Strona 2 z 3

Baby it's cold outside

: 2023-01-28, 18:41
autor: Jordana Halsworth
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Chet Callaghan

Baby it's cold outside

: 2023-01-29, 20:32
autor: Chet Callaghan
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Jordana Halsworth

Baby it's cold outside

: 2023-01-31, 18:29
autor: Jordana Halsworth
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Chet Callaghan

Baby it's cold outside

: 2023-02-01, 15:10
autor: Chet Callaghan
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Jordana Halsworth

Baby it's cold outside

: 2023-02-01, 19:01
autor: Jordana Halsworth
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Chet Callaghan

Baby it's cold outside

: 2023-02-02, 15:03
autor: Chet Callaghan
Zabawne; Chet nigdy nie sądził, że nadejdzie taki moment, w którym jego kobieta będzie leżała pod nim, modląc się o to, aby wreszcie skończył. A w każdym razie: nie spodziewał się, że coś takiego może nastąpić już na etapie, na jakim znajdowała się obecnie ich znajomość. Liczył na to, że w ogóle uda im się tego uniknąć, ale patrząc bardziej realistycznie: myślał, że zdążą przeżyć ze sobą długie lata i że zdążą się sobą znudzić, zanim to się stanie. Ale to pojawiło się bez zapowiedzi, raz jeszcze dowodząc tylko, iż brunet wcale nie posiadał nad swoim życiem tak dużej kontroli, jak by sobie tego życzył. I nawet początek dzisiejszego wieczoru nie zwiastował takiego obrotu zdarzeń, z jakiego mężczyzna właściwie nie zdawał sobie jeszcze nawet sprawy, zbyt oszołomiony własnym spełnieniem i tym błogim zmęczeniem, jakie odczuwał teraz każdym mięśniem swojego ciała, aby dostrzec jakąkolwiek zmianę w tonie głosu Jordany czy też w jej spojrzeniu - a raczej jego braku, bowiem wychodząc do łazienki, nie uraczyła go żadnym. Może zwyczajnie nie chcąc prowokować bestii? Pozwalając więc, aby jego głowa na powrót opadła swobodnie na pościel, utkwił na moment wzrok w suficie, mogąc wręcz przysiąc, że ten przez parę sekund wirował przed jego oczami, i trudno powiedzieć, czy był to efekt spożytego dzisiaj alkoholu (który chyba znowu wyzwolił w nim potwora; ale nawet jeśli tak było, to przecież ten potwór istniał w nim zawsze, nie tylko tej nocy) czy wysiłku i intensywności tego, co miało tu przed chwilą miejsce. Wiedział jedno: cokolwiek wcześniej czuł - gniew, zazdrość, chęć ukarania Jordie czy wręcz sprawienia jej bólu - uszło z niego wraz z tym, co w nią wtłoczył. Po paru kolejnych minutach, z głębokim westchnieniem podniósł się więc w końcu z łóżka i naciągnął bokserki na tyłek, by następnie skierować swoje kroki do łazienki. Mimowolnie omiótł spojrzeniem sylwetkę panny Halsworth, skupiając się głównie na jej długich, smukłych nóżkach, gdy ubrana jedynie w jego koszulę, stała przed umywalką, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze, co właściwie nie było niczym nowym ani zaskakującym, bo zapewne spora część jej wizyt w łazience się do tego sprowadzała, niezależnie od tego, czy szorowałaby zęby, czy zmywała makijaż. Wchodząc jednak dalej, zanim Halsworth zarejestrowała jego obecność, brunet dostrzegł, jak przesunęła dłonią w okolicy kołnierzyka, zaś tym, czemu się obecnie przyglądała - badając opuszkami miejsce, gdzie niedawno spoczywała, lub raczej: zaciskała się szczelnie, jego własna dłoń - była jej szyja, na której pewnie również pozostawił ślad swoich palców. Możliwe więc, że dopiero kiedy wszystkie te otarcia czy zaczerwienienia uwidocznią się na jej ciele, dotrze do niego, co jej zrobił. Tymczasem jednak podchodząc od tyłu, otoczył Jordanę swoimi rękami i nachylił się ponad jej ramieniem, by zaledwie musnąć wargami skórę na boku jej szyi - co było właściwie pierwszym tej nocy przejawem czułości, bo przez cały ten czas nawet raz jej nie pocałował. - Nie ma lepszego widoku niż moja kobieta w mojej koszuli - mruknął, z wciąż pochyloną głową, zaledwie wznosząc spojrzenie swych oczu na ich lustrzane odbicie, co ostatecznie mogło stworzyć nieco złowieszczy obraz. Tak patrzyli złoczyńcy w filmach. A może było to jedynie złudzeniem? Tak patrzył człowiek, który ją kochał. Z pewnością nieprzypadkowo podkreślając jednak, iż była jego: i każdy ślad, który na niej zostawił, i każdy impuls bólu, jaki odczuje jej ciało, będzie jej o tym przypominać. Tylko czy rzeczywiście tak to powinno wyglądać w zdrowym związku? Nieoczekiwanie jednak udzieliło mu się - niespotykane dotąd w podobnych okolicznościach - wrażenie, że Jordana chyba nie podzielała jego zadowolenia, na co uniósł ostatecznie lekko głowę i przyjrzał się uważniej jej twarzy w lustrzanej tafli. - Wszystko w porządku?

