WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Od kiedy zobaczył Isaka u boku Marcy nic nie było już takie samo, świat nagle stanął na głowie, a on jakby żył w innej rzeczywistości od tamtego czasu. Przez te kilka lat od ich rozstania zachowywał się tak, jakby drugi mężczyzna nie istniał na tym świecie, zajął się rezydenturą, oświadczył się Clo i wszystko zaczęło układać się tak, jak sobie to wyśnił. Rodzina była zadowolona, a Theo przez ostatnie lata najwidoczniej spełniał tylko ich oczekiwania. Swoją historię miłosną pogrzebał głęboko w głowie i miała zostać tam już na zawsze. Nie miał pojęcia na co liczył myśląc, że nigdy więcej nie spotka Isaka, wystarczyło jedno spojrzenie w jego oczy, żeby zostawił dosłownie wszystko i zwiał sprzed ołtarza znikając na miesiąc z Seattle. To była totalna głupota i wszyscy wiemy jakie to miało później konsekwencje. Clover go nienawidzi do te pory i mimo że minęło już praktycznie pół roku od kiedy ją zostawił to nie potrafili jeszcze normalnie porozmawiać. Przyznał przed nią, że jego serce najwidoczniej należy do kogoś innego, przyznał przed nią, że tym kimś jest mężczyzna i nie mógł już dłużej oszukiwać samego siebie. Zostawił ją oczywiście w najgorszy możliwy sposób i w pełni rozumiał to, że do tej pory mu tego nie wybaczyła. Pola na to wszystko zareagowała nieco lepiej, ale wciąż nie było dobrze. Tylko dlaczego właściwie to zrobił. Dlaczego uciekł w dniu ślubu od kobiety, którą kochał i z którą mógł stworzyć rodzinę... Do tej pory nie miał na to logicznego wytłumaczenia, bo to, że zobaczył Isaka na korytarzu w szpitalu u boku swojej znajomej z klubu zepsutych serc wcale nie upoważniało go do zwiania sprzed ołtarza. Z Isakiem już nic go nie łączyło, nie widzieli się od kilku lat, a to, że miał do niego naprawdę silne uczucia jeszcze o niczym nie świadczyło. To, że serce biło mu jak oszalałe, kiedy go zobaczył, nogi zrobiły się jak z waty i ledwo mógł wydusić z siebie jakiekolwiek słowo także o niczym nie świadczyło, bo wciąż nic już ich nie łączyło. Tak naprawdę roztrzaskał swoje dotychczasowe życie o skały nad przepaścią, ale nie miał odwagi się w nią rzucić. Od sześciu miesięcy stał w miejscu, a jedyne co zrobił, to rzucił się w wir pracy. Spędzał w szpitalu praktycznie każdą chwilę i angażował się w życie pacjentów bardziej niż w swoje. Starał się nie myśleć o tym co stało się pół roku temu, musiał jakoś ruszyć dalej, a praca była w tym momencie najlepszym wyborem. Od tamtej pory nie widział Isaka, nie miał zamiaru też widzieć go w przyszłości i był przekonany, że drugi mężczyzna ma takie samo zdanie na ten temat, skoro wciąż się tutaj nie pojawił. Był z Marcy, chyba mieli syna, a przynajmniej taki obrazek zobaczył, kiedy wpadł na nich w szpitalu i nic w tym temacie nie miało się zmienić. Theodore nie próbował ratować swojego związku z Clover, a jego życie ostatnie kilka miesięcy toczyło się od szpitala do mieszkania, po drodze od czasu do czasu zaczepiając o bar. Znów dbał o swoje zdrowie jakby trochę mniej, a wszystkim mówił, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Właśnie schodził po dwudziestoczterogodzinnym dosyć ciężkim dyżurze totalnie styrany i chciał tylko jak najszybciej dotrzeć do swojego łóżka i zasnąć. Ostatnio często brał na siebie takie zmiany, miał na to czas, a praca lekarza oprócz ucieczki od