WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Charlie, Lils, Joe, Jay

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Bo to nie mijało. Przecież to też nie tak, że Lily nagle patrzyła na Charliego jak na obcego, nic nieznaczącego faceta, już zawsze miała widzieć w nim osobę, którą przez dłuższy kawałek swojego życia kochała najbardziej na świecie, na ojca swojej cudownej Cami, tylko... ta miłość już była inna. I istotnie, poszła z Nessie siku, wypiły po szociku i kiedy podszedł do nich Joey, Lils już wyluzowała, odrzucając od siebie jakieś złe myślenie.
- Całkiem dobrze. Próbuję nie być najebana, chociaż mam wrażenie, że wypiłam po szocie z większością ludzi tutaj - rzuciła z lekkim rozbawieniem, a kiedy podsunął jej szota, zaśmiała się cicho. - O widzisz, o tym mówię. Kto mi potem będzie trzymał włosy? - wywróciła oczkami, ale finalnie szota wzięła i uniosła go delikatnie w górę. - A ty jak tam? - zapytała, przechylając główkę na bok.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– To się nazywa networking, chociaż w zasadzie dzisiaj to bardziej spotkanko zapoznawcze, co? – zaśmiał się pod nosem. – Ja mogę, jeśli Ness się nie podejmie, chociaż bardzo żałuję, że nie widziałem tych waszych słynnych występów na barze. Kiedyś Elias mi pokazywał. Hot. W. Chuj- puścił jej oczko z rozbawieniem, ale naprawdę tak uważał. Koneserem pięknych kobiet był zdecydowanie, a i jej i Ness niczego nie brakowało, nie? Tak więc takiego przedstawienia w życiu by ominąć nie chciał.
– Dobrze, wspaniale. Gadałem chwilę z Benem i będę powoli włączany w poszukiwania i w ogóle, ale wiadomo, to pracowe sprawy – wywrócił oczami. – A dzisiaj trzeba się bawić. Reflektujesz na jakiś szybki taniec, żeby ten alkohol spalić i nie rzygać? – zaśmiał się cicho, puszczając jej oczko.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Dzisiaj to w zasadzie spotkanie dla dusz każdego z nas. Niby biznesowe, niby w ramach czci dla Rapture, ale mam wrażenie, że po prostu możemy poudawać, że wszystko jest jak dawniej - uśmiechnęła się delikatnie, bo trochę tak to widziała. Nikt nie rozmawiał o pracy, chociaż o pracę chodziło. - Nie ta impreza, ale jak będziemy jechać do Miami za kilka tygodni, to możesz zabrać się z nami. Wtedy występ zrobimy na pewno, bo obiecałyśmy chłopakom basen z galaretką - puściła mu oczko, ale doceniała propozycje tego, że potrzyma jej włosy. Oby tylko nad kiblem :lol:
- Och, no tak. Rozmawiałam też o tym z Charliem - pokiwała głową. - Jak wrażenie o Benie? - zapytała z ciekawością, bo była ciekawa czy jej niedoszły szwagier zamierzał ją też w oczach Joe upadlać :lol: - Reflektuję, jak najbardziej - wyszczerzyła się do niego, odstawiając kieliszek gdzieś na bok i sama złapała go za dłoń, na parkiet prowadząc.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– Czasami dobrze jest tak poudawać. Poza tym, chyba wszyscy potrzebowali takiego resetu, mieliście intensywne miesiące – uśmiechnął się nieznacznie, bo on oczywiście takowych nie miał, medytując z mnichami w Tybecie, ale oni wszyscy potrzebowali mózgowo odpocząć i tyle.
– Ooo, sztos pomysł, w Miami zawsze są pojebane akcje – wyszczerzył się do niej, bo Floryda to od zawsze dla niego był stan umysłu. Zresztą, chyba jak dla wszystkich ludzi na tej planecie. – O kurwa, basen z galaretką? Nie no, Lilianne, to ja nie mogę się z wami zabrać, tylko ABSOLUTNIE MUSZĘ – puścił jej oczko. W zasadzie gdyby przyszło mu trzymać włosy Lils nie tylko nad kiblem to też zdecydowanie by nie narzekał. :lol:
– Ben… Sam nie wiem, całkiem normalnym gościem się wydaje. Był dla mnie całkiem miły, ale no… Każdy jest na początku miły – posłał jej rozbawione spojrzenie. – No i sztos – uśmiechnął się i gdy znaleźli się na parkiecie, bioderkami ruszać zaczął, obejmując ją na razie dość luźno i grzecznie!

