WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Lily & Charlie

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Zjebała akcję. Wiedziała, że zjebała akcję od wyjazdu do Nowego Jorku gdy przespała się tam z Jasonem, bo teraz... sypiała z nim regularnie. I to było złe samo w sobie, bo czuła, że to za szybko po Ronie - i w ogóle że nie powinno mieć miejsca, bo co innego sypiać z kimś po pijaku, na imprezie, a co innego regularnie, ale jej mózg i ciałko po prostu tego potrzebowały i tak jakoś poszło, eh. Powoli zresztą też coraz lepiej jej szło z papierologią w pracy Fitzgeralda, pozatrudniała sobie trochę ludzi od wszystkiego i w temacie burdeli też pomagał jakiś jego wspólnik czy coś, więc teoretycznie to się stabilizowało. Mniej stabilizowało się za to, że dowiedziały się z Nestą, że nie tylko Charlie te kilka miesięcy temu namieszał, ale też Ben i to on podrzucił kurwę Eliasowi do łóżka. Chujowo. Dlatego Lilianne podwiozła Nestę do Bena, a sama pojechała do Charliego na obiecaną kawkę w jego nowym domu, chociaż można się domyślać jakie miała do niego nastawienie w tym momencie, nie?
- Hej - powiedziała gdy otworzył drzwi, delikatnie ucałowała jego policzek i weszła do środka z jakąś wielką torbą, którą od razu mu podała. - Kupiłam ci kryształowe kieliszki i parę innych pierdółek bo ty pewnie jak typowy facet masz jakieś tandetne - rzuciła z lekkim rozbawieniem, ale zaraz odetchnęła głęboko, rozglądając się po salonie, który wyglądał genialnie. Szkoda, że właściciel genialny nie był, nie? - Jak ci się mieszka? Wszystko jest tak, jak chciałeś? - zapytała, podpierając się pod boki i zlustrowała Charliego uważnie wzrokiem.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

Cóż, Charlie o jej regularnym sypianiu z Jasonem nie miał pojęcia, ale może to i lepiej. Wolał chyba nie wiedzieć, bo generalnie to po co miałoby mu to psuć jego śliczną główkę? Tak więc ostatnio powoli się przeprowadził do swojej nowej willi, która już została całkowicie ukończona. I obecnie czekał sobie na Lily, z którą się umówił na obiecaną kawę. Uśmiechnął się, gdy stanęła w drzwiach.
- No hej - powiedział cały rozpromieniony. - Naprawdę nie musiałaś, ale dziękuję - powiedział z lekkim rozbawieniem, gdy wspomniała, że jako facet na bank miał jakieś tandentne w domu. No cóż, dobrego oka do takich pierdół nie miał.
- Jest idealnie, chociaż nadal żałuję, że ty nie miałaś czasu, żeby to dokończyć. Od razu widać, które pomieszczenia wyszły spod twojej ręki moim zdaniem. - wzruszył ramionami.
- Latte? - uniósł brwi. - Chyba że reflektujesz na winko w tych nowych, kryształowych kieliszkach? - bo pewnie zaopatrzył się w jakieś jej ulubione!

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Boże, ona by się nawet nie przyznała, bo głupio było jej strasznie mimo wszystko i łudziła się, że jak już to flow minie, to nikt nie zdąży się o tym dowiedzieć, nie? Widziała w każdym bądź razie, to rozpromienienie Charliego, ale wiedziała jednocześnie, że za chwilkę będzie musiała mu tyci humorek popsuć - ale tylko tyci, bo nie miała weny na jakieś mocne kłócenie się.
- Musiałam. Każdy musi mieć porządne kieliszki do wina w domu - puściła mu oczko i pokiwała głową na jego kolejne słowa, bo to było rzecz jasna miłe, że tak uważał, ale jej zdaniem nie było różnicy. Przecież własnymi rękoma ścian nie malowała ani kanap nie składała, nie? :lol: - Daj spokój, Daisy świetnie sobie poradziła - stwierdziła, uśmiechając się do niego uroczo i pokręciła zaraz głową.
- Latte tak, wino nie. Mam jeszcze kilka rzeczy do załatwienia przed powrotem do domu, na przykład odebranie Maddie z przedszkola, a po winie średnio - posłała mu lekko rozbawione spojrzenie, siadając przy jakimś pięknym, drewnianym stole i odetchnęła głęboko. - Wiedziałeś, że Ben wepchnął pracownicę mojego męża do łóżka Eliego? - zapytała spokojnie, zaczynając skubać jakiś kawałek obrusu. - Bo ostatnio byłyśmy w jednym z klubów i jedna z dziewczyn przepraszała Nestę. A potem się przyznała, że została przekupiona - wyjaśniła jeszcze, tak dla jasności, coby złudzeń nie miał!

