WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
Przeglądał sobie Tindera, przesuwając to w prawo to w lewo palcem, kiedy z daleka dostrzegł dr Dylan. Chyba zaczynała zmianę, tak przypuszczał, więc uśmiechnął się do niej jak najbardziej uroczo umiał i pomachal była już w miarę blisko.
- Dzień dobry, pani doktor. - wiedzial, ze ma żonę, oczywiście, ale lubił ją i pewnie nie raz się przekomarzali (tak mi się wydaje, lubią się?). Odgasił papierosa o wierzch metalowego śmietnika i zostawił butt w tej takiej jakby popielniczce. - Początek zmiany? - jego za dwie godziny się kończyła, był cholernie zmęczony, co było po nim widać, ale humor - o dziwo - miał dobry. Może to ten papieros, a może trzeci Red Bull wypity przed chwila w pośpiechu?
-
-
- Az taki ciekawy? Ja w nocy odebrałem kilka porodów. - takse nuda, a przynajmniej według niego. Z jednej strony mu to nie przeszkadzało, ale z drugiej, chyba czasami brakowało mu jakiegoś dreszczyku. Cóż, sam wybrał sobie tę specjalizację, więc rzadko kiedy narzekał.
- Mam przerwę, ale niedługo koniec mojej dwudziestocztero godzinnej zmiany. - usmiechnal sie do niej czarujaco, ale nie flirtował z nią - taki już był, Dylan pewnie o tym wiedziała.
-
Ostatnie dni naprawdę dały mu w kość. Nie był w dobrej formie, zwłaszcza fizycznej. Długie godziny dyżurów, tysiące kroków po szpitalnych korytarzach, bieg w walce o ludzkie życie – to była duża odmiana od pacjentów po dragach przypinanych pasami do swoich łóżek, żeby nie zrobili sobie krzywdy sami. Tam wystarczyło mieć siłę, upór i umiejętność rozpoznawania objawów rodzajów haju w jednym palcu. Teraz okazywało się, że nie można mieć 40 lat i iść spać o 2 w nocy po kilku samotnych drinkach, kiedy dyżur zaczynał się przed 6:00. Był ledwo żywy, a jego własny organizm wołał o pomoc. Kiedy po kilku godzinach nieruchomego stania zszedł z bloku operacyjnego, nie próbował nawet wrócić na oddział, do pokoju dla lekarzy. Zboczył w obranego wcześniej kursu, cudem pozbywając się maski, czepka i fartuchów, które wrzucił do kosza i wyszedł tylnym wejściem, udając się w kierunku podjazdu dla karetek. Na szczęście pustego. Usiadł na jednej z ramp i wystawił twarz do zachodzącego słońca. Dwa głębokie wtedy powietrza i można było sięgnąć po paczkę papierosów. Kolejne dwa wdechy już siwego dymu, przyjemnie wypełniającego płuca nie odbyły się już w przyjemniej ciszy. Nieopodal, zza dużych kontenerów usłyszał szloch. I to wcale nie cichy, choć ewidentnie miejsce, które ktoś na niego wybrał, świadczyło o próbie ukrycia. Hirsch ześlizgnął się z betonowego podwyższenia i nieśpiesznie ruszył w kierunku, skąd dobiegał odgłos już niemal hiperwentylacji. Stanął naprzeciwko zaryczanej blondynki, pomiędzy stołówkowymi kontenerami na śmieci i zaciągnął się papierosem.
– Słychać cię ze trzy przecznice dalej, nie musiałaś chować się w aż tak odrażającym miejscu… – wymamrotał, próbując uświadomić sobie, czy widział już wcześniej gdzieś tę, ewidentnie, stażystkę. Rumieniec kwitł na młodych policzkach, a długie rzęsy uginały się pod ciężarem łez. Widział tę twarz już wcześniej. Wydawało mu się, że na chirurgii dziecięcej. Zamyślił się na moment, mocno zaciągając papierosem.
