WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 3 — ..........Nie wychodziła na miasto ponad trzy lata. Oczywiście nie liczy wszelkich zakupów czy załatwiania papierologii, a jedynie wyjścia ze znajomymi do barów, klubów czy restauracji. Co nie zmienia faktu, że niektórzy i tak by oszaleli. Ona jednak nie miała ani ochoty, ani siły do spotykania się z ludźmi i udawania, że wszystko jest w porządku, kiedy tak naprawdę nie było. Już i tak musiała robić to w pracy — uśmiechać się do pacjentów, prowadzić z nimi pogawędki, zapewniać, że wszystko będzie dobrze i nie ma czym się martwić. Było to dla niej ciężkie i nic dziwnego, że po kilku godzinach miała ochotę jedynie wrócić do mieszkania, zamknąć się w swoich czterech ścianach i odizolować się od ludzi.
..........Przez moment, na samym początku, zastanawiała się nawet czy nie rzucić swojej roboty i nie zająć się czymś innym. Czymś, co nie będzie na każdym kroku przypominać jej o zmarłej córeczce. Nie mogła jednak tego zrobić — musiała być silna. Dla Niej. Dzień w dzień podnosiła się więc z łóżka, nawet jeśli często miała ochotę w nim zostać na zawsze. Z czasem jednak było coraz łatwiej. Czas mijał, a ona przyzwyczajała się do myśli, że straciła najukochańszą osobę na świecie i już nic nie może z tym zrobić. Przyzwyczajała się do myśli, że życie toczy się dalej i musi wziąć się w garść. Śmierć dziecka to nie jest ani łatwa, ani przyjemna sprawa, ale nie jest to też koniec świata. Nadal istnieje szansa na odnalezienie szczęścia — szczęścia, którego postanowiła znowu poszukać.
..........Krok po kroku.
..........Jeszcze zanim wchodzi do baru, w którym umówiła się dzisiaj z Frederickiem, zatrzymuje się na moment przed wejściem, zerkając na szyld. Już od miesiąca próbuje wrócić do życia, w którym normalnie spotyka się z ludźmi i dobrze się bawi, ale czasem nadal czuje w środku dziwny sprzeciw. Jakby robiła coś złego, a przecież wcale tak nie jest. Bierze głęboki wdech, a potem popycha drzwi i wchodzi do środka, wzrokiem szukając dawnego przyjaciela. Czuje się odrobinę winna, że po śmierci Hope odsunęła od siebie osoby, które dobrze znała, ale czasu już nie cofnie. Teraz może jedynie im to wynagrodzić i tego właśnie próbuje w przypadku Whiteley’a. I wcale nie ma mu za złe tego, że nie próbował jej pocieszać, gdy była w dołku. W zasadzie cieszy się z tego, bo przez wiele miesięcy potrzebowała po prostu spokoju, a nie tabunu ludzi, którzy będą wokół niej skakać.
..........Cześć — wita się, gdy wreszcie odnajduje przyjaciela, do którego podchodzi, na przywitanie całując go lekko w policzek. — Długo czekasz? — pyta na początek, siadając na krześle, na którego uparciu wiesza torebkę.
Ostatnio zmieniony 2020-10-12, 16:40 przez Lana Ortega, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#3

Fred i utrzymywanie jakichkolwiek relacji na dłuższą metę.. no różnie wychodziło. Czasem mu się udawało, zwłaszcza w tych relacjach bardziej przyjacielskich, ale w związkach najwyraźniej był fatalny. Skoro kiedyś był zakochany w Gabby i nie widział poza nią świata,a teraz najchętniej by ją spakował w jakiś karton i w ten świat wysłał pocztą, no był w tym bardzo kiepski. I najwyraźniej zawsze kiedy się robiło poważnie, to jakoś tak się wycofywał z tego wszystkiego, bo Lana miała naprawdę cholernie ciężki okres w życiu, a on nie wiedział jak ma być dla niej wsparciem.. więc nie był wcale. Nie było to za bardzo logiczne ani sensowne, w końcu w przyjaźni należy się wspierać, pomagać i tak dalej. Pewnie sobie to racjonalizował, że dawał jej czas na pozbieranie się, bo przecież nikt nie lubi mieć codziennie po tragedii tłumów ludzi na głowie. Ale tak naprawdę była to wymówka. Po prostu nie wiedział co mówić komuś, kto dopiero co urodził i już musiał się z tym bobasem pożegnać. A jednak wyszedł z niej i w ogóle, siedział przez tyle miesięcy. Nie miał sam do czego to porównać, bo nigdy w ciąży nie był i nie będzie… i prawdę mówiąc, nie wiedział też za bardzo o czym gadać z kobietami, które dopiero co dziecko same urodziły i je wciąż miały. Uważał się na jeszcze zbyt młodego na dzieci, więc nie widział powodu żeby się edukować. Prawdę mówiąc to chyba nawet nie wiedział czemu dziecko Lany umarło.. ale pytanie o to wydawało się po prostu nie na miejscu. Nie na miejscu było też odmawianie, kiedy zaproponowała spotkanie, więc nieco zestresowany zjawił się na miejscu. Powtarzając sobie w głowie, że nie może palnąć niczego idiotycznego. Jak na przykład bardzo czarny humor, który może mu przyjść na myśl przy imieniu jej córko… bo jednak no, Hope… dead hope. I chyba dlatego lepiej żeby za dużo nie pił, dlatego zamówił sobie piwko ciemne, z mniejszą ilością procentów. Dopiero wtedy się zastanowił, czy w ogóle wypada, ale no…. odchrząknął, bo Lana się już zjawiła i musiał się… zachowywać.
