WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
Kim nie wiedziała do końca co się odwaliło, kiedy Sarah zapytała, czy nie przeszkadza jej, że z ich łazienki korzysta jakaś kobieta za pozwoleniem Thomasa. Wszystko wszystkim, ale chyba Tom powinien ją uprzedzać o takich rzeczach, tym bardziej, że Sarah generalnie nie należała do najbardziej zadowolonych, a i sama Kim poczuła jakieś takie... Ukłucie. Zazdrość? Może. Na pewno była mocno poirytowana i niewiele myśląc pojechała od razu do Dragona zrobić aferę, jak na prawdziwą (udawaną) zazdrosną narzeczoną przystało. W środku dostała informacje, że Thomas siedzi na zapleczu, więc to tam skierowała swoje pierwsze kroki, a widząc, że mężczyzna pali, od razu wyjęła mu fajkę z ust, rzuciła na beton i zadeptała.
- Mówiłam ci, żebyś rzucił, bo dostaniesz raka płuc - zmrużyła oczy, chociaż nie o to była przecież zła. Odetchnęła głęboko, gdzieś wewnętrznie policzyła do dziesięciu i spojrzała na niego. - Możesz mi wyjaśnić, dlaczego spraszasz jakąś typiarę do naszej łazienki i to do domu swojego brata? Ja pierdole, wiesz jak to w ogóle wygląda? Może wolisz, żeby to ona była twoją narzeczoną?! - tutaj nakreśliła w powietrzu cudzysłów przy ostatnim słowie, bo jednak wiadoma sprawa - ona sama też udawała, ale poczuła się jakoś mentalnie zdradzona czy coś.
-
- Dzień dobry, miłości mego życia - mruknął z lekkim rozbawieniem od razu czując złość która przemawiała przez Kimberly, ale nie do końca rozumiał tą drugą emocje w jej głosie. - Coś nie działało jej w prysznicu, więc udostępniłem jej naszą. Nie rozumiem w czym problem - odparł spokojnie, zaciągając się głęboko papierosem i odstawił szklaneczkę na jakiś obskurny parapet, podchodząc bliżej niej i lekko złapał ją za ramie.
- Co ty? Zazdrosna jesteś? - zmarszczył w tej chwili czoło, uważnie lustrując ją wzrokiem ale wydawało mu się to całkowicie bez sensu dlatego pokręcił zaraz głową. - Dobrze wiesz, że jestem wierny swojej narzeczonej, Kim, także nie musisz się martwić. - rzucił papierosa na ziemie i zgasił go butem. Trochę ten naskok na jego osobę mu się nie spodobał ale puścił mimo uszu tekst o tym, że może woli inną narzeczoną.
-
– No kurwa w tym, że jakaś typiara pod moją nieobecność sobie paraduje nago po łazience – westchnęła, bo jakby odrobinę irytowało ją, że Russell nie widzi w tym najmniejszego problemu. – Spraszanie jakichś typiar pod moją nieobecność jest po prostu słabe, Thomas. To wygląda jakbyś mnie zdradzał pod dachem swojego brata, no kurwa! – odetchnęła cicho, bo aż się lekko zapowietrzyła. Kiedy złapał ją za ramię, uniosła podbródek i zmarszczyła brwi. Ona? Zazdrosna? Chciałby!
– Jaka zazdrosna? Wkurwiam się, bo to jest obiektywnie chujowe już nawet nie względem mnie, tylko Kelsey też, a nawet Sarah, która nam umożliwiła mieszkanie w swoim domu! – krzyknęła ponownie i wywróciła teatralnie oczyma. – Chryste, wiesz dobrze, że nie martwię się o to, że kogoś zdradzisz, tylko pomyśl obiektywnie jak to wygląda. Gdybyś ty ze mną przyjechał tutaj a ja zaprosiła do naszej łazienki jakiegoś ultra przystojnego typa, nie byłbyś zirytowany, Thomas?! – dźgnęła go palcem w klatkę piersiową. Może by nie był, bo pewnie nie był zazdrosny, a ona… No jednak trochę była, nie czarujmy się.
