WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
- Niemożliwe, że niedawno urodziłaś, przecież wyglądasz jak milion dolarów – skwitował wprost, niemal śmiało świdrując jej sylwetkę wzrokiem, na co Jordie się zaśmiała i szturchnęła go lekko w geście rozbawienia.
- Och, daj spokój, wcale nie jest aż tak dobrze – odparła, śmiejąc się cicho, chociaż jawne komplementy i tak były miłe. A przecież zdawała sobie sprawę z tego, że wyglądała dziś obłędnie i tak też chciała się czuć. Pomimo tego, że nie wszystko było jeszcze takie jakby chciała, to i tak efekt końcowy był świetny – w końcu eksponowała swoje nadal zgrabne i długie nogi, a przy tym także kuszący dekolt, który po wspomnianej ciąży nadal był wyraźnie większy, co chyba też jej się podobało. Ostatecznie jednak bardzo pozytywnie przyjmowała towarzystwo Prestona, który nawet nie był zrażony tym, iż ma maleńkie dziecko, bo wprost ją komplementował i oprócz żywej dyskusji o dziennikarstwie, wprost z nią flirtował. I nie sądziła, że takie zainteresowanie ze strony mężczyzn nadal jest możliwe, co nie zmieniało faktu, że jej spojrzenie i tak co jakiś czas uciekało w stronę Chestera, którego wzrok czuła na sobie niemal nieustannie. I nie, nie wzbudzała w nim zazdrości celowo, ale… z drugiej strony, mogła mu przecież pokazać co tracił. I co mógł stracić ostatecznie, wybierając inną – a że i ona sama nadal to zainteresowanie ze strony innych mężczyzn miała. Więc taka mała, słodka zemsta mogła być całkiem przyjemna, chociaż sama Jordie nie zamierzała wcale iść na całość. Zaśmiała się znowu, słysząc żart blondyna, ale jego spojrzenie w końcu padło na kogoś za jej plecami, więc ostatecznie odwróciła się ostrożnie, by zobaczyć, kto przerwał właśnie jego wypowiedź i… dostrzegła za sobą Chestera, z którym właśnie podzieliła spojrzenie. – Cześć… - powiedziała więc pierwsze co przyszło jej do głowy, bo ostatecznie wcale się jeszcze dzisiaj nie przywitali i chyba serce znowu zabiło jej szybciej, gdy tylko znalazł się na tyle blisko, iż jej nozdrza znowu przyjemnie wypełnił zapach jego perfum, które tak uwielbiała. Wpatrywała się w niego przez chwilę, chyba nazbyt długo, bo w końcu do jej uszu znowu dotarł głos Prestona.
- Znacie się? – zagadnął z wyraźnym zainteresowaniem.
- My… tak – kiwnęła lekko głową, nie chcąc chyba jednak wprost mówić o tym co ich łączyło i co się wydarzyło, więc przekręciła się lekko tak, by teraz widzieć również blondyna. Miała ochotę określić go po prostu mianem znajomego, ale to byłoby o wiele za mało, więc nie pozostawało jej chyba nic innego, jak krótko nakreślić obraz ich relacji. – Byliśmy parą – dodała, wprost więc sugerując, iż to jej były partner, ale właśnie nie wdając się w szczegóły łączącej ich relacji. Chociaż wzrok brunet wcale nie wskazywał na to, iż to odpowiedź mu się podobała, ale… przecież sam był sobie winien. I to głównie z jego winy występowali teraz w roli byłej pary, a nie obecnej, skoro na jej palcu nie widniał już także pierścionek zaręczynowy. – Chester, Preston – wskazała jednego i drugiego, by przerwać moment ciszy, który nagle zapanowała pomiędzy nimi i chyba chciała również w ten sposób nieco rozładować napięcie. Ale to wzrastało z każdą chwilą coraz bardziej, nawet gdy panowie ostentacyjnie uścisnęli sobie dłonie, dopełniając zapoznania, które im zaserwowała. Jordie za to wyłapała pośród ludzi spojrzenie Indiany, która z rozbawieniem przyglądała się zaistniałej sytuacji i chyba wcale nie zamierzała ratować siostry z tej małej opresji. Niedobra!
