WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Baptiste i Lorenzo || dom Baptista

Come on, baby, light my fire
Awatar użytkownika
35
178

Właściciel/ Reżyser

Wytwórnia Erotic Dreams

broadmoor

Post

001 outfit

Ostatnimi czasy, coraz częściej łapał się na tym, że w trakcie kręcenia filmów z udziałem Lorenzo, czuł ukłucie zazdrości. O tym, że Enzo mu się podoba wiedział już od dawna. Skoro uprawiali ze sobą regularnie seks, to musiało to o czymś świadczyć. Tego dnia obudził się w wyjątkowo słabym humorze i odbiło się to na paru pracownikach. Zazwyczaj takie zachowania mu się nie zdarzały, ponieważ podchodził do swojej pracy bardzo profesjonalnie, ale od jakiegoś czasu dręczyły go pewne myśli. Wszystko kręciło się wokół Lorenzo. Sam zaproponował mu taką pracę i nie powinien mieć problemu z tym, że chłopak sypia z innymi. To była część jego pracy, w której był naprawdę dobry. Okazało się, że to wrażenie, które odniósł, kiedy spotkał go po raz pierwszy w parku, było słuszne. Tak, jak się spodziewał, filmy z udziałem Lorenzo bardzo dobrze się sprzedawały. Z czystym sumieniem mógł powiedzieć, że Nuñez był jego najlepszym aktorem. Mało tego, stał się również jego muzą oraz inspiracją. Nic więc dziwnego, że z miesiąca na miesiąca jego obsesja na punkcie młodego Chilijczyka robiła się coraz większa.

Tego dnia, Lorenzo spisał się wyjątkowo dobrze. W jego grze widać było tą pasję, której od swoich aktorów Baptiste oczekiwał. Powinien być z tego zadowolony, bo wszystkie nagrane do tej pory sceny były bardzo realistyczne. I byłby, gdyby to nie Lorenzo w tym uczestniczył. Obawiał się, że być może ktoś był od niego lepszy, albo że chłopak zaczął darzyć kogoś innego uczuciami. Baptiste chciałby, żeby były one przeznaczone dla niego. Choć sam nie potrafił nazwać tego, co czuł do Enzo, to był świadom tego, że chłopak już dawno przestał mu być obojętny.

Rano ustalili, że po nagraniach udadzą się na obiad do jakiejś restauracji. ale skutecznie odechciało mu się jedzenia na mieście. Chciał jak najszybciej wrócić do domu i napić się bourbonu, żeby trochę się odstresować. Nie potrafił znieść tego, co wydarzyło się w studiu i ciągle wracał do tego myślami. Kiedy zajechali pod dom, Archambeau wysiadł z auta i bez słowa skierował się do kuchni. Otworzył lodówkę, aby wyciągnąć z niego butelkę alkoholu. Sięgnął po szklankę, do której nasypał lodu z kostkarki.

- Od dzisiaj będziesz spał u siebie w pokoju - powiedział, kiedy chłopak do niego dołączył. - Do odwołania - dodał jeszcze i nalał alkoholu do szklanki. Chwycił ją w dłoń i zamieszał lekko jej zawartość ruchem nadgarstka. Chciał na razie się do Enzo zdystansować. Był zły na niego o to, że włożył w to wszystko tyle emocji i bał się, że były one prawdziwe. Tyle tylko, że powinien być z tego zadowolony, a nie próbować się od Lorenzo odsunąć. Wypił alkohol jednym haustem i odstawił szklankę na blat kuchenny, żeby ponownie nalać sobie do niej alkoholu.

Lorenzo Nuñez

autor

hammond

He's a keeper, he's a believer, he's on the ground, on his knees in a theater
Awatar użytkownika
21
163

aktor

wytwórnia Erotic Dreams

broadmoor

Post

~ 1 ~ o u t f i t

Nie trudno było zauważyć, że od jakiegoś czasu Baptiste trzymał go na dystans. Nie miał pojęcia czym było to spowodowane, ale zważając na fakt, że już od dawna darzył mężczyznę uczuciami, było to dla niego dość bolesne. W jego głowie pojawiały się przeróżne scenariusze, poczynając od tego, że mężczyzna się nim znudził, kończąc na tym, że być może znalazł sobie kogoś innego na jego miejsce. Pomimo tego, że mieszkali razem, to wcale nie było to takie nieprawdopodobne, że Archambeau mógł spotykać się z kimś innym. W końcu nie spędzali ze sobą każdej wolnej chwili, a często zdarzało się tak, że jak miał dni wolne od nagrywania, to po prostu przesiadywał sam w domu albo spotykał się z przyjaciółmi, kiedy Baptiste był zajęty swoimi sprawami. Nie chciał jednak poruszać tego tematu, bo bał się, że może usłyszeć coś, czego by nie chciał i po prostu znosił te humorki mężczyzny.

Musiał przyznać, że po tylu latach ta praca po prostu mu nieco zbrzydła. Już od jakiegoś czasu zastanawiał się nad tym, czy by nie zrezygnować, ale za każdym razem kiedy tylko cokolwiek na ten temat napomknął, to był on przez mężczyznę szybko ucinany. Sam dzisiejszego dnia wstał również lewą nogą. Nie dość, że miał kolejne nagranie, na które niekoniecznie miał ochotę, to jeszcze był zirytowany tą nieprzyjemną atmosferą, która od jakiegoś czasu wytworzyła się między nim, a Archambeau. Bardzo mądrze, postanowił zrobić nieco mężczyźnie na złość i się na nim odegrać za to, jak ten ostatnimi czasy się wobec niego zachowywał. Sam był zaskoczony tym, że był w stanie się aż tak wczuć, zważając na to, że nawet nie miał za bardzo ochoty brać udziału w tym nagraniu. Jednak skoro Baptiste tak bardzo lubił, kiedy ktoś się przykładał i dawał z siebie wszystko, to dokładnie to dzisiejszego dnia robił Enzo. Nie dało się nie zauważyć, że zdecydowanie tym razem przykładał się znacznie bardziej, niż robił to zazwyczaj. Archambeau powinien być zadowolony z tego, że aż tak dobrze się spisał tego dnia i teraz mężczyzna miał w swoim zanadrzu taki dobry film, a nie strzelać foszkami.

Wychodziło na to, że trafił w jakiś czuły punkt Baptiste. Już jak wsiadał z nim do samochodu, to odnosił wrażenie, że mężczyzna miał ochotę ukręcić mu łeb. Cała droga minęła im w milczeniu, a Enzo nawet nie był zdziwiony tym, że nie pojechali na ten wcześniej zaplanowany obiad. W takiej atmosferze, na pewno nie przebiegłby on zbyt przyjemnie. Po wejściu do domu, jakoś odruchowo skierował swoje kroki za mężczyzną i ruszył za nim do kuchni. Uważał, że chyba nadeszła najwyższa pora, żeby porozmawiać na temat tego o co Baptiste tak właściwie chodziło.

- Czy ja jestem dla ciebie jak jakiś pies? - zapytał, bo dokładnie w taki sposób właśnie odniósł się do niego mężczyzna. Słowa Baptiste go zabolały, bo nie wiedział co takiego zrobił, że Archambeau go tak traktował i trzymał go na dystans. - Chyba lepiej będzie jak po prostu się wyprowadzę - stwierdził. - Zwłaszcza, że już od jakiegoś czasu moje towarzystwo najwidoczniej ci przeszkadza - dodał zirytowany, po czym sam podszedł do lodówki i wyjął z niej butelkę Corony, którą otworzył. Upił łyk, a następnie po prostu wyminął Baptiste, aby udać się do swojego pokoju. Skoro tak bardzo mężczyźnie zawadzał, to nie miał zamiaru zmuszać go do przebywania w swojej obecności dłużej, niż to było konieczne. Był cholernie sfrustrowany tym, jak ich relacja wyglądała ostatnimi czasy.

Baptiste Archambeau

autor

clarkson

Come on, baby, light my fire
Awatar użytkownika
35
178

Właściciel/ Reżyser

Wytwórnia Erotic Dreams

broadmoor

Post

Trzymał chłopaka na dystans przede wszystkim dlatego, że bał się swoich uczuć do niego. Nie dość, że bał się sam przed sobą przyznać, że czuł do niego coś więcej, to jeszcze był rozbity, ponieważ nie wiedział, czy chciał, aby Lorenzo nadal brał udział w nagraniach. Chłopak świetnie się sprzedawał i temu nie dało się zaprzeczyć, ale już od dawna czuł ogromną zazdrość, kiedy tamten uprawiał seks przed kamerami z kimś innym. Nie powinien, skoro sam zaproponował mu taką pracę, ale nic nie mógł na to poradzić. Starał się niczego po sobie nie pokazywać, ale nie szło mu to najlepiej zważywszy na to, że od jakiegoś czasu nie zachowywał się wobec Lorenzo tak, jak dawniej. Jak na dłoni dało się zauważyć, że Archambeau trzymał Enzo na dystans.

Z jednej strony, Baptiste również nie chciał, aby Lorenzo dalej zajmował się taką pracą, ale z drugiej strony, filmy z jego udziałem cieszyły się ogromną popularnością i to one były najczęściej oglądane. Chłopak generował sporo zysków i musiałby się naprawdę natrudzić, żeby znaleźć kogoś na jego miejsce. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie zaczął się rozglądać za kimś, kto mógłby go zastąpić, ale nie natrafił na nikogo takiego. Nie dało się zaprzeczyć temu, że Chilijczyk był wyjątkowy. Tyle tylko, że coraz ciężej było mu patrzeć na to, jak chłopak uprawiał seks z kimś innym. Nawet jeżeli to była jego praca, to i tak ręka go nieraz świerzbiła, żeby dać dosadnie do zrozumienia innemu aktorowi to, że Nuñez należał do niego. Szkopuł tkwił jednak w tym, że tak nie było. Nie byli razem, a łączył ich seks oraz to, że razem mieszkali. To nie było aż tak wiele. Mimo wszystko, nie spodobało mu się to, że w tym seksie na planie było aż tyle emocji. Powinien być z tego zadowolony, bo dzięki temu film zyskuje głębi, ale nie był. Chciał, aby to z nim Lorenzo robił to w taki sposób, a nie z aktorem. Wiele kosztowało go to, żeby po prostu stamtąd nie wyjść trzaskając drzwiami.

