WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Uśmiechnął się pod nosem. -Szkoda by było takiej ładnej buźki, lepiej nie ryzykować.- stwierdził i odsunął się dopiero po chwili, bo Eli nie wyglądał jakby faktycznie miał zamiar łapać jakiegoś kolejnego typka. Jeśli chciałby to zrobić to właściwie nic nie stało na przeszkodzie, chociaż Timmy nie miał ochoty ruszać się ze swojego miejsca, a towarzystwo blondyna mu się spodobało, więc może jednak już nikogo nie będzie łapał. Było bardzo małe prawdopodobieństwo, że kolejny koleś z łapanki zabrałby się od razu za przeganianie naprzykrzającego się towarzystwa, szanujmy się, Timmy nie wyglądał ani na oblecha, ani na hetero, nie był też stary i w razie potrzeby zrozumiałby słowo nie.
-To całkowicie zmienia postać rzeczy.- chociaż osobiście uważał, że nie potrwa to aż dwie godziny, co oznaczało, że może sam powinien trochę przyśpieszyć bo za moment zostanie mocno w tyle. Bycie trzeźwym w towarzystwie tylu nietrzeźwych osób nigdy nie było fajne i o ile nie obchodzili go za bardzo ci wszyscy ludzie, tak wiedział że jego towarzysz dzisiejszego wieczoru z pewnością za moment będzie miał nieco inne spojrzenie na świat. -A więc jesteś nowy w Seattle.- wywnioskował z jego odpowiedzi, co nie było wcale takie trudne. -Co Cię tutaj sprowadza?- zapytał zaciekawiony, szczególnie, że blondyn nazwał Seattle dziurą i nie wyglądał na zbytnio zadowolonego z pobytu tutaj. -Cóż, umiem pojawić się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze.- powinien odetchnąć z ulgą, co on by zrobił gdyby nie poznał go przez kolejne pół roku? -Czym jesteś tak bardzo zajęty, że nie masz czasu na życie towarzyskie?- zapytał i przechylił kolejny kieliszek coby tak bardzo nie odstawać. Timmy nie wiedział co oznacza nie odwiedzanie klubów przez kilka miesięcy, w jednym pracował, więc spędzanie czasu w takich miejscach było nieuniknione.
Udał, że przez chwilę zastanawia się nad odpowiedzią na jego pytanie, sens pozostał. -Nigdy nie próbowałem.- uśmiechnął się pod nosem. -Niektórym to nie przeszkadza, no i zawsze mógłbyś dopiero czekać na swoją drugą połówkę.- różne rzeczy się zdarzały, no ale skoro drugich połówek nie było, w domu nikt nie czekał i nikt też nie pisał wiadomości, że tęskni to bez żadnych obaw mogli ten wieczór spędzić wspólnie.
-Tak, w Seattle od urodzenia. - odpowiedział, nigdy nie udało mu się stąd wyrwać i właściwie to nawet nie próbował. -[/b]To miasto wbrew pozorom ma wiele do zaoferowania, tylko trzeba częściej wychodzić z domu.-[/b] puścił do niego oczko. Siedząc w domu od przyjazdu tutaj Eli na pewno nie widział zbyt wiele.
-
- Dobra, panie tajemniczy, nie chce mi się wysilać. Sam mi w końcu powiesz gdzie zakopałeś te zwłoki - prychnął, nie mając dość cierpliwości, aby wyciągać od niego informacje. Noc jeszcze młoda, jak najdzie ich na rozmowy o życiu to niech i tak będzie. Chociaż jak dobrze pamiętał nie pytał o życiorys, a wyłącznie o status związku, ale niech mu będzie. Komplement skomentował nieznacznym uniesieniem kącików ust.
- Wiem, po to mi obstawa - odparł, sugerując tym samym, że ma go za prywatnego ochroniarza. I to nie tak, że nigdy się nie bił, z jego zdolnością pakowania się w niewygodne sytuacje było to nieuniknione, ale nie przepadał za późniejszymi konsekwencjami. Lubił dodawać sobie na twarz kolory, ale wolał trzymać się tych nakładanych pędzlem, a nie pięścią.
- Śmierć - wyjaśnił okoliczności przyjazdu do miasta, jednocześnie nie wyjaśniając nic. - Chociaż nie, dom. Nie byłem na pogrzebie - poprawił się i przeczesał dłonią włosy, które zaraz i tak rozsypały mu się bezładnie na czole. - Wujaszek kipnął i moja święta rodzicielka wywiozła mnie z Florydy - dodał kolejny element układanki. Dla niego miało to sens, nie wiedział jak z rozmówcą, ale nie czuł potrzeby wchodzić w więcej szczegółów. - Ja pierdole, kolejny wywiad. To o moim życiu już mówić możemy? - zauważył, obdarowując go krzywym spojrzeniem. Gdyby był trzeźwy pewnie na tym by się skończyło, ale alkohol zawsze rozwiązywał mu język i teraz nie było inaczej. - Karierą, Johnny. Mów mi Elsa, bo praktycznie żyję na lodzie - odpowiedział na pytanie, uśmiechając się na swój mały żarcik. Nie pojmował jak inni ludzie byli w stanie łączyć zawodowe łyżwiarstwo figurowe z jakimikolwiek innymi zajęciami, ale mogła być to kwestia wychowania. Od dziecka młotkiem wbijano mu jeden cel życiowy i tego się trzymał, pozwalając sobie wyłącznie na chwilowe odchyły jak ten wieczór. Podjęcie innej pracy czy wymagającego hobby brzmiało jak ciężki grzech, który zniszczyłby mu życie. - Jak spróbujesz się dowiedzieć to daj znać, przyniosę popcorn - zaoferował, uznając jednoosobowy boks za najlepszą komedię jaką byłby w stanie zobaczyć przez cały swój pobyt na tym ziemskim padole.
