WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek 10 miesięcy temu

Jak co dzień Asmodeus wracał do domu ze swojego biura, ciesząc się, że zobaczy swoje małe dziewczynki. Po drodze kupił bukiet kwiatów, tych Minnie ulubionych, zgarnął jakieś żarcie i wziął dla Nefi słodkości, których przecież ta miała już tyle nie jeść... Przemierzał drogi Seattle z uśmiechem na ustach, ciesząc się, że zobaczy zaraz swoje małe dziewczynki. Myślał o tym, co teraz będzie, pragnął powiedzieć Minnie, że chce kolejne dzieci, że chce umacniać ich rodzinę, wszystko szło ku lepszej przyszłości, tak bardzo pragnął wziąć ją w końcu za żonę, aby dumnie nosiła jego nazwisko. Tak bardzo pragnął...
BOOM!
Wszystko zwolniło. Ostatnie co widział, to lecący nad drogą do góry nogami samochód, szary asfalt, a w głowie ostatnie lata.
Kochanie, nie zostawię cię... - Myślał, widząc w oczach śmierć, a przed nimi Ją. Uśmiechała się do niego na tle słońca, a złote włosy powiewały na wietrze. Twarz ich córki, taka radosna, ale nie miała dwóch latek, a była już nastolatką, biegła po plaży, szczęśliwa, trzymając za rękę swoją matkę.
Poradzicie sobie. Uśmiechnął się dumnie, gdy jego głowa zetknęła się z twardą podsufitką...
Ciemność.
Cisza.
To śmierć?
Zapach zgnilizny, starych mebli z drewna i niepranych od dziesięciu lat dywanów. Stęchlizna, brud, syf i metaliczny posmak w ustach. To jego krew? Wdech, nieudolnie, próbował oddychać, choć coś utrudniało ten proces.
- Witam w piekle, Panie Triumph. - Ten głos... jakby go skądś kojarzył, lecz nie mógł skojarzyć... Próbował otworzyć oczy, lecz ten ból był nie do zniesienia. Światło, było tu dużo światła, jakaś piwnica... Postacie rozmywały się czarnym cieniem, a głowa pilota pękała, jakby nafaszerowano go narkotykami, nie, na pewno to zrobiono. Wszystko wirowało, kształty były niewyraźne.
- Czego... chcesz... - Wysyczał przez zęby, czując jak wrzynają się w jego nadgarstki twarde włókna liny. Poruszył nimi, a jego uszu dobiegł charakterystyczny, nieprzyjemny dźwięk. Skrzywił się, słysząc dudniący w uszach śmiech.
- Przepiszesz na mnie swoją firmę. - Ten głos był obślizgły, obrzydliwy, dyszał ciężko jego posiadacz, niczym pedofil nad ofiarą.
- Nigdy! - Krzyknął ile sił w płucach, choć uszu rozmówcy dopadł jedynie cichy warkot jeńca.
- To si.ę jeszcze okaże, szefie. - Szefie? Asmodeus próbował dostrzec kim jest mężczyzna, ale jego sylwetka oddaliła się.
Wyszedł.

Mijały miesiące. Torturowano go i szantażowano. Linie lotnicze, które założył Asmodeus były najbardziej rozwijającą się firmą ubiegłego roku. Słupki na giełdzie szalały, spółka rosła, nabywając nowego właściciela... Właścicielkę. Minnie. Asmodeus Triumph zaginął bez śladu, w mediach huczało, a w międzyczasie jeden z samolotów został porwany!
- Ta mała jest waleczna. Masz ostatnią szansę, następnym razem rozerwę jej pizdę od środka. A potem waszej małej có... - Nie zdążył dokończyć, bo wychudzona postać mężczyzny wiszącej na sznurze poruszyła się po raz pierwszy od roku silnie, a z jego gardła wydobył się głośny krzyk. Nie przypominał słów, raczej zwierzęcy ryk.
- Masz ostatnią szansę. Za tydzień porywamy twoja laskę, zawiśnie na przeciwko ciebie i będziesz patrzył jak codziennie posuwam ją aż będzie kwiczeć! - Z gardła Asmodeusa znów wyrwał się krzyk, choć wszystko na marne.
- Nie waż się dotknąć Minnie! - Krzyknął resztką sił.
- Przepisz na mnie firmę. - Z oka Asmodeusa poleciała pojedyncza łza.
- Dobrze. - Szepnął.


Obecnie

Jak miał jej spojrzeć twarz? Co miał jej powiedzieć? Patrzył w kłębiące się na niebie cumulusy mijane małym jetem, którego był dziś pasażerem. Nawet nie zgolono mu brody. Wyglądał jak bezdomny, zarośnięty, nieogolony, w czarnym dresie i bluzie z kapturem, choć przynajmniej wziął prysznic.
- Będziemy obserwować każdy twój ruch Triumph. Przejmujesz firmę, zero psów, przejęcie, czysta robota i jesteście bezpieczni. - Oficer, z którego zatrudnił w swojej firmie okazał się szefem jakieś szemranej bandy, która chciała przejąć jego linie lotnicze, a nawet kilka miesięcy temu porwali jego samolot. Z Minnie na pokładzie. Nie wiedział do czego jeszcze są zdolni...
- Dokumenty będą gotowe, a ty się Roy pierdol. - Triumph pustym wzrokiem spojrzał na swojego oprawcę.
- Interesy z Panem to czysta przyjemność. - Uśmiechnął się gorzko, patrząc na jego bliznę na twarzy. Jedną z wielu.

Stał przed drzwiami bez pieniędzy, bez niczego. Jedyne co miał, to nadzieja. Nadzieja na co? Że Minnie przyjmie go z otwartymi ramionami? Nie mogła nawet wiedzieć, że był porwany, co sobie myślała? Nie miał z nią kontaktu prawie rok... Rok. Przecież przez ten czas mogła sobie poukładać na nowo życie. Zniknął, bez słowa, nikt nie wiedział co się z nim stało. Po tym co przeszli? Mogła pomyśleć, że od niej uciekł, że znowu ją zostawił, tak po prostu. A może go szukała? Może wszyscy go szukali?
Kaptur ześlizgnął się z krótko ściętej głowy, nierówno, włosy odrastały plackami, a twarz miał pokiereszowaną.
Nie zechce mnie.
Wziął głęboki wdech i sięgnął zabandażowanym palcem do dzwonka do drzwi. To już nawet nie było jego mieszkanie. Serce biło jak szalone. Tak bardzo za nimi tęsknił. Za Minnie, za Nefi. Oddałby życie, byle tylko były bezpieczne.
- Minnie... - Zdołał tylko szepnąć, widząc ją w otwartych drzwiach. Wbił wzrok w jej piękną twarz, taką idealną. Twarz, którą kochał, twarz, która trzymała go przez te miesiące przy życiu.
A jednak w jego oczach była pustka. Nic.
Trzęsąca się dłoń, owinięta bandażem sięgnął do jej policzka.
- Minnie. - Zdołał jedynie powtórzyć, a po policzku mężczyzny popłynęła pojedyncza łza.
Wypłynęła z pustego spojrzenia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

40.

Kiedy myślisz, że Twoje życie się w końcu układa i nic, nie jest w stanie go spieprzyć, przekonujesz się, w jak wielkim błędzie można być.