- Cześć -- odpowiedział, bo jednak niegrzecznie nic nie mówić i uśmiechnął się, nie do końca pewien czy powinien ją objąć, czy co zrobić. Więc jak ona go cmoknęła, on… złapał ją za łokieć. No mogło być gorzej chyba, chociaż i tak czuł się strasznie niezręcznie. - Nie… chwilkę. Zamówiłem piwo, jak chcesz też to możemy domówić zaraz - pokiwał głową, a potem… przyglądał jej się chwilę bez słowa - zmieniłaś fryzurę? - zapytał głupio, bo przecież zmieniała ją pewnie z dziesięć razy, odkąd ostatni raz się widzieli. Ale jakoś chciał zapełnić ciszę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rozumie to, że nie wszyscy wiedzą jak powinni się zachować w niektórych sytuacjach, szczególnie wtedy, gdy jest to pierwszy raz. Ona na początku swojej pielęgniarskiej kariery też nie raz się rzucała jak przysłowiowa ryba w sieci, nie wiedząc co powinna zrobić albo powiedzieć, gdy jakiś pacjent umierał. Ale wszystkiego uczymy się z czasem — nabieramy doświadczenia, obserwujemy, jak radzą sobie inni ludzie, powielamy niektóre ich zachowania. Starała się więc nie denerwować, gdy ludzie w kółko jej powtarzali, że z czasem będzie lepiej, gdy próbowali jakoś ją rozweselić i zająć czymś myśli, niekoniecznie zawsze odpowiednim. W końcu się starali, tak? Chcieli dla niej dobrze, nie mając pojęcia, że czasem ich starania wcale nie przynoszą rezultatów.
Głównie chciała spokoju. Kiedy zamknęła się w sobie, kiedy próbowała przeżyć pierwsze tygodnie, a nawet miesiące po śmierci Hope, chciała jedynie ciszy i spokoju. Nie wie, czy Fred zrobił to świadomie, czy nie, ale jest mu wdzięczna, że jej nie męczył, że nie próbował gdzieś wyciągać, aby jej się polepszyło. Cisza z jego strony trwała jednak zdecydowanie za długo, ale zna go na tyle, by wiedzieć, że po prostu nie zawsze wie kiedy nadchodzi ten odpowiedni moment. Właśnie dlatego to ona postanowiła odezwać się pierwsza — chce mu pokazać, że już jej lepiej, że powoli dochodzi do siebie i staje się tą samą Laną, którą kiedyś znał. Prawie.
Chętnie. Napiłabym się jakiegoś drinka — mówi z uśmiechem, rozglądając się w poszukiwaniu za jakąś kelnerką. Nie ma zamiaru całą noc popijać samej wody z cytryną, choć upijać się też nie zamierza. Przez ostatnie lata ograniczała alkohol jak mogła, aby tylko w niego nie uciec, bo widziała w swoim życiu wiele osób, które tak właśnie radziły sobie z żałobą. Ona tak nie chciała i nie chce nadal, ale to nie oznacza, że nie będzie pić w ogóle.
Hmm? Oh, tak. Parę miesięcy temu — odpowiada po chwili wahania, bo kompletnie zapomniała o tym, że była u fryzjera. I to po raz pierwszy od śmierci Hope. Wcześniej jakoś jej to nie interesowało, ale odkąd postanowiła stanąć na nogi, stwierdziła, że zmiana fryzury też jej się przyda. — Too… Co słychać? Chyba mamy sporo do nadrobienia, co? To już prawie cztery lata.Aż tyle? Sama nie może się temu nadziwić, bo ma wrażenie, że minęło raptem parę miesięcy, a nie parę lat. Czasem jednak czas biegnie jak szalony, a my nic nie możemy na to poradzić.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wychodziło na to, że Fred nie wiedział jak się ma zachowywać tak… no w większości sytuacji. Nie no, oczywiście nie było z nim AŻ TAK ŹLE, ale zaliczył jednak dość sporo wpadek, podchodząc do życia zbyt lekkomyślnie i w zbyt lekceważący sposób. Dlatego nie pakował się w zbyt wiele poważnych relacji… ani w poważny zawód. Nie ma co ukrywać, co prawda wszędzie człowiek może umrzeć, paść na zawał, zostać zabitym, czy zrobić sobie w jakiś sposób krzywdę, ale generalnie bary i restauracje z założenia nie powinny być miejscem, w którym na szali jest ludzkie życie. Nie było wielkiej odpowiedzialności, nie było żadnej większej presji. To nie była prestiżowa miejscówka, ot, przeciętny bar, w którym odbywało się sporo imprez, ale nie były to ani wesela, ani inne ważne okoliczności. Trafiały się jakieś imprezy firmowe, sporo urodzinowych, ale świat się nie zawali, jeśli na jakiejś zabraknie prądy czy wódy, którą zawsze można gdzieś dokupić. Fred o dziwo się nie stresował nawet po awansie, kiedy wszystko nagle zaczęło spoczywać na jego barkach, czuł się w tej roli naprawdę nieźle.
I no, cisza jest spoko, ale z czasem zawsze człowiek trochę zatęskni za przyjaciółmi, za bywaniem wśród ludzi i całym tym tałatajstwem, dlatego Fred trochę odetchnął z ulgą, że jednak postanowiła się do niego odezwać. A teraz, jak widać, stresował się jednak trochę i kompletnie nie wiedział jak się zachować.
- Okej - no i też się rozejrzał i skinął kelnerce, żeby podeszła. Drinki na pewno pomogą chociaż trochę rozluźnić atmosferę! A potem uśmiechnął się, nieco zakłopotany, słysząc jej odpowiedź. - Ładna - rzucił, żeby nie myślała, że ją tutaj krytykuje, bo co to to nie. A potem przeczesał palcami włosy - ja też - dodał, tak w ramach dziwnego żarciku domagając się jakichś komplementów. Dlaczego było aż tak dziwnie?
- No… to naprawdę sporo - pokiwał głową, przez moment się zastanawiając jak wiele się u niego zmieniło… i uniósł brwi - jestem managerem teraz w knajpie, easy street records and cafe, nie wiem czy znasz? - spojrzał na nią pytająco, a potem uśmiechnął się krzywo - i mieszkam ze swoja byłą dziewczyną… - dodał, bo jednak wtedy był wolnym strzelcem, który ani myślał się ustatkować, a jednak wspólne mieszkanie to przecież poważny krok. - A co u Ciebie? - zapytał, no i oczywiście od razu poczuł, że to bardzo głupie pytanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........W czasach szkoły średniej zdecydowanie nie była odpowiedzialna. Ale kto w takim wieku jest? Imprezy, zabawa, brak większych problemów, o ile miało się szczęście i względnie normalną rodzinę. Lana nigdy nie mogła na nią narzekać, bo pomimo tragedii, jaka ich spotkała dwadzieścia siedem lat temu, wszystko było w porządku. Może i na pieniądzach nie spali, ale ani jej, ani jej młodszemu rodzeństwu nigdy niczego nie brakowało. Mieli dach nad głową i kochających rodziców, a z czasem przyplątał się nawet jakiś kot. Kiedy czegoś potrzebowała, niemal od razu to dostawała, ale to może dlatego, że nigdy nie prosiła o zbyt wiele. Swoje dzieciństwo bez problemu zaliczyłaby więc do tych udanych, nawet kiedy trochę podrosła i zaczęła imprezować, przez co odrobinę częściej kłóciła się z rodzicami. Wtedy nie rozumiała, że rodzice po prostu się o nią martwią i chcą dla niej jak najlepiej, ale z czasem człowiek zaczyna widzieć swoje błędy.