– Hirsch doprowadził Cię do płaczu? To znaczy Lionel Hirsch? Pracujesz na jego oddziale? Słyszałem, że można trafić gorzej… – nie przedstawia się, nie wskazuje na spokrewnienie ze wspominanym lekarzem. Prowadzi ją mentalnie w pokrzywy, bo wie, że to od niego stażyści i pielęgniarki uciekają z rozpaczą, albo gorąco proszą przełożonych o przeniesienie. Mogła trafić na gorszego brata.
Jacob nie zakłada, że dziewczyna może płakać ze smutku. Po prawie 20 latach tego zawodu zepchnął to uczucie gdzieś daleko w odmęty niepamięci. Jeśli miałby przyjmować emocje z każdego dramatu, którego był świadkiem przez ostatnie lata… Wyglądałby jak zmęczony życiem posiadacz grubej zmarszczki na czole, która przecinałaby je w poprzek, dając wyraz głębokiemu powątpiewaniu co do natury świata. Miałby skórę jasną, zaledwie wspominającą letnią opaleniznę i oczy podkrążone ze zmęczenia. Czyli… wyglądałby dokładnie tak, jak teraz, stojąc przed panną Brown i rozpoczynając z nią grę, która teraz nie miała jeszcze prowadzić do niczego złego.
-
Jednak ktoś zdecydował się przerwać jej mały rytuał. Bezczelnie wtargnął w intymną sferę kobiety, nie zajmując sobie głowy kwestiami takimi jak prywatność czy zadanie pytania: można?.
– Odrażające miejsca najlepiej sprawdzają się przy niekontrolowanych wybuchach płaczu, bo zazwyczaj nikogo w nich nie ma – to powiedziawszy, zmierzyła go powątpiewającym spojrzeniem od stóp do głów i pociągnęła nosem. Zdecydowanie nie wyglądała dziewczęco; nawet zaróżowione policzki i długie rzęsy nie mogły odwrócić uwagi od wyjątkowo bladej cery i jasnych, potarganych pukli. – A dziś jednak pojawiłeś się ty – skrzyżowała drobne ramiona na piersi, a wzrok na krótki moment utkwił na brudnej od ptasich odchodów ziemi.
– Co? – pytanie szatyna wyrwało ją z zamyślenia, ale dzięki niemu po raz kolejny skupiła się na jego sylwetce. – Nie. To znaczy tak, jest moim przełożonym, ale nie doprowadził mnie do płaczu. Po prostu… Chyba jeszcze trochę minie, zanim przyzwyczaję się do obserwowania śmierci w jej najczystszej postaci – czyli takiej, podczas której nie tylko nie udaje ci się uratować czyjegoś życia, ale musisz o tym poinformować również rodzinę. Patrzeć na ich twarze – opanowane przez niemiłosierny ból, żal i poczucie niezrozumienia. Dziś pierwszy raz ucieszyła się, że nie jest rezydentem, że przekazywanie złych informacji jeszcze nie jest jej obowiązkiem. Że póki co, jak największy tchórz, może stać obok przełożonego i z wargami zaciśniętymi w cienką linię, nie odezwać się ani słowem.
– Wyglądasz na zmęczonego – stwierdzała fakt. Dopiero teraz pozwoliła sobie na krótką analizę aparycji nieznajomego. Szarawy odcień skóry, worki pod oczami, nieestetycznie zmierzwione włosy. – Ciężki dyżur? – wierzchem dłoni otarła łzy zalegające na policzkach i odchrząknęła pod nosem. Głową kiwnęła w stronę papierosa. – Mogę jednego? – owszem, nie miała pojęcia, że jest bratem Joachima. Z młodszym Hirschem o wiele lepiej zdążyli poznać swoje ciała niż rodzinne anegdotki.
Na szczęście Leah Brown zawsze lubiła grać w gry.