Lorenzo nadepnął mu na odcisk swoim zachowaniem. Baptiste doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że chłopak zachowywał się tak celowo. Nie był tylko do końca pewien, po co mu to było. Chciał mu tym coś udowodnić albo przetestować jego cierpliwość? Jeżeli tak, to mu się to udało. Tyle w tym wszystkim dobrego, że Archambeau ciężko było wyprowadzić z równowagi i zazwyczaj był w stanie się opanować. Za dobrze wiedział, że musiał dbać o swój wizerunek, jeżeli chciał pozostać szanowany w branży. Nie mógł mieć do niego pretensji tam, ale mógł je mieć teraz, kiedy byli z dala od innych.

- Nie. Nie jesteś dla mnie jak pies. Z psem bym nie spał w jednym łóżku - stwierdził. Chciał mu po prostu pokazać, że był na niego zły. Nie uważał, żeby odniósł się do niego w zły sposób, ale prawdopodobnie dokładnie to zrobił. - Wyprowadzisz? - powtórzył po nim wyraźnie zaskoczony. Nie miał zamiaru do tego dopuścić. Lorenzo miał mieszkać z nim i tyle. Po pierwsze dlatego, że mu na nim zależało i przyzwyczaił się do jego towarzystwa, a po drugie dlatego, że chciał mieć go pod kontrolą. Jaką miał pewność, że kiedy Enzo się wyprowadzi, to nie zacznie się z kimś spotykać? Żadnej. - Nie chodzi o to, czy twoje towarzystwo mi przeszkadza - odparł i upił łyk alkoholu. - Bo nie przeszkadza - dodał, żeby Chilijczyk nic sobie nie dopowiedział. Kiedy Nuñez go mijał, złapał go za przedramię i przytrzymał go w miejscu. - Nie skończyłem z tobą rozmawiać - powiedział i wbił wzrok w jego twarz. - Co to miało być, co? - zapytał mając na myśli to, jak wyglądały dzisiejsze nagrania. Był ciekaw, co chłopak miał mu na ten temat do powiedzenia.

Lorenzo Nuñez

autor

hammond

He's a keeper, he's a believer, he's on the ground, on his knees in a theater
Awatar użytkownika
21
163

aktor

wytwórnia Erotic Dreams

broadmoor

Post

Może powinien po prostu zebrać się na odwagę i wyznać mężczyźnie swoje uczucia. Parę razy nawet to rozważał, bo takie wzdychanie do Baptiste naprawdę było męczące. Poza tym wychodził z założenia, że gdyby wyznał mu co do niego czuje, to może ten nieco inaczej podszedłby do tej całej sprawy jego pracy i być może pozwoliłby mu jednak zrezygnować. To, że się w Archambeau zakocha to była jedynie kwestia czasu, zważając na to jak wyglądała ich relacja. Na początku jeszcze się łudził, że jakoś uda mu się w to wszystko nie angażować i się nie zakocha, ale za długo w tym postanowieniu nie wytrwał. W rezultacie od wielu lat był zakochany w mężczyźnie, a ten nawet nie miał o tym pojęcia. Zresztą, był przekonany, że Baptiste na pewno nie odwzajemniał jego uczuć. W końcu był dla niego jedynie maszynką do zarabiania pieniędzy oraz kimś, kogo mężczyzna wykorzystywał do zaspokajania swoich własnych potrzeb, nic więcej.

Tak właściwie, to wcale nie było tak, że musiał wykonywać taką pracę. Archambeau nie mógł zmusić go do tego siłą. W każdej chwili mógł się spakować i oznajmić mężczyźnie, że rezygnuje z pracy, po czym po prostu się wynieść z jego domu. Jednak nie potrafił tego zrobić, bo byłoby to równoznaczne z tym, że zapewne już nigdy więcej nie miałby do czynienia z Baptiste, a przecież mężczyznę kochał i nie chciał aby do tego doszło. Nawet jeżeli mężczyzna nie odwzajemniał jego uczuć i nic dla niego nie znaczył, to chciał go mieć przy sobie, bo cholernie się do Archambeau przywiązał. Pytanie tylko, jak długo będzie jeszcze w stanie funkcjonować i żyć w taki sposób? Ta cała sytuacja z dnia na dzień frustrowała go coraz bardziej, zwłaszcza ostatnio, kiedy Baptiste aż tak się zdystansował, a Enzo nawet nie znał ku temu powodów. Na pewno łatwiej by było, gdyby mężczyzna po prostu mu powiedział co takiego leżało mu na sercu, żeby mogli to przedyskutować i dojść do jakiegoś porozumienia. Jak na dorosłych ludzi przystało.

Skoro Archambeau zachowywał się wobec niego w niezrozumiały sposób i go unikał, to Enzo postanowił sprowokować go do rozmowy w taki sposób. Sam nie wiedział, dlaczego założył, że mężczyznę coś takiego może wkurwić, ale wyszło na to, że nie był w błędzie. Może to dlatego, że zdążył się już przekonać o tym, że Baptiste był wobec niego dość zaborczy? Nie dało się tego nie zauważyć. Zapewne wiele osób na planie miało swoje podejrzenia co do tego, że mogło być między nimi coś więcej, nawet jeżeli starali się nie dać tego po sobie poznać. Prawdopodobnie wybrał dość specyficzny sposób na to, żeby odegrać się na mężczyźnie i zmusić go do jakiejś reakcji, ale najwidoczniej zadziałało, bo Baptiste definitywnie miał o to ból dupy.

- Och, dziękuję, łaskawco - rzucił sarkastycznie. Cóż to za zaszczyt musiał go kopnąć, że Baptiste pozwalał mu spać ze sobą w jednym łóżku. Może za to, że uprawiał z nim seks też powinien Archambeau podziękować? Dobre sobie. - Wyprowadzę - potwierdził. - Chyba nie myślisz, że mam zamiar żyć w taki sposób w nieskończoność? - dodał. To, że mieszkał z mężczyzną tyle lat i byli w takiej, a nie innej relacji, nie znaczyło wcale, że będzie się to ciągnąć nie wiadomo jak długo. Na dłuższą metę by się wykończył. Zapewne prędzej czy później dojdzie do sytuacji, kiedy w końcu będzie miał dość tego jak to wszystko wygląda i będzie musiał zdecydować co dalej. Dodatkowo, nie miał zamiaru pracować w tej branży w nieskończoność. - Unikasz mnie na każdym możliwym kroku - stwierdził i wzruszył ramionami. Gdyby mężczyzna nie dawał mu powodów, to nie miałby podstaw aby uważać, że ten ma dość jego towarzystwa. Westchnął ciężko, gdy Baptiste go chwycił i przytrzymał, nie pozwalając mu odejść. - Ale ja skończyłem rozmawiać z tobą - oznajmił, po czym szarpnął ręką aby uwolnić ją z uścisku mężczyzny. - Dlaczego trzymasz mnie na dystans, co? - odpowiedział mu pytaniem na pytanie. Skoro Archambeau był taki ciekawski, to Lorenzo też miał zamiar dociekać.

Baptiste Archambeau

autor

clarkson

Come on, baby, light my fire
Awatar użytkownika
35
178

Właściciel/ Reżyser

Wytwórnia Erotic Dreams

broadmoor

Post

Przyznanie się do swoich uczuć mogłoby być dla Lorenzo dobrą decyzją. Nie dość, że dzięki temu Baptiste również mógłby sobie uświadomić, że darzy go takimi samymi uczuciami, to jeszcze spojrzałby przychylniej na jego rezygnację. Być może nawet zdecydowałby się na to, żeby było między nimi coś poważnego. Skoro i tak uprawiali ze sobą seks, mieszkali razem i spali w jednym łóżku, to tak na dobrą, niewiele by się zmieniło. Ryzyko jednak było takie, że Archambeau mógłby nie chcieć dopuścić do siebie myśli, że to, co czuł do Enzo, to była miłość. Od dawna uważał, że takie uczucia bywają oznaką słabości i ktoś może chcieć to wykorzystać na jego niekorzyść. Nie miał realnych podstaw do tego, żeby tak uważać, bo nikt nigdy na poważnie nie złamał mu serca, a zauroczony w przeszłości był raz, kiedy jeszcze chodził do liceum. Odnosił jednak dziwne wrażenie, że gdyby przyznał się sam przed sobą do tego, że kochał Chilijczyka, to przyznałby się również do słabości.

W tym, że Nuñez nie musiał pracować w ten sposób było wiele racji. Nikt go do tego nie mógł zmusić. Tyle tylko, że sam Baptiste nie chciałby, aby Lorenzo zrezygnował z grania w jego produkcjach. Nie dało się ukryć, że chłopak był żyłą złota i Baptiste na filmach z jego udziałem zarabiał naprawdę sporo. Ale nie chodziło tylko o to. Miał świadomość tego, że Lorenzo było stać na to, żeby wynająć sobie coś samodzielnie i pewnie by się na to zdecydował, gdyby miał zamiar się przebranżowić. Archambeau to nie było na rękę, bo naprawdę nie lubił mieszkać sam, a towarzystwo chłopaka bardzo mu pasowało. Lubił spędzać z nim czas nie tylko w łóżku, ale też w taki bardziej zwyczajny sposób, jak chociażby oglądając wspólnie telewizję.

To prowokowanie jak najbardziej podziałało. Może nawet za bardzo, bo Baptiste był zły na Enzo, że ten zrobił coś takiego. Nie powinien go za to winić, bo dla filmu to było naprawdę dobre, ale nie potrafił uporać się z myślą, że może między nim, a tamtym aktorem było coś więcej. Byłby zły na siebie, gdyby to okazało się prawdą. Obwiniałby siebie za to, że nie dopilnował chłopaka wystarczająco. Nie mógł znieść myśli, że Nuñez mógłby się w kimś zakochać. Chciał być dla niego najważniejszy i nie miał zamiaru dzielić się nim gdziekolwiek indziej, niż na planie. Choć ostatnimi czasy i to było dla niego trudnym zadaniem, bo coraz częściej łapał się na tym, że nie chciał patrzeć jak Lorenzo uprawiał seks z kimś innym.

