymać równowagi przez wirowanie świata, a drugi... po prostu nie mógł jej utrzymać.
Nie przejmował się jego mamrotaniem, miał naprawdę gdzieś to, że Eli chciał się podnieść. -Cóż... będę nad tobą wisiał, pomimo tego, że dupa mi odmarza.- przewrócił oczami trzymając ręce na jego ramionach, w razie gdyby próbował znowu się podnosić. Otworzył szerzej oczy naprawdę niedowierzając w to co słyszy. -To ciebie pojebało.- wtrącił się słysząc o tym, że Eli chce kontynuować jazdę... jak w ogóle wpadł na ten pomysł. -Nie będziesz niczego zaczynał od nowa, a ja już nie chce patrzeć nawet na to, jak to powinno wyglądać.- wystarczyło mu już to co widział, nie potrzebował kontynuacji występu.
Zmarszczył brwi widząc, że świat Eliego nadal wiruje. Co miał zrobić w tej sytuacji? Nie mogli siedzieć tutaj w nieskończoność, bo raczej podłoże nie było sprzyjające. -Musimy zejść z lodowiska.- zdecydował rozglądając się dookoła aby sprawdzić gdzie mieli najbliższe wyjście, brał tez pod uwagę to, że Eli nie powinien się jeszcze podnosić bo mógł co najwyżej zaliczyć kolejny upadek. -Możemy się przesunąć w tamtą stronę i zabiorę cię do szpitala albo od razu dzwonimy po lekarza.- dał mu prawo wyboru, chociaż podejrzewał, że Eli na żadnego lekarza się nie zgodzi, tylko czy powinien się tym przejmować w tej sytuacji? Pewnie nie, jeśli straci znowu przytomność nie będzie już tak kolorowo. -Widzę przecież, że źle się czujesz, więc nie próbuj nawet zaprzeczać, mogło ci się stać coś poważnego.- i nie ważne było to czy Eli podziela jego zdanie. Tim sam był zdziwiony swoim podejściem do sprawy, normalnie, gdyby ktoś nie chciał jego pomocy to po prostu by sobie odpuścił. -Przesuwamy się w tamtą stronę? Podniesienie się do pionu wydaje mi się nie być dobrym pomysłem.- przeczesał palcami jego włosy obmyślając w głowie plan, jak powinni się w ogóle dostać do tego wyjścia.