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

Cóż, on wcale nie chciał, żeby ona się przyznawała, ale z doświadczenia wiedział, że to flow jej zbytnio nie mijało generalnie. Cóż. :lol: Kiedy jednak powiedziala, że musiała, posłał jej odrobinkę, rozbawione spojrzenie i westchnął cicho.
- Masz rację. I dzięki tobie ja też już mam - odparł, puszczając jej oczko i uśmiechając się uroczo. - Niby tak, ale wiem, że ty byś zrobiła to lepiej - no bo istotnie tak było, ale nie chciał się kłócić. Było dobrze, zgodnie z ich wizją i to najważniejsze, nie?
- No fakt, skoro musisz odebrać Maddie to lepiej nie ryzykować. W takim razie innym razem wpadniesz na kieliszek wina? Trzeba te kieliszki rozdziewiczyć - zaśmiał się, puszczając jej oczko i istotnie zaraz ogarniając w ekspresie, coby latte zaczął robić. Sobie wcześniej chwilkę ogarnął zapewne i niemal się zakrztusił, gdy usłyszał jej pytanie.
- No... Wiedziałem - westchnął, bo bez sensu było walić w chuja. - I wiem, powinienem był coś powiedzieć, ale... I tak do siebie praktycznie wrócili po wieściach o ciąży, nie? Nie sądziłem, że jest sens pogrążać Bena w oczach Ness - przyznał szczerze, zaciskając usta.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Następnym razem zrobię ci remont od początku do końca - puściła mu oczko. Ale nadal, jej zdaniem nie miało to większego znaczenia kto robił to wszystko - grunt, że było pięknie.
- Jasne, chętnie - powiedziała spokojnie, bo owszem, mogła wpaść na kieliszek wina. Nic strasznego się chyba nie wydarzy, nie? - W przyszłym tygodniu mam więcej luzu, więc bez problemu - dodała, uśmiechając się przy tym całkiem uroczo do niego. Ale obserwowała go gdy robił kawę i widząc jego reakcję, uniosła brew w górę.
- Pewnie, że wiedziałeś. - mruknęła tylko, wyciągając do niego rękę, żeby podał jej kawę i odetchnęła głęboko. - Powinieneś był coś powiedzieć, bo to co zrobił Ben to skurwysyństwo. Nesta kocha Eliasa i to, że prawie się pogodzili niczego nie zmienia. Zmarnowali tylko czas - powiedziała to ciszej, wlepiając wzrok w kubek z kawą. Tak jak ona i Ron. Ugh. - Co się z wami stało, Charlie? W sensie... mamy świadomość tego, że Jay i Mark mają swoje flow i te wszystkie dziwne pomysły, nie zdziwiło mnie aż tak mocno to, że Ron wkręcił mi, że jesteś z tamtą... nawet nie pamiętam jej imienia - to powiedziała nawet z lekkim rozbawieniem. - Ale wy? - patrzyła na niego z lekkim zawodem, chociaż teortycznie już nie była zła za Rona, tylko sam fakt, że o tym z Eliasem też wiedział... cóż.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Na razie remontu nie planuję, ale zamierzam to niecnie wykorzystać – uśmiechnął się do niej uroczo całkiem w tym momencie. I również ten kieliszek wina, na który się zgodziła, całkiem go zaczął optymizmem napawać. Widział, że powoli wracała do życia, ah.
– Git, daj tylko znać, to coś dobrego do tego wina ugotuję – puścił jej oczko i uśmiechnął się do niej uroczo. Mimo to, westchnął i istotnie, podał jej kawę, chociaż trochę się obawiał, ze ją na niego wyleje. Nie, żeby mu się nie należało. – Wiem. Strasznie mi przykro z tego powodu – i widać było, że mówił szczerze, bo nigdy nie chciał zranić ani jej ani Nessie. – Nie wiem, wydaje mi się… Że chcieliśmy was zdobyć a oni wszyscy nigdy nie grali czysto. Może poza Eliasem, ale on zdradzał Ness, to inny kaliber. Nigdy nie grali czysto względem was, a i tak was mieli i chyba uznaliśmy że może to jakiś sposób – westchnął mimochodem, bo istotnie, wydawało mu się to najbardziej racjonalnym wytłumaczeniem. – Wiem, że to głupie, ale desperacja czyni z ludzi idiotów i zjebów – westchnął ciężko, zaciskając usta.