programista
narzeczony jordany
columbia city
To, co dla Jordany było trudną sytuacją, dla Chestera okazało się furtką, którą tamta nieoczekiwana chwila bliskości na nowo uchyliła; i chociaż gdzieś tam w środku zdawał sobie sprawę z tego, że zapewne nie powinien cieszyć się z tego, jak Halsworth była zagubiona we własnych uczuciach, i nie powinien tego wykorzystywać, to jednak tylko to dawało mu nadzieję na powrót do dawnego stanu. Do tego, jak było im ze sobą dobrze; jak byli bezmyślnie szczęśliwi i zakochani; jak codziennie na nowo tracili dla siebie głowę. Chciał wierzyć, że to nadal było możliwe i że nie wszystko było stracone, chociaż... na równi z nadzieją, tliła się w nim chyba także obawa, że nawet pomimo swych uczuć, Jordie nie będzie potrafiła wyrzucić z głowy tego obrazu oraz myśli, że tymi samymi ustami, którymi ją całował i mówił, że ją kocha - całował inną kobietę, a później opowiadał te wszystkie kłamstwa. I bał się, że ten ostatni pocałunek tylko jej to uświadomił, w istocie przekreślając szanse na ewentualny powrót. Od tamtej pory bowiem prawie ze sobą nie rozmawiali, a Chet znowu nie mógł oprzeć się wrażeniu, że Halsworth go unikała, i sam już nie był pewien, czy działo się tak, dlatego, że nie mogła sobie ufać w jego pobliżu i że sama obawiała się tej słabości, którą do niego miała - czy po prostu dlatego, że nie mogła na niego patrzeć. Chciał wierzyć, że chodziło o to pierwsze, ale mimo wszystko postanowił dać jej tę przestrzeń, jakiej najwidoczniej potrzebowała; zamiast desperackich prób zbliżenia się do niej, skupiając się raczej na pielęgnowaniu więzi z synkiem i na tym, by nie przegapić ani chwili z jego życia. Nawet jeśli wciąż cholernie żałował, że nie mógł tego wszystkiego dzielić z Jordaną i że chyba... coraz bardziej wymykała mu się ona z rąk. Nie powinno być więc żadnym zaskoczeniem to, że kiedy jego najlepszy kumpel, a tym samym współlokator siostry panny Halsworth, wspomniał mu, że zamierzają wspólnie zorganizować małą domówkę - pierwszym, o czym brunet pomyślał, była okazja do spotkania z Jordie na neutralnym gruncie i z dala od ich, do niedawna wspólnego domu, oraz od ich synka, który stanowił obecnie jedyny i ostatni element, jaki jeszcze ich łączył. I w jakimś sensie będzie ich łączył już zawsze, bo nawet jeśli nie będą parą ani rodziną, to wciąż pozostaną rodzicami Reggie'ego; zaś perspektywa ciągłego widywania Jordie i niemożności odcięcia się od niej w przypadku, gdyby ich drogi jednak rozeszły się na stałe - gdyby z czasem ułożyła sobie życie z innym mężczyzną - brzmiała niczym najgorszy scenariusz z możliwych. I Chet szczerze liczył na to, że ten nigdy się nie ziści. Może zatem potrzebowali dla odmiany spotkać się w okolicznościach, w których nie byliby tylko rodzicami swojego syna, a po prostu: dwojgiem ludzi, pragnących spędzić miło czas w gronie wspólnych znajomych, chociaż Chesterowi - w przeciwieństwie do Jordie, najwidoczniej - nie przeszłoby nawet przez myśl, aby byłą narzeczoną, która wciąż pozostawała miłością jego życia, określać mianem znajomej. Niestety dzisiaj mogli być tylko tym, co Chet zrozumiał w chwili, jak tylko wkroczył do salonu w apartamencie Brewstera - domyślając się, ze gdyby drzwi otworzyła mu siostra Jordany, najpewniej od razu też