- Reszta świata też, ale musiałbyś najpierw spróbować opuścić gniazdko rodzinne - odgryzł się na ten przytyk, doskonale świadom, że wiele go omijało, kiedy jedyną dobrze znaną trasą była ta na lodowisko i z powrotem. - Polecam południe, tam ponad połowa obecnych tu ludzi pokazywałaby znacznie więcej skóry. Ja na pewno - dodał, tęskniąc do szafy zawalonej crop topami. Teraz wciąż znajdowały się w jakimś pudle pod oknem, czekając na cieplejszą porę roku. Mógłby wciąż się w jakiś wbić i mieć w dupie zdrowie nerek, ale już sama potrzeba włożenia na siebie kurtki na podróż do klubu odbierała mu chęci. To nie było to samo. Spojrzał z wyrzutem na rządek pustych kieliszków i sięgnął po kartę, dotykając ją wyłącznie dwoma palcami, aby uniknąć mokrych plam pokrywających laminat. Zamrugał kilka razy, aby złapać ostrość nieco rozmazujących się literek, zamknął jedno oko, znowu je otworzył i dopiero mógł zabrać się za czytanie. Naszła go ochota na kolorowe drinki.
- Tańczysz? - rzucił nagle, nie podnosząc wzroku z listy alkoholi. - Cokolwiek, w klubach, towarzysko? Jak wyciągnę cię do walca to nagonisz? - kontynuował swój mały kwestionariusz, po czym ponownie przywołał barmana i pomimo tak długich starań w czytaniu karty i tak poprosił o coś "mocnego i kolorowego".
-
Jeszcze nigdy nie został prywatnym ochroniarzem, bo raczej swoją posturą nie do końca się na takowego nadawał. Nie był napakowanym dwumetrowym typkiem , chociaż jak trzeba było to potrafił sobie poradzić.
Uniósł brwi do góry nieco zaskoczony jego odpowiedzią, zaraz się okaże, że to jego towarzysz zakopywał jakieś zwłoki i teraz przed tym wszystkim uciekał, znajdując sobie kryjówkę w Seatte. -Nie powiem, żebym był w stanie wywnioskować z tego coś więcej ale wymiana Florydy na Seattle musiała być ciosem.- zdecydowanie tak, nie potrzebował więcej szczegółów, jeśli mieliby się już więcej nie spotkać to nie było mu w ogóle potrzebne, a jeśli jeszcze kiedyś się spotkają, to będą mieli także okazję do zdobycia kilku nowych informacji. -Oczywiście, że możemy mówić o twoim życiu.- odpowiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. -Nie uprzedzałeś, że o niczym mi nie powiesz.- czas na to już minął, pytania padły, a Eli pomimo udawanej niechęci i tak na nie odpowiadał. Dobrze, przynajmniej cała uwaga nie była skupiona na życiu Tima.
-Wciąż pudłujesz z imionami.- ale noc jeszcze młoda, więc za którymś razem być może uda mu się trafić, a Timmy też będzie musiał pomyśleć o tym, jak wyciągnąć od niego imię. -Żyjesz na lodzie.- powtórzył za nim, zastanawiając się, co to w ogóle może oznaczać. -Nie wyglądasz na hokeistę. - nie, to na pewno nie było to. -Jesteś jakimś panczenistą czy jak?- zmierzył go wzrokiem, skanując całe jego ciało, jeśli żył na lodzie, to oczywistym było to, że jeździł na łyżwach ale tak od razu nie podejrzewał go o łyżwiarstwo figurowe, mimo że chyba właśnie to najbardziej do niego pasowało. -Nie sądzę, żebym uznał samego siebie za zagrożenie, więc raczej nici z przedstawienia.- poinformował go. To mogłoby być najlepszą komedią, faktycznie, ale nie był aż tak pijany.
-To nie tak, że nigdy go nie opuszczałem, po prostu z jakiegoś powodu zawsze tu wracam.- chociaż w praktyce poza małymi wakacjami na dłużej nie wyjeżdżał z Seattle, tutaj się urodził i oprócz kilku zmian rodzin nie miał doświadczenia w przeprowadzkach na dalsze krańce świata. Tak naprawdę też nigdy o tym nie myślał, tutaj studiował, tutaj miał swoją rodzinę i póki co myślał jedynie o wyprowadzce od rodziców. -To fakt, w Seattle musimy na to poczekać jeszcze kilka miesięcy.- Seattle nie było Kalifornią i na ten moment lepiej było ubrać ciepłą kurtkę, chociaż w klubie temperatura nie była aż tak niska, co jakiś czas ktoś odsłaniał nieco więcej ciała, szczególnie na parkiecie rozgrzany podskakiwaniem w rytm muzyki, bądź też dotykiem drugiej osoby.