Jordana Halsworth

Baby it's cold outside

: 2023-02-04, 12:34
autor: Jordana Halsworth
Nie spodziewała się, że kiedykolwiek nadejdzie taki moment, w którym niespodziewanie poczuje, że wcale nie chce bliskości Chestera – że ta ją przytłacza i wręcz boli – dosłownie i w przenośni. Bo chociaż początek tego wieczoru zapowiadał się miło, tak jego koniec przyniósł dość nieoczekiwane skutki. A zdecydowanie nie chciała, by ich relacja opierała się na czymś takim – na złości, brutalności i krzywdzie tej drugiej strony. Bo chociaż zgadzali się co do tego, że oboje uwielbiają ostry i wręcz pierwotny czasem seks, tak jednak opiewał on w pewne granice, z których jak sądziła, zdawali sobie sprawę. A może wcale nie znała Chestera aż tak dobrze? Może ta złość, która dzisiaj się w nim obudziła, tkwiła w nim zawsze, tylko była tak doskonale uśpiona? Być może to również zasiało w niej ziarenko niepewności, chociaż uparcie nie chciała tego do siebie dopuszczać. Irracjonalnym wręcz wydawała się myśl o tym, że leżąc pod nim pragnęła, by wreszcie skończył, nie odczuwając z tego właściwie żadnej satysfakcji – jak miało to miejsce zawsze, a jedynie nieprzyjemny dyskomfort. A może i odrobinę strachu o to, co jeszcze brunet może zrobić niesiwiony złością i chęcią skrzywdzenia jej. Patrząc co jakiś czas w jego oczy bynajmniej nie widziała tam tego człowieka, którego tak mocno kochała, więc tym bardziej wydało się jej to okrutne i złe. Dopiero chwila sam na sam w łazience pozwoliła jej trochę dojść do siebie, chociaż pieczenie i zadatki bólu nadal dawały o sobie znać i nieustannie przypominały o tym, co przed chwilą miało miejsce. A chciała zapomnieć albo przynajmniej zrozumieć dlaczego to się wydarzyło, bo tym bardziej nie chciałaby żyć z tą niepewnością, że znowu mogłaby go sprowokować do takiego działania. Kiedy jednak zorientowała się, że Chet znajdował się już w progu łazienki, automatycznie odrobinę chyba się spięła, obserwując jego odbicie w lustrze do momentu, w którym stanął tuż za nią. I o dziwo, swobodniej poczuła się wówczas, gdy otoczył ją swoimi ramionami, składając czuły pocałunek na boku jej szyi – pierwszy raz tego wieczora. Mimo więc tego co się wydarzyło, nadal wpływał na nią kojąco i nadal go przecież kochała, więc te drobne gesty nadal miały dla niej znaczenie. Znowu na moment się zamyśliła, nawet nie komentując jego wcześniejszy słów, a dopiero jego pytanie dotarło do jej świadomości, gdy napotkała w lustrzanej tafli jego równie pytający wzrok. Nie rozumiał. Nie wiedział, że zrobił coś źle, ale… musiała mu powiedzieć. – Nie, nie jest w porządku… - powiedziała cicho, z tą niestety charakterystyczną chrypką, która wynikała nadal z pieczenia w gardle, które spowodował tym, jak wcześniej je zdewastował. Mimowolnie zerknęła znowu na zaczerwienienia na swojej szyi, a to przecież był zaledwie wierzchołek góry lodowej. – Wiesz, że lubię ostrzejszy seks, oboje lubimy, tak? Ale… to dzisiaj… - spojrzała znowu w jego oczy, odbijające się w lustrze - …nie było dla mnie przyjemne, Chet. Zawsze dbałeś o to, żeby było mi dobrze, a dzisiaj, kompletnie o mnie zapomniałeś - chciałeś mnie ukarać? – mruknęła cicho, jakby bojąc się nawet usłyszeć odpowiedzi, ostatecznie jednak wyswobodziła się z jego objęcia i obróciła się niespiesznie pomiędzy nim, a umywalką, o którą oparła się, spoglądając już teraz wprost w jego ciemne oczy. I tak, teraz widziała w nich swojego Chestera, ale chyba jednak odrobinę za późno. Westchnęła cicho i przesunęła znowu opuszkami palców po swojej szyi. – Chciałeś mnie skrzywdzić? - spytała niepewnie - Pierwszy raz to nie była dla mnie przyjemność i nie wiem jak się z tym czuję...
Chet Callaghan

Baby it's cold outside

: 2023-02-04, 17:55
autor: Chet Callaghan
Być może od początku do końca tym, kogo Chet tak naprawdę pragnął ukarać, był on sam - dlatego zawsze, ilekroć Jordie robiła coś, co w jego odczuciu było nie w porządku, on robił coś jeszcze gorszego; jakby podświadomie chciał przechylić tę szalę winy na swoją stronę. I niezależnie od tego, kto zaczynał - a w tym przypadku ów niefortunny ciąg wydarzeń bez wątpienia zapoczątkowała Jordie, nawet jeśli niecelowo, flirtując na jego oczach z innym mężczyzną - to w ostatecznym rozrachunku to i tak Chet wychodził zawsze na tego złego. Może jednak w tym szaleństwie istniała jakaś metoda - a udowodnienie kobiecie, że on potrafił skrzywdzić ją bardziej, było jego mechanizmem obronnym. A najlepszą obroną był atak. Mimo to brunet wydawał się być kompletnie nieświadomy tego, do czego doprowadził. Choć powinien: nie był wszak małym dzieckiem, które nie rozumiało konsekwencji własnych czynów, i nie trzeba go było uświadamiać w tym, co było dobre, a co złe. A jednak sam chyba nie zawsze to odróżniał, i chociaż domyślał się, iż nie wszystko co dzisiaj robili - lub raczej: co on z nią robił - było dla Jordany przyjemne, to jednak sądził, że późniejszy stosunek wyrównał ten bilans. Że dostała to, czego chciała. Ale najwidoczniej tym razem ich pragnienia nieco się rozbiegły i nawet osiągnięcie przez nią orgazmu nie oznaczało, że było jej dobrze. A może udawała? Przyjrzał jej się skonsternowany w lustrzanym odbiciu, ściągając brwi, aż wyrysowała się między nimi pojedyncza bruzda. Właściwie zadane przez niego pytanie mogłoby uchodzić za retoryczne, a on zdecydowanie nie spodziewał się przeczącej odpowiedzi. - Co? Ja... myślałem... - urwał, potrząsając głową. Sam nie wiedział, co myślał, kiedy to, co uważał do tej pory za pewnik, okazało się cholernym złudzeniem, jakim sam się karmił, pragnąc wierzyć, że Jordana przyjmie wszystko, co od niego dzisiaj dostawała, bo - zasługiwała na to, tak? Na karę? Nie na przyjemną, jak niewinny klaps. Ale z drugiej strony - kim on właściwie był, aby decydować o tym, na co Jordie zasługiwała? Nagle poczuł się kurewsko dziwnie. Nigdy przedtem nie znalazł się w podobnej sytuacji; a żadna kobieta nigdy nie narzekała na to, jak obszedł się z nią w łóżku. Przeciwnie: zostawiał je zwykle rozanielone i z poczuciem spełnienia, nawet pomimo tego zmęczenia, jakie Jordie również mogła teraz odczuwać. Odrobinę oszołomiony tym faktem, Chet wypuścił ją więc ze swoich objęć, a kiedy obróciła się do niego przodem, odchrząknął, z trudem przetwarzając wszystko, co właśnie usłyszał, w swojej głowie. - Nie wiedziałem, że tak to odbierasz - oznajmił jakimś takim nienaturalnym tonem, nie wiedząc, gdzie podziać oczy, bo w te jej chyba nie potrafił obecnie spojrzeć. Powiódł więc odruchowo wzrokiem za dłonią Jordany, którą sięgnęła do swojej szyi, i - zrozumiał. Że zrobił to, czego najbardziej się obawiał. Że pozwolił na to, aby Jordie znowu zobaczyła w nim potwora. Aby się go bała. Aby jego dotyk ją parzył, zamiast dawać ukojenie. I chociaż zapewniał, że nigdy nie zrobiłby jej krzywdy, to obecnie ta obietnica nic już nie znaczyła - a skoro nawet on sam nie mógł już sobie ufać, to Jordana - tym bardziej nie mogła. Choć ciekawym zbiegiem okoliczności mógł wydawać się fakt, iż najczęściej tracił tę kontrolę wtedy, gdy widział ją w towarzystwie innego faceta. - Masz rację. Straciłem nad sobą panowanie i przez chwilę chyba rzeczywiście chciałem... - zamilkł, bo te słowa nie chciały teraz przejść mu przez gardło; lecz ich świadomość smagnęła go z takim impetem, że przez moment trudniej mu się oddychało, gdy cofnął instynktownie ręce, a następnie odsunął się od ciemnowłosej nie o krok, a o kilka, aż pod przeciwległą ścianę tej, niewielkiej bądź co bądź, łazienki, choć to i tak nie było wystarczająco daleko. - Przepraszam - bo tylko tyle mógł zrobić. Bo tyle robił za każdym razem; tylko po to, by za jakiś czas znowu to powtórzyć.

