WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
- A jednak - zaśmiała się po chwili, gdy Ander przyznał na głos, że może i będzie coś z tego. - Jak się okaże dupkiem, to wiesz, ja go spiorę. Całkiem niezłe pozory sprawiam, nawet by się nie spodziewał, kiedy by dostał krzesłem w twarz - uśmiechnęła się szerzej. Pewnie potem musiałaby go zszywać, ale efekt swojego dzieła przynajmniej podziwiałaby kilkanaście sekund zanim włączyłaby się lekarska strona panny Callaway. - Perełka mówisz... to ja potrzebuje wszystkie detale - nie odpuści mu, nie ma mowy. Przyjdzie do niego na te gry i umówionego drinka i wyśpiewa jej jak na spowiedzi, skoro Ferreiro wierzył, że to mogłoby być coś więcej...? - Nudno, ale jak się coś zmieni to Ci powiem. Ploteczki za ploteczki - na dobrą sprawę, teraz nie chciała tego poruszać, nie w szpitalu. Gdy znajdą się na neutralnym gruncie, na pewno bardziej się otworzy.
I w ten sposób minął im czas pod kroplówkami. Trochę gadania, trochę zdychania, ale dwie godziny później nie czuli się już tak fatalnie. Zabrała ze sobą tylko te krople na brzuch i skierowała się na oddział, Anderowi życząc powodzenia z innymi pacjentami.
zt x2
-
Ostatnie wydarzenia w życiu Thornton można określić przynajmniej jak jazdę bez trzymanki - otarła się o śmierć własnego dziecka, czego nie życzyłaby nawet najgorszemu wrogowi. Ta bezradność jaka towarzyszyła jej przez cały ten czas, kiedy Steve pozostawał w śpiączce i świadomość, że ani ona, ani Clive nie są w stanie mu pomóc była zdecydowanie najgorsza. Już nawet mieli w planach przenieść go do innej kliniki i jechać do dalekiej Szwajcarii - ona wiedziała jedno; zrobiłaby dosłownie wszystko byleby młody wybudził się ze śpiączki. Zostali jednak w Swedish Hospital, zdając się na ich przyjaciół, którym w końcu, po wielu próbować udało wybudzić się ich syna - prawdę mówiąc, nie brała innej opcji, nie chciała, żeby najgorszy scenariusz się ziścił, bo...byłby to dla ich dwójki prawdziwy koniec. Nie zniosłaby tej straty, nie wyobrażała sobie, jak miałaby normalnie funkcjonować, a w tym wszystkim jeszcze czekał ją przecież jeden poród. Bała się, choć zagryzała mocno usta i nikomu nie opowiadała o swoich obawach. W tej ciąży naprawdę przeszła wiele - odejście Clive'a było ogromnym ciosem, ale gdyby ich syn nie dał rady wybudzić się ze śpiączki, tego z pewnością nie dałaby rady przeżyć. Z ulgą odtchnęła dopiero wtedy, kiedy wrócili wszyscy razem do ich wspólnego domu i ich Steve zaczął wracać do pełni sił, a ona mogła wrócić do normalnego rytmu, do którego przecież tak bardzo była przyzwyczajona. A to wszystko mogło zostać jej odebrane.
Choć mimo, że praktycznie zbliżał jej się już termin porodu wielkimi krokami (i jej brzuch już był dość pokaźnych rozmiarów) to jeszcze nie chciała rezygnować z pracy. Nie chciała całymi dniami siedzieć w domu, choć oczywiście miała do tego prawo, ale tak jak ze Stevenem praktycznie do końca dawała radę, tak teraz też nie chciała, by to się nie zmieniło - tym bardziej, że pomimo tego ogromnego stresu jaki przeżyła przez ostatnie kilka tygodni jej ciąża przy kolejnych badaniach nie okazała się zagrożona, wszystko było dobrze. Przynajmniej to była jedna z nielicznych dobrych wiadomości jaką ostatnio usłyszała i co pozwalało jej się 'trzymać' na nogach.