-
Mierzy przez chwilę Leah spojrzeniem, zanim nie wyciągnie ręki z paczką papierosów w jej stronę. Zastanawia się, na którym roku stażu jest, a może dopiero zaczęła? Ujęła go jej bezpośredniość. Może dlatego, że nie widział jej jeszcze na SORze, więc nie mógł zwyczajowo nadrzeć na nią mordy tak, jak to zrobił z większością przypisanych do niego przez ostatnie tygodnie rezydentów i stażystów. Na swoim koncie miał też dwie płaczące pielęgniarki i jedną recepcjonistkę. Statystyki, którym nie możesz pochwalić się kolegom przy weekendowym piwku i jednocześnie takie, które w ogóle Hirscha nie obchodziły. Był samotną wyspą. Nie uprawiał pogawędek. Piętnował obmacywanie się w pokoju lekarskim wśród niezdrowo podekscytowanych stażystów. Może gdyby miał w sobie więcej uroku tak jak jego brat. Joachim z nienagannie przystrzyżonym zarostem, pięknie wyprasowaną koszulą i ułożonymi włosami. Kardiochirurg, który żył dla pochwał i wyrazów uznania. I dla cichego chichotu studentek, którym zawsze był gotowy powiedzieć coś zabawnego z sali operacyjnej, którą traktował jak scenę, na której on odgrywał swoją główną rolę. Może wtedy widziałby w tej przyszłej nadziei medycyny kogoś więcej niż narybek, który irytująco kręcił mu się pod nogami
– Albo życie. Nie każdy może być na wiecznej fali, jak Joachim – pozwala sobie na małą złośliwość w kierunku młodszego brata, ale nie ciągnie już dalej tego tematu.
– Przestań ryczeć, wytrzyj oczy, powiedz, że to alergia od syfu w archiwum z dokumentacją. Nie chcesz, żeby ktoś zobaczył, że jesteś miękka. Najpierw musisz przejść przez ten wyścig szczurów i wyszarpać sobie swoją pozycję, potem możesz pozwolić sobie na oznaki słabości. Pierwszy rok jest jak poligon – to, co do niej mówi, ma pokrycie w rzeczywistości, ale Jacob ubiera to w konwencję żartu. O dziwo. Nie przyznałby przed sobą, że zmiękczyły go te załzawione sarnie oczy. Zwłaszcza zaobserwowane pomiędzy dwoma olbrzymimi kontenerami na śmieci.
Nie ma na sobie fartucha lekarskiego, wyłącznie morskie spodnie i koszulkę. Powinien być ubrany na biało, ale to, w co był ubrany na początku dyżuru po pewnym incydencie z mężczyzną, który prawie pozbawił się dłoni piłą łańcuchową, postawiłoby na nogi konającego, jeśli Jacob w takim stanie miałby mu pomagać. Wyglądał więc jak pielęgniarz, co – może niezbyt fair – postanowił wykorzystać.
– Postanowiłaś zostać lekarzem od serc? Wiesz, przyglądam się im wszystkim na co dzień i wydaje mi się, że to naprawdę ciężka robota. Poza tym chirurdzy to też niemiłosiernie ciężcy w obsłudze ludzie. Na pewno słyszałaś te wszystkie plotki… – sam nie wie, czemu to robi, czemu ją podpuszcza. Czemu zakrada się do niej jak wilk w owczej skórze? Czy ciekawy jest szpitalnego życia z perspektywy początkującego? Czy chce sobie umilić te kilkanaście minut przerwy? Czy po prostu jest jej ciekawy? A może bardziej jest ciekawy tego, czemu jej brat puszczał za nią takie długie spojrzenia na korytarzu? Ale starszy Hirsch niczego w końcu nie wie, niczego nawet się nie domyśla.