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Tak? To znaczy jak? - posłała mu lekko rozbawione spojrzenie. I tak, wracała do życia - ale tylko częściowo, bo gdy zostawała sama, szczególnie wieczorami to miała ochotę umrzeć. Brak Rona gniótł jej duszę kurewsko, bo naprawdę, ułożenie tego pierdolnika w głowie zajęło jej cholernie dużo czasu i naprawdę chciała z nim tego wszystkiego - tych pięknych chwil, wyjazdów, tego co mogli dać sobie nawzajem, a teraz... znowu musiała zaczynać od nowa. I okropnie zaczynania od nowa miała już dość, eh. Pokiwała głową na jego słowa o tym gotowaniu, ale nie skomentowała tylko słuchała jego wyjaśnień.
- Pomyśl jak bardzo nam obu jest przykro. Wiem, że nie możesz odpowiadać za Bena, nie jesteście ciałem astralnym, ale za mój zmarnowany czas z Ronem trochę możesz - westchnęła cicho, ale nie mówiła tego ze złośliwością, tylko po prostu ze smutkiem. Przechyliła lekko głowę na bok. - Naprawdę chciałeś być na miejscu Jasona? Jasona, którego zostawiłam przez to co zrobił i nie potrafiłam do niego wrócić mając z nim małe dziecko? Z którym nie umiałam rozmawiać przez prawie dwa lata? Albo Ben chciał być na miejscu Marka z którym Nesta nie miała nic do czynienia tak długo? Waszą magią było to, że byliście inni. - powiedziała wprost, patrząc mu teraz w oczy i mając nadzieję, że zrozumie jej punkt widzenia.
- Nigdy z desperacji nie spieprzyłabym ci życia z kimś, kogo naprawdę kochasz. A Nesta nigdy nie zrobiłaby tego Benowi - wzruszyła delikatnie ramionkami, ale wstała, odstawiła kawę i podeszła bliżej niego. - A wystarczyło postarać się bardziej, a nie przychodzić na ostatnią chwilę albo strzelać fochy za układanie sobie życia z kimś innym jak to zrobił Ben - dodała jeszcze, bo dokładnie tak było jej zdaniem. Charlie miał u niej cholernie duże szanse, ale kilka miesięcy wstecz, nie w tym momencie w którym po te szanse przyszedł, cóż. - Nie wiem czy ona będzie umiała mu to kiedykolwiek wybaczyć, tak szczerze - stwierdziła całkiem serio, bo to było za dużo płaczu, eh.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Coś wymyślę – odparł tylko z całkiem uroczym uśmiechem, jednak kiedy wszedł temat Eliasa i Rona, zdecydowanie spoważniał i westchnął ciężko.
– Nie będę udawał, że wiem, przez co przechodzisz, bo nie wiem. Jedyne, co mogę powiedzieć to to, że kurewsko mi przykro, że się zachowałem w ten sposób, że sprawiłem ci ból i że zmarnowałem wasz czas. Naprawdę. Mówię szczerze. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, nie wiem, czemu mi to strzeliło do głowy. Gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym to, wiesz, że tak jest, Lily – westchnął ciężko. – Jedyne co mogę zrobić, to być dla ciebie i postarać się ciebie wspierać, jeśli tylko mi na to pozwolisz – dodał cicho, patrząc jej w oczy, bo naprawdę rozumiał jej punkt widzenia i było mu kurewsko głupio przez to, jak odjebali. :c
– Wiem, Lily – powiedział cicho, spuszczając wzrok, ale gdy podeszła bliżej, uniósł na nią spojrzenie błękitnych tęczówek. – Masz rację, po prostu tak naprawdę kłamstwa Rona odnośnie Carrie wyszły na ostatnią chwilę i… Nie wiedziałem, co robić – przyznał cicho, zaciskając usta.
– Za tamtą dziwkę czy za wyjazdy? – spytał cicho, patrząc jej w oczy, bo to jednak różnica, nie?