Jordana Halsworth

Baby it's cold outside

: 2023-02-05, 19:34
autor: Jordana Halsworth
Cóż, tym razem dla odmiany, po dotychczasowych doświadczeniach – Jordie była w pełni świadoma tego, że nie postąpiła właściwie, skupiając swoją uwagę w pewnym stopniu wyłącznie na nowo poznanym chłopaku. Ten czas w końcu miał być dla nich szansą na spędzenie kilku chwil tylko we dwoje, mieli się tym nacieszyć i być tutaj tylko dla siebie – nie zaś skupiać się na byciu miłym dla kogoś innego: dla kogoś, kogo najpewniej nigdy więcej nie spotkają. Dlatego istotnie Chet miał prawo być zły i z tym właściwie nie zamierzała polemizować, za to jednak chciała się zrehabilitować i dać mu coś, co upewniłoby go w przekonaniu, że rzeczywiście jest tylko jego. I że bynajmniej nie interesuje jej nikt inny. Wcale nie liczyła na to, że Chet znowu weźmie winę na siebie ani tym bardziej nie zamierzała wyciągać po drodze jakichkolwiek brudów, by przechylić szalę zła na jego stronę. Nie, dzisiaj to ona postąpiła niewłaściwie i chciała pokazać mu, że rozumie swój błąd, ale… jej na to nie pozwolił. W swoim zaślepieniu i złości po prostu wykorzystał ją do tego, by samemu sobie sprawić przyjemność i by czerpać garściami ze sprawowania nad nią kontroli, nawet jeżeli jej samej nie sprawiało to żadnej satysfakcji. Najzwyczajniej w świecie o niej zapomniał i to chyba w pewnym stopniu było dla niej najbardziej przykre – bo ilekroć nawet ich seks był ostrzejszy i brutalniejszy, to nigdy o niej nie zapominał i zawsze dbał o jej dobro. Nigdy nie czuła się wykorzystana i to uczucie było naprawdę okropne – równie jak i ból fizyczny, który niestety dawał nadal o sobie znać i najpewniej pozostanie z nią jeszcze przez jakiś czas. Skoro więc jednak pozostawał nieświadomy krzywdy jaką jej wyrządził, to nie chciała tego ukrywać i robić dobrej miny do złej gry, bo musiał zrozumieć, że w pewnej chwili po prostu się zapomniał. – Myślałeś, że to jest dla mnie przyjemne? – spytała cicho, poniekąd dopowiadając sobie pytanie z jego własnych słów, które nagle urwał. Właściwie nie miała pojęcia co sobie myślał, ale zdecydowanie pomylił się w swoich założeniach. Bo nawet fakt, iż dał jej orgazm, a nawet dwa – nie świadczyły o tym, że było jej wówczas dobrze, kiedy jej głowa była niemal zablokowana i skupiona jedynie na tym, że Chet był czymś zaślepiony i dążył jedynie do tego, by zadać jej ból. Westchnęła więc, widząc jak unikał jej wzroku i otuliła się nieco bardziej jego koszulą, wbijając wzrok gdzieś w okolice jego torsu. – Nie wiem jak to odbieram, ale… to nie było przyjemne, Chet. Wiesz, że lubię gdy jest ostrzej i lubię przekraczać z Tobą granice, ale dzisiaj przekroczyłeś je sam i o mnie zapomniałeś. Wykorzystałeś mnie, nie dając wówczas nic w zamian. I nie chciałeś mi tego dać, prawda? – spojrzała na niego odrobinę smutno, sugerując, iż po tym gdy zdewastował jej gardło i kazał samej doprowadzić się do spełnienia, najpewniej chciał zostawić ją z tą pustką i głodem, które w niej wzbudzał, ale najwyraźniej sam dał się ponieść temu zaślepieniu i pożądaniu i najpewniej tylko dlatego zabrał ją do tej sypialni. A przynajmniej tak to czuła. – Nigdy nie zrobiłeś czegoś takiego… nigdy Cię takiego nie widziałam. Co się stało? Skrzywdziłeś mnie bo poświęciłam chwile uwagi innemu facetowi? – spytała z lekkim żalem w głosie, bo jeżeli to właśnie miałoby być jego wytłumaczeniem, to zabolałoby ją chyba nawet bardziej. Nie uważała, by było to powodem do tego co jej zrobił i w jaki sposób ją potraktował. Mimo to jednak nie chciała, by teraz od niej uciekał, a gdy nagle odsunął ręce i sam wycofał się pod przeciwległa ścianę, spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem. Pokręciła lekko głową i znowu westchnęła, wbijając wzrok w podłogę. – To nie byłeś Ty. Nawet przez chwile nie pomyślałeś o tym jak się czuje… a co gdybyś… posunął się za daleko? Chwilami naprawdę nie mogłam już złapać tchu… - mruknęła cicho, nawiązując do tego jak zaciskał mocno dłoń na jej szyi, odbierając dostęp tlenu. I chociaż nie pierwszy raz w trakcie stosunku praktykowali taką pozycję, a on nie pierwszy raz zaciskał palce na jej szyi, to jednak nigdy nie robił tego tak brutalnie i balansując na tak niebezpiecznej granicy. – Chciałam dać Ci coś od siebie, przeprosić za to jak się zachowałam na tej imprezie, pokazać, że jestem tylko Twoja. Bo jestem. Ale Ty zostawiłeś mnie tylko z pieczeniem gardła, śladami na szyi, bolącymi rękami i otarciami…
Chet Callaghan

