WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
Nesta & Ted
-
-
-
Teddy był zmęczony - i nadal lekko zestresowany - po ostatnich wydarzeniach, więc gdy Nesta nie odbierała pierwszego dnia po całym zajściu nie zaprzątał sobie tym zbyt mocno głowy, ale gdy minął kolejny dzień i nadal się nie odezwała, lekko się zdenerwowal i do niej pojechał. Zahaczył po drodze o kawiarnię, w której kupił jej ulubioną kawę i smoothie, na wypadek gdyby wolała jednak coś zielonego i zdrowego i ruszył w jej stronę.
Po całej tej akcji, jego uczucia do Nesty się zmieniły; wydawala mu się teraz jeszcze silniejsza i bardziej atrakcyjna ale cholernie mocno próbował o tym nie myśleć. Nie powinien o tym myśleć, a mimo to… ugh. Koniec końców dotarł pod drzwi jej domu i zaczął w niej pukać. Gdy zwykłe pukanie nie pomogło, zaczął w nie napieprzać i był gotów użyć zapasowego klucza który kiedyś mu dała, ale wtedy otworzyla drzwi więc odetchnąl z lekką ulgą.
- Kurwa, Ness, dodzwonić się do ciebie to jakieś święto. Martwiłem się - rzucił, mrużąc oczy. - Kawa czy smoothie? - zapytał, wchodząc bez zaproszenia do środka bo uznał, że może
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
Nesta nie przepadała wcale za tym domem, ale jednocześnie nie miała motywacji życiowej, żeby się przeprowadzić. Uważała, że był zdecydowanie za duży dla niej samej, ale… Teraz nie miała być sama. Bo była w ciąży. Kurwa. W ciąży. Nieplanowanej ciąży. Znowu. Czuła się jak nastolatka. Znowu. I kurwica ją brała, bo oprócz tego, że nie była pewna, czy chciała dziecka w obecnej sytuacji, to nawet nie była pewna, czyje właściwie było. Mogło być Nicka. Mogło być też Teddy’ego. I chociaż uwielbiała Sasso absolutnie, to wiedziała, że nie chciał być z nią w związku. Zresztą, pochowała cztery miesiące temu męża i chociaż jakieś uczucia od tego czasu do Teda się w niej narodziły (a może raczej obudziły) to nie chciała jednak go do niczego zmuszać czy sprawiać, żeby czuł się zobowiązany. Kiedy usłyszała pukanie do drzwi była pewnie na drugim końcu domu i jednak trochę jej zajęło ogarnięcie emocjonalne – bo najpierw miała nadzieję, że ktokolwiek przyszedł to sobie pójdzie. Nie poszedł. A po charakterystycznych uderzeniach wiedziała, że to Sasso i że jeśli nie otworzy, to ten albo użyje klucza zapasowego albo je rozniesie razem z zawiasami.
– Pali się? – spytała, wzdychając cicho. – Nie no, nie ma o co, wszystko okej – mruknęła bez przekonania, ale staksowała go wzrokiem. Zajebiście wyglądał. – Ka… – zaczęła bez namysłu, ale zaraz się zreflektowała. – Smoothie. Niech będzie smoothie – odetchnęła głęboko. – Wszystko okej? – spojrzała na niego, bo z nią nie było okej. Nie spała od dwóch dni bo rozkminiała, co zrobić, chociaż w zasadzie zbyt wiele zrobić nie mogła.
-
-
-
- To skoro wszystko okej to dlaczego nie mogłaś po prostu oddzwonić? Albo chociaż napisać smsa, mimo że wątpię, że wolałabyś stracić możliwość słuchania mojego cholernie seksownego głosu - wydał z siebie ciche mruknięcie mówiąc te słowa, jakby chciał odstresować siebie i ją bo lekką napinkę pewnie wprowadził swoim waleniem w drzwi
- Możesz wypić i jedno i drugie. Mam kawę tez dla siebie, także spoko - puścił jej oczko, a potem skierował się do salonu i klapnąl na kanapie, stawiając napoje na jakimś stoliku obok. Zmarszczył czoło na jej słowa. - Tak, po prostu… martwiłem się, serio. To całe porwanie Eleanor i Tonego… bałem się, że skoro się nie odzywasz, to może tobie też coś… ale widzę, że po prostu się lenisz - stwierdził niby to rozbawieniem, chociaż od razu wyczuł, że coś jest nie tak. Znali sie prawie całe życie, wiedział gdy coś nie grało.
