WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
Anastasia&Joe
Właścicielka galerii sztuki
Galleria d'Arte Scordato
the highlands
Nie było sensu udawac, że Anastasia dobrze się czuła w sukience wybranej przez nową żonę brata – ale przecież nie będzie robiła afery, bo to nie jej dzień, prawda? Szczególnie, że od samego początku czuła, że ten ślub będzie dramatem. Nie dość, że jej upośledzony brat pomylił imiona podczas przysięgi (matko, kto tak robi?) to jeszcze od samego początku tego cudownego przyjęcia, udawali już z Joe cholernie w sobie zakochanych. Nie mogli z dupy wywalić z zaręczynami bez jakiegoś podkładu, co nie zmieniało tego, że Anastasia mimo wszystko czuła się odrobinę skrepowana tą bliskością; przez ostatnie lata wiele razy lądowali w łóżku, ale skończyli ten etap tuż przed jej ślubem ze zmarłym eksiem, więc teraz… było dziwacznie. Unikała nie wiadomo jak nadzwyczajnego całowania się, ale jakieś buziaczki mimochodem musieli sobie niewinne dac, nie?
Teraz jednak kulturalnie siedzieli w ogrodzie, w jakiejś cute altance z butelką tequili, blantem i jakimś super puchatym kocykiem. Zaciągnęła się i podała skręta Joe.
– Naprawdę sądziłam, że wszyscy będą chociaż lekko niedowierzać, że coś nas łączy a oni po prostu to przyjęli do wiadomości, jakby to było coś oczywistego – stwierdziła z lekkim rozbawieniem, szczelniej opatulając się kocykiem i lustrując go wzrokiem. – Myślę, że jutro możesz przywieźć swoje rzeczy – powiedziała zadziwiająco spokojnie, upijając zaraz łyk tequili. No, wypadałoby skoro dziś wyjdą stąd jako narzeczeństwo, nie?
-
-
-
– Może dlatego, że już kiedyś byliśmy razem, a wiesz jak to mówią, stara miłość nie rdzewieje – wzruszył ramionami i spojrzał na Nastię z delikatnym uśmiechem. Oczywiście, on jej nigdy miłości nie wyznał, ale kochał ją, kiedy byli razem. Czasami zastanawiał się, czy kiedykolwiek ją kochać przestał. Mimo to, pozostawała jego jedyną miłością i tego był aż za bardzo świadom, nawet jeśli ona nie wiedziała.
– Okej, przywiozę. Razem z twoim nowym samochodem. Już ma być gotowy – uśmiechnął się szeroko i puścił jej oczko. – W ogóle dasz wiarę, co odjebał twój upośledzony brat? – westchnął cicho. – To małżeństwo jebnie zanim się zaczęło – dodał z lekkim rozbawieniem. – Przynajmniej nie będę jedynym, którego małżeństwo trwało krócej niż małżeństwo Kim Kardashian – dodał jeszcze, puszczając oczko Anie.
anastasia scordato
Właścicielka galerii sztuki
Galleria d'Arte Scordato
the highlands
– W naszym przypadku miłość to chyba zbyt dużo – powiedziała pewna swoich słów. – Ty kochasz tylko siebie – dodała, oczywiście żartując ale przez to, że nigdy od niego tego nie usłyszała w kontekście innym niż platonicznie i nigdy nie słyszała, żeby mówił to do kogoś szczerze miała prawo tak sądzić, nie?
– Serio? Żartowałam z tym samochodem, psycholu – zaśmiała się, kręcąc głową. Halo, było ją stać na super auta, nie musiał tego robić. Ale skoro już kupił… – Jakie kupiłeś? – przysunęła się bliżej, trzepocząc do niego niewinne rzęsami. Jednak na słowa o Tomie wywróciła oczami. – Dla mnie to w ogóle chore, że on i Popps nie potrafią po prostu do siebie wrócić, ale obiecałam sobie, że nie będę się w to wtrącać. Przynajmniej intercyzę z Daisy podpisał. Lubiłam ją, ale przez to co kupiła do ubrania druhnom stwierdzam, że jest psychiczna. Ładniejsze kiecki znalazłaby w Zarze – prychnęła. Nawet sieciówki miały ładniejsze kiecki, no! – Atmosfera coraz bardziej grobowa się robi – dodała jeszcze, bo pewnie głównie dlatego się uwinęli ze środka. No nie było to zbyt… fajne wesele.