Kończyła właśnie dyżór i odruchowo zajrzała jeszcze do pokoju lekarskiego - w całym tym zabieganiu szukała od jakiegoś czasu swojego telefonu, który gdzieś się zawieruszył. Miała oczywiście drugi, który dzielnie trzymała w kieszeni białego kitla, ale ten również zdecydowanie był jej potrzebny. Przypomniało jej się, że parę godzin wcześniej była tutaj i prawdopdobnie mogła go zostawić na stoliku czy krześle bo jeśli nie, to nie wiedziała już gdzie mogłaby go szukać dalej - Oh Henry, ty tutaj? - zapytała zdziwiona gdy dostrzegła mężczyznę opierającego się o oparcie fotela. Wyglądał na równie zmarnowanego co ona, a nawet może i bardziej? -Nie widziałeś może takiego telefonu...o...jest tutaj, co za ulga - odetchnęła z ulgą, dostrzagjąc swój telefon na wcześniej wspomnianym stoliku i od razu chwyciła go w dłonie by o nim już nie zapomnieć. Właściwie mogłaby już po prostu wyjść i zostawić Browna samego, ale miała jeszcze krótką chwilę -Jak się trzymasz..? - spojrzała na niego nieco przygnębiona, siadając na wolnym fotelu na przeciwko niego.
And here I stand in the shadows of<br> the ones that you chose over me -
a thousand tries with one goodbye
-
A co w życiu Henry'ego? Hm... ciężko powiedzieć. Ostatnio nie działo się za wiele. Znowu zagłębiał się w swoją pracę, czasami na wiele tygodni. Nie potrafił być obiektywny i w jego mniemaniu ostatnio nie działo się nic ciekawego w jego życiu. Może pora byłoby to zmienić? Możliwe. Z tymi myślami zmagał się właśnie sam, kiedy na samej końcówce własnego dyżuru postanowił odpocząć sobie trochę w pokoju lekarskim. Zaparzył sobie kawę z automatu, usiadł na jednym z foteli i upił kilka łyków, stawiając następnie papierowy kubek obok na stoliku. Był taki zanurzony w myślach, aż do pokoju ktoś nie wszedł. O wilku mowa! Callie Thornton.
- Cześć Callie. Tak, ale też będę wkrótce szedł do domu, choć teraz przez tą zimę ze zmianami było tak, że czasami czułem się, jakby szpital był drugim domem. W zasadzie to od czasu do czasu tak się czuję. A ty? Co ty tu... ? - odwzajemnił się pytaniem w kierunku kobiety, lecz zaraz połączył ze sobą elementy łamigłówki, kiedy zobaczył, że idzie w kierunku stolika i bierze z niego telefon. Momentalnie zrozumiał, że prawdopodobnie zostawiła go tu i szukała. Uśmiechnął się do niej lekko, kiedy spojrzała na niego ponownie. Chciał tym samym ukryć fakt, że był dziś wyczerpany. W zasadzie ostatnio także, ale chyba nie zadziałało, jeśli cokolwiek miał wyciągać z jej kolejnego pytania.
- Jakoś się trzymam. Praca, pracą. Przychodzę, robię, co do mnie należy, a potem do domu, by się zrelaksować. Jak zawsze. Właściwie to ja powinienem ci zadać to pytanie. Jak Ty się trzymasz? Co tam u Steve'a słychać? - postanowił zmienić temat, bo jednak jakby ostatnio miał wrażenie, że znowu niektórzy go wypytywali, jak się czuje. Nie za bardzo miał co o sobie mówić, więc wolał zmienić temat na Callie i jej syna. Przynajmniej jednego z nich, zakładając, że kolejne dziecko, to też będzie chłopczyk! Może być dziewczynka, pewnie! Zresztą Brown był pewien, że bez względu na płeć, to dziecko będzie i tak kochane.