-
- Ona to niech się lepiej zajmie sobą - syknął cicho, kręcąc z lekkim niedowierzaniem głową. Nie dało się nie zauważyć, że nie pałał ciepłymi emocjami do żony starszego brata i w tym momencie na pewno ta informacja nie szła na korzyść tej relacji. Położył teraz obie dłonie na jej ramionach i odetchnął, patrząc jej w oczy.
- Na pewno nie robiłbym Ci jakiejś dziwnej akcji, bo zawsze szanuje twoje decyzje i nawet jeśli zdradzalabys swojego faceta to kryłbym Ci dupe - pogładził jej ramie, jedną dłoń unosząc do jej policzka i musnął go lekko palcami, zaraz jednak ją zabierając. - Naprawdę tylko po to tu przyszłaś? Powinnaś się szykować do kolacji z rodzicami za dwie godziny a nie latać po klubie. - odsunął się od niej, wytwarzając swego rodzaju dystans. Właściwie często tak postępował - zapewniał im bliskość, niezbyt odpowiednią a potem jakby od niej uciekał, jakby nie chcąc zrobić czegoś głupiego.
-
– Sarah jest świetną, inteligentną kobietą i zwróciła uwagę na problem, o którym nie wiedziałam, że istnieje. Myślisz, że jak bym się poczuła jakbym wróciła z dyżuru i zastała obcą laskę pod prysznicem? – uniosła brwi, bo jednak to było dla niej dość beznadziejne zachowanie. Mógł ją chociaż uprzedzić. Gdy położył dłonie na jej ramionach, odetchnęła i spojrzała na niego odrobinę butnie.
– Nie chodzi mi o zdradzanie faceta. Jak ty byś się poczuł, Tom? Nie lubię, kiedy ktoś robi ze mnie idiotkę, bo ja o niczym nie wiedziałam! – stwierdziła, chcąc się odsunąć, ale pewnie nie za bardzo miała gdzie, więc odetchnęła cicho, gdy to on wytworzył między nimi dystans. Ostatnio ta bliskość, która przychodziła im tak naturalnie zaczynała trochę ciążyć Kimberly.
– To dzisiaj? – zmarszczyła brwi, bo była pewna, że kolacja z rodzicami jest za dwa dni. Przygryzła dolną wargę. – Wolałam to wyjaśnić jak najszybciej, bo jednak to coś, co mi przeszkadza. Poza tym nie mów mi co mam robić, Tom. Wiesz, że tego nie lubię – skrzywiła się i mimowolnie zestresowała, bo jakoś państwo Russell zawsze ją onieśmielali.
-
- Rzeczywiście, inteligencja to największy wymóg jeśli chodzi o bycie kurwą - rzucił zgryźliwie, mrużąc przy tym oczy. - Jej zdanie jest dla mnie mało istotne i dla Ciebie tez powinno takie być. - dodał jeszcze, nieznacznie się przy tym krzywiąc. Nie będzie mu jakaś dziwka mówiła jak żyć, a już na pewno nie będzie rozmawiała z jego narzeczoną o ich związku. Już rozumiał czemu ojciec jej nie lubił, ot co.
- Jeśli chcesz się pokłócić to jesteś na dobrej drodze, Johnson - powiedział nadal jeszcze spokojnie, choć w jego oczach zabłysnęło coś na kształt lekkiego bulwersa. - Ale skoro tak ci zależy, to następnym razem zadzwonię i zapytam czy ktoś może skorzystać z naszej łazienki a gdybym chciał jednak zdradzać Kels, to też zapytam co o tym sądzisz - nie miał okazji wcześniej doświadczać takiej lekkiej zaborczości ze strony Kimberly i nie bardzo wiedział jak ma reagować, serio.