-
-
-
– Och, nieprawda. Kocham bardzo wiele rzeczy, mała – pokazał jej język, ale zaraz się uśmiechnął. – Poza tym zależy mi na tobie. Zawsze zależało. Takie rzeczy ciężko ukryć – stwierdził, wzruszając ramionami, bo takie były fakty. Nie zamierzał tego ukrywać. Ona zresztą doskonale to wiedziała.
– Och. Jeśli nie chcesz tego samochodu, to dam go Poppy – pokazał jej język, ale kiedy spytała o model, zaśmiał się cicho. – Oczywiście, że ci nie powiem. Zobaczysz, jak podjadę nim do ciebie – pokazał jej język, ale uśmiechnął się do niej uroczo. Pokiwał jednak zaraz głową.
– Dla mnie też. Pytałem go z pięć razy czy jest pewien, bo mogę go zawieźć na lotnisko i wszystko można odwołać, ale… Szedł w to, nadal – westchnął cicho – Daisy też jest jebnięta, wie doskonale, że on jej nigdy nie pokocha, jak kocha Popps – dodał, wywracając oczami. Doskonale wiedział, że gdyby Poppy dała zielone światło Tomowi, pewnie by zostawił Dais w mgnieniu oka. – Widziałem, że nie czujesz się w tej kiecce dobrze, ale wyglądałabyś świetnie nawet w worku po ziemniakach – uśmiechnął się do niej uroczo. – To co, mam ci się oświadczać, żeby rozruszać tę stypę? – poruszył brwiami. Tak, w pierścionek też zdążył się już zaopatrzyć!
Właścicielka galerii sztuki
Galleria d'Arte Scordato
the highlands
– To w takim razie bądź jak najwcześniej – zaśmiała się wesoło. O ile nie umrą zabici przez zbulwersowaną Daisy, która wyglądała przez większość wieczoru jakby chciała ich rozstrzelać wszystkich – Nie chciał się wyplątywać w ostatniej chwili. Chciał wszystkich zadowolić. Po za tym, ty też pakowałeś się w małżeństwa bez przyszłości. Myślisz, że mój ślub był dowodem niekończącej się miłości? Nie. Tak po prostu czasami jest – w ich świecie było tak ciągle i doskonale oboje o tym wiedzieli. – Gdyby to nie był ślub Toma, przyszłabym tylko w bieliźnie żeby zrobić jej na złość – nie, żeby Dais nie lubiła ale ta kiecka była ciosem poniżej pasa, no! A pewnie czasem odwalała takie akcje jak była młodsza Pociągnęła spory łyk z butelki i pokiwała głową. – Tak, Zaręczmy się – klasnęła w dłonie, próbując wykrzesać z siebie jak najwięcej entuzjazmu, chociaż nadal ją to lekko przerażało. Podniosła tyłek z jakiejś super ławki i wyciągnęła do niego rękę. – Mam nadzieję, że przemowę masz ładną. Zawsze jeszcze mogę powiedzieć nie, pamiętaj – pokazała mu język, splatając jego palce swoimi i rzeczywiście ruszyli w stronę głownej Sali.
-
-
-
– Ohoho, jak nagle nie możesz się doczekać, aż mnie zobaczysz – zachichotał cicho i spojrzał jej w oczy. Mimo wszystko, kiedy powiedziała, że jej brat nie chciał się wyplątywać w ostatniej chwili, uniósł jedną brew w górę. – Ja w dużej mierze to robiłem dla rodziców, okej. Albo pieniędzy. On unieszczęśliwił siebie bo jest pierdolonym debilem – wzruszył ramionami – Nikt by mu nie miał za złe, gdyby odpuścił. Myślę, że nawet Dais by zrobiła mniejszy dramat niż to co się wydarzyło – westchnął cicho i spojrzał na nią z rozbawieniem. – Doskonale o tym wiem. Na naszym ślubie możesz ją wcisnąć w coś obrzydliwego, o ile ją weźmiesz na druhnę – no bo domyślał się, że świadkowi będzie Poppy. Aż się bał krwawej jatki jak się będą przygotowywały.
