WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Lily & Jason

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Jak postanowiła - tak zrobiła. Po powrocie do Los Angeles, ucięła z Rosenthalem spanie w jednym łóżku, buziaczki, przytulanie i całą resztę. Znajdywała na to masę argumentów oczywiście, ale nie ignorowała go tak ogólnie, bo rozmawiała z nim normalnie, nie uciekała przed nim ani nic, po prostu... nie dopuszczała do bliskości. Temat wypadku też jakby wszedł w jej głowie na dalszy plan, chyba finalnie sobie odpuściła poruszanie tego i zajęła się trochę pracą. Siedziała aktualnie z Joe w biurze. On sobie siedział na krześle pewnie, ona na biurku i omawiali jakieś pierdółki, w zasadzie już będąc bliżej wyjścia do domku gdy do biura wparował Jason.
- Hej, co tam? Coś się stało, że przyjechałeś? - zapytała spokojnie, ale już czuła trouble in heaven w jego głowie po samej minie, nie odsuwała się jednak i nie zmieniała pozycji, tylko uważnie Jasonowi się przyglądała.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

W jego głowie totalnie nie było zrozumiałe, co zrobił nie tak, gdzie popełnił błąd, że Lilianne zaczęła się ponownie od niego dystansować. Bo to przecież nie miało większego sensu, nie? Przynajmniej jego skromnym zdaniem. Cóż, najwidoczniej w jej głowie sens niestety z jakiegoś powodu miało, eh. :/ Dzisiaj już jego głowa nie wytrzymała, cały chodził, nie mógł się doczekać jej powrotu, zatem wparował do biura. Po Jasonowemu, bez pukania, jakby co najmniej miał ją zastać ruchającą się z Joe na biurku. W zasadzie nie była to taka niemożliwa opcja, ale on na szczęście nie miał takiej świadomości. :lol:
– No w zasadzie to tak, chciałem zapytać, dlaczego ostatnio tak mnie unikasz i w ogóle i już mi to spokoju nie daje. Joe, bądź tak miły i zostaw nas samych, ty nasz najwspanialszy, najlepszy współlokatorze na dwa tygodnie który mieszka z nami od miesiąca – mruknął, wywracając oczami teatralnie, ale trochę tak było. :lol:

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

No jakby miała pełną świadomość, że w końcu nastąpi dzień w którym jego głowa nie wytrzyma, bo znała go nie od dziś i widziała to wewnętrzne mielenie, ale łudziła się, że troszkę dłużej mu się zejdzie :lol: I nie była głupia, nie po to dystansowała Jasona, żeby wpuszczać między swoje nogi kolejnego współlokatora, ale Joe uwielbiała maks!
- Przecież cię nie unikam, to byłoby dość ciężkie mieszkając razem, Jay - odparła łagodnie, ale jej spojrzenie spoważniało gdy usłyszała ten komentarz do Josepha. - Jason, ogarnij się, proszę - i już łagodnie zdecydowanie w tym momencie nie zabrzmiała. Przeniosła wzrok na Nottinghama. - W sumie i tak już dzisiaj mamy prawie wszystko ogarnięte. Zostawisz nas? Proszę - uśmiechnęła się do niego całkiem uroczo, próbując ignorować jeszcze przez chwilkę wybuch Jasona. Musiała się emocjonalnie przygotować chyba :lol:

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– Ale jednak trochę unikasz – odparł spokojnie – w zasadzie najspokojniej na tyle, na ile go stać było. No i zmarszczył brwi, bo był calkiem ogarnięty i wkurwiał go Joe, ona, cała ta sytuacja i życie generalnie. I starał się nie odkurwić dramy, ale… No odkurwił. Well.
– Jasne, zostawię was – pokiwał głową i istotnie wyszedł, a Jay przeniósł wzrok na Lils – Naprawdę nie rozumiem, było cudownie, uroczo, buziaczki, spanie razem, a teraz jakiś pstryczek ci się w mózgu przestawił i mnie dystansujesz. Zrobiłem coś źle? – psojrzał na nią jak zbity szczeniaczek. Może granie niewinnego lepiej zadziała? :lol:

