WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
dreamy seattle
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Szwajcaria nie była dla niego niczym nowym. Miał tutaj kilka łączonych treningów by nauczyć się manewrowania w trudnych, górskich warunkach. Nigdy jednak nie myślał, że w tych malowniczych okolicznościach przyrody przyjdzie mu kiedyś spędzać święta. Wszystko dzięki jego cudownej dziewczynie, którą poznał kilka miesięcy temu na kursie pilotażu. Oczywiście nie dla niego, ani nawet nie prowadzonym przez niego. Średnio nadawał się na nauczyciela. Mógł pokazać świeżakom najróżniejsze manewry, ale poinstruować ich jak mają wykonać je samodzielnie? Zawsze mówił, że to po prostu trzeba czuć. Maszynę, wiatr. Z tym trzeba było się urodzić, a on zdecydowanie miał to coś.
Julie natomiast... W odróżnieniu od samochodu, z samolotem radziła sobie całkiem znośnie. Nadal to on wolał być za sterami, ale potrafił od czasu do czasu oddać jej trochę kontroli. Podobnie jak dał się przekonać do spędzenia świąt z jej rodziną w Alpach. Mav nie jest bardzo rodzinnym typem. Jego ojciec preferował chłodny chów, jak na wojskowego przystało. Nie potrzebował by dzieciaki co roku zjeżdżały mu się do domu po tym jak już opuściły gniazdo. On do tej pory większość z tych okazji spędził na lotniskowcach. Jego doświadczenia są skrajnie różne od tego, czego spodziewał się po rodzinie Julie. Nie dość, że byli bogaci, to z jej opowieści wydawali się całkiem pozytywną rodziną.
Do tej pory nie miał przyjemności poznać jej ojca, lecz jak na jego narwany charakter przystało, już miał dla niego niezłą niespodziankę, ale wszystko po kolei. Latanie komercyjne nigdy nie sprawiało mu przyjemności. Za wolno, za dużo ludzi, nawet jeśli podróżowali pierwszą klasą. Do tego Julie dziś nie podołała ich porannej zabawie, więc zgodnie z regulaminem nie dostała swojej codziennej porcji miłości, nie ważne jak bardzo się do niego całą drogę łasiła. Podobnie jak w taksówce. Musiał być twardy, chociaż ona potrafiła być bardzo, bardzo, ale to bardzo przekonująca.
Kiedy znaleźli się już pod ich, cóż... rezydencją, czuł się trochę przytłoczony. To mu się raczej nie zdarzało, jednakże zderzenie z tym, skąd pochodzi jego ukochana było trochę zaskakujące, nawet jeśli miał o tym jakieś mgliste pojęcie. Nie był przyzwyczajony do zbyt wielu luksusów. Siły powietrzne nawet swoim starszym oficerom nie rozdają kwater VIP.

autor

dreamy seattle

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
173

seksuolog

kiro radio

fremont

Post

Co pewien czas w samochodzie trącała Mavericka palcem. Okrutnie i nieco złośliwie. Choć, przypominała przy tym małą, naburmuszoną dziewczynkę poszukującą uwagi. Wiedziała, że robił to specjalnie i to tylko dodawało pikanterii całej tej sytuacji. Chciała go nawet porwać na małą toaletową przygodę na lotnisku, ale kierowca dopadł ich zaraz za rozsuwanymi drzwiami przylotów. Nie było więc rady, jak tylko zapakować wszystkie walizki do dużego, czarnego SUV-a.