codzienności była także tym, co chciał robić w życiu, a na obecnym jego etapie pasowała idealnie. Udał się od razu na parking i w między czasie sprawdził też w końcu swój telefon, na którym miał kilka nieodczytanych wiadomości i nieodebranych połączeń. Z tego wszystkiego prawie do niego nie zaglądał przez ostatnie godziny. Na szczęście nic nie wyglądało na na tyle ważne, aby musiał się tym teraz zajmować. W końcu zorientował się, że dotarł na miejsce i rozejrzał się dookoła próbując odzyskać orientację gdzie zostawił samochód. Schował telefon do kieszeni i skierował się do odpowiedniego sektora. Jednak jego samochód najwidoczniej miał towarzystwo, a Theo stracił chyba właśnie wszystkie kolory na swojej twarzy. Od razu się zatrzymał jakby nie był w stanie zrobić kolejnego kroku, czuł się dokładnie tak samo jak pół roku temu, z tym że Isak był teraz całkowicie sam i najwidoczniej na niego czekał. Głośne trąbienie rozniosło się po całym parkingu, Theo podskoczył lekko do góry i dopiero wtedy zorientował się, że stoi na środku wyjazdu, wrócił na ziemię i znów spojrzał w kierunku swojego samochodu, ale mężczyzna wciąż tam był. Nie zniknął, wcale mu się nic nie wydawało, a przecież zmęczony umysł mógł płatać mu figle. Ruszył z miejsca i im bliżej mężczyzny był, tym bardziej nie wiedział jak ma się zachować...
-
Isak również miał mętlik w głowie od czasu tego spotkania z Theo kilka miesięcy temu. Nawet Marcy - z którą spędzał sporo czasu, w końcu byli parą - zauważyła, że coś jest z nim nie tak. Isak nie chciał jednak o tym specjalnie rozmawiać nawet jeśli ktoś go zaczepiał i próbował cokolwiek z niego wyciągnąć. Nie chciał się nad sobą rozczulać i uważał, że to, co działo się teraz w jego głowie (i sercu) było wyłącznie jego problemem i jego sprawą. Nikomu nic do tego. Zresztą, gdyby chciał się komukolwiek pożalić na to, co teraz się działo w jego duszy, to musiałby tego kogoś wgłębić w swoją historię znajomości z Theo, a więc również ich kilkuletniego związku, na co zdecydowanie nie był gotowy. I o ile ostatnimi czasy nie miał nic przeciwko facetom, a nawet w miarę często zdarzały mu się jakieś krótsze lub dłuższe numerki z jakimiś poznanymi w klubach panami (z paniami też, ale to akurat nie było nic niesamowitego), to kiedyś nie był aż tak otwartym człowiekiem i przez cały związek z Theo uchodzili wyłącznie za przyjaciel i ani w głowie im było ujawnianie się przed światem. A potem Hudson wkręcił się bardziej w swoje studia medyczne i uznał, że najwyraźniej ciągniecie związku z Isakiem nie ma dobrego wpływu na te jego studia, więc się rozstali. I mimo że Isak rozumiał tą decyzję i nie widział powodu, żeby się na niego wściekać i mieć do niego jakiekolwiek pretensje, to teraz, widząc go w szpitalu -vjuż jako rezydenta - wszystkie wspomnienia do niego wróciły. I niestety, nie tylko wspomnienia, ale uczucia również; do tej pory najwyraźniej uśpione, może w jakimś śnie zimowym, teraz się przebudziły i nie pozwalały normalnie funkcjonować. Bywały dni, że czuł się po prostu beznadziejnie - miał dziewczynę, która w dodatku miała super dzieciaka i z którą planował wspólne zamieszkanie w bardziej bliskiej niż dalekiej przyszłości, a nagle nie był w stanie się skupić na niczym innym poza myśleniem o Theo. Był na siebie cholernie zły z tego powodu, ale w końcu uznał, że musi z tym coś zrobić.