Zaczęło się od nagłego zniknięcia Asmodeusa. Wszystko było w porządku, miała wrażenie, że jest nawet lepiej, niż wtedy, gdy mieszkali w Nowym Jorku, firma powoli się rozwijała, Nefi była zdrowym i wesołym dzieckiem. Co mogło pójść nie tak? Do dzisiaj, nie potrafiła odpowiedzieć sobie na to pytanie. Wpierw, sądziła, że zniknął, może musiał się zabawić i za kilka dni wróci, ale kiedy nie odbierał telefonów, zniknął z social mediów, wiedziała, że nie chce, aby go szukała. Znów roztrzaskał jej serce na milion kawałków, ale tym razem, nie dawała po sobie tego poznać. Gdyby tego było mało, musiała zajmować się firmą, którą jej zostawił... I na pewno, gdyby nie ona, nigdy nie martwiłaby się tak o własne życie i nie zostałaby z paskudną blizną na prawym ramieniu od postrzału.
Na początku, ciężko było jej się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Szukała sposobów, myślała o ucieczce, ale nie chciała wiecznie tego robić. Przecież marzyła, aby zostać w jednym miejscu, gdzie Nefi mogłaby dorastać, pójść do przedszkola, później do szkoły. Były to daleko idące plany, ale tylko tego w niektórych momentach się trzymała, gdy kolejny raz płakała w nocy do poduszki.
Z każdym tygodniem, miesiącem było coraz lepiej. Miała wsparcie w Laurze i niestety, pomimo swoich obaw, wysłała córkę do żłobka, która szybciej się tam zaaklimatyzowała, niż Minnie, która za każdym razem, panikowała, gdy musiała ją zostawić. Po pewnym czasie zaczęła umawiać się na randki, nie chcąc żyć wiecznie przeszłością, wiedząc, że Asmo nie wróci. Była pewna, że uciekł i pije teraz drinki, gdzieś na Hawajach, czy Ibizie, koło niego leżą pół nagie modelki i świetnie się bawi. Niestety, znała go na tyle, aby móc tak myśleć. Musiała ruszyć do przodu... Niekoniecznie było łatwo, była matką małej księżniczki, która coraz więcej rozumiała i nie chciała, aby widziała, jak wychodzi na randki, czy obcy mężczyźni pojawiają się w ich domu. Miała dwa, krótkie epizody w ciągu tego roku, niestety dla niej, nie było to nic poważnego. Chyba w każdym z nich szukała swojego byłego i nawet w najmniejszych gestach, starała się doszukiwać podobieństwa, bądź porównywała ich do siebie. Najgorzej było, kiedy obudziła się rano w nie swoim łóżku i uciekła, prędzej niż pierwsze promienie słoneczne zdążyły przebić się przez chmury.
W ostatnim czasie miała dziwne wrażenie, że cały czas jest przez kogoś obserwowana, że ktoś podąża za nią, gdziekolwiek by nie poszła. Dlatego, starała się nie wychodzić sama, nie jeździć taksówkami, ale nie zawsze miała taką możliwość. Musiała wyzbyć się tego dziwnego uczucia i skupić się na teraźniejszości.
Rano, odwiozła córkę do przedszkola. Jak to dziwnie brzmiało... Już zaraz, miała skończyć trzy latka, a blondynka nadal ją pamiętała, jak była takim maleństwem. Dorastała, więcej rozumiała, była typową księżniczką, która lubiła być w centrum uwagi, uwielbiała podkradać Minnie szminki i malować nimi całą buźkę. Chwilami, było jej przykro, że jej córka, nigdy nie pozna i nie zapamięta swojego ojca, ale może jeszcze znajdzie godne zastępstwo. W sumie, chłopak, z którym ostatnio była na kilku randkach i był całkiem okej.
Po powrocie do domu zdążyła jeszcze zrobić kilka zaległych rzeczy, sprawdziła, czy nie musi być w firmie i z kubkiem gorącej herbaty, usiadła wygodnie na kanapie, włączając jeden z seriali, który ostatnio rozpoczęła. Przy okazji, wzięła telefon, właśnie wchodziła w wiadomości, kiedy po całym mieszkaniu rozległ się głośny dźwięk dzwonka. Zmarszczyła delikatnie nosek i nie sprawdzając, kto jest po drugiej stronie, otworzyła drzwi, opierając się o nie ramieniem. W momencie jej brwi uniosły się wysoko ku górze, aż zamrugała kilkukrotnie powiekami. W pierwszej chwili go nie poznała, nie wyglądał jak Asmodeus, którego pamiętała i nie wyglądał też, jakby przez ostatni rok imprezował. To wszystko, nie pasowało jej, nie układało się w jedną całość. Może wrócił, bo komuś podpadł?
Odsunęła się, aby nie mógł jej dotknąć i w pierwszej chwili, zatrzasnęła mu drzwi przed nosem, oparła się o nie plecami i zjechała, opadając na tyłek. Czuła, jak cała się trzęsie, nie wiedziała co myśleć i zaczęło ją to przerażać. Do oczu napłynęły łzy, a wszystkie bezsenne i przepłakane noce powróciły. Po kilku, kilkunastu sekundach wstała na nogi i ponownie otworzyła drzwi.
- Wejdź. To nadal Twój dom - w końcu się odezwała, otwierając bardziej na oścież, aby mógł wejść. Mogła mu się uważnie przyjrzeć, ale tego nie zrobiła. Nie brała najgorszego pod uwagę. - Komuś podpadłeś? Pieprzyłeś nie te dziewczyny, czy okazały się dziwkami i poniosłeś konsekwencje? - zacisnęła mocno usta, zanim zdążyła się opanować i zastanowić nad tym, co mówi. Zatrzasnęła za nim drzwi i pokręciła z niedowierzaniem głową. Chciałaby mu się rzucić w ramiona, ale za bardzo ją zranił. A teraz, gdy stracił pieniądze, wrócił jak gdyby nigdy nic? Wróciła na swoje wcześniejsze miejsce, podciągając nóżki do góry i pierwszy raz, skupiła na nim swoje niebieskie oczy. Wyglądał jak śmierć albo jak wrak człowieka, nie potrafiła się co do tego zdecydować.
Oh, gdyby Minnie, nie była taką okropną ignorantką i widziała coś więcej, poza czubkiem własnego nosa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Świst powietrza dobiegł jego uszu, a na twarzy poczuł delikatny powiew. No tak, a czego się spodziewał? Brał pod uwagę opcje, że po prostu zatrzaśnie mu drzwi przed nosem. Co miał zrobić? Odstawiono go pod samym budynkiem, bez pieniędzy i telefonu, nie miał dostępu do banku, ani dowodu, niczego. Miał Minnie i kilku znajomych na krzyż, choć i ich zapewne już nie posiadał.
- Wszyscy myślą, że uciekłeś Triumph, media przestały się tobą szybko interesować, najważniejsza stała się teraz Minnie i twoja firma, a ty zostałeś tchórzem. - Usłyszał od Roya na pożegnanie pod samolotem, na zadane przez Asmodeusa pytanie, czemu nikt go nie szukał. No tak, to było do niego całkiem podobne.
Ucieczka.
Do człowieka, którego niegdyś był, czy Minnie w to wszystko uwierzyła? Jak mogłaby, widząc jak wiele dla niej zmienił? Chociaż mówią, że ludzie się nie zmieniają i ona też może tak myślała? Wziął głęboki wdech ze wzrokiem wbitym w zamknięte przed nosem drzwi, a jego dłoń opadła na powrót wzdłuż ciała. Wsunął ją do kieszeni i i już miał się odwrócić, gdzie by poszedł? Nie wiedział, może do sąsiadów, z którymi niegdyś się trzymał?