-Dopiero po tych dwóch szotach.- wskazał na kieliszki, które wciąż pełne stały na barze. Sięgnął po jeden z nich i szybkim ruchem wypił zawartość. Na trzeźwo nie było takiej zabawy. -Ale wtedy mogę zacząć się do Ciebie przystawiać, więc twój wybór.- popatrzył na niego znacząco, przynajmniej ostrzegał żeby potem nie było zdziwienia. Po alkoholu, w klubach zazwyczaj lądował na parkiecie pośród ocierających się o siebie ciał, albo opuszczał go w czyimś towarzystwie. W najbardziej skrajnych przypadkach zdarzyło mu sie zaliczyć kogoś w toalecie ale dzisiejszego wieczoru mógł spróbować nawet walca, chociaż mając do czynienia z łyżwiarzem na pewno nie posiadał tak płynnych ruchów jak on. -Dobrze Elsa, póki jesteś jeszcze w stanie, musisz mi pokazać kilka kroków.- wypił zawartość ostatniego kieliszka i wstał ze swojego miejsca. -A potem może zdradzisz mi swoje imię?- zapytał i wyciągnął do niego rękę z zamiarem pociągnięcia go na parkiet, na którym zbierało się coraz więcej osób.
-
- Pudłuję? Jak już trafię to nie obiecuję, że zapamiętam - wymamrotał, obierając od barmana drinka w nienaturalnie neonowym kolorze. Sięgnął do stojaka ze słomkami, wygrzebał sobie niebieską i pociągnął łyka, chociaż trafienie słomką do ust wymagało od niego dobrych kilka prób. A zaraz po tym prawie stracił to, co próbował przełknąć, kiedy Tim wyskoczył z hokeistą. Prawie się biedaczek zakrztusił i ledwo wymusił w sobie przełknięcie gryzącego w gardło alkoholu. Odchrząknął i posłał mu rozbawiony uśmiech, kręcąc głową. - Obrzydliwy stereotyp. Że niby wszyscy Kanadyjczycy muszą grać w hokeja? - fuknął, mieszając słomką w szklance. Nie żeby nigdy nie próbował. Dokładne z lekcji hokeja dowiedział się, że ma predyspozycje do czegoś całkowicie odmiennego, podczas gdy do wymachiwania kijem kompletnie się nie nadawał. Równowagę trzymać potrafił, gorzej z celem. - Łyżwiarstwo figurowe. Powiedzmy, że umiem być naprawdę gibki, jeśli sytuacja tego wymaga - naprowadził go w tej małej zgadywance, spoglądając na niego kokieteryjnie znad drinka, po czym ponownie niezdarnie dźgnął się słomką w policzek.
- Ty patrz, mnie najwidoczniej też coś ciągnie na tą cholerną północ, coś w tym musi być - zauważył, nawet jeśli w jego przypadku powrót do rodzinnych stron wymagałby dalszej podróży w górę i na wchód. Jeden kij. - Cóż za dżentelmen - teatralnie wywrócił oczami na jego ostrzeżenie i ponownie łyknął mieszanki alkoholu z jakąś substancją radioaktywną, przez którą zapewne sam zacznie tak dziwacznie świecić w drodze do domu. - Ptysiu, jesteśmy w zdrowym i szczęśliwym związku, nie bój się mnie dotknąć - przypomniał mu przesłodzonym tonem, nie robiąc sobie zbyt wiele z tego "przystawiania", o którym była mowa. Jak coś mu się nie spodoba to nie omieszka go o tym fakcie poinformować, na razie mogli się po prostu dobrze bawić.
Nie dał się długo prosić, a właściwie jak tylko zobaczył wyciągniętą w swoją stronę dłoń, momentalnie zapomniał o swoim niedokończonym drinku i chwycił go za rękę. - Może - mruknął w odpowiedzi na pytanie o imię, na razie całkiem nieźle czując się pod pseudonimem księżniczki disneya. Czy raczej królowej. To tym bardziej do niego pasowało. Dopiero kiedy podniósł się ze stołka, po raz pierwszy od przyjścia, zauważył, że jest minimalnie wyższy od swojego towarzysza, przez co uśmiechnął się triumfalnie, nawet jeśli musiał podeprzeć się o jego ramię, aby uspokoić lekkie zawroty głowy. Potem krótka droga na parkiet, obrócił sobie swojego towarzysza pod ręką i przyciągnął do siebie, aby znaleźć się z nim twarzą w twarz i zacząć kołysać się do muzyki. Bynajmniej nie była to muzyka odpowiednia to walca, ale niewiele sobie z tego robił, w pełni gotowy wprowadzić mały remix do "typowej" klubowej skakaniny. - Ja prowadzę. Lewa do tyłu - dał małe wytyczne, wiedząc doskonale, że nie mieli dość miejsca na normalny taniec w kwadracie, ale kto mówił, że niezbędne są duże kroki? Ruszył prawą w przód, kładąc stopę tuż przed jego butem, złapał go jedną dłonią za biodro i przy kroku lewą nogą obrócił go sobie pod kątem prostym do poprzedniej pozycji. No, mniej więcej. Choreograf wykląłby jak stąd na księżyc, co tylko bardziej go bawiło, kiedy buzując w każdej komórce od otaczających ich basów i skaczących ciał uparcie prowadził Tima w rozbujanej parodii walca.
