WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Ostatnio zmieniony 2022-01-25, 21:39 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#4

Wszystko, co potrzebował do życia znajdowało się pod ręką. Online. Wszystko, poza muzyką. Nie, żeby od razu nie korzystać z dobrodziejstw cywilizacji, jednak gdy światła gasły lubił muzykę na żywo albo winyle. Niekoniecznie stare, chociaż kultowe wydania były towarem godnym poszukiwań. Nie dla kolekcji samej w sobie, ale dla muzyki. Postanowił poszukać sobie czegoś nowego do posłuchania. Była to myśl dość spontaniczna niczym nagłe objawienie. Dopadła go właśnie, gdy przechodził obok Easy Street Records... Zdecydowanie nie było to działanie zupełnie impulsywne, bo od dłuższego czasu nosił się z tą myślą i widok przechodzącej pary, która dynamicznie rozmawiała na temat albumu, który taszczyli ze sobą do domu natchnął go do realizacji tego zamierzenia.
Bar znajdował się nieopodal. Nie był miejscem tak odległym od ostatnich zainteresowań mężczyzny, więc nadał się idealnie. Wszedł do środka i zajął się przekładaniem tytułów w poszukiwaniu czegoś, co przykuje jego uwagę. Wziął kilka płyt do odsłuchu, po czym znowu zanurzył ręce i oczy w stosach nowości, bestsellerów i białych kruków. Zaaferowany poszukiwaniami potrącił osobę, która przechodziła obok. Podniósł głowę przepraszając za swój brak uwagi, gdy jego oczy spoczęły na mężczyźnie. Przez chwilę wyglądał jakby zastanawiał się skąd go zna, ale myślami był po prostu bardzo daleko. Gdzieś między Sweet Home Alabama, a Camuflage.
- Fred? - no pewnie, że to był Fred, bo niby kto inny. Pytanie z cyklu "co tu robisz" też było by durne, bo przecież wiedział, że tu pracuje... jeszcze zanim Fred został managerem.
- Kopę lat! - uśmiechnął się przerywając sobie zajęcie. - Co dobrego słychać? - zapytał kurtuazyjnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#15

Fred nie bez powodu lubił pracować właśnie w tym miejscu. To nie był zwykły klub z masą kolorowych świateł, takimi samymi krzesłami, nudnym barem i jakimiś szklanymi dodatkami. Ewentualnie ciemny wystrój i skórzane dodatki, no takich miejsc było na pęczki. On chciał pracować w miejscu, które jakoś będzie się wyróżniać i jak widać, trafił w dziesiątkę. Najpierw pracował tu jako barman, a potem złapał fuchę menadżerską i prawdę mówiąc, nie zamierzał się z tym miejscem rozstawać. Kto wie, może jak trochę dorośnie i obudzi się w nim poczucie odpowiedzialności, to zdecyduje się nawet to miejsce kupić i zostać szefem. W końcu zarabiał na tyle dobrze, że mógł sobie na to pozwolić. I znał to miejsce jak własną kieszeń! A z drugiej strony, to sprawiało że człowiek rwał się jednak do innych wyzwań i jakichś zmian… ale na szczęście nie musiał podejmować w tym zakresie żadnych decyzji.
Teraz skupiał się na czymś innym. Planował imprezę tematyczną na najbliższy miesiąc i spisywał sobie co musi zrobić. Szedł powoli, notował i nawet nie poczuł, że ktoś na niego wpadł - ej - rzucił, ale zanim dodał coś niemiłego, zauważył znajomą twarz. - Tak, to ja - przyznał się, z lekką konsternacją, a potem uśmiechnął się lekko - no trochę minęło… - przytaknął, kiwając powoli głową. - No jak widzisz, jestem tak zajęty pracą, że nawet nie dostrzegam czających się zagrożeń - zaśmiał się cicho - ale w porządku, już nie zajmuje się barem, tylko całym przybytkiem. A ty czego szukasz? Faktycznie jakiegoś albumu czy argumentu do podrywu? - zapytał, zaintrygowany, Nie oceniał, heh!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Ukrywasz się tutaj, a życie mija. - zauważył, jakby to właśnie Heath brylował w towarzystwie. Właściwie, to można było o nich powiedzieć coś zupełnie odwrotnego. To Frost wiecznie chował się za ekranami monitorów, w najdalszych zakamarkach mieszkania, z dala żyjących istot. Dopiero ostatnio zaczynał wychodzić do ludzi i proszę... od razu wpadał na starych znajomych. Świat był małym miejscem, a Seattle jeszcze mniejszym.
