Wydawać by się mogło, że ten schemat przerabiali już tak wiele razy, że istotnie w końcu wyciągnęli jakieś wnioski na przyszłość, które sprawiłaby, że wreszcie przestałby się powtarzać. Była to jednak jedynie złudna nadzieja, jak widać – i wystarczył zaledwie drobny zapalnik, by to wszystko między nimi znowu wybuchło. Chociaż tym razem zdecydowanie na niekorzyść Jordany, wieńcząc to jej krzywdą fizyczną, z tą różnicą, że wcale nie chciała od niego uciekać i nie chciała oceniać go przez pryzmat tego co się dziś wydarzyło. A wpływ na to miało zapewne najbardziej to, że znała go już na tyle dobrze, by wiedzieć, że był dobrym człowiekiem i jeszcze lepszym narzeczonym – dbając zarówno o nią, jak i o ich synka, więc z całą pewnością się go nie bała. I tego jednego była absolutnie pewna. Nawet jeżeli dziś jej napotkał ten opór i jej granic nie dało się przesunąć dalej, nie tak jak robili to zazwyczaj, to nie zmieniało to faktu, że go kochała i że niezależnie od wszystkiego chciała nadal doświadczać z nim nowych rzeczy. A że nie wszystkie jej odpowiadały… kiedyś to musiało w końcu się zdarzyć, prawda? Bo poza tym wszystkim, uwielbiała, gdy subtelnie ją karał, gdy bywał tak dziki, pełen pożądania, pozwalając sobie niemal na pierwotne poczynania – ale tylko wtedy, gdy wówczas dbał też o jej dobro i satysfakcję. Nie zaś wtedy, gdy chciał ją okrutnie ukarać. –
Ja… wiem… po prostu wiele razy doświadczałam już z Tobą nowych rzeczy i ekscytowało mnie coś nowego, chciałam spróbować i chciałam temu sprostować, wierząc, że to również da mi satysfakcję. Jak zawsze. I przykro mi, że tym razem było inaczej, bałam się, że Cię tym rozczaruje… ale wiem, że nie powinnam tak myśleć – pokręciła głową z dezaprobatą dla siebie samej –
Mogłam zareagować wcześniej, ale teraz… to już nie ma znaczenia. Nie cofnę tego. Wiesz, że uwielbiam, gdy przejmujesz kontrolę, gdy jesteś taki pełen pożądania – ale nie chce żebyś to robił w taki sposób jak dzisiaj. Taki nieobecny i zimny, nie myśląc w ogóle o mnie… och i zdecydowanie możesz mnie czasem ukarać – mruknęła przekornie, zsuwając niesforną dłoń w okolice jego pośladka -
…ale nie w złości – dodała nieco ciszej, wtulając się bardzo w jego ciepłe, silne ciało. Nie była na niego zła, jeżeli chodziło o całokształt tej sytuacji, ale po prostu nie czuła się do końca dobrze z tym co się stało. I właśnie dlatego chciała mu o tym powiedzieć, a przede wszystkim uświadomić, by nie robił tego w przyszłości. Gdzieś tam z tył głowy czaiła się myśl, że być może tego chciał i potrzebował – a ona nie mogła mu tego dać, ale szybko zdusiła ją w zarodku, pragnąc wierzyć w jego zapewnienia, że chce ją taką, jaka jest. Kąciki jej ust drgnęły więc ku górze i musnęła ustami jego szyję. –
Chyba nie polubię tego jak tracisz głowę, ale nie zmienia to faktu, że uwielbiam gdy jesteś o mnie nadal tak zazdrosny – przyznała, bo mimo wszystko nadal świadczyło to o jego miłości i chociaż nie było do końca zdrowe, a na pewno nie ten objaw tej zazdrości, który odbijał się na samej Jordanie, ale ostatecznie podobało jej się to, że tak mu na niej zależało. Kiwnęła więc głową ze zrozumieniem i odchyliła ją lekko, by móc na niego spojrzeć. –
Mieliśmy rozmawiać szczerze. Dlatego chciałam Ci o tym powiedzieć wprost. Nie chce też żebyś przez to ode mnie uciekał, okej? To co się stało nie było dobre, ale to nie zmienia tego co do Ciebie czuje – oznajmiła jeszcze i uśmiechnęła się delikatnie, z wyraźnym zainteresowaniem, gdy Chet napomknął o tym, by jej to wynagrodzić. I cóż, on sam też znał ją na tyle, że doskonale wiedział jak umilić jej teraz ten czas, bo bardzo chciała, by wspólnie wykorzystali wolny czas przy tym urokliwym kominku. –
Tak, to cudowny pomysł. Nie chce mi się spać, a chyba nie mogłabym stąd wyjechać, nie spędzając czasu przy kominku, bo aż się o to prosi – kąciki jej ust uniosły się znowu ku górze i wspięła się odrobinę na palcach, by złożyć na jego ustach krótki, czuły pocałunek, po czym ujęła jego dłoń w swoją, ale w ostateczności zatrzymała się tuż przed progiem i obróciła się znowu przodem do bruneta, niemal się z nim zderzając. –
Chyba, że chciałbyś jeszcze skorzystać z łazienki? Co prawda moglibyśmy wziąć prysznic, ale może najpierw kominek i… grzane wino? – zaproponowała ochoczo, mając ochotę akurat na taki ciepły napój –
Ja zrobię grzane wino, a Ty skorzystaj z łazienki i rozpal w kominku – pogładziła dłonią jego tors i wycofała się za drzwi, pozwalając mu jeszcze skorzystać z łazienki, bo właściwie, gdy tylko do niej przyszedł, rozpoczęła się ich niełatwa rozmowa, a najpewniej też chciał się odświeżyć. Jordie przeszła zaś do aneksu kuchennego, który i tak tworzył tutaj całą, otwartą przestrzeń i z uwagi na to, że zrobili ostatnio zakupy, miała wszystkie potrzebne produkty, zabrała się więc za przygotowania. Już nawet ten fizyczny dyskomfort tak jej nie doskwierał, chociaż miała wrażenie, że dopiero jutro to wszystko da o sobie znać – szczególnie ślady na jej delikatnej skórze. Ale dzisiaj chciała uratować ten wieczór, więc starała się już nie zwracać tak uwagi na otarcia i pieczenie – w końcu ta noc miała być wyjątkowa.
Chet Callaghan