Zmarszczył brwi, słysząc ponownie jej głos. Zawahał się, ale dlaczego? Przytaknął głową i wciąż z tym dziwnie obojętnym wyrazem twarzy wszedł do środka. Zsunął z nóg buty i rozejrzał się po wnętrzu, ignorując słowa, które wypowiadała. Nawet go nie bolały, to oczywiste, że tak myślała. On jednak skupiony był na czymś innym. Sunął spojrzeniem po mieszkaniu. Tak niewiele się zmieniło... Stwierdził zdziwiony, a jego puste, chłodne, błękitne spojrzenie utkwiło w drobnej postaci, skulonej na kanapie. Mimowolnie uśmiechnął się delikatnie, przyglądając sylwetce Minnie, która na pozór wyglądała dokładnie tak samo. Stał przed nią taki pusty w środku, ze wsuniętą prawą ręką w kieszeń. Co miał powiedzieć? Milczał, patrząc tak na nią i ciesząc się w środku, że nic jej nie zrobili, że jest cała i bezpieczna. Tak bardzo cieszył się, że jej nie porwali, że nie chcieli załatwić tego w taki sposób, właściwie nie rozumiał dlaczego? Przecież porwanie Minnie, czy Nefi byłoby dużo skuteczniejsze. Ale może bardziej dla nich ryzykowne? Często o tym myślał, ale teraz? Gdy patrzył na dwudziestolatkę myślał tylko o tym, żeby była już zawsze bezpieczna.
- Wszystko w porządku? Nikt wam krzywdy nie zrobił? - To było dla niego w tym momencie najważniejsze. Ruszył w końcu swoim wychudzonym ciałem w jej stronę i na wyciągnięcie ręki kucnął przed nią, patrząc z dołu w jej oczy. W końcu odważył się to zrobić i w końcu cokolwiek poczuł. Mogła dostrzec w jego spojrzeniu nutkę troski.
- Gdzie Nefi? - Tak bardzo pragnął ją zobaczyć, przytulić. Pozna go?
Chciał tez przytulić Minnie, była tak blisko... czuł jej zapach, którym się zaciągnął, przymykając oczy. Pachniała dokładnie tak, jak zapamiętał, lekko słodko, świeżo, młodo, słońcem, latem...
Tak wiele chciał jej wyjaśnić, a tak niewiele mógł.
- Jest bezpieczna? Mogę ją zobaczyć? - Dodał już ciszej, ponownie spoglądając w oczy swojej ukochanej. Wiedział, jak musiała cierpieć i nie potrafił tego znieść. Co miał zrobić? Jak to naprawić? Nie miał zielonego pojęcia...
Ta sytuacja była pojebana.
- Przytulisz mnie? - Jeszcze nigdy, w swoim długim życiu nikogo o to nie prosił. Nawet Minnie. Ale chciał coś znowu poczuć, bo była w nim jakaś dziwna pustka...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ludzie potrafią się zmienić, Minnie była tego dobrym przykładem, jak z rozkapryszonej gówniary, widzącej tylko czubek własnego nosa, zmieniła się w młodą kobietę, która miała stanowczo zbyt wiele na głowie. Sądziła, że Asmo, również się zmienił, że mu wystarcza, ale kiedy zniknął, już nic, nigdy nie było takie samo. Tym razem, miało być jednak inaczej i nawet jak wróci, nie będzie chciała mu wybaczyć. Postanowiła coś zmienić, podjąć ważne kroki, ale cały czas, coś ją powstrzymywało. W pierwszej kolejności miała iść do prawnika (tym razem, obiecywała sobie, że pójdzie, a nie tak, jak mówiła zawsze) i postarać się o uzyskanie pełnych praw, a później o zmianę nazwiska, aby mała, nazywała się tak samo, jak ona. Obiecywała sobie, że zrobi to od pół roku i nawet nie wiedziała, kiedy ten czas minął, a ona nawet nie znalazła odpowiedniej osoby, w sumie nawet jej nie szukała.
W mieszkaniu może i zbyt wiele nie zmieniała, nie miała na to głowy. Przybyło kilka, różowych akcentów, jak koc, czy wazon, w którym stały świeże kwiaty. Gdzieś z boku, ułożone były zabawki Nefi, a obok nich mata, którą często rozkładały na dywanie, czy w innym miejscu na podłodze. Na szafce, mógł zauważyć kilka nowych zdjęć, na których była wraz z córeczką, bądź sama dziewczynka, blondynka za wszelką cenę, chciała zatrzymywać wspomnienia i uwieczniać je na zdjęciach. Niestety, niektóre zdjęcia zniknęły, wywoływały zbyt dużo bólu, jak i również nie chciała, aby Nefi, patrząc na ich wspólne zdjęcia, pytała się kto to jest. I nie, wcale ich nie wyrzuciła, po prostu dobrze je schowała na dnie szuflady.
Jeszcze mocniej podciągnęła nóżki do góry, które objęła swoimi dłońmi, a wzrok błądził za Asmo. Wtedy, po raz pierwszy, przyszło jej na myśl, że może jednak coś się stało... Ale, im dłużej myślała, tym bardziej obstawiała za tym, że wszystko wydał i zadarł z niewłaściwymi osobami. Jednak, czy na pewno? Do tego stopnia, że wyglądał, tak jak właśnie wyglądał? W momencie przeszły ją nieprzyjemne ciarki po plecach.
- Zależy. U nas wszystko dobrze, a od roku, chyba nikt mnie, ani Nefi nie skrzywdził. Byłeś ostatnią osobą, która to zrobiła, kiedy postanowiłeś uciec od odpowiedzialności - wcisnęła paznokcie w kolana, jakby w jakiś sposób, miało to ukoić jej ból, który odczuwała w środku. Nie wierzyła, że teraz, to ona mówi o odpowiedzialności, a kiedyś była mistrzynią od uciekania. Może powinna troszkę odpuścić? Tak bardzo, biła się ze swoimi myślami. Skąd, do cholery, miała wiedzieć, co powinna zrobić.
- Tam gdzie codziennie. Chodzi do przedszkola i tak, jest bezpieczna. O co Ci chodzi? Potrafię się zająć własną córką, aby nic jej nie groziło - nie dopuszczała nawet do świadomości, że mogłoby im coś grozić. Nikogo nie zwolniła, niekoniecznie wszystkich lubiła w pracy, ale starała się być mniej wredna i opryskliwa.
- Słucham? - zamrugała powiekami, nie wierząc w to, co słyszy. Powinna zapisać ten dzień i dodać jako święto, że Asmodeus, o cokolwiek ją poprosił. Wahała się... Bardzo długo. Widząc jego poranioną twarz, niedbale obcięte włosy, zabandażowane dłonie i te dziwne spojrzenie... Nie patrzył na nią jak zawsze, było w tym coś niepokojącego. Bardzo powoli, przysunęła się, pochylając się w stronę mężczyzn i delikatnie, objęła go dłońmi za szyję, opierając brodę o jego ramię. Przy okazji, chciała się przekonać, czy nie popadł w alkoholizm, ale nic takiego nie wyczuła. Milczała tak, przez jakiś czas, spokojnie pozwalając, a dłonią gładziła go po plecach. Przymknęła oczy, czując jak jedna łza, spływa jej po policzku i szybciutko, otarła ją dłonią.