– Mam najpiękniejszą przemowę. Czy ty we mnie wątpisz, Anastasio? – uniósł brew, patrząc na nią z lekko udawanym rozczarowaniem. Mimo to, on również się podniósł i zaoferował jej swoje ramię. – Najpierw zatańczmy – oświadczył, dając djowi sygnał, żeby puścił jakąś ich piosenkę. Objął ją zgrabnie w talii, zaczynając ją prowadzić.
Właścicielka galerii sztuki
Galleria d'Arte Scordato
the highlands
– Matka miałaby mu za złe. A jednocześnie ma mu za złe że nie jest z Poppy. Słyszałam jak marudziła ciotce. Bez sensu. Dobrze, że rozwód pójdzie w ich przypadku w razie czego szybciej dzięki wszystkim papierkom które podpisali – przynajmniej Daisy nie będzie mogła go oskubać, bo po Carrie wszyscy nauczyli się odpowiednio formułować intercyzy na pewno Lekko ją coś ścisnęło w żołądku gdy powiedział na naszym ślubie. łatwo o tym było mówić, ale sama sprawa ją lekko przerażała. – Specjalnie dla niej kupię jakąś tandetną ścierę z Alliexpress – uśmiechnęła się szeroko na samą myśl. Pokręciła głową. Nie wątpiła, wiedziała, że zrobi z tych zaręczyn jakieś show, ale pomęczyć go musiała. Dała się zaciągnąć na parkiet, obejmując go za szyję i przywierając do niego ciałem. Kątem oka widziała matkę tańczącą z ojcem, więc zaczęła delikatnie paznokciami sunąć po karku Joe.
– Ma gorszą minę niż wtedy, gdy dowiedziała się o nas od twojej żony – zbliżyła twarz do jego ucha i zachichotała. – Może dostanie zawału po naszych zaręczynach i nie będzie trzeba jej dłużej oglądać? – po tych słowach musnęła jego policzek wargami, przez co pewnie wyglądali jakby rozmawiali o czymś uroczym, a nie o śmierci jej matki Odsunęła odrobinę twarz. – I wiesz, że będziesz spał w gościnnej, prawda? – dotarło do niej, że ustalili wszystko oprócz tego.
-
-
-
– Myślę, że Christine by to przełknęła, gdyby wiedziała, że zrobił to, żeby być z Popps – mruknął cicho, bo nie było tajemnicą, że Christine i Jack kochali Poppy jak własną córkę. Daisy… Lubili. Po prostu. – Myślisz, że skończy się rozwodem? – spytał, bo też to przewidywał, ale no. Zaśmiał się cicho, gdy powiedziała o tandetnej ścierze z Aliexpress. – Okej, o ile wcześniej się nie zamordują nawzajem z Penelope, bo sądząc po tym, co odjebała wcześniej, różnie może być - rzucił z lekkim rozbawieniem.
– Cóż, jakoś to przeżyje. Tom dzisiaj jest bardziej na celowniku. I Daisy – uśmiechnął się, bo w sumie po tej awanturze, którą Daisy odjebała, podejrzewam, że Krycha była bardziej zażenowana niż kiedykolwiek w życiu. – Aż tak jej nienawidzisz? Może po prostu nas będzie tolerować. Tolerancja u Christine to jak miłość dozgonna u innych – zauważył z rozbawieniem, delikatnie ją obracając wokół własnej osi – Doskonale wiem – zamruczał, gdy wróciła w jego ramiona. Po chwili jednak znów ją obrócił, ale nim zdążyła powrócić do niego, uklęknął przed nią i się uśmiechnął, a DJ przyleciał z mikrofonem.