- Nie czaję się. - zaczął się tłumaczyć niczym jedyny winny tej sytuacji. Zwyczajnie zrobiło mu się głupio. Zbyt poważnie wziął do siebie tą uwagę. Mało sypiał i trochę ciężej łapał niektóre rzeczy.
- Yyyy... - podrapał się zakłopotany po karku, jakby ktoś przyłapał go na gorącym uczynku. - Ciężko uskuteczniać podryw na słuchanie winyli, gdy mieszka się z dość wścibską wspólokatorką. Intymna randka zamienia się w prywatkę, albo noc karaoke, gdy doda się do tego nieco więcej wina. - zaśmiał się, usiłując zachować resztkę godności... z całą pewnością intencje w wyszukiwaniu muzyki nie były zbyt czyste, skoro tak solidnie się tłumaczył. Tym bardziej, że Frost z całą pewnością nigdy nie chwalił się kimś, kogo można by było przedstawić jako dziewczynę. - Prawda jest taka, że ostatnio jestem zawalony pracą i postanowiłem znaleźć odrobinę czasu na to, by zająć się czymś przyjemniejszym. - poddał się. - I nie mam na myśli potrącania ludzi. - pospiesznie dodał. Plątał się trochę w zeznaniach. Zdecydowanie potrzebował trochę wolnego. Przez chwilę nastała cisza, pewnie dość niezręczna.
- Pomyśleć, że pilnowanie baru wydawało się zajmujące. Wtedy nie chodziłeś z nosem w notesie. - zainteresował się. - Jakieś reorganizacje? Zmiany? - zaciekawił się wracając do swoich spostrzerzeń i niedawnego zderzenia. Interesowały go wszelkie nowości. Nie tylko technologiczne usprawnienia, ale również estetyka zmieniającego się otoczenia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- A tam od razu “ukrywam się”. Żółwiem ninja nie jestem, a kanały to to nie są - zauważył z rozbawieniem, bo nie był wojownikiem, który się musiał czaić, no i otoczenie było całkiem wyględne. Fred miał okazję spotykać tu sporo osób, nie tylko pracowników, ale też klientów i dostawców. Nie narzekał na socjalizowanie. I jednak uważał swoją pracę za coś naprawdę fajnego, nie chował się w magazynie między półkami, a działał, wymyślał różne rzeczy i organizował. Nie zawsze było super i kolorowo, ale nie narzekał. Zresztą, gdyby mu się nie podobało, to zawsze mógł iść faktycznie do tego magazynu, więc miał opcje.
- To jesteś zagrożeniem? - złapał go z rozbawieniem za słówko, unosząc brwi. A potem słuchał kumpla i kiwał powoli głową.
- Z tego samego powodu cenię sobie własne mieszkanie, nie ma to jak prywatność, cisza, spokój i bezpieczne jedzenie w lodówce - przyznał, bo to bez wątpienia należało do ważnych zalet, że nikt ci nic nie wyjadał. - Ale jak jest tak wścibska, to może czas na jakąś poważną rozmowę, wyznaczanie granic albo zamki w drzwiach? - zapytał, z lekkim rozbawieniem, bo jednak słowo ‘wścibska’ dość mocno w tym wybrzmiało. I ani trochę nie mógł zobaczyć w tym określeniu jakichś pozytywów, a co za tym idzie, zalet z posiadania takiej współlokatorki.
- A, okej… ale to nie była próba poderwania mnie, co? - zapytał, nabijając się dalej, ale skoro miał dobry humor, to czemu sobie trochę nie pożartować? - Bo nie obraź się, ale trochę nie jesteś w moim typie - dodał, z przepraszającym półuśmieszkiem.