-
-Ależ ja nie boję się Ciebie dotknąć, tylko mówię o tym, co może się stać na parkiecie.- ale wciąż może być jego rycerzem na białym koniu i w razie potrzeby odgoni innych zainteresowanych. Alkohol sprawił, że w tym momencie mógł dalej bawić się w ochroniarza i chłopaka w jednym, ta rola zaczęła mu się nawet podobać. W takich okolicznościach imię disneya idealnie pasowało do blondyna, więc na ten moment mogło zostać, co wcale nie oznaczało, że z jakiegoś powodu nie chciał poznać prawdziwego.
Przecisnęli się na parkiet, przy czym Tim służył mu pomocnym ramieniem, którego mógł się przytrzymać. Teraz był pewny jedynie tego, że prawdopodobnie nigdy więcej nie pokaże się w tym miejscu, jeśli zatańczy walca do muzyki klubowej. Z drugiej strony większość osób była tutaj w podobnym stanie, więc nie zdziwiłby się gdyby ktoś zaraz do nich dołączył. Ułożył dłoń na jego ramieniu, jak w porządnym tańcu przystało. - Nie wiem jakim cudem dałem się na to namówić. - mruknął pod nosem stawiając pierwszy krok, zgodnie ze wskazówką blondyna. Pozwolił się poprowadzić, kiedy Eli wymyślił tą dziwną choreografię i obrócił go pod kątem prostym. -Robię to pierwszy raz.- przyznał i jeszcze nawet nie skończył mówić, kiedy nadepnął mu na nogę. Faktycznie nigdy wcześniej nie tańczył walca, może coś podobnego ale praktycznie wszystkie jego tańce miały związek z imprezami w klubach, a tutaj zazwyczaj nie robi się takich rzeczy. Zazwyczaj. -Oops.- zaśmiał się próbując wrócić do prawidłowych kroków i na szczęście następne obeszły się bez ofiar. Pomimo tego, że to Eli miał tutaj prowadzić, Timmy postanowił zafundować mu mały obrót, a właściwie to jego połowę, bo kiedy znalazł się tyłem do niego ułożył dłoń na jego biodrze i jednym ruchem przyciągnął do siebie. -Więc, jak masz na imię?- zapytał tuż przy jego uchu. Ta wiedza może nie była mu tak do końca potrzebna ale skoro wpakował się w związek to chyba wypadałoby je znać.
-
Nazwanie tego co robili "walcem" było świętokradztwem, ale kroki się zgadzały, tak jakby. Chociaż początkujący mieli to do siebie, że następowali innym na buty podczas pierwszych prób, więc to podobieństwo zdecydowanie się zgadzało. - No co ty nie powiesz, Teddy - rzucił z rozbawieniem na nieco spóźnioną informację o braku doświadczenia. Gdyby byli w nieco innej sytuacji, nie puściłby czegoś takiego płazem. Tylko jeśli znajdowaliby się poza klubem przede wszystkim nigdy by nie zaproponował tak koślawej nauki kroków. Ani jakiejkolwiek nauki. Po niespodziewanym obrocie wylądował tyłem do chłopaka i instynktownie przylgnął plecami do jego klatki piersiowej. Nawet podobała mu się ta zmiana pozycji. Lekki dreszcz popłynął w dół jego kręgosłupa na ciepły oddech tuż przy uchu i podniósł dłoń, aby wpleść palce we włosy towarzysza, jakby chciał upewnić się, że ten nigdzie mu nie zniknie.
- Powiedziałem może, brakuje ci cierpliwości, co? - odparł, odchylając głowę na jego ramię i przymykając oczy, aby lepiej wczuć się w dudniącą muzykę. - Eli - przedstawił się w końcu, lekko drapiąc go w kark jakby dodatkowo próbował zwrócić na siebie jego uwagę. - Palmer. Wklep to gdzieś i zobaczysz jak robię te wszystkie podskoki i obroty, które zdecydowanie mają swoje nazwy, ale ich nie zapamiętasz - poinformował go, nawet nieszczególnie przejmując się faktem, że zaczynał łączyć ze sobą nie te głoski, które powinien. - A ty? Czy mam zgadywać dalej? - odbił piłeczkę, gotowy nazywać go różnymi imionami do końca wieczora, jeśli ten zdecydowałby się zachować swoją tożsamość w tajemnicy. Wolną dłonią wymacał tą znajdującą się na swoim biodrze i poprowadził ją w górę, aby wsunęła się pod materiał luźnej koszulki. Najwyraźniej Timmy nie musiał nawet się wysilać, aby się do niego dobierać.
