WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Froy w bibliotece spędził raptem dwadzieścia minut. Wpierw kręcił się pomiędzy regałami w poszukiwaniu encyklopedii, a następnie spisał z niej cztery najpotrzebniejsze hasła. Potem jeszcze zrobił kilka zdjęć atlasu, aby móc dokończyć zadanie w domu. Gdy przechadzał się pustymi już, szkolnymi korytarzami niespodziewanie usłyszał metaliczny dźwięk, dochodzący z szatni. Z początku nie zamierzał fatygować się w tamtą stronę, jednak zaalarmowały go odgłosy kłótni. Wciąż nieśpiesznie, wręcz nieco opieszale poszedł sprawdzić o co toczył się spór.
Pod szafką stała Rutilla, a na przeciwko niej trzy inne dziewczyny. Kojarzył jedynie Rashelle, bo często wpadała na niego na holu i proponowała wspólny posiłek w ramach przeprosin. Nie zgodził się ani razu.
Nie przyśpieszył, choć spojrzenie Froya z uwagą obserwowało całe wydarzenie. Kroczył niemal bezgłośnie. W pewnym momencie zatrzymał się w odległości dwóch metrów i poprawił ramiączko plecaka, spoglądając raz na Ru a raz na pozostałe towarzyszki.
- Kogo zapytać? - wtrącił się w rozmowę dziewczyn, udając, że nie wiedział o co chodziło. W rzeczywistości usłyszał wystarczająco wiele, aby wysnuć własne wnioski. Mimo tego nie zamierzał się awanturować. Wpierw postanowił spróbować załatwić sprawę typowo po koleżeńsku. jeszcze jeden raz poprawił ramiączko, które w upierdliwy sposób zsuwało mu się z ramienia, po czym zajął miejsce obok Rutilli. - W porządku? - zapytał znienacka i pobieżnie spojrzał na nią od góry do dołu. Gdy upewnił się, że nic jej nie było, niespodziewanie złapał torbę Rashelle i wysypał całą zawartość na ziemię. Książki z charakterystycznym dźwiękiem upadły na podłogę, a obok wylądowały również kosmetyki, butelka wody, kolorowe długopisy i dwie prezerwatywy. - Zajmij się lepiej swoimi sprawami - prychnął, używając przy tym swojego naturalnego, chłodnego tonu. Nie zwrócił więcej uwagi na dziewczynę, która mocno oburzona padła na kolana i zaczęła sprzątać swoje rzeczy. Pozostałe jedynie tempo się przyglądały. Tymczasem Froy wyciągnął Rutille z szatni i puścił dopiero wtedy, kiedy znalazł ustronne miejsce za rogiem szkoły.
- Ty - wytknął w jej stronę wskazujący palec. - Czy nie miałaś być czasem bardziej samodzielna? Pozwalasz się tak traktować innym?
-
Niezależnie jednak od tego, czym w rzeczywistości kierowała się napastniczka, jedno było pewne - wszystkie rzeczy znajdujące się w szafce Ru, zostały doszczętnie przez nią zniszczone. Jedyne pozytywy w tej parszywej sytuacji to fakt, że rok szkolny dobiegał końca i większości z tych podręczników dziewczyna potrzebować już nie będzie. No i po drugie, najważniejsze "jej chłopak" pojawił się, jak rycerz na białym koniu, aby ją uratować.
- Co? Emm...jasne, że tak. - Odparła cicho, choć nie brzmiała zbyt przekonująco. Rudowłosa nie sądziła, że Froylan zareaguje w taki, a nie inny sposób. Guerra była w ogromnym szoku. Zasłoniła dłonią swoje usta, kiedy brunet wziął sprawy w swoje ręce. Będąc na miejscu Rashelle, spaliłaby się ze wstydu, nosząc w plecaku prezerwatywy. Jak widać na załączonym właśnie obrazku, nie była tak święta, na jaką się kreowała.
Nie mając innego wyjścia, Ruti ruszyła posłusznie za nastolatkiem. Na dzień dzisiejszy miała naprawdę po dziurki w nosie jakichkolwiek kłótni. - Wcale nie potrzebowałam Twojej pomocy! - Warknęła tylko cicho pod swym nosem, chcąc się jakoś obronić. - Ale...dziękuję za to, że pomogłeś mi się z tego wymiksować. - Tak, dziewczyna naprawdę to zrobiła. Choć nie było jej łatwo, wykrzesała z siebie słowa podziękowania, które zwieńczyła szybkim całusem w policzek chłopaka.
zt. x2
-
Czuła dzisiaj palącą potrzebę odpoczęcia od tego wszystkiego. Na chwilę zapragnęła przestać słyszeć szum przejeżdżających samochodów, wyrwać się z efektu cocktail-party, który był wszechobecny na ciasnych uliczkach po zmroku, a przede wszystkim dzisiaj nie miała zupełnie ochoty pojawiać się w żadnym z miejsc, które ostatnio były oblegane przez ludzi.
W szkole nie było o tej porze już nikogo. Znała te korytarze na pamięć i nawet była skora przyznać, że spędziła wśród nich lepszą część życia, zwłaszcza jeśli w grę wchodziły wagary. A wbrew pozorom wcale nie opuszczała lekcji często. To był ten okres, w którym jeszcze słyszała od rodziców, jak wielką im dumę przynosi wraz ze wszystkimi celującymi ocenami zebranymi na koniec semestru. Cóż. Ludzie się zmieniają i wszystko dookoła też. Nawet korytarze, które obecnie powinny być puste, a mijając łazienkę zauważyła weń jakąś niewysoką brunetkę, jak nieudolnie próbuje umyć się w umywalce. Nie zareagowała. Przeszła dalej, kierując się w stronę dachu, na którym prawdopodobnie nikogo nie powinno być. Przychodziła tam jeszcze kilka lat temu, czasem pooglądać gwiazdy przy papierosie, a czasem się po prostu napić. Teraz chciała odświeżyć tą pierwszą opcję.
Na szczycie zaś czekała na nią kolejna niespodzianka. Znała tą dziewczynę. Tak przynajmniej jej się zdawało w pierwszej chwili, bo ta stała odwrócona do niej tyłem, balansując na krawędzi dachu.
- E-eeeej, co robisz?! - krzyknęła w pierwszej chwili, rzucając się biegiem do przodu, a zaraz potem zatkała sobie usta. Nie powinno się podnosić głosu w takich sytuacjach. Zwłaszcza, jeśli kogoś od krawędzi dzielą raptem centymetry.
Zwolniła krok i oszczędnie stawiając kolejne, zaczęła zbliżać się do koleżanki, jakby ta była psem znajdą, którego trzeba było zabezpieczyć.
- Słuchaj, może najpierw pogadamy, co? - zaczęła spokojnie, kompletnie nie wiedząc jak powinno się gadać z ludźmi, którzy próbują popełnić samobójstwo. No bo... Tak to przecież wyglądało! A Linden nie chciała być świadkiem w tej sprawie.