- Nie musisz być taki opryskliwy - odparł. Nie spodobał mu się ten jego ton. Najwyraźniej chłopak opatrznie zrozumiał sobie jego słowa, skoro zareagował w taki sposób. - Nigdzie się nie wyprowadzasz - powiedział stanowczo. Nie miał zamiaru mu na to pozwolić. Nie chciał mieszkać sam, to po pierwsze, a po drugie, nie chciał Enzo stracić. Tyle tylko, że takim zachowaniem jak najbardziej dawał mu powody do tego, żeby Chilijczyk rozważył taką opcję. - W jaki sposób? Czego ci tutaj brakuje? - zapytał. Uważał, że Enzo nie mógł lepiej trafić. W porównaniu do życia na ulicy, miał u niego jak w raju. Powinien być wdzięczny za wszystko, co Baptiste dla niego zrobił. - Nie unikam - zaprzeczył, choć chłopak jak najbardziej miał rację. Spędzali ze sobą znacznie mniej czasu, a ten dystans, które Archambeau między nimi stworzył był zauważalny gołym okiem. - Nie powinieneś mieć w sobie nieco więcej ogłady? - prychnął pod nosem i puścił jego ramię. Nie miał zamiaru się z nim szarpać, jeśli nie było to koniecznie. Dopił swój alkohol i odstawił szklankę na blat kuchenny. - Najwyraźniej mam swoje powody. Niezależnie od tego czy się dystansuje, czy nie, nie powinieneś się zachowywać w taki sposób - oznajmił i posłał mu nieprzychylne spojrzenie. Na moment odwrócił głowę, żeby wbić wzrok gdzieś przed siebie, ale w końcu znów spojrzał na Enzo. Złapał go ponownie za przedramię, ale tym razem przyciągnął go do siebie i ciasno objął go w pasie. - Może powinienem cię po prostu gdzieś zamknąć, żebyś przemyślał swoje zachowanie, co? - zapytał go taki tonem, jakby pytał o jakąś błahostkę. Nie zrobiłby tego, ale był na niego zły i chciał mu to okazać bez krzyków i wyzwisk, bo do tego rzadko się uciekał.

Lorenzo Nuñez

autor

hammond

He's a keeper, he's a believer, he's on the ground, on his knees in a theater
Awatar użytkownika
21
163

aktor

wytwórnia Erotic Dreams

broadmoor

Post

Problem polegał na tym, że nie widział sensu aby przyznawać się do swoich uczuć Baptiste, bo miał przeświadczenie, że mężczyzna ich nie odwzajemni. Obawiał się, że przez takie wyznanie zbłaźni się przed Archambeau. To, że ze sobą sypiali wcale nie znaczyło, że mogło być między nimi nic więcej. Nuñez byłby idiotą gdyby łudził się, że ktoś taki jak Baptiste darzyłby go uczuciami i chciałby stworzyć związek z kimś, kto pracował jako aktor w branży pornograficznej. Już nie wspominając o tej różnicy wieku, która między nimi była. Przy takim Archambeau, Lorenzo zapewne był tylko dzieciakiem, który gówno wiedział o życiu. Nawet jeżeli w tym swoim życiu zdążył już przejść naprawdę sporo.

Był wdzięczny mężczyźnie, że ten dał mu dach nad głową i zaproponował mu pracę, nawet jeżeli ta pozostawiała wiele do życzenia. Logiczne, że wolałby mieć normalny zawód, gdzie nie musiałby robić takich rzeczy, ale Enzo zdążył się już przekonać, że nie zawsze w życiu miało się to, czego się chciało. To, że teraz rozważał opcję, żeby z takiej pracy zrezygnować wcale nie oznaczało, że był niewdzięczny. Po prostu nie chciał tego robić przez kolejne lata swojego życia, chciał w końcu znaleźć sobie jakieś inne zajęcie i robić rzeczy, które bardziej by go satysfakcjonowały. Teraz czuł się trochę tak, jakby był przy Archambeau uwiązany. Nie dość, że mężczyzna wyciągnął do niego pomocną dłoń, to również darzył Baptiste uczuciami. Czasami zastanawiał się nad tym, czy kiedykolwiek będzie w stanie uwolnić się od mężczyzny.

Nie rozumiał toku myślenia Baptiste. Nawet jeżeli zachował się w taki sposób specjalnie, to zrobił dokładnie to, czego Archambeau oczekiwał od aktorów, którzy grali w jego filmach. Dał mu dokładnie to, czego ten chciał, a teraz mężczyzna zachowywał się tak, jakby zrobił w ten sposób coś złego. Baptiste powinien się cieszyć, że zapewne miał na swoim koncie kolejny film z jego udziałem, za który zgarnie sporo hajsu. Był już cholernie sfrustrowany tym wszystkim i takie zachowanie ze strony mężczyzny sprawiało, że jeszcze bardziej zniechęcał się do tej pracy i nie chciał tego robić. Jaki był sens, skoro teraz Archambeau miał do niego pretensje o to, że się przykładał i wykonywał swoją pracę w taki sposób, w jaki ten oczekiwał?

- Nie musisz być taki chamski - odparł. Gdyby Baptiste nie rzucił do niego takim chamskim tekstem, to nie widziałby potrzeby, żeby być dla mężczyzny opryskliwym. - Nie ty o tym decydujesz. Jestem dorosły i jeżeli chcę pójść na swoje, to to zrobię - odparł. Jakby nie było, to w tym momencie nie byli w relacji, w której mężczyzna miał prawo rozstawiać go po kątach i mówić mu, co mu wolno, a czego nie. W końcu Baptiste był po prostu jego szefem, z którym mieszkał i od czasu do czasu sypiał, ale przecież poza tym nic więcej ich nie łączyło. - Ty tak na serio pytasz? - spojrzał na niego z niedowierzaniem. Miłości. Chociażby miłości mu brakowało w tym wszystkim, co dostawał od mężczyzny. Był mu cholernie wdzięczny za to, co Baptiste mu dał. Zapewne będzie miał wobec niego dług wdzięczności aż do końca życia. Tylko czy to znaczyło, że nie miał kompletnie nic do gadania? Że nie mógł mieć żadnych oczekiwań wobec mężczyzny? Bo jak najbardziej, miał. - Unikasz - upierał się dalej przy swoim. Doskonale wiedział, jak wyglądała ich relacja jeszcze do niedawna, a jak wygląda teraz. Naprawdę sporo się przez ten krótki czas zmieniło. - A co to niby miało znaczyć? - zapytał zaskoczony. Nie uważał, żeby zrobił cokolwiek, co mogłoby świadczyć o tym, że brakowało mu ogłady. Nie miał ochoty dłużej rozmawiać z mężczyzną, skoro ten odnosił się do niego w taki sposób i tyle. - To sobie miej dalej, tylko żebyś tego później nie żałował. I to nie ty decydujesz o tym, jak powinienem się zachowywać, a jak nie - warknął na niego. Im dłużej ciągnęli tę dyskusję, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że ta rozmowa prowadziła donikąd i nie było sensu jej kontynuować. Westchnął ciężko i skrzywił się nieco, kiedy mężczyzna przyciągnął go do siebie i objął. - Nie mów do mnie jak do jakiegoś dziecka, bo nim nie jestem - powiedział, po czym odstawił butelkę z piwem na pobliski blat. Oparł dłonie na klatce piersiowej mężczyzny i nimi na niego naparł, chcąc go od siebie odepchnąć. - I nie traktuj mnie przedmiotowo - dodał. Jak na dłoni było widać, że w tym momencie Lorenzo nie miał najmniejszej ochoty na takie gesty ze strony mężczyzny. Chciał już wrócić do swojego pokoju, w którym miał zamiar później pójść spać, tak jak Baptiste mu nakazał.

Baptiste Archambeau

autor

clarkson

Come on, baby, light my fire
Awatar użytkownika
35
178

Właściciel/ Reżyser

Wytwórnia Erotic Dreams

broadmoor

Post

Nawet jeżeli nic by do Lorenzo nie czuł, to gdyby ten uznał za stosowne wyznać mu swoje uczucia, to na pewno by go z tego powodu nie wyśmiał, ani by się od niego nie odciął. Skoro lubił jego towarzystwo, to nie zakończyłby tej relacji tylko dlatego, że chłopak się w nim zakochał. Jasne, sporo by to mogło utrudnić, ale nie byłby to koniec świata. A może nawet wyszłoby dobrze, bo Baptiste zrozumiałby dzięki temu wiele rzeczy i uświadomiłby sobie, że to, co czuł do Enzo, to była właśnie miłość. Tyle tylko, że jeżeli zdecydowaliby się na związek, to na pewno nie chciałby, aby chłopak dalej pracował w taki sposób, a byłaby to ogromna strata dla jego wytwórni. Już teraz miał mały problem z emocjami, kiedy widział, jak Nuñez uprawiał seks z kimś innymi, a co dopiero, kiedy byliby parą.

W dużej mierze uważał, że Lorenzo faktycznie miał wobec niego spory dług i powinien być mu wdzięczny za to, że wyciągnął do niego pomocną dłoń i zaoferował mu tak wiele. Tylko czy ten dług już dawno nie powinien zostać spłacony? Może Archambeau powinien w końcu pozwolić mu decydować o sobie, a nie traktować go tak, jakby ten był do niego uwiązany. Lorenzo miał sporo racji w tym, że nie mogli żyć w ten sposób do końca swoich dni. Kiedyś będzie musiało się to zakończyć, a chłopak skończy z tym, co teraz robił. Co prawda, było wiele osób, które zarabiały w ten sposób przez wiele lat i stawały się gwiazdami na skalę światową w tej branży, ale nie każdy miał na tyle silną psychikę, żeby kontynuować to tak długo. Łudził się jednak, że akurat Nuñez jeszcze przez długi czas będzie pracował dla niego.

Powinien być zadowolony, ale nie był. Sam nie potrafił znaleźć usprawiedliwienia dla swojego zachowania. Jedyne, co sobie z tego wywnioskował to to, że Lorenzo chciał mu w ten sposób zrobić na złość. Nie wiedział tylko dlaczego i co takiego chciał osiągnąć swoim zachowaniem. Chłopak powinien się już nauczyć, że celowe denerwowanie Archambeau nigdy nie było dobrym pomysł. Co prawda, był bardzo cierpliwy i długo był w stanie coś ignorować, ale jego cierpliwość miała swoje granice i zostały one przekroczone tego dnia.