-
Kluby wraz z głośną muzyką, alkoholem, światłami i ładnymi ludźmi tworzyły idealną atmosferę do dobrej zabawy i zapomnienia o reszcie świata. Tak też było teraz, Tim nie chciał myśleć o otaczającym go świecie i o tym, że ludzie mają bardzo różne zdanie na wiele tematów. Twierdził, że gówno obchodzi go zdanie innych, pomimo że nie do końca tak było. Może nie do końca obchodziło go to, co pomyślą sobie obcy dla niego ludzie, ale jednak krytyka zawsze w jakiś sposób go dotykała, nawet jeśli twierdził, że jest inaczej.
- Blisko. - skwitował śmiechem nazwanie go Teddym, bo w sumie to już niewielka różnica, Timmy czy tam Teddy... Pierwsza litera się zgadzała, a w towarzystwie alkoholu reszta nie była aż tak ważna. Gdyby byli w nieco innej sytuacji, to przede wszystkim także Callaway nie zgodziłby się na naukę tańca... Chociaż kto wie kiedy może mu się to przydać w życiu. Po takim wieczorze poznał podstawowy krok walca przynajmniej w połowie, dopóki nie zinterpretowali tego w nieco inny sposób i nie skończyli na przywieraniu do siebie ciałami.
- Powinniśmy zatańczyć rumbe, czy to nie ona jest nazywana tańcem miłości? - a w obecnej sytuacji jako para powinni swoją miłość pielęgnować... I na przyszłość nieco mniej pić. Tim może i bardzo pijany nie był ale mimo to, głupoty łatwo wychodziły z jego ust.
Mruknął zadowolony czując jego palce wplecione we włosy. Zacisnął palce jednej ręki na jego biodrze. -Pamiętam co mówiłeś.- drugą dłoń przesuwał w dół po jego ramieniu. Pamiętał, jednak liczył na to, że w końcu chłopak wyjawi mu swoje imię, co też po chwili się stało. -Eli.- powtórzył po nim, znów tuż przy jego uchu i wciąż próbował ruszać się chociaż trochę w rytm muzyki. -Jak ten horror?- przypomniał sobie, uśmiechając się pod wpływem lekkiego drapania w kark. Nigdy wcześniej nie poznał nikogo o tym imieniu, od razu skojarzyło mu się z filmem, pewnie chwilowo psując trochę atmosferę... ale zaraz to naprawi.
-Nie zaprosisz mnie na jeden ze swoich treningów, żebym mógł zobaczyć te podskoki na żywo?- no teraz to się rozczarował... dlaczego miał oglądać go w internecie, skoro na żywo byłyby lepsze efekty. Prawda jednak była taka, że pewnie nigdy więcej się nie spotkają, więc w razie czego powinien zapamiętać jego nazwisko.
-Zgaduj, to całkiem fajna zabawa.- przesunął nosem po jego szyi zostawiając na niej ciepły oddech. Nie sprzeciwiał się, kiedy poczuł jego dłoń na tej swojej i wsunął ją powoli pod materiał koszulki blondyna. Przesuwał opuszkami palców powoli w górę po całym jego boku i zsunął w dół wzdłuż linii kręgosłupa ani trochę się przy tym nie śpiesząc. Czul się trochę tak, jakby czas nagle zwolnił, pomimo dudniącej muzyki w klubie. -Czy choreografia walca obejmuje takie nieprzyzwoite zachowania?- mruknął i przygryzł lekko skórę na jego szyi.
-
- A znasz kroki czy znowu mnie podepczesz, misiu? - upewnił się z rozbawionym uśmiechem, w razie potrzeby gotowy poprowadzić swojego dzisiejszego partnera także w tym tańcu. Jak i kilku innych. - Do ciebie bardziej pasowałoby tango. Bezcelowe kuszenie - zdecydował, jako że cała ich wymiana zdań opierała się na sugestiach bez pokrycia. Dopasowany do tego taniec byłby jak najbardziej w klimacie tego całego spotkania i tworzenia nieistniejącego związku.
Prychnął i spojrzał na chłopaka karcąco na porównanie do słabego horroru. On posiadał to imię wcześniej niż średniej jakości film, nie życzył sobie takich porównań! Zresztą, miał wrażenie, że jego towarzysza było stać na coś lepszego. - Czy ty właśnie przyrównałeś mnie do pojebanego dzieciaka z podrzędnego filmu, który miał być straszny, a nie był? - mruknął, dając mu jeszcze szansę wycofać się z tego oskarżenia. Potępiał kogokolwiek, kto zdecydował się nazwać głównego bohatera jego imieniem, tym samym skazując go na życie z takimi, karygodnymi skojarzeniami. Czy mógł pozwać twórców o zniesławienie? Miał na to ochotę, zwłaszcza teraz. Zaraz jednak kwestia imienia została zapomniana i parsknął śmiechem, kiedy ten zasugerował ponowne spotkanie i to na treningu, jakby nie było lepszych miejsc na ponowne spotkanie z fałszywym chłopakiem, z którym najwyraźniej łączyła go niepojęta miłość.
- Próbujesz wyłudzić zaproszenie na randkę? Będziesz musiał się trochę lepiej postarać, Theo - poinformował chłopaka, chociaż na dobrą sprawę nie wiedział nawet czy chce łączyć swoje klubowe życie z tym codziennym. Tim był oderwaniem od rzeczywistości, snem niemożliwym do spełnienia, bo przecież Eli nie nadawał się do takich układów. Teraz było śmiesznie, mógł brać wszystko za żart, a rano obudzić się bez najmniejszych zobowiązań i dokładnie to mu się w tym wszystkim podobało. Spomiędzy warg wyrwało mu się niespodziewane westchnienie, kiedy poczuł zęby nieznajomego na szyi i mocniej złapał go za włosy.