- No każdy się w końcu nudzi jedną robotą, nawet jeśli była fajna - przyznał, kiwając głową - nie, ale szykuje się impreza zamknięta, więc muszę dopiąć kilka rzeczy. Menager to nie tylko sprawy codzienne - wyjaśnił, bo cóż, lubił pokazywać, że jest ważny! - A ty jak tam, coś z tej pracy ci wychodzi ciekawego? - dopytał, bo w sumie nie był na bieżąco.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Od dłuższego czasu czuł się dziwnie. Bynajmniej nie w negatywnym sensie, jednakże też tak nie do końca w pozytywnym. Wydawał się wrócić na właściwe tory - znajdował się na naprawdę dobrej drodze do mozolnego odzyskiwania utraconych marzeń związanych z karierą muzyczną, a jego ostatni singiel sprzedawał się wspaniale. Albo przynajmniej na tyle przyzwoicie, że wytwórnia nie marudziła. Na horyzoncie majaczyły nowe współprace, niedawno dostał kilka zaproszeń do pomniejszych talk-show, a nawet i kilku muzycznych wydarzeń. Na uczelni również szło mu całkiem nieźle, a z Eden zdawał się kłócić mniej, niż zwykle, choć dalej wyrzucał sobie, że w ramach jej urodzin winien zrobić coś więcej, niż bukiet róż, ale... był zbyt zmęczony.

Był cholernie zmęczony nawet nie tyle, co ciągłą aktywnością, a bardziej nerwami i ogólnym niepokojem, ponieważ stres oraz uczucie spięcia nie odpuszczały go nawet na chwilę, gdyż ciągle, gdzieś z tyłu głowy snuł czarne scenariusze, jakoby w jego życiu zrobiło się podejrzanie zbyt dobrotliwie i zaraz tajemnicze coś miało zrujnować mniej lub bardziej poukładaną egzystencję Lysandra na nowo. A może po prostu za mało spał i przez to doszukiwał się jakichś "boskich" spisków przeciwko sobie? Ach, ale ciężko spać, gdy a się dwa zaległe eseje do napisania na studia, a przy tym już bąkają o materiale na następną płytę, kiedy przecież promocji obecnej nie zakończyłem!, ujadał w myślach, wsadzając ręce w kieszenie polarowej bluzy, będąc przy wejściu Easy Street Records and Cafe. Potrzebował zaczerpnąć inspiracji, ale i przede wszystkim oddechu, a kawiarnia, misternie połączona ze sklepem muzycznym, wydawała się dobrym pomysłem. W końcu każdy artysta miał swoich mniejszych lub większych idoli, których to sadzał na piedestale, jako wzór. A od oglądania płyt konkurencji jeszcze nikt nie umarł. Może nawet kupię jakąś relaksacyjną, jak znajdę...
- Wind Of Change. Miałem ją, tylko zapodziałem... - przeczytał pod nosem napis z pierwszej, złapanej w ręce okładki, machinalnie poprawiając czarną maseczkę na swojej twarzy, która w ostatnim czasie wydawała się przyrosnąć do twarzy Hwanga. Odkąd wrócił do promowania się, wolał nie wystawiać się na widok publiczny ze względu na swoją dziewczynę, bo choć Eden od początku związku wiedziała, czym się zajmował, tak Lysander niekoniecznie chciał ją narażać na niewygodne towarzystwo dziennikarzy lub, co gorsza, fanek. A w najgorszym wypadku, diabelnie zazdrosnych psycho-fanek. - Ach, a tę kupiłem nawet w Korei, jak byłem młodszy. Chyba została w dormie... - westchnął, łapiąc kolejną pozycję z półki, aż nagle, przez szpary w regałach spostrzegł znajomą sylwetkę, na której widok nieco skostniał. Nie musiał sobie przypominać imienia, bo po parusekundowej obserwacji mógł z całą śmiałością stwierdzić, że w drugiej alejce, konkretniej z muzyką popularną, stał nie kto inny jak jego "ulubiony" przyjaciel Eden. Co gorsza, z jego płytą w ręku, bo wzrok miał jeszcze sprawny na tyle, aby bezproblemowo zarejestrować swoje zdjęcie na okładce trzymanego przez starszego singla. A potem zobaczymy, czy nie oślepnę od jego facjaty.