..........Mimo tak beztroskiego dzieciństwa, dorosła dość szybko. Początkowo dzięki pracy pielęgniarki, która jednak wymagała od niej dość sporo, ale głównie przez ciążę, a potem utratę dziecka. To właśnie mają do siebie trudne doświadczenia — mogą sprawić, że człowiek staje się bardziej ogarnięty, a także i silniejszy. Mogą, bo wcale nie muszą, wszystko zależy od osoby, którą dotknęła tragedia. Jedni od tego wszystkiego uciekają, chowają się za obronnym murem i często wpadają w nałogi, inni walczą, stają na nogi i żyją dalej. I to właśnie zrobiła — przetrwała.
..........Mojito poproszę — mówi do kelnerki, gdy ta wreszcie do nich podchodzi, zapewne jednocześnie podając Fredowi jego zamówienie. Lekki, orzeźwiający drink to dla niej idealny wybór dzisiejszego wieczora. Choć, prawdopodobnie, na jednym się nie skończy. Oczywiście nie ma zamiaru się upić, ale jako, że ma dość mocną głowę, może sobie pozwolić na nieco więcej niż jeden drink.
..........Dzięki — odpowiada z uśmiechem, machinalnie dotykając swoich ciemnych kosmyków, które mają znowu swój naturalny kolor. Kiedyś była bowiem blondynką i chociaż twierdzi, że do twarzy jej w tym kolorze, tęskniła za swoim naturalnym. — Oh, a co, też musiałeś sobie pofarbować włosy? Czyżbyś znalazł pierwszego siwego włosa? O nie, a może nawet więcej? — spogląda na niego z udawanym strachem, ale zaraz śmieje się cicho. Jej humor zdecydowanie się polepszył, już nie boi się uśmiechać, ani nawet rzucić żartem. Nie może przecież wiecznie chodzić smutna i przybita, tak? Świat kręci się dalej.
..........To gratuluję! Brzmi naprawdę super. A nazwę kojarzę, ale chyba nigdy tam nie byłam. Aczkolwiek teraz na pewno wpadnę, zobaczę jak tam ci idzie — stwierdza, ponownie się uśmiechając, ale kiedy słyszy dalszą część, marszczy delikatnie brwi. — Oho, z byłą? To chyba niezbyt dobry pomysł, co? To znaczy, nie wiem jakie macie relacje, ale… Zazwyczaj wychodzą chyba z tego same problemy — mówi niepewnie, bo w sumie nie wie, jak wygląda sprawa między nimi. Ale to w sumie nie jej sprawa, tak? — A a u mnie… W porządku. Coraz lepiej, w zasadzie. Zaczęłam myśleć nad przeprowadzką w jakieś lepsze miejsce, wiesz? Teraz mieszkam w Chinatown, ale chyba wolałabym coś bardziej… Spokojnego — odpowiada na jego pytanie, wcale nie uważając go za głupie. W końcu dawno się nie widzieli, nie wie co słychać, jak sobie radzi. I cieszy się, że rozmawia z nią tak normalnie. Potrzebuje tego.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak naprawdę chyba nikt nie powinien być wtedy tak w stu procentach odpowiedzialny… to się przecież odbija człowiekowi na starość potem, a chyba nikt nie chce wpadać prosto w sidła jakiegoś żenującego kryzysu wieku średniego. No na pewno Fred by nie chciał, o wiele bardziej wolał się wyszaleć i dobrze bawić teraz, kiedy był młody i atrakcyjny na sto procent. Bo kto wie co potem będzie? No taka trochę ruletka, czy wyląduje się jak Clooney, czy jednak jak ktoś typowo z memów. A on jednak no, cenił sobie to co widział w lustrze, bo dodawało mu to od zawsze pewności siebie. A że nie był najlepszy w związku, czy w przyjaźnie najwyraźniej, to chociaż starał się w ten sposób dostrzec szklankę do połowy pełną,, ot co.
Nie uważał za to, że pieniądze dają szczęście, bo za bardzo o nich nie myślał. Nigdy. Ich rodzina nigdy nie przywiązywała uwagi do hajsu, a on jak podrósł miał to samo. I nigdy w ten sposób nie skreślał ludzi, czy wręcz przeciwnie, nie uważał kogoś za lepszego przez buty za kilka tysięcy. Nie liczy się metka, liczy się styl przecież, a stylu i klasy nie kupisz. No dobra, możesz kupić dobrą stylistkę, ale wciąż polegasz na kimś, a nie na sobie, więc trochę się jednak nie liczy.
- Tak, odkryłem w sobie nagłe powołanie do zostania.... blond ratownikiem. Ale teraz mi już ściemniały włosy… no wiesz, od tego wakacyjnego słońca - rzucił takim niezgrabnym żartem w sprawie własnej fryzury. Tak naprawdę nigdy nie farbował, bo jakoś… nie czuł takiej potrzeby. I jednak strasznie dziwnie by się czuł, idąc do fryzjera i mówiąc mu, że chce zostać blondynem albo rudzielcem…. - I wcale nie mam siwych włosów, nie widzisz jak promieniuje ze mnie młodość? Gdyby nie broda to wciąż by mnie pytali o dowód w sklepie - dodał, łapiąc się na kilka chwil tej żartobliwej rozmowy. Co było całkiem przyjemnie odświeżające i rozluźniające atmosferę. I to jeszcze przed pierwszymi łykami alkoholu, które wziął po chwili.
- Koniecznie. I wiesz, jak będziesz chciała zorganizować jakąś imprezę albo ktoś w Twoim otoczeniu to polecam się, wychodzi mi to całkiem nieźle, jeszcze lokalu nikt nie spalił pod moją opieką - tak się zareklamował, chociaż trochę początkowo pożałował, bo nie wiedział czy Lana już jest w nastroju na jakieś imprezy okolicznościowe… czy jakiekolwiek, w sumie. Ale jak kiedyś będzie planowała trzydziestkę, to trzeba to uczcić odpowiednio, co nie.