- Tak, dzisiaj. Zostawiłem Ci przecież karteczkę na poduszce - uśmiechnął się teraz kącikiem ust. Rzeczywiście, kartkę zostawił bo nie chciał jej budzić jak wychodził a uznał to za bardziej urocze niż SMS. Taki cute chciał dla niej być! - Jesteś jakaś bardziej irytująca niż zwykle odkąd tu jesteśmy - stwierdził gdy się przysapała o to, ze niby mówi jej co ma robić. Sięgnął po szklankę z bursztynowym trunkiem i upił z niej łyk, po czym odpalił sobie kolejnego papierosa. W międzyczasie wyciągnął z kieszeni małe, czarne satynowe pudełeczko i pomachał jej przed twarzą. - Prezent od mamy - westchnął ciężko. Russellowie byli cholernie dziwną rodziną, że nawet pierścionki zaręczynowe młodym wybierali!
-
– Nie mów tak o niej – tym razem to ona złapała dłonią jego twarz i ścisnęła mało delikatnie jego policzki. – To miła i ciepła osoba, okej? Każdy ma przeszłość, więc weź się do niej nie przypierdalaj, bo jak na razie była dla nas przemiła i pozwoliła mieszkać u siebie w domu – nie zamierzała dać mu mówić tak chujowo o Sarah. Bardzo polubiła blondynkę i uważała, że była naprawdę świetną osobą. Poza tym zależało jej na nowych znajomościach, bo jednak chciała tutaj chyba zapuścić korzenie. Najwyżej powie wszystkim, że nakryła Tomka z jakimś gościem w łóżku czy coś.
– W ogóle nie rozumiesz z czym mam problem, co? – spytała, zabierając koniec końców dłoń i wzdychając ciężko. Naprawdę nie miała siły się z nim dzisiaj szarpać, a wszystko wskazywało na to, że ich dyskusja nie będzie miała końca – a bynajmniej koniec nie będzie łatwy i przyjemny.
– Okej, musiałam nie zarejestrować – machnęła dłonią i spojrzała mu w oczy, bo faktycznie dzisiaj wstawała bardzo szybko i mogła po prostu nie zauważyć. No, ale gdy powiedział, że jest jakaś bardziej irytująca niż zwykle, to się odpaliła. – No przepraszam bardzo, że dbam o pozory. Sam mnie tu przyciągnąłeś, Thomas – rzuciła, mrużąc oczy i zerkając na niego z typowo żmijowatym wyrzem twarzy. Przechyliła głowę i otworzyła pudełeczko.
– Co to jest? – spytała, chociaż widziała doskonale, że to pierścionek. Był przepiękny, ale… No zdecydowanie nie powinien się znaleźć na jej dłoni.
-
- U siebie w domu? Przecież to tez dom Jacksona i myśle, że nie tylko jej zdanie było brane pod uwagę. Po za tym, słyszałem jaka z niej super żona, tak samo Megan. Ojciec sprawdził je obie - kiedy jej dłonie zacisnęły się na Tomkowych policzkach, jego jedna dłoń dość silnie zacisnęła się na jej przedramieniu, jakby lekko ostrzegawczo żeby tak nie robiła. Gdy ona zabrała dłonie, zrobił to samo zaraz obejmując się ramionami i patrząc na nią uważnie.
- Bo jesteś moją najlepszą przyjaciółką i myślałem, że będziemy się świetnie bawić i razem jakoś to przebrniemy bez fochów i dziwnych sytuacji. Wystarczy ze Kels mi suszy głowę - powiedział cicho, nieco marudnie. Wypuścił dym nad jej głową, a słysząc jej słowa uśmiechnął się delikatnie, ale zdecydowanie uroczo.