– Anastasia… Kocham cię od tylu lat. Jesteś moją bratnią duszą. I przepraszam, że zajęło mi aż tyle czasu, by zrozumieć, że jesteś wszystkim tym, czego potrzebuję, dlatego… Chciałem zadać ci jedno bardzo ważne pytanie. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? – uśmiechnął się do niej uroczo, na co pewnie Krycha lekko się aż osunęła w ramionach Jacka.
Właścicielka galerii sztuki
Galleria d'Arte Scordato
the highlands
– Jestem tego pewna. Mówiłam to Tomowi, ale… no uparł się. Może chciał dołączyć do klubu w którym pewnie jesteś, bo nie możliwe, że ktoś tyle razy się rozwodzi nie z powodu bycia w jakimś super klubie rozwodników – parsknęła śmiechem. Można też być po prostu kutasem, jak Joe, ale tego nie dodawała. Tak była kochana. – Zawał byłby też wygodnym wydarzeniem dla mojego ojca. Nie wiem dlaczego jej nie zabił przez tyle lat – to powiedziała dość poważnie, obracając się, a kiedy wróciła w jego ramiona, na ułamek sekundy zwiesiła wzrok na jego ustach gdy potwierdził, że wie. Bardzo dobrze, musiał wiedzieć. Musieli mieć jakieś zasady i granice, prawda? Musieli. I będą mieli. Kiedy jednak przed nią uklęknął, wstrzymała oddech próbując udawać zaskoczoną.
– Joey – powiedziała to takim tonem, jakby ją wzruszył. Nie wzruszył, ale nie dało się nie zauważyć, że przy słowach kocham cie od tylu lat mimowolnie coś w jej spojrzeniu się zmieniło. Na krótką chwilę, ale jednak. Ktoś wyciszył muzykę i wszyscy nagle zebrali się wokół nich, ignorując aferę którą zrobiła przed chwilą Daisy. Ukucnęła, tak żeby się z nim względnie zrównać. – Dobrze wiesz, że tak – powiedziała z czułością w głosie, próbując wejść to w jak najlepiej. Objęła jego twarz dłońmi. – Kocham cię odkąd skończyłam osiemnaście lat. Jak mogłabym odpowiedzieć inaczej? – zapytała, całkiem zgrabnie symulując płacz na tyle, że jakaś łezka faktycznie spłynęła po jej policzku jak gdyby właśnie był najlepszy dzień w jej życiu. Chciałaby pewnie przed samą sobą udawac, że w tych słowach nie było prawdy, ale wiedziała, że była i wyszło jej to naturalniej niż sądziła. Pozwoliła sobie wsunąć pierścionek na lekko drżący palec. Wzięła głębszy oddech i go pocałowała – cholernie namiętnie, obejmując za szyję, a w tle rozległy się brawa. Nie klaskała pewnie tylko jej matka która szeptała coś do jej ojca gniewnie
-
-
-
– Klub rozwodników? Proszę cię, to żałosne. Co najwyżej mógłbym być w klubie zajebistych facetów, ale klub rozwodników brzmi smutno. Zresztą, musisz się rozwieźć co najmniej trzy razy, żeby dołączyć – zaśmiał się, patrząc jej w oczy. – Myślę, że wszyscy sobie zadają to pytanie – dodał z rozbawieniem na słowa o Kryśce, bo jednak taka była prawda. Jack był świetny i nikt nie rozumiał jakim cudem był z kimś takim jak Christine. Teraz jednak patrzył na nią z czułością. Niby to ze zniecierpliwieniem i nerwowo wyczekując jej odpowiedzi. Prawda była taka, że w zasadzie nic w jego wypowiedzi nie było nawet najmniejszym kłamstwem, nawet jeśli uczucia do niej starał się oddzielać grubą kreską.