- No mieszkaliśmy razem przed zerwaniem, więc teraz cóż, troche nie mamy wyboru. To naprawdę fantastyczne mieszkanie i ani ona, ani tym bardziej ja, nie chcemy z niego rezygnować - przyznał, krzywiąc się lekko. - Ale mam nadzieje że jednak da za wygraną, w końcu to ja wybrałem ten lokal - westchnął, chociaż tak naprawdę wybierali razem, więc trochę ją okłamał. Ale i tak uważał, że to jemu się on należy i nie zamierzał odpuszczać.
- O, zdecydowanie. Bardziej mieszkanie, dom, czy co byś wolała? - zapytał, zaciekawiony. Nie dopytywał o życie prywatne, bo… prawdę mówiąc nie wiedział jak. A rozmowy o mieszkaniu wystarczały się neutralne i po prostu bezpieczne.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Podobno najlepszy czas dla mężczyzny przypada gdzieś między trzydziestym a czterdziestym rokiem życia, gdzie u kobiety najlepszy czas to ten przed trzydziestką. Wychodziłoby więc na to, że Frederick ma go dopiero przed sobą i nie powinien się niczym martwić, za to ona… Ona chyba powinna się zacząć martwić i jest tego świadoma. Niestety, znajduje się już w tym miejscu, w którym im jest starsza, tym mniej mężczyzn się za nią ogląda, woląc te młodsze. Ot, czysta biologia, nie ma w tym nic dziwnego.
..........Gdyby nie to, co przeszła, nie musiałaby się tym martwić. Gdyby nie śmierć Hope, miałaby kochającego mężczyznę i czteroletnią córeczkę, a w drodze może i nawet kolejne dziecko. Los jednak bywa okrutny i Lany niestety nie oszczędził. Mimo to wciąż pragnie mieć swoją małą rodzinę, problem w tym, że nie jest jeszcze psychicznie na to gotowa. Nadal nie potrafi zapomnieć o swoim byłym, nie potrafi pogodzić się z tym, że to nie on i Hope będą jej rodziną. Powoli jednak do tego dorasta; powoli akceptuje swój los i stara się ruszyć dalej, aby nie tkwić ciągle w miejscu, bo wie, że to niezdrowe.
..........Na razie jednak się tym nie przejmuje; na razie nie przejmuje się niczym, bo pragnie spędzić ten wieczór w luźnej, przyjaznej atmosferze. Gdyby było inaczej, zapewne na swojego towarzysza nie wybrałaby Fredericka, bo przecież go zna, wie jaki jest i że do poważnych spraw się nie nadaje.
..........Oh, tak, nie wątpię w to. To może podzielisz się ze mną swoim sekretem, co? Znalazłeś gdzieś fontannę młodości czy po prostu dobre geny? — Spogląda na niego z rozbawieniem, samej nieco bardziej się rozluźniając. Mówiąc szczerze trochę się bała, że będzie sztywno, bo Fred ciągle będzie miał w głowie, że parę lat temu straciła córkę. Ludzie często patrzą na nią przez pryzmat tego wydarzenia, jakby po śmierci dziecka nie potrafiła już się śmiać i żartować. Na początku owszem, było trudno, gdy niemal cały czas płakała, ale do cholery, minęły cztery lata! Nie będzie nosić żałoby do końca swoich dni.
..........Jeszcze? Dobra reklama, nie ma co — prycha ze śmiechem, kręcąc lekko głową. Cieszy się jednak, że Fred robi coś, co mu wychodzi i coś, co najwidoczniej lubi robić. — Niemniej, zapamiętam. Kto wie, może wyprawie u ciebie swoje trzydzieste urodziny? Niby trzy lata, ale pewnie zleci równie szybko, co poprzednie — wzdycha cicho, nie mogąc się nadziwić, jak ten czas szybko leci. Ma wrażenie, że jeszcze niedawno była w szkole średniej, a jej jedynym zmartwieniem były szlabany i prace domowe. Czasem czuje się, jakby to wszystko, co przeszła, było tylko snem, a ona zaraz obudzi się w swoim starym łóżku, które zapewne nadal stoi w jej pokoju znajdującym się w domu rodziców.
..........To współczuję, sytuacja nie brzmi zbyt ciekawie. Będę jednak trzymać kciuki, aby się wyprowadziła i żebyś to ty dostał mieszkanie — mówi z uśmiechem, odbierając od barmana drinka, po czym upija z niego parę łyków. — W sumie się nie zastanawiałam. Jeśli dom, to raczej bardzo mały. Pewnie jednak padnie na mieszkanie, łatwiej jest o nie zadbać, niż o dom, a ja bardzo dużo czasu spędzam w pracy — odpowiada, łokciami opierając się o blat stolika, przy którym siedzą.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Było to bardzo seksistowskie założenie, ale może coś w tym jest. Fred tam wolał żyć jako pan i władca swojego czasu i decydować co roku, że jest fenomenalny i nic go nie rusza. Dlatego tak bardzo się kłócił z Gabby o to mieszkanie, przykrywał pod kłótniami fakt, że jednak im ten związek nie wyszedł i że…. no nie jest mu ten fakt obojętny. Ale na szczęście, był tak dobry w tym kłóceniu się i tym samym odwracaniu własnej uwagi, że nie miał czasu na zastanawianie się i dochodzenie do takich wniosków. Ludzki umysł był naprawdę fenomenalny we właśnie takim ukrywaniu jednego pod jakimś drugim usprawiedliwieniem. W końcu czy tego samego nie robił także z Laną? Udawał, że dawał jej czas na żałobę, pozbieranie sie po tej tragedii, która ją spotkała, a tak naprawdę jak tchórz uciekał od trudnych rozmów i trudnych spraw. Może to wszystko po prostu oznaczało, że zdecydowanie nie dojrzał jeszcze do bycia partnerem…. ani nawet przyjacielem, heh. Bo przyjaźń oparta na byciu obok drugiej osoby tylko wtedy, kiedy jest śmiesznie i dobrze to nie jest przyjaźń. Tylko kumpelstwo, co najwyżej.
- Po prostu Bóg mnie kocha i uznał, że muszę nosić swoje piękno, jako dowód jego boskości. No wiesz, jak ten David, co go Michał Anioł wyrzeźbił. Pewnie to było moje jakieś…. poprzednie wcielenie - rzucił, bo cóż, najwyraźniej paplał przy niej głupoty, kiedy był zdenerwowany. Ale skoro udało mu się ją rozbawić, to chyba nie było to wcale takie złe! Mógł faktycznie palnąć coś gorszego, na przykład o jej córce…. bo niestety, no miał to cały czas gdzieś tam w głowie i trochę się wahał, czy powinien o tym wspomnieć czy nie. Bo jednak… czy to nie było trochę chamskie, że to olewał?