Bonjour maman! Ça va? – ucieszyła się, gdy niemal wypadła z taksówki. Willa rodziców znajdowała się niemal za miastem. O tej porze roku dojazd tutaj wymagał napędu na cztery koła. Okolica była cicha i spokojna. Szum wiatru od czasu do czasu strącał sypki śnieg z wysokich świerków. Matka czekała już w progu podwójnych, dębowych drzwi. Nawet tutaj mogłaby uchodzić za chodzącą reklamę Chanel. O ile miała na sobie proste, czarne spodnie, tak gruby, kremowy sweter miał charakterystyczne wykończenia ręcznie plecionymi warkoczami. Przywitała matkę pocałunkami w oba policzki, ignorując bagaże. Oczywistym było, że tutaj była przyzwyczajona to kompletnego lenistwa. Szofer był już w połowie drogi, gdy Julie pomachała zachęcająca do Yarwooda, by razem z nimi wszedł do środka. Jej matka była Angielką, toteż z typowym akcentem przywitała się z Maverickiem.

Le vol était extrêmement fatigant. – odpowiedziała na jedno z pytań zadanych przez matkę. W tym też momencie na szerokich, drewnianych schodach pojawił się ojciec Julie. Szczupły, wysoki mężczyzna o siwych włosach. Uśmiechał się delikatnie, jak na europejczyka przystało. Rozłożył szeroko ręce, przytulając córkę i całując jej oba policzki. Miał na sobie bardzo prosty, kaszmirowy sweter z białym kołnierzem koszuli wystającym zza ściągacza szyi.

Laissez-moi vous présenter mon copain. – powiedziała pośpiesznie, gdy ojciec przedłużał niepotrzebnie powitalne uściski. Zupełnie jakby zamierzał pokazać wszystkim, że to jego córka. Julie brzmiała - jak typowa francuska. Czasami aż trudno było uwierzyć w rozłam - pomiędzy jej brytyjskim akcentem, a perfekcyjnym francuskim.

Mav, to maj tata. – przedstawiła ich sobie. – Doit-on parler en anglais? – zwróciła się do rodziców. Ojciec tylko mlasnął francuskim zwyczajem, ale zaraz uścisnął dłoń mężczyzny. Jego angielski był znacznie inny - francuski. Nie tylko z wyraźnym akcentem żabojada, ale także z wplątywaniem niektórych fraz. Zaczynając od zwykłego "ohlala", aż po pełne słowa.

Napijesz się czegoś, albo jesteś głodny? – zapytała, łapiąc Mavericka za rękę. Duży hol był otwarty na salon i jadalnię. Panoramiczne okna ukazywały widok na ośnieżone góry i gęsty las.

Po drugiej stronie jest ogrzewany basen. A tam... – wskazała na małą dzwanianą budkę. – Jest sauna. Włącza się wszystko w kuchni. – wyrecytowała, niemal jak konsjerż najlepszego hotelu.