-
– Właśnie to zamierzałam zrobić – ostatnie pociągnięcie nosem. Kim on był, żeby mówić jej, jak ma sobie radzić? Doskonale wiedziała, co powinna zrobić, żeby nie być postrzegana jako słabszy element grupy. Owszem, miała chwilę słabości, potrzebowała złapać oddech i pomyśleć w samotności przez minutę czy dwie. Nic więcej. Tymczasem przeszkodził jej jakiś… Lekarz? Pielęgniarz? Nigdy wcześniej go nie widziała i nie miała pojęcia, z kim rozmawia, ale zmarszczeniem brwi i nieufnym zadarciem podbródka do góry pokazała, że prędzej czy później zamierza tę wiedzę posiąść. – Dziękuję za wszystkie dobre rady, ale może powinniśmy zacząć od tego, kim jesteś. Zdaje się, że wiesz całkiem sporo o mnie, ja z kolei o tobie nie wiem nic – nieznajomy od razu był w stanie powiedzieć, że Leah należy do grupy stażystów Joachima Hirscha, nie zdziwiłaby się więc, gdyby znał również jej personalia, ale jeszcze się do tego nie przyznał. Na tym świecie dzieje się wiele złych rzeczy, a patrząc na sprawę pod kątem historycznym... Cóż, Seattle było wylęgarnią seryjnych morderców. Kto wie, czy nie ma do czynienia z jednym z nich? Aparycja mężczyzny wyglądała co najmniej podejrzanie, a sam zainteresowany musiał zdawać sobie. tego sprawę.
– Wracając do Joachima, jestem pewna, że ma też swoje gorsze momenty – momenty, z którymi do tej pory nie było dane zetknąć się pannie Brown, głównie przez to, że starała się go unikać; przynajmniej, kiedy byli obserwowani przez większą grupę osób. Kiedy czuła się bezpiecznie, nie odmawiała sobie ukradkowych spojrzeń w stronę mężczyzny czy obserwowania dłoni sprawnych nie tylko w chirurgicznym kunszcie. Całą sobą próbowała wyprzeć z siebie dziwne uczucie ogarniające jej podbrzusze za każdym razem, kiedy pojawiał się obok, bo przecież był jej przełożonym. To nieetyczne i nie powinno mieć miejsca w środowisku pracy.
– Plotki? – wyłapawszy intrygujące słowo, prawa brew automatycznie powędrowała ku górze. Mimo przemawiającego przez nią indywidualizmu, dała się złapać w sieć Hirscha. W ciągu kilku minut zasiał w niej ziarnko niepewności, jednak bardzo nie chciała tego po sobie pokazać. Zaciągnęła się więc fajką, z której później strzepnęła nadmiar popiołu prosto na ziemię. – Wiem, że to niełatwa praca, ale jeżeli ktoś sobie nie radzi… Być może nie jest to zajęcie dla niego i powinien poszukać innej drogi w życiu. Nie chcę być bezczelna, ale już jako studenci jesteśmy w stanie zobaczyć, ile poświęceń wymaga ten zawód. Mieliśmy przecież praktyki i zajęcia z chirurgami – nie owijała w bawełnę. Długie dyżury, przemęczenie, ogólne rozdrażnienie spowodowane wycieńczonym organizmem… Wiedziała, że i ją mogą dotknąć podobne konsekwencje, ale nie bała się ich, skoro nadal prowadziły do jednego – niesienia pomocy. Idealistka, prawda? Od zawsze dążyła do czynienia dobra, jakkolwiek patetycznie to brzmi, a gdy jej brat pierwszy raz opowiedział jej historię dziewczyny, którą uratował, zdała sobie sprawę, że kiedyś chciałaby przytaczać podobne opowieści swoim najbliższym.
-
– Jacob – wyciąga rękę w jej kierunku, po krótkim zarzucie na temat faktu ich nieznajomości – I nie, wybacz. Nie znam Cię, ale bywam często na kardiologii, musiałem cię tam kilka razy spotykać. Nie sposób pominąć takiego anielskiego blasku – argumentum ad vanitatem mile połechtuje ewentualne pokłady próżności dziewczyny, ale samego Hirscha poziom tego komplementu aż wykręca w środku.
Postanawia więc wrócić do plotki. Chce zażartować trochę ze stażystki, a trochę z młodszego brata, skoro już pamiętał, że blondynka z nim pracuje. Jest trochę jak wąż wijący się wokół niewinnej niewiasty i z czystej podłości charakteru wypowiada kolejne słowa. Może powstrzymałoby go to, jeśli wiedziałby, że dziewczyna już teraz postrzega go jako seryjnego mordercę. Albo może gdyby chociaż miał świadomość tego, że to Brownówna! Cokolwiek, no cokolwiek co mogłoby go powstrzymać przed mentalnym spacerem w pokrzywy.