- Nie jestem chamski - stwierdził i uniósł wyżej jedną brew. Nie uważał, żeby zachowywał się nie w porządku. Lorenzo chciał go zdenerwować i mu się to udało, więc powinien teraz być gotowy na to, żeby ponieść konsekwencje swoich czynów. - Jesteś dorosły, ale to nic nie zmienia - oznajmił. Niestety, przez te wszystkie lata Baptiste nabrał brzydkiego zwyczaju, żeby traktować Lorenzo jak swoją własność. Skoro to dzięki niemu miał gdzie mieszkać i zaistniał w branży, to po części do niego należała. - Tak, ponieważ najwyraźniej czegoś ci brakuje - odparł spokojnym tonem. Może jakby Enzo przyznał, czego tak naprawdę mu brakowało, to ta rozmowa obrałaby zupełnie inny kierunek, a Baptiste byłby inaczej do niego nastawiony. Uważał, że dawał mu wszystko. Chłopak co sobie zażyczył, to miał. Nie musiał nawet za nic płacić, kiedy mieszkał pod jego dachem. Wiele osób chciałoby być na jego miejscu. Wzruszył ramionami na jego stwierdzenie, bo nie miał zamiaru kłócić się z nim na ten temat. Sam nie zauważał, jak bardzo się do Lorenzo zdystansował w tak krótkim czasie. - To, że twoje zachowanie pozostawia wiele do życzenia - według Baptiste, Enzo powinien zachowywać się dokładnie tak, jak od niego oczekiwał. Skoro mówił, że Chilijczyk nie miał w sobie ogłady, to tak uważał i najwyraźniej tak było. - Mam inne zdanie na ten temat. Dopóki tutaj mieszkasz i dla mnie pracujesz, to ja będę o tym decydować. I uprzedzając - nie, nie zmienisz pracy i się nie wyprowadzisz, dopóki ja nie uznam tego za stosowane. Rozumiemy się? - odparł stanowczo. Nie miał zamiaru pozwolić na to, żeby cokolwiek z tego się stało. Jeżeli będzie trzeba, to użyje siły albo innych środków perswazji, żeby go przy sobie zatrzymać. Pewnie najlepiej byłoby, żeby przyznał się do swoich uczuć, ale w tym momencie myślał trochę innymi kategoriami. - A nie zachowałeś się dzisiaj jak rozkapryszone dziecko podczas nagrywania? - zapytał i prychnął krótko pod nosem. Jak dla niego, to było bardzo dziecinne zagranie ze strony Lorenzo. Przytrzymał go mocniej, kiedy chłopak na niego naparł. Baptiste miał tą przewagę, że był od niego znacznie silniejszy i jeśli chodziło o przepychanki, to był na wygranej pozycji. - A zasłużyłeś sobie na to, żeby cię tak nie traktować? - odparł i uniósł kącik ust w paskudnym uśmiechu.

Lorenzo Nuñez

autor

hammond

He's a keeper, he's a believer, he's on the ground, on his knees in a theater
Awatar użytkownika
21
163

aktor

wytwórnia Erotic Dreams

broadmoor

Post

Nawet jeżeli był mężczyźnie wdzięczny za to, że ten dał mu szansę na nowy start w życie, to uważał, że już mu się za to zrekompensował. Chociażby tym, jak dobrze filmy z jego udziałem się sprzedawały i ile pieniędzy Archambeau się na nim dorobił. Kiedy Baptiste go zwerbował, to był na początku swojej kariery w tej branży i właśnie dzięki Lorenzo udało mu się wybić. Owszem, sam był wdzięczny mężczyźnie, ale Archambeau powinien być również wdzięczny jemu za to, że z jego pomocą udało mu się osiągnąć taki sukces. Równie dobrze, mógł nigdy nie przystać na jego ofertę i nie zgodzić się na pracę w jego wytwórni, a wtedy nie zdziwiłby się, gdyby nawet nikt o mężczyźnie nie usłyszał. Dlatego tym bardziej uważał, że powinien móc zrezygnować z pracy kiedy sam uzna to za słuszne. Jakby nie było, przecież te wszystkie filmy, w których brał udział, wciąż były oglądane i Baptiste cały czas zarabiał na nich pieniądze.

- Jesteś - wzruszył ramionami. Skoro odebrał słowa mężczyzny jako chamskie, to najwidoczniej właśnie taki musiał być Baptiste. Cała ta dyskusja wydawała mu się absurdalna, a zwłaszcza powód przez jaki do niej doszło. - Sporo zmienia. Chociażby to, że sam mogę decydować o tym, co chcę robić ze swoim życiem - stwierdził. Powinien po prostu olać, nie mieć skrupułów, spakować się i wynieść. Zapewne byłoby to ciężkie i bolesne, bo w końcu darzył Archambeau uczuciami, ale nie mógł skupiać się jedynie na tym i powinien zacząć myśleć o sobie i o tym czego sam chciał. Zresztą, w takich momentach jak teraz naprawdę miał dość Baptiste i jedyne czego chciał, to po prostu być jak najdalej od niego. - Jesteś naprawdę ślepy i głupi, wiesz o tym? - wbił w niego swoje spojrzenie. Może nie zachowywał się w zbyt oczywisty sposób, ale raczej większość osób nie miałaby problemu z zauważeniem, że czuł coś do mężczyzny, bo wystarczyło tylko zauważyć, w jaki sposób patrzył na Baptiste. Jeżeli chodziło o aspekt materialny, to rzeczywiście nie mógł narzekać na to, że czegokolwiek mu brakowało. Wiele dostawał od mężczyzny, a jeżeli czegoś potrzebował, to to również miał. Jednak były również pewne inne aspekty, w których Archambeau niekoniecznie był w stanie dać mu to, czego chciał. W trakcie tej rozmowy tylko coraz bardziej się o tym przekonywał, bo uświadamiał sobie, kim tak naprawdę dla mężczyzny jest i ile dla niego znaczy. - Nie jestem, kurwa, dzieckiem, żeby moje zachowanie pozostawiało wiele do życzenia. Może jeszcze daj mi szlaban i wyznacz jakąś karę? - prychnął i odwrócił głowę, po czym pokręcił nią z niedowierzaniem. Jeszcze tego brakowało, żeby Baptiste uważał, że może go sobie wychować i rozstawiać go po kątach. Możliwe, że w przeszłości bardziej ulegał wpływom mężczyzny i rzeczywiście starał się nie wychylać, podporządkowywał mu się i robił większość rzeczy tak, jak Baptiste tego chciał, ale te czasy już minęły. Wtedy był jeszcze nastolatkiem, a teraz był młodym dorosłym i jego spojrzenie na pewne sprawy uległo zmianie. Doszedł, na przykład, do wniosku, że wcale nie musi każdej swojej decyzji i zachowania podporządkowywać pod mężczyznę i obawiać się tego, że może mu się to nie spodobać. Kolejne słowa Baptiste nieco go zszokowały. To znaczy, już od dawna był świadom tego, że ten traktował go jak swoją własność, ale usłyszenie tego na głos było naprawdę bolesne. Zrobiło mu się cholernie przykro, bo raczej nikt nie chciałby usłyszeć takich słów z ust kogoś, kogo darzył uczuciami. - Nie jestem twoją własnością i nie masz nade mną żadnej władzy. W każdej chwili mogę się spakować, wynieść się stąd i zerwać z tobą wszelki kontakt, a ty nic nie będziesz mógł na to poradzić. Rozumiesz? - odpowiedział mu, niezbyt przyjemnym tonem. Był zaskoczony tym, jak bardzo pewny siebie był Baptiste, bo definitywnie nie powinien taki być. Właściwie, to takim swoim zachowaniem oraz słowami coraz bardziej przekonywał Lorenzo do tego, że na poważnie powinien rozważyć rezygnację z pracy w jego wytwórni i wyprowadzkę. - Nie, nie zachowałem się jak rozkapryszone dziecko - odpowiedział. - Po prostu było mi tak zajebiście dobrze, jak mnie posuwał i tak się wczułem, że nie byłem w stanie ukryć swoich prawdziwych emocji. Od dawna czegoś takiego nie doświadczyłem - posłał mężczyźnie złośliwy uśmiech. Definitywnie kopał sobie właśnie swój własny grób, ale skoro Baptiste nie był dla niego miły, to Enzo również postanowił być dla mężczyzny nieprzyjemny i wbić mu szpilę tam, gdzie zapewne zaboli najbardziej. Wiedział, jakie mniemanie miał o sobie Archambeau i był świadom tego, że takie słowa zapewne urażą jego dumę oraz ego. Nie wiedział, na co liczył, próbując odepchnąć od siebie Baptiste, bo przecież był świadom tego, że nie miał z nim żadnych szans. Kiedy usłyszał jego pytanie, po prostu zamilkł. To był ten moment, kiedy uświadomił sobie, że pod żadnym pozorem nie może przyznać się mężczyźnie do swoich uczuć. Byłby idiotą, gdyby to zrobił, skoro Baptiste dał mu swoimi słowami jasno do zrozumienia, że był dla niego jedynie rzeczą, niczym więcej.

Logiczne, że zrobiło mu się cholernie smutno. Czuł, jak ściska go w gardle, a do jego oczu napłynęły łzy. Wiedział poniekąd, że nic nie znaczył dla starszego, ale mimo wszystko łudził się, że jednak było inaczej. Miał nadzieję na to, że może jakimś cudem Archambeau postrzegał go w inny sposób, ale okazało się, że był w błędzie. Musiał być skończonym idiotą, skoro na cokolwiek z jego strony liczył. - Puść mnie - powiedział, a jego głos nieco zadrżał. Niewiele brakowało mu do tego, żeby się po prostu rozpłakać. Ponownie naparł na niego rękami, chcąc go od siebie odepchnąć, tym razem jednak robiąc to znacznie mocniej i agresywniej. Nie chciał, żeby Baptiste go w tym momencie dotykał. Tak właściwie, to nie chciał nawet mieć z nim do czynienia. Teraz oraz kiedykolwiek indziej.