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Owszem. Ale myślmy pozytywnie, może teraz już będzie tylko lepiej? - puściła mu oczko bo miała taką nadzieję. Nie chciała się dłużej udręczać, naprawdę z całych sił próbowała nie myśleć o tym co się te kilka miesięcy temu wydarzyło. Ale Lily miała tego pecha w życiu, że z nieszczęścia ładowała się w kolejne, zwykle na własne życzenie, więc cóż :lol:
- Dlatego chcemy tam jechać - powiedziała z rozbawieniem, chociaż czuła wewnętrznie że Jason i Marcus nie będą zachwyceni z tej propozycji, ale przecież nic złego w planach nie miała, nie? - Tak myślałam, że ta wizja tobie też się spodoba. W takim razie ustalone. Jak tylko ogarniemy termin, to czuj się zaproszony - pokazała mu język. No który facet odmówiłby basenu z galaretką? Chyba tylko taki, którego nie kręciły kobiety. Albo nikt nie kręcił, bo faceci przecież też się w nim kąpac będą :lol:
- Rosenthalowie są mili tylko wtedy gdy wymaga tego sytuacja i mają w tym profit. Albo gdy jest się piękną kobietą. Także uważaj - niby zażartowała, ale w sumie to żart nie był, eh. Na parkiecie zarzuciła tylko jedną rączkę na jego ramię, zachowując w miarę racjonalny dystans i sama bujając się z lekkością w rytm dudniącej muzyki.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– Jasne, że będzie. Nie ma wyjścia, musi być – uśmiechnął się pokrzepiająco. Mogłoby się wydawać, że Joey nie przeżywał szczególnie śmierci swoich przyjaciół, ale tak nie było. Po prostu nie chciał udręczać duszy Ness i Lily bardziej, Przyjął luźniejsze podejście, żeby one mogły trochę zluzować mózgi i widział, że chyba działało. Na Lils, w każdym razie.
– Słuchaj, nawet jakbym nie był zaproszony, to i tak bym tam się pojawił. Podobno najlepsze imprezy to te, na które cię nie zaproszono – puścił jej oczko z rozbawieniem, ale owszem, nie mógł się już doczekać tej wizji Lily i Ness w galaretce, no kuuurwa. Ah.
– Sugerujesz, że nie jestem piękną kobietą? Nie no, kurwa, w sumie nie jestem. A już myślałem, że po prostu mnie polubił. Może próbuje wybadać teren czy próbuję przelecieć ciebie, Ness czy was obie. Ja cały czas pamiętam tę propozycję trójkąta – puścił jej oczko, nieco mocniej przyciągając ją do siebie i po prostu dając się ponieść muzyce.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Miała świadomość, że przeżywał to wszystko na swój sposób. Zresztą, Lily tez inaczej to wszystko przeżywała niż Nesta - bardziej w sobie, nie angażując się aż tak w poszukiwania i próbując żyć dalej. Za dużo życia straciła na tkwienie w jednym miejscu, nie? Chociaż ostatnio trochę znowu wpadała w błędne koło, o czym bardzo też próbowała nie myśleć.
- Dogadasz się w takim razie z chłopakami bezbłędnie. Święta czwórka uwielbia wpadać wszędzie niezaproszona - mruknęła z rozbawieniem, bo przecież dokładnie tak było. Ale też sądziła, że panowie w końcu zluzują do Joe - po prostu musieli zrozumieć, że nie był zagrożeniem. A Charlie i Ben... ich w ogóle nie brała pod uwagę w robieniu problemów, chociaz lepiej żeby i tak uważał :lol:
- On próbuje wybadać głównie to, czy nie jesteś zainteresowany Nestą. To ten, który umarł, wrócił do zycia a potem wiecznie wyjeżdżał. I wyjechał, o raz za dużo a teraz jest oburzony, że Nessie nie padła mu do stóp, wiesz - wywróciła oczami i kiedy przyciągnął ją do siebie mocniej, ona też go mocniej objęła. - Dlaczego nie możecie wszyscy być łatwiejsi w obsłudze? - zapytała z rozbawieniem, sama bardziej się rozluźniając i nawet odwróciła się do niego tyłem. Kręcąc biodrami, zeszła w dół powolutku w dół, do kucek i kiedy wracała do góry nieco się o niego otarła pośladkami, unosząc potem ramiona nad głową i z przymkniętymi delikatnie oczami bujając się dalej.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– Święta czwórka, huh? – posłał jej rozbawione spojrzenie, bo trochę ta wspaniała nazwa go rozbawiła. – A czemu nie świetna? Nie są świetni? Bo jeśli nie są świetni, to nie wiem, czy mój blask zajebistości się w tym towarzystwie pomieści – rzucił z lekkim rozbawieniem, patrząc jej w oczy. Kiedy wyjaśniła mu dokładniej, kim był Ben, kiwał powoli głową, rejestrując każde słowo.