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Nie unikam cię - powtórzyła, bo przecież nie uciekała przed nim na każdym kroku, normalnie z nim rozmawiała, tylko fizycznie chciała być jak najdalej, w jak najbezpieczniejszej odległości. Dla siebie, dla Maddie... tak było rozsądniej. Chyba. Odprowadziła Joe wzrokiem do wyjścia, powoli spojrzenie przenosząc na Jasona i nawet wstała z biurka, podchodząc trochę bliżej niego i splotła dłonie na piersiach.
- Może właśnie dlatego, że było tak cudownie i uroczo to pora to przystopować? - zasugerowała ostrożnie, zaciskając pomalowane na czerwono usta. - Nie zrobiłeś niczego źle, to ja robię ciągle coś złego. Nie powinnam w ogóle do tego wszystkiego dopuścić po prostu - wzruszyła ramionami, nerwowo zaczynając skubać materiał swojej przezroczystej bluzki. Nie znosiła przeprowadzać z nim takich rozmów, eh.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– Jasne, rozmawiasz ze mną, ale głównie o Maddie, a wcześniej było inaczej, nie rób ze mnie idioty – poprosił kulturalnie i westchnął mimochodem, po prostu czuł, że coś było nie tak, ze coś się w jej mózgu poprzestawiało i naprawdę nie rozumiał, co takiego. Eh.
– Co? Ale… Po co? Chyba skoro jest cudownie i uroczo, to pora, żeby tak zostało, pora się określić, czy tam coś – wzruszył ramionami, zaciskając usta. – Dlaczego niby nie powinnaś do tego dopuścić, huh? Przecież jest nam dobrze, mylę się? – spytał, podchodząc bliżej i chwytając ją za podbródek, by na niego spojrzała.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Nie robię z ciebie idioty, mówię jak jest. Nie rozmawiamy przecież tylko o Maddie, rozmawiamy normalnie. Po prostu ze sobą nie sypiamy, to twoim zdaniem podchodzi już pod unikanie i ignorowanie? - uniosła brwi w górę. Ona nie widziała tego jako poprzestawiania w głowie tylko chyba ułożenie. Aż ją ukuło jak wyjechał z tekstem o tym, że pora się określić. Jezu, nie.
- Jak to po co? Żeby właśnie nie iść w kierunku określania się czy coś tam - trochę przedrzeźniła teraz jego głos, próbując nie dać się wpędzić w jakiekolwiek poczucie winy, ale trochę je miała, no. - Nigdy nie przyszło nam nic dobrego z tego, że przez chwilę było nam dobrze. - mimo to, gdy chwycił ją za podbródek to się nie wyrywała, tylko wzrok odwróciła, bo wcale nie miała ochoty patrzeć na niego, a nie daj boże jeszcze w jego oczy.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– Ale jednak głównie o Maddie, okej? Poza tym nie sypiamy ze sobą i mnie trochę odsunęłaś, widzę, jaki dystans złapałaś, no - westchnął mimochodem, bo naprawdę uważał, że trzeba było się po prostu określić. Chuj, on sam określi, ze są w związku i tyle z tego będzie. :lol:
– Ale dlaczego nie iść w tym kierunku. Czy nam nie jest ze sobą dobrze? – no nie odpierdalał głupich akcji, wszystkim im się sztos mieszkało, to w czym był jej emocjonalny problem, bo po prostu, kurwa, nie rozumiał, ech.
– Ale może tym razem powinno przyjść? Może to jest nasza szansa? Mamy Maddie, znaleźliśmy skrawek szczęścia, Lily. Czemu to psuć? – spytał łagodnie, ujmując teraz jej buźkę w dłonie i intensywnie się w nią wpatrując.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Nie odpowiedziała mu nic na te słowa, wzruszyła tylko delikatnie ramionami, bo nie bardzo wiedziała co mówić. Nie miała za mocnych argumentów w tym momencie, bo nie bardzo do tej rozmowy się przygotowała, grr.
- Bo nie chcę iść w tym kierunku, jezu - aż jęknęła tyci rozpaczliwie, bo czego nie rozumiał? Było im dobrze. Kurewsko dobrze. Ale zawsze po dobrze przychodziło wyjebiście źle i nie była gotowa na to wszystko. I nie była też gotowa na oficjalny związek po Ronie, nawet jeśli tego jako argumentu używać nie chciała zdecydowanie.
- Mieliśmy dużo szans, Jay i każda kończyła się tak samo - powiedziała cicho, unosząc dłoń do jednej dłoni, którą trzymał przy jej buzi. - Właśnie dlatego, że mamy Maddie to musimy uważać co robimy, okej? Bo jeśli cokolwiek pójdzie nie tak, to ona na tym ucierpi - dodała jeszcze, zdejmując jego dłonie ze swojej twarzy i odsunęła się, zaczynając odrobinę nerwowo dreptać po pomieszczeniu. - A im dalej zajdziemy, tym ciężej będzie mi odejść - powiedziała cicho, bardziej do siebie niż do niego, bo to też już przerabiali :c