zatrzasnęłaby mu je przed nosem, bo ni mniej ni więcej dokładnie tyle mówił jej wyraz twarzy - i napotykając po chwili spojrzenie Jordie, nie dostrzegł w nim właściwie nic. Nie uśmiechnęła się, nie skinęła nawet głową na powitanie, a jedynie odwróciła zaraz wzrok, kompletnie ignorując jego osobę, ale z drugiej strony - chyba niczego innego brunet się nie spodziewał. Nie spodziewał się jednak również tego, że kiedy oddali się na moment po coś do picia, kolejnym, co zastanie, będzie widok Jordie z jakimś obcym typem, którego najwidoczniej przedstawiła jej właśnie siostra - i chociaż teoretycznie Jordie była teraz wolna i miała pełne prawo rozmawiać, z kim tylko chciała, a nawet - poznawać nowych facetów, to i tak oglądanie tego sprawiło, że Chet zacisnął mocniej dłoń na szklance bezalkoholowego napoju - bo mimo wszystko nie chciał, aby Halsworth widziała, jak pił, zwłaszcza że oboje wiedzieli, jak pod wpływem procentów potrafiło mu czasem odwalić; chociaż i bez tego bywał odrobinę zbyt porywczy i zaciśnięte gniewnie szczęki były najlepszym tego dowodem. - Co to za chujek? - zapytał stojącego obok niego Brewstera, który z kolei wydawał się być całą sytuacją rozbawiony. Cóż... przynajmniej ich znajomi mieli pożywkę. A może bawiło ich to, bo jako postronni obserwatorzy doskonale widzieli, że tych dwoje nie potrafiło bez siebie żyć - i tylko dla nich samych nic tu nie było takie proste. Nie zamierzając więc bezczynnie przyglądać się, jak Halsworth beztrosko gawędziła sobie z nowym znajomym po tym, jak jej siostra zostawiła ich samych, celowo chyba podchodząc do niego i Connora, tylko po to, aby powitanie tego pierwszego zbyć lodowatym spojrzeniem, a drugiego - gdzieś ze sobą porwać; Chet zdecydował się podejść i przywitać, bo, jak by nie było - znali się i tego wymagała grzeczność. A on - naprawdę zamierzał być grzeczny, nawet jeżeli widząc sposób, w jaki tamten facet patrzył teraz na jego Jordie, miał ochotę rozbić mu tę trzymaną w dłoni szklankę na głowie. Ale może powinien ją rozbić na własnej, skoro to on sam odpowiadał za to, że Halsworth była teraz singielką z prawem do flirtowania, z kim zechce. I doprawdy był na siebie wściekły za to, że przez własną głupotę obecnie nie mógł po prostu objąć jej i pocałować, tak jak zrobiłby to kiedyś, by zamanifestować, że Jordana Halsworth była jego kobietą. Bo już nie była, i frustrowało go to tym bardziej, że tak fantastycznie dzisiaj wyglądała, i chociaż postawiła na nieco inny strój niż te kuse sukienki, do jakich go przyzwyczaiła i za jakimi Chet doprawdy cholernie tęsknił, to ta nieprzyzwoicie króciutka spódniczka również sprawiła, że chyba coś w nim drgnęło. - Cześć - przywitał się równie lakonicznie, choć kiedy ciemnowłosa odwróciła się w jego stronę, a ich spojrzenia po raz kolejny się spotkały - na moment znów chyba zapomnieli o obecności drugiego mężczyzny i dopiero jego pytanie wyrwało ich z tego lekkiego transu, w jaki nieustannie zapadali, kompletnie zatracając się nawzajem w swoich oczach, zupełnie jakby sami dopiero się poznali. Chet odchrząknął więc krótko, przenosząc następnie wzrok na drugiego rozmówcę, któremu Halsworth jakże trafnie opisała charakter łączącej ich obecnie relacji. - I mamy razem dziecko - dopowiedział, niejako sugerując, że