- Przygotuje Ci sypialnię, abyś mógł odpocząć - zaczęła dość niepewnie. - Jakieś Twoje ubrania jeszcze pozostały - nie dała nawet czasu, aby jej cokolwiek odpowiedział. Nie wiedziała, czy mówi to do siebie, czy do niego. Ona nawet nie wiedziała, czy Asmo chce tutaj zostać w domu, czy ma coś innego. - A później, może mi powiesz, dlaczego uciekłeś? I co Ci się stało, że tak wyglądasz? Możesz to zrobić, w jakiej chcesz kolejności, ale potrzebujesz chyba odpoczynku - na początku, była wściekła, obrażona na cały świat, ale im dłużej mu się przyglądała, intuicja podpowiadała jej, że coś się musiało wydarzyć. Nie zachowywał się jak mężczyzna, którego poznała i z którym żyła przez długi czas. Niestety, im dłużej sama się zastanawiała, potrafiła wierzyć, że po pierwsze bał się odpowiedzialności, a po drugie musiał uciec. To też nie tak, że nagle postanowiła mu wybaczyć i uwierzyć w każde słowo, była ostrożniejsza, a pomimo tego, nadal siedziała w niewygodnej, pochylonej pozycji, przytulając do siebie Asmo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie uszły jego uwadze te kwiaty. Przeszło mu przez myśl, że dostała je od jakiegoś mężczyzny, spotykała się z kimś? Minnie była piękna, była mądra, cudowna i kochana, nie widział ani jednego powodu dla którego nie miałaby spotykać się przez czas jego nieobecności z facetem, czy kilkoma. Zbierało mu się na wymioty, kiedy tylko pomyślał, że jakiś inny gość mógł dotykać jego małą Minnie, że mógł z nią... Ledwo powstrzymał odruch wymiotny na ta myśl. Nie ona była teraz najważniejsza. Najważniejszym jednak było bezpieczeństwo jego ukochanej i ich małej córeczki. Dlatego wyczekiwał odpowiedzi w bezdechu. Choć nie spodobała mu się ona do końca. Oczywiście, że musiała wbijać mu szpile, to była Minnie. Zawsze tak robiła. Jednak to nie bolało tak bardzo, przy myśli, że jednak były bezpieczne. Wypuścił powietrze z płuc z ulgą. Co miał powiedzieć, że nie uciekł? Przecież i tak by mu nie uwierzyła.
Przedszkole? No tak. Musiała sobie jakoś radzić... sama. Może jednak była sama? Z jednej strony nie chciał, żeby kręcił się przy niej inny mężczyzna, a z drugiej Minnie potrzebowała opieki.
- Wiem, że potrafisz. - Rzucił, szybko prostując. - Nie zarzucam ci tego. Chciałem tylko wiedzieć, czy na pewno nikt was nie skrzywdził... - Dodał już ciszej. Próbował zrozumieć, czemu jego oprawca nie dotknął rodziny Asmodeusa, ale to nie było teraz najważniejsze.
Już myślał, że tego nie zrobi. Właściwie od samego początku widział na to marne szanse, ale tak tego potrzebował, że musiał spróbować... Spuścił wzrok, już miał wstać, gdy poczuł gorący dotyk delikatnych dłoni Minnie. Aż wstrzymał powietrze, drgnął pod tym dotykiem, zamykając oczy. Powoli, niespiesznie otulił ją ramionami i wtulił jej drobne ciało w swoje, choć nie był do końca pewien, kto się właśnie w kogo wtula. Przytuliła go... Zrobiła to. Oddychał jej cudownym zapachem, napawał dotykiem i bliskością, biło od niej ciepło, którego nie czuł od roku. Była taka miękka, taka ciepła, to było przyjemniejsze niż pamiętał. Nagle wszystkie spięte mięśnie zaczęły puszczać. Już nie pamiętał kiedy czuł się tak cudownie. Właśnie tego potrzebował, tyle miesięcy marzył o tej chwili.
- Dziękuję. - Szepnął niemal niesłyszalnie, zatapiając nos w jej włosach, głowie. Chciał powiedzieć, że tęsknił, ale nie miał odwagi. Nie wiedział, czy zechce go z powrotem, czy tym razem nie straciła do niego uczuć, a teraz było w niej tylko współczucie. Kochała go jeszcze? On kochał ją bezgranicznie, lecz on wiedział co się stało, a Minnie po raz kolejny była porzucona.
- Dziękuję Minnie. - Powtórzył, tym razem nieco głośniej, gdy mówiła o sypialni. Nie wyrzuci go? Oczywiście, przecież miała dobre serce... Przecież nie kochał jej za wygląd, Minnie była dobrą osobą. Drugą część jej wypowiedzi zignorował, nie miał pojęcia co jej powiedzieć. Chciał tak wtulać się w nią bez pamięci już zawsze. Nie chciał rozmawiać. Po prostu cieszyć się jej bliskością bez słowa. Nie chciał, by ta chwila się skończyła, nie miał pojęcia, czy jeszcze będzie chciała się do niego przytulać, szczególnie, że nie wiedział, czy wyzna jej choć część prawdy...
Nie wiem, ile czasu minęło. Gdy tylko dziewczyna chciała się odsunąć, od znów zagarniał ją do siebie. Ścierpły mu nogi od klęczenia, ale to było nieważne. Uspokajała go, koiła jego ból, ten fizyczny i psychiczny, sprawiała, że w końcu coś czuł, nawet uśmiechnął się przez chwilę pod nosem niewidocznie. Ale przecież ta chwila musiała się w końcu skończyć.
- Mogę coś zjeść? - Zapytał dość niepewnie, tak przecież niepodobnie do niego. Odsunął się nieco, ale tylko na tyle, by móc spojrzeć w oczy Minnie. Marzył choćby o bułce, a ciepłe danie nawet mu się nie śniło. Nawet nie wiedział ile nie już nie jadł. - Przepraszam, nie powinienem cię o nic prosić, ale nie mam niczego. Telefonu, ubrań, pieniędzy, jedzenia. - Tylko tyle był w stanie z siebie wydusić. Mogła dostrzec na jego twarzy grymas bólu, zapiekło go w płucach. Musiał udać się do lekarza. Po licznych torturach jego organizm był wykończony, już nawet nie wiedział od czego powinien zacząć.
Na tą chwilę potrzebował jednak pożywienia, snu, ciepłego prysznica i nawet nie wiecie, jak marzył o miękkim łóżku... Nie potrafił myśleć o rozmowie, nawet nie potrafił jej niczego zapewnić. Miała racje. Potrzebował odpoczynku, jak jeszcze nigdy w życiu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nieważne, jak bardzo, chciałaby zignorować jego prośbę, chyba by nie potrafiła... Chociaż, może i by mogła się odsunąć, usiąść z drugiej strony kanapy, ale później by tego żałowała. I może chciała udawać, że jest taka silna, dorosła, samowystarczalna, ale co z tego, skoro przy nim znów miękła. Nie, nie mogła pokazywać, że jest jej słabością, tą największą, chciała pokazać, że przez ten rok, radziła sobie naprawdę dobrze i poradzi sobie dalej sama, bez niego.