- Aż tak chwalić się nie mogę, bo za pięć sekund dostanę telefon o pożarze - odpowiedział z udawaną powagą. Niby takie akcje były tylko w filmach, ale nigdy nie masz pewności, czy karma nie postanowi cię nagle kopnąć w dupę za przechwałki. - Nie no, a tak poza tym naprawdę mi się podoba ta robota. Zawsze chyba wiedziałem, że moim powołaniem jest rozstawianie innych po kątach - rzucił z rozbawieniem, uśmiechając się krzywo. A potem pokiwał głową.
- Wiesz, czasem lepiej już się rozglądać za lokalem, mamy już trochę rezerwacji z rocznym wyprzedzeniem - przyznał szczerze. - A co planujesz, imprezę po prostu, czy jakąś tematyczną? - dopytał, ciekaw jak to widzi. Może coś doradzi. Inna sprawa, że przez trzy lata to Lana może siedem razy zmienić zdanie.
- Tak, mieszkanie z byłą nie jest już takie fajne. Wcześniej jak się na siebie wkurzaliśmy, to mogliśmy no wiesz, zająć się czymś innym, a teraz zostają nam same kłótnie… - przyznał, wzdychając. - Z jednej strony tak, ale dom to też więcej prywatności i więcej przestrzeni dla siebie…. chociaż no, ja tam jestem mieszczuchem, dom jednak wymaga zbyt wiele roboty. Jakieś koszenie traw, czy te rynny, które trzeba czyścić… - pokręcił powoli głową. - A jak.... w pracy? - zapytał, początkowo chcąc zapytać jak się Lana trzyma, ale jednak się wycofał z tego dość szybko.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Ale czy ona nie robi dokładnie tego samego? Rozprasza swoją uwagę czymś innym, aby nie myśleć o swoich problemach, które wciąż ma. Ona wszakże też doświadczyła rozstania; rozstania, które wcale nie zostało odpowiednio domknięte, bo odbyło się ono bez szczerych rozmów. I gdzieś w głębi duszy wie, że przydałoby się to zrobić, choć od tamtego czasu minęły już cztery lata, ale wciąż nie potrafi. Nadal bowiem coś do niego czuje, ale i to jej podświadomość przed nią ukrywa. Taka już ludzka natura, można byłoby rzec.
..........Nie ma jednak Fredowi za złe tego, że się od niej odsunął. W zasadzie ona zrobiła to pierwsza, zamykając się w sobie po śmierci Hope. Niektórzy zostali, inni nie i wcale im się nie dziwi, bo przecież każdy ma swoje życie i problemy. Wcale nie sądziła, że wszyscy jej przyjaciele i znajomi rzucą wszystko i do niej przylecą. Tak po prawdzie, to cieszyła się, że niektórzy z nich dali jej przestrzeń, bo choć potrzebowała jakiegoś towarzystwa, czułaby się przytłoczona, gdyby każdy się na nią rzucił i próbował jej jakoś pomóc.
..........Wiesz co? Jestem w stanie w to uwierzyć, naprawdę! Jak tak patrzę, to widzę pewne podobieństwa — mówi, kiwając głowę, ale zaraz parska śmiechem. Oczywiście wie, że to jedynie żarty, nawet jeśli Fred nie ma jakiejś niskiej samooceny i zna swoją wartość. — A przynajmniej od pasa w górę — dodaje zaraz i szczerzy zęby w szerokim uśmiechu. Nie żeby wiedziała, jak mężczyzna wygląda od pasa w dół, kompletnie nie ta znajomość, aczkolwiek to nie szkodzi, aby sobie dalej żartować. Skoro już mają za sobą pierwsze koty za płoty, a atmosfera nieco się rozluźniła, nic nie stoi na przeszkodzie, aby to kontynuować. Lepsze to, niż narzekanie i płakanie w rękaw jakie to życie bywa niesprawiedliwe.
..........Słuchaj, każdy jest stworzony do czego innego. Ty, najwidoczniej, masz talent do rozstawiania ludzi po kątach. To chyba lepsze, niż być rozstawianym — stwierdza, popijając swojego drinka, który powoli już się kończy. Rozgląda się więc w poszukiwaniu kelnera, a kiedy jednego z nich łapie, zamawia kolejnego drinka, równie lekkiego, co poprzedni, aby się dzisiaj nie spić.
..........Z rocznym? To nieźle, musicie być naprawdę popularni — mówi z zaskoczeniem, bo nie słyszała, aby na urodziny trzeba było szukać lokalu tak wcześnie. Na wesela tak, ale zwykłe urodziny? Z drugiej strony nawet się w tym temacie nie orientowała, bo pomysł trzydziestych urodzin wpadł jej dopiero teraz, szczególnie, że to dopiero za trzy lata. — Daj spokój! Myślisz, że chcę myśleć o swoich trzydziestych urodzinach? Tak tylko rzuciłam, wątpię nawet, że zorganizuję większą imprezę. Ot, coś bardziej kameralnego, może nawet w moim nowym mieszkaniu, jak się wyprowadzę. — Wzrusza lekko ramionami, bo naprawdę wcześniej o tym nie myślała. I na razie myśleć nie chce.