- Moją muzykę też będziesz tak wnikliwie obserwował, jak moją dziewczynę w wolnych chwilach, Woojin?
Powiedział to zdecydowanie za szybko, przez sklepowy regał, nie przemyślawszy niczego. To było silniejsze od niego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#6 + wdzianko

Od czasu do czasu Jin lubił otwierać szufladę, w której trzymał swoje płyty CD ulubionych wykonawców, po czym wybierał jeden lub dwa i odtwarzał w radiu (tak, jego radyjko miało jeszcze działający odtwarzacz płyt). Rzecz jasna jego kolekcja była o wiele większa, tylko została w Korei, gdyż nie mógł zabrać ze sobą wszystkich płyt. Wraz z płytami zostały między innymi plakaty, ciuchy, których za bardzo nie nosił lub zwyczajnie rozmiarowo nie pasowały (bo przecież dzieci tak szybko rosną), kilka książek oraz filmów na DVD. Pewnie, zawsze mógł poprosić ciotkę albo dziadków, aby mu coś przysłali, tylko całkowicie nauczył się bez nich funkcjonować. Po powrocie do Korei zapewne odda te ciuchy potrzebującym albo sprzeda w necie. Ogólnie będzie miał co robić i to bez wątpienia.
W sumie myśl o odwiedzeniu kawiarni z płytami naszła go całkowicie randomowo, a wszystko przez jednego posta, którego zobaczył na facebooku - post sponsorowany Easy Street Records and Cafe - i normalnie zazwyczaj olewał te posty, lecz przy tym zatrzymał się na dłużej, ponieważ przypadło mu do gustu zdjęcie. Jego dusza fotografa automatycznie dała o sobie znać, aż nawet zmienił pozycję, tzn. usiadł na łóżku (bo wcześniej leżał). Sprawdził lokalizację tego miejsca, po czym wiedział, co odwiedzi jeszcze tego samego dnia, gdyż przed zobaczeniem tej fotografii, zamierzał cały dzień siedzieć w domu (wziął sobie dzień wolnego, chcąc odpocząć głównie od ludzi z roboty).
Nawet miał pisać wiadomość do Eden, aby zaprosić ją na wspólne wyjście, lecz ostatecznie zaczął kasować rozpoczęte słowo i odłożył telefon obok.
Zebrał się dość sprawnie - musiał tak naprawdę jedynie zmienić dresy, a potem ogarnąć w łazience.
Gdy dotarł na miejsce, wyjął słuchawki z uszu, aby następnie schować je do kieszeni płaszcza. Zrobił to instynktownie, wiedząc, że mógłby ich nie wyciągać. Nie wiedział, od czego zacząć dlatego szedł tak, jak go nogi niosły, a zatrzymywał się w momencie, kiedy spostrzegał jakiś ciekawy lub kojarzony tytuł. Kawę zamierzał kupić przy wyjściu (chciał uniknąć wylania kawy na płytę).
O nie wierzę, że to tu jest! aż wyciągnął ten album (jedna ze składanek, których słuchał bardzo dawno temu), aby przeczytać spis piosenek. Do wielu piosenek z tego CD miał dołączone wspomnienia. Teraz też tak było, że słuchając jakiegoś utworu na Spotify, przeróżne wspomnienia pojawiały się przed jego oczami. On ogólnie nie wyobrażał sobie życia bez muzyki (bez jedzenia i bez spania również). Towarzyszyła mu od bardzo dawna i słuchał jej każdego dnia. Będąc nastolatkiem, posiadał nawet klasyczną MP3 Ciekawe czy jeszcze działała...
Kontynuował wycieczkę po kawiarni z płytami, lecz nagle dostrzegł jeden album. Zmrużył nieco oczy i wziął go do rąk.
Ładna okładka. stwierdził w myślach i właśnie miał obczajać piosenki, gdy usłyszał znany głos. Ogólnie można było dostrzec, jak nieco podskakuje, ponieważ sądził, że nikogo tu nie spotka.
- Co....? - zapytał, udając głupa, mimo iż doskonale słyszał pytanie. Jakie wniliwe obserwował?
