WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://images.squarespace-cdn.com/cont ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

1.

Sonya, należała do tych szczęśliwych osób, które naprawdę lubiły swoją pracę. Nigdy nie narzekała na modelki, może dlatego, że najczęściej miała wolną rękę w kwestii makijażu i tego, jak dziewczyna finalnie będzie wyglądała. Jednak zdarzały się też takie dni jak dzisiaj, kiedy pracę skończyła dużo wcześniej i niekoniecznie, chciała wracać od razu do mieszkania. Mogła wybrać się na zakupy, poprawić sobie humor, kupując kolejną torebkę, ale pogoda była zbyt ładna, a blondynka już dawno nie miała okazji, spędzić więcej czasu na świeżym powietrzu. Dlatego, gdy tylko skończyła zlecenie, pozbierała swoje kosmetyki, które ponownie spakowała i to wszystko w pierwszej kolejności zawiozła taksówką do domu. Nie zostając jednak tam ani minuty dłużej, wyszła na zewnątrz, chcąc w całości korzystać z początku lata, skoro na razie i tak, mogła zapomnieć o dłuższym odpoczynku i wyjeździe poza Seattle. Nie należała też do osób, które chętnie zostają w domu, zamykają się w czterech ścianach i izolują się od społeczeństwa. To nigdy nie było do niej podobne, wręcz przeciwnie, Sonya zawsze lubiła być w centrum uwagi i nigdy jej to nie przeszkadzało. W takich właśnie momentach tęskniła za szkołą średnią, gdzie miała to na co dzień, chociaż i teraz, na brak zainteresowania ze strony mężczyzn, nie mogła zbytnio narzekać.
Kompletnie nie wiedziała, gdzie chce pójść. Wykonała kilka telefonów, ale większość jej znajomych była zajętych pracą, więc musiała sama zorganizować sobie czas. Z pobliskiej kawiarni, wyszła z mrożoną kawą, a następnie bez większego namysłu, udała się w kierunku zoo. Szczerze? Nawet nie pamiętała, kiedy była tutaj ostatni raz, chyba jeszcze za czasów liceum, kiedy jeden chłopak, zabrał ją na randkę wśród zwierząt. Ostatecznie, spotkanie skończyło się szybciej, niż się zaczęło, a blondynka znudzona, wróciła do mieszkania. Tym razem, miało być jednak inaczej. Przy kasie kupiła bilet wstępu i udała się do środka. Pomysł może i nie był za najlepszy, pełno rodziców z dziećmi, które robiły hałas na cały obiekt i prześcigały się, które pierwsze dobiegnie do danego zwierzęta. Na to tylko wywróciła teatralnie oczami, a po kilku minutach spaceru, wyrzuciła pusty kubek do kosza na śmieci. Lwy, żebry, tygrysy, jakieś małpki. W niektórych miejscach zatrzymała się na moment, a inne ominęła szerokim łukiem, chcąc jak najszybciej zapomnieć. Jeszcze nie do końca, potrafiła zrozumieć, co dorosłe osoby widzą w zwierzętach, które zamknięte są w klatkach, ale sama tutaj była... Więc pomimo wszystko, ugryzła się w język, oceniając ich tylko w myślach.
Przy pingwinach, akurat znajdował się tłum osób, więc mogła jedynie sądzić, że jest pora karmienia? Czy inne atrakcje, które zdarzają się w takich miejsach. Ciekawość wygrała, a blondynka, podeszła do niewysokiego ogrodzenia, zatrzymując swój wzrok, jednak nie na zwierzętach, a na mężczyźnie, który zapewne był ich opiekunem. Na moment się zapatrzyła, słysząc kolejny raz, głośny krzyk dzieci i poczula jak z impetem, wpada na nią dwójka dzieci. W jednym momencie lekko się zachwiała, jakby z obawy, wyciągając ręce przed siebie.
- Uważajcie, jak biegacie! - odezwała się troszkę głośniej, chłodnym tonem głosu, aby zaraz poczuć, jak jeszcze mocniej została przygnieciona do barierek, a torebka, która miała w dłoni upadła bezwładnie wprosto do wody.