– Doceniam ten młodzieńczy wigor, chciałbym po latach pracy wciąż emanować takim poczuciem misji – uśmiecha się tajemniczo. Plotka, ploteczka. A raczej kłamstwo, kłamstewko. Już przy zapowiedzeniu tematu widział, jak haczyk od zarzucanej wędki wczepił się w jej policzek. Starszy Hirsch postanawia, wobec tego, potraktować to jako eksperyment społeczny. Albo – jako pewnego rodzaju zabawę. Kiedy plotka dotrze do Jo? Szkoda, że brakuje mu też wiedzy o tym, że całkiem niedawno dłonie jego żonatego brata badały całkowicie zdrowe ciało blondynki.
– Chociaż każdy znajdzie w pracy w szpitalu swoją własną misję. Na przykład ten wspomniany Hirsch. Co roku nowa "ulubiona" studentka, a patrzy na to jego biedna żona z oddziału obok. Ale to już tylko przykład ludzi, którzy porzucili misję – Jacob wyrzuca peta na ziemię i rozciera go butem, zastanawiając się, czy Joachim i Esther nie ukręcą mu potem głowy.
-
Spory natłok myśli w jednym czasie spowodował fakt, że nawet się nie zorientował, że zaczął mówić sam do siebie. Co oczywiście nie uszło uwadze innym osobą przebywającym w ogrodzie. Rozglądną się jedynie po nich i sięgnął do torby zawieszonej na wózku w poszukiwaniu swojego tabletu. Mimo przebywających tu ludzi miejsce zdawało się całkiem przyjemne i spokojne. I takie chyba powinno być, skoro ma być odskocznią dla pacjentów, którzy przebywają tutaj na oddziale. Nigdy nie wiadomo, czy dla któregoś z nich to przyjemne miejsce nie będzie jego ostatnim. Kiedy macając rzeczy w torbie, w końcu udało mu się odróżnić ów płaską elektronikę od zwyczajnej książki, wyjęcie jej było już bardziej problematyczne. Nie tyle, co niemożliwe, co bardziej karykaturalne. Poprzez chwilę nieuwagi jego cenny tablet wylądował na ziemi. Miał tylko nadzieję, że nie skończy się to rozbitym ekranem. Byłby to już kolejny raz, kiedy musi wysyłać go do naprawy. Cofnął się lekko i obrócił swój niezawodny pojazd, by zlokalizować jego upadłą własność.
Niestety tak jak dobrą nowiną jest fakt, że ekran wydaje się cały, to zła już jest taka, że wylądował, on w miejscu, gdzie raczej nie sięgnie. W ów chwili żałował, że nie zabrał kogoś znajomego ze sobą, a i okolica o dziwo zrobiła się pustawa. A przynajmniej w miejscu, gdzie akurat się znajdował. Co powinien zrobić? Zostawić go tam? ale wtedy straci wszystkie swoje szkice i inne ważne dane.
Zatem wpadł chyba na najgłupszy z pomysłów, jaki mógł się zrodzić w jego głowie. Zablokował koła wózka i zwyczajnie postarał się z niego ześlizgnąć. Niestety nie poszło to tak, jak wyglądało to podczas wizualizacji w jego głowie. Co prawda był na ziemi, lecz problemem stało się doczołganie ów miejsca, a raczej wejście pod ławkę.
- gdzie są pracownicy tego miejsca, gdy są potrzebni. W sumie mogłem pomyśleć o tym wcześniej.