..........No właśnie, w tym problem. Jak masz dom musisz kosić trawę, przycinać krzaczki i kto wie, co jeszcze robić. — Kiwa głową w zamyśleniu. I choć wizja własnego domku jest kusząca, tak prace dookoła niego w ogóle. — W pracy? Jak zwykle, sporo roboty. Ale lubię ją, nie narzekam. Chociaż ostatnio trochę przystopowałam, bo zorientowałam się, że biorę chyba za dużo nadgodzin — odpowiada zgodnie z prawdą. Przez ostatnie cztery lata naprawdę sporo się napracowała i ostatnio stwierdziła, że czas trochę odpocząć.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Po prostu od jej problemów troche trudniej się ucieka, bo rany po nich są o wiele bardziej bolesne i po prostu głębokie. To, co przeszła Lana zmienia człowieka, na zawsze. Nie ma po tym powrotu do tego, kim się kiedyś było. Po prostu się nie da. Trzeba odnaleźć siebie na nowo, ewentualnie spróbować jakichś… no małych zmian, żeby się dopasować i żeby “jakoś to było’. Ale chyba jednak lepszym rozwiązaniem jest zrobić to pierwsze, odciąć się od wszystkiego, złapać oddech i spróbować się odbudować od samych fundamentów. Z czego też Fred na pewno nie jest specjalistą i pewnie nigdy nie będzie. Właściwie… patrząc na to ile złego się dzieje na świecie, to wychodzi na buca, który przejmuje się jakimiś głupotami. Inna sprawa, że nie jest tego świadomy, ale życie ma dla niego pewne plany…
- Ten sam monumentalny profil? - zagadał, a potem zaśmiał się cicho - tylko brakuje mi takich figlarnych loczków, ale… nie czułbym się chyba z nimi zbyt dobrze. Ani jako blondyn - przyznał, unosząc brwi, z rozbawieniem lekkim. - A ty? Czujesz swojego ducha w Monie Lisie, czy bardziej w Venus z Milo? - zapytał, z łobuzerskim uśmieszkiem błąkającym się po ustach. W sumie to ta rozmowa nie była aż taka zła! To znaczy nie że myślał, że z Laną się okropnie rozmawia, po prostu był pewien, że będzie trudno znaleźć jakiś temat... i po prostu niezręcznie. A tu całkiem nieźle im się rozmowa układała.
- A tak… no racja, na tamte czasy standardy były trochę zaniżone. Dzięki bogu za ewolucję - przyznał, z rozbawieniem - a czytałaś jakieś teorie o tym, że dalej ewoluujemy? Ostatnio trafiłem na artykuł o tym, że niektórym ludziom nie zanika tętnica w nadgarstku. Nie wiem tylko jak można sprawdzić, czy się ją wciąż ma - uniósł brwi. Lubił takie ciekawostki, to była świetna strategia podrywu. Zwłaszcza jak obejmowała obmacywanie nadgarstka kobiety. Nie żeby chciał podrywać tu Lanę….
- Na pewno nie czułbym się zbyt dobrze będąc rozstawiany przez kogokolwiek - przyznał, marszcząc brwi, z rozbawieniem. A potem kiedy ona zamówiła kolejnego drinka, on zamówił kolejne piwo.
- Tak, to fajne miejsce, bardzo klimatyczne. Koniecznie nas odwiedź i zobacz sama. Chociaż już się zastanawiam co by tam można poprawić i odremontować - przyznał, przechylając lekko głowę w bok i dopijając resztkę swojego poprzedniego piwa zaraz potem. A z datami to zależy. Zwykle o weekendy było ciężko, jak ktoś chciał imprezować w tygodniu to inna sprawa. Zwłaszcza, że oni wydzielali tylko część wieczorów na imprezy prywatne, tak żeby lokal wciąż pozostawał otwarty dla klientów, którzy wieczorami chcą się napić piwka i coś poruchać. Na zdrowie.
- A czemu nie? Fajna okazja do imprezowania. Nie mów, że masz jakieś myśli o starości i inne brednie w głowie - zmarszczył brwi. On, patrząc na nią spokojnie by jej dał jakieś… 22 lata z taką twarzą. Albo i mniej. - Ja bym cię dalej o dowód pytał w barze - dodał, z uśmiechem rozbawionym, ale szczerym. Naprawdę wyglądała młodo.
- Możesz też zatrudnić od tego ludzi. Słyszałem że to ważne, no wiesz, wspieranie gospodarki - przypomniał jej, bo cóż, takie miał podejście. Wszyscy potrzebują pracy na tym świecie, więc wszyscy mogą się zaangażować w zapewnianie jej.
- No tak, ale wciąż pracujesz w tym samym miejscu? Wciąż jako pielęgniarka? - dopytał, bo naprawdę nie wiedział co się u niej działo. Nie był stalkerem…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Minęły cztery lata, odkąd jej świat się zawalił i uważa, że to wystarczająco długi czas, aby podnieść się na nogi. Wiadomo, że nie jest to proste, ale dużo gorsze wydaje jej się zapętlenie w swojej żałobie, pozostanie w tym szarym, smutnym świecie pełnym bólu. Utrata dziecka to najprawdopodobniej najgorsza rzecz, jaka może przytrafić się kobiecie, więc nic dziwnego, że chciała uciec od tego okropnego uczucia. Nie jest to łatwe, o czym niestety przekonała się na własnej skórze, ale nauczyła się też, że czas pomaga. Zabliźnia nawet te najgorsze rany, o ile mu na to pozwolimy; o ile nie będziemy rozdrapywać ich na każdym kroku. I tak, na początku właśnie to robiła, chyba jak każdy, ale szybko zrozumiała, że to nie jest dobry pomysł.
..........Właśnie dzięki temu dzisiaj znajduje się w miejscu, w którym wszystko wydaje się… Łatwiejsze. Łatwiej jej się żyje, śmieje, rozmawia i bawi. Łatwiej jej przebrnąć przez kolejne dni, które choć nie są idealne, są zdecydowanie lepsze, niż wcześniej. I naprawdę się cieszy, że zdecydowała się na wyjście z Fredem, bo przypomina sobie, jak dobrze im się ze sobą rozmawiało.
..........Blond włosy zdecydowanie by do ciebie nie pasowały, ale loczki? Niewątpliwie wyglądałbyś uroczo. — Posyła mu szeroki, rozbawiony uśmiech. Już nie pamięta kiedy ostatnio tak dużo się śmiała. I musi przyznać — brakowało jej tego. — Oh, nie. Mówiąc szczerze, to czuję się bardziej, jak Dama z łasiczką. Tylko zamiast łasiczki powinnam mieć psa — mówi ze śmiechem, popijając niespiesznie kolejnego drinka. W końcu nie chce się dzisiaj upić, ale nie potrafiłaby całkiem zrezygnować z tych pysznych, słodkich koktajli. — Bo właśnie, mam psa. Golden retriver imieniem Legion, musisz kiedyś go poznać. Uwielbia ludzi, ciebie pewnie też polubi — dodaje, kiwając głową. No niestety nie adoptowała psa, który w razie co byłby w stanie obronić ją przed jakimś złodziejem, prędzej zalizałby go na śmierć, taka z niego włochata kulka miłości. Ale wcale nie narzeka, w zasadzie zależało jej na pupilu, który będzie łagodny, kochany i bardzo wierny.