Baptiste Archambeau

autor

clarkson

Come on, baby, light my fire
Awatar użytkownika
35
178

Właściciel/ Reżyser

Wytwórnia Erotic Dreams

broadmoor

Post

Nie dało się zaprzeczyć temu, że Lorenzo miał ogromny wkład w to, jak potoczyła się kariera Archambeau. Chilijczyk był strzałem w dziesiątkę i wszystkie filmy z jego udziałem zyskiwały popularność. Baptiste zawdzięczał mu tak wiele, jak Enzo jemu. Gdyby nie on, to pewnie nie zostałby w tak młodym wieku nominowany do nagrody. Nie chciał pozwolić mu odejść z wytwórni, bo nie miał nikogo na jego miejsce, kto generowałby takie zyski. Nawet jeżeli ostatnimi czasy ciężko było mu patrzeć na sceny z udziałem chłopaka, to miał świadomość tego, że szybko nie znajdzie kogoś równie dobrego. Jasne, wiele zależało do reżysera, ale nie dało się nagrać dobrego filmu bez dobrych aktorów. Niezależnie od tego, czy były to zwykłe filmy, czy produkcje dla dorosłych.

- Całe szczęście, że ty nie jesteś - wywrócił oczami. Trochę teraz przepychali się jak dzieci, ale Baptiste naprawdę nie uważał, żeby był dla chłopaka chamski. Zachowywał się tak, jak sobie na to Enzo zasłużył. Gdyby nie odstawił takiego cyrku podczas nagrywania filmu, to jedliby pewnie teraz kolację w jakimś przyjemnym lokalu. - I co niby z nim zrobisz, co? Kto cię zatrudni, kiedy zobaczy, że twoje jedyne doświadczenie w pracy to uprawianie seksu przed kamerami? - zapytał. Był ciekaw, co takiego niby Lorenzo chciałby dalej robić ze swoim życiem i jakby sobie bez niego poradził. Baptiste był pewien, że chłopak szybko wróciłby do niego z podkulonym ogonem i prosił, żeby przyjął go z powrotem. A przynajmniej w to chciał wierzyć, bo nie chciał dopuścić do siebie myśli, że Nuñez dałby sobie radę bez niego. - Nie będę się niczego domyślał. Jeśli chcesz coś ode mnie, to mi to powiedz - skrzywił się lekko. Nie spodobała mu się ta uwaga. Nie dostrzegał tego, że Enzo darzył go uczuciami. Był inteligentnym gościem, ale jeśli szło o uczucia drugiej osoby, to trzeba mu było przekazywać je wprost. Jasne, zdawał sobie sprawę z tego, że podobał się Chilijczykowi, ale nigdy by nie pomyślał, że chłopak był w nim zakochany. Miał tyle lat, żeby mu o tym powiedzieć, więc skoro tego nie robił, to według Archambeau, Lorenzo nie czuł do niego nic głębszego. - O ile sobie dobrze przypominam, to zawsze to tak działało i tak będzie działać - oznajmił i wzruszył ramionami. Tęsknił za tymi czasami, kiedy Enzo brał pod uwagę każde jego słowo i mu się podporządkowywał. Nawet nie zauważył, w którym momencie chłopak stał się taki śmiały i próbował mieć własne zdanie. Tyle tylko, że jak najbardziej mógł je mieć i mógł robić to, na co tylko miał ochotę, bo był dorosłym człowiekiem. Baptiste jednak nie dopuszczał tego do siebie i wolałby, żeby Nuñez był mu posłuszny przez całe życie. - Spróbuj tylko, a cię znajdę i tego pożałujesz. Rozumiemy się? - uśmiechnął się do niego paskudnie. Miał pieniądze, stać by go było na to, żeby ścigać Lorenzo. Dopóki on nie będzie chciał zerwać kontaktu, to Enzo się od niego nie uwolni. W jego oczach chłopak był jego własnością i należał do niego. Baptiste nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że Nuñez mógłby żyć na własną rękę i podejmować samodzielne decyzji bez konsultowania ich z nim. Był zaskoczony jego kolejnymi słowami. Nie do końca w nie wierzył, bo nie chciał w nie wierzyć. Enzo się nie pomylił, bo to cholernie ubodło ego Archambeau. Odruchowo uniósł nieco rękę, ale dość szybko ją opuścił. Nie miał zamiaru uciekać się do przemocy, bo w ten sposób dałby mu solidny powód do tego, żeby się od razu spakować i wyprowadzić. Odwrócił na moment głowę wciąż go przytrzymując. Baptiste nawet nie wiedział, jak powinien na to odpowiedzieć. Nawet jeżeli wziął jego słowa za kłamstwo, to i tak zabolały. Dopiero po dłuższej chwili na niego spojrzał. - W takim razie w następnym filmie zagrasz ze mną. Obiecuję ci, że na pewno nie będziesz w stanie ukryć swoich prawdziwych emocji - powiedział i uśmiechnął się do niego paskudnie. Co prawda, nigdy nie miał ambicji, żeby wystąpić w jakimkolwiek filmie dla dorosłych, ale skoro Lorenzo chciał z nim w ten sposób pogrywać, to Baptiste zagra w tę jego gierkę.

Potrafił wyczuć, że Enzo było przykro i widział, że ten nie był daleki od płaczu. Wolałby, żeby do tego nie doszło, bo za każdym razem, kiedy chłopak płakał, robiło mu się cholernie przykro z tego powodu i niemal od razu żałował swojego zachowania. Odetchnął głęboko na jego słowa, a kiedy spróbował się wyrwać, to Archambeau w końcu go puścił. - Nie chcę się z tobą kłócić - powiedział wbijając wzrok w twarz chłopaka. Nie miał zamiaru oglądać jego łez, bo za każdym razem, kiedy Nuñez przez niego płakał, Baptiste czuł się z tym okropnie. Nawet jeżeli sam do takich sytuacji doprowadzał.

Lorenzo Nuñez

autor

hammond

He's a keeper, he's a believer, he's on the ground, on his knees in a theater
Awatar użytkownika
21
163

aktor

wytwórnia Erotic Dreams

broadmoor

Post

Z jednej strony nie chciał, żeby Baptiste znajdował kogokolwiek na jego miejsce, ale nie chciał też dłużej wykonywać takiej pracy. Obawiał się, że jak mężczyzna znajdzie sobie jakiegoś innego młodziutkiego chłopaczka, to pójdzie wtedy w odstawkę i Archambeau straci nim jakiekolwiek zainteresowanie. Nawet jeżeli Baptiste miał na jego punkcie jakąś chorobliwą obsesję, to jednak schlebiało mu to, że mężczyzna był aż tak zaaferowany jego osobą i nawet nie oglądał się za kimkolwiek innym. Nie chciał, żeby to się zmieniło.

- Nie jestem - burknął. Tak jak każdemu, czasami zdarzało mu się bywać opryskliwym, ale nie zdarzało się to często. Zwłaszcza względem Baptiste, przy którym starał się hamować. No, chyba że mężczyzna wyjątkowo działał mu na nerwy, tak jak to miało miejsce teraz. Wtedy z reguły Lorenzo nie przebierał w słowach i nie potrafił ugryźć się w język, tylko po prostu mówił to co tak naprawdę myślał. Czasami jednak lepiej by było, gdyby zamilkł. - Nie wiem, ale coś na pewno wymyślę. I co w związku z tym? Co to za różnica, czym się zajmowałem? Skoro zatrudniają ludzi bez żadnego doświadczenia zawodowego, to dlaczego mieliby nie zatrudnić mnie? - wzruszył ramionami. Tak właściwie, to coś tam sobie rozmyślał na temat tego, czym innym mógłby się zajmować. Mógłby, na przykład, zostać florystą, bo było to coś, co sprawiało mu frajdę i w czym był względnie dobry. Co prawda, musiałby sobie zrobić jakieś potrzebne kursy, ale przecież nie było to niemożliwe i akurat teraz było go stać na takie rzeczy. W sumie, to nawet byłoby stać na to, żeby otworzyć własną kwiaciarnię. Nie uważał, żeby ciężko było mu się odzwyczaić od takiego życia w luksusie jakie miał teraz. Był też świadom tego, że zapewne zarabiałby znacznie mniej. Pomimo tego, uważał, że było warto. - Nie. Już niczego od ciebie nie chcę - stwierdził. Nie było szans, żeby po tej rozmowie, którą teraz prowadzili, Lorenzo do czegokolwiek mu się przyznał. Właściwie, to postawił sobie teraz za cel, żeby jak najskrzętniej to ukryć i nie pozwolić na to, żeby jego prawdziwe uczucia do mężczyzny kiedykolwiek ujrzały światło dzienne. Zapadłby się ze wstydu pod ziemię, gdyby Baptiste dał mu kosza, a dokładnie właśnie tego się spodziewał. - Co jest z tobą nie tak? - zapytał, a w jego głosie było słychać nutkę niedowierzania. Nie rozumiał, dlaczego Baptiste uznał, że powiedzenie czegoś takiego było odpowiednie. Niesamowicie wkurzało go to, że mężczyzna zawsze patrzył na niego z góry i nigdy nie brał go na poważnie, tylko traktował go jak dziecko, które nic nie miało do gadania. Wyglądało na to, że według Archambeau nie miał żadnego prawa do tego, żeby mieć swoje własne zdanie, tylko miał robić wszystko tak, jak mężczyzna tego od niego oczekiwał. Chciał, żeby Baptiste traktował go jak dorosłego, którym był, a nie w taki sposób jak robił to do tej pory. - Groź mi dalej, a naprawdę przekonamy się, jak dobrze te poszukiwania będą ci szły - obdarzył go równie parszywym uśmieszkiem. Archambeau mógł go szantażować ile chciał, ale za dużo tym nie zdziała. Enzo był dość uparty i jakby sobie postanowił, że się pakuje i wynosi z jego domu, to dokładnie to by zrobił. Mężczyzna mógł sobie wynajmować kogo chciał i wydawać tyle hajsu ile chciał, żeby go znaleźć. Ani trochę go to nie obchodziło. Równie dobrze mógł spierdzielić z powrotem do Chile, bo w końcu miał podwójne obywatelstwo i niech Baptiste bawi się dobrze, szukając go właśnie tam. Wzdrygnął się lekko, kiedy mężczyzna tak nagle podniósł rękę. Gdy ją opuścił, prychnął cicho, po czym wbił mordercze spojrzenie w jego twarz. Archambeau mógł być pewien, że jeżeli odważyłby się go kiedykolwiek uderzyć, to już nigdy więcej nie zobaczyłby go na oczy. Wiedział, że jego słowa nie należały do najprzyjemniejszych, ale Baptiste również nie mówił mu zbyt miłych rzeczy. To nie był powód, żeby podnosić na niego rękę. - Kto powiedział, że w ogóle mam ochotę z tobą uprawiać seks? I to w dodatku przed kamerami? - uniósł kąciki ust w złośliwym uśmiechu. Po tym, co dzisiaj między nimi zaszło, Lorenzo całkowicie stracił ochotę na jakiekolwiek zbliżenia z mężczyzną. Poza tym, to Baptiste sam trzymał go na dystans, do tego oznajmił mu jeszcze, że ma spać w swoim pokoju do odwołania, także Archambeau mógł o czymkolwiek zapomnieć.