- Pierścionek, gluptasie - mruknął cicho, podchodząc odrobine bliżej i na szybko dopalił papierosa, a gdy go wyrzucił złapał Kimmy za dłoń a drugą ręką przejął pudełeczko. - Mama chce, żebyś go nosiła. Od pokoleń daje się go w naszej rodzinie, ale Jackson go podobno dla Sarah nie chciał, więc padło na nas - zdjął z jej palca stary pierścionek, bardzo delikatnie z lekką czułością nawet. - Kimberly Johnson, czy uczynisz mi ten zaszczyt i przestaniesz być wredną jedzą bo złość szkodzi urodzie? - zaśmiał sie cicho, klękając przed nią, ale zaraz odchrzaknal i nim odpowiedziała, wsunął pierścionek na jej drobny palec i złożyć delikatnego buziaka na wierzchu jej dłoni.
-
– A czy ma znaczenie na kogo jest akt własności? Może przestań aż tak sugerować się zdaniem swojego ojca? – wywróciła oczyma. – Nawet jeśli mają beznadziejną przeszłość to teraz Jackson jest szczęśliwy. Alex też. I one wiedzą czym zajmuje się wasza rodzina, a twoja narzeczona nie, więc np. – wywróciła oczyma. Miała czasami po kokardę tego jak Thomas idealizował ojca – co prawda pan Russell nie był dla niej niemiły, ale wydawał jej się dość szorstki i zawsze trochę się go bała. Odetchnęła mimowolnie.
– Po prostu szanujmy się, okej? Gdyby Kels była tu z tobą, to pewnie nie zaprosiłbyś żadnej panienki, by brała prysznic u Jacksona, więc ze mną też tak nie rób – wzruszyła ramionami. A gdy tak powiedział o pierścionku, przygryzła dolną wargę.
– To nie ja powinnam go nosić, Tom – odetchnęła mimowolnie, ale kiedy zdjął z jej dłoni stary pierścionek i założył ten nowy, wywróciła oczyma. – Tylko jeśli przestaniesz być dupkiem, Thomasie Russell – zaśmiała się cicho, bo poczuła, że trochę ta złość gdzieś z niej ulatuje, nawet się nachyliła i musnęła jego policzek lekko ustami.
– Czasami mi działasz na nerwy – stwierdziła z lekko naburmuszoną miną i odetchnęła głęboko. Nie mogła aż tak się wkurzać i doskonale o tym wiedziała, ale to było silniejsze od niej, no.
-
- Póki tu mieszkamy to w sumie jest - zauważył niesamowicie inteligentnie, ale próbował zachować spokój gdy krzyknęła i tylko gestem pokazał żeby przestała wydzierać tą swoją piękną buzie bo jak on na nią ryknie to rozpęta się tu jesień średniowiecza a tego zdecydowanie żadne z nich nie chciało. I to nie tak, ze kogoś chciał rozkochiwać, w rzeczywistości to było właśnie nieświadome i po prostu lubił sobie poflirtować z kobietami. Z nią tez tak miał, na czym czasem się łapał i co go drażniło. - Może leciały na hajs, dlatego im to nie przeszkadzało, zreszta to nie ważne. Ty masz racje, ja mam spokój - stwierdził, machając na to ręką. Nie chciał się kłócić a już na pewno o kurewskie partnerki Jacksona i Alexa. Nie zmieni o nich szybko zdania, nie jego wina. A ojca nie musiał idealizować bo wobec niego był super rodzicem, nie mógł narzekać, tak?
- Skoro tak bardzo robi Ci to problem... to okej. Niech będzie. - wzruszył ramionami, za to na jej kolejne słowa przewrócił lekko oczami, nie puszczając jej drobnej rączki, która w jego wielkiej dłoni niemal całkowicie znikała. - Jeśli chodziloby o pierścionek dla Kelsey na pewno bym go nie wziął, ale do Ciebie pasuje idealnie - ściszył głos, na wszelki wypadek żeby nikt tego nie usłyszał, ale kiedy odpowiedziała, wyszczerzył się do niej wstając z kleczek. Nie słodził jej, mówił zdecydowanie prawdę bo pierścionek na dłoni Kimberly wyglądał perfekcyjnie. Przyjął buziaka, nadal nie przestając się szeroko uśmiechać i zaraz porwał ją w objęcia.