- Nie wiem o co Ci chodzi, Hwang. - powiedział spokojnie, wzruszając ramionami i odstawił płytę na półkę, chociaż czuł, że zaczynają budzić się w nim nerwy.
- Człowiek nie może sobie po prostu płyty potrzymać? - zapytał, unosząc do góry jedną brew, a następnie zaczął iść dalej.
- A właśnie, jesteś tu sam? - specjalnie nawet stanął w miejscu, aby wysłuchać odpowiedzi. Ciekaw był, czy Lysander przyszedł tu sam, czy z Eden i w sumie ciekaw był również, czemu tu przyszedł, ale ostatecznie odpuścił zadania o to drugie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Stwierdzenie, że Lysander nie lubił Jina, było niemal tak trafne, jak powiedzenie, że ktoś był tylko trochę martwy. Hwang bowiem nienawidził chłopaka, uważając go za obłudnika, dla którego nie powinno być miejsca u boku jego partnerki. Tyle tylko, że szalenie trudnym malowało się pozbycie się Tae z życia Eden, gdyż, nie ukrywając, znalazł się w nim nieco wcześniej, niż sam idol. Zresztą, miał świadomość, jakby to wyglądało w oczach reszty jej znajomych, gdyby od tak go wykluczył - wyszedłby na zazdrosnego toksyka i choć być może po trosze nim był, tak nie za chętnie pragnął zdradzać się z tym szerszej publiczności. A już na pewno nie takiej, na którą był poniekąd skazany, gdyż wszystkich kontaktów Wang zwyczajnie nie mógł się pozbyć. Ale tego jednego chciał. I zachciewał coraz bardziej, ilekroć spoglądał na jego sztucznie niewinną twarz, bo za jej pomocą zawsze mógł postawić się iście fenomenalnie w roli ofiary. Ot, tak, jak teraz.
- Ty nigdy nie wiesz, o co chodzi - prychnął, niespiesznie przechodząc ze swojej alejki na tę, gdzie znajdował się Jin, ażeby nie musieć podnosić głosu. Nie wszyscy dookoła musieli słyszeć ich wątpliwie przyjemną wymianę zdań, choć z uwagi na zachowanie starszego, nie zapowiadała się ona na wielce długą, ponieważ ewidentnie chciał odpuścić sobie rozmowę z niezadowolonym Lysandrem i odejść, jakby nigdy nic. Tyle tylko, że w którymś momencie Jin wydawał się porzucić plany uniknięcia konfrontacji i zapytać o Eden, co jednoznacznie wymusiło na Hwangu groźne przymknięcie oczu. Teoretycznie, imię dziewczyny jednoznacznie pomiędzy nimi nie padło, jednakże idol wiedział, że jego rozmówcy nie mogło chodzić o nikogo innego. Bo zawsze chodziło tylko o nią.
- Powinieneś sam znać odpowiedź na swoje pytanie, skoro tyle razy dziennie potrafisz zawracać jej głowę - syknął, zdradzając się z tym, iż tego dnia jego partnerki przy nim nie było. Niby w jej towarzystwie również nie krył się ze swoją awersją do Woojina, niemniej dopiero, gdy byli sami, potrafił być bardziej bezpośredni. Głównie dlatego, że wtedy nie dręczyła go wizja, w której ktokolwiek próbowałby go powstrzymać. Albo, co gorsza, pożałować biednego rywala, na którego bezsensownie się uwziął.

Uch. Robiło mu się niedobrze na same wspomnienia, lecz jak inaczej mógł wtedy reagować? To po prostu wepchnięty do friendzone'a tchórz, który miał swoją szansę, nie wykorzystał jej, a teraz będzie mnie wkurwiał, jak to on świetnie nie zna Eden i jaki to jest wielce ważny w jej życiu, choć oczywiście nie powie wprost, o co mu chodzi.
- A ty? Sam? Dalej bez żadnej towarzyszki u boku, która wreszcie by cię zechciała?