Baby it's cold outside

: 2023-02-07, 17:38
autor: Chet Callaghan
Nawet jeśli była świadoma swojej winy - wcześniej, czy też dopiero teraz? - to Chet chyba zwyczajnie tego po jej stronie nie zauważył, i chyba z tego powodu, między innymi, tak go to rozjuszyło. Bo on nauczył się już przyznawać do swoich błędów i za nie przepraszać, nawet jeśli czasem wydawało mu się, że właściwie nie ma za co, ale skoro Jordie tego od niego oczekiwała - to to właśnie robił. Tymczasem ona sama nie umiała po prostu przyznać mu racji i zgodzić się z tym, że jej zachowanie nie było w porządku - lub przynajmniej z tym, iż Chet miał prawo tak się z nim poczuć, kiedy ciemnowłosa pozostawiła go samego przy stoliku, aby zatańczyć z innym facetem, nie biorąc w ogóle pod uwagę jego zdania w tej kwestii. Z jednej strony - wcale nie musiała; była przecież wolną jednostką, nie musiała nikogo pytać o pozwolenie, i żaden inny człowiek, nawet jej narzeczony, nie powinien decydować o tym, co robiła. Ale z drugiej strony, wystarczyłoby, aby spróbowała postawić się na jego miejscu, aby dostrzegła, że coś tu było nie w porządku. W pewnym sensie jednak byli teraz kwita: a zachowanie ich obojga - Jordany na imprezie, a Chestera, po powrocie do domku - pozostawiało wiele do życzenia. Tylko że... to nie była licytacja, a oni nie w taki sposób powinni rozwiązywać swoje problemy. I najwidoczniej przejście do czynów, zamiast podjęcia rozmowy, nie zawsze się sprawdzało. A właściwie to - czy w ich przypadku kiedykolwiek się to sprawdziło? - Nie wiem... Pozwoliłaś mi na to - zauważył, choć prawda była taka, że w pewnym momencie, kiedy atmosfera stała się zbyt gęsta, Jordie nie miała już nawet sposobności zaprotestować, ze związanymi rękami i ustami zajętymi jego interesem. - Dlaczego mnie nie powstrzymałaś, jeśli nie było ci dobrze? Czemu mi na to wszystko pozwoliłaś? - pytał, ewidentnie nie rozumiejąc, czemu mówiła mu o tym dopiero teraz. Przecież gdyby dała mu znać od razu - przerwałby to... prawda? Powstrzymałby się. Oprzytomniał. Zapewne. Wzruszył bezradnie ramionami, istotnie chyba nie umiejąc odpowiedzieć jej na pytanie o to, jak wiele właściwie zamierzał jej dać. On również nie przewidział tego, że owa noc potoczy się w taki sposób - i chyba w tym właśnie tkwił problem. Że tak bardzo stracił nad sobą panowanie, iż nie miał już żadnej kontroli nad tym, co jej zrobił. A teraz... był chyba zwyczajnie przerażony tym, do czego dopuścił. I tym, co jeszcze mógł jej zrobić. Odsunąwszy się więc na bezpieczną odległość, wysłuchał jej w milczeniu, ale prawda była taka, że nie miał chyba nic na swoje usprawiedliwienie. - Wiem, że chciałaś - skinął nieznacznie głową, zaledwie zerkając w jej oczy. Chciał dodać, że cholernie dobrze pokazała mu, że była jego - że ten jej mały striptiz był lepszy, niż kiedykolwiek mógłby to sobie wyobrazić; ale w tym momencie wydawało się to jakby odrobinę nie na miejscu. - A ja to wszystko zniszczyłem. I nie umiem ci wyjaśnić, co we mnie wstąpiło... Myślałem, że nigdy nie zrobiłbym ci krzywdy, ale kiedy zrozumiałem, że cała twoja uwaga skupiała się na kimś innym i że w tamtym momencie nie byłem dla ciebie najważniejszy... cała ta sytuacja wymknęła mi się z rąk. Sądziłem, że chcesz mnie ukarać za tamtą... - pokręcił głową, nie wiedząc, jak nazwać ową nieznajomą dziewczynę z klubu. - Że chciałaś pokazać mi, że na ciebie nie zasługuję. I... wściekłem się. Bo wiem, że to prawda i dzisiaj tylko tego dowiodłem. Nie mogę już sobie ufać - spojrzał bezwiednie na własne dłonie, jakby to właśnie one były obiektem jego nieufności. Bo to one zadały Jordanie ból. To one sprawiły, że ujrzała w nim potwora. Opuściwszy je jednak ponownie wzdłuż swojego ciała, wzniósł spojrzenie na wysokość kobiecych oczu. - Przepraszam, Jordie. Nigdy nie chciałem, żeby do tego doszło.