- Moja torebka! - pisnęła na tyle głośno, że dało się ją usłyszeć, chociażby z kilometra. Najpierw spojrzała lodowatym wzrokiem na winowajców, a następnie na torebkę, która była coraz głębiej w wodzie. - Przepraszam?! Mógłby Pan ją wyciągnąć? Pewnie i tak do niczego się nie nadaje, ale potrzebuję jej! - tym razem, zwróciła się do mężczyzny, który był po drugiej stronie ogrodzenia, a jej wyraz z twarzy z tego zimnego, zmienił się w bardziej łagodny.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jak można, do cholery, zatrudnić się w zoo będąc jednocześnie połowicznie przerażonym gdy zwierzę zbyt blisko się zbliży? Max zadawał sobie to pytanie od pierwszego dnia swojej nowej pracy, jednakże z brakulatu starał się zagryzać zęby. Nie uśmiechało mu się podpadać swoim przełożonym zwłaszcza, że posada była załatwiona bardziej po znajomości niż zgodnie z jego kwalifikacjami. Na całe szczęście udało mu się wymiksować od bezpośredniej opieki nad mieszkańcami zoo i zadeklarował się jako pracownik techniczny. Nie była to zbyt porywająca praca i polegała głównie na naprawie drobnych usterek poideł, automatycznych żłobów, okazyjnie także naprawa pojazdów służących do rozwożenia pożywienia dla zwierząt. Dziś niestety jego praca nie układała się po myśli, ponieważ nieszczęsne filtry basenowe pingwinów zdecydowały o autodestrukcji, przestając zupełnie działać. Szczerze? Nie ufał pingwinom ni w ząb - miał wrażenie, że podchodzą do niego od tyłu i kiedy tylko się odwracał chowają się za kamieniami, byleby pozostać niezauważonymi. Może zabrzmiałoby to głupio, jednak ciągle czuł na swoich plecach ich spojrzenie i nie mógł kompletnie skupić się na swojej pracy. Nie raz nie dwa został już dotkliwie dziobnięty przez ptactwo zoo a w jego głowie malowały się już najczarniejsze scenariusze dotyczące ubytku zdrowotnego po wydziobaniu oka przez te czarno-białe nieloty. Westchnął cicho i starał się skupić, jednocześnie przeklinając w duszy biegające i piszczące dzieciaki a zwłaszcza rodziców którzy nie byli wstanie nad nimi zapanować. Po parokrotnym rzuceniu morderczego spojrzenia na barierki odetchnął z ulgą, ponieważ opiekun rozpoczął karmienie zwierząt, które w mgnieniu oka pokulały się w stronę skrzynek ze świeżymi rybkami.
Pisku nie usłyszał i z uporem maniaka grzebał śrubokrętem w zaglonionym już silniku jednego z filtrów, odkręcając kolejne śrubki. Z zadumy wybudził go dopiero donośny plusk, który był na tyle zaskakujący i przerażający że razem za torebką na dno powędrował odpięty silniczek, cztery śrubki i jego automatyczny śrubokręt. Zaklął pod nosem i zastygł na chwilę w bezruchu, unosząc wzrok w stronę barierek. Uniósł brwi i otworzył usta po czym natychmiast je zamknął, powstrzymując się od komentarza. Basen w punkcie w którym się znajdował nie był głęboki, sięgał mu zaledwie (albo aż!) do linii obojczyków, więc teoretycznie wyłowienie torebki nie stanowiłoby zbyt dużego problemu. Na nieszczęście zarówno jego jak i Sonyi, wszystkie długie kijki zakończone siatką do czyszczenia basenów zostały skonfiskowane przez pajaca z działu fok. Nie uśmiechało mu się rozbierać przed całym tłumem zaciekawionych karmieniem gapiów, więc przystanął przy murku oddzielającym trawę od wody i przeczochrał włosy na głowie.
- Proszę wskakiwać, połowa dzieciaków będzie Pani zazdrościć - odparł dziewczynie z kompletnie poważnym wyrazem twarzy, wskazując gestem ręki na wodę - chyba że podrzuci mi Pani pomysł, jak najmniej inwazyjnie mam ją wyciągnąć, to sam spróbuję - dodał po chwili sięgając po rurkę od pingwinskiej zabawki i próbując przemieścić torebkę jak najbliżej brzegu, niestety z marnym skutkiem. Ciężko było powiedzieć na ile jest poważny w tym co mówi, minę miał raczej nieżartobliwą, co dla osoby która nie znała jego poczucia humoru mogło być bardzo mylące. Sonyi nie poznał, najpewniej dlatego że była dość daleko od niego a on zaaferowany milionem myśli na raz nie skupiał się na rozpoznawaniu twarzy z daleka. Ponadto minęło mnóstwo czasu odkąd ostatni raz się widzieli.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Będzie przeklinała ten dzień do końca życia albo przynajmniej do końca obecnego roku. Co ją do cholery podkusiło, aby wybrać się do zoo? Następnym razem, gdy kolejny raz, będzie miała jakże cudowny pomysł, aby odwiedzić miejsce, w którym dawno nie było, wybierze się do kosmetyczki, fryzjera, czy chociażby do butiku, gdzie zostawi co najmniej połowę swojej wypłaty, a nie do zoo, gdzie było pełno dzieci! Nigdy w życiu!
O ile, krzyk i pisk dzieciaków, jeszcze by zrozumiała, tak jej torebka na dnie basenu, przyprawiała ją o ból serca. Cały czas, wypominała sobie w myślach, że nie odeszła, po co pchała się w tłum osób, skoro mogła iść, gdzieś dalej, a najlepiej wyjść i pójść, chociażby do parku, a nawet na basen. Na pewno, dużo lepiej spędziłaby ten czas, niż właśnie w tym momencie. I co najważniejsze, nie opłakiwałaby straconych rzeczy, co robiła w myślach.
Spojrzała na czwórkę chłopców, którzy ze strachem spuścili głowę, gdy Sonya tylko na nich spojrzała i z niedowierzaniem pokręciła głową. Już miała otworzyć usta, kiedy pobiegli w drugą stronę, gdy tylko spuściła z nich wzrok. Nie pozostało jej już nic innego, aż czekać i mieć nadzieję, że mężczyzna, pracujący w zoo, okaże się tym księciem ratujący jej torebkę z opresji i przy okazji kobietę, która miała w niej wszystko, zaczynając od portfela z dokumentami, poprzez telefon i klucze do domu. Odgarnęła kosmyk długich, blond włosów za ucho i odwróciła się w stronę wybiegu pingwinów, a na słowa nieznajomego wywróciła teatralnie oczami z zażenowania.