I zrobił. Pojawił się na szpitalnym parkingu, dość szybko odnajdując znajomy samochód ze znajomą rejestracją. Nie był pewien czy czekanie na Hudsona pod pracą nie podchodzi przypadkiem pod stalking, ale z drugiej strony nie widział innej opcji - chciał się z nim spotkać, chciał porozmawiać, a wiedział, że z parkingu pod szpitalem będzie mu znacznie ciężej uciec. Stał pod jego autem z rękoma w kieszeniach dżinsów, próbując ułożyć sobie w głowie jakąś przemowę, ale miał totalną pustkę w głowie. Co go podkusiło, żeby przyjechać pod szpital…? Tego samego dnia rano dowiedział się od jednego ze swoich znajomych - który pozostawał także znajomym Theo - że mężczyzna jakieś pół roku temu zerwał ze swoją narzeczoną, praktycznie tuż przed samym ślubem. Nietrudno było dojść do prostego wniosku, że skoro ich spotkanie miało miejsce właśnie mniej więcej pół roku temu, a także pół roku temu Hudson postanowił odwołać ślub, to te dwie sytuacje musiały być powiązane. Chyba potrzebował wyjaśnień, ale w sumie sam nie wiedział czy nie chodziło mu teraz bardziej o to, żeby po prostu spojrzeć mu w oczy i... no, po prostu go zobaczyć. Czasem to wystarczyło.
Gdy Theo pojawił się na parkingu Isak wyprostował się, wyjmując ręce z kieszeni i opuszczając je nieco bezradnie przy swoich bokach. Nie miał pojęcia dlaczego, ale na jego widok jego serce załomotało wściekle w piersi i na moment poczuł się jak szczeniak; trochę jak wtedy, gdy po raz pierwszy ich dłonie zetknęły się ze sobą, niby przypadkiem, ale tak naprawdę z obu stron było to przecież wyczekiwane i zamierzone. Wziął głęboki oddech, próbując odsunąć te wspomnienia i uśmiechnął się do niego niepewnie, gdy wreszcie Theo ruszył się z miejsca (chyba go trochę zamurowało na widok dawnego kochanka) i zaczął iść w kierunku samochodu.
Poczekał, aż zbliży się wystarczająco, żeby być w zasięgu jego rąk, po czym bez zbędnego przywitania czy nawet zastanowienia złapał go za poły skórzanej kurtki i przyciągnął do siebie, przytulając mocno, ale dość krótko. Domyślał się, że Hudson nie będzie zadowolony z takiego powitania, więc wolał puścić go w miarę szybko, zanim ten nie postanowi mu przywalić w pysk.
- No cześć, Hudson - jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, a ręce znów powędrowały do kieszeni; musiał je czymś zająć. Często zwracał się do niego po nazwisku, nawet za czasów gdy byli w związku; jakoś wydawało mu się to znacznie cieplejsze i bardziej ukazujące oddanie, niż po prostu mówienie do niego po imieniu. A za tamtych czasów raczej nie wpadał na to, żeby używać słów pokroju słońce lub kochanie.
-
Spotkanie Isaka na parkingu było ostatnią rzeczą jakiej mógłby się kiedykolwiek spodziewać... Jednak czy planował uciekać? Może na początku przeszło mu to przez myśl, chciał się wycofać, wrócić na oddział i wziąć kolejny dyżur. Z drugiej strony jego serce wywinęło koziołka na widok jaki zastał przy swoim samochodzie. Mógłby go jeszcze wyminąć, spróbować wsiąść do auta i odjechać ale nie sądził, że miałby na to jakąkolwiek szansę. Isak gdyby tylko chciał, skutecznie odciąłby mu drogę ucieczki. Poza tym nie miał powodu dla którego miałby przed nim uciekać, kiedy teraz, mimo początkowego zawahania, nogi same niosły go w stronę mężczyzny. Tylko co dalej, jak powinien się zachować i co zrobić. Nie rozmawiali ze sobą przez ostatnie lata. Zatrzymał się tuż przed nim i zanim zdołał cokolwiek z siebie wydusić został przez niego przyciągnięty do uścisku.