- Ty mi tez, smrodzie, ale nadal jesteś najlepszą udawaną narzeczoną na świecie - mruknął jej do ucha, lekko przypierajac do ściany. - Masz sukienkę na kolacje czy musimy coś kupić? - przechylił lekko głowę na bok, kładąc jedną dłoń na jej talii a drugą opierając na ścianie tuż obok jej głowy. No jakoś tak mimowolnie mu to wychodziło, ah
-
– A może po prostu się zakochały, bo nie cały świat się opiera tylko na pieniądzach? Chryste, naprawdę, czy gdybym miała jakiegoś faceta, który byłby ode mnie biedniejszy to byś też mi mówił, że leci na hajs? – uniosła brwi, bo wcale nie na tym się to opierało. Poza tym dziewczyny nie wyglądały jej na gold diggerki. – Poza tym obiektywnie rzecz biorąc, Jackson i Alex totalnie nie wyglądają na swój wiek. Alex w szczególności – wzruszyła ramionami, bo taka prawda. Alexowi by dała maks trzydzieści pięć lat. Jackowi tak z trzydzieści osiem, więc no bez przesady, tak? – Nie podchodź do mnie w ten sposób, okej? – uniosła brwi, bo jednak takie lekceważące podejście również nieziemsko irytowało Kimmy.
– Fantastycznie – uśmiechnęła się uroczo i westchnęła mimowolnie. Wywróciła oczyma, gdy wspomniał, że do Kelsey ten pierścionek nie pasował. Przygryzła dolną wargę i spojrzała jeszcze raz na kawałek biżuterii, którą właśnie została obdarowana. Nagle ten rodzinny klejnot zaczął jej mocno ciążyć. Wiedziała, że to głupie, ale naprawdę dziwnie z tym wszystkim się czuła. Szczególnie teraz, gdy był tak blisko… Aż przygryzła lekko dolną wargę, starając się skupić bardziej na jego słowach niż gestach.
– Myślę, że znajdę coś w szafie – wzruszyła niewinnie ramionami. – No, w walizce – wywróciła oczyma. – Ale jeśli chcesz mnie zabrać na zakupy, to nie będę protestować – zaśmiała się cicho i strzepnęła niewidoczny pyłek z jego ramienia, z całej siły starając się nie patrzeć na jego usta.
-
- Nie, ale są ważne i nie wierzę w to, ze byłabyś z kimś znacznie biedniejszym niż ty. Moim zdaniem każdy powinienem szukać kogoś w swojej lidze, wtedy jest bezpieczniej - powiedziawszy to, znacząco uniósł brew w górę. Nie był materialistą, nie widział problemu w dzieleniu się swoimi pieniędzmi ale jednocześnie nie chciałby być czyimś sponsorem przez całe życie, tak? A Sarah podobna do Heard jest, może stad jego podejrzenia westchnął ledwie słyszalnie.
- W taki to znaczy w jaki sposób? - zapytał jakby nie rozumiejąc o co jej chodzi. - Wolisz żebym powiedział, że nie masz racji, ja mam i nie zmienisz tego choćby nie wiem co? Wy kobiety jesteście, kurwa, dziwne - wymamrotał. Ucieszył go jednak fakt, że pierścionek nieco opanował jej bulwersowe zachowanie, ale nie umknęło jego uwadze to jak usilnie próbowała zająć czymś swoją uwagę, z tymże nie bardzo wiedział z jakiego powodu to robi. Jakby chcąc jej bardziej podokuczać, palcem u dłoni którą trzymał na jej talii, teraz przesunął w górę, od talii do jej ramienia i zatrzepotał rzęsami ultra niewinnie.