- A u ciebie? - zapytał, lekko podejrzliwie, bo wiedział że jak najbardziej wyciągnie z niej wszystko. Kwestia czasu.
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– Przepraszam, miałam sporo na głowie – dodała, chociaż od tego jego cichego mruczenia oblała ją lekka fala gorąca. Uśmiechnęła się nieco cwaniacko. – Obstawiam, że to ty się stęskniłeś i to nie tylko za moim seksownym głosem, Sasso – stanęła na palcach i te słowa mu wymruczała do ucha, ale kiedy dał jej Smoothie, to zaczęła je pić i się delikatnie skrzywiła, bo jakoś… Zrobiło jej się niedobrze.
– W tym jest banan? – przy pierwszej ciąży nie mogła patrzeć ani wąchać bananów i chyba właśnie do niej dotarło, że w tym momencie było podobnie. Smaku też nie mogła zdzierżyć, toteż odruch wymiotny był jak najbardziej na miejscu. – Rozumiem, serio przepraszam. Poza tym, ze się nigdy nie lenię i zawsze jestem zajęta – stwierdziła z delikatnym uśmiechem i spojrzała mu w oczy.
– Jest okej, cieszę się, że Nell i Tony są cali. I my też, bo jesteś jebnięty i nas wpakowałeś w paszczę lwa bez wsparcia – dodała, ale z delikatnym rozbawieniem, bo w zasadzie to cały ten rush podczas akcji ją mocno napędzał, co na pewno było widać. – Właściwie chciałam z tobą o czymś porozmawiać – powiedziała, mimochodem zaczynając się nerwowo bawić bransoletką, którą dostała pewnie od niego na jakieś dwudzieste piąte urodziny i z którą się nie rozstawała od tamtego czasu.
-
-
-
- Banan, mango i coś tam jeszcze zielonego. Podobno najpopularniejsze smoothie w ostatnim tygodniu. Coś nie tak? - nie rozumiał, bo wydawało mu się, że jadła banany czy tam piła z nimi smoothie, ale jak to facet, nie zarejestrował w tym temacie nic nadzwyczajnego. Pomyślał, że może ze stresu tak miała.
- Bo myślałem, że ich tam znajdziemy, zresztą nie ważne. Nie rozmawiajmy i nie myślmy już o tym - wywrócił oczami. Zjebał, to prawda, ale najwazniejsze że koniec końców nic im się nie stało. Kiedy powiedziała, że musi z nim porozmawiać, pokiwał głową, złapał ją za rękę i pociągnąl na kanapę żeby usiadła na przeciwko niego.
- No, to mów. Jeśli coś się stało albo cokolwiek… wiesz, że jestem. Zawsze. - i nie kłamał, był dla niej zawsze dostępny jako przyjaciel, niezależnie od tego czy mieli partnerów, czy była po prostu zła na cały świat czy cokolwiek innego. Zawsze chciał przy niej być. Musnął palcem bransoletkę którą miała na dłoni i uśmiechnął się do niej zachęcająco.
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– Uważaj, bo popadnę w samo zachwyt. Chociaż nie ukrywam, jestem troszeczkę zraniona, że nie odbieram paru telefonów, a ty już skreślasz romans stulecia z listy opcji – rzuciła, wywracając oczyma, ale czaiło się w nich rozbawienie.