– O, to ten przez którego ostatecznie wróciła do Eliasa! – zaśmiał się pod nosem. – Cóż, po twojej relacji domyślać się mogę, że nie jesteś jego szczególną fanką, co? – spytał, unosząc jedną brew, bo na to wychodziło, ale nie był w tym stwierdzeniu jakiś wredny czy nieprzyjemny, ot, ciekaw był, czy jeszcze mężczyzna coś odjebał.
– Ja tam jestem bardzo prosty w obsłudze. Potrzebuję alkoholu, pięknych kobiet, dobrego towarzystwa i dobrego seksu. Mnisi, jak słychać, niewiele mi pomogli – zaśmiał się dźwięcznie i ułożył łapki na jej biodrach, ale pozwolił jej się o siebie ocierać. Kurewsko hot była, no. I gdy się wyprostowała, to objął ją jedną ręką w pasie, a drugą muskał jej talię, rozkoszując się zapachem jej perfum.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Nie no, są świetni. Na swój sposób - na bardzo specyficzny sposób chciałoby się dodać, bo nikt jak Lily i Nessie nie przekonał się o tym, że specyficzne mieli w ogóle panowie podejście do życia. I do nich. I innych ludzi ogólnie, już nie mówiąc o nich samych :lol: - Błyszczałbyś jak najjaśniejsza gwiazda, to wiadome, Joey - powiedziała z rozbawieniem, zaraz kiwając głową na jego słowa.
- Mniej więcej tak - stwierdziła, ale zaraz wzruszyła delikatnie ramionkami. - Kiedyś lubiliśmy się całkiem bardzo. Przestał, gdy dowiedział się, kto pomógł Jasonowi stracić pamięć. Nieintencjonalnie, ale jednak - zacisnęła usta, bo cóż, też byłaby wkurwiona. - Ale potem sam go wepchnął pod moją opiekę, więc chyba nie wiem czego oczekiwał - dodała, ale już całkiem z rozbawieniem, bo w sumie miała wrażenie, że Benji tego planu nie przemyślał w ogóle :lol:
- Kurwa, to nie dobrze, bo sama rozważałam taki wyjazd. Chociaż nie wiem jak mnisi czuliby się w moim towarzystwie - zaśmiała się cicho. Kiedy ją objął, przesunęła dłoń pod swoim ciele do jego dłoni, splatając jego palce ze swoimi i zsunęła jego dłoń nieco niżej, do swojego biodra, odrobinę mocniej przylegając do niego pleckami. On uważał, że ona była hot - a ona uważała, że on był fajny. Na tyle, że gdyby nie to, czyim był przyjacielem, to mogłaby rozważyć naprawde jego kandydaturę do trójkąta :lol:

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– To nie zabrzmiało jak komplement – zaśmiał się dźwięcznie, bo istotnie, tak właśnie w tym momencie to brzmiało – jak nie do końca coś pozytywnego. :lol: – No jak zawsze w każdym towarzystwie, chociaż na Florydzie to jednak pozwolę wam lśnić- zaśmiał się dźwięcznie i spojrzał na nią z rozbawieniem. Kiedy jednak wspomniała o tym, że się lubili dopóki nie pomogła nieintencjonalnie stracić pamięć Jayowi, zmarszczył brwi, bo tego pewnie mu nikt nie powiedział.