..........Ah, tak, coś słyszałam o tym. Podobno pojawia się na etapie życia płodowego, ale często po prostu zanika. Teraz jednak ma ją trzy razy więcej dorosłych ludzi, niż jeszcze sto lat temu — oznajmia, przypominając sobie, jak któregoś razu rozmawiało o tym dwóch lekarzy. — Jeśli chcesz sprawdzić, czy ją masz, wystarczy badanie angiograficzne. Choć nie wiem, czy ktokolwiek ci je zrobi tylko dlatego, że chcesz zobaczyć, czy jesteś tym szczęśliwcem, który ma trzecią tętnicę w nadgarstku — mówi z rozbawieniem, podpierając się łokciem o blat stolika, zaś głowę opierając na dłoni. Zaraz potem znowu się śmieje, wywracając teatralnie oczami na słowa mężczyzny o jej wieku.
..........Oh, tak, jasne. Schlebiasz mi, Freddy, ale już nie przesadzaj, okej? Bo się zarumienię — stwierdza, bo o dowód w sklepach czy barach nie była pytana już od kilku dobrych lat. Owszem, trzyma się całkiem nieźle i zdecydowanie nie wygląda na starszą, niż w rzeczywistości jest, ale dwadzieścia dwa lata? No, tu już trochę przesadził! Poród i strata dziecka jednak odcisnęło na niej swoje piętno i już nie jest taka młoda i pełna młodzieńczej energii, jak kiedyś. — A o tej imprezie jeszcze pomyślę i dam znać, ok? — dodaje, choć już teraz wie, że minie jeszcze trochę czasu, zanim faktycznie zacznie planować urodzinową imprezę na trzydzieste urodziny.
..........Owszem, dalej w tym samym szpitalu, dalej jako pielęgniarka — odpowiada, bawiąc się swoją szklanką. — Nadal też chodzę na prywatne wizyty do domów pacjentów. Dodatkowe zarobki, ale przede wszystkim mogę zrobić dzień tym wszystkim starszym osobom, które na co dzień siedzą same i nie mają do kogo buzi otworzyć — wzdycha cicho, bo szkoda jej tych wszystkich osób, które nie są w stanie wyjść i muszą polegać na innych.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Fred nie znał się na żałobie, nigdy w niej nie był, ale… nie wydawało mu się, że to jest takie proste. I że nie istnieje jakiś określony czas, po którym wszystko będzie już “dobrze” , “okej”, czy “normalnie”. Wolał myśleć, że to wszystko zależy od kobiety, czy raczej po prostu od osoby, która żałobę przeżywała. Albo która jej nie przeżywała. W końcu w takich trudnych sytuacjach, kiedy dziecko jest chore, czy coś, śmierć jest łaską i wybawieniem, i żaden rodzic nie powinien być krytykowany za odczuwanie ulgi, kiedy mordęga ich dziecka się skończy. Fred w ogóle był bardzo pro choice, zarówno przed urodzeniem, jak i po nim, bo popierał eutanazję na życzenie dla osób, które jej potrzebowały. Tak po prostu, bez pytania. Właśnie dlatego, że nie życzył sobie, żeby ktokolwiek podejmował takie decyzje za niego. Więc hipokryzją byłoby odmawianie tego prawa innym, a hipokryzja to bardzo brzydka rzecz! A że on był narcyzem i próżnym człowiekiem, to wolał się trzymać z daleka od tego, co brzydkie.
- Hola hola, ja zawsze wyglądam uroczo. A widzisz jak się pięknie opaliłem w te wakacje? - i tu wystawił oba lica w jej stronę - byłem na krótkim, ale przyjemnym urlopie na Bora Bora. Tuż przed zerwaniem ze swoją dziewczyną - przyznał, wchodząc trochę na prywatę i odchodząc od głupiutkich rozmów, ale trochę mu się wyrwało. Dlatego skrzywił się, po tym jak usłyszał swój głos wypowiadający akurat te słowa i zaraz sięgnął po piwo, bo trzeba się napić. Pewnie przez to piwo się w ogóle wygadał.
- Pies to nie jest taki zły pomysł, sam o jakimś myślałem. Tylko wciąż zastanawiam się, czy będzie mi się chciało chodzić z nim na spacery, kilka razy dziennie, czy pogoda, czy nie…. a jednak w Seattle strasznie często pada - przyznał, marszcząc brwi i zaśmiał się cicho. Był leniem, ale z drugiej strony, towarzystwo zawsze było kuszącą wizją, no.
- Pokaż - poprosił, bo kto nie lubi oglądać psów albo filmików ze śmiesznymi kotami? No chyba tylko psychopaci! A pies wcale nie musi być groźny, wystarczy że złodziej usłyszy szczekanie za drzwiami i już zrezygnuje z wejścia do środka. I czasem nawet najsłodszy pies może się okazać świetnym obrońcą, zwłaszcza jak w grę wchodzi ktoś pijany i napastliwy, true story.
- Tak. To jedna z moich gadek na podryw. Potem łapie rękę dziewczyny i szukam, ale w praktyce znajdujemy jednak coś innego i…. wysilamy inne tętnice - wyjaśnił, kiedy skończyła mówić o tych badaniach i uśmiechnął się łobuzersko, trochę jak mały chłopiec przyłapany na podjadaniu ciasteczek.
Pokiwał też głową na te rumieńce, a potem jeszcze raz na imprezę. Mogła na niego liczyć, zarówno w kwestii komplementów, jak i organizacji imprez. Zawsze był w tym dobry, nawet kiedy organizował je w swoich czterech ścianach.
- Brzmi… ciekawie - zauważył, ostrożnie, chociaż jego to trochę przerażało, zajmowanie się chorymi ludźmi. I dochodził też do bardziej skomplikowanych pytań.
- A poza pracą…. ?- zaczął, ale nie dokończył, uznając że takie pytanie będzie lepsze niż ‘jak się trzymasz?”, “umawiasz się z kimś?”, “jesteś szczęśliwa?”...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Jeśli ma się szczęście, przez długi czas w ogóle nie trzeba się przejmować śmiercią i następującą po niej żałobą. Co nie zmienia faktu, że powinno się mieć świadomość, że prędzej czy później ona nastąpi. Śmierć zabierze nam dziadków, rodziców, rodzeństwo, znajomych, czasem też męża czy żonę, a w skrajnych przypadkach nawet i dzieci — i ich śmierć jest najgorsza. Wszakże człowiek zazwyczaj żyje w dziwnym przekonaniu, że to on umrze pierwszy, że to dzieci będą chować ich martwe ciała, a nie na odwrót. Gdyby Lanie zmarła matka lub ojciec, co również byłoby niespodziewane, bo jednak wciąż mają się dobrze, mimo wszystko byłaby w mniejszym szoku. W końcu mają swoje lata, swoje przeżyli, w stu procentach zdrowi też nie są i zaczynają mieć problemy zdrowotne. Ich śmierć byłaby nagła, zaskakująca, ale nie aż tak, jak śmierć małego, dopiero co urodzonego dziecka, które przez dziewięć miesięcy żyło pod jej sercem i miało być zdrowe.