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

Odetchnął głęboko i spojrzał na jej twarzyczkę. No właśnie, skoro było kurewsko dobrze, to nie rozumiał kompletnie, dlaczego w tym kierunku iść nie chciała. Bo mogli być razem czymś naprawdę zajebistym, a ona teraz to psuła w imię czego? Nie rozumiał.
– Okej, nawet jeśli nie chcesz się określać, to nie rozumiem, po co to ucinać, czemu nie chcesz zobaczyć, że mogę… Mogę stanąć na wysokości zadania? – spytał spokojnie, patrząc jej w oczy, starając się naprawdę cholernie mocno nie jasonować.
– Mieliśmy, ale ta może się skończyć inaczej – powiedział spokojnie, patrząc jej w oczy. – I uważamy przecież, jest między nami dobrze, staram się, ty się starasz, nie psujmy tego strachem – powiedział niemal błagalnie, bo naprawdę nie chciał tego psuć, ech.
– A może wcale nie będziesz musiała odchodzić? – spojrzał na nią, tyłkiem opierając się o biurko i patrząc na nią ze smutkiem. :c

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Wiem, że możesz stanąć na wysokości zadania, ale wiem też co możesz zrobić gdy cokolwiek pójdzie nie w tym kierunku którego będziesz chciał - wzruszyła delikatnie ramionami, trochę ze smutkiem to mówiąc, bo tak było - wiedziała, jak kurewsko odpierdalał za każdym razem gdy coś szło nie tak, eh.
- Już to kiedyś słyszałam, Jason i to, że ty tego nie pamiętasz nie znaczy, że ja też nie - zadrżała jej w tym momencie dolna warga, bo trochę ciężko zaczynało być nosić ten ciężar samej, a nie żyć w świecie kucyków pony jak on. Jak piekielnie chujowo w tym momencie jej było... bo wcale nie chciała tego robić. Naprawdę chciałaby, żeby było idealnie, ale Charlie miał rację. Ron wcześniej też gdy o tym rozmawiali.
- A może ty wcale nie będziesz chciał, żebym została? - zapytała, zatrzymując się w końcu i obdarzając go nareszcie spojrzeniem. - Nasza relacja prowadzi tylko do tego, że robimy sobie nawzajem i innym krzywdę, na każdym kroku - powiedziała cicho, podchodząc do niego bliżej, niemalże pomiędzy jego nogi. - To moja wina, że nic nie pamiętasz - złapała go za podbródek, patrząc prosto w jego oczy. A chuj już z tym wszystkim.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– To zadbamy żeby poszło w odpowiednim kierunku – powiedział cicho, mając szczerą nadzieję, że na to przystanie i mu zaufa. Oczywiście odpowiedni kierunek był tym, którego on chciał, ale o tym wolał nie wspominać, nie? :lol:
– Ale… Dużo się zmieniło, nie sądzisz? Ja jestem inny – powiedział cicho, muskając kciukiem delikatnie jej dolną wargę i spojrzał na nią znacząco. Bo on chciał z nią żyć w tym świecie kucyków pony, chciał, żeby zrzuciła ten ciężar oczekiwań i żeby mogli być razem. Tak po prostu, bez tej obarczającej ich oboje przeszłości, usłanej głównie jego pojebanym zachowaniem.
– Nie, na pewno nie. Zawsze bym chciał – powiedział cicho, łapiąc ją za dłonie i patrząc prosto w błękitne oczy, które kochał nad życie. – Ale teraz nie musi wcale do tego prowadzić – szepnął cicho, patrząc jej w oczy i wzdychając ciężko. A POTEM POWIEDZIAŁA TO, NA CO TAK CZEKAŁ.
– Jak to? – spytał, niby autentycznie zaskoczony, ale wcale zaskoczony nie był. No kurwa, w końcu. :lol:

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Czyli w kierunku który będzie odpowiadał twojej głowie - dodała, bo halo halo, w tym punkcie też już byli. Zresztą, naprawdę dobrze go znała - z pamięcią czy bez, nadal był sobą. Mimo wszystko. - Wcale nie jesteś tak bardzo inny. Jedyne co się zmieniło to to, że mniej panikujesz i nie wpadasz w ciągłe histerie i lamenty. Tylko to. Nic poza tym. Nadal jesteś sobą. I w zasadzie nie ma w tym nic złego. Uwielbiam to kim jesteś - przymknęła na chwilę powieki, bo przecież nie oczekiwała od niego bycia kimś innym. Zaczęło jej znowu zależeć bo był dokładnie taki jak zawsze - wyłączając z tego dramy. Ale też przez ostatnie dwadzieścia lat nie dramował non stop, nie? Coś w jego spojrzeniu jej nie klikało ogólnie podczas tej rozmowy, zupełnie jakby na potwierdzenie tego, co mówiła Charliemu ale nie umiała się na tym skupić w tym momencie.
- Nie musi, ale pewnie poprowadzi - powiedziała cicho, bo chyba panicznie się tego zaczynała bać, eh. Zacisnęła usta. Powiedziała A, musi powiedzieć B. Niestety. - Przyszłam ci powiedzieć, że wyjeżdżamy z Maddie razem z Ronem do LA, a ty musiałeś klasycznie zrobić z tego dramat. Wkurwiłeś się, krzyczałeś... - powoli mu to tłumaczyła, nie zabierając nadal swoich rąk z jego. - A potem stwierdziłeś, że wpieprzyłbyś Charliego jeszcze raz do więzienia i nie słuchałeś co do ciebie mówię. Nie ważne co powiedziałam i tak miałeś swoje pieprzone flow i chciałam po prostu... chciałam żebyś przestał nam to robić, bo mamy Maddie. Nie mogłam cię nienawidzić, a było już tak blisko, tak kurewsko miałam dosyć twojego zachowania, bo nie zrobiłam nam nic złego. Kochałam cię nad wszystko na tym pieprzonym świecie - pokręciła z niedowierzaniem głową, mówiąc to wszystko na jednym wdechu, bo zestresowała się w tym momencie okropnie mówiąc to jemu. - Więc cię popchnęłam. A ta pierdolona barierka musiała się wyjebać i spadłeś - nie patrzyła mu w oczy, zupełnie. Patrzyła na niego, ale jakby pustym wzrokiem.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