– Czekaj, że ty? Ale… Jak to? – bo jednak w tamtym czasie medytował już zapewne w Tybecie i nikt mu nie opowiedział calej tej historii. :lol:
– Nie, nie polecam. Znacznie lepiej medytować w towarzystwie alkoholu i jakiejś sztos muzyki z ludźmi dookoła. Nie nadajesz się do zakonu z mnichami, Lilianne – zaśmiał się dźwięcznie, a gdy zsunęła dłoń do swojego biodra, westchnął cicho aż, zanurzając nos na chwilę w jej włosach. No kurwa, wiedział, że był przyjacielem Rona, ale skoro Ron nie żył… A Lils była hot? To może trochę coś tu zdziałać mógł? :lol:

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Bo to chyba nie do końca był komplement - powiedziała z nutą rozbawienia. - Nie, żebym myślała o nich wszystkich źle, ale każdy z tych świetnych panów ma swoje za uszami - stwierdziła, bo tak było. Żaden nie był idealny. Ale nie byli też jacyś potwornie źli czy coś. - Och, dziękujemy ci, wspaniały człowieku! - zamruczała, palcami muskając jego nosek i zaśmiała się pod nosem. Odetchnęła głęboko, wzruszając ramionami.
- Człowiek w nerwach robi głupie rzeczy czasami - powiedziała tylko, bo nie chciała o tym myśleć, żeby sobie nastroju w tym momencie nie psuć od nowa, nie? Ale nadal, kurwa, jak ona mu zazdrościła tego Tybetu. Też by chciała :lol:
- Może i lepiej, ale czy właściwiej? - poruszyła brwiami. Och, no nie mógł tak myśleć o niej. Nie wolno. - Poza tym, dlaczego nie nadaję się do zakonu z mnichami? Jakaś aluzja? - zapytała z rozbawieniem, odruchowo ręką objęła jego szyję. Prawdopodobnie by tych mnichów udręczała. Zresztą, nie wytrzymałaby pewnie bez mówienia dłużej niż kilka godzin, musiałaby gadać :lol:

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– Tak właśnie trochę czułem – odparł z delikatnym rozbawieniem. – Ale z drugiej strony, kto nie ma nic za uszami, niech pierwszy rzuci butelką tequili – wiadomo że nikt by nie rzucił, nie dość, że wszyscy mieli, to jeszcze szkoda alkoholu. :lol:
– No słuchaj, taki jestem cudowny i wspaniały – oczko jej puścił, uśmiechając się szeroko. – Nie no kurwa, weź mi powiedz, bo umrę z ciekawości i będziesz miała na sumieniu moją wątpliwej jakości duszę – odparł spokojnie, patrząc jej w oczy. Istotnie, tak właśnie było, a wcale nie chciał, żeby ją miała, eh. Joe był okrutnie ciekawskim człowiekiem generalnie.
– Właściwego sposobu na medytację w zasadzie nie ma, wszystko zależy, w jaki sposób oczyszczasz głowę – wzruszył ramionkami. - Żadna aluzja, jak chcesz pomedytować to mogę ci kupić fototapetę z Tybetem i cię wszystkiego nauczę – puścił jej oczko, muskając jej szyjkę nosem, ale grzecznie i delikatnie. – Sztos te perfumy – rzucił do jej ucha i mocniej ją do siebie przyciągnął. :lol:

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Nie rzuca się tequilą, Joey. Szkoda tequili. Lepiej kamieniami. Masz jakiś pod ręką? Chętnie rzucę - puściła mu oczko. Szczególnie, że tequilę importowali pewnie za jakieś niebotyczne ceny, szczególnie na własne imprezy :lol:
- Najcudowniejszy i najwspanialszy - powiedziała, wywracając oczami z rozbawieniem. Faceci - samych narcyzów miały wokół siebie, ah. - No ale co mam ci powiedzieć? Powiedziałam mu, że wyjeżdżamy z Ronem. Zaczęło się od tego, skończyło na sugerowaniu, że gdyby mógł to wjebałby Charliego jeszcze raz do więzienia, darł się, a ja niewiele myśląc go pchnęłam. Na nieszczęście wszystkich, nie słuchał gdy mówiłam, że tą pieprzoną barierkę na piętrze trzeba zrobić ze względu na Maddie i... spadł. - wzruszyła ramionami, zagryzając zaraz policzki od środka. - Chciałam żeby przestał mówić zanim znienawidzę go do końca - dodała jeszcze, bo to była granica którą Jason niemal przekroczył już w tamtym momencie, eh. - Poza tym, tacy jak my, nie mają duszy, skarbie - to już powiedziała ciszej, lekko mrucząc w zasadzie te słowa. Nie mieli. Oddali dusze za ten cały świat - przynajmniej jej zdaniem.