-
Prawdę mówiąc, gdyby nie pomoc Henrego w paru przypadkach pewnie nie wytrzymałaby w szpitalnej sali tak kompletnie sama z nieprzytomnym synem - gdyby Brown czasem do niej nie zaglądał, pewnie byłoby jej z tym jeszcze trudniej. Clive praktycznie nie dał się przekupić w żaden sposób, żeby usiadł przy łóżku syna, bo przeżywał to jeszcze gorzej niż ona. I wcale mu się nie dziwiła
-Dokładnie, kiedy nie możesz wyjść z pracy bo ciągle coś się zwala ci na głowę - pokiwała ze zrozumieniem głową, doskonale zdając sobie sprawę o czym mówił. Pracowali w Swedish już tak długo, że praktycznie czasami bez różnicy było jej czy wieczorem zasypiała w fotelu w pokoju lekarskim czy we własnym łóżku, chociaż czasami przez to nabawiała się wyrzutów sumienia, że jednak dom zaczął być traktowany jak hotel. -Juź myślałam, że kompletnie się zapodział i już nawet wolę sobie nie wyobrażać....zresztą, na szczeście tutaj był - wyraźnie odetchnęła z ulgą, prawie, że łapiąc się za serce bo przecież telefon to też bardzo ważna sprawa, prawda? Sprawdziła szybko czy nie było jakichś pilnych wiadomości na wyświetlaczu i po względnym spokoju schowała go do kieszeni fartucha. -Właściwie to dobrze, że cię teraz złapałam, Henry bo...właściwie to chciałam ci podziękować. Nie zaprzeczaj, gdyby nie ty, to chyba bym oszalała.... - wzniosła oczy ku górze, próbując się nie rozpłakać przy mężczyźnie, bo jednak wciąż to wszystko w niej jeszcze głęboko przeżywała i pewnie będzie jeszcze musiało sporo minąć czasu zanim będzie mogła przynajmniej swobodnie o tym wspominać. Chociaż wolałaby sobie o tamtym czasie w ogóle nie przypominać - Młody na szczęście dochodzi do siebie, wiesz...jest twardy po tatusiu i nie lubi wracać do chwil słabości - zachichotała, woląc jednak w ten sposób to przedstawić niż w jakiś zupełnie inny, a potem oparła się nieco bardziej wygodniej plecami -Wiesz..jakoś leci do przodu, staramy się nie wchodzić jakoś szczególnie w drogę, ale przynajmniej mogę pocieszyć się tym, że Clive'owi naprawdę zależy na naszym synu...- rozwiązała sobie splecione w warkocz włosy i zaczęła przeczesywać skłębione końcówki palcami, nieco w ten sposób odwracając głowę od Henrego. Na szczęście Brown był chyba najbardziej poinformowany o wszystkim i nie musiała przed nim niczego ukrywać - Ale im bardziej myślę, że to już jest naprawdę koniec...naprawdę nie mogę się z tym pogodzić, Henry... - powiedziała nieco ciszej, z cichym westchnięciem wpatrując się tym razem po prostu w podłogę, totalnie zrezygnowana. -Ale wiesz, dosyć tych smętów. Dasz się zaprosić na kolację? Obiecałeś - wystrzeliła palcem w jego kierunku, tak, aby nie miał szans na wymiganie się.
And here I stand in the shadows of<br> the ones that you chose over me -
a thousand tries with one goodbye
-
- Dokładnie... wiesz, nie jest dla mnie żadną nowością, by być gotowym do wyjścia, tylko po to, by dostać zawiadomienie o pacjencie w stanie krytycznym, co skutkuje dodatkowymi godzinami. Nie zrozum mnie źle, nie narzekam. Takie są realia pracy, zwłaszcza chirurga. Wiedziałem, na co się piszę, gdy myślałem o tym na studiach - wyjaśnił swojej rozmówczyni, posyłając przy tym lekki uśmiech, którym chyba chciał pokazać, że serio nie powinna się o niego martwić. Po prostu czasami lubi się tak wypowiedzieć o tym, jak to wszystko wygląda. Nie widział sensu w ukrywaniu się z tym, bo przecież Callie doskonale sama wie, jako anestezjolog, z czym lekarze muszą się codziennie mierzyć. Pokiwał jej głową, kiedy wyraziła swoją ulgę związaną ze znalezieniem telefonu.
- Nie zrobiłem przecież nic, czego sama byś dla mnie nie zrobiła, Callie - odparł, uśmiechając się przy tym szerzej. W zasadzie to brązowowłosa już mu taką przysługę kiedyś zrobiła. W końcu ona i Clive byli jednymi z nielicznych, którzy przy nim zostali, kiedy jego depresja po utracie Emily sprawiła, że spalił za sobą wiele mostów, których do tej pory wciąż nie może naprawić. Pomimo tego, jaki wtedy był, oni go nie opuścili i teraz z perspektywy czasu był im za to wdzięczny. Nikt nie powinien być samotny, to jest jedna z najgorszych rzeczy, jaka może człowieka spotkać.
- Rzeczywiście brzmi jak cały Clive. Woli pokazywać, że nic się nie dzieje i daje sobie radę, co nie? Wykapany tata - nim się jednak nie obejrzał, a temat właśnie zszedł na Clive, jej męża (wkrótce byłego!). Gdyby nie to, że znał dość dobrze ich sytuację, to pewno bałby się o nim wspominać, lecz wiedział, że nie musi na to przy Callie uważać. Zresztą sama nie unikała jego imienia, czy wzmianek o nim. - A co tam u Clive'a słychać? Jakoś się dalej trzyma? - fakt, że jego współpracownik odszedł z pracy przez chorobę, nie było żadną tajemnicą. Trochę mu go brakowało, bo często mogli wspólnie konsultacje robić i czasami Clive zauważył u pacjenta coś, czego Henry nie dostrzegł. No i vice versa. Z nim i Callie stanowili kiedyś zgraną szpitalną trójcę, która pomagała sobie przy pewnych przypadkach, ale teraz to został tylko on i Callie. Przynajmniej do czasu, aż nie weźmie macierzyńskiego, bo tak się pewno znowu stanie. Przyglądał się uważnie lekarce, jakby badając jej mowę ciała. Widać było, że była czymś mocno zmęczona i to nie tylko pracą. Miał oczywiście swoje podejrzenia co do przyczyny.
- Rozumiem, przez co przechodzisz, Callie. Przykro mi też, że musiało się to tak skończyć. Wiesz... - nim jednak zdążył coś dokończyć, to kobieta postanowiła mu dramatycznie przerwać i zmieniła momentalnie temat. Chyba jednak nie chciała aż tak bardzo gadać o swoim rozwodzie i zamiast tego musiała przypomnieć mu o czymś, co jej kiedyś obiecał. Jakim cudem to się w ogóle stało, że ten temat jakiś czas temu wyszedł sam z siebie i Callie go namówiła, by kiedyś razem gdzieś znowu wyszli - Czy aby na pewno obiecałem? Masz na to jakieś dowody? - zapytał, próbując się żartobliwie z tego wymigać, ale też trochę przedrzeźniać się z przyjaciółką - Okej, okej. Tylko żartuję! Będę szczery... wiem, że już od dawna mówiłaś, że mamy tyle na głowie i powinniśmy gdzieś razem wyjść, by nie tylko pracą żyć, ale biorąc pod uwagę, co to się ostatnio dzieje, to myślałem, że to było tylko takie gdybanie i nie będziesz miała nastroju na wychodzenie gdziekolwiek. Nie, żebym miał cokolwiek przeciwko temu - wyjaśnił swojej rozmówczyni. Taka przyjacielska kolacja może w sumie być tym, czego potrzebują, bo jednak faktycznie ostatnio to jego życie jest mocno przewidywalne. Z domu do pracy i z powrotem do domu.
Wydawca
-
-
Siedział u Ellie niemal non stop. W chuju miał Grace, która suszyła mu głowę, że jak zwykle wybierał Elaine nad nią - tym razem naprawdę to robił bo był przerażony tym, co się wydarzyło. W zasadzie to siedział nie sam, a dość często z Isaakiem, Callie i Billem, ale nie przeszkadzało mu to. Nie, bo po prostu chciał być przy niej gdy się obudzi.
Aktualnie wrócił właśnie ze szpitalnego sklepiku, z kawą, bo nie spał już drugą dobę i usiadł spokojnie na krześle obok łóżka, gładząc wcześniej delikatnie jej policzek. I wtedy zobaczył, że zaczęła otwierać oczy i od razu odstawił kubek i przysunął się bliżej niej.
- Hej, Ellie, w końcu - powiedział cicho, od razu serwując jej ciepły uśmiech i złapał ją za dłoń. - Spałaś dwa dni, także powoli. Nie podnoś się ani nic - dodał od razu, żeby nie wpadła na jakiś wybitny pomysł podnoszenia tyłka od razu bo jeszcze mogłaby uszkodzić sobie szwy czy coś.
pisarka harlekinów
gdzie wena ją dopadnie
broadmoor
– Teddy, czekałeś tutaj? – spytała z czułością, delikatnie ściskając jego dłoń. Odruchowo chciała faktycznie wstać, ale tego nie zrobiła, słysząc jego słowa. – Och… Dwa dni? A co z… Dzieckiem? – spytała od razu, mimochodem kładąc dłoń na swoim podbrzuszu, a szwy ciągnęły ją dość mocno . Zaczęła się strasznie stresować maluchem, którego nawet nie urodziła.