pomimo bycia byłymi, ich historia nie była zamknięta, skoro wciąż łączyło ich dziecko. I Chet uznał za niezbędne poinformowanie o owym fakcie Prestona, na wypadek, gdyby Jordie sama zapomniała wspomnieć o tym, że była mamą - lecz ten nie wydawał się być ową rewelacją zdziwiony, w przeciwieństwie do samego Chestera, który sądził chyba, że na wieść o dziecku, facet ucieknie, gdzie pieprz rośnie. Zamiast tego jednak blondyn skwitował ową informację tylko krótkim: - Ach, tak - kiwając ze zrozumieniem głową, jakby informacja o tym, że to właśnie Chet był ojcem jej dziecka, rozjaśniła mu nieco sytuację. Z pozorną uprzejmością, panowie uścisnęli więc sobie dłonie, pozwalając, by na parę długich sekund znów zapadła między nimi odrobinę niezręczna cisza. - Przeszkodziłem wam? - powracając spojrzeniem do Jordie, brunet zasygnalizował, że to pytanie kierował właśnie do niej - bo opinia Prestona niewiele go interesowała, ale gdyby to Halsworth dała mu jasno do zrozumienia, że nie życzyła sobie jego towarzystwa, cóż - najpewniej musiałby to uszanować, niezależnie od tego, jak bardzo by go ta świadomość mierziła, i sam - właściwie nie miałby nic przeciwko uczestniczeniu w tej osobliwej konwersacji, jeśli tylko tak miał przeszkodzić pannie Halsworth w beztroskim flircie z facetem, który nie był nim. Ba, z facetem, który był jej kompletnie obcy, a z którym rozmawiała teraz chętniej niż ze swoim byłym, od siedmiu boleści, narzeczonym; i przy którym śmiała się częściej, niż przy nim. I patrzenie na to nie było dla niego niczym przyjemnym.
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
- Tak, właśnie Chet jest ojcem mojego synka, o którym Ci wspominałam – dodała, jakby chcąc pokazać, iż wcale się tego faktu nie wstydziła i że nie chciała go ukrywać, chociaż wolała się jednak nie zagłębiać w szczegóły.
- To chyba trochę rozumiem skąd ta odrobina niezręczności – zauważył, mimo wszystko z lekkim rozbawieniem, najpewniej w ogóle nie zdając sobie sprawy z tego jak wyglądały relację pomiędzy tą dwójką. I absolutnie nie było to jego winą. Jordie z kolei czuła się w jego towarzystwie dobrze, ale… tylko dobrze. Miło było dla odmiany podyskutować o pasji, nie zaś tylko o dzieciach, kłopotach i problemach, które nieustannie mieli na swojej drodze razem z Chesterem. I chyba stąd jej szczery uśmiech, jak i nawet lekki zawstydzenie za sprawą komplementów, których dawno nie słyszała od innego faceta, ale – to nadal nie był Chet. I nic nie mogło zmienić tego, że Preston po prostu nie działał na nią w ten konkretny sposób. Zerknęła więc na Chestera, gdy przerwał moment krępującej ciszy.
- Rozmawialiśmy – oznajmił wprost blondyn, jakby sugerując, iż istotnie im przerwał, ale Jordana wpatrywała się jedynie w oczy Chestera, jakby na moment znowu zapominając o tym gdzie właściwie się znajdowała i że z całą pewnością nie byli tutaj sami.
- Tak, rozmawialiśmy. Preston pracuje w branży dziennikarskiej, więc miło było podyskutować o czymś innym niż pieluchy – odparła, właściwie nie wiedząc czemu tłumacząc się z tego co miało tutaj miejsce – Ale nie przeszkadzasz – pokręciła lekko głową, upijając kilka łyków. I tym samym uciekła wzrokiem od jego osoby, bo to jego przeszywające spojrzenie znowu sprawiało, iż traciła grunt pod nogami.