- Mój sposób na oczyszczanie głowy jest trochę niemoralny, więc może Tybet to serio dobra opcja - zaśmiała się cicho, zaraz posyłając mu rozbawione spojrzenie. - Świetnie, zróbmy tak. Nakleimy ją w jednej z sypialni gościnnych - przymknęła oczka gdy tak muskał nosem jej szyję, bo totalnie uwielbiała gdy ktoś tak robił. - Wiem, dlatego ich używam - mruknęła pod nosem, muskając palcami jego kark i nadal trzymając jego dłoń splecioną ze swoją. A jej głupi, wyłączający się mózg zaprowadził ją do tego, żeby bardziej pośladkami się do niego przysunąć i mocniej o niego ocierać. Nie, żeby robiła to celowo. Jakoś tak mimowolnie jej to wychodziło. Niestety :lol:

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– No ta, bo ty taka święta jesteś – zaśmiał się dźwięcznie, bo generalnie nie sądził, żeby była. Prawda była taka, że w ich towarzystwie, w ich otoczeniu, każdy był spierdolony na swój własny, indywidualny sposób. :lol:
– Dokładnie tak, chociaż słyszę tę ironię. Nie wywracaj oczami, bo ci zostaną z tyłu głowy i będziesz musiała zgolić włosy, żeby coś widzieć – pokazał jej język z rozbawieniem. – O kurwa, grubo. Ale to przecież było w emocjach i w ogóle, może by zrozumiał. Rozumiem, że nie ma świadomości jak doszło do tego niefortunnego zdarzenia? – zmarszczył brwi, bo sądził, że wtedy taki przyklejony do Lily by nie był. :lol: Zaśmiał się dźwięcznie.
– Jasne, że mają, tylko umęczoną i pojebaną – wywrócił oczami teatralnie w tym momencie. Przechylił głowę. – Uuu, niemoralny? To znaczy? Wiesz, jak słyszę niemoralny, to od razu mam ochotę ci pomóc – zaśmiał się dźwięcznie. I on załatwi jej tą fototapetę totalnie!
– Tak sądziłem – mruknął cicho, zaciskając dłoń na jej dłoni i westchnął cicho, drugą muskając jej talię i zsuwając nieco niżej.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Oczywiście, że tak. A przynajmniej byłam, zanim zaczęłam się z nimi wszystkimi zadawać - stwierdziła, uśmiechając się niewinnie. Nie była co prawda aniołkiem jak poznała Charliego, ale potem... cóż, potem już nawet do czyśćca średnie szanse miała trafić :lol:
- Fakt, a nie będę aż tak atrakcyjna jak ogolę się na łyso - ale znowu wywróciła oczami, typowo teatralnie już w tym momencie. Wzięła głęboki oddech, kiwając głową na jego słowa. - Nie wie, to oczywiste, że nie wie. Ben na siłę kazał nam go zabrać ze sobą do Los Angeles, w ramach pokuty dla mojej duszy. Albo kary, nie wiem do końca co chciał tym zyskać - serio nie wiedziała, ale podejrzewała że nie to, że będą z Jasonem aż tak blisko. - Zobaczymy co zrozumie. W końcu muszę mu powiedzieć - dodała tylko, ale nurtowało to jej główkę okropnie i wiedziała, że lepiej tak niż jak kiedyś przypadkiem najebana się wystrzela, co brzmiało całkiem jak ona :lol:
- No nie wiem, ty nie wyglądasz na udręczonego. Może pojebanego owszem, więc... zakładam, że swoją duszę oddałeś Lucyferowi dawno temu - zaśmiała się cicho. Nigdy nie wyglądał na udręczonego, zazdro. - Och, wręcz mistrzowsko ratuje swoją udręczoną dupę niemoralnymi rzeczami, ale myślę, że przy twojej pomocy udręczyłabym się tylko bardziej - oj, zdecydowanie. Przecież jakby go ruchnęła to nie mogłaby spać po nocach. Chyba. W sumie przy Jasonie też tak myślała a wyszło inaczej I ta myśl zdecydowanie w niczym nie pomogła. :lol:
- To co, idziemy dalej na szoty? - zapytała cicho, ale nie odsuwała się nadal, tylko lekko odkręciła głowę w jego stronę, żeby zlustrować wzrokiem jego buźkę.

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Rapture”