- Jak zostawisz jakiś ślad to cię zajebię - ostrzegł, nawet jeśli tonem sugerował coś całkowicie odmiennego. Miał ochotę wczuć się w moment i pozwolić mu na wszystko, ale mimo wszystko wypił zbyt mało, aby puścić wszystkie hamulce. - Nie wiem o czym mówisz - mruknął w odpowiedzi na zadane pytanie, kręcąc biodrami, aby zahaczyć o jego krocze i uśmiechając się z satysfakcją. - Nasza choreografia może obejmować cokolwiek ci się zamarzy - dodał, stopniowo pozbywając się coraz większej ilości blokad. Timmy zasłużył sobie na jego pełną uwagę, nawet jeśli z początku miał robić wyłącznie za chwilową pomoc w potrzebie. Spragniony ludzkiego kontaktu Eli niemalże rozpływał się pod jego dotykiem.
-
-Na to wygląda, chociaż nie mam pojęcia czy dzieciak był pojebany, nie oglądałem.- zaśmiał się, jego imię skojarzyło mu się z filmem, którego nawet nie oglądał, więc nie miał pojęcia, że horror wcale nie był straszny, a dzieciak był najwidoczniej jakiś stuknięty.
-Pudło.- poinformował go słysząc kolejne imię. -Nie chodzę na randki, na to nie licz.- powiedział bardzo poważnie. W wielu sprawach mieli bardzo podobne spojrzenie na świat. Nawet w takich randkach się zgadzali, to totalnie nie było w stylu Tima. Żył chwilą, nie przejmował się tym, co będzie na następny dzień i nie chciał mieć żadnych zobowiązań. Nie chciał żeby ktoś nagle zaczął robić mu wyrzuty o to, w jaki sposób spędza większość swojego wolnego czasu. Póki co nie miał zamiaru zmieniać swojego życia. Uśmiechnął się zadowolony z siebie, kiedy usłyszał westchnienie z ust blondyna. -Oczywiście.- zaczepił po raz kolejny zębami o jego delikatną skórę, zupełnie nie przejmując się jego groźbami. Nie miał pojęcia w jaką stronę zmierzają ale byli w klubie pełnym ludzi, więc nie było chyba większych obaw. Przy tej choreografii mogli puścić wodze fantazji. Przesunął językiem po wcześniej przygryzanej skórze, a dłonią wciąż błądził pod jego koszulką. Westchnął niekontrolowanie, kiedy Eli otarł się o jego krocze niewinnie kręcąc biodrami. -Żebyś tylko potem tego nie żałował, nie wiesz jakie mam marzenia.- odpowiedział, znów tuż przy jego uchu, dla pewności, że wśród tej muzyki, będzie w stanie go usłyszeć. Na chwilę chciał wrócić do rzeczywistości, przeniósł drugą z dłoni na biodro blondyna, tylko po to aby obrócić go przodem do siebie. Uśmiechnął się niewinnie i zrobił krok do przodu, tak aby jedną nogą znajdować się pomiędzy tymi Eliego. Przechylił go do tyłu podtrzymując jego ciało i sam zaraz się nad nim pochylił. -Czy to nie ty miałeś prowadzić?- wyszeptał tuż przy jego ustach. Zgubił się, teraz akurat nie wiedział do jakiej kategorii zaliczała się ich obecna figura.
-
- Przypomnij mi, na co ja tutaj poleciałem? Bo chyba nie na twój romantyzm, Toby - skomentował z fuknięciem, trochę rozbawiony jego wzbranianiem się rękami i nogami przed straszliwym słowem "randka". Miał podobne podejście, chociaż nie panikował na sugestię umówienia się z kimś. Jednorazowych spotkań nie traktował jako zobowiązania, a to ich się wystrzegał. Czy raczej, nawet nie musiał ich aktywnie unikać. Nie miał magnetycznego charakteru, który zachęcał ludzi do pozostania na dłużej i zbudowania głębszej relacji, co właściwie było mu na rękę. Na dłuższą metę nie potrzebował ludzi do życia, po kilku spotkaniach naturalnie ich do siebie zniechęcał i nie musiał bać się o to, że ktoś się do niego przywiąże. Zresztą, nigdy nie miał pewności ile czasu spędzi w danym mieście, tak było po prostu wygodniej.
Zacisnął dłoń zagłębioną w jego włosach, nie do końca pewny czy ostrzegawczo, czy zachęcająco do dalszej eksploracji wrażliwego kawałka skóry. Resztka rozumu wyciągnęła mu z gardła niskie warknięcie, przypominając, że jak tak dalej pójdzie będzie zmuszony przez kilka dni zakrywać szyję. Dobrze, że przynajmniej pora roku była po jego stronie i wręcz wymagała noszenie szalików.