..........Teraz wie, że w każdej chwili może odejść każdy. Ta jedna śmierć, najgorsza ze wszystkich możliwych, otworzyła jej oczy. Może dlatego też postanowiła żyć dalej, aby nie zmarnować swojej szansy, bo może wcale nie ma jeszcze pięćdziesięciu lat przed sobą. Może ma dziesięć, może pięć, może w ogóle tylko kilka tygodni. I choć myśl ta może być przygnębiająca, to między innymi ona sprawia, że nie zamyka się we własnych czterech ścianach, że znowu wychodzi do ludzi i próbuje się bawić, aby potem nie żałować.
..........W takim razie ci zazdroszczę! Ile bym dała, aby wyjechać na Bora Bora, spędzić tydzień na opalaniu, pływaniu i jedzeniu, a potem wrócić wypoczęta i zrelaksowana — wzdycha cicho, bo kiedy ostatnio była na wakacjach? Na pewno ponad pięć lat temu, od tego czasu ani razu nie wyjechała poza Seattle, a co dopiero z kraju. Chciałaby gdzieś pojechać, wyrwać się z tego deszczowego miasta i złapać trochę słońca. Problem w tym, że na ten moment nie ma pieniędzy, nie mówiąc o tym, że nie ma czasu. Choć, gdyby tylko się postarała, pewnie bez problemu mogłaby wziąć urlop w szpitalu i znaleźć zastępstwo przy prywatnych wizytach.
..........Oh, no tak, jeśli nie masz zamiaru wstawać z samego rana i wychodzić z nim co najmniej trzy razy w ciągu dnia na spacer, to niestety nie jest dobry pomysł. Ale hej, pozostają jeszcze koty — rzuca pomysłem, bo a nuż lubi też i te futrzaki. Może nie przywiązują się do człowieka tak, jak pies, ale nie potrzebują tyle uwagi i czasu. — A raz na jakiś czas możesz wpaść do mnie, aby pobawić się z Legionem i raz na miesiąc pójść z nim na spacer — dodaje z rozbawieniem. Zaraz potem wyjmuje telefon i pokazuje mu kilka zdjęć swojego golden retrivera, a potem jakiś filmik, który nagrała, gdy Legion się obraził i się przed nią chował.
..........O jezu, Freddy! Naprawdę nie chcę słuchać o twoich technikach zaciągania kobiet do łóżka — mówi z oburzeniem, krzywiąc się przy tym odrobinę teatralnie. Wolałaby sobie tego nie wyobrażać. — Cieszę się, że działają, naprawdę, ale bez szczegółów, okej? — Spogląda na niego, tym razem z rozbawieniem, po czym kręci z niedowierzaniem głową. Co nie zmienia faktu, że i tego trochę mężczyźnie zazdrości — tej łatwości z nawiązywaniem kontaktów. Ona, odkąd rozstała się ze swoim partnerem, jeszcze nikogo nie miała, a minęły już cztery lata. I chociaż ciało domaga się pewnych rzeczy, psychicznie chyba nie jest na to gotowa. A tym bardziej na jednonocne przygody z ledwo co poznanymi osobami.
..........A poza pracą… Zajmuję się Legionem, czasem gram sobie na fortepianie, który niedawno kupiłam, spotykam się z przyjaciółmi i znajomymi i… W sumie tyle. — Wzrusza ramionami, bo naprawdę nie ma w tej kwestii nic do powiedzenia.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Fred sobie dość lekko po świecie wędrował, bo niewiele złego mu się jeszcze do tej pory w życiu przydarzyło. Ale nie był idiotą. Wiedział, że nie każdy ma takie szczęście, nie każdy ma jego zdrowie i nie każdy ma jego twarz. Ostatnie dodawał, bo trochę jednak był narcyzem i nie potrafił się tego tak o, wyzbyć bez problemu. Nie byłby sobą, gdyby czegoś takiego nie dodawał. Gabby mu trochę pokrzyżowała plany w życiu, ale uważał, że jak tylko się jej pozbędzie z mieszkania, to sprawy się same rozwiążą i naprostują. Inna sprawa, że z jej odejściem straci swoją okazję do vendetty w życiu, a prawdę mówiąc złośliwości wymieniane z eks dodawały mu pikanterii w życiu codziennym i ostatecznie… trochę się podobały. Ale to jedna z rzeczy, których się dowie dopiero za niedługo!
Póki co wolał się skupić na Lanie, dowiedzieć jak się ma, ale bez zadawania pytań tak offem, wprost, bo jednak nie był w tym najlepszy i nie dość, że sformułowane pytanie w sposób najgorszy z możliwych, to jeszcze nie wiedziałby jak zareagować na odpowiedź. Więc lepiej jest pić kolejne piwo i gadać tu o pracy, tu o innych bezpiecznych tematach. Zawsze mógł skorzystać ze swojego doświadczenia barowego i powymądrzać się co by zrobił lepiej, gdyby to była jego knajpa. Narzekanie na innych ludzi to zawsze był całkiem niezły pochłaniacz czasu.
Więc sobie porozmawiali o podróżach, o zwierzakach też, Fred ją zapewnił, że spróbuje zaopiekować się jej psem na spacerze i jeśli go oboje przeżyją, to będzie na pewno dobry znak. Dodał też, że na pewno zostawi Lanie do podpisania jakieś zrzeczenie się pretensji, jeśli jednak wyjdzie z tego jakaś klapa. Przezorny zawsze zabezpieczony! I skoro się oburzała, to obiecał że nie będzie jej zdradzać swoich magicznych sztuczek, które zresztą i tak były super tajne przez poufne! I sobie tak o, pogadali jeszcze o wszystkim i o niczym, a potem ją Fred ładnie odprowadził do taksy, żeby ją kosmici gdzieś po drodze nie porwali, ot co!

/zt x2!

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „SoDo”