- Mówiłem też, że nie chce mi się wierzyć, że niedawno urodziła, bo wygląda fantastycznie – dodał mężczyzna, uśmiechając się wymownie w kierunku Jordany – I równie niewiarygodne, że wypuściłeś ją z rąk – zauważył, pijąc w kierunku bruneta, być może sądząc, iż przepracowali już etap wspomnianego rozstania, a może jedynie próbował go zdenerwować, co lekko zaniepokoiło pannę Halsworth.
- Nie mówmy już o tym – pokręciła stanowczo głową, przenosząc wzrok z jednego na drugiego, starając się w ten sposób uciąć temat. Zerknęła znowu kontrolnie na Chestera, by ocenić stan jego nastroju, ale wtem Preston ujął jej dłoń i skinął głowę w przeciwnym kierunku.
- Chodź, przedstawię Ci jeszcze kogoś – zaproponował, właściwie nie dając jej szans na reakcję, więc jedynie podzieliła spojrzenie z brunetem, a potem powędrowała za blondynem w kierunku nieznanych sobie osób. Okazało się, że dwoje z nich również pracuje w redakcji, a jedna z dziewczyn także ma małe dziecko, więc Jordana chyba świetnie odnalazła się wśród nowych znajomych. Co nie zmieniało faktu, że chętnie podyskutowała potem także ze starymi znajomymi, do których dołączyła również Indiana, więc mogli powspominać stare czasy. W międzyczasie Jordie pozbyła się marynarki, pozostając w dość kusej bluzeczce, bo zrobiło się jej ciepło. Mimo jednak tego, iż otaczała się ciągle przynajmniej kilkoma osobami, jej wzrok i tak co jakiś czas uciekał w kierunku bruneta, którego mimowolnie tym wzrokiem szukała. Nie tyle co obserwując jego reakcję, co po prostu jego samego. I to było silniejsze od niej. Nawet jeżeli wiedziała, iż znalezienie się z nim na tym neutralnym gruncie mogło przynieść jej zgubę, ale jednocześnie tej zguby równie mocno pragnęła. Nie byli jednak sami. W końcu Jordie przeprosiła Prestona i jego znajomą, po czym powędrowała do łazienki, do której pokierowała ją Indy, znajdującej się nieco dalej od salonu, bo trzeba było przejść do niej korytarzem. Po skorzystaniu z niej, wyjęła telefon i wsparła się plecami o ścianę, po czym napisała smsa do drugiej siostry, która obecnie zajmowała się Reggie’m. Niezależnie bowiem od tego czy byłaby na kameralnej imprezie czy nudnym spotkaniu – nadal pozostawała mamą, więc musiała upewnić się, że u synka wszystko dobrze. By potem móc ze spokojną głową wrócić do towarzystwa.