- Uważa Pan, że nie mam co robić, tylko wchodzić do tej brudnej i śmierdzącej wody? To wasza wina, że zabezpieczenia są tak słabe i niskie - o ile, na początku starała się być miła, tak teraz nie wytrzymała. Jak on śmiał, mówić jej, żeby weszła do wody i sama nurkowała po torebkę? Przecież Sonya, zniknęłaby cała w basenie, biorąc pod uwagę różnicę w ich wzroście. Przyjrzała mu się uważnie i nawet jeśli, przez moment jego twarz wydawała jej się być znajoma, tak szybko odepchnęła od siebie tę myśl. Nigdy w życiu, nie pomyślałaby, że właśnie tutaj, spotka chłopaka, a teraz już mężczyznę, który kiedyś, tak bardzo jej się podobał.
- Ja mam mówić, jak Pan ma ją sięgnąć? To chyba należy do waszych obowiązków, aby wyłowić moją torebkę. Dla mnie? Możesz Pan nawet zanurkować w tej wodzie i wyjść cały zielony, jeśli tylko odzyskam swoją zgubę - odburknęła niezbyt przyjemnym tonem głosu i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Zazwyczaj, nie bywała taka, była pogodna, ciepła, ale w takich momentach? Patrzyła jak jej torebka, warta kilka, może kilkanaście setek dolarów tonie coraz głębiej i serce jej pękało na milion kawałków. Westchnęła troszkę głośniej. Potrzebowała kilka sekund, aby znaleźć jakiś sposób, żeby zmusić mężczyznę, żeby wyciągnął jej torebkę, bo widać, że nie był do tego zbyt chętny. Ignorowała już całkiem osoby, które z coraz większą ciekawością patrzyły na wydarzenia, które właśnie miały miejsce. Postanowiła w momencie, zmienić swoją strategię.
- W tej torebce, jest całe moje życie - zaczęła troszeczkę dramatyzować, ale dla osoby, która jest uzależniona od telefonu i mediów społecznościowych, po części była to prawda. - Proszę! Jeśli tylko Pan mi ją wyciągnie, obiecuję, że już nigdy więcej tutaj nie przyjdę - okej Sonya, nie to chciałaś powiedzieć. Spojrzała na Maxa zmieszana. - I obiecuję, postawić Panu kawę po pracy! - krzyknęła na tyle, aby na pewno ją usłyszał i pierwszy raz uroczo się uśmiechnęła w jego stronę. Może, gdyby nie dzisiejsza sytuacja i fakt, że stali po dwóch stronach ogrodzenia, całkiem inaczej by na niego patrzyła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Max nie widział momentu, w którym torebka została wytrącona z rąk kobiety i poszybowała w dół prosto do basenu. Mógł jedynie podejrzewać, że za całą sytuacją stały biegające z prędkością światła dzieciaki, które z resztą były tu codziennością. Czy powinien w mgnieniu oka polecieć za torebką do basenu i wyłowić nią nim zdąży ledwie zamoknąć? Najpewniej tak powinien zrobić jako przykładny i rasowy gentelman, ale chwilowo szalę jego decyzji przeważały wizje konieczności powrotu do domu w przemoczonych, śmierdzących rybą ubraniach. Westchnął cicho słysząc jej odpowiedź i zmarszczył lekko czoło, przekrzywiając głowę.
- W kwestii ogrodzenia to zapraszam do dyrektora, chociaż i tak sądzę że najlepszym pomysłem byłoby niewrzucanie swoich rzeczy do basenu - odpowiedział jej kompletnie poważnym głosem - jak ona to zrobiła.... - mruknął pod nosem raczej już do siebie, ściągając bluzę pracowniczą i odkładając ją nieopodal. Na następne jej słowa, to znaczy dotyczące zaproszenia na ewentualną kawę uśmiechnął się widocznie rozbawiony, ewidentnie wyczuwając zmianę strategii dziewczyny. Sytuacja była dla niego na tyle kuriozalna, że nie miał w sobie złości a raczej był tylko z lekka zrezygnowany, już z wyprzedzeniem czując na skórze chłód wody z basenu. Rozejrzał się dookoła i ze smutkiem zauważywszy, że gapiów przybyło zamiast ubyć zrezygnował z dalszego oszczędzania odzieży i zdecydował, że musi poradzić sobie w tym w czym jest już teraz. Ściągnął tylko obuwie dla wygody późniejszego wygrzebywania się z wody.