- Co ci się tam zrodziło w główce, skarbie? Nie krępuj się, słucham - zachęcił go do podzielenia się tymi swoimi marzeniami, skoro uważał je za takie groźne. Eli zaczynał mieć wrażenie, że byłby w stanie zgodzić się na wszystko. Muzyka skutecznie zagłuszała jego myśli, a zdrowy rozsądek został przytłumiony mieszanką nieco zbyt mocnych alkoholi. Innymi słowy, na próżno szukać w nim chociaż krztyny wstydu. Luźno pozwolił Timowi pokierować swoim ciałem i nagle świat zawirował, kiedy zawisł w jego ramionach, instynktownie podnosząc kolano do jego biodra, jedną dłonią przytrzymując się o bark, a drugą zaczepiając gdzieś na bicepsie. Miał doświadczenie w tańczeniu damskich partii, chociaż nie spodziewał się takiego zagrania od Tima. Odetchnął krótko, zaskoczony nagłą bliskością, do tego stopnia, że na chwilę zabrakło mu języka w gębie. A kiedy już zdecydował się otworzyć usta, zamiast składnej wypowiedzi, najzwyczajniej w życiu... czknął. Od razu przekręcił głowę na bok, śmiejąc się cicho z samego siebie, dając Timowi dalej chuchać sobie w policzek, a nie w wargi. Śmiech, czy raczej pijacki chichot, raz po raz przerywały mu krótkie spięcia przepony, które bawiły go jeszcze bardziej. Zacisnął palce na barku swojego partnera, dając mu znać, że ma go postawić do pionu, bo w tym stanie nie potrafił skupić się na niczym, a zwłaszcza na dalszym tańcu.
-
-Nie krępuję się, po prostu nie będę od razu wyjawiał Ci wszystkich moich marzeń.- mruknął. Wiadomo było co miał w głowie, bo w takich sytuacjach jak ta nie miał nic innego. Sam nie do końca planował tutaj przechylanie go do tyłu, zrobił to automatycznie, nawet się nad tym nie zastanawiając. W tym momencie już nad wieloma rzeczami się nie zastanawiał, po prostu dobrze się bawił z Elim i chyba tylko to miało znaczenie. Nie wiedział czy ich obecne kroki można zakwalifikować pod jakiś konkretny taniec ale złapali jakiś tam wspólny język i to było najważniejsze. Chociaż w dalszym ciągu praktycznie się nie znali. Alkohol zdecydowanie maczał w tym wszystkim swoje procenty,
-Eli, zepsułeś cały nastrój.- powiedział słysząc czknięcie, kiedy już był tak blisko jego ust. Nie mógł się jednak powstrzymać i zaczął się śmiać razem z blondynem. Postawił go na ziemię, dając mu tym samym chwilę na złapanie oddechu, którego tak swoją drogą sam bardzo potrzebował. -Masz mi do pokazania jeszcze jakieś specjalne kroki?- zapytał, kiedy już oboje jako tako się uspokoili i wrócili do poprzedniej pozycji. Timothy przez ten cały czas nawet nie zwracał uwagi na to, że piosenki zupełnie nie pasowały do tego, co oni tutaj odprawiali na parkiecie. W jego głowie pasowały i nic innego nie miało znaczenia, nawet jeśli początkowo przejmował się oceną obcych osób.
-
- Nie? Ja swoje mogę. Chcę mieć Twoją rękę w moich spodniach - poinformował go gładko, już trochę zmęczony tą tajemniczą gadką. - A nawet więcej niż tylko rękę, ale wszystko w swoim czasie - dodał, przekrzywiając głowę na bok i posyłając mu przesłodzony uśmiech. I czknął. Kiedy tylko ponownie znalazł się w pionie, wziął głębszy oddech i wstrzymał powietrze, opierając czoło o skroń chłopaka, ale zaraz parsknął śmiechem, jak pomyślał o tym co właśnie miało miejsce. To nie była jego wina! Nie panował nad przeponą, co on, piosenkarz? Oczywiście jakby ktokolwiek spytał zarzekałby się, że ma anielski głos i pełną kontrolę nad oddechem, ale rzeczywistość wyglądała różnie.
- I dobrze *hic* kuźwa, to było zbyt dramatyczne. Ja wiem, Elsa i *hic* te sprawy, ale nie gramy w bajce Disneya, Tommy - przypomniał mu, wywracając oczami z wyraźnym rozbawieniem całą sytuacją. Jego nastrój miał się świetnie, chociaż czkawka była irytująca, więc ponownie wstrzymał powietrze i po kilku sekundach odetchnął z ulga, uznając, że kryzys został zażegnany. - Zależy - mruknął w odpowiedzi, poprawiając jego ręce, aby pasowały do tych poważnych tańców towarzyskich, którymi się zajmowali. Tym razem bez zbędnego tłumaczenia pociągnął go w kilku podstawowych, acz krzywych, krokach tango i w pewnym momencie obrócił się tak, aby stali do siebie bokiem, stykając się biodrami. Dla równowagi wysunął jedną nogę w tył i przechylił Tima w swoją stronę, opierając jego ciężar na swoim udzie i na chwilę go tak zatrzymał. Najwidoczniej upór trenera w sali tanecznej faktycznie się na coś przydawał. - Jak długo jeszcze mam udawać, że nie powinniśmy być teraz w łazience? - podpytał szeptem i wrócił do podstawowej pozycji, nie chcąc ryzykować z przeciążaniem swojej równowagi. Sprawnie przeskakiwał między stanem względnego ogarnięcia i wesołego zalania, zbliżając się nieubłaganie do potykania się o własne nogi i urwanego filmu, przy czym wolał nie wyrąbać się na środku parkietu.