- Zakupy to w takim razie konieczność, bo nie pójdziesz w jakiejś starej kiecce. Rodzice wynajęli stolik w jakieś drogiej knajpie za miastem, więc odstawimy Cię w jakąś seksowną małą czarną czy coś - teraz nawet jakiś cichy pomruk wydał z siebie, ale raczej żartobliwie a przynajmniej tak sobie to tłumaczył. Odgarnął jej włosy za ucho. - Może zarezerwujemy sobie tam jakiś pokój w hotelu? Moglibyśmy się napić i trochę wyluzować, z daleka od wesołej gromadki w Phinney - poruszył wyzywająco brwiami, jednocześnie się odsuwając. Mogliby pójść po kolacji do jakiegoś Baru czy coś. Chętnie by się oderwał od codzienności która w Seattle jakoś go przytłaczała.
-
– To już nie te czasy, że popełniasz mezalians i są jakieś ligi, Tom. Chryste, nie znałam cię od tej strony – stwierdziła, marszcząc brwi, bo jednak trochę martwiło ją takie podejście do życia Russella. Niby nie było w tym niczego złego, ale jednocześnie jakoś tak… No po prostu nie.
– W taki to znaczy w protekcjonalny sposób. Wolę, żeby mówił co myślisz, nawet jeśli mamy się kłócić. Nie jestem twoją żoną, żebyś musiał się bać – wzruszyła ramionami. Taka była prawda. Wolała usłyszeć to, co naprawdę myślał niż to, co uważał, że chciała usłyszeć. Uniosła jedną brew, gdy przesunął dłonią w górę, a jej ciało przeszył lekki dreszcz.
– Twój urok na mnie już nie działa, Russell – rzuciła z rozbawieniem, bo w tej ciszy czuła się co najmniej dziwnie. Przygryzła dolną wargę, kiwając ostatecznie głową, bo mała czarna brzmiała w sumie całkiem nieźle. – Może nie seksowną, bo jednak to kolacja z twoimi rodzicami, ale coś wymyślimy – wzruszyła ramionami nieco obojętnie i spojrzała mu w oczy.
– W sumie to brzmi dobrze. Atmosfera w domu jest ostatnio napięta. Wiadomo już w ogóle, kto postrzelił Meg? – spytała, bo w sumie nie chciała o to pytać Sarah. Temat był drażliwy, a pewnie osobiście Megan szyła, bo akurat był jej pierwszy dzień i akurat tak się złożyło, no. Faceci chyba bardziej mogli rozmawiać i nie było to wtedy aż tak dziwne.
-
- Właśnie w tych czasach to jest jeszcze bardziej potrzebne, bo kobiety się nie pierdolą i jest jeszcze gorzej niż kiedyś - oczywiście, faceci tez bywali łowcami majątków, ale nie to było tematem tej dyskusji. Teraz obrabiali dupe nowej pani Clarence i Russell.
- Nie? A narzekasz jak żona - nie wytrwał i koniec końców parsknął śmiechem, ale nie kłamał. Dziś zachowała się jak żona z krwi i kości, całe szczęście ze nie zostawił stanika jakiejś innej laski w swoim Mercedesie, bo pewnie zostałby na nim powieszony w związku z jej nerwowymi podejściem do sytuacji. Oblizał usta.
- Może mentalnie nie, ale twoje ciało reaguje jak zawsze - dotknął, a właściwie ledwie musnął palcami miejsce na jej przedramieniu gdzie pojawiła się gęsia skórka pozostawiona po przednim geście. Wiedział, że zawsze w magiczny sposób na nią działał, ale ona na niego również - nawet jeśli nie myślał o niej jak o potencjalnej partnerce seksualnej to tal czy siak umiała wywołać u niego lekkie dreszcze i dziwaczne, wewnętrzne uczucie. - Seksowną, szczególnie jak mamy iść potem na miasto. Dobierzemy jakaś marynarkę czy coś - wzruszył ramionami, ale mimo wszystko nie zamierzał niczego wybierać za nią, ot sugestia! Podrapał się lekko nerwowo po karku bo nie wiedział jak jej to powiedzieć.
- Słyszałem jak Jackson mówił do Sarah, że to... Grace, ale twoja siostra nie żyje wiec pewnie chodzi o jakaś inną - No innej opcji nie widział, tak? Ludzie z grobu nie wstają.