- A jaką mam mieć gwarancję, że poda mi Pani prawdziwy numer telefonu? Bo przecież z takim, jak to zostało nazwane, całkiem zielonym gościem w żadnym miejscu się Pani nie pokaże, najpierw musiałbym wrócić do domu i się przebrać - stwierdził bardzo pewnym tonem głosu, zsuwając się z murka do zimnej wody i wykrzywiając twarz w bardzo spiętym grymasie. Wszystkie słowa mówił już na tyle głośno, że słyszeli to wszyscy dookoła - akurat taką dyskusją niespecjalnie się przejmował i prawdopodobnie robił to specjalnie, próbując dziewczynę w pewien sposób zakłopotać i sprawdzić jej reakcję w odwecie. Woda była, tak jak podejrzewał, nieznośnie lodowata - na całe szczęście pingwiny nadal były karmione przez pokładającego się ze śmiechu pingwiniarza, który nawet nie kwapił się do pomocy. Ponieważ nie był w stanie za użyciem nóg wyłowić wszystkich rzeczy, które opadły na dno zadecydował o krótkim zanurkowaniu, z trudem powstrzymując odruch wymiotny związany z intensywnym zapachem basenu. Wynurzył się praktycznie po chwili z samą torebką w ręce, biorąc głośno powietrze do płuc - cholera, mam nadzieję, że to będzie duża kawa. Z polewą - odparł bez pardonu ewidentnie cierpiącym głosem, głośno pokasłując i modląc się, żeby śrubokręt i śrubki nie spadły nigdzie dalej. Szlag by je trafił!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Inna osoba, na pewno w pierwszej kolejności poszłaby do dyrektora złożyć skargę na zabezpieczenia, które znajdują się przy wybiegach. A Sonya? Nie do końca jeszcze wiedziała, czy chce iść, zrobić aferę, z której i tak nic nie będzie miała, a kosztów jej zniszczonej torebki i tak nikt nie pokryje, to graniczyło z cudem, gdyż dyrekcja na pewno zasłoniłaby się wymyślonymi argumentami. Poza tym była tylko drobną blondynką, którą mało kto weźmie na poważnie, nawet gdy zacznie się kłócić i krzyczeć, wyglądała raczej uroczo, niż groźnie.
Dlatego w tym momencie tylko zacisnęła usta w wąską linię, nie do końca, będąc jeszcze przekonana, co zrobi zaraz po odzyskaniu swoich bezcennych rzeczy. Chociaż, nie ukrywała, że była z siebie dumna, gdy udało jej się nakłonić mężczyznę do zanurkowania w zimnej i brudnej wodzie. Sonya nie brała pod uwagę, że mógł to robić również ze względu na dobro pingwinów, które mogłyby połknąć niebezpieczne dla nich rzeczy, które trzymała w torebce. Nie, o tym w ogóle nawet nie pomyślała, dobro zwierząt najzwyczajniej na świecie zeszło na dalszy, drugi plan.
- Nie ma Pan żadnej pewności, mój telefon już leży na dnie basenu, więc musi Pan podjąć ryzyko - to było dziwne, gdy ich rozmowie przysłuchiwało się tyle osób i nawet żadne z nich, nie myślało o odwróceniu wzroku. Zapewne, ich przedstawienie, było dużo ciekawsze od śpiącego tygrysa, czy pływających w kółko rybek. Dla niej samej było to dość ciekawe, gdy zaczął się po części rozbierać, a następnie znalazł się w zielonej wodzie. Mimowolnie, przez jej drobne ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nigdy, nie weszłaby do tego basenu, nawet za milion dolarów, a już na pewno, nie zanurkowałaby. Na jej twarzy pojawił się grymas zniesmaczenia, może troszeczkę odrazy, ale postanowiła na swoim, a to było najważniejsze. Czekała dość niecierpliwie, aż mężczyzna wypłynie spod wody i tak naprawdę, liczyła na to, że jak szybko się tutaj pojawiła, tak szybko zniknie z terenu zoo. Już sobie wyobrażała, jak wraca wprost do domu i próbuje ratować torebkę, którą i tak ostatecznie pewnie wyrzuci.
Widząc jak Maxwell, wynurza się wraz z jej zgubą, jedynie wzruszyła delikatnie ramionami na ponowne wspomnienie o kawie. Chociaż, może i on, powiedział to tylko, aby zgromadzeni ludzie, byli ciekawi, co dalej? Zmarszczyła delikatnie nosek i wyciągnęła dłoń po torebkę, wychylając się delikatnie za barierkę i chwyciła jedynie opuszkami palców za jej rączkę. Skrzywiła się przez zielony osad i nieprzyjemny zapach.
- Fuuuj! Ona się już do niczego nie nada - nadal z obrzydzeniem na twarzy, bardzo delikatnie otworzyła torebkę, widząc, że jej telefon i portfel jest cały zalany. - Świetnie - mruknęła pod noskiem, tak że nikt więcej jej nie usłyszał. Ten widok, jeszcze bardziej ranił jej serce. Dla innych mogła być tylko torebka, która można iść i kupić podobną, a dla blondynki... Cóż, uwielbiała drogie dodatki, jak torebki, buty, okulary i każda strata bolała tak samo, zwłaszcza gdy winni uciekli i nawet, nie było możliwości, aby znaleźć ich rodziców. Oparła się bokiem o barierkę, jeszcze przez moment przyglądając się czymś, co jeszcze kilka minut temu, było jej ukochanym dodatkiem.