Przytulając mężczyznę, poczuła dziwne ciepło, kiedy dotknął jej ciała, a dotyk był wręcz gorący i nie potrafiła się odsunąć. Cichutko westchnęła, przymykając swoje powieki. Sama straciła rachubę czasu, dopiero po kilku minutach, zsunęła się z kanapy, aby nie siedzieć tak pochylona i uklęknęła przy nim, nie przestając go jeszcze tulić. Po chwili wręcz przytuliła go do siebie, jak często robiła to z Nefi, tylko ją zawsze głaskała po blond włoskach, teraz delikatnie gładziła plecy Asmo i kark. Milczała, nie uważając, że musi jej za cokolwiek dziękować. Jakby nie patrzeć, to był jego dom... Nieważne, że był przepisany na Minnie, gdyby chciał, nie robiłaby żadnych problemów, aby znów, to on był prawnym właścicielem. Wystarczyłaby tylko jedna decyzja, a blondynka wraz z dzieckiem się wyprowadzą, kiedy tylko znajdą mieszkanie zastępcze. Przeszło jej to nawet przez myśl... Przez ten rok, bardzo często, zastanawiała się, czy jeszcze go kiedyś zobaczy. Chciała, bardzo tego chciała, ale nie potrafiła sobie tego wyobrazić, a na pewno nie takiej sytuacji. Widziałaby go opalonego, z jakąś modelką przy boku, cieszącego się życiem, a było wręcz odwrotnie. A niestety, im dłużej czuła ciepło jego ciała, tym bardziej miękło jej serduszko i nie wiedziała, co powinna myśleć. Chyba, najlepiej będzie, jak pozwoli, żeby powiedział jej prawdę, bez żadnych kłamstw.
Za każdym razem, kiedy się do niej odzywał, patrzyła na niego z tym samym, zaskoczonym wyrazem twarzy. Najpierw proszę, teraz przepraszam, zaczęła obawiać się, co zaraz jeszcze usłyszy. I tym bardziej wiedziała, że coś musiało się wydarzyć. Nadal obstawiała, że wpadł w kłopoty na swoich wakacjach.
- Zawsze możesz na mnie liczyć, nieważne, co jest między nami. Jesteś ojcem mojego dziecka, przez Nefi zawsze będziemy połączeni - odezwała się trochę ciszej. Nie wiedziała za bardzo, po co mu to mówi. Chciała pokazać, jak bardzo jest samodzielna? Szkoda tylko, że tak nie było, a były ukochany, tak naprawdę, nie był jej obojętny. Odsunęła się w końcu na tyle, aby wstać na nogi i pokręciła z niedowierzaniem głową. - Zrobić Ci coś ciepłego do zjedzenia? Coś konkretnego, czy coś zamówić? - poprawiła swoją spódnicę i spojrzała na Asmodeusa. Coraz bardziej pękało jej serduszko, gdy tak na niego patrzyła. Przeszła do aneksu kuchennego, otwierając w lodówkę, w której za dużo nie było, więc szybciutko ją zamknęła. Wstawiła za to wodę na herbatę, wyjmując przy tym dwa kubki.
- Zrobię Ci obiad i muszę wyjść. Będziesz miał akurat czas, aby odpocząć i się przespać. Jak będę wracała, wstąpię po telefon dla Ciebie. Nie wiem, czy będziesz mógł odzyskać swój stary numer, ja się na tym nie znam - wzruszyła delikatnie ramionami, aby zaraz oprzeć się dłońmi o wyspę. Po drodze pewnie zahaczy jeszcze o jakiś sklep, żeby nie wyglądał jak bezdomny, do tego zakupy spożywcze. Powinna to zrobić, zanim wstąpi po Nefi do przedszkola, bo zakupy z nią, bywały niekiedy koszmarne, gdy chciała wszystko, co się świeciło, było różowe, bądź miało brokat. Minnie, nie akceptowała żadnego sprzeciwu i tak, zrobi wszystko, co sobie zaplanowała, więc to, że zdradzała mu swoje plany, były już nie do zmienienia. Zdążyła się ugryźć w język, aby nie wspomnieć, że powinien udać się też do fryzjera, bo źle się na niego patrzyło, wolała go w lekko dłuższych włosach, w które tak bardzo uwielbiała wsuwać swoje kościste palce. Zacisnęła usta, próbując o tym nie myśleć i odwróciła się, aby zaparzyć wcześniej wspomniane herbaty i zaniosła kubki na blat. Przez myśl jej nie przeszło, że może powinien iść też do lekarza, za bardzo była ślepa i jeszcze nie dostrzegała niektórych, tak oczywistych faktów i tego, co miała przed oczami.
- Powiesz mi później, co Ci się stało? - kolejny raz powtórzyła pytanie, zatrzymując na nim swój wzrok. On unikał tematu, a blondynka, chciałaby wiedzieć coś więcej. - Tylko nie mów, że nic, widzę jak wyglądasz i że musisz odpocząć. Może nie potrzebuje wyjaśnień, jako Twoja była, ale jako matka Nefi - przyzwyczaiła się, mówić, że nie są razem, nie było to dla niej zbyt wielkim problemem, może troszkę kuło w serduszko, ale nie sądziła, że tak trudno, będzie to powiedzieć, patrząc wprost na Asmo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie chciał odzyskać mieszkania, chciał odzyskać... ją. Tym razem nie miał w głowie, że nie zasługuje, że coś złego zrobił,a nawet, o dziwo, nie miał w głowie tego, że przez niego mogło grozić im niebezpieczeństwo. Owszem, na początku miewał takie myśli, ale im dłużej o tym myślał, tym bardziej utwierdzał się w fakcie, że to po prostu bez sensu. Doskonale wiedział, jakie ryzyko niesie ze sobą zakładanie takiej firmy, czy jego rosnąca popularność. Obydwoje wiedzieli, ale potrafili ze sobą przejść przez wszystko. Chcieli zaryzykować, bo przecież obydwoje uwielbiali ryzyko.
Ale czy aż takie?
Tak. Nawet takie. Asmodeus niczego w życiu nie był tak pewien, jak tego, że chce do niej wrócić. Firma? Pieniądze? To już nie było ważne. Najważniejsze było odzyskanie rodziny. Mogą sprzedać to mieszkanie, samochody, zacząć od nowa, bezpieczni, we trójkę. Tak, jak tego zawsze pragnęli. Być razem. Nie wyobrażał sobie, że mogło być inaczej, choć brał pod uwagę, że może się przy niej ktoś kręcić. Mimo to był pewien swoich własnych uczuć i tego, że Minnie zawsze będzie w jego ramionach księżniczką. Z pieniędzmi, czy bez, będzie rozpieszczał ją, jak tylko będzie mógł, bo przez ten rok przewartościował swoje życie. Już rozumiał, co jest najważniejsze. Ona była. One. Minnie i Nefi. Tak zawzięcie próbował walczyć o swoją firmę, a gdyby poddał się od razu, Minnie nie musiałaby cierpieć tyle miesięcy...
Co jest między nami... Te słowa obiły się echem po głowie Asmodeusa. Między nami nic się nie zmieniło. A jednak nie odważył się powiedzieć tego na głos.