Skarcił siebie za fakt, że zamiast pojechać, po kogokolwiek ten chciał pokazać, ze sam może to zrobić. Tak jakby poza ptakami był tu ktoś inny zainteresowany tą sytuacją.
rozpoczyna rezydenturę na kardiochirurgii
Swedish Hospital
sunset hill
Jeszcze kilka dni temu, dobra, tygodni dziewczyna odczuwała istną euforię spowodowaną zauroczeniem się pewnym niemową. Niestety pewnego dnia mężczyzna przestał się do niej odzywać, w sensie odpisywać na jej wiadomości bo jak mogłaby oczekiwać słów od niemego? To było tak jakby całe to pisane i spotkania na żywo, randki właściwie wcale nie istniały, tak samo jak ten świetny kontakt, który z nim miała oraz to coś co sądziła że ich łączyło. Teraz odczuwała smutek, trochę tak jakby znów została oszukana przez kogoś poznanego na portalu randkowym, dlatego też nie dała już więcej szans, usunęła tam swój profil, wierząc że jeśli Peter zechce odnowić ich wspólną znajomość to miał jej numer. Ale nie wierzyła w to, że odnowią kontakt, inaczej nadal by go utrzymywali, nieprawdaż? W dodatku jeszcze ta sytuacja z Leonardem i Laurą... naprawdę chciała chronić kuzynkę przed szowinistą, jednak jak miała to robić podczas gdy on był bliżej nastolatki niż mogłaby pomyśleć? Dlatego rzuciła się w wir pracy, sama na ochotnika zgłaszała się do trudnych przypadków, brała ich dużo, chcąc myśleć o czymś innym niż o Peterze czy Leonardzie zagrażającym jej kuzynce. Okazywało się jednak że te trudne przypadki nie były aż tak ciężkie, żeby miała sobie z nimi nie poradzić, jednak ludzie ci, w sensie pacjenci byli bardzo nieprzyjemni, gburowaci, nie traktowali dziewczyny poważnie, wyśmiewali jej kompetencje żądając kogoś z większym stażem. Nie poprawiało to wcale jej humoru, jednak profesjonalnie Chateux nie dawała się wyprowadzić z równowagi i wciąż była dla nich miła. Jednak tego dnia postanowiła przerwę spędzić w przyszpitalnym ogrodzie, nie chciała już patrzeć na tych wszystkich ludzi w kawiarence, jedyne na co miała ochotę to zapaść się pod ziemię i się rozpłakać. Już by to pewnie zrobiła zaraz po wyjściu, ale zauważyła jakiś wózek, a także mężczyznę na ziemi. Od razu do niego podbiegła, nadal będąc w kitlu lekarskim.
- Proszę poczekać, już panu pomogę. Czy coś się stało? - zwróciła się do mężczyzny per "pan" mimo tego że wyglądał on na jej rówieśnika, jednak nie wszyscy lubią mówienia do nich na "ty" zwłaszcza jak widzą kogoś pierwszy raz w życiu, więc wolała nie ryzykować. Naprawdę gdyby teraz Levi zrobił jej awanturę to pewnie nie wytrzymałaby i rozpłakała się przy nim. Oczywiście szybko zorientowawszy się w sytuacji i z jego pomocą, pomogła mu wrócić z powrotem na wózek, a potem ujrzała tableta. Kucnęła zatem i zabrała elektroniczny gadżet z podłogi, a dotknąwszy ekranu zobaczyła jakiś rysunek, taki który przykuł jej uwagę.
- Pewnie to pański tablet, ładny ten szkic, pańskiego autorstwa? - podała mu tableta, otrzepała też swoje spodnie, które na pewno ubrudziły się ziemią i rozkładającymi się liśćmi. Obrazek zaś przykuł jej uwagę dlatego bo nie był taki bajecznie kolorowy, był bardzo realistyczny, ale za to idealny pod kątem prowadzonej kreski.
-
- to praca kolegi, który jes...znaczy, który chyba nie ma co robić poza marnowaniem czasu na wysyłanie prac komuś, kto się na tym nie zna.
Dobre kłamstwo będzie w tym wypadku skuteczne, jeśli dziewczyna okaże się laikiem w świecie elektroniki i nie rozróżni tabletu graficznego, od tego normalnego, co używa się do przeglądania sieci, czy innych zabaw.
- powinienem chyba podziękować za pomoc, prawda? Nie chce ci przeszkadzać w pracy, więc sobie pójdę.