- Ah, tak - nagle jakby jej się przypomniało i odwróciła się ponownie przodem w stronę wybiegu dla pingwinów. - Dziękuję, że bardzo sumiennie wykonuje Pan swoją pracę. Mam nadzieję, że nie będzie musiał Pan często pływać w takim basenie - posłała mu promienny uśmiech i w tym samym czasie, kobieta stojąca obok, podała jej paczkę chusteczek, aby przynajmniej, mogła uratować swój telefon, czy wytrzeć go z wody i z zielonego osadu. - A kawę, chyba musimy przełożyć, jest Pan cały mokry - wzruszyła delikatnie ramionami, jakby ze zrezygnowania. Przecież, nigdzie z nim nie pójdzie w takim stanie i chyba, oboje nie mówili tego poważnie? Gdyby to była inna sytuacja, może bardziej... Ale w tym momencie, Sonya była za bardzo rozżalona tym, co się stało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Max miał z natury raczej dobre serce, jednocześnie był stosunkowo odporny na niekorzystne warunki środowiskowe więc nurkowanie w takim basenie nie robiło na nim specjalnego wrażenia. Zasadniczo ciągle w tej pracy narażony był na kontakt z wodą, zwierzęcymi niespodziankami, pożywieniem - w tej sytuacji było to tylko "troszkę" więcej wody. Nie raz zdarzyło mu się wpaść po kolana do basenów, natomiast zdecydowanie w kwestii nurkowania był to jego chlubny debiut. Poza tym torebka torebką ale w tej sytuacji łowił ją bardziej przy okazji, ponieważ zaraz za nią do wody wpadła jego ukochana wkrętarka, której nie zastąpiłaby żadna inna! Cóż, nie uniósł się więc tutaj stricte lwim sercem i nie ratował jedynie damę w opresji, a oboje mieli w tej sytuacji pewien "problem".
- To nie należało akurat do moich obowiązków, zasadniczo powinienem zostawić to koledze ale zanim wyłowiłby to siatką na rekiny to poczekałaby tu Pani do co najmniej wieczora - wzruszył ramionami i zerknął w stronę opiekuna zwierząt, który zajął się już resztą swoich obowiązków. Chwilkę później przysunął wkrętarkę bliżej płycizny, żeby wyciągnąć ją z wody - całe szczęście była na swój sposób wodoodporna, więc liczył na cud że co najważniejsze w niej nie zostało uszkodzone. Po wyjściu z basenu zaklął pod nosem i chwycił pracowniczą bluzę, którą przetarł ręce, twarz oraz włosy, krzywiąc się ze zniesmaczenia. Całe szczęście baseny były czyszczone regularnie więc nie został aż tak poszkodowany, ale zoo jak to zoo - miało swój specyficzny zapach tym bardziej, że za rybami specjalnie nie przepadał. Kwestię kawy przemilczał, jakby tracąc zainteresowanie tym pomysłem, w międzyczasie odprowadzając wzrokiem tłumy gapiów, którzy przenieśli się teraz do innych zwierząt.
- Więc to jest to "całe Pani życie", tak? Trochę surowo się Pani ocenia - skomentował spokojnie podchodząc nieco bliżej barierki, wciąż od wewnętrznej strony wybiegu i wykręcając w międzyczasie fragment koszulki z wody. Na całe szczęście dzień należał do tych raczej słonecznych i ciepłych - a poza tym to cześć, Sonya - dodał ni z tego ni z owego, unosząc wzrok ze swoich ociekających wodą ubrań i przyglądając się dziewczynie z chochliczym wręcz uśmiechem. W głębi duszy był bardzo zaskoczony tym spotkaniem i nie do końca było dla niego wygodne z paru różnych względów - między innymi jej relacji z jego rodziną - aczkolwiek nie należał do osób usilnie próbujących uniknąć spotkania ze znajomym. Miał szczerą nadzieję na absolutny smalltalk, byleby nie zadawała mu zbyt dużo szczegółowych pytań.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zaczęła wycierać torebkę chusteczkami higienicznymi, opierając się o ogrodzenie, chociaż może lepiej powinna usiąść na pobliskiej ławce? Jednak, jak tylko się rozejrzała wszystkie były zajęte przez rodziny wraz z dziećmi, które stwierdziły, że jest to idealny czas na odpoczynek. Według niej rozmowa z mężczyzną po drugiej stronie, była już skończona, tak samo, jak propozycja kawy. Dlatego, nawet nie zareagowała na jego kolejne słowa, za bardzo przejmując się zalanym telefonem, który za nic nie chciał się włączyć, gdy próbowała go uruchomić, przez co przeklęła cicho pod noskiem.
Dopiero gdy usłyszała swoje imię, jej brwi powędrowały ku górze, a głowa momentalnie odwróciła się w drugą stronę. Skąd mógł ją znać? Może to jakiś natrętny fan? Może facet, który postawił jej drinka i go olała? Nic jej zbytnio nie pasowało. Zamrugała kilkukrotnie powiekami, kompletnie nie wierząc, w to co widzi. Jak mogło być to prawdą?! Tyle lat... Jej biedne, nastoletnie, złamane serduszko, jego zniknięcie przez wyjazd na studia. Chociaż, skąd mógł wiedzieć, że przyjaciółka młodszej siostry była w nim tak szaleńczo zakochana?