Poczuł nieprzyjemny chłód, gdy ich ciała rozdzieliły się, a i równie chłodny wzrok Asmo padł na spódniczkę ukochanej, którą tak uporczywie poprawiała. A następnie na twarz, która z dołu wyglądała jeszcze niewinniej, o ile w ogóle było to możliwe... Klęczał tak przed nią, zapatrzony z niedowierzaniem, jakby to co widział nie było prawdziwe. Naprawdę wrócił do domu? Naprawdę tu była? Naprawdę go przyjęła? Nie mógł w to uwierzyć i modlił się w duchu, aby nie był to kolejny sen. Modlił się, by nie obudzić za chwilę w tym obrzydliwym pokoju, próbował nawet wyczuć ból od sznura na nadgarstku i tą charakterystyczną woń≥ stęchlizny, ale nic takiego się nie działo. Był tu, a Minnie? Nigdy nie była bardziej realna.
- Cokolwiek Minnie, będę wdzięczny za cokolwiek... - Byle to było jedzenie, a ciepłe? Nawet o tym nie marzył. Dobra marzył. Już nie pamiętał jak to było zjeść, czy wypić coś ciepłego. Ostatni rok karmiono go wychłodzonym jedzeniem, miał wrażenie, że były to po prostu resztki po ich obiadach... Ale to nie jest najlepszy moment na wspominanie tego.
Triumph dźwignął się na nogi, ale jak szybko wstał, tak szybko usiadł. Spojrzał na stojąca w kuchni Minnie, bacznie ją obserwując, sunął spojrzeniem za każdym jej spojrzeniem. Tak cholernie za nią tęsknił, za jej bliskością (która wciąż na sobie tak cudownie czuł), za jej ruchami, gestami, mimiką, jej głosem, zapachem, za nią po prostu.
- Nie ma to większego znaczenia... Dziękuję. Znowu. - Westchnął i wbił spojrzenie w swoje pokaleczone i zabandażowane dłonie. Było mu głupio, że zjawił się tak nagle, a ona... była dla niego taka dobra. Przecież myślała, że ją porzucił! A teraz? Zrobiła mu ciepłej herbaty, obiecała obiad i łóżko... Przyjęła go. Po tym wszystkim. Przysięgam, że już nigdy nie będziesz nieszczęśliwa. Ale tego również nie potrafił wypowiedzieć na głos. Kaszlnął.
- Nie mogę. - Przyznał w końcu cicho i ujął gorący kubek w dłonie. Westchnął głęboko i przymknął oczy, napawając się ciepłem, które od niego biło, oraz zapachem, który poczuł nachylając nad cieczą. Zaciągnął się z rozkoszą i przysunął do ust krawędź kubka, z którego wysiorbał nieco herbaty.
-Boże... - Wyrwało mu się niechcący na głos z uwielbieniem. Jak on dawno nie pił herbaty... Jej smak był taki intensywny, cudowny... Napił się znów i znów, coraz łapczywiej, nie bacząc na temperaturę wody, z której została zrobiona.
Nagle zachłysnął się. Kaszlał, łapiąc oddech, po tym co powiedziała. No tak... była. Był jej byłym. Złapał powietrze, odstawiając kubek na blat i powędrował chłodnym, błękitnym spojrzeniem na ciepły błękit oceanu oczu Minnie.
- Należy ci się więcej, niż mogę powiedzieć. Należy ci się wszystko. - Sprostował wciąż głosem osoby, która właśnie ledwo uszła z życiem po zachłyśnięciu... Kolejne pojedyncze kaszlnięcie.
- Ale nie teraz... - Nigdy. - Proszę. - Nie miał siły.Wysilił się jedynie na sięgnięcie zabandażowaną dłonią do tej drobnej, kościstej dłoni Minnie. Delikatnie ją chwycił, patrząc za swoim gestem.
- Nie uciekłem. - Tylko tyle mógł na razie powiedzieć, choć przyszło mu to z wielkim trudem. - Potrzebuję odpocząć... - Odpływał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dla każdego z nich miniony rok był ciężki. Gdyby Minnie, tylko wiedziała, przez co przechodził Asmodeus... Przecież takie rzeczy, znała tylko z filmów, a nie z prawdziwego życia. Była pewna, że w Seattle będą mogli żyć spokojnie i szczęśliwe, przez pewien czas nawet tak było. A teraz, miała wrażenie, że ma cholerną pustkę w głowie. Z jednej strony, tak bardzo, chciałaby się znów w niego wtulić, poprosić, aby nie znikał, że ze wszystkim znów sobie poradzą i nawet, nie musiał jej nic mówić, jeśli nie jest na to gotowy, najważniejsze, to że był, a z całą resztą, poradzą sobie we dwoje. Niestety, była też ta druga strona, która zwyciężała w tej walce, nie mogła tak po prostu zapomnieć tego roku, nie mogła pokazać, że nieważne co zrobi, blondynka, będzie zawsze na niego czekała i wybaczy w jednej chwili. Prędzej, czy później i tak, kończyło się to jej płaczem i samotnością, z którą zostawała całkiem sama. Nie mogła zmusić go do zostania przy niej ani żeby ją kochał tak jak ona jego. Chwilami, chciałaby, aby ich życie było takie zwyczajne, a nie popieprzone. Ale to było ich, w innym dość szybko by się znudzili.
Stojąc jeszcze przy lodówce, aż się przeraziła, kiedy wstał. Zawsze, był dobrze zbudowany, a teraz widziała wychudzoną postać. Była przerażona, ale nie dała nic po sobie poznać.
Wywróciła po chwili oczami. Jak ona nie lubiła takich sytuacji. Już otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale się powstrzymała. Dziwne, ale po takim czasie, nie chciała go ranić, nie kiedy jedyne, o czym myślała, to chcąc się nim zaopiekować, aby wrócił do siebie i był już bezpieczny.
- Uważaj! Proszę! Poparzysz sobie język - wzdrygnęła się, gdy pił taką gorącą herbatę. Chciała już coś zrobić na obiad, aby nie był głodny, ale może zrobienie herbaty wcześniej, było złym pomysłem... Dlaczego, ona tak bardzo się niekiedy gubiła w tym, co powinna zrobić. Niby była dorosła, a niekiedy w ogóle nie potrafiła myśleć racjonalnie.
- Powiesz, kiedy będziesz gotowy - zacisnęła usta, patrząc przez moment na jego dłoń, którą ją dotknął. Była taka szorstka, wyczuwała pojedyncze strupy i plaster, który owinięty był na palcach.
Co Ci się stało? Ta myśl, cały czas była w jej głowie. I chciałaby, wiedzieć już wszystko teraz, ale im dłużej, będzie naciskała, tym bardziej się zamknie. Powoli, wysunęła swoją dłoń z uścisku i wysoko uniosła brwi. Jak to nie uciekł? Akurat to usłyszała, aż za dobrze. Tak źle go oceniła? Nie, nigdy się nie myliła aż tak bardzo.
- Dobrze, odpocznij. Jak wstaniesz, będzie już obiad. W łazience, wiesz gdzie są ręczniki, nic się nie zmieniło - starała się mówić bardzo spokojnie, aby głos jej nie zadrżał. Z założenia, stwierdziła, że pójdzie do wolnej sypialni, a nie do ich, którą teraz zajęła Minnie. Odprowadziła go tylko wzrokiem i sama napiła się herbaty, gdy została już sama.