programista
narzeczony jordany
columbia city
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
programista
narzeczony jordany
columbia city
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
programista
narzeczony jordany
columbia city
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
programista
narzeczony jordany
columbia city
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
programista
narzeczony jordany
columbia city
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
programista
narzeczony jordany
columbia city
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
- Ale wypuściłeś... - niemal szepnęła, ponownie gubiąc się w swojej niepewność i niezdecydowaniu, jakby boleśnie wracając na ziemię po tej cudownej chwili pełnej uniesień. Przesunęła dłońmi poprzez jego ramiona aż na nagi tors i spojrzała na niego, gdy ponownie miała jego twarz tuż przed sobą. – Muszę się doprowadzić do porządku – oznajmiła, póki co nadal gładkim i spokojnym tonem głosu, który chyba nie zwiastował niczego złego, a jedynie normalną kolei rzeczy. Gdy więc brunet przetoczył się na drugą stronę łóżka, uwalniając ją z tego słodkiego potrzasku, przeczesała palcami zmierzwione i nieco wilgotne włosy, zgarniając kilka pasemek z twarzy i przeciągnęła się lekko, nim niechętnie usiadła, pozwalając, by włosy w uroczy sposób opadły jej na ramiona. I znowu na twarz. Przełknęła ślinę, nie mając kompletnie pojęcia co począć – zagubienie brało górę na tyle, że chyba pragnęła jedynie uciec, by mieć czas to wszystko przemyśleć. Złamała się i dała się ponieść chwili, czystemu pragnieniu, które tliło się w niej od dawna, ale… co to właściwie wszystko znaczyło? Dla niej? Dla niego? Dla nich? Pochłonięta własnymi myślami, zerknęła jedynie na bruneta, po czym ześlizgnęła się z łóżka i póki co nago – nieskrępowana jego obecnością, przeszła do niewielkiej łazienki, która na szczęście znajdowała się przy tej sypialni i można było wejść do niej prosto z pokoju – chyba za to szczególnie ceniła luksusowe mieszkanie jego przyjaciela. Tam doprowadziła się do porządku i przemyła wodą twarz, spoglądając na swoje odbicie w lustrze tuż po tym, jak otarła ją ręcznikiem. – Co teraz? – mruknęła cicho sama do siebie, wpatrując się w to własne odbicie przez jeszcze krótką chwilę. W końcu jednak wróciła do pokoju, przechodząc pod czujnym wzrokiem bruneta, który najwyraźniej czekał na to, że Jordana do niego wróci – że tym razem nie ucieknie. Podzieliła z nim spojrzenie jedynie przez krótką chwilę, po czym sięgnęła po swoją bieliznę i to ją sprawnie założyła jako pierwszą, odnajdując wzrokiem także resztę swoich ubrań. – Muszę wracać do domu – powiedziała cicho, niemal instynktownie odczytując jego myśli, gdy czuła cały czas na sobie jego wzrok i to pytające, pełne obaw spojrzenie. Znowu przełknęła ślinę, czując niemal bolesny uścisk w klatce piersiowej, gdy wiedziała już co musi zrobić i co powiedzieć, by zatrzeć ten moment – by uciec i wrócić do swojej bezpiecznej klatki, w której nikt nie mógł jej już zranić. Bo chociaż kochała bruneta całym sercem i pragnęła dzielić z nim takie momenty już zawsze, to jednocześnie to bolesne wspomnienie zdrady i zranienia nie mogło tak swobodnie odejść. Nie pozwalało jej pokonać tej ostatniej bariery i zmuszało ją do obrony, która objawiała się ucieczką. Wciągnęła spódniczkę na biodra i zapięła ją, po chwili sięgając po bluzkę. I dopiero trzymając ją w dłoni, obróciła się przodem do bruneta i z ogromnym trudem spojrzała znowu w jego oczy. – To był tylko seks, Chet. Oboje tego chcieliśmy, oboje tego potrzebowaliśmy, ale… to niczego nie zmienia między nami – skłamała, siląc się jednak na to, by brzmieć stanowczo. Mimo, iż było to swoistym kłamstwem, a Chet znał ją na tyle, by wiedzieć, że w tej kwestii po prostu nie mogła go oszukać – że to co właśnie się zdarzyło nie było tylko fizycznym aktem, a czymś o wiele więcej – dla nich obojga. I chociaż czuła dokładnie to samo co on, kolejny raz wymakała mu się z rąk, czując, że nie była nadal gotowa na przełamanie się tak do końca. Ale skoro złamała się już dziś w tej kwestii, to czy nie znaczyło to, iż była na dobrej drodze do wybaczenia? Że to nie był tylko epizod, a pierwszy krok ku czemuś lepszemu? A teraz jedynie walczyła sama ze sobą i mimo, że przegrała to starcie, to nie oznaczało to, że nie było nadziei – bo chyba najlepiej pokazała mu to wówczas, gdy tkwiła w jego ramionach, ciało przy ciele, oddając mu się w całości. Ale… - Było cudownie, ale to kończy się tutaj, w tym pokoju. A do domu wrócę jednak taksówką…