- Max? - odezwała się, kiedy pierwszy szok w końcu minął. Najchętniej? Pewnie wpadłaby mu w ramiona, ciesząc się, że widzi go po tylu latach, ale ograniczały ją pewne rzeczy, takie jak ogrodzenie i fakt, że mężczyzna był cały mokry. - Nie spodziewałam się, że spotkam właśnie Ciebie. Co Ty robisz w zoo? Przecież studiowałeś, miałeś całą przyszłość przed sobą. To dorywcza praca? - nim zdążyła przemyśleć, co mówi, było już za późno. Każdemu czasem, nie układa się w życiu, ale Maxwell, należał do tych inteligentych chłopaków, przed którymi cały świat stał otworem. Na pewno, nie wyobrażała sobie tego, że chłopak skończy, pracując w takim miejscu.
- Tyle lat Cię nie widziałam - po Sonyi, która była wściekła i opryskliwa, nie było już żadnego śladu. Teraz, nawet zamoczona torebka, zeszła na drugi plan. - Dawno wróciłeś? Może jednak ta kawa, to nie był taki zły pomysł. Za długo kończysz pracę? Biorąc pod uwagę, że jesteś cały przemoczony, powinni puścić Cię dużo wcześniej - powoli pierwszy szok mijał, jednak blondynka cały czas mówiła za dużo. Nadal, bardzo dobrze pamiętała, jak w szkole średniej błądziła za nim wzrokiem, marzyła, aby zabrał ją na randkę, poszli wspólnie do kina, a później na pizzę, bądź burgera, co nigdy się nie wydarzyło, gdyż traktował ją jak przyjaciółkę młodszej siostry. Wiedziała, że nie ma u niego szans właśnie z tego względu. Jednak teraz, byli już dorośli. Nie myślała o nim, jak o potencjalnym partnerze, czy randce, mógł mieć żonę, rodzinę, narzeczoną, ustabilizowane życie, ale warto było odnowić kontakt, zwłaszcza po takim czasie i powspominać stare czasy. - Obiecuję, już nie będziesz musiał nurkować po żadną z moich rzeczy - pierwszy raz, od tylu lat mógł usłyszeć, jak cicho się zaśmiała, a dłonią oparła się o ogrodzenie, które przecież nadal ich oddzielało. O ile, wcześniej, uważała pingwiny za urocze stworzenia, tak teraz miała mieszane uczucia... jednak gdyby nie dzieciaki, ten basen, nigdy nie wpadłaby na Maxa, więc to bez wątpienia, był duży plus tego wydarzenia. Nie spuszczała wzroku z mężczyzny, tyle lat, a nie zmienił się aż tak bardzo, wydoroślał, wyprzystojniał, może mógłby zgolić zarost, ale to był taki malutki drobiazg.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Widok Sonyi, choć z pewnych względów bolesny i sprzyjający nawrotowi przeróżnych wspomnień i myśli wywołał na jego twarzy zupełnie szczery uśmiech. Najpewniej gdyby znała go troszkę lepiej to zauważyłaby, że w jasnych oczach zatańczyły iskierki różnych emocji z przewagą nostalgii. Westchnął cicho wsłuchując się z uwagą w każde jej słowo, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Przystanął pod barierką i zadzierając wciąż głowę dokładnie przyglądał się Sonyi.
Pytanie na temat genezy rozpoczęcia pracy w zoo sprowadziło go troszkę na ziemię, więc opuścił wzrok ale chwilę potem na powrót go podniósł, dając sobie te kilka setnych sekundy na przemyślenie odpowiedzi.
- Cóż, coś w stylu sezonówki - odpowiedział chwilę później, analizując w głębi duszy na ile jest to kłamstwo a na ile prawda. Faktycznie jego obecna praca nie miała być stała a jedynie zastępcza na początkowy najgorszy dla niego okres. Miał plany na przyszłość, ale jeszcze było stanowczo zbyt wcześnie żeby je wdrażać - w takim miejscu często coś się psuje, a płacą całkiem nieźle - dodał po chwili na uwiarygodnienie swoich słów. Za czasów wczesnej dorosłości wykazywał się raczej dość dużą potrzebą oszczędzania co Sonya mogła pamiętać więc miał nadzieję, że nie wywołał podejrzeń.
Początki ich znajomości za pośrednictwem Ginger były zaledwie przelotne - nie zdawał sobie wówczas sprawy z uczuć, jakie Sonya żywiła do niego. Starał się nie wchodzić dziewczynom w drogę głównie ze względu na różnicę wieku oraz fakt, że pochłonięty był swoimi sprawami. Dopiero po pewnym czasie sytuacja w jego głowie nieco się rozjaśniła, ale wciąż traktował to jako stereotypowe zauroczenie na płaszczyźnie starszy brat-koleżanka siostry, które szybko i bezboleśnie przeminie. Z perspektywy czasu było mu bardzo głupio, że tak ostentacyjnie udawał że nic się nie dzieje i tłamsił Barwick oraz jej uczucia, kiedy tak naprawdę można było po prostu porozmawiać.
- Półtora tygodnia temu - odpowiedział na jej pytanie wymijająco i na tyle zwinnie na ile pozwoliły mu trzydziestoletnie kości przeskoczył przez barierkę, żeby być po jednej stronie ze znajomą - oj myślę że nie mają tyle wyrozumiałości co ty. Chociaż czekaj, jak to było? Mógłbym wyjść nawet zielony byle wyłowić? Mówisz i masz - zaśmiał się pod nosem i zamilknął na następne kilka długich chwil, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Sonyi uwadze na pewno nie umknęło to, że ciężko mu zebrać myśli oraz z każdą następną sekundą zawadiacka i roześmiana maska topi się.