To było dziwne. Nagle, nie była sama w domu, nie miała robić obiadu tylko dla siebie i małej. Odzwyczaiła się przez te długie, dwanaście miesięcy. Założyła na siebie płaszczyk, buty, zabrała jeszcze torebkę, gdzie wrzuciła telefon i wyszła z mieszkania. Wpierw, tak jak mu obiecała, pojechała do galerii, gdzie kupiła nowego, szarego iPhone'a, więc miała nadzieję, że przypadnie mu do gustu. Pamiętała o ubraniach dla Asmo i zakupach spożywczych. Wszystkie torby, wrzuciła do bagażnika, mając nadzieję, że o wszystkim pamięta i mogła na spokojnie pojechać do przedszkola po Nefi. Zwyczajne pytanie, czy była grzeczna i jej mały leniuszek, zaparł się nóżkami, aby zaniosła ją wprost do samochodu, gdzie posadziła ją w foteliku, dając buziaka w główkę.
Droga powrotna minęła jej dużo spokojniej. Zamiast radia, leciały typowo dziecięce piosenki, które śpiewała głośno dziewczynka, na co młoda kobieta delikatnie się uśmiechnęła. Nie wiedziała, jak jej powiedzieć, że wrócił jej tata, którego nie mogła pamiętać. Zacznie się tym przejmować, gdy Asmo wstanie, na razie skupiła się na zaparkowaniu, zabraniu zakupów i córeczki wprost do windy.
Spożywcze zakupy odłożyła na miejsce, rzeczy dla Asmo, położyła na jednej z komód, zostawiając wszystko zapakowane. A gdy tylko zdążyły się rozebrać w salonie, dało się usłyszeć bajki, na które zerkała Nefi, ale więcej chodziła za Minnie.
- Chodź tutaj szkrabie - wyciągnęła do niej ręce i jak zawsze, poczuła jak córka, wpada w jej ramiona. Wzięła ją na ręce i posadziła na kuchennej wyspie. - Roztrzepałaś się - mruknęła cichutko, poprawiając jej dwa kucyki.
- No bo... mamo... ten chłopak ciągnął mnie za kucyki. Chłopcy są głupi - zaczęła mówić, bardzo przejętym głosem, a starsza z blondynek starała się nie zaśmiać, gdy mówiła, o tak ważnych problemach.
Tak naprawdę, nie wiedziała ile spał Asmo. Zdążyła zrobić obiad i właśnie siedziała z małą na dywanie, odwrócona tyłem do drzwi od sypialni, gdy nawet nie usłyszała, jak drzwi się otwierają. Jedyną reakcją, było zachowanie Nefi. Nagle, taka odważna i rozgadana, wpadła na kolana Minnie, chowając główkę w jej szyi. Nie pamiętała go, nie miała jak, rok u takiego dziecka, to stanowczo za dużo.
- Hej, Nefi - pogłaskała ją po plecach, wstając z kolan z małą małpką na rękach. - Przepraszam, nie pamięta Cię - tym razem, zwróciła się do Asmo, przepraszającym tonem głosu. Jak miała powiedzieć córce, że to jej tata? Nie wyobrażała sobie takiego momentu, nie wiedziała jak się zachować.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ostrzeżenia Minnie przypomniały mu o czymś takim jak poparzenie języka, ale stało się to? Nie miał pojęcia, kompletnie nie odczuwał już bólu jak niegdyś. Stał się on dla niego całkiem naturalny i zwykłe oparzenie herbatą zapewne nie było przez Asmodeusa odczuwalne. Tylko kiwnął głową w odpowiedzi, bo co miał jej powiedzieć? Nie umiał tego wszystkiego wytłumaczyć, zalewał go paniczny, wewnętrzny strach, kiedy tylko myślał o nadchodzącej rozmowie. Jak jej wyjaśnić, co powiedzieć, by nie używać kłamstw i jednocześnie kłamać? A może powinien jej powiedzieć? Nie, bo to może narazić ją jedynie na niebezpieczeństwo... chyba.
Kłócił się ze sobą w myślach, milcząc już do samego końca. Pokiwał jedynie głową w odpowiedzi, gdy mówiła o ręcznikach, czy obiedzie, który w tym momencie przestał być taki ważny. Marzył o ciepłej kąpieli i śnie, jego organizm wołał każda, nawet najmniejszą komórką o choć chwilę wypoczynku.
Asmodeus nauczył się spać krótko i często, w zasadzie dzień i noc kompletnie się zatarła, przez ostatni niemalże rok zgubił kompletnie poczucie czegoś takiego jak czas. Dwie godziny snu? To był max, później budził się i...
Kurwa ale cudownie. Aż mruknął głośno z przyjemności, jaką dała mu ciepła woda z zetknięciu z szorstką skórą. Osunął się pod ciężkim strumieniem i usiadł na podłodze, pozwalając kropelkom wody odbijać się o jego ciała, zamykając oczy. Sam już nie wiedział ile tam siedział, ale to było tak cholernie przyjemne...
Pachnie wspaniale, tak słodko, jak... Minnie. Przyjemny zapach dopadł nozdrzy Asmodeusa, gdy jego dłonie nanosiły wcześniej zdobyty żel. Te świeższe rany piekły, a te stare nie pamiętały już dotyku. Nogi mężczyzny były słabe, ale stał na nich, mydląc się niespiesznie i rozkoszując każdą chwilą, jakby miała być jego ostatnią. Nigdy nie pomyślałby, że tak proste czynności sprawią mu tyle przyjemności.
Ręka zastygła w bezruchu, ułamki sekund przed tym, nim chwyciła ta piekielną klamkę. Powinien, czy nie? Wchodzić do sypialni, niegdyś należącej do nich. Teraz była tylko Minnie, czy miała swojego współwłaściciela? Zastanie w środku jakieś obce rzeczy?
Jebać to. Wszedł, a wnętrze wydało mu się bardziej znajome, niż mógłby wcześniej przypuszczać... Poduszka. Miękka i cudowna, w której jego głowa dosłownie utonęła. Miękki, przyjemny materac, chłodna, ale przyjemna pościel i ten cudowny zapach, w którym się teraz zanurzył bez pamięci. Zapach Minnie, tak cholernie intensywny. Mógł umierać, zdecydowanie miał teraz wszystko, czego potrzebował.
Ciało czterdziestoletniego mężczyzny zwinęło się w pozycji embrionalnej, zapadając w zaskakująco głęboki sen...
Mógłby stąd już nigdy nie wychodzić. Budził się i zasypiał ponownie. Ilekroć jego powieki próbowały się rozchylić, organizm mówił - zostaw je, zdrzemnij się jeszcze te 5 minutek... I tak ciągle i znowu i po raz kolejny. Dwie bieguny, jego ciało i ten materac, tworzyły teraz niesamowicie silny magnes, którego żadna siła nie mogła zerwać. Prócz tej jednej...
Minnie. Wróciła i była... z Nefi. Triumph podniósł się z łóżka chętniej niż się tego spodziewał i niewiele myśląc, ruszył całkiem nagi w kierunku drzwi, przed którymi na szczęście zatrzymał się i spojrzał w dół. Nie mógł tak wyjść... Nie tylko dlatego, że nie powinien, ale głównie dlatego, że nie chciał, by go jeszcze takim widziała. Wcześniej miała okazje "podziwiać go" w dresach, które idealnie przysłaniały niemal wszystko. Blizny i jego wystające kości. Zamrugał, co miał na siebie ubrać? Ten śmierdzący dres? A może jednak ma jego jakieś stare rzeczy? Rozpoczął poszukiwania, które, o dziwo, okazały się całkiem owocne. Jakieś jego długie spodnie od piżamy i jakiś sweter. Kiedyś ni połączyłby ze sobą tych dwóch rzeczy i za nic nie dąłby się namówić na ubranie tego, a dzisiaj? Chyba jeszcze nigdy nie cieszył się na taką modową katastrofę. Nie miało to właściwie żadnego znaczenia, poza funkcjonalnością.