Jordana Halsworth

Baby it's cold outside

: 2023-02-07, 21:23
autor: Jordana Halsworth
Wbrew temu jak Chet postrzegał jej zachowanie, Jordie naprawdę zrozumiała swój błąd i między innymi dlatego chciała go naprawić – w sposób, który oboje lubili bardziej i który równie dobrze znali, wiedząc, że zawsze przecież przynosił zamierzony skutek. Nigdy nie przypuszczałaby więc, że może on obrócić się przeciwko niej, wprawiając bruneta w dziwne zaślepienie, które spowodowało, że był w stanie sprawić jej krzywdę. Chciała postawić się w jego sytuacji i poniekąd oczywiście rozumiała jego punkt widzenia – sama w podobnej sytuacji najpewniej byłaby cholernie zła i zazdrosna, więc tak, miał prawo się zirytować. Ale czy to dawało mu prawo wyżyć się właśnie na niej? Bo chociaż nie postąpiła właściwie, to w żaden sposób go przecież nie zdradziła – jako wolny człowiek spędziła odrobinę czasu z innym facetem, jedynie tańcząc i rozmawiając, a należało jednak zaznaczyć, że Chet dopuścił się czegoś o wiele gorszego. Ale ona nawet tego nie chciała mu już wypominać, po prostu przyjęła swoją winę i chciała mu wynagrodzić to wszystko co zrobiła dzisiaj źle, by wkroczyli w ten nowy rok najlepiej jak tylko mogli. Lepiej niż ostatecznie to zrobili… Zrozumiała już jednak, że seks nie mógł być lekiem na całe zło, że bez szczerej rozmowy nie zajdą daleko, ukrywając przed sobą wszelkie obawy i niepewności, a także dusząc w sobie złość czy pretensje. Musieli rozmawiać, by nie dochodziło więcej do takich sytuacji – Ja… wiem… - przytaknęła i skinęła lekko głową, przyznając mu rację – Pozwoliłam Ci na to, bo chciałam… wierzyć, że wiesz co robisz. Że znowu przekroczymy razem jakąś granicę, ale… że to będzie przyjemne dla nas obojga. Przecież wiesz, że Ci ufam, dlatego Ci na to wszystko pozwalam – i zawsze pozwalam. Ale potem… nie byłam już w stanie Cię powstrzymać, zresztą… czy to by coś dało? Powstrzymałbyś się? – spytała cicho, wpatrując się w niego wyczekująco, nie chcąc w żaden sposób jeszcze go tym dobijać, ale jedynie pragnąc uświadomić mu jak bardzo był wówczas zaślepiony czymś, czego ona jeszcze nie rozumiała. Miała jednak przerzucie, że nawet gdyby cokolwiek zasygnalizowała, on i tak by wtedy tego nie zrozumiał. – Poza tym, ja chyba… chciałam to dla Ciebie zrobić. Chciałam być wystarczająca… jeżeli Ty tego chciałeś. Tym też chciałam Ci pokazać, że jestem cała Twoja i że poradzę sobie z tym czego pragniesz, ale… - nie poradziłam sobie, dodała w duchu i spuściła na moment wzrok. Wina pewnie i tak nadal leżała po obu stronach, niemniej jednak zapoczątkował to oczywiście Chet i nie mogła całość wziąć znowu na swoje barki. Nie wiedziała jak czuła się z tym czego dziś doświadczyła i z tym jaki był dla niej sam Chet, któremu ufała bezgranicznie, a tymczasem zdecydowanie dał się ponieść złość i pozwolił, by to coś przejęło nad nim kontrolę. A przecież ona była pewna, że nigdy by jej nie skrzywdził… Westchnęła więc cicho i pokręciła lekko głową, słuchając jego słów, po czym ruszyła niespiesznie w jego stronę, nie spuszczając z niego wzroku. Przystanęła zaledwie dwa kroki przed nim, zmuszając go do tego, by podzielił z nią spojrzenie. – Nie możesz cały czas myśleć, że chce Cię za to ukarać. Ani myśleć, że na mnie nie zasługujesz… ja ruszyłam po tym dalej i Ty też musisz. Nie chce Cię za to karać, Chet – dodał dobitnie, wpatrując się w jego oczy – Zawsze jesteś dla mnie najważniejszy, nie rozumiesz? Nie możesz tak reagować za każdym kiedy poświęcę trochę uwagi innemu mężczyźnie, nie chcę się bać, że gdy to zrobię, to znowu… stracisz nad sobą kontrolę. Żaden z nich nie jest Tobą i nigdy nie będzie, ale to nie znaczy, że nie będę utrzymywać z nimi kontaktu. Przecież ja też nie mogę zabronić Ci kontaktu z innymi kobietami… - rozłożyła bezradnie ręce, wzdychając – Na tym polega zaufanie. Wiem, że źle dzisiaj zrobiłam, bo to miał być nasz wieczór i nasza noc, ale naprawdę chciałam Ci to wynagrodzić – dodała i zamilkła na moment, gdy dotarły do niej jego przeprosiny. Przez chwilę milczała, jedynie wpatrując się w niego, jakby nieświadomie trzymając ich oboje w napięciu. – Wiem, Chet. Mimo, że nie wiem jeszcze jak sama się z tym czuje i że fizycznie… nie jest przyjemnie, to wiem, że świadomie byś mnie nie skrzywdził – uniosła dłoń na jego tors i przesunęła po nim ostrożnie opuszkami palców – Może nie rozumiem co się dziś wydarzyło, ale… nigdy Cię takiego nie widziałam – przyznała cicho, nawiązując do tej jego wściekłości i zaślepienia, które istotnie w jakimś stopniu ją przeraziły. Nie chciała go już więcej takiego widzieć, ale też musieli o tym szczerze porozmawiać, by rozwiać wszelkie wątpliwości. – Ja też przepraszam. To też moja wina, że ten wieczór tak się potoczył..
Chet Callaghan