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Sama nie wiem przez co w tym momencie przechodzę i nie umiem tego nawet nazwać - przyznała szczerze, przygryzając delikatnie dolną wargę. Bo nie wiedziała. Jej mózg pracował na zupełnie innych obrotach od momentu zobaczenia tego filmiku i przez pierwszy miesiąc miała ochotę umrzeć, a teraz próbowała o tym myśleć jak najmniej. Niestety, próbując o tym nie myśleć na za dużo pozwalała sobie z Jasonem, odpychając od siebie to, że przelewała to wszystko w niego a zupełnie nie powinna. Nie, bo to nigdy nie zaprowadziło jej w dobre miejsce, nie? - Jestem chyba zła na siebie, że tak to wzięłam do siebie. Kurwa, mam wrażenie, że gdyby powiedział mi to ktoś inny, a nie ty, nie zareagowałabym tak nerwowo. Nie powinnam go za to zostawiać, bo on nie zostawił mnie nawet wtedy gdy odjebałam z tobą - i może chujowo, że nazwała to odjebaniem, ale z perspektywy czasu tak to widziała. Odjebała. Jej odjebało gdy zobaczyła Charliego na wolności i rozpieprzyła cały swój świat. Zresztą, ogólnie miała to w nawyku, takie impulsywne rozkurwianie wszystko wokół siebie dla jednej chwili... - Przecież jestem tutaj. Rozmawiam z tobą. Nie odpycham cię - powiedziała wymownie, bo jasne, nadal ją to bolało, że tak wyszło, ale też nie piętnowała go już za to. teraz po prostu jej się tyci ulało, ale też nie jakoś mocno brutalnie czy nerwowo.
- Nie wiem, może po prostu tak musiało między nami być. Nie każdemu jest pisany wspólny happy-end - stwierdziła, wzruszając ramionami. Tak o nich myślała teraz - nigdy nie było dobrego momentu na ich relacje. Albo któryś przeoczyli, cóż. A jej chyba szczęśliwe zakończenie w ogóle nie było pisane, nie?
- W połączeniu te dwie kwestie słabo rokują na wybaczenie - westchnęła ciężko, ale trochę tak to widziała.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Może czasami lepiej tego po prostu nie nazywać, Lils – odparł cicho, ale w zasadzie chyba nawet trochę tak to widział. Czasami lepiej było nie nazywać, ale pozwolić sobie czuć te wszystkie chujowe rzeczy, żeby potem ruszyć dalej. Nie weidział, rzecz jasna, że to ruszanie dalej trochę polegało na pieprzeniu się z Jayem. :lol:
– Niestety, człowiek czasami reaguje w emocjach w ten sposób, Lils – powiedział cicho i spojrzał jej w oczy, ale istotnie, tak to widział i nie chciał w żaden sposób w tym momencie niczego usprawiedliwiać, po prostu tak bywało. – Wiem i jestem za to bardzo wdzięczny – uśmiechnął się delikatnie i spojrzał jej w oczy, ale w jego uśmiechu widać było smutek i skruchę.