Chyba nieopatrznie znalazłem sobie kogoś do wyżycia się. Ups? Ach, nie jestem nim, żeby perfekcyjnie udawać, że czuję się winny za coś, za co nie jest mi ani trochę przykro. - Daj już sobie z nią spokój, bo to już dawno przestało bawić. Ma chłopaka, który o nią zadba i nie musi wisieć na swoich śliskich "przyjaciołach", więc z łaski swojej, nie przychodź już więcej do niej do pracy.
Nie wytłumaczyliśmy sobie tamtego incydentu, przez który się pokłóciliśmy. A to wszystko przez niego. Byliśmy umówieni, ale musiał się wpieprzyć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jin kompletnie nie rozumiał zachowania Hwanga. Znaczy, wiedział jedno, że przemawiała przez niego cholerna zazdrość. W głowie chłopaka zrodziła się pewna myśl mianowicie, czy to oznaczało, że Lysander chciał pozbawić Eden przyjaciół? Czy tylko o mnie mu chodziło? Nie rozumiał takich zachowań kompletnie. Szczególnie że nic złego nie robił.
- Co? - spytał, unosząc do góry jedną brew. Przecież to nieprawda. Często rozumiał, tylko najwyraźniej Hwang uważał inaczej, lecz czy Tae faktycznie powinien się tym przejmować? Doskonale czuł jad, dołączony do wypowiadanych przez Lysandra słów.
Kurwa, jaki on ma niby problem????
Zmarszczył brwi, bo jakim prawem zarzucał Jinowi, zawracanie Eden głowy? Byli dorośli. Mieli prawo gadać ze sobą, spotykać się, chodzić na żarcie i ogólnie spędzać czas, tak, jak robili to przyjaciele.
- Powiedz mi, czy Ty masz przyjaciół? Czy wszystkich odrzuciłeś, dlatego uważasz, że Eden też powinna się pozbyć każdego i zostać tylko przy Tobie? - zapytał, łapiąc swoją rękę, którą chciał dźgnąć Lysandra, podczas wypowiadania słowa "Tobie".
Zapewne nic mi nie powie.
Oczywiście zrozumiał, że Wang była nieobecna w tym miejscu, ale z minuty na minutę rosło wkurwienie wewnątrz niego. Każdy miał swoje granice. A Hwang zaczynał je stanowczo przekraczać.
Usłyszawszy kolejne słowa, Tae odłożył trzymaną wcześniej płytę na półkę, a następnie zaczął zaciskać pięści. Czuł, jakby właśnie wylano albo raczej oblano go lodowatą wodą, niczym podczas ice bucket challenge, tylko, że w tym momencie jedynym wyzwaniem było trzymanie mocno nerwów.
bez żadnej towarzyszki u boku, która wreszcie by cię zechciała powtórzył w myślach, a gdyby spojrzenie mogło zabijać, to zapewne byłoby po Hwangu. Bang, bang, you are dead.
Jin przełknął ślinę.
- Pierdol się. Nic Ci do tego, czy kogoś mam, czy nie. Twoich fanek wokół Ciebie też nie widzę. - powiedział ciut głośniej, niż planował, czując, jak jego ciało zaczyna pokrywać zimny pot. Niby co Eden w nim widziała???? zaczął się zastanawiać, lecz zaraz usłyszał kolejny syk artysty.
- Czy Ty mi właśnie...rozkazujesz? - aż wybuchnął śmiechem, bo serio, uważał, że Jin go posłucha i odpowie coś w rodzaju: Będzie Panie, jak zechcesz?
- W Twoich snach. Jedyną osobą decyzyjną, która może mi się kazać odczepić, jest, zgadnij kto? Eden. Ty możesz jedynie...- cmoknąć mnie w nos - - Buty mi wyczyścić. - powiedział z uśmiechem, wskazując swoje sportowe adidasy. Tae wciąż próbował zrozumieć całą tę sytuację. On naprawdę chciał, żebym zerwał kontakt z przyjaciółką? Niedoczekanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Tylko przy mnie? A widziałeś, żebym się kiedykolwiek uczepił którejś z jej koleżanek?
Ma rację. Wolałbym, aby zniknęły.