- Bardzo cieszę się że cię widzę ale po tobie spodziewałbym się bardziej, że zepchniesz mnie z powrotem do basenu. Bo chyba się należy? - zahaczył temat niby ukradkiem i delikatnie, ale w ułamek sekundy wspomnienia narosły i zaczynały coraz mocniej gryźć jego sumienie. Doskonale pamiętał koleżankę swojej młodszej siostry a zwłaszcza jedno z ich ostatnich spotkań - o którym tak naprawdę nie mieli jeszcze okazji podyskutować, najpewniej zrzucając obustronnie powód sytuacji na karb wypitego alkoholu i sprzyjającej atmosfery. Młodszy o parę lat Maxwell kompletnie niedojrzale próbował udawać, że sytuacji nie było lub nic ona nie znaczyła - podczas gdy tak naprawdę miała za sobą pewne tło, ale nie zdążyło ono ujrzeć światła dziennego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Przyjechałeś na wakacje do Seattle? - w sumie, to też średnio jej pasowało. Było tyle miejsc, a mężczyzna nie był już nastolatkiem, aby łapać się prac sezonowych. Miała tak wiele pytań, aby wszystko móc sobie ułożyć w głowie, ale informacje były jej dawkowane, przez co większości musiała się sama domyślać. Oczywiście, że prawdziwego powodu, nigdy sama by się nie domyśliła. Może po prostu to taka przerwa, przed bardziej ambitną pracą? Postanowiła dłużej nie drążyć tego tematu, dlatego tylko przytaknęła delikatnie głową na jego kolejne słowa. - Sezonowa praca, przed podjęciem czegoś bardziej ambitnego - odezwała się głośniej, niż zamierzała, ale było to bardziej stwierdzenie faktu, niż pytanie. Patrząc na Maxa, nie wyobrażała go sobie, aby mógł pracować tutaj dłużej, nie pasował do tego miejsca, a może uważała tak tylko dlatego, że wiedziała o jego przeszłości i powinien znaleźć dużą lepszą pracę i bardziej renomowaną.
Zapewne, nawet gdyby jej powiedział, że jest w Seattle od miesiąca, nie skojarzyłaby faktów. Z jego siostrą, kontakt jej się urwał tak nagle, gdy każda z nich poszła w swoją stronę, chodzenie do zoo nie było ulubionym zajęciem Sonyi, a miasto było tak duże, że ich przypadkowe spotkanie na ulicy graniczyłoby z cudem. Dlatego, nie miała żadnych powodów, aby nie wierzyć, czy dopytywać więcej o powód jego przyjazdu. Jeśli będzie chciał, możliwe, że sam jej powie, gdy będą mieć taką okazję. Zrobiła krok do tyłu, kiedy przeskoczył przez barierkę z natury, zostawiając pomiędzy nimi większy dystans. W sumie dlatego też, że po kąpieli w basenie pingwinów, nie unosił się przyjemny zapach perfum, a ryb.
- Jeszcze raz Ci dziękuję. Inaczej, nie dostałabym się do mieszkania, chociaż mój telefon i tak odmówił już posłuszeństwa, ale będę mogła spać we własnym łóżku. Mam nadzieję, że podczas tego sezonu, nie będziesz musiał ratować więcej księżniczek z opresji - na końcu wesoło się zaśmiała, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Chociaż, co ona mogła wiedzieć o pracy w zoo... Była jednak przekonana, że mało kto, wrzuca swoje torebki do basenu, a później robi scenę i prosi nieznajomego, aby dla niej nurkował i wyłowił rzeczy. - Albo przynajmniej, że te dzieciaki będą, chociaż troszkę spokojniejsze - wskazała malutką odległość pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym, ale to było niemożliwe. Dzieciaki miały wakacje, hałasowały, biegały, niektórym to nie przeszkadzało, ale blondynka nigdy nie lubiła dzieci, a ich towarzystwo ją najzwyczajniej męczyło.
Fakt, troszkę ją zaskoczyło zachowanie Maxa, ale całą winą obarczyła to, że nie widzieli się kilka lat, każdy mógł się zmienić. Na dodatek, to było ich pierwsze spotkanie, po takim czasie, poprzednie były dość krępujące, bądź wręcz przeciwnie i nie zamieniali ze sobą ani słowa. Tym razem to ona bardziej się speszyła i przeniosła na moment swój wzrok na pingwiny, gdy wspomniał pomiędzy słowami o ich przeszłości.
Odwagi, Sonya! Próbowała przekonać samą siebie w myślach, gdy znów spojrzała na mężczyznę, który kiedyś, tak bardzo jej się podobał. Starała się, podejść do tego, jak najbardziej naturalnie i spokojnie, jakby to nie miało dla niej żadnego znaczenia. Bo przecież nie miało, prawda? Zwykły pocałunek, do niczego więcej nawet nie doszło, po tym wydarzeniu, zdążyła być w kilku związkach.