Znajomy zapach rozniósł się w powietrzu, a Theo toczył właśnie wewnętrzną walkę z samym sobą. Jednak zanim zdążył zdecydować czy powinien go odepchnąć, przywalić mu, czy też po prostu odwzajemnić uścisk, Isak sam się od niego odsunął. Nie zdążył nawet zareagować, kiedy nagle poczuł dziwną pustkę. Chciał znów przyciągnąć go do siebie i nie puścić przez kolejne minuty. Przez te kilka sekund poczuł się kompletny, jakby odzyskał cząstkę siebie w oplatających go w silnym uścisku ramionach. Brzmiało to jak brednie ale jednak, coś w tym było. Isak był brakującym elementem w jego życiu i wystarczyła sekunda aby mu o tym przypomniał. Patrzył na niego przez chwilę bez słowa, jakby wciąż nie do końca wierzył w to, że jest tuż przed nim. Miał go na wyciągnięcie ręki, jednak nie miał zamiaru z tego korzystać. Wtedy przepadłby już totalnie, nie mógł sobie na to pozwolić. -Isak...- odezwał się w końcu, chociaż głos utknął mu trochę w gardle. -Co ty tutaj robisz?- wysilił się w końcu na trochę bardziej stanowczy ton, nie odrywając wzroku od jego oczu. Próbował coś z nich wyczytać, jednak targały nim zbyt silne emocje aby był w stanie to zrobić. Musiał pozbierać się do kupy i przestać reagować tak emocjonalnie na jego widok, to w niczym nie pomagało, tylko komplikowało całą sytuację. Czekał na jakieś wyjaśnienia i oczywiście akurat dzisiaj, kiedy w końcu go spotkał musiał być po długim dyżurze i wyglądać jak gówno. -Coś z Marcy?- przyszło mu nagle do głowy, bo w sumie... niby dlaczego Isak miał tutaj na niego czekać, może Marcy gorzej się poczuła, może czegoś potrzebowała...
-
Kącik ust Carlssona drgnął lekko, gdy usłyszał swoje imię z jego ust. Lubił swoje imię w jego ustach i brakowało mu sposobu, w jaki je wymawiał. Pokręcił powoli głową w odpowiedzi na pytanie chłopaka; trochę się zdziwił, że pytał o Marcy, ale w sumie po chwili namysłu wydało mu się to logiczne, w końcu ostatnio był w szpitalu właśnie z Marcy, gdy zaciągnął ją na badania. Westchnął cicho, wcisnął dłonie głęboko do kieszeni spodni i odpowiedział:
- Nie, z Marcy wszystko w porządku - uśmiechnął się łagodnie. - Przyszedłem do ciebie i nie ma to związku z Marcy.
Przełknął ślinę, wyglądając, jakby się zastanawiał. Po chwili wahania zbliżył się do niego nieco bardziej i zapytał cicho:
- Dlaczego odwołałeś ślub?
-
Prawda była taka, że uczucia do mężczyzny nigdy całkowicie nie zniknęły, urwanie kontaktu po prostu je uśpiło i dawało mu jakiekolwiek szanse na szczęście z kimś innym. Wystarczył jeden moment aby Theo zrozumiał, że oszukiwał samego siebie przez ostatnie lata. Związek z kimś innym nie miał prawa się udać, a uczucia do Isaka wcale nie minęły. -To dobrze, znaczy dobrze, że z Marcy wszystko w porządku.- odpowiedział, wiedział że serce potrafi dać w kość, jego własne było najlepszym przykładem. Znał Marcy ze szpitala, wiedział że nie przepada za wizytami kontrolnymi i po prostu coś co dotyczyło właśnie jej było pierwszym, co przyszło mu do głowy. -Do mnie?- uniósł zaskoczony brwi, słysząc że mężczyzna przyszedł do niego. Nie przychodzili do siebie od lat, co właśnie się zmieniło?
Nie musiał długo czekać na odpowiedź, wciągnął powietrze do płuc, kiedy Isak zrobił znów krok w jego kierunku, nawet nie potrafił ukryć zaskoczenