ulica
: 2023-03-15, 21:46
W świecie Lavy było odwrotnie. Nie miała powodów, by latami chować urazę, czy pielęgnować ją w sobie. Zwłaszcza do tak pięknej istotny, jaką była Vivian. To, co wydarzyło się na ich randce tamtego wieczoru, było serią niefortunnych zdarzeń, absurdalnych przypadków, oprószonych szczyptą emocji, którym udało się wtedy ujrzeć światło dzienne.
Skłamałaby, gdyby powiedziała, że tego nie pamięta, że nie zdarzało się jej wracać w myślach do tamtego wieczoru i krzywić na samą myśl, zastanawiając się, jak bardzo głupio się zachowała, a także licząc na to, że Vivian już dawno puściła wszystko w niepamięć.
Wiele razy myślała o tym, żeby napisać do Liberto i porozmawiać, spróbować spotkać się jeszcze raz. Jednak wtedy jeszcze nie wiedziała, jak długo zostanie w Seattle i była przekonana, że spotkanie z nią miało być wyłącznie jednorazową przygodą, a więc nie było sensy rozdrapywać jeszcze świeżych ran. A później, gdy postanowiła zostać, każdy miesiąc oddalający ją od tamtych niefortunnych wydarzeń sprawiał, że powoli stawały się mgliste i mniej znaczące, przynajmniej nie na tyle, by znów to rozgrzebywać.
Zerknęła na Vivian, po czym zaśmiała się i pokręciła głową, słysząc jej słowa. – Myślałam, że planujesz coś rozlać i nie chcesz pobrudzić koszuli. – zażartowała, chcąc rozluźnić atmosferę. Nie oceniała stroju kobiety, nie raz była w sytuacji, kiedy nie miała czasu się przebrać. Oczywiście wyjście na drag show było idealną okazją, by przywdziać najbardziej szaloną kieckę i wczuć się w klimat panujący w lokalu, ale nie było obowiązkowe.
– Doskonale rozumiem. Ale wyglądasz świetnie w tym zestawie, więc w ogóle nie powinnaś się przejmować. Rozepnij, gdzie się da… – tu nieznacznym ruchem brody wskazała po prostu na kobiecą sylwetkę. – Powinno być wygodniej. – dodała z uśmiechem.
– Czyli szef jak każdy inny. – przytaknęła ze zrozumieniem, domyślając się, co Vivian mogła czuć. Lava od lat pracowała w bardziej elastycznym trybie, choć pięć dni w tygodniu musiała pojawić się w radiu przed siódmą rano, by punktualnie rozpocząć poranną audycję. Na szczęście wszystko, co działo się później, czyli przygotowanie materiału do programu, mogła ułożyć w swoim grafiku wedle uznania. Choć oczywiście zdarzały się sytuacje, gdy dostawała konkretne polecenia – wywiady, ankiety, dodatkowe materiały, reklamy, a także wydarzenia, na których musiała się pojawić.
– Ah tak? – zaśmiała się, słysząc odpowiedź Vivian. Zamieszała słomką w swoim słodkim drinku i znów uniosła wzrok na twarz kobiety. – Masz rację, prawdopodobnie postąpiłabym tak samo. – przyznała szczerze. Nawet jeśli poderwanie pięknej samotnej kobiety nie byłoby jej planem, to była na tyle otwartą na nowe znajomości osobą, że mogłaby chcieć potowarzyszyć komuś w trakcie występu i poznać kogoś, tak po prostu.
– Dziękuję. – uśmiechnęła się szeroko, gdy komplement padł z ust ciemnowłosej. Uwielbiała komplement, zarówno ich słuchać, jak i obdarzać nimi innych. Sama przecież jeszcze chwilę temu powiedziała Viv, że świetnie wygląda w swoim biurowym outficie. Zaraz pokręciła, następnie pokiwała głową, absolutnie zgadzając się z jej kolejnymi słowami.
– Racja. Myślę, że gdyby było inaczej, to nie byłoby nas tu. – odparła, czując, jak atmosfera zaczyna się rozluźniać. Uniosła swoje pękate szkło z drinkiem, by odpowiedź na toast, po czym znów jej spróbowała. Była cholernie słodka i daleko było temu smakowi do tego, co Lava przeważnie piła, jednak ten drink wydawał się w tym momencie odpowiedni.
Zaśmiała się, gdy padło pytanie, którego mogła się spodziewać. W takie miejsca przeważnie przychodziło z kimś. Jeszcze głośniej zaśmiała się, gdy padło drugie pytanie, które było idealnym żartem sytuacyjnym i naprawdę ją rozbawiło.
– Tym razem nie miałam z tym nic wspólnego. Wszystkie moje znajome, które miały spędzić ten wieczór ze mną, się rozchorowały albo wyskoczyło im coś… ważnego. Wiesz, ja nadal jestem trochę w szoku, gdy ktoś mi opowiada, że jego dziecko ma ospę, czy coś. – przyznała szczerze, a na końcu zdania zmarszczyła lekko nos. Rozumiała każdą sytuację, która sprawiła, że ktoś się nie mógł pojawić, ale żywa w swojej bańce, w której nie myślała o dzieciach, o ważnych projektach, które mogły wysypać się w każdej chwili i zabrać kolejne kilka dni z życia. – A ty? Czyżbyś powierzyła swoje randkowanie przypadkowi i drag queens? – zażartowała.
Vivian Liberto
Skłamałaby, gdyby powiedziała, że tego nie pamięta, że nie zdarzało się jej wracać w myślach do tamtego wieczoru i krzywić na samą myśl, zastanawiając się, jak bardzo głupio się zachowała, a także licząc na to, że Vivian już dawno puściła wszystko w niepamięć.
Wiele razy myślała o tym, żeby napisać do Liberto i porozmawiać, spróbować spotkać się jeszcze raz. Jednak wtedy jeszcze nie wiedziała, jak długo zostanie w Seattle i była przekonana, że spotkanie z nią miało być wyłącznie jednorazową przygodą, a więc nie było sensy rozdrapywać jeszcze świeżych ran. A później, gdy postanowiła zostać, każdy miesiąc oddalający ją od tamtych niefortunnych wydarzeń sprawiał, że powoli stawały się mgliste i mniej znaczące, przynajmniej nie na tyle, by znów to rozgrzebywać.
Zerknęła na Vivian, po czym zaśmiała się i pokręciła głową, słysząc jej słowa. – Myślałam, że planujesz coś rozlać i nie chcesz pobrudzić koszuli. – zażartowała, chcąc rozluźnić atmosferę. Nie oceniała stroju kobiety, nie raz była w sytuacji, kiedy nie miała czasu się przebrać. Oczywiście wyjście na drag show było idealną okazją, by przywdziać najbardziej szaloną kieckę i wczuć się w klimat panujący w lokalu, ale nie było obowiązkowe.
– Doskonale rozumiem. Ale wyglądasz świetnie w tym zestawie, więc w ogóle nie powinnaś się przejmować. Rozepnij, gdzie się da… – tu nieznacznym ruchem brody wskazała po prostu na kobiecą sylwetkę. – Powinno być wygodniej. – dodała z uśmiechem.
– Czyli szef jak każdy inny. – przytaknęła ze zrozumieniem, domyślając się, co Vivian mogła czuć. Lava od lat pracowała w bardziej elastycznym trybie, choć pięć dni w tygodniu musiała pojawić się w radiu przed siódmą rano, by punktualnie rozpocząć poranną audycję. Na szczęście wszystko, co działo się później, czyli przygotowanie materiału do programu, mogła ułożyć w swoim grafiku wedle uznania. Choć oczywiście zdarzały się sytuacje, gdy dostawała konkretne polecenia – wywiady, ankiety, dodatkowe materiały, reklamy, a także wydarzenia, na których musiała się pojawić.
– Ah tak? – zaśmiała się, słysząc odpowiedź Vivian. Zamieszała słomką w swoim słodkim drinku i znów uniosła wzrok na twarz kobiety. – Masz rację, prawdopodobnie postąpiłabym tak samo. – przyznała szczerze. Nawet jeśli poderwanie pięknej samotnej kobiety nie byłoby jej planem, to była na tyle otwartą na nowe znajomości osobą, że mogłaby chcieć potowarzyszyć komuś w trakcie występu i poznać kogoś, tak po prostu.
– Dziękuję. – uśmiechnęła się szeroko, gdy komplement padł z ust ciemnowłosej. Uwielbiała komplement, zarówno ich słuchać, jak i obdarzać nimi innych. Sama przecież jeszcze chwilę temu powiedziała Viv, że świetnie wygląda w swoim biurowym outficie. Zaraz pokręciła, następnie pokiwała głową, absolutnie zgadzając się z jej kolejnymi słowami.
– Racja. Myślę, że gdyby było inaczej, to nie byłoby nas tu. – odparła, czując, jak atmosfera zaczyna się rozluźniać. Uniosła swoje pękate szkło z drinkiem, by odpowiedź na toast, po czym znów jej spróbowała. Była cholernie słodka i daleko było temu smakowi do tego, co Lava przeważnie piła, jednak ten drink wydawał się w tym momencie odpowiedni.
Zaśmiała się, gdy padło pytanie, którego mogła się spodziewać. W takie miejsca przeważnie przychodziło z kimś. Jeszcze głośniej zaśmiała się, gdy padło drugie pytanie, które było idealnym żartem sytuacyjnym i naprawdę ją rozbawiło.
– Tym razem nie miałam z tym nic wspólnego. Wszystkie moje znajome, które miały spędzić ten wieczór ze mną, się rozchorowały albo wyskoczyło im coś… ważnego. Wiesz, ja nadal jestem trochę w szoku, gdy ktoś mi opowiada, że jego dziecko ma ospę, czy coś. – przyznała szczerze, a na końcu zdania zmarszczyła lekko nos. Rozumiała każdą sytuację, która sprawiła, że ktoś się nie mógł pojawić, ale żywa w swojej bańce, w której nie myślała o dzieciach, o ważnych projektach, które mogły wysypać się w każdej chwili i zabrać kolejne kilka dni z życia. – A ty? Czyżbyś powierzyła swoje randkowanie przypadkowi i drag queens? – zażartowała.
Vivian Liberto