imie i nazwisko
Brayden Livingstone
pseudonim
-
data i miejsce urodzenia
11. 08. 1998, Boston
dzielnica mieszkalna
Portage Bay
stan cywilny
kawaler
orientacja
heteroseksualny
zajęcie
rezydent chirurgii
miejsce pracy
Swedish Hospital
wyznanie
ateista
jestem
przyjezdny
w Seattle od:
sierpnia 2023
Wychowywanie się w uprzywilejowanej rodzinie było pomocne w trakcie dorastania w twardym, bostońskim klimacie. Mimo to, wymykał się spod klosza kiedy tylko mógł, łaknąc normalnego kontaktu z rówieśnikami, prowadząc swoje młode, beztroskie życie jak zwykły dzieciak. Od samego początku wiedział, co będzie robił w życiu (jakby w ogóle miał inne wyjście). Rodzice starali się trzymać go w ryzach, swoim autorytetem domagając się i oczekując sukcesów, a także podtrzymania tradycji. Brayden, zbyt rozkojarzony, aby w młodym wieku zadbać o swoją przyszłość, wykorzystywał ten czas na inne rzeczy, ile się tylko dało. Pierwsze imprezy, miłości, wypite piwo w samochodzie - po kolei zaliczał każdy z tych i podobnych etapów.
Nauka w jego przypadku i tak nigdy nie była problemem. Posłany do prywatnej szkoły (gdyż tak prawdopodobnie było rodzicom najwygodniej) szybko stał się przodującym uczniem nie tylko ze swojego rocznika, lecz w ogóle. Mimo, że otrzymywał wszechstronną edukację, skupiał się tylko na tym, co pozwoli osiągnąć jego (i jego rodziców) cel. W przeciwieństwie do swoich rówieśników, nie zmagał się z rozterkami, dotyczącymi przyszłości. Był z tym pogodzony, a bardzo szybko zaczął podchodzić do tego wręcz ambicjonalnie. Zwłaszcza, gdy z taką łatwością, niemal bez wysiłku przyswajał potrzebną do bycia lekarzem wiedzę, czym lubił się popisywać zwłaszcza przed starszymi od siebie. Nie było w tym nic absolutnie dziwnego, skoro białe korytarze, sale, gabinety były drugim domem. Obrazki i opisy przyprawiające o rozstrój żołądka były lekturami, które miał wszędzie pod ręką i w których zaczytywał się dużo wcześniej niż inni. Nie można też zapomnieć o rodzeństwie, za którymi podążał już utartymi ścieżkami.
Pomimo egoistycznych pobudek i oczekiwań rodziców, niesienie ludziom pomocy jest czymś, co go nakręca do działania i nadaje sens życiu. Świadomie wstąpił na tą żmudną, pełną trudów i wyczerpującą zawodową drogę. W tym wszystkim, nadal stara się układać swoje życie tak, by nie robić sobie żadnych wyrzeczeń i przeżyć je w pełni. Uwalniając się spod czujnych oczu rodzicieli, zaraz po ukończeniu stażu, zasłużonych wakacjach i wyczekiwanych urodzinach, przeniósł się w połowie sierpnia do Seattle, by z początkiem września rozpocząć swoją rezydenturę. Tym samym dołączył do swojego rodzeństwa, wzmacniając lekarską markę, jaką jest nazwisko Livingstone.
Poza celem samym w sobie, jakim jest ratowanie ludzkiego życia, w zawodzie potrzebuje wyzwań, które będą go nakręcać i zmuszą do większego samodoskonalenia się. Dlatego postanowił zostać kardiochirurgiem, uważając tą dziedzinę za najbardziej trudną, a wręcz ekstremalną.
Do wszystkiego podchodzi bardzo ambicjonalnie, co niekiedy przerasta jego możliwości. Jego przesadna wiara w siebie może być postrzegana przez niektórych jako egocentryzm. Do tej pory wiele rzeczy przychodziło mu z łatwością bądź miał podane jak na tacy, co teraz bywa zgubne. Cechuje go pewna doza nonszalancji. Niemniej, łagodnym charakterem i swoim uśmiechem potrafi przykryć wszystkie swoje wyróżniki i zjednać sobie ludzi.
Wielki fan sportu. W przeszłości uprawiał naprawdę wiele dyscyplin. Baseball po dziś dzień pozostał numerem jeden. Nie może się doczekać, by zacząć chodzić na mecze lokalnych Mariners, choć Red Sox z Bostonu na zawsze pozostaną w jego sercu.
Siłownia stanowi ważny element w jego funkcjonowaniu. Nawet po ciężkim dyżurze można go spotkać na krótkiej sesji. Utrzymanie dobrej kondycji i poprawę siły uważa za równie ważne i pomocne w swoim zawodzie. Można też go spotkać na bieganiu wzdłuż wybrzeża, przy którym mieszka oraz pływającego kajakiem.
Po ojcu przejął pasję do motoryzacji. Aby się odstresować, lubi się wyżyć na torze lub udać na samochodową wycieczkę. Najbardziej ceni sobie jednak klasyczne auta, których kolekcję chciałby mieć w przyszłości. Na co dzień porusza się swoim czerwonym Porsche 718 Boxter.
Czasami lubi sobie zrobić leniwy dzień, nie wychodząc z łóżka, zamawiając niezdrowe jedzenie i oglądając filmy czy seriale, bądź po prostu wisząc na telefonie do późnych godzin. Z drugiej strony, chcąc się kompletnie zresetować i poczuć, że żyje, najchętniej wybierze się na imprezę zakrapianą tequilą.