autor

ND

dreamy seattle
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Mogła go trącać ile chciała, ale umowa to umowa. Trudno w takich kwestiach dyskutować z wojskowym. Nawet jeśli z największą przyjemnością uległby jej namowom i temu tyrpaniu. Na lotnisku prawie się już złamał, a jego reputację uratował ten szofer. Kolejna rzecz, do której zupełnie nie był przyzwyczajony. Czasami wożono go po bazie wojskowej jako starszego oficera, aczkolwiek nigdy w luksusowych SUVach po górskich drogach. Bogaci ludzie naprawdę żyją inaczej.
Stanie na stopniach do ich zimowej willi tylko utwierdzało go w przekonaniu, że trafiło się ślepej kurze ziarno. Nie, nie to żeby czuł się w jakikolwiek sposób gorszy od jej rodziny tylko dlatego, że raczej w życiu nie osiągnie takiego statusu majątkowego. Za nim opowiadały się umiejętności w powietrzu. Mało było na tym świecie osób, które potrafiły wyprawiać takie rzeczy, co on. Każdy był dobry w czymś innym. On po prostu trochę nie pasował do tego obrazka niczym z jakiegoś świątecznego filmu. Nie miał na sobie najdroższych marek i raczej nie wyglądał tak schludnie jak jej rodzice, ale przynajmniej na razie nie wydawali się tacy różni od reszty populacji.
Przywitał się z jej mamą, podobnie jak ona całując ją w oba policzki szybko podpatrując ich zwyczaje. Nie rozumiał francuskiego, ni w jotę, więc trzymał się nieco z tyłu oglądając jak szybko Julie się zmieniła. Z dąsającego się dziecka w samochodzie nagle na jej twarz wrócił kolor gdy tylko zobaczyła swoich rodziców oraz rezydencję.
Z jej ojcem przywitał się już normalnie. Wymienił nawet kilka uprzejmości i chyba umówili się później na krótką rozmowę przy ognisku, albo mu się wydawało. Mógł się pomylić. Kiedy Julie już wróciła do jego boku nie mógł się powstrzymać jak tylko pocałować ją w policzek oraz kącik ust. Może po tym jak jej ojciec długo ją przetrzymywał poczuł się zazdrosny? A może po prostu to jakieś męskie przepychanki. W końcu mogła być jego córeczką, ale teraz jest kobietą Mava.
- Nie, chyba nie. - przesunął swoim paznokciem po wewnętrznej części jej dłoni sięgając aż koniuszka kciuka bezczelnie się do niej uśmiechając.
Mógł zaprzeczać, ale ona wiedziała, co znaczy ten ich sekretny sygnał. Zawsze tak robił kiedy chciał jej dać, że ma na nią ochotę, a byli w towarzystwie, w którym lepiej tych słów było nie wypowiadać.
- Niech zgadnę. Lotnisko dla helikopterów jest tam. - wskazał na jakiś przypadkowy kierunek gdzie takowe mogłoby się znajdować - A winiarnia pewnie jest w piwnicy? - zaśmiał się cicho zaczynając już się przyzwyczajać do tego przepychu.

autor

dreamy seattle

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
173

seksuolog

kiro radio

fremont

Post

Salon był dużą, otwartą przestrzenią. Jadalnię oddzielał tylko otwarty kominek, w którym teraz radośnie strzelały iskry i pękało rozgrzane drzewo. Wystrój był bardzo spokojny. Miękkie sofy obite kremową tkaniną i para foteli Pierre Paulin, legendarne już Dynie. Na jednym z nich narzucony był jasno beżowy, wełniany koc Hermesa w brązową kratę.
Nie bądź głuptasem. – zaśmiała się uroczo, kręcąc głową.
Oczywiście, że winiarnia jest w piwnicy. Ale tu nie ma lądowiska dla helikopterów. – oparła dłonie na biodrach, patrząc na niego z rozbawieniem. – Firmowy samolot parkuje w jednym z hangarów na lotnisku. – uniosła lekko brwi, zagryzając wewnętrzną stronę policzka. Za wszelką cenę próbowała się nie roześmiać. I nie, jej rodzina nigdy nie kupiła samolotu. To tylko żart. Zapewne wynajmowali prywatne loty, ale tylko w nieprzewidzianych okolicznościach. W przypadku zaplanowanych wakacji - po prostu kupowali bilety lotnicze. Wciąż pozostawali dość przyziemni.
Moje rodzeństwo wybrało się na narty. Kolacja będzie za godzinę. – spojrzała na wyświetlacz telefonu.
Pójdziemy ogarnąć bagaże w pokoju i widzimy się na kolacji? – zawróciła się do matki, która skinęła głową. Powiedziała też, że drobne upominki powitalne czekają na nich na łóżku.
Nasza sypialnia jest na końcu korytarza na górze. – wyjaśniła tylko, gdy zabrała jedną z toreb, ruszając schodami na górę. W salonie oczywiście znajdowała się również choinka. W powietrzu unosił się zapach żywicy. Mimo to, drzewko wciąż pozostawało nieudekorowane. Rodzice czekali aż wszyscy z rodzeństwa zjawią się w domu, by grupowo zacząć tę tradycję. Ich choinka raczej nigdy nie należała do tych 'zaprojektowanych'. Przez lata zbierali ozdoby, niektóre unikatowe, niektóre zabawne. Czasami kompletnie nie szły ze sobą w parze. Ale to rodzinne święta, a nie wystawa w jednym z butików Chanel.
O tutaj. – skinęła głową, łapiąc za klamkę ostatniego pokoju.
Dzwoniłeś do swoich rodziców? Bardzo się gniewają, że nie przyjedziesz w tym roku na święta? – zapytała. Weszła do sypialni, w której panował nieskazitelny porządek. Na łóżku faktycznie znajdowały się dwa małe pudełka. Starannie zapakowane z jedwabnymi kokardami. W środku były kandyzowane kasztany. Jej matka zawsze witała wszystkich słodyczami.

autor

ND

dreamy seattle
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Takie bogate przestrzenie potrafiły być przytłaczające. Zwłaszcza dla kogoś, kto większość swojego życia spędził w wojskowych barakach. Kwatery oficerów, do których później się dochłapał, nie były dużo lepsze. Tutaj bogactwo można powiedzieć, że wręcz kapało z sufitu, a połowy marek zarówno mebli, jak i samej odzieży pewnie w ogóle nie kojarzył. Za wysokie progi. Jednak czy to miało jakieś znaczenie? Niekoniecznie. Dla niego liczyło się przede wszystkim to żeby Julie była szczęśliwa. On po prostu postara się tutaj zbytnio nie nabroić. Może uda mu się wyjątkowo niczego nie stłuc czy poplamić. Ale czerwone wino to powinni trzymać od niego z daleka.
- A no tak! Jak mogłem zapomnieć! - pacnął się w czoło szczerząc się za chwilę do blondynki.
Bardzo łatwo podłapywał takie tematy, chociaż do samego końca nie był na sto procent pewien czy naprawdę robi sobie z niego jaja czy naprawdę mają prywatne samoloty. Zupełnie by go to nie zdziwiło, tylko wtedy dlaczego lecieliby biznesem? Chyba tatuś wysłałby dla swojej córeczki prywatny odrzutowiec? Mav mógłby nawet pilotować. Niestety Julie zdradzało to leciutkie drżenie kącika ust. Wtedy już wiedział, że tylko go podpuszcza.
Przytaknął tylko na wymianę pomiędzy matką, a córką. Z chęcią trochę by się odświeżył. Takie loty go nudziły, a on kiedy był znudzony męczył się o wiele szybciej niż podczas swoich misji czy... innych aktywności, które choć fizycznie męczące, tak nadawały mu nowego wigoru. Oczywiście nie pozwolił Julie zabrać niczego więcej niż swojej torebki. To on tutaj był od targania ciężarów. Poza tym przy okazji mógł sobie popatrzeć na ten krągły tyłeczek kiedy wchodziła po schodach.
- Nie, nie ma takiej potrzeby. - wzruszył ramionami wchodząc do pokoju i zostawiając bagaże u stóp łóżka - Wiesz, u mnie to zazwyczaj jak wylecisz z gniazda nie musisz już wracać. - zaśmiał się cicho - Wiesz, zimny chów, te sprawy. - przysiadł na łóżku podpierając się rękoma i odchylając do tyłu.
- Za to Ty chyba nie mogłabyś być szczęśliwsza. - spojrzał na nią z szerokim uśmiechem bo tego właśnie chciał, jej szczęścia.

autor

dreamy seattle

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
173

seksuolog

kiro radio

fremont

Post

Doskonale zdawała sobie sprawę dlaczego Mav nalegał, by szła przodem. Zresztą w dopasowanych spodniach jej tyłek wyglądał nieziemsko. Wcale się nie dziwiła, że patrzenie na tę cześć jej ciała sprawia mu przyjemności. Okna jej pokoju wychodziły na przepiękny widok ośnieżonych gór i gęstniejącego w oddali lasu. Ciemna zieleń, pokryta warstwą nienaruszonego, idealnie białego śniegu. Wydawało się wręcz, że ktoś rozrzucił pokruszone diamenty. Drobinki odbijające promienie słońca dawały niesamowicie malarski efekt.

- Dziwne to gniazdo. - ściągnęła lekko brwi, a na jej czole pojawiła się pojedyczne zmarszczka.

- Z drugiej strony, nie zrobiłam najlepszego wrażenia na Twojej matce. Pewnie do dzisiaj myśli, że dorabiam na boku jako striptizerka w tanim klubie. - może w stylu czerwonego wiatraka? W końcu na szczycie całej góry argumentów przeciwko Julie, widniał jeden - była Francuzką! A wiadomo, ze wśród Amerykanów plącze się mnóstwo stereotypów na temat otwartości Francuzek.

- Jestem bardzo szczęśliwa, że jesteśmy tutaj razem. - odpowiedziała bez chwili namysłu. Oderwała też wzrok od malowniczego landszaftu za oknem namalowanego przez naturę. Wskoczyła na łóżko, niemal z dziecięcym wigorem. Usiadła za plecami mężczyzny, obejmując go. Opierała policzek o jego skroń, a dłonie w końcu zsunęła na jego klatkę piersiową.

- Masz ochotę na herbatę? Albo gorąca czekolada z małymi, malutkimi piankami? - niemal wymruczała te ostatnie słowa do jego ucha, lekko muskając płatek wargami. Na koniec jednak cicho warknęła, właściwie jak wilczyca gotowa ugryźć smakowity kawałek ofiary.

- Możemy zejść do kuchni to przygotuje nam coś na rozgrzanie. - w tym tez momencie zadzwonił jej telefon. Ale Julie tylko zerknęła na wyświetlacz, a potem wyciszyła dzwonek. To jeden z jej eksperymentów, linia wsparcia. Porady seksualne. Przełączyła linie na swój telefon, ale postanowiła że jeden dzień urlopu nikogo jeszcze nie zabił.

autor

ND

dreamy seattle
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Okoliczności przyrody, choć malownicze, zdecydowanie blakły przy tym jak świetnie wyglądała w tych dopasowanych spodniach. Sweter też wcale nie odbierał jej uroku. Można powiedzieć, że jego oczy były wpatrzone jedynie w jej sylwetkę. Jemu też udzielał się brak ich codziennych zabaw. Z resztą nie trzeba było być geniuszem żeby zauważyć, że dziewczyna całkowicie zawróciła mu w głowie. Równie dobrze mogliby być w jakiejś dziupli na bliskim wschodzie, a on i tak patrzyłby na swoją kobietę.
- Podobno rodziny się nie wybiera. - wzruszył obojętnie ramionami - Są, jacy są. Nie można za dużo wymagać. - mówił to z pełnym przekonaniem.
Nie zamierzał się nad sobą użalać z tego powodu, że tatuś nie przytulał go kilka razy dziennie. Zrobił, co miał zrobić. Wychował go na porządnego faceta, który zawsze sobie w życiu poradzi. To i tak więcej niż dostawały tysiące innych chłopaków. Nie miał im za dużo do zarzucenia.
- Czy ja wiem... Myślę, że są gorsze słowa, które może usłyszeć matka od swojej przyszłej synowej niż - Ale jestem spragniona, Mav potrzebuję Ci obciągnąć. - zaśmiał się rubasznie na samo wspomnienie tej niefortunnej sytuacji obracając głowę w jej stronę.
Przynajmniej jego mama wiedziała, że Julie dobrze się nim zajmuje. Trzeba było patrzeć na jasne strony takiego obrotu sytuacji. Nie musi się martwić, że chodzi niezaspokojony, a przez to rozgląda się na boki. Wszystko w jak najlepszym porządku. Na to akurat z tą Francuzką nie mógł narzekać.
- Skoro tak, to niczego już więcej nie potrzebuję. - obrócił twarz w jej stronę i dał jej buziaka w policzek.
Zawsze lubił kiedy tak się do niego lepiła. Lubił czuć jej dłonie na sobie oraz twarz tak blisko swojej. Zachowywała się trochę jak kocica potrzebująca czułości, a on tą chętnie ją obdarowywał.
- Jak będziesz tak dalej robić to nabiorę ochoty na coś innego... - mruknął nieco niższym głosem czując jej usta przy swoim uchu.
Zawsze dobrze na nią reagował, jednak tutaj było jakoś inaczej. Nie był jeszcze w stanie powiedzieć dlaczego. Mógł za to przygryźć płatek jej ucha delikatnie przejeżdżając po nim językiem, co też uczynił.
- Nie musisz tego odebrać? - wyszeptał jej do ucha nadal zabawiając się jego płatkiem swoim językiem.

autor

dreamy seattle

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
173

seksuolog

kiro radio

fremont

Post

– Jestem pewna, że Twoja matka mnie nienawidzi. Nie wiem tylko dlaczego. Jestem urocza i dbam o zaspokajanie jej syna. – wywróciła oczami i cicho się zaśmiała. Zamruczała czując jego miękkie, ciepłe wargi na płatku swojego ucha.

– Tu ominąłeś. – wyjaśniła, wskazując jakiś fragment jej ucha, który został brutalnie pominięty.

– To z pracy. Ale… – westchnęła ciężko.

– Mały eksperyment do nowej publikacji. – nie tak dawno, Julie postanowiła otworzyć przewód doktorski. Kariera naukowa nie była jej konikiem. Ale mimo wszystko sprawiało jej to wiele radości. Musiała nie tylko podjąć parę godzin wykładów, ale też zacząć publikować. Mogłaby pisać nudne opracowania. Powielać innych badaczy. Wspominać utarte już szlaki. Mogłaby. Ale czy chciała? Dawała się zawsze porwać szalonym pomysłom. Ten był podobny. Telefon zaufania, porady seksuologa. Anonimowe, szczegółowe. Czasami mężczyźni dzwonili sapiąc jej w słuchawkę. Inni masturbowali się. A inni płakali, zwierzając się ze swoich problemów.

– Dobra. Szybko odbiorę i przygotuje nam gorącą czekoladę? A Ty w tym czasie się przebierzesz, odświeżysz? – pocałowała go. Krótko, raczej w biegu. Wychyliła się za łóżko, odnajdując swój telefon. Miał wtedy całkiem przyjemny widok na jej krągłe pośladki, opięte w dopasowanych, czarnych spodniach.
Zaraz potem zeskoczyła z wysokiego łóżka i podreptała do drzwi. Puściła mu perskie oczko, przykładając telefon do ucha. Przytrzymała go ramieniem, wychodząc na korytarz.
(…)
– Zaraz. Czy dobrze rozumiem? – zapytała. Dwa kubki z gorącą czekoladą stały już na marmurowym blacie. Z dużej miski wydobyła resztę bitej śmietany, układając ją na samym szczycie. Parę małych, miniaturowych pianek i gotowe. Bajkowa, gorąca czekolada czekała na księcia.
– Czyli żona kategorycznie odmawia Ci seksu oralnego? – pokiwała głową.
– Próbowałeś rozmawiać z nią na ten temat? Dowiedzieć się co jej w tym nie odpowiada? – uniosła lekko brwi. W tym też momencie w kuchni pewnie pojawił się Maverick. Uśmiechnęła się do niego szeroko i skinęła głową na dwa przepięknie zdobione kubki, wypełnione płynną słodyczą i miłością.

autor

ND

dreamy seattle
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

- Nie nienawidzi cię. Taki po prostu ma wyraz twarzy. Uwierz mi, oglądałem go każdego dnia. - zaśmiał się na wspomnienie swojego rodzinnego domu.
Zdecydowanie uśmiech nie był czymś, co występowało na każdej fotografii. Miało swoje ciepłe momenty, ale nie było ich zbyt wiele. Może dlatego wykształcił w sobie ten rozbrajający uśmiech, którym wszystkich obdarowywał? W szczególności swoją Julie.
Kiedy wskazała mu miejsce, które ominął z miłą chęcią wynagrodził jej to kolejnym buziakiem, tym razem przesunął również koniuszkiem języka po jej wrażliwej skórze. A że wtedy jemu było mało, ucałował ją jeszcze wzdłuż szyi. Nigdy nie miał problemów z okazywaniem czułości. Na pewno nie jej. Wychowanie w chłodnym domu wyciągało z niego te lepsze części osobowości. Poprzysiągł sobie, że nie będzie taki, jak jego rodzice.
- Taki, w którym tym razem nie muszę Ci pomagać? - udał nieco smutną minę.
Całkiem lubił te jej małe eksperymenty. Na pewno była najbardziej otwartą seksualnie kobietą, jaką znał, lecz wykształcenie oraz zawód chyba zobowiązuje prawda? Nie był tym facetem, który musiał śledzić każdy ruch swojej ukochanej. Miała pełną swobodę w swoich badaniach tak długo jak nie wymagało to by dotknął ją jakikolwiek inny mężczyzna. Wtedy Mav robił się cholernie zaborczy. To nie był dla niego dobry wizerunek.
- Jasne, zobaczymy się na dole. - pocałował ją i nie mógł sobie odmówić tej przyjemności by klepnąć ją po tych krągłych pośladkach.
Wiedziała, że jeśli kiedyś się do niego wypnie, a on tego nie zrobi powinna wziąć jego broń i go zastrzelić. To będzie w ich kontrakcie małżeńskim. Bez dwóch zdań. Kiedy zniknęła już za drzwiami faktycznie wskoczył pod prysznic. Przebrał się w prosty tshirt oraz jeansy. Porzucił buty na rzecz ciepłych kapci i zszedł na dół w poszukiwaniu swojej drugiej połówki.
Zastał ją dokładnie tam, gdzie mówiła. W kuchni. Najwyraźniej nowym projektem była jakaś poradnia telefoniczna. Chyba rozmawiała właśnie z jakimś gościem o jego problemach z seksem oralnym. Biedak. Na szczęście jemu to nie doskwierało.
Zawsze lubił się odwdzięczyć, podziękować, dlatego zanim w ogóle sięgnął po swój kubek, zamknął Julie w swoich ramionach opierając się o kuchenny blat przyciskając ją do jego rantu. Nie przejmował się tym, że rozmawiała. Pocałował ją długo, namiętnie i nie szczędził przy tym języka. Może był bardzo wdzięczny, a może trochę zazdrosny? Uśmiechnął się do niej jeszcze zanim w końcu po prostu obrócił się samemu opierając o blat i upijając pierwszy łyk gorącej czekolady. Słodka, zupełnie jak jego kobieta.

autor

dreamy seattle

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
173

seksuolog

kiro radio

fremont

Post

– Właściwie mógłbyś mi pomóc. – zmrużyła nieco oczy. To było jednoznaczne ze snuciem jakiegoś niecnego planu. I nie chodziło o żadne bezeceństwa na tle seksualnym. Tych nie traktowała w kategorii “niecnych”.

– Moglibyśmy otworzyć drugą linię. Odpowiadał byś na część telefonów i dokładnie spisywał odpowiedzi? Dwa razy więcej materiału badawczego! – oho. Wrobienie Mavericka w prowadzenie seks telefonu? Porad seksuologa? To raczej nie miało miejsca bytu. Choć jej poważna mina mogłaby wskazywać, że wcale nie żartuje. Dopiero po paru sekundach ciszy, zdradził ją drgający od czasu do czasu kącik ust. W końcu się roześmiała. Objęła go mocno, zarzucając ręce na ramiona narzeczonego. Chłopaka. Wciąż zapominała, że jeszcze nie doszło do zaręczyn!

Odwzajemniła pocałunek, a nawet mocniej go uścisnęła. Zupełnie jakby wybierała na długie wakacje. Lub wojnę. A nie na dziesięciominutowe rozstanie, podczas którego ich jedyną barierą jest sufit. Mruknęła cicho i traciła czubkiem nosa jego policzek. Raz i drugi. Zupełnie niewinnie, by na końcu jeszcze raz krótko go pocałować.

– Jesteś tak seksowny i przystojny… – mruknęła. – Że mam ochotę Cię zminatyruzować i nosić ze sobą. – kilka razy nawet zastukała zębami. To proste: cute agression. Pewnie nie raz mu to tłumaczyła. Gdy ludzki umysł nie radzi sobie z nadmiarem cutness (słodkość brzmi jakoś mało poważnie), zaczyna zmuszać nas do agresji. To między innymi emocje, jakich doświadczamy gdy widzimy szczeniaki lub kocięta. Chcemy je mocno ścisnąć lub “schrupać”. Nie chcemy ich krzywdy, a tylko nasze mięśnie i szczęki zaczynają się zaciskać. Jeszcze zanim wyszła, puściła mu perskie oczko i pognała czym prędzej do kuchni.

– Tak, tak. Słucham Cię. – mruknęła, gdy Maverick wciąż ją całował. Mówiła oczywiście do swojego rozmówcy po drugiej stronie linii telefonicznej. Kolejne mlaśnięcie, kolejny pocałunek i cichy pomruk. Zdawała się nawet coś odpowiadać. Czy potakująco mruczeć, ale jej rozmówca na całe szczęście wydawał się niewzruszony jej obojętnością.

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Maverick Yarwood

autor

ND

dreamy seattle
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Chyba sama nie wierzyła w to, co mówiła. Co z resztą szybko potwierdził jej drgający kącik ust. Mav nadawał się bardziej do tych badań które wymagały wykonywania jakichś czynności, a nie rozmawiania. Mógł się tylko domyślać, co dzieje się po drugiej stronie tej słuchawki. Dodanie go do tego mixu mogło nie być najlepszym pomysłem. Kilka razy słyszał już od dziewczyn obsługujących radio, że mogłyby go słuchać godzinami. I choć wizja jakiejś kobiety sapiącej mu do słuchawki nie była taka najgorsza, tak należał do tego grona w pełni zaspokojonych mężczyzn. Jeśli miał potrzebę udawał się do swojej dziewczyny, a ta mu zazwyczaj nie odmawiała. Nie potrzebował dodatkowych bodźców. Z resztą odkąd poznał Julie, inne dziewczyny zdecydowanie straciły na jego zainteresowaniu. Ta drobna blondynka cholernie go kręciła, więc wolał kiedy to ona jęczy mu do słuchawki kiedy jest gdzieś na misji. A w domu... Wolał spędzać czas z nią niż na jakichś telefonach. Nic z tego, nie tym razem.
Zawsze lubił to w jaki sposób okazywała mu czułość. Te wszystkie pomruki, trącanie go nosem, a przede wszystkim to, że właściwie w każdej minucie każdego dnia musiała go w jakiś sposób dotykać... Podobało mu się to. Lubił tę bliskość. Trafiała w samo sedno.
- Myślę, że mogłabyś mieć pewne problemy z miniaturyzacją. - zaśmiał się wesoło - I nie wiem czy takiej miniaturyzacji byś chciała. - poruszył wymownie brwiami kradnąc jej jeszcze jeden, namiętny pocałunek kiedy kłapała na niego zębami.
To urocze jak czasami nie do końca radziła sobie ze swoimi emocjami. Miała wtedy naprawdę urocze reakcje.
Oczywiście nie robiło mu większej różnicy czy była akurat na telefonie, czy, jak czasami, na telekonferencji z włączoną kamerką. We wszystko, co robił, wkładał sto procent. Nigdy nie oszczędzał się w całowaniu jej czy pokazywaniu w inny sposób, że mu na niej zależy. Jego oczy były skupione tylko i wyłącznie na niej. Tak jak ona musiała być zawsze blisko, tak on lubił intensywne doznania. Nie oszczędzał się w okazywaniu uczuć, a do niej czuł naprawdę wiele.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Julie Dumas

autor

dreamy seattle

Zablokowany

Wróć do „Gry”