Wydawca
-
-
- Dwa dni. Słabo przeszłaś zabieg, więc tak było bezpieczniej - powiedział cicho, nie bardzo wiedząc jak jej powiedzieć o wszystkim, ale wiedział ze musiał. Ujął więc jej dłoń i podniósł do swoich ust.
- Ellie, dziecko… to była ciąża pozamaciczna. Dobrze, że ją wcześnie wykryli, bo mogłabyś stracić jajnik, gdyby to trwało zbyt długo. - nie był pewny jak ona to przyjmie, ale uznał, że lepiej że wyszło to teraz niż gdyby zdążyła się do tej ciąży przyzwyczaić, nie?
pisarka harlekinów
gdzie wena ją dopadnie
broadmoor
– Wszyscy czekaliście, ale tylko ty wytrwałeś – uśmiechnęła się czule w jego stronę, bo nie musiał tu przecież przesiadywać. Zrozumiałaby to w stu procentach. Kiedy mówił, że słabo przeszła zabieg, uniosła brwi, ale zaraz wyjaśnił całą resztę. Mimo to, mimo, że nie przyzwyczaiła się do myśli o ciąży, jej oczy zaszły łzami, gdy powiedział o tym wszystkim. - Och - wyrwało się jej z piersi, gdy usłyszała wszystko.
– Wiem, że to dobrze, że wykryli, ale… Miałam chyba nadzieję, że to moja szansa, czy coś – spuściła wzrok, starając się nie rozsypać i schowała twarz w dłonie. – To głupie, nawet nie zdążyłam się przyzwyczaić do bycia w ciąży – powiedziała, wierzchem dłoni ścierając łzy, bo jakoś przywykła, ale to cholernie ją zestresowało.
współwłaściciel klubu ze striptizem
Little Darlings
broadmoor
- Ellie, obudziłaś się - powiedział od progu, wchodząc im pewnie w zdanie i zignorował czy przeszkadzał czy nie. - Jak się czujesz? - przysunął sobie od razu krzesło, po przeciwnej stronie łóżka niż Theodore, który odetchnął i wstał.
- Przyjdę jutro, Ellie. Trzymaj się[/b] - musnął palcem jej nos i uśmiechnął się delikatnie. - Cześć, Isaak - dodał i się ulotnił a Costas tylko wywrócił oczami i go zlał. Znowu przeniósł wzrok na Elaine, oczekując jej odpowiedzi.
pisarka harlekinów
gdzie wena ją dopadnie
broadmoor
– Przed chwilą – pokiwała głowa i westchnęła, gdy Teddy powiedział, że przyjdzie jutro. Wiedziała, że pewnie przyjdzie jeszcze dzisiaj wieczorem. – Dziękuję Teddy, za wszystko. Odpocznij trochę – powiedziała cicho, patrząc mu w oczy. Gdy Teddy już wyszedł, spojrzała na Isaaka.
– Czemu go ignorujesz? – zmarszczyła brwi, bo nie do końca rozumiała tę reakcję. – Czuję się… Sama nie wiem. Chujowo, bo chyba chciałam tego dziecka – wzruszyła ramionami i odetchnęła głęboko – Ale za to twój problem się rozwiązał – wzruszyła ramionami, bo trochę sądziła, że tak traktował to Isaak. Jak problem.
współwłaściciel klubu ze striptizem
Little Darlings
broadmoor
- Przykro mi, że tak wyszło. To podobno była ciąża pozamaciczna? Callie mi tłumaczyła - wyjaśnił od razu, bo pewnie siedział nad nią i wypytywał co to dokładnie znaczy, bo brzmiało co najmniej okropnie. Tak samo jak to, co Elaine powiedziała chwilę później zresztą.
- Co? Dlaczego tak mówisz? - przysunał się krzesłem bliżej, lustrując ją wzrokiem. Nie chodziło o to, że chciał żeby usunęła ciążę. Nie był gotowy na dziecko, ale generalnie gdyby miała ochotę je wychować, to… pewnie by był obok. Chyba. Tak mu się wydawało. Odetchnął głęboko.