Ostatecznie postawił jednak na kartę „nie sprawdzać, czy uwierzy w kłamstewko” i postarał się odjechać kawałek, tak jakby chciał najzwyczajniej zostawić ją w tym miejscu samą. Jednak nie wydawało się to czymś, co powinien teraz zrobić. Czy powinien się jednak wtrącić w nie jego problem, czy też zainteresować kimś innym niż sobą. Zatrzymał się zatem w miejscu i jedynie skierował kolejne słowa w stronę dziewczyny.
- nie wyglądasz jednak na zbyt wesołą. Powinniśmy porozmawiać, o tym, co cię trapi?
rozpoczyna rezydenturę na kardiochirurgii
Swedish Hospital
sunset hill
- Dosyć odważne z jego strony że wysłał swoje prace wraz z całym tabletem. Musisz być dla niego nie tylko kolegą, a wręcz osobą godną zaufania. - zauważyła i zwróciła się do niego już na "ty", bo on sam obrał do niej taki ton. Nie trzeba było zatem nadal panować komuś, kto pewnie jest w podobnym do niej wieku.
- Ja się na tym nie znam, ale możesz przekazać koledze że ma świetną kreskę, postacie tam narysowane są tak realistyczne, że szczerze powiedziawszy wydawało mi się, że to jest żywe zwierzę które widoczne jest zza lustra, które to nas dzieli. - powiedziała zatem swoje zdanie na temat rysunków, chciałaby zobaczyć ich więcej, nie wiedziała jednak czy chłopak jej je pokaże. Dzięki temu na chwilę oderwałaby się do swojego przygnębienia. Skoro jednak zdecydował się odjechać to nie zatrzymywała go, siadając na pobliskiej ławce, pod którą wcześniej był ten tablet, jednak okazało się że młody mężczyzna wcale nie odjechał, a wręcz zapytał się o powód jej smutku. Czy naprawdę aż tak był on widoczny? Przecież nie chciała przynosić życia prywatnego do pracy.
- Trochę się tego nazbierało szczerze mówiąc. Czasem mam wrażenie, że coś jest ze mną nie tak, bo każdy mężczyzna który się ze mną umawia, nagle zrywa kontakt i odchodzi bez pożegnania. Mówi się ogółem o mężczyznach że są tacy odważni i rycerscy, ale czy żaden z nich nie ma odwagi powiedzieć kobiecie że nic do niej nie poczuje i że to nie wyjdzie? Wtedy to by tak nie bolało. - sama nie wiedziała dlaczego otworzyła się przed obcym jej mężczyzną. Po prostu siedząc tak na tej ławce i będąc prawie równą jemu wyrzuciła z siebie to, co bolało najbardziej, zostawiając te mniejsze bóle jeszcze w sobie. Nie można wyrzucać z siebie wszystkiego, już i tak poczuła wyrzuty sumienia że to zrobiła.
- Przepraszam, nie powinnam cię zadręczać moimi problemami gdy ty pewnie masz swoje. - zatem przeprosiła go, bo czym są jej problemy z pacjentami, kuzynką zakochującą się w niewłaściwym facecie i złamanym sercem do problemów osoby z bezwładną połową ciała, która potrzebuje pomocy przy takiej sprawie jak schylenie się po tablet czy wejście z powrotem na wózek inwalidzki po upadku z niego?
-
- nie uważasz, że skoro spytałem o twoje problemy, to najzwyczajniej moje nie są jakieś specjalnie poważne?
Podjechał powoli do niej. Oczywiście na taką odległość, by zachować ów ustalony przez innych odstęp. Ten, który jest nazywanym „przestrzenią osobistą”. Nie chciał, aby ktoś pomyślał, że się jej narzuca, czy chce jej coś zrobić. Również nie chciał przecież by, dziewczyna odniosła wrażenie, że się do niej przystawia, czy coś. On zwyczajnie z natury był ciekawski. I to nie tak, że ona mu się wcale nie podobała. Była ładną dziewczyną, lecz on nie przyszedł tu takowej szukać, dlatego nie mógł naprawić jej serca, ani tego, że każdy z jej potencjalnych partnerów ją oszukał i pozostawił po tym, jak rozpalił w niej uczucie. I również to nie oznacza tego, że w jakikolwiek sposób popiera zachowanie takich ludzi. Zabawa czyimiś uczuciami nie jest czymś, co powinno się stosować względem drugiej osoby. Takie osoby można więc nazwać najgorszymi gnidami społecznymi. Owe osoby powinny zatem zajmować najniższą pozycję w społeczeństwie, tak by już nigdy więcej nikim nie mogły się zabawić.