– Niestety, życie byłoby prostsze, gdyby można było je napisać od nowa, znając swoje błędy, co? – spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się nieznacznie. – Zobaczymy. Ben… Naprawdę cholernie ją kocha. Zranił ją, ale kocha ją nad życie, Lily – odparł cicho, patrząc jej w oczy. No istotnie, tak było inna sptawa, że paradoksalnie przez to jak bardzo Nessie kochała Bena to wybaczenie mu mogło być cięższe niż cokolwiek innego po tym wszystkim, co się stało, eh.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Lubię nazywać rzeczy, wtedy łatwiej mi je zrozumieć - stwierdziła wzruszając ramionami. I to nie tak, że ruszenie dalej polegało na pieprzeniu z Jasonem - przecież tego nie planowała, nie traktowała tego w ten sposób, tylko cholerny Rosenthal nawet pamięci umiał jej duszę ratować. Chuj wiedziała dlaczego tak było. Po prostu było. I tego nazywać zdecydowanie nie chciała :lol:
- Niestety - rzuciła tylko, bo teraz, będąc w tym punkcie w którym była, nie zareagowałaby tak samo. Spróbowała to przełknąć, przegadac, a nie odsuwać Ronniego na tyle tygodni, eh. Uśmiechnęła się do niego delikatnie gdy powiedział że jest jej wdzięczny, nawet sięgnęła do jego dłoni i delikatnie ją ścisnęła.
- Nah. Gdybym miała robić w swoim życiu wszystko od nowa, to pewnie i tak byłabym tutaj gdzie jestem - bo gdyby i tak spotkała jego, gdyby i tak zaszła w ciążę, gdyby i tak trafił do więzienia... to byłaby ta sama droga. I wiele rzeczy i tak by pewnie powtórzyła, a tego fragmentu życia w którym miała Cams i Maddie nie mogłaby nie mieć. Wzięłaby to ze wszystkimi konsekwencjami jeszcze raz. - Elias też kochał ją nad życie, a nigdy nie wpadł na taki zjebany pomysł. - uniosła wymownie brwi w górę. No, nie miała racji? Miała.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– A może czasami nierozumienie rzeczy też jest w porządku, Lily? – uniósł jedną brew i uśmiechnął się do niej delikatnie, ale pokrzepiająco. Odetchnął głęboko i pokiwał głową. – Niestety – powtórzył za nia, bo tak czy siak, nie mógł już swoich zjebanych czynów cofnąć, mógł być tylko obok. Zasmiał się jednak, że pewnie i tak byłaby tutaj, gdzie jest. On tego tak nie widział, bo… Pewnie by nie trafił do więzienia, gdyby mógł zacząć wszystko od nowa. To był jego pierwszy i największy z błędów.
– Masz rację, nie wpadł, ale… Może też nigdy nie był aż tak zdesperowany, by ją odzyskać? Nie wiem, nie mam pojęcia – cicho to stwierdził, spuszczając wzrok i wtedy rozdzwonił się jej telefon, a gdy odebrała, nawet Charles słyszał roztrzęsioną Nessie.
– Lily, zaczęło się. Kurwa, za wcześnie się zaczęło. Benjamin mnie wiezie do szpitala. Dasz znać Markowi… NO KURWA PIERDOLONE SKURCZE – jęknęła głośno w tym momencie. – Dasz znać Markowi i Jayowi, żeby spakowali mi torbę do szpitala? Ty przyjedź natychmiast, nie pozwolę im wyjść stamtąd bez ciebie – oświadczyła stanowczo i brzmiała tak powaznie, jakby zamierzała wręcz nogi zaciskać, żeby nie wyskoczyły przed przyjazdem Lils. :lol:

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

A jaką mieli pewności, że gdyby nie trafił do więzienia to by im wyszło? Nie mieli żadnej. Nie mieli pewności, że tak czy siak nie wpadłaby w swoim życiu na pomysł przespania się z Jasonem. Albo że nie poznałaby gdzieś przypadkiem Rona. Od jakiegoś czasu przestała myśleć o tym, co by było gdyby - bez sensu. Widocznie to wszystko musiało się stać. I nie odpowiedziała na jego słowa, odbierając telefon od Nesty.
- Kurwa, jadę już. Będę za chwilę - rozłączyła się zaraz, bo skoro miała nogi zaciskac to szkoda żeby dzieci się udusiły :lol: Zadzwoniła zaraz do Jasona i Marka, powiedziała co mają przywieźć i kiedy wpadła do szpitala, zobaczyła Bena drepczącego przed salą. Mark i Jay pewnie w tym samym czasie mniej więcej zaczęli wchodzić, ale ich zignorowała w tym momencie. Na pełnej kurwie wpadła w Bena, niemal wywalając się razem z nim.
- CO JEJ ZROBIŁEŚ, ŻE ZACZĘŁA ROBIĆ? KURWA, NIE MOŻESZ PO PROSTU WYPIERDALAĆ?! - wydarła się na cały głos, a Ben uniósł dłonie w górę, wyraźnie zestresowany tym co się działo. Pchnęła go jeszcze mocno i wleciała do sali z której było słychać krzyki Nessie. I urodziła. Dwa piękne bobaski. Różowe, puchate, śliczne. Idealne. Jezu, zakochała się w tych maluchach od razu. Małą córeczkę Nesty wzięła od razu na ręce, przytulając do siebie przez chwilę i ucałowała jej czółko, podobnie zresztą z chłopcem, a kiedy oddała je w ramiona przyjaciółki, wyleciała z sali w jakimś kitelku bo wiadomo, bakterie.
- MAMY PIĘKNE I ZDROWE DZIECI! - pisnęła, wpadając od razu w Jasona i Marka, jednego obejmując jednym ramieniem, a drugiego drugim. Marcus zachwycony jej słowami, mocno objął ją jedną łapką, drugą nawet Jasona przytulił i wyglądali pewnie jak pojeby, ale... piękne i zdrowe maluchy.

autor

-

Awatar użytkownika
37
190

właściciel

Rapture

belltown

Post

Kiedy Jay i Marky dostali telefon, że Nesta rodzi, akurat pewnie siedzieli w domu i rozkminiali, który odbierze dzisiaj Maddie z przedszkola. Finalnie po telefonie od Lils zadzwonili do Vittorii, żeby to ona się zlitowała i odebrała młodą, a oni na sygnale pojechali do Nessie i Lils. Z lekkim zaskoczeniem spojrzał na Charlesa, ale jeszcze większym zaskoczeniem było wpierdolenie się Lils w Bena. Cóż.
A potem dreptał nerwowo po korytarzu, czekając i słysząc tylko krzyki Nessie.
– Ja pierdole, to brzmi jakby te dzieci robiły jej krzywdę – mruknął pod nosem, lekko przerażony, bo odgłosy z Sali brzmiały jakby ktoś stosował na Nessie ciężkie tortury. :lol: A kiedy Lily wypadła z Sali, a krzyki ucichły, uśmiechnął się szeroko.
Zdrowe dzieci. Boże, odetchnął aż z ulgą, mocno obejmując Marka i Lilianne. Usmiechnął się szeroko, mając ochotę wycałować oboje.
– Będziemy mogli je zaraz zobaczyć? – spytał z zachwytem patrząc na Lils i nie przestając tej dwójki obejmować. <3

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Bo pewnie robią. Czytałem, że boli w chuj, jakby łamali ci wszystkie kości - wytłumaczył szeptem Mark, na co Ben prychnął, bo nie mógł tego słuchać w tej chwili trochę. WCALE GO TO NIE POCIESZAŁO :lol: A Lilianne jarała się tak przeokrutnie tym, że się udało, że maluchy były zdrowe jak już dawno nie jarała się niczym. W tym całym padole rozpaczy, udręki i całej reszty gówien to było dobre. Piękne. Cudowne. Kurwa mać <3
- Tak, tak, tylko musicie założyć te ubrania ochronne - powiedziała, nadal się do nich tuląc, a kiedy się odsunęła, to złapała Marka za buźkę i cmoknęła jego usta, ale totalnie tak bezuczuciowo, jakby całowała brata :lol: I zaraz takiego samego buziaka sprzedała Jasonowi. No chuj, będą razem wychowywać te dzieci, miłość przede wszystkim, nie?
- Też mogę wejść? - zapytał Ben wstając z krzesła, a Lilianne zmroziła go wzrokiem.
- Nie, ty możesz co najwyżej wypierdalać - syknęła, łapiąc jakoś odruchowo Jasona i Marka za dłonie, jakby miała w ten sposób się pohamować przed rozjebanie Benowi łba. Ale chociaż zrobiłaby to w szpitalu, nie?

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „444”