Naprawdę czuł się okropnie. Nie spodziewał się, że aż tak dotkną go słowa mężczyzny. Najgorsze było to, że naprawdę uwierzył w to, że dla Baptiste był jak nic nie znacząca rzecz. Poczuł się tak, jakby nie zasługiwał na jakiekolwiek uczucia z jego strony, a jego rola była sprowadzona tylko do jednego - zaspokajania potrzeb mężczyzny, kiedy tego akurat naszła na to ochota. Im dłużej o tym myślał, to tylko tym bardziej zbierało mu się na płacz. - Jesteś najgorszy - wymamrotał, obejmując się rękami i zaciskając palce kurczowo na swoich ramionach. Koniec końców nie był w stanie się powstrzymać, a po jego policzkach spłynęły łzy. Otarł je pospiesznie wierzchem dłoni, po czym odwrócił się do Archambeau plecami i ruszył w kierunku swojego pokoju. Chciał teraz zostać sam.

Baptiste Archambeau

autor

clarkson

Come on, baby, light my fire
Awatar użytkownika
35
178

Właściciel/ Reżyser

Wytwórnia Erotic Dreams

broadmoor

Post

Raczej niewielka była szansa na to, żeby znalazł kogoś, kto zawróciłby mu w głowie tak bardzo jak Lorenzo. Nawet jeżeli taki aktor byłby urodziwy i dobry w tym, co robił, to Archambeau w taki sposób interesował się tylko Enzo. Poza tym, zdążył się do niego przez te wszystkie lata przywiązać. Baptiste nie przepadał za zmianami. Wychodził również z założenia, że skoro tak dobrze im się razem ze sobą żyje, to nie było sensu, żeby wymieniał go na kogokolwiek innego. Najwyraźniej jednak nie dogadywali się aż tak dobrze, skoro wywiązała się teraz między nimi taka nieprzyjemna sytuacja.

Wywrócił oczami na jego słowa. Nie miał zamiaru dłużej dyskutować na ten temat, bo uważał, że mijało się to z celem. Najwyraźniej chłopak nie zauważał tego, że był wobec niego opryskliwy i chamski. A przynajmniej według Baptiste taki był, bo miał czelność mieć swoje zdanie i poczuć się urażony jego zachowaniem.

- Coś wymyślisz - powtórzył i prychnął pod nosem. Był ciekaw, co takiego by sobie wymyślił, skoro jedyne co do tej pory robił, to bycie aktorem w filmach dla dorosłych. Może jakby się bardziej zainteresował tym, czego chłopak by chciał od życia, to wiedziałby, że jakieś tam plany miał. Tyle tylko, że był zbyt zajęty traktowaniem go jak swoją własność i planowaniem mu całej kariery, żeby zastanowić się nad tym, czego to Lorenzo chciałby od życia. - Pytasz mnie teraz naprawdę? - spojrzał na niego z niedowierzaniem. Nawet jeżeli jego wytwórnia była znana w branży, to nadal była to branża pornograficzna. Wiele osób źle kojarzyło sobie taką pracę. Na pewno przeszłość Lorenzo będzie miała wpływ na to, jak pójdzie mu szukanie nowej pracy. Baptiste był pewien, że prędzej czy później, Chilijczyk i tak by do niego wrócił i prosiłby go o to, żeby ponownie przyjął go do swojej wytwórni. Pewnie te założenia były na wyrost, ale ktoś, kto miał takie ego jak Archambeau, nie mógł myśleć w inny sposób. - To jak zmienisz zdanie, to przyjdź i powiedz, czego tak naprawę ode mnie chcesz - odebrał to sobie jako klasyczny foch. Nie miał zamiaru ciągnąć go też za język. Skoro Lorenzo nie chciał się mu powiedzieć czego mu brakowało, to jego strata. Baptiste nawet nie podejrzewał, że mogło chodzić o to, że Enzo go kochał. Pewnie powinien się tego sam domyślić, ale nie był zbyt domyślny w takich sytuacjach. Tym bardziej, że nie był typem osoby, która wdawała się w takie klasyczne związki. - Ze mną? - prychnął. - To ty odstawiasz sceny, a nie ja - dodał. Nie uważał, żeby to z nim było coś nie tak. Rzadko widział w sobie wady. Wychodził też z założenia, że ich relacja zawsze będzie wyglądała w taki sposób, że to on będzie miał władzę i będzie podejmował za Enzo wszystkie ważne decyzje. Skoro tak było do tej pory, to nie rozumiał, dlaczego miałoby się to zmienić. Jasne, chłopak był już dorosły, a co za tym idzie, mógł o sobie decydować, ale dla Archambeau było to bardzo niewygodne. Chciał mieć nad nim władzę i niejednokrotnie podkreślał to swoimi słowami oraz zachowaniem. - Naprawdę chciałbyś to sprawdzać? - uniósł wyżej jedną brew. Gdyby faktycznie doszło do tego, że musiałaby go szukać, to nie chciałby być w skórze chłopaka, gdyby go znalazł. Jak do tej pory, nie zdarzyło mu się go uderzyć, ale nie ręczyłby za siebie, gdyby doszło do takiej sytuacji. Kiedy zobaczył to mordercze spojrzenie, to trochę żałował, że jednak nie sprzedał mu liścia. Jak najbardziej należało mu się to za takie zachowanie. Zresztą, sam go prowokował, więc sam byłby sobie winien. Jedyne co go powstrzymywało to to, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Lorenzo na pewno by mu tego nie wybaczył, a do tego nie chciał dopuścić. - Naprawdę myślisz, że akurat to mnie interesuje? - uśmiechnął się do niego niewinnie. Baptiste już mu pokazał, że w niektórych sytuacjach jego zdanie nie jest dla niego zbyt istotne.

Zdał sobie sprawę, że trochę przesadził. Pewnie gdyby to był ktokolwiek inny, to miałby to gdzieś, ale w przypadku Lorenzo, zawsze czuł się paskudnie, kiedy doprowadzał go do łez. - Kurwa - przeklął pod nosem na jego słowa i odwrócił głowę. Usłyszenie czegoś takiego w ogóle nie było przyjemne, ale przecież sam zaczął oznajmiając chłopakowi, że miał go za swoją własność. Zerknął na niego dopiero po chwili i skrzywił się delikatnie widząc jego łzy. - Enzo... - zaczął, ale zanim zdążył powiedzieć cokolwiek więcej, to chłopak wyszedł z kuchni. Ruszył za nim i złapał go za nadgarstek, zanim Lorenzo wszedł do swojego pokoju. - Nie powinienem mówić takich rzeczy, ale... - urwał i odwrócił głowę. Nie miał pojęcia, jak powinien wybrnąć z tej sytuacji.

Lorenzo Nuñez

autor

hammond

He's a keeper, he's a believer, he's on the ground, on his knees in a theater
Awatar użytkownika
21
163

aktor

wytwórnia Erotic Dreams

broadmoor

Post

Nie mógł mieć pewności co do tego, że jak mężczyzna postanowi zatrudnić kogoś na jego miejsce, to nie pójdzie w odstawkę. W końcu żył w przeświadczeniu, że dla Baptiste był jedynie maszynką do robienia pieniędzy i kimś, z kim Archambeau od czasu do czasu sypiał. Nawet jeżeli liczył na jakieś uczucia ze strony mężczyzny, to jednocześnie był świadom tego, że raczej nie było szans na to, żeby mogło być między nimi coś więcej ponad to, co mieli teraz. W końcu był aktorem w branży pornograficznej, a jego i mężczyznę dzieliła naprawdę spora przepaść. Baptiste zapewne mógł mieć każdego, kogo tylko by chciał, więc dlaczego miałby wdawać się w związek z kimś takim jak Enzo?

Prychnął cicho, widząc jego reakcję. Prawda była taka, że mogliby tak w nieskończoność przekomarzać się, czy byli chamscy, czy nie byli. Każdy takie opryskliwe odzywki odbierał w różny sposób, a w mniemaniu Lorenzo, Baptiste jak najbardziej był dla niego niemiły i chamski. Również nie chciał dalej drążyć tego tematu, bo do niczego to nie prowadziło, a każdy z nich miał swoje zdanie w tej kwestii.