– Po prostu nie mogę jeść bananów. Teraz – rzuciła z lekkim wahaniem, odstawiając kubek i wzdychając mimowolnie. Widząc jednak, jak się lekko spiął, uśmiechnęła się pokrzepiająco. – Wiem. Nie mam ci tego za złe przecież – wywróciła oczami, ale zaraz ją nieco zmusił, by usiadła naprzeciw. Jej serce jakoś lekko podskoczyło, gdy powiedział, że był zawsze. Wiedziała. Może to był problem? Zawsze był obok. Zawsze. I mimochodem zawsze każdego porównywała do niego. Nawet będąc z Nickiem, którego przecież kochała, czasami tak miała. I kiedy po kilku wspólnych nocach Ted postanowił wrócić do Megan, zanim jeszcze poznała Nicholasa, to… Kurwa, naprawdę było jej przykro, chociaż nigdy mu o tym nie powiedziała – bo chciała, żeby był szczęśliwy.
- Wiem, że jesteś. Chodzi o to, że… Po badaniu, dowiedziałam się, że jestem w ciąży. A że ramy czasowe są takie, jakie są, to istnieje szansa, że z tobą, Ted – oświadczyła, spuszczając wzrok. – Ale nie będę od ciebie niczego wymagać, nawet nie wiem, czy nie lepiej by było usunąć… – dodała z zawahaniem, bo nie była zwolenniczką tego rodzaju rozwiązań – rozumiała, gdy ktoś to robił, ale w odniesieniu do siebie… Zawsze chciała mieć więcej dzieci, ale nie w takich okolicznościach.
-
-
-
- Mam tak dużą kolejkę do mojego serca, że dwa dni to już koniec wszechświata, dobrze o tym wiesz - zaśmiał się cicho. Kolejki nie było, a nawet jeśli była to nie zwracał na nia uwagi. Problemem Teda było to, że po Megan nie umiał już wrócić do randkowania, chociaż z Nestą by mogł teoretycznie - ale to też zupełnie co innego. Nie chciał po raz kolejny pakować Katie w taką sytuację.
- W ciąży? - zmarszczyl czoło. Autentycznie, w tym momencie zawiesił sie jak Ross z przyjaciół, wpatrując się uważnie w Nestę. Liczył sobie w głowie te tygodnie, gdzieś się zgubił i chyba nie rozumiał. - No fakt, nie mówiłaś że się z kimś umawiasz, a wiem, że nie sypiasz z kim popadnie, Nicka nie ma i… - urwał. - Ja albo kto? Który to miesiąc? - jego mózg, chociaż wolno, z lekka zaczął łączyć kropki. Jeśli istniała szansa, że dziecko było Nicka, pomoże. Jeśli było jego… wiadomo, że pomoże chociaż zdecydowanie wyglądał na zszokowanego.
- Nesta, poczekaj, poczekaj - złapał ją za ręce. - To czy usuniesz to twoja decyzja. W sensie… to twoje cialo. Ty jesteś matką, ty pomyśl czego chcesz ale jeśli będziesz chciała urodzić… pomogę. Szczególnie jeśli jest moje. Nie jesteśmy dziećmi, nie zostawiłbym cię z tym samej. Halo - przyciągnąl ją do siebie. Byli dorośli, znali konsekwencje seksu bez zabezpieczenia, nie?
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– Czyli mnie nigdzie nie wciśniesz po znajomości? Ech, ja zawsze wiedziałam, że nie mam u ciebie szans. Nigdy nie byłam w twoim typie, zawsze wolałeś niebieskookie – wzruszyła ramionami, bo faktycznie tak było. Megan i Grace miały niebieskie oczy, jego poprzednie mniej ważne laski pewnie też. Uśmiechnęła się delikatnie, gdy tak się zawiesił, ale gdy on mielił to w głowie, to Nes wstała, podeszła do barku i nalała mu tequili do szklanki, do której wrzuciła kostki lodu, bo zdecydowanie kieliszek był za mały. Podała mu szklankę bez słowa i czekała.
– Bo się nie umawiam. A spałam z trzema facetami przez całe moje życie i o wszystkich z nich wiesz, Ted – wywróciła oczyma teatralnie. A potem załapał. – Ty albo Nick, początek czwartego – westchnęła ciężko, mając ochotę schować twarz w dłoniach, ale zaraz ją złapał za ręce.