- To jest przeszłość - wzruszyła delikatnie ramionami. - Oboje byliśmy dużo młodsi, ja byłam nastolatką, robiłam różne głupie rzeczy, z których dzisiaj niekoniecznie byłabym dumna. Dorośliśmy i jak widać, potrafimy normalnie rozmawiać. Pamiętam, że studia były dla Ciebie zawsze bardzo ważne, a ja byłam tylko przyjaciółką Twojej młodszej siostry. Naprawdę, nie ma o czym mówić, zostawmy to najlepiej za sobą - próbowała zachować się poważnie, dorosłe. Po części, była to przecież prawda, że nie chciała znów do tego wracać myślami. Po części dlatego, że gdy Maxwell wyjechał, Sonya była zrozpaczona, nieważne, że niczego jej nie obiecywał, oboje byli pijani i był to tylko pocałunek, dla żadnego z nich nie był to ten pierwszy, ani ostatni.
- Nawet nie wiem, co u Ginger, wyjechała chyba z Seattle i od tego czasu, nie miałyśmy kontaktu. Wszystko u niej dobrze? - zahaczyła temat jego siostry, który wydawał się dla niej najbardziej bezpieczny i odpowiedni w tym momencie. Nie pytała o jego związki ani tym bardziej nie naciskała na wcześniej wspomnianą kawę. Naprawdę, starała się traktować go jak tylko starego znajomego, którego przez przypadek spotkała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- W odwiedziny, żeby odpocząć, porozglądać się po starych śmieciach. Czasem trzeba - odpowiedział jej i wzruszył lekko ramionami. Słowa które wypowiadał przechodziły mu przez gardło całkiem gładko pomimo że miał z tyłu głowy, że nie mówi dziewczynie całej prawdy. Generalnie uznał w głębi duszy - a raczej tak się usilnie usprawiedliwiał - że nie musi jej wspominać o pewnym etapie ze swojego życia, bo i po co? Okoliczności nie sprzyjały takim wyznaniom, zdecydowanie nie. Faktem było, że zawsze należał do grona raczej niesfornych ale zdolnych uczniów, którzy mieli smykałkę do swoich zainteresowań. Maxwell w odróżnieniu od większości dzieciaków przepadał za mechaniką, fizyką i matematyką - co później przełożyło się znacznie w jego osiągnięcia na polu mechatroniki i inżynierii, z czego był dumny. W normalnej sytuacji konieczność pracy w zoo i bycie na pewien sposób popychadłem doprowadzałoby go do białej gorączki, ale nie mierzył chwilowo zbyt wysoko i po prostu cieszył się z tego co ma. Uśmiechnął się szerzej na jej słowa na temat ratowania księżniczek z opresji i pokręcił głową.
- Ta woda była na tyle traumatyczna, że chyba nie mam ochoty tego powtarzać. Z resztą, sama widzisz i czujesz - odpowiedział zrezygnowany i ostentacyjnie zmarszczył nos. Słuchał dalszych jej słów z uwagą i bez widocznej zmiany w mimice twarzy, po prostu przypatrując jej się w milczeniu. Na sam koniec wypowiedzi skinął głową i zaakceptował fakt, że Sonya nie ma ochoty na roztrząsanie sytuacji - w zasadzie on również nie kwapił się do tego, raczej chciał tylko upewnić się że pod tym kątem jest między nimi w porządku. Na moment jedynie wrócił pamięcią do ostatniego ich spotkania i sam przed sobą przyznał w myślach, że jest to jedno ze wspomnień które zdecydowanie zakwalifikowałby do szufladki tych pozytywnych jednakże prędko rozproszył fleshback'i - cholera, po zastanowieniu to przecież my znamy się już dobre kilkanaście lat Sonya. Cholernie zadzierałem nosa przy was, mentor Maxwell lat 15 - uśmiechnął się na samo wspomnienie jego wykładów i pouczeń, jakie kierował w stronę dziewczyn kiedy były jeszcze dziećmi. Traktował bardzo na poważnie rolę starszego brata i zawsze kiedy tylko miał okazję wcisnąć siostrze jakąś radę to to robił. Sonya najpewniej nie raz nie dwa była tego świadkiem! - Chwilowo z tego co wiem jest bardzo zapracowana, dawno się nie widzieliśmy. Aktualnie wynajmuje mieszkanie w Portland i prowadzi swój drobny biznes, Myślałem że utrzymujecie kontakt na bieżąco - tyle ile wiedział, tyle powiedział. Zasadniczo nie był w stanie wyciągnąć żadnych innych informacji na temat siostry od rodziców i też nie naciskał na to. Doskonale wiedział, że jego widok mógłby bardzo negatywnie wpłynąć na siostrę i nie narzucał jej się w żaden sposób, choć koszmarnie za nią tęsknił - słuchaj, zasadniczo pracę już skończyłem, nic tu po mnie. Przejdziesz się ze mną na kawę? Albo Aperola? Zawsze genialne były przy kinie letnim, mam nadzieję że biznes im się utrzymał przez tyle lat. Chętnie coś powspominam, ale już w nieco lepszej prezencji - ubiegając moment aż rybi smród przyprawi jednego lub drugiego o mdłości... - może przy okazji spróbuję odratować twój telefon - dodał, w duszy śpiewajaco ciesząc się na ewentualne spotkanie. Może nie było tego po nim widać na pierwszy rzut oka ale bardzo doskwierała mu samotność przez ostatni czas, więc Sonya absolutnie dosłownie i w przenośni spadła mu z nieba.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Woodland Zoo Park”