Baby it's cold outside

: 2023-02-08, 16:33
autor: Chet Callaghan
W pewnym sensie Jordana osiągnęła swój cel - ponieważ po tym, co zaszło, Chet zwyczajnie nie mógł mieć jej już czegokolwiek za złe. Zrozumiał, ze przesadził i że jego reakcja - zresztą nie po raz pierwszy - nie była adekwatna do sytuacji, lecz główny problem polegał na tym, że to wszystko docierało do niego zawsze dopiero po fakcie. Że robiąc to nie był w stanie się opamiętać, i dopiero kiedy opadały emocje i kurz, i kiedy mógł już tylko patrzeć na skutki tego, czego się dopuścił - widział trzeźwo, co tak naprawdę zrobił. Widział, że to, co dał dzisiaj Jordanie, to nie była przyjemność i rozkosz, lecz zaczerwienienia i otarcia, które może i będą jej przypominały o tym, że robienie z niego jelenia, musiało mieć swoje konsekwencje, ale jednocześnie jego będą czyniły potworem, który skrzywdził jedyną osobę, jakiej nigdy krzywdzić by nie chciał. I czuł się z tym po prostu podle. - Oczywiście, że bym się powstrzymał - odrzekł, choć to przekonanie w jego głosie jakby nieco uleciało, nim zdążył w ogóle dokończyć zdanie. Bo choć on również chciał w to wierzyć, to czy mógł mieć pewność? Sądził jednak, że gdyby usłyszał od niej stanowcze "nie", to dotarłoby do niego, że posunął się za daleko. Ale ponieważ takowego nie usłyszał - to uznał, ze wszystko jest w porządku. - Rozumiem, że zawiodłem twoje zaufanie... znowu - ale nie zrobiłbym niczego wbrew twojej woli. Wiesz o tym, prawda? - spojrzał na nią, niemo błagając o twierdzącą odpowiedź, bo gdyby ona nie nastąpiła - i gdyby okazało się, że Jordie istotnie nie mogła już wiedzieć, czego się po nim spodziewać, to... co by to dla nich oznaczało? Mogłaby z nim żyć, nieustannie obawiając się, że jednym nieopatrznym słowem lub gestem wywoła podobny wybuch? Że Chet znowu zrobi jej jakąś krzywdę? Albo ich synowi? Ściągnął brwi, z lekkim niedowierzaniem wysłuchując jej dalszych słów, z których wynikało, że nawet jeśli Halsworth nie starała się go ukarać za tamtą niedoszłą zdradę - to i tak w jakiś sposób jej dzisiejsze zachowanie było z nią powiązane. I z tym, że nie czuła się dla niego wystarczająca, skoro szukał wówczas atrakcji w postaci innej kobiety. Pokręcił głową i zrobił już nawet krok naprzód, ale zaraz potem zatrzymał się. Wolał trzymać się na tyle daleko, by nie dostrzegać lęku w jej oczach, gdyby jego bliskość miała takowy sprowokować. - Jesteś wystarczająca. Zawsze byłaś, Jordie, jesteś dla mnie wszystkim i tylko ciebie pragnę. Nic tego nie zmieni i tym bardziej nie musisz się do niczego zmuszać, żeby mi cokolwiek udowodnić. Nie miałem prawa tego od ciebie oczekiwać - przyznał ze skruchą, spoglądając w jej oczy, kiedy podeszła w jego stronę, zmniejszając dzielący ich dystans. Pokiwał ze zrozumieniem głową, ale czy rzeczywiście przekonywały go jej zapewnienia, jakoby nieprawdą było to, iż na nią nie zasługiwał? Skoro nie dalej jak parę chwil temu po raz kolejny dowiódł, że nie był jej wart. - Ja też tego nie chcę, Jordie. Nie wiem, czemu taki jestem... Nie chcę taki być; nigdy nie chciałem, żebyś musiała się mnie bać. Obiecywałem, że nigdy więcej do tego nie dopuszczę, a teraz... - wzruszył bezradnie ramionami, wbijając na moment wzrok w podłogę. - Chyba przestraszyłem się, że cię stracę. A po tym, jak cię dzisiaj potraktowałem... pewnie powinnaś trzymać się ode mnie z daleka, skoro nie możesz czuć się przy mnie bezpiecznie - dodał ciszej i zerknął w dół, kiedy jej palce zetknęły się z jego skórą; świadomy jednak tego, że jego działania znowu przyniosły skutek odwrotny od zamierzonego i że Jordie miała pełne prawo zwątpić w to, czy aby na pewno Chet Callaghan był człowiekiem, z jakim pragnęła spędzić swoje życie. Bo nie chodziło tu tylko o tę jedną noc - ale o całą ich wspólną przyszłość. A to, że świadomie by jej nie skrzywdził, nie zmieniało faktu, iż w tym niezrozumiałym nawet chyba dla niego samego amoku - to właśnie zrobił. Znowu.

Jordana Halsworth

Baby it's cold outside

: 2023-02-08, 17:59
autor: Jordana Halsworth
Nie pierwszy raz wydarzenia przybierały dokładnie taki sam schemat – Chet robił coś pod wpływem chwili, by następnie tego żałować i refleksja przychodziła po fakcie. To nie znaczyło, że Jordie nie miała takich rzeczy także na swoim koncie, ale chyba jednak on częściej się tego dopuszczał – i nawet jeżeli obecnie nieświadomie osiągnęła cel, którym było to, że – jej wina – jakby zeszła nieco na drugi plan, to i tak nie czuła z tego powodu żadnej większej satysfakcji. Bo tak naprawdę sama nie wiedziała jeszcze jak czuła się z tym co zrobił jej Chet ani też z tym jakim go dzisiaj zobaczyła właściwie po raz pierwszy. I nie był to widok, który jej się podobał. Ale to nie zmieniało w żaden sposób jej uczuć względem niego – dlatego kolejny raz wierzyła w jego zapewnienia i skinieniem głową potwierdziła jego słowa, w których być może zabrakło odrobiny pewności siebie, ale i tak wierzyła, że są prawdziwe. – Ważne jest dla mnie to, że teraz rozumiesz, że posunąłeś się trochę za daleko i że… nie chcę żebyś w ten sposób tracił nad sobą panowanie. Nie skrzywdziłeś mnie na tyle, bym nie mogła tego znieść, ale – nie było to dla mnie przyjemne. I bardziej chodzi mi o to, że nie byłeś wówczas sobą i dążyłeś tylko do tego, aby mnie ukarać… a nie o to w tym chodzi, tak? – mruknęła cicho, ale jakby z nadzieją w głosie, po czym pokiwała głową – Oczywiście, że o tym wiem. Wiem, że nie zrobiłbyś niczego wbrew mojej woli i że gdybym Ci powiedziała, że coś jest nie tak, to byś się powstrzymał. Wiem też, że mogłam to zrobić, ale… w jakiś niezrozumiały nawet dla mnie sposób, chciałam temu sprostać. Dla Ciebie… - przyznała raz jeszcze, kręcąc z dezaprobatą głową chyba już tylko dla samej siebie. Po części była bowiem współwinna temu wszystkiemu, bo chociaż to Chet to zapoczątkował, to ostatecznie ona mu na to pozwoliła, nie wycofując się. I nie wzbraniając przed tym jak zadawał jej ból. Ale to nie zmieniało faktu, że nadal mu ufała i nadal w niego wierzyła, była niemal pewna, że zawsze będzie – bo niezależnie od tego co by zrobił, nadal pozostawał mężczyzną jej życia, którego kochała ponad wszystko. I na tym chyba polegała prawdziwa miłość: na kochaniu pomimo wad i słabości. – Wiem, kochanie, ja po prostu… - westchnęła cicho, wzruszając lekko ramionami – Czułam, że tego chcesz i tego potrzebujesz, a przecież wiesz, że uwielbiam doświadczać z Tobą nowych rzeczy i… chyba po prostu liczyłam, że to też będzie przyjemne. Tak jak wszystko inne dotychczas. A potem już nie potrafiłam – i nie mogłam – się wycofać, chyba nadal wierząc, że jeszcze będzie lepiej, ale… - nie było, niemniej jednak ta wiara nadal w niej pozostawała. Dlatego pozostawiła również to zdanie niedokończonym, by następnie pokręcić żywiołowo głową, aby stanowczo zanegować jego słowa. – Nie boję się Ciebie, nie myśl tak. Nigdy mnie nie stracisz, Chet. Nie przez to, że poświęcę chwilę uwagi innemu mężczyźnie, bo tylko Ty się dla mnie liczysz. Nie chce nikogo innego – dodała pewnym tonem głosu, spoglądając wiernie w jego ciemne oczy, po czym zrobiła kolejny krok w jego stronę i przylgnęła do jego nagiego torsu, wtulając się w jego ciało, by zniwelować dzielącą ich odległość do zera – Nie mogłabym trzymać się od Ciebie z daleka. Za bardzo Cię kocham. I tylko w Twoich ramionach czuje się najbezpieczniej, niezależnie od wszystkiego. Ja też nie jestem bez winy, po prostu chciałam żebyś wiedział o tym, że nie wszystko dzisiaj sprawiało mi przyjemność… bo to ważne, by o tym rozmawiać, tak? – spytała cicho, z wyraźną nadzieją w głosie, wtulając twarz w jego szyję. Ciepło jego ciała tym razem działało na nią kojąco, nie czuła strachu ani niechęci – wiedziała, że wrócił jej Chet i wierzyła w to, że tym razem będzie inaczej; że już do tego nie dopuści. Pytaniem pozostawało więc czy to naprawdę była tak wielka miłość czy może miłość zaślepiająco zdrowy rozsądek – ale bez znaczenia dla niej pozostawał werdykt, dopóki mogła to życie dzielić z nim. Bo tylko tego chciała – to jego chciała, ze wszystkimi jego wadami i zaletami.
Chet Callaghan