Czy to burza? Czy samolot? Nie, to brzuch Asmodeusa wydał z siebie głośny dźwięk, chwilę po przechwyceniu impulsu z mózgu, który zaś przechwycił go z nosa o cudownym zapachu jedzenia. Rozchodził się po całym mieszkaniu, a pod językiem Asmodeusa zebrała się pokaźna ilość śliny. I tylko jeden czynnik sprawił, że mężczyzna zatrzymał się w drodze do kuchni. Malutki i piękny, złotowłosy czynnik, którego wielkie w kolorze oceanu oczy z przerażeniem złapały z nim kontakt wzrokowy. Nefi. Była tu, cała, bezpieczna i taka wyrośnięta. Jego mała córeczka, jego oczko w głowie... Gdyby serce Asmodeusa było górą lodową, w tym momencie, stopiłoby się w ułamku sekundy. Poczuł ogromne szczęście i smutek jednocześnie. Cieszył się, że znów ją widzi, a smucił, bo dziewczynka z przerażeniem wpadła w ramiona matki, której słowa jedynie potwierdziły jego obawy. Czy to go zniechęciło? Nie. Triumph podszedł bliżej blondynek, nie odrywając wzroku od tej młodszej i przechylił lekko głowę.
- Mała gwiazdeczko, to ja... - Nie był pewien, czy powinien to mówić? Spojrzał dość niepewnie na Minnie, a później znów na dziewczynkę, którą trzymała w ramionach.
- Twój tata. - Nadal nie wiedział, czy to dobry pomysł, ale chęć powiedzenia tego była silniejsza. Dość niepewnie chwycił palcami jej małą, pulchną nogę. Serce ściskało go, kiedy tak myślał, na ile zostawił ją samą... Miała matkę, ale powinna mieć również ojca.
Ten pusty wzrok w końcu nabrał życia, pojawił się w nim smutek, żal, złość. Był wściekły na siebie samego.
- Ale ty jesteś już duża księżniczko... - Dodał już ciszej, nie wiedząc czy bardziej do dziecka, czy do siebie. Głos mu się załamał, miał ochotę paść na kolana i błagać Minnie, żeby ich życie wróciło do dawnej normalności.
Choć bał się, że już nigdy tak nie będzie. On się zmienił. Ona na pewno też.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Coraz bardziej się gubiła. Można powiedzieć, że przez te ostatnie kilka miesięcy, Minnie zdążyła poukładać swoje życie, na tyle, aby nie płakać każdej nocy za Asmo, a nawet umawiać się na randki. Przyzwyczaiła się do jego nieobecności, do opieki nad Nefi, nawet do tego, że została całkiem sama w obcym mieście. Kiedyś, spakowałaby rzeczy i wróciłaby do Los Angeles, a jednak nie zrobiła tego, zostając w Seattle. Mając na głowie dom, małe dziecko, które wymagało coraz więcej uwagi i prowadzenie firmy, na której w ogóle się nie znała. Mogło ją to przytłoczyć, ale dzięki temu, miała wrażenie, że poradzi sobie ze wszystkim. Niestety, ale większość z tych rzeczy, po prostu jej się wydawało. Wystarczyło, że Asmodeus pojawił się w drzwiach domu, w takim, a nie innym stanie, wypowiedział te dwa cholerne słowa, że wcale nie zniknął, żeby zaczęła się nad tym wszystkim znów zastanawiać. Może, źle go oceniła? Naprawdę nie chciał od nich uciec, a zdarzył się jakiś wypadek? Tyle się słyszy o zaginięciach osób, które odnajdują się po latach. Nie miała żadnych powodów, aby trzymać się swojej własnej wersji wydarzeń, zwłaszcza że jego matka również nic o nim nie wiedziała.
W głowie miała jeden, wielki bałagan. I najgorsze, że naprawdę, chciała wierzyć w słowa mężczyzny. Nieważne, jak bardzo chciała to ignorować, nie był jej obojętny i pewnie, już nigdy nie będzie. Mogła być chłodna, obojętna, ale naprawdę cieszyła się, że go widzi całego i zdrowego. Było kilka rzeczy, które ją zamartwiały, ale do tego, miała nadzieje, jeszcze dojść. Teraz, miała problem z Nefi. Cały czas od powrotu do domu, zastanawiała się co, ma jej powiedzieć. Obiecała sobie, że nigdy jej nie okłamie, ale też nie myślała, że dojdzie do takiej sytuacji. Prędzej, spodziewałaby się, że Asmo, przypomni sobie o córce za kilka lat. Powinna odłożyć na bok, wszystkie, wcześniejsze myśli, a podejść do tego na chłodno z pustą głowa.
Czas minął szybciej, niż się tego mogła spodziewać. Przytuliła mocniej do siebie Nefi, kiedy wstała na proste nogi i na moment wstrzymała powietrze. Spojrzała na moment na mężczyznę, gdy ich spojrzenie się spotkało i milczała, czekając, na jego reakcję. A jednak to zrobił, bez żadnego wstępu, zbędnych słów. Widziała, jak oczy dziewczynki zrobiły się jeszcze większe i patrzyła raz na Minnie, a po chwili na Asmo.
- Tak Kochanie, to Twój tata - przytaknęła delikatnie głową, głaszcząc ją po włoskach. - Musiał nas na chwilkę zostawić, ale wrócił do Ciebie - spojrzała na blondyna dość chłodno, ale w jej głosie słychać było zapewnienie, żeby nie mógł się sprzeciwić.
- Tata? - powtórzyła Nefi, powoli odsuwając się od ramion, w które była wcześniej wtulona. - Jestem duża. Mam dwa latka - pokazała dwa palce w stronę Asmo, ale gdy blondynka chciała ją zestawić na podłogę, za nic nie chciała się jej puścić.
- Tak, jesteś już bardzo duża - złożyła delikatny pocałunek na jej główce. - Na komodzie masz nowe ubrania i telefon. Przynajmniej tyle mogłam zrobić. Odgrzeje obiad, na pewno jesteś głodny - zacisnęła na moment swoje usta. Nieważne, że był teraz wykąpany, nadal nie wyglądał jak mężczyzna, którego poznała, miała wrażenie, że bardzo się zmienił, że jednak coś musiało się wydarzyć. - Asmo, zostań w domu, przynajmniej dla małej - uniosła dłoń, palcami przesuwając delikatnie po jego policzku i na chwilkę przymknęła powieki. Tak bardzo, chciałaby się znów w niego wtulić, ale nie zrobiła tego, odchodząc krok w bok. W końcu nie wiedziała, czy ma gdzie wrócić, co ma zamiar zrobić. Była jedna, wielka niepewność. I zbyt wiele rzeczy, o których musieli porozmawiać. Jak teraz, to wszystko będzie wyglądało? Wróci do domu? Będzie tylko odwiedzał Nefi? Dlaczego, nie mogli mieć prostego zycia?
Wchodząc do kuchni, posadziła Nefi w specjalnym, wysokim krzesełku, a sama zaczęła wyjmować talerze i odgrzewać obiad. Włączyła piekarnik, aby upiec piersi z kurczaka, a warzywa jeszcze chwilka i powinny być gotowa. Oparła się o szafkę z tyłu, nie spuszczając wzroku z córeczki.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”