– Naprawdę? – spytał niby to zaskoczony, ale gdy objęła jego twarz dłońmi, miał wrażenie, że nie kłamała. Nie kłamała odnośnie tego, że kochała go, gdy miała te naście lat. Westchnął cicho, lekko ocierając łzę z jej twarzyczki, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Mimo to, wsunął na jej palec pierścionek i odwzajemnił ten pocałunek, zaciskając dłonie mocno wokół jej talii. Gdy się od siebie odsunęli, porwał ją jeszcze w ramiona i obkręcił się wokół własnej osi.
– I jak ci się podoba pierścionek? – zapytał cicho, w jej usta. Doskonale wiedział, że jej się spodoba. No był na bank idealnie w jej guście. – Jesteś wspaniała – dodał jeszcze zupełnie spontanicznie, bo naprawdę był jej cholernie wdzięczny za to, co dla niego robiła.
Właścicielka galerii sztuki
Galleria d'Arte Scordato
the highlands
– Brzmi smutno, ale prawdziwie jakby nie patrzeć. – posłała mu lekko rozbawione spojrzenie. – To już jeden rozwód będę miała za sobą za jakiś czas. Chyba, że śmierć męża też mnie do tego klubu zbliża, to po rozwodzie z tobą będę musiała szybko znaleźć kogoś nowego, rozwieźć się i będę mieć trzy rozwody – to całkiem nie najgorsze. Całkiem spoko rozwiązanie, może potem poznałaby super rozwodnika z którym spędziłaby reszte życia? Póki co, miała udawać, że zamierza spędzić to życie z Joe.
– Naprawdę – przesunęła kciukiem po jego dolnej wardze. Nie kłamała. Lekko ją wewnętrznie zgniotło to, że tak prosto mu wyszło to z ust teraz, w formie kłamstwa. Po pocałunku lekko się zawiesiła, wpadając w jego ramiona i odrobinę zamroczonym wzrokiem zerknęła na pierścionek. – Jest idealny. Ale zawsze miałeś gust do biżuterii, po za tym nie jest to pierwszy pierścionek który kupiłeś, więc… – zażartowała, nosem muskając jego policzek i odwróciła głowę w kierunku kogoś, kto robił im zdjęcie. Nawet dłoń z pierścionkiem uniosła w górę, chwaląc się nim jak na świeżo upieczoną narzeczoną przystało. Zaraz jednak wróciła wzrokiem do Joe. – Tommy wyszedł z Popps. Może to dobry moment, żeby po pozować jeszcze do kilku fotek i się zawinąć? Umrę jak będę musiała słuchać kolejnej smętnej piosenki. Nie wiem kto układał im playlistę – przytuliła się do niego bardziej, opierając policzek o jego klatkę piersiową i bujając się w rytm piosenki.
-
-
-
– E tam – zaśmiał się pod nosem, patrząc na nią i pokręcił głową. – Niestety nie, ale jeśli mnie zabijesz, to będziesz mogła powoli myśleć o jakimś klubie wesołych wdówek – zaśmiał się pod nosem i pocałował ją czule w usta. Było to zaledwie cmoknięcie, jednakże fakt faktem, że ten gest jakoś tak mu naturalnie wyszedł.
– No wiem, widziałem go już wcześniej i chciałem ci go kupić na jakieś urodziny, ale uznałem, że ta okazja jest jeszcze lepsza – dodał z szerokim uśmiechem, bo faktycznie pierścionek bardzo oddawał po prostu ją. - Nie jest pierwszy, ale jest najpiękniejszy. Jak ty – może to alkohol przez niego przemawiał, ale w zasadzie naprawdę tak uważał.
– Daisy układała play listę – wywrócił oczami. – Myślę, że możemy się powoli zawijać. To co, jedziemy imprezować, czy jesteś zmęczona? Mogę cię zawieźć do naszego apartamentu, przyszła Pani Fitzgerald – poruszył brwiami i uśmiechnął się do niej, zaciskając ramiona wokół jej szczupłej talii i mimowolnie przyciągającą do siebie. Jakoś tak go uderzyło, że to wszystko było udawane i… Chyba trochę chciał, żeby było naprawdę. A potem faktycznie się zawinęli, bo wesele zmieniło się w stypę.
ztx2