- Tak, coś wymyślę - odparł, po czym zmierzył go nieprzychylnym spojrzeniem, bo w ogóle nie spodobało mu się to prychnięcie mężczyzny. Odebrał to w taki sposób, jakby Baptiste go lekceważył i wyśmiewał, bo miał czelność chcieć od życia czegoś innego, niż granie w filmach pornograficznych. Raczej nikt nie miał ambicji, żeby robić takie rzeczy przez całe swoje życie i logiczne było, że prędzej czy później Lorenzo będzie chciał się przebranżowić. Tak się złożyło, że zaczął to ostatnimi czasy rozważać. - Tak. W czym ja niby jestem gorszy? - zapytał. Nie rozumiał, dlaczego miałoby być mu ciężko znaleźć inną pracę, tylko dlatego, że grał w filmach porno. Poza tym, przecież wcale nie musiał tego wpisywać w swoim CV. Równie dobrze mógł udawać kogoś, kto nie ma jeszcze doświadczenia zawodowego i dopiero wkraczał na rynek pracy. Gorzej, jeżeli miałby do czynienia z kimś, kto widział go w jakimś w filmie. Z tego raczej ciężko byłoby mu wybrnąć. - Nie zmienię - burknął. Po ich dzisiejszej rozmowie, prędzej zdechnie, niż do czegokolwiek przyzna się mężczyźnie i powie mu, czego tak naprawdę od niego oczekuje. Zresztą, teraz tym bardziej nie widział sensu aby to robić, no bo po co? Chyba jedynie po to, żeby usłyszeć odmowę, która tylko go zaboli. - Nie odstawiam żadnych scen - warknął na niego. Nie znosił, kiedy mężczyzna traktował go w taki lekceważący i pogardliwy sposób. Za każdym razem kiedy to robił, to Lorenzo tylko jeszcze bardziej się nakręcał i denerwował. Dzisiejszego dnia, Archambeau w naprawdę skuteczny sposób zniechęcał do siebie Enzo. Zupełnie jakby chciał go popchnąć do tego, żeby rzeczywiście spakował swoje rzeczy, oznajmił mu, że rezygnuje z pracy w jego wytwórni, a potem się wyprowadził. Nie mógł zaprzeczyć temu, że im dłużej Baptiste zachowywał się wobec niego w taki sposób, tym bardziej skłaniał się ku temu, żeby to wszystko skończyć i w końcu odciąć się od tego świata oraz Archambeau. - Jak będzie trzeba, to sprawdzę - wzruszył ramionami. Takie szantaże ze strony mężczyzny nie robiły na nim żadnego wrażenia. Prawda była taka, że Lorenzo w ogóle się go nie bał. Baptiste mógł go zastraszać i grozić mu tym, że go znajdzie, ale to zapewne nie powstrzyma go przed tym, żeby się wyprowadzić i zerwać z mężczyzną kontakt, gdyby jednak zdecydował się na taki krok. - Tylko spróbowałbyś mnie z n o w u do czegoś zmusić - posłał mu paskudny uśmiech. Gdyby Archambeau ponownie zastosował wobec niego takie nieczyste zagranie, to mógłby być pewien, że po czymś takim Lorenzo bardzo by się postarał, żeby już nigdy więcej go nie tknął. Co więcej, zapewne również już nigdy więcej by go na oczy nie zobaczył.

Oczywiście, że Baptiste przesadził i to mocno. Swoimi słowami sprawił mu naprawdę dużą przykrość, do tego bardzo go to zabolało. Chujowo było się dowiedzieć, że ktoś, kogo darzył uczuciami postrzegał go jedynie jak jakąś rzecz, własność, której potrzebował tylko do dwóch rzeczy - zarabiania pieniędzy i uprawiania seksu. W takich sytuacjach zaczynał żałować, że kiedykolwiek przyjął ofertę Archambeau i pozwolił się w to całe gówno wciągnąć. Gdy mężczyzna go chwycił, tym razem również szarpnął ręką, chcąc uwolnić nadgarstek z jego uścisku. - Ale co?! - krzyknął na niego, wbijając w mężczyznę rozżalone spojrzenie. - Nie musiałeś, kurwa, mówić tego na głos. Myślisz, że nie zdaję sobie sprawy z tego, że dla ciebie jestem nikim? - otworzył drzwi do swojego pokoju i wszedł do środka, trzaskając nimi Baptiste przed nosem. Od razu podszedł do szafy, rozsunął drzwi i wyjął z niej walizkę. Następnie zaczął zdejmować ubrania z wieszaków i chaotycznie wrzucać je do walizki, z zamiarem wyniesienia się stąd najszybciej, jak to było możliwe.

Baptiste Archambeau

autor

clarkson

Come on, baby, light my fire
Awatar użytkownika
35
178

Właściciel/ Reżyser

Wytwórnia Erotic Dreams

broadmoor

Post

Z początku faktycznie postrzegał Lorenzo tylko jako szansę na zarobek i zaistnienie w branży, ale dość szybko zmienił swoje podejście. Chłopak stał się dla niego bardziej inspiracją, niż kolejny aktorem, którego można wymienić. Nawet jeżeli Enzo nie występował w jakiejś produkcji, to Baptiste zawsze pytał go o opinie. Pewnie gdyby któregoś dnia Nuñez faktycznie chciałby skończyć z tym wszystkim, to Archambeau nadal radziłby się go w pewnych sprawach. Po tym, jak chłopak się do niego wprowadził, bardzo szybko okazało się, że dobrze się ze sobą dogadywali i Baptiste cieszył się z tego, że miał w domu jego towarzystwo. Niestety, najwyraźniej nie potrafił tego wystarczająco docenić, skoro zachowywał się teraz wobec niego w taki podły sposób.

- To powodzenia w tym wymyślaniu - stwierdził i wzruszył lekko ramionami. Według niego, Lorenzo był świetnym aktorem i uważał, że nie miał podstaw do tego, żeby się przebranżowić. A przynajmniej do czasu, aż on nie stwierdzi, że chłopak może z tym skończyć. A prawda była taka, że coraz częściej zastanawiał się nad tym, czy nie podziękować mu za współpracę. Coraz ciężej było mu oglądać Enzo, kiedy uprawiał seks z kimś innym. Zwłaszcza w takich sytuacjach, jaka miała miejsce dzisiaj, gdzie Nuñez włożył w to wszystko za dużo emocji. - Nie mówię, że jesteś gorszy - zaczął i uniósł kącik ust, bo trochę ta jego naiwność go rozczuliła. - Po prostu mało który pracodawca chciałby zatrudnić kogoś, kto był aktorem porno - dodał. Jasne, Lorenzo nie miał obowiązku wpisywać tego do CV, ale wiele pracodawców dość dobrze prześwietlała kandydatów do pracy. Nie trudno było natrafić na filmy z udziałem Enzo, skoro były one tak popularne. Nie to, żeby życzył mu źle, ale chciał go do tego zniechęcić, bo zdecydowanie bardziej na rękę było mu to, żeby Lorenzo był od niego uzależniony. Nie chciał tracić nad nim kontroli i nie chciał tracić jego. Nie miał żadnej pewności, czy Chilijczyk by się od niego nie odciął zaraz po zmianie pracy i wyprowadzce. - Twoja strata - stwierdził. Co prawda, nie wiedział, czego Lorenzo od niego chciał, ale jeśli nie chciał mu powiedzieć, to najwyraźniej nie było to tak istotne. Gdyby wiedział, że chodziło o uczucia, którymi chłopak go darzył, to na pewno podszedłby do tej całej sytuacji zupełnie inaczej. - Trochę odstawiasz - prychnął krótko pod nosem. Baptiste uważał, że to wszystko było niepotrzebne i Lorenzo niepotrzebnie się nakręcał. Przecież miał prawo zwrócić mu na coś uwagę. Archambeau nabawił się przez te lata brzydkiego nawyku traktowania Chilijczyka jak swoją własność. Może i to przechodziło, kiedy chłopak był młodszy, ale teraz sprawy się trochę komplikowały, bo najwyraźniej Enzo stał się bardziej świadom pewnych rzeczy. Było mu to bardzo nie na rękę, bo zdecydowanie wolał te czasy, kiedy Nuñez podporządkowywał mu się w każdym możliwym aspekcie. - Próbuj. Śmiało - wywrócił oczami. Był przekonany, że skoro miał pieniądze, to znalezienie Enzo, gdyby ten faktycznie postanowił gdzieś zniknąć, nie stanowiłoby dla niego większego problemu. Pytanie tylko, co by zrobił, gdyby już go odnalazł. Pewnie nic przyjemnego. - Raz, kurwa. To był jeden, kurwa, raz - warknął na niego wbijając w niego wściekłe spojrzenie. Wiedział, że popełnił wtedy błąd i myślał, że mieli to już dawno za sobą. Najwidoczniej nie, skoro Lorenzo postanowił to teraz wyciągnąć. Oczywiście, że ten tekst się Archambeau nie spodobał, bo nikt nie lubił, kiedy wywlekało się takie sprawy. Zwłaszcza te, które już powinny być zamknięte.

- Ale cholernie boję się tego, że pewnego dnia rzucisz to wszystko i cię stracę! - również na niego krzyknął. Szkoda tylko, że sam swoim zachowaniem doprowadzał do tego, że Enzo chciał się wynieść. - Nie jesteś dla mnie nikim - zdążył odpowiedzieć, zanim Lorenzo trzasnął drzwiami. Przeklął pod nosem, zanim nacisnął klamkę i wszedł za chłopakiem do pokoju. Poczuł nieprzyjemne ukłucie w żołądku, kiedy zobaczył, że Enzo zaczął się pakować. Podszedł do niego i złapał jego nadgarstki w swoje dłonie. Przytrzymał go mocno, gdyby Nuñez chciał mu się wyszarpnąć. - Przepraszam - powiedział po prostu wpatrując się w jego twarz. Wystraszył się, że swoim zachowaniem aż tak go do siebie zniechęcił, że chłopak zaczął się pakować. Nie chciał go stracić, bo mu na nim zależało. Niestety, z okazywaniem tego Baptiste miał najwyraźniej spory problem.

Lorenzo Nuñez

autor

hammond

He's a keeper, he's a believer, he's on the ground, on his knees in a theater
Awatar użytkownika
21
163

aktor

wytwórnia Erotic Dreams

broadmoor

Post

Prychnął, słysząc jego odpowiedź. Żeby się Baptiste któregoś dnia nie zdziwił. Jeszcze mu głupio będzie i będzie żałował, że tak go lekceważył. Przez takie podejście Archambeau do tej sprawy, Lorenzo tylko jeszcze bardziej miał ochotę mu udowodnić, jak bardzo mężczyzna się mylił i utrzeć mu nosa. Tylko, żeby cokolwiek mu udowodnić, to musiałby najpierw zrezygnować z pracy w wytwórni, a jak widać, z tym miał trochę pod górkę.