- Przecież nie o to mi chodziło. Przestań - powiedział cicho, łapiąc ja za rękę. Skąd ona to wzięła?
pisarka harlekinów
gdzie wena ją dopadnie
broadmoor
– Mi też – westchnęła cicho. – Tak, gdyby tego nie wykryli to prawdopodobnie musieliby mi usunąć jajnik – westchnęła ciężko i kiedy spytał, czemu tak mówi, przechyliła głowę. On tak serio? Odetchnęła głęboko.
– Isaak, nie potrafiłeś nawet się określić i stworzyć normalnego związku ze mną, więc nie sądzę, żebyś był gotowy na dziecko, tym bardziej, że twoimi pierwszymi słowami po przekazaniu ci tej wiadomości było pytanie o aborcję – wyjaśniła najprościej jak umiała i zacisnęła usta. Sądziła, że potencjalne wychowanie ograniczyłoby się zapewne do płacenia za prywatne szkoły i tak dalej.
– A o co ci chodziło? – zmarszczyła brwi. Zupełnie szczerze, odnosiła wrażenie, że mu po prostu nie zależało. Jasne, był tu teraz, ale wcześniej imprezował, jako prezent dał jej kolczyki kupione na ostatnią chwilę i jakoś… Po prostu było jej przykro, gdy to wszystko składała w jedną całość.
współwłaściciel klubu ze striptizem
Little Darlings
broadmoor
- To w takim razie trochę szczęście w nieszczęściu. Gdyby ten jajnik pękł, to mogłoby ci być ciężko… potem zajść w ciążę. Tak? - widać było w jego spojrzeniu, że naprawdę był zainteresowany. Tym, żeby wiedzieć jak się czuła i co dalej po tym postrzale. Martwił się o nią, nawet jeśli wcześniej zachowywał sie po prostu jak największy kutas pod słońcem. Pokręcił głową słuchając jej słów i zamlikł. Nie miał ochoty tego komentować bo widział jej nastawienie i miał wrażenie, że ono się już nigdy nie zmieni, a przecież… chciał to naprawić. Chciał, żeby było dobrze.
- Chodziło mi o to, że ja nie jestem gotowy. Ale jeśli ty byś była, to… byłbym obok. Nie wypisałbym się z życia tego dziecka, po prostu chciałem, żebyś wiedziała że jeśli wybierzesz aborcję to po prostu będę obok. I jeśli wybierzesz zostawienie tego dziecka, to też… będę - powiedział cicho. Nie wiedział jak to ładnie wytłumaczyć, żeby znowu nie zrobiła gównoburzy. - Po z tym chciałem wtedy z tobą porozmawiać o tym, że może moglibyśmy jednak… spróbować. Ty i ja. Tym razem tak naprawdę - spojrzał jej teraz w oczy, cholernie noepewnie. Naprawdę chciał się postarać być dla niej lepszy niż był do tej pory, no.
pisarka harlekinów
gdzie wena ją dopadnie
broadmoor
– Tak, w sensie byłyby mniejsze szanse, bo jednak… No wiadomo. Chociaż w najbliższym czasie nie planuję ciąży – bo nie miała z kim, nie miała jak, a dopiero co trochę przeżyła traumę. Jasne, odepchnęła Teda z linii ostrzału, ale trochę jej emocjonalnie było lepiej, że nie straciła ciąży konkretnie przez postrzał. Widziała, że się tym interesował i gdzieś tam to doceniała. Widząc, jak kręcił głową, odetchnęła.
– I rozumiem, że nie jesteś – westchnęła cicho. – Nie twierdzę, że byś się wypisał, ale nie powiedziałeś tego, że będziesz obok, gdybym zostawiła dziecko i to… Zabolało – przyznała cicho, patrząc mu w oczy. Nie robiła gównoburzy, po prostu była z nim szczera. A kiedy wspomniał, że mogliby spróbować, zrobiło jej się jakoś cholernie przykro.
– To chciałeś mi powiedzieć w moje urodziny? – spytała wprost, patrząc na niego niepewnie. Bo w jej głowie zaroiło się od pytań. – Dlaczego wtedy nie powiedziałeś? Przez rewelacje o ciąży? – zmarszczyła brwi, bo to było już apogeum tego, jak pojebany był czasami Isaak.