-
Zaśmiał się słysząc, że czknięcia jeszcze nie ustały. - Znów blisko. - jednak literka inaczej i odgadłby zdrobnienie jego imienia. -Mówiłeś, że nasza choreografia może zawierać cokolwiek mi się zamarzy. Może właśnie chciałbym zagrać w bajce Disneya, a bycie aktorem jest jakimś moim niespełnionym marzeniem.- wszystko było możliwe, chociaż aktorem zostać nie chciał, a jego jedynym marzeniem na ten moment było pocałowanie chłopaka, który minutę temu mu to uniemożliwił przez czkawkę, na którą nie miał wpływu.
Pozwolił mu po raz kolejny prowadzić się w tańcu, niedbałym, potykając się o własne nogi. Następnego dnia i tak nie będzie pewnie pamiętał żadnego z tych kroków, szczególnie jeśli chodziło o tango. Na szczęście dzięki tej małej przerwie na taniec alkohol odrobinę wyparował z jego organizmu i przynajmniej z każdą chwilą nie czuł się gorzej choć od tych kroków też trochę kręciło mu się w głowie. -Woah...- wydobyło się z jego ust, kiedy tym razem to on został przechylony przez drugiego chłopaka. Przytrzymał się jego ciała, a kiedy wracali do pionowej pozycji zawiesił mu ręce na szyi burząc przy tym trochę ich i tak już niechlujne tango. -Gdybyśmy znaleźli się tam od razu, nie byłoby takiej zabawy.- mruknął ale nie miał zamiaru już dłużej poddawać się temu wszystkiemu. Złapał go za rękę i pociągnął za sobą, tym samym schodząc z parkietu. Skierował ich kroki w stronę męskiej toalety, nie zwracając uwagi na mijanych ludzi, którzy też nie zwracali uwagi na nich, bo nikogo tutaj nie dziwił taki widok. Znalazł pierwszą lepszą kabinę, która akurat była za blondynem i lekko popchnął Eliego w tamtą stronę, uśmiechając się przy tym znacząco. -Romantycznie, jak na związkowe obmacywanie przystało.- chociaż to na ten moment był jedyny słuszny wybór, nie mógł zabrać go do siebie bo ryzykowałby obudzenie rodziców. Zamknął za nimi drzwi i niemal od razu przywarł do jego ciała, przez co Eli oparł się o ścianę kabiny. Złączył ich usta w pocałunku z cichym jęknięciem, na znak, że tego właśnie chciał już od przynajmniej kilkunastu minut, bo trochę stracił poczucie czasu. Odnalazł dłońmi drogę pod jego koszulkę i przejechał opuszkami palców po jego torsie, aż do podbrzusza. Zatrzymał się przy jego spodniach, gdzie odpiął guzik, wciąż nie przerywając pocałunku.
-
Chociaż sugestia wyszła od niego, zaśmiał się zaskoczony, kiedy Tim podjął inicjatywę i pociągnął go za rękę w jakimś bliżej nieokreślonym kierunku. Eli nie miał pojęcia dokąd idą, był w tym miejscu po raz pierwszy, zdążył całkowicie stracić pojęcie przestrzeni podczas wirowania na parkiecie i równie dobrze mogli zbliżać się do wyjścia. Ale nie, niedługo znaleźli się w klubowej łazience (czy wszystkie musiały wyglądać dokładnie tak samo?), w drzwiach mijając się z jakimś zataczającym się typkiem, używającym ścian jako podpórki przed upadkiem na twarz. Uroczo. Co prawda nie mógł go oceniać, sam nie był w szczególnie lepszym stanie, ale główną różnicą było to, że on sam używał jako wsparcia niezłego przystojniaka i w tym temacie zdecydowanie wygrywał.
- Przyhamuj, książę, bo się zarumienię - rzucił beznamiętnie, wycofując się do wybranej przez chłopaka kabiny i w pewnym momencie potykając o własne nogi, ale ciasne pomieszczenie nie dawało mu wystarczająco miejsca na widowiskowe upadki. Gdy tylko Tim znalazł się na wyciągnięcie ręki, złapał go za koszulkę i przyciągnął do siebie, przy okazji lądując na obsmarowanej wulgaryzmami ściance.
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
-
To, że blondyn nie miał problemu z mówieniem o tym, czego chce było właściwie bardzo dużym plusem. Sytuacja przynajmniej była jasna i Tim miał pewność, że chcą tego samego, a przy tym wciąż nie musiał się przed nim całkowicie otwierać. Na szczęście doskonale wiedział, gdzie kieruje swoje kroki, więc pociągnął za sobą Eliego i nawet nie pytał go o zdanie, które zresztą wypowiedział chwile wcześniej. -Hamowałem się już wystarczająco długo, księżniczko.- uśmiechnął się znacząco, dłużej już nie zamierzał.
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description