- nie znam się na sprawach sercowych w takim stopniu. Jednak, czy nie powinnaś zadać sobie pytania, czy warto cierpieć przez takie osoby? Powinnaś pomyśleć coś w stylu „nie widzą, kogo tracą! A więc niech spadają”, być może możesz użyć nawet gorszych słów w stosunku do takich osób.
Ponownie zbliżył się bardziej do niej i wyciągnął rękę do przodu. Po czym dał jej małego pstryczka w czoło. Być może jego słowa sprawią, że się obudzi lub dalej będzie zamknięta w tej bańce cierpienia spowodowanej przez to, że obwinia właśnie siebie za to, że coś im nie wyszło.
- a więc nie biegaj za nimi już więcej, nie po to masz zdrowe nogi, prawda?
rozpoczyna rezydenturę na kardiochirurgii
Swedish Hospital
sunset hill
- Może i twoje problemy nie są poważne, albo są tak poważne że nie chcesz ich dopuścić do siebie i dlatego o nich nie rozmawiasz. A wnioskuję to po tym że rozmawiamy w szpitalnym ogrodzie, więc możesz czekać na wyniki badań, obawiając się najgorszego. A może właśnie spotkała cię dobra wiadomość, dlatego twoje problemy zmniejszyły się do tego stopnia że możesz zainteresować się moimi. - odpowiedziała na jego pytanie zgodnie z tym, o czym myślała i co zdążyła już zauważyć w swojej karierze. Ludzie często maskowali swoje problemy udając że ich nie ma, inni zaś naprawdę ich nie mieli. Do której kategorii mógł należeć jej rozmówca? Tego nie była w stanie jeszcze przejrzeć. Gdy ten młody mężczyzna podjechał bliżej to zwróciła ku niemu swoje piękne, a zarazem smutne oblicze. Tak jak zauważył, ona miała zbyt niską samoocenę i to przy takim wyglądzie, powinna raczej to zmienić.
- Właściwie to chyba masz rację. Najwidoczniej żaden z nich nie był mnie wart i dlatego skończyło się tak, jak się skończyło. Ale postanowiłam już nie korzystać z portali randkowych, bo najwidoczniej tam pełno takich mężczyzn, którzy lubią bawić się uczuciami kobiet. - postanowiła mu przyznać rację nie z grzeczności, ale dlatego bo naprawdę popierała jego słowa. W dodatku zdradziła się, że obu panów spotkała na portalu randkowym, przez co się zawstydziła. W końcu niejednokrotnie słyszała o tym, że na portalach randkowych to się szuka szybkiego numerku, a ona naprawdę szukała tam miłości. W dodatku mogła przez to wydać się mu łatwa, skoro szukała miłości na takowych portalach. Z drugiej strony dlaczego miała się przejmować, co kto o niej myśli? To było jej głównym problemem, powinna mieć to gdzieś! A ten pstryczek w czoło ją nieco zaskoczył, co widać było po jej minie. Po chwili dotarł do niej sens jego żartu i zaśmiała się, czując że naprawdę tego potrzebowała, chwili śmiechu.
- Muszę tylko sprostować jedną rzecz, ja nie biegam za mężczyznami, to oni biegają za mną, tylko gdy pokażę im już swoje zainteresowanie i zaangażuję się w jakimś stopniu to wtedy uciekają. To oznaka ich niedojrzałości do związku. - po tej chwilowej radości zaś przyszła chwila na krótkie sprostowanie całej tej sytuacji. Gdzieś tam nadal krążyła w jej głowie myśl, że on pewnie uznał ją za łatwą przez szukanie miłości na portalu randkowym, ale jeśli przez tyle lat nie mogła znaleźć jej w realnym świecie to próbowała w wirtualnym.