- Jasne - burknął. Był pewien, że dokładnie to sugerował Baptiste. - Nie musi wiedzieć, że zajmowałem się czymś takim. Nie każdy siedzi i nałogowo ogląda pornosy z facetami, którzy wyglądają jak laska - mruknął i wzruszył ramionami. Tak, Lorenzo raczej nie był świadom tego, że pracodawcy przeprowadzali background check, żeby dowiedzieć się chociażby tego, czy któryś z rekrutów nie miał w przeszłości jakichś zatargów z prawem. Taki potencjalny nowy pracodawca Enzo zapewne dość szybko dowiedziałby się, czym kiedyś się zajmował, a to rzeczywiście znacznie zmniejszyłoby jego szanse na zatrudnienie. Z drugiej strony, zawsze mógł trafić na kogoś wyrozumiałego, komu coś takiego nie przeszkadzało. Przecież to nie byłoby możliwe, żeby odmówili mu w każdym miejscu, w którym szukałby nowej pracy. Ktoś w końcu na pewno by go zatrudnił. - Jeszcze się okaże czyja - wymamrotał cicho pod nosem, bardziej już do samego siebie, niżeli do mężczyzny. Był pewien, że jedyną osobą, która w ogólnym rozrachunku będzie żałować, to będzie Archambeau. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że był atrakcyjny. Było w nim coś takiego, co wręcz zmuszało ludzi do tego, żeby zawieszali na nim dłużej oko. Szkoda by było, gdyby któregoś dnia ktoś sprzątnął mu Lorenzo sprzed nosa, bo Baptiste nie potrafił go docenić i traktował go w taki podły sposób. Nikt nigdy nie powiedział, że Enzo planował tkwić w takiej relacji w nieskończoność. Zwłaszcza teraz, kiedy uświadomił sobie, że nie było w tym żadnej przyszłości i nie miał co liczyć na cokolwiek ze strony Archambeau. - Wal się - warknął. Był cholernie sfrustrowany takim traktowaniem. Najchętniej, to po prostu by się zamachnął i mu przywalił, ale był świadom, że na pewno nie skończyłoby się to dla niego dobrze. Może był jeszcze młody i niedojrzały, ale to nie znaczyło od razu, że starszy musiał odnosić się do niego w taki sposób za każdym razem jak miał jakiś problem i dawał o tym Baptiste do zrozumienia. Miał prawo do tego, żeby coś mu nie pasowało, tak samo jak miał prawo to mężczyźnie pokazywać. Nie znaczyło to, że odstawiał sceny. - Nie omieszkam - wzruszył ramionami. Czuł się trochę tak, jakby Archambeau właśnie wjechał mu na ambicje i to była kolejna rzecz, którą musiał mu udowodnić. Nawet jeżeli nie było tego po nim widać na pierwszy rzut oka, to Lorenzo był dość sprytny i zapewne dość dobrze poradziłby sobie z ukrywaniem się przed mężczyzną. Przynajmniej przez jakiś czas, bo tego, że Baptiste prędzej czy później i tak by go znalazł, był świadom. - Jak widać, o jeden raz za dużo - posłał mu złośliwy uśmiech. - I pamiętaj, że nie musiałem wtedy z tobą zostać. Tak samo, jak nie muszę tego robić teraz. A jak na razie, to skutecznie mnie zniechęcasz do tego, żebym dalej tutaj mieszkał - dodał i wzruszył ramionami. Chciał Baptiste uświadomić, że jeżeli ten dalej będzie do niego podchodził w taki lekceważący sposób i będzie brał go za pewnik, to któregoś dnia może się gorzko rozczarować. To, że ostatnimi czasy trzymał Lorenzo na dystans też w tym wszystkim nie pomagało.

- Oh, zapomniałem. Przecież dla ciebie hajs zawsze musi się zgadzać, nie? Po to jestem ci potrzebny - uśmiechnął się do niego sztucznie. Logiczne, że Baptiste nie chciał go stracić, bo na kim by trzepał tyle pieniędzy, ile teraz trzepał na Enzo? Zapewne ciężko byłoby mu znaleźć kogoś na jego miejsce. - No tak. W końcu jestem maszynką do robienia pieniędzy i kimś do zaruchania - podsumował. Co z tego, że zapewne Archambeau kompletnie nie to miał na myśli. Lorenzo bardzo lubił odbierać sobie pewne rzeczy na swój sposób, a potem sobie wkręcać, że jest dokładnie tak, jak on sobie uważa. Posłał mu nieprzychylne spojrzenie, kiedy ten wszedł za nim do pokoju. Chyba dał mu dosadnie do zrozumienia, że nie miał ochoty przebywać w jego towarzystwie. Wbił swój wzrok w jego twarz, kiedy mężczyzna go chwycił i przytrzymał. - Wal się. W dupie mam twoje przeprosiny - wycedził. - O co ci chodzi, co? Najpierw mnie unikasz jak ognia. Potem masz do mnie pretensje o to, jak gram w filmie i wyrzucasz mnie ze swojego łóżka, ale jak chcę zrezygnować z tej pracy, to mi na to nie pozwalasz. Przestań, kurwa, ciągle tak bawić się moim kosztem, bo mam tego dość! Ciebie mam dość! - wygarnął mu, po czym szarpnął się, chcąc się uwolnić z jego uścisku. - I nie dotykaj mnie, kurwa, bez mojej zgody! - wrzasnął na niego.

Baptiste Archambeau

autor

clarkson

Come on, baby, light my fire
Awatar użytkownika
35
178

Właściciel/ Reżyser

Wytwórnia Erotic Dreams

broadmoor

Post

Sam nie zdawał sobie sprawy z tego, że swoim zachowaniem coraz bardziej go do siebie zniechęcał. Gdyby ktoś zapytał go o to, dlaczego tak właściwie zachowywał się wobec niego w taki sposób i mówił mu tyle przykrych słów, to nie wiedziałby, co ma na to odpowiedzieć. Miał w sobie wiele frustracji i nie potrafił znaleźć jej źródła. Cóż, było ono oczywiste i związane z jego uczuciami do Enzo, ale żeby to pojąć, to musiałby sobie najpierw pewne rzeczy uświadomić, a najwyraźniej dość opornie mu to szło.

- Nie, nie każdy - odparł. - Ale prawie każdy ma dostęp do internetu, a ciebie łatwo w nim znaleźć - dodał i wzruszył lekko ramionami. Był pewien, że taki pracodawca nie musiałby się jakoś mocno natrudzić, żeby dokopać się do tego, czym wcześniej zajmował się Lorenzo. Może Baptiste nawet sam by coś takiego komuś podrzucił, gdyby dowiedział się, w którym miejscu Nuñez składał swoje CV. Byłby to cios poniżej pasa, ale cholernie nie chciał, żeby chłopak się od niego odciął i zaczął żyć na własnych warunkach. Jego kolejne słowa puścił mimo uszu. Wolał nie myśleć o tym, że ktoś mógłby się nim zainteresować w konkretny sposób. Nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że Enzo chciałby spotykać się z kimś innym. Cóż, nie było się czemu dziwić. Skoro przez tyle lat nie łączył ich nawet związek, a tylko seks i praca, to logiczne, że Nuñez w końcu chciałby zacząć spotykać się z kimś, z kim wda się w jakąś głębszą relację opartą na uczuciach. Pewnie gdyby Baptiste dowiedział się, że coś takiego ma miejsce, to dość jasno dałby tej osobie do zrozumienia, że chłopak jest jego. Zdecydowanie był psem ogrodnika i nie dało się temu zaprzeczyć. - Ja mam się walić? - prychnął krótko pod nosem. Jeżeli uważał, że w jego mniemaniu chłopak odstawiał sceny, to jak najbardziej tak było. Nie od dziś wiadomo, że Baptiste uważa swoje słowa za świętość i liczył na to, że każdy będzie się im podporządkowywał. Zwłaszcza Lorenzo, którego traktował jak swoją własność i uważał, że ten powinien się tak zachowywać, bo wiele mu zawdzięczał. - Rób jak uważasz. Tylko nie mów, że nie ostrzegałem - stwierdził. Był prawie pewien, że to było takie gadanie i Lorenzo nie miał zamiaru faktycznie się gdzieś przed nim zaszyć. Byłby w ogromnym szoku, gdyby pewnego dnia chłopak rzeczywiście postanowił się wynieść i nie dawać znaku życia. - Czemu ty taki jesteś, co? Czemu wypominasz coś, co już dawno obgadaliśmy, a co stało się lata temu? - spojrzał na niego z niedowierzaniem. Czasami zastanawiał się, jak dobrą Lorenzo musiał mieć pamięć, żeby wyciągać każda krzywdę, którą mu wyrządził, gdy uznał za stosowne. Baptiste żył w przekonaniu, że jeżeli chłopak mu wybaczył, to zostawili to za sobą. Cóż, widocznie się pomylił. Jego kolejnych słów nie skomentował, a jedynie zagryzł policzek od środka i odwrócił głowę. Ani trochę nie spodobało mu się to, co usłyszał. Nie chciał mieć świadomości, że swoim zachowaniem mógł go do siebie zniechęcić. Nawet jeżeli jak najbardziej powinien ją mieć. Powoli zaczynał żałować tego, że dał mu się sprowokować. Chyba lepszym wyjściem byłoby, żeby olał temat. Tyle tylko, że cholernie zabolało go to, że Enzo aż tak się wczuł podczas nagrywania.

- Nie to miałem na myśli - skrzywił się delikatnie. Nie był szczególnie zaskoczony tym, że chłopak zinterpretował sobie te słowa po swojemu. Zdążył już zauważyć, że Enzo czasami potrafi przeinaczyć wszystko tak, żeby pasowało to do jego narracji. - Co? - jego kolejne słowa nie powinno go zdziwić, ale zdziwiły. Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek powiedział mu coś takiego, bo tak o nim nie myślał. Musiał przyznać, że nawet go to zabolało, bo wychodziło na to, że Lorenzo musiał mieć o nim naprawdę słabe zdanie. W ogóle nie przejął się tym nieprzychylnym spojrzeniem. Chciał z nim to wszystko wyjaśnić i go przeprosić, więc nie miał zamiaru tak łatwo odpuścić. - Nie wiem o co mi chodzi i właśnie w tym jest problem - warknął na niego. - Ja też mam wielu rzeczy dość, wiesz?! Mam dość tego, że muszę oglądać, jak uprawiasz seks z innymi facetami i mam dość tego, że masz mnie za najgorszego! - podniósł na niego głos. Chwycił go nieco mocniej, kiedy chłopak się szarpnął. - Ale nie chcę też, żebyś zmieniał pracę, bo wiem, że się spakujesz i już nigdy cię nie zobaczę - powiedział znacznie spokojniej i dopiero teraz go puścił. - A ja nie chcę cię stracić. Ciebie. Nie pieniędzy, nie aktora. Po prostu ciebie, okej? - odetchnął głęboko zaczesując nerwowo włosy dłonią.

Lorenzo Nuñez

autor

hammond

ODPOWIEDZ

Wróć do „420”