– Ja nie wiem, czego chcę, Ted. Poza tym… Jasne, wiem, że pomożesz, wiem, że nie zostawiłbyś mnie samej, to jasne, ale dziecko… To jest zobowiązanie na całe życie. I uwielbiam cię i nie ma na całej planecie faceta który byłby lepszym ojcem, okej? Ale jak to widzisz? Przecież nie będziemy razem, nie zmuszałabym cię do związku tylko dlatego, że jestem w ciąży. Tak samo jak bym nie chciała, żebyś potencjalnie wchodził w coś ze mną z litości – powiedziała, czując, jak hormony zaczynają przejmować kontrolę, a w jej oczach pojawiły się łzy. – Jesteś jedyną stałą w moim życiu i możesz sobie jeszcze swoje ułożyć, mieć żonę, normalną rodzinę… – dodała niemal szeptem, spoglądając mu w oczy.
-
-
-
- Dzięki - alkoholu faktycznie teraz potrzebował, najwyżej wróci uberem a auto odbierze jutro. - Początek czwartego to już całkiem poważna sprawa. Robiłaś test czy byłaś u lekarza? Pójść z tobą na usg? - nie było tutaj paniki ani czegokolwiek innego. Naprawdę to proponował i naprawdę był gotowy z nią pójść. Jako przyjaciel i jako potencjalny ojciec dziecka.
- Nesta, przecież wiem, że to prawdziwe zobowiązanie, jestem ojcem. Ale to nie jest problem. Jeśli tylko ty będziesz chciała urodzić to dziecko, to będę przy tobie zawsze. Szanse na to, że zacznę się z kimś umawiać jest naprawdę niewielka, bo po Megan jestem pewny, że trafiam głównie na wariatki - stwierdził, pół żartem pół serio, zaraz jednak odrobinkę poważniejąc. Gdy zobaczył w jej oczach łzy, od razu ją do siebie przyciągnął.
- Hej, przestań - musnął wargami jej skroń, tuląc do siebie mocno. - Jesteś jedną z najważniejszych osób w moim życiu, Nestie. Jakiejkolwiek decyzji nie podejmiesz, przejdziemy przez to razem - wyszeptał jej do ucha, nie puszczając z objęć. Dziecko z Nestą nie stanowiło problemu, ale… - Związek nie byłby z przymusu, w sensie… znamy sie na wylot, no wiesz… - nie wiedział jak o tym rozmawiać w sumie.
przejęła nielegalne interesy
Rapture
-
– Do usług – mruknęła cicho, wzdychając ciężko. – Zrobili mi testy, kiedy mnie drasnęła ta kula. Wyszło we krwi. Chciałbyś ze mną iść na usg? – zmarszczyla brwi, patrząc mu w oczy bo naprawdę nie była pewna, w jakim charakterze miałby iść.
– Wiem, że jesteś ojcem, ale zwykle byłeś z matką swojego dziecka. Albo z macochą. Ja… Ja sama nie wiem, czego chhę – westchnęła ciężko. – Poza tym to już jest na całe życie, tak? I nie mów, że szanse są niewielkie, naprawdę zaraz się do ciebie zaczną w kolejce ustawiać, Teddy – westchnęła ciężko, ale kiedy ją do siebie przytulił, odetchnęła głęboko.
– Vice versa, Teddy…. – powiedziała, przymykając delikatnie powieki i czując się znów bezpieczniej. Odetchnęła głęboko. – Co? Co ty mówisz? O czym ty w ogóle do mnie mówisz? – zmarszczyła brwi. – Nie chcę, żebyś był ze mną, bo czujesz, że musisz, Ted... – powiedziała cicho, patrząc mi w oczy, bo ta rozmowa przybierała niebezpieczny obrót, tak jak niebezpiecznie blisko były teraz jego usta, które mimo wszystko musnęła delikatnie je swoimi wargami.