Lysander był perfekcjonistą, choć w stosunku do Eden nie zachowywał się perfekcyjnie. Przeważnie nie bywał romantyczny, aczkolwiek ostatnimi czasy starał się malować ich życie niczym z hollywoodzkich romansów. Choć to wszystko nie płynęło z jego miłości do Wang, a bardziej z nasilającego się w nim uczucia zagrożenia, że zaniedbana dziewczyna zechciałaby od niego odejść, bo w obecnej chwili nie mógł sobie na to pozwolić.
Tylko obecnej...?
- Cóż, do twojej wiadomości, mam przyjaciół. Może podać ich numery? - prychnął ironicznie, próbując przypomnieć sobie ewentualne imiona bliskich przyjaciół i... W tym miejscu zaczęły się schody, bo tak, jak kilka miesięcy temu, mógł z całą śmiałością podać dane Oceana, tak po ostatnich wydarzeniach między nimi Lysander dość mocno ograniczył ich kontakt. Z kolei reszta jego znajomych była bardzo serdeczna, ale brakowało w tym wszystkim ''tego czegoś", ażeby obdarzył ich mianem przyjaciół. Nie lubił nadużywać tego słowa. - Ach, albo nie, bo również i tych ludzi będziesz jeszcze prześladował i próbował przeciągnąć na swoją stronę - wybrnął, niekoniecznie kłamiąc, ponieważ nie był pewny, czy całą sprawę pomiędzy nimi miał odbierać personalnie, czy też nie. W końcu nie musiało chodzić tylko o jakieś niezrealizowane romanse względem Eden. Bo ona mi kiedyś wspominała, że chciał iść w muzykę, ale coś nie wyszło. Może i drażni mnie dlatego, bo mam wszystko, czego oczekiwał?

Uniósł brew w lekkim zdziwieniu na gorączkową reakcję Tae odnośnie jego wcześniejszych słów, ponieważ dzięki temu zdołał zauważyć, gdzie zabolało jego rozmówcę najbardziej. Bingo. Hwang jednoznacznie stwierdził, że Woojin musiał czuć silną potrzebę wejścia w związek, co okrutnie bawiło młodszego. Albowiem tak, jak z Eden nie zamierzał się rozstawać, tak jednak nie odczuwał żadnego ciśnienia na żadną relację. Nie planował tego. Początkowo nawet nie chciał i wypierał, bo znacznie lepiej czuł się sam, niż w związku, gdzie znów musiał zaryzykować jakiegoś rodzaju głębszą więź, która swoim hipotetycznym końcem mogła go dotknąć. Trudno było mu żegnać niektórych ludzi. Psychicznie dalej nie pożegnałem się z ludźmi, z którymi powinienem to zrobić.
- To nawet urocze, że zachowujesz się jak pies w stosunku do mojej dziewczyny. Jakich jeszcze sztuczek cię nauczyła, poza poddańczym warowaniem przy nodze? Bo widzę, że z komendą "daj głos" jest bardzo marnie - powiedział zgryźliwie w ramach rewanżu za wspomnienie o jego fankach, równocześnie dekorując swoją twarz uśmiechem. Bynajmniej nie serdecznym. W każdym razie - na pewno niezbyt zauważalnym, z uwagi na jego maseczkę na twarzy.
- Ale, ale, Woojin. Twój poziom to nie mój poziom, więc wróćmy parę pięter wyżej, co? Inwektywy są trochę za proste, okej? Po prostu zrozum, że wbrew pozorom, mam całkiem dużo do tego, czy kogoś masz, czy nie - mam, dopóki wpierdalasz się na trzeciego do mojego związku. Jak się odczepisz, będzie mnie to obchodzić tyle, co zeszłoroczny śnieg - przewrócił oczami, które momentalnie wylądowały na jednym z naściennych zegarów. Tracę czas... Powinienem odpuścić i faktycznie zbrzydzić Eden przesiadywanie z nim, bo inaczej to wygląda tak, jakbym rozmawiał ze ścianą. Tępą ścianą. - Jak masz takie parcie na chodzenie z kimś za rączki, to może, nie wiem, rozważ Tindera? Albo inny randkowy badziew? Na pewno znajdzie się jakaś zdesperowana, drogi kolego, bo twoja twarz nie jest jeszcze z kategorii antykoncepcyjnej - zagaił losową złośliwością, niespecjalnie znając się na nowoczesnych metodach poszukiwań miłości. Nigdy nie rozważał takich portali, bo wcześniej był na nie zdecydowanie za młody (i miałem zakaz randkowania w starym kontrakcie...), a potem jakoś tak wyszło, że skończył z Eden, to i nawet nie wypadało się tymi tematami interesować. Skąd mógł wiedzieć, że również tym razem trafił, a Jin posiadał konto na wspomnianym portalu?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tae zmrużył oczy i mocniej zacisnął pięści.
