-
Nigdy nie mogłabyś mnie rozczarować - zapewnił dosadnie, pragnąc wybić jej z głowy takie myślenie, które najpewniej sam w niej wcześniej zasiał tą niedoszłą zdradą, ale co do tego, że Jordie dawała mu wszystko, czego potrzebował, nie miał najmniejszych wątpliwości. Po prostu... w tamtym momencie obojgu im chyba czegoś zabrakło, ale była to zaledwie chwila, jaką wspólnie musieli wreszcie przepracować, aby podobne sytuacje, jak ta dzisiejsza, więcej się nie zdarzały. Mimowolnie jednak uśmiechnął się pod nosem, gdy Jordie dała mu przyzwolenie na to, aby ją czasem ukarał, choć w najbliższym czasie z całą pewnością nie zamierzał tego robić, w obawie, że znowu straciłby nad sobą panowanie. Niestety popadanie w skrajności było jego niechlubną domeną, od kiedy tylko sięgał pamięcią, i dlatego w takim samym stopniu, jak potrafił być czuły i troskliwy, bywał również brutalny i nieobliczalny. Jakby nie istniało dla niego nic
pomiędzy. Sęk jednak w tym, że obecnie pomiędzy tym wszystkim znajdowała się Jordie, i to dla niej, nie dla siebie, musiał wypracować jakiś złoty środek, aby dać im tę niezbędną dla wspólnego życia równowagę. -
Ja też tego nie lubię, i obiecuję, że postaram się to w sobie zmienić - zadeklarował, zapewne również nie pierwszy już raz, ale z drugiej strony - nikt lepiej niż panna Halsworth nie wiedział o tym, jak wielkie zmiany w nim zaszły, od kiedy się poznali. A więc był do nich zdolny, i kiedy mówił, że chce się zmienić - dla niej - to nie rzucał słów na wiatr. Popełniał jeszcze czasem błędy, ale pragnął być dla niej lepszy, tak jak na to zasługiwała, i zrobiłby wszystko, aby tak się stało. Dlatego doceniał to, że była z nim szczera i otwarcie dawała mu znać, kiedy coś jej nie odpowiadało - nawet jeśli cała ta rozmowa, oraz świadomość tego, że znowu spieprzył, wcale nie były dla niego proste. Ale były niezbędne. Kiedy więc Jordie przystała na propozycję spędzenia odrobiny czasu przy kominku, brunet ponownie posłał jej ciepły uśmiech, pozwalając, aby ich usta spotkały się następnie w krótkim pocałunku. I chociaż bez wątpienia potrzebował odświeżyć się po tym, co robili przed paroma chwilami, to jednocześnie chyba zamierzał wykorzystać każdą minutę tego czasu, jaki mogli spędzić tylko we dwoje; gotów, aby udać się wraz z Jordaną do salonu, kiedy ta jednak zatrzymała się w pół kroku, na co kiwnął zaledwie głową. -
Zgoda - uznał, wypuszczając jej dłoń, by po jej wyjściu podejść ponownie do umywalki. Zawiesił na moment spojrzenie na swoim lustrzanym odbiciu, przyłapując się na tym, jak ogromną miał ochotę po prostu coś
zniszczyć: uderzyć pięścią w tę nieskazitelną lustrzaną taflę, tylko i wyłącznie po to, aby samego siebie ukarać. Ale przecież obiecał Jordanie coś zupełnie innego. Odetchnął więc głęboko i rozluźnił dłonie, które nie wiedzieć kiedy same zacisnęły się w pięści, po czym sięgnął ostatecznie po szczoteczkę i pastę. Wyszorował zęby i przemył twarz zimną wodą, jaka miała otrzeźwić go oraz ostudzić emocje tego wieczoru, i po paru minutach przeszedł z łazienki do salonu, gdzie zajął się rozpaleniem ognia w kominku. Kiedy więc Jordie dołączyła do niego wkrótce z dwoma kubkami aromatycznego napoju i odstawiła je na stolik, półmrok w pomieszczeniu rozświetlał już ciepły blask tańczących leniwie płomieni, ogrzewających przyjemnie wnętrze domku oraz tworzących przytulny klimat, zachęcający do tego, aby rozsiąść się wygodnie kanapie, co też panna Halsworth uczyniła, zapewne oczekując, że brunet zaraz zasiądzie obok niej. Ale ten, choć podszedł bliżej, to zatrzymał się tuż przed kanapą i zamiast na niej, usiadł przodem do niej na miękkim dywanie na drewnianej podłodze, niemalże u stóp swojej ukochanej. Musnął opuszkami palców jej kostkę, po czym zbliżył twarz do jej nóżki i przesunął nosem po gładkiej skórze jej łydki, w kierunku kolana, na którego boku złożył pojedynczy, ledwie wyczuwalny pocałunek, by ostatecznie przytulić doń swój, pokryty szorstkim zarostem, policzek. Nie wiedział, jak po tym, co wcześniej zaszło, Jordie czuła się obecnie z jego dotykiem, ale z drugiej strony, nie chciał też od niej, i od tej bliskości, znowu uciekać. Dlatego był w tym tak delikatny, jak tylko potrafił, nawet jeśli zdawał sobie sprawę, że to w żaden sposób nie wymaże tego, co zrobił jej wcześniej. Ale może przynajmniej na chwilę pozwoli jej zapomnieć o tych pozostałych otarciach i nieprzyjemnych śladach. Albo uzmysłowi, że każdy jego dotyk był obecnie niepożądany... Nie chcąc więc przytłaczać jej swoją bliskością, mężczyzna odsunął się odrobinę i wzniósł spojrzenie na jej twarz. -
Chodź tu do mnie - bardziej poprosił aniżeli polecił, łagodnym tonem, po czym zgarnął również z kanapy ciepły koc i przesunął się tak, by plecami oprzeć się o mebel, a jednocześnie zrobić ciemnowłosej miejsce, aby mogła usiąść obok niego - lub w jego ramionach, opierając się swobodnie o jego ciało. -
Jest tak, jak sobie wyobrażałaś?
Jordana Halsworth