Baby it's cold outside

: 2023-02-10, 15:37
autor: Chet Callaghan
Oboje doskonale znali ten schemat - i chyba dlatego Chet czuł się z tym tak podle. Bo tyle razy zapewniał, że to się więcej nie powtórzy - a mimo to nadal się powtarzało, i wydawało się, że nie był w stanie w żaden sposób temu zaradzić. I o ile obojgu im zdarzało się nazbyt pochopnie przechodzić do działania, tak brunet wykazywał przy tym silne skłonności destrukcyjne, jakie niestety, w sytuacjach takich, jak ta dzisiejsza, uderzały wprost w osobę panny Halsworth. Po raz kolejny pokręcił więc głową, wzdychając ciężko. - Nieważne, czy skrzywdziłem cię bardzo, czy trochę, czy tylko dałem ci powody do obawy, ze mógłbym cię skrzywdzić... W ogóle nie powinienem był do tego dopuścić; nie powinienem tracić nad sobą kontroli - oznajmił z pewną nutą frustracji, bardziej chyba czując, że musiał o tym przypomnieć samemu sobie. Nawet jeśli w chwili obecnej, uświadomienie sobie owego faktu, w żaden sposób nie zmieniało już tego, jak potraktował Jordie i jak chciał ją ukarać, mimo iż nigdy nie miał do tego prawa. I to chyba przede wszystkim tę myśl musiał teraz zaakceptować: że na pewne kwestie po prostu nie miał wpływu, i zachowanie jego narzeczonej oraz jej relacje z innymi mężczyznami, były jedną z nich. - A ty nie musisz niczemu dla mnie "sprostać". Jeśli czujesz, że to, co robię, cię przerasta, to zawsze możesz mi o tym powiedzieć; to nie sprawi, że staniesz się... niewystarczająca. Chcę tego, co ty, a jeśli nie jest ci wówczas dobrze, to i ja nie mam z tego satysfakcji. Też chciałem, aby wszystko, czego będziesz ze mną doświadczała, było dla ciebie przyjemne i... przykro mi, że dzisiaj tak nie było - skwitował, choć owe słowa z niemałym trudem przeszły mu przez gardło. Niełatwo było przyznać na głos, że nie zdołał dać jej upragnionej satysfakcji - bo choć w pewnym stopniu o to właśnie chodziło, aby pozostawić Jordie sfrustrowaną, obolałą i niezupełnie zaspokojoną, to obecnie już brunet nie czuł w związku z tym ani krzty zadowolenia. Widocznie Jordie nie była kobietą, jaką mógłby karać w ten sposób. Widocznie się pomylił... Albo po prostu przesadził. Każdy miał bowiem jakieś granice, i nawet jeśli te panny Halsworth były już przez niego niejednokrotnie przesuwane, to w końcu musiał napotkać opór: i granicę, którą, zamiast przesunąć - przekroczył, wyrywając Jordie z jej strefy komfortu. Pokiwał więc jedynie głową na jej zapewnienie, jakoby, mimo wszystko, się go nie bała; lecz czy rzeczywiście w to wierzył, to już inna sprawa. Z całą pewnością jeszcze przez jakiś czas będzie miał to w głowie, ilekroć tylko spróbuje dotknąć Jordie, ale... dzięki temu przynajmniej będzie się pilnować. I może w końcu wejdzie mu to w nawyk. Nim zdążył zatem cokolwiek odpowiedzieć, ciemnowłosa zrobiła kolejny krok w jego stronę, by następnie wtulić się w jego ciało, które... odrobinę się w pierwszej chwili spięło, jawnie sugerując, że Chet sam miał do siebie znacznie mniej zaufania, niż posiadała go do niego Jordie. Po paru sekundach odetchnął jednak, rozluźniając i uspokajając się pod wpływem jej kojącej bliskości, gdy otoczył ją swoimi ramionami, bardziej ją jednak obejmując, aniżeli przytulając. - Ja też cię kocham. Przez to tak kurewsko tracę głowę... - mruknął, zdając sobie chyba wreszcie sprawę, że istotnie tracił rozum, ilekroć w pobliżu jego narzeczonej zjawiał się jakikolwiek inny mężczyzna, i to zdecydowanie nie było zdrowe. A on ewidentnie nie potrafił być po prostu seksownie zaborczy, tak jak Jordie by sobie tego życzyła. I tego też żałował. Podobnie jak wielu rzeczy w tym, jaki był lub jaki nie umiał być. - Ale mimo wszystko cieszę się, że mi o tym powiedziałaś. Nie chcę, żebyś musiała cokolwiek w sobie tłumić, albo obawiać się mojej reakcji. Jeśli coś jest nie tak, to chcę o tym wiedzieć. Dlatego... pozwól mi też to wynagrodzić - dodał, kiedy przez chwilę po prostu tkwili tak w swoich objęciach, zanim ich spojrzenia ponownie się spotkały, w momencie, w którym Jordana odchyliła głowę, by na niego zerknąć. - Noc się jeszcze nie skończyła, więc może... rozpalimy w kominku i... napijemy się czegoś ciepłego? - zasugerował, uznając, iż taka forma relaksu sprawi teraz ciemnowłosej większą przyjemność, a skoro wcześniej ona zrobiła coś dla niego, to chciał się za to zrewanżować. I uratować jeszcze to, co pozostało z tej nocy.