- To, że do tej pory nic takiego nie zauważyłem, nic nie znaczy, ani o niczym nie świadczy. Nie śledzę tego, co robisz przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Mam wiele innych zajęć. - powiedział, prychając na koniec, co miało być równoznaczne z kropką. Na ig od czasu do czasu przeglądał profile swoich ulubionych idoli tzn. aktorów, aktorek, piosenkarzy oraz piosenkarek. Okej, może kilka razy wszedł na profil Lysandra, ale przecież zostawi to dla siebie. Po co Hwang miał o tym wiedzieć? Zresztą, to było niedawno temu.
- Nie potrzebuję ani nie potrzebowałbym Twoich przyjaciół. Moi mi całkowicie wystarczą. - zrobił krótką przerwę, po czym dodał:
- Bawi mnie to, jak bardzo się mnie boisz. - do tych słów dołączył lekki, a zarazem kpiący uśmiech. W dzisiejszych czasach bardzo łatwo można było sprawdzić, różne siatki znajomości, jak? Social media wszystko zdradzały. Często znajomi robili sobie wspólne zdjęcia, a potem wrzucali je do sieci, dodając oznaczenia, albo po prostu wspominało się o nich w tweetach (lub na fb). Szczególnie że wiele apek, lub raczej ich funkcji posiadało swoje lustrzane odbicia: story na insta i story na messie, prowadzenie rozmowy video posiadał IG (prywatne wiadomości), messenger oraz snapchat. Kika miesięcy wcześniej, do Twittera dodano opcję spaces, co było niczym live na instagramie. No, także aktualnie wystarczył dobry reaserch, aby wiedzieć różne rzeczy. Zawsze jednak istniały przypadki, chcące pozostać incognito, tworzące fake konta, służące lub ograniczające prywatność jedynie dla kręgu swoich ziomków. Czasem jednak (zdaniem Jina) mniej znaczyło bezpieczniej.
Czy my na pewno jesteśmy tu, gdzie byliśmy, czyli w alejce z płytami? ponieważ czuł się tak, jakby był na strzelnicy, zastępując tarczę. Każde słowo Lysandra przechodziło przez niego, niczym nabój wystrzelony z broni palnej.
Przydałaby się kurtka kuloodporna.
- Powtórzę, tym razem głośniej i wyraźniej. Nie zamierzam niszczyć mojej przyjaźni z Eden. Możesz o tym jedynie pomarzyć Hwang. Po drugie - wyciągnął drugi palec, niczym podczas wyliczania - nie jestem niczyim psem. - zaakcentował słowo nie, poprzez głośniejsze wypowiedzenie od pozostałych słów.
- Masz urojenia. Do niczego Ci się nie wpierdalam. Zalecam odwiedziny u psychologa albo psychiatry. - podczas wypowiadania tych słów, dźgnął Azjatę w ramię, bo zwyczajnie ciężko było mu słuchać tego - zdaniem Woojina - pierniczenia.
- Nie potrzebuję Twoich jebanych rad. - wysyczał przez zęby, zostawiając fakt posiadania tindera dla siebie. Już praktycznie z niego nie korzystam. Miał ogromną ochotę odwrócić się i wyjść, ale czuł, że gdyby tak zrobił, to jakby się poddał podczas meczu. A on, Woojin Tae, nigdy nie wywieszał białej flagi jako pierwszy, chyba, że faktycznie musiał. Zawsze czekał, na ruch przeciwnika, jak w szachach.
- Pierdol się. - dwa proste słowa, wyrażające więcej, niż można było sobie wyobrazić, szczególnie, gdy wypowiadał je naprawdę wkurwiony Jin.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Easy Street Records and Cafe”