– Nie, w kierunku, który będzie odpowiadał naszym głowom – powiedział spokojnie, patrząc jej w oczy, bo tak istotnie było, no. Nie chciał, żeby było tylko po jego myśli, chciał, żeby było po ICH myśli, no. :c
– Jestem sobą, to jasne, że jestem sobą, ale… Nie lamentuje i nie panikuje, a czy nie to najbardziej ci we mnie przeszkadzało? – spytał łagodnie, patrząc jej w oczy, bo sądził, że właśnie te ciągłe histerie i lamenty najbardziej jej przeszkadzały, ech. Trcohę nie nadążał, jaki miał być, żeby w końcu jej przypasować szczerze mówiąc. :c
– A skąd ta pewność? – spytał cicho, ale spokojnie, bo naprawdę miał nadzieję, że to wcale tak nie będzie. :C Nie orzumiał, czemu była taka przekonana, że jej wersja jest jedyna słuszna. – Chciałaś zabrać moją córkę, to w sumie normalne że się zdenerwowałem… – mruknął pod nosem, ale kiedy powiedziała to, co doskonale pamiętał, odetchnął i spojrzał na nią smutno. – Oh. Czyli to był wypadek? Tylko nie taki z narzędziami – westchnął.
– Posłuchaj, przykro mi, że tak odpierdalałem, przykro mi, że cię raz za razem raniłem i zmuszałem, żebyś mnie po trochu nienawidziła, ale… Czy teraz nie jest inaczej? – delikatnie musnął jej policzek palcami, marszcząc brwi.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Aha - rzuciła tylko, bo nie miała weny się licytować wiedząc, że i tak będzie miał swoją wizję. Odetchnęła głęboko próbując ułożyć w głowie to, jak mu to powiedzieć. - Jay, przecież ty zawsze lamentowałeś i panikowałeś. Panikowałeś nawet wtedy, gdy Camille była malutka i ktokolwiek dał ci ją na ręce. Wiedziałam, że będziesz panikował i lamentował za każdym razem gdy coś się działo w naszym życiu. I to normalne, że mogło cię coś przerastać, tylko ty czasami... przeginałeś. Przeszkadzało mi przeginanie. Przeszkadzało mi to, że odetchnąłeś z ulgą jak poroniłam. Albo że w akcie jakiejś chorej jazdy wjebałeś Charliego do więzienia. Nie to, że coś było dla ciebie za ciężkie do udźwignięcia bo zawsze próbowałam ci pomóc wszystko dźwigać - powiedziała cicho, cholernie spokojnie. Zawsze go wspierała w tym jego pierdolniku emocjonalnym, tak jak on na ten swój posrany sposób wspierał ją. :C - Nie wiem, po prostu tak czuję. - stwierdziła, zaraz kręcąc głową.
- Chciałam być szczęśliwa. A ty mógłbyś odwiedzać Maddie kiedy tylko byś chciał. Nigdy bym ci tego nie zabroniła - wzruszyła ramionami. Zacisnęła powieki po tym jak mu wszystko powiedziała, ale nie pasowała jej ta reakcja. Kurwa, no nawet święty zareagowałby bardziej... emocjonalnie? Nie powiedziała mu przecież o tym, że go dźgnęła długopisem w rękę w nerwach :lol:
- Jest inaczej i doceniałam to przez ostatnie miesiące. Ba, przez ponad dwa lata - powiedziała spokojnie, otwierając oczy. Sama teraz uniosła dłoń do jego policzka, ale nie patrzyła na niego ze smutkiem tylko jakby chciała zrozumieć dlaczego się nie przyznał. - Ale ty o tym wszystkim wiesz, prawda? Charlie miał rację, że wiesz - i momentalnie się od niego odsunęła, bo jakoś ją to ugodziło emocjonalnie.

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „444”