Jordana Halsworth

Baby it's cold outside

: 2023-02-13, 16:08
autor: Jordana Halsworth
Wydawać by się mogło, że ten schemat przerabiali już tak wiele razy, że istotnie w końcu wyciągnęli jakieś wnioski na przyszłość, które sprawiłaby, że wreszcie przestałby się powtarzać. Była to jednak jedynie złudna nadzieja, jak widać – i wystarczył zaledwie drobny zapalnik, by to wszystko między nimi znowu wybuchło. Chociaż tym razem zdecydowanie na niekorzyść Jordany, wieńcząc to jej krzywdą fizyczną, z tą różnicą, że wcale nie chciała od niego uciekać i nie chciała oceniać go przez pryzmat tego co się dziś wydarzyło. A wpływ na to miało zapewne najbardziej to, że znała go już na tyle dobrze, by wiedzieć, że był dobrym człowiekiem i jeszcze lepszym narzeczonym – dbając zarówno o nią, jak i o ich synka, więc z całą pewnością się go nie bała. I tego jednego była absolutnie pewna. Nawet jeżeli dziś jej napotkał ten opór i jej granic nie dało się przesunąć dalej, nie tak jak robili to zazwyczaj, to nie zmieniało to faktu, że go kochała i że niezależnie od wszystkiego chciała nadal doświadczać z nim nowych rzeczy. A że nie wszystkie jej odpowiadały… kiedyś to musiało w końcu się zdarzyć, prawda? Bo poza tym wszystkim, uwielbiała, gdy subtelnie ją karał, gdy bywał tak dziki, pełen pożądania, pozwalając sobie niemal na pierwotne poczynania – ale tylko wtedy, gdy wówczas dbał też o jej dobro i satysfakcję. Nie zaś wtedy, gdy chciał ją okrutnie ukarać. – Ja… wiem… po prostu wiele razy doświadczałam już z Tobą nowych rzeczy i ekscytowało mnie coś nowego, chciałam spróbować i chciałam temu sprostować, wierząc, że to również da mi satysfakcję. Jak zawsze. I przykro mi, że tym razem było inaczej, bałam się, że Cię tym rozczaruje… ale wiem, że nie powinnam tak myśleć – pokręciła głową z dezaprobatą dla siebie samej – Mogłam zareagować wcześniej, ale teraz… to już nie ma znaczenia. Nie cofnę tego. Wiesz, że uwielbiam, gdy przejmujesz kontrolę, gdy jesteś taki pełen pożądania – ale nie chce żebyś to robił w taki sposób jak dzisiaj. Taki nieobecny i zimny, nie myśląc w ogóle o mnie… och i zdecydowanie możesz mnie czasem ukarać – mruknęła przekornie, zsuwając niesforną dłoń w okolice jego pośladka - …ale nie w złości – dodała nieco ciszej, wtulając się bardzo w jego ciepłe, silne ciało. Nie była na niego zła, jeżeli chodziło o całokształt tej sytuacji, ale po prostu nie czuła się do końca dobrze z tym co się stało. I właśnie dlatego chciała mu o tym powiedzieć, a przede wszystkim uświadomić, by nie robił tego w przyszłości. Gdzieś tam z tył głowy czaiła się myśl, że być może tego chciał i potrzebował – a ona nie mogła mu tego dać, ale szybko zdusiła ją w zarodku, pragnąc wierzyć w jego zapewnienia, że chce ją taką, jaka jest. Kąciki jej ust drgnęły więc ku górze i musnęła ustami jego szyję. – Chyba nie polubię tego jak tracisz głowę, ale nie zmienia to faktu, że uwielbiam gdy jesteś o mnie nadal tak zazdrosny – przyznała, bo mimo wszystko nadal świadczyło to o jego miłości i chociaż nie było do końca zdrowe, a na pewno nie ten objaw tej zazdrości, który odbijał się na samej Jordanie, ale ostatecznie podobało jej się to, że tak mu na niej zależało. Kiwnęła więc głową ze zrozumieniem i odchyliła ją lekko, by móc na niego spojrzeć. – Mieliśmy rozmawiać szczerze. Dlatego chciałam Ci o tym powiedzieć wprost. Nie chce też żebyś przez to ode mnie uciekał, okej? To co się stało nie było dobre, ale to nie zmienia tego co do Ciebie czuje – oznajmiła jeszcze i uśmiechnęła się delikatnie, z wyraźnym zainteresowaniem, gdy Chet napomknął o tym, by jej to wynagrodzić. I cóż, on sam też znał ją na tyle, że doskonale wiedział jak umilić jej teraz ten czas, bo bardzo chciała, by wspólnie wykorzystali wolny czas przy tym urokliwym kominku. – Tak, to cudowny pomysł. Nie chce mi się spać, a chyba nie mogłabym stąd wyjechać, nie spędzając czasu przy kominku, bo aż się o to prosi – kąciki jej ust uniosły się znowu ku górze i wspięła się odrobinę na palcach, by złożyć na jego ustach krótki, czuły pocałunek, po czym ujęła jego dłoń w swoją, ale w ostateczności zatrzymała się tuż przed progiem i obróciła się znowu przodem do bruneta, niemal się z nim zderzając. – Chyba, że chciałbyś jeszcze skorzystać z łazienki? Co prawda moglibyśmy wziąć prysznic, ale może najpierw kominek i… grzane wino? – zaproponowała ochoczo, mając ochotę akurat na taki ciepły napój – Ja zrobię grzane wino, a Ty skorzystaj z łazienki i rozpal w kominku – pogładziła dłonią jego tors i wycofała się za drzwi, pozwalając mu jeszcze skorzystać z łazienki, bo właściwie, gdy tylko do niej przyszedł, rozpoczęła się ich niełatwa rozmowa, a najpewniej też chciał się odświeżyć. Jordie przeszła zaś do aneksu kuchennego, który i tak tworzył tutaj całą, otwartą przestrzeń i z uwagi na to, że zrobili ostatnio zakupy, miała wszystkie potrzebne produkty, zabrała się więc za przygotowania. Już nawet ten fizyczny dyskomfort tak jej nie doskwierał, chociaż miała wrażenie, że dopiero jutro to wszystko da o sobie znać – szczególnie ślady na jej delikatnej skórze. Ale dzisiaj chciała uratować ten wieczór, więc starała się już nie zwracać tak uwagi na otarcia i pieczenie – w końcu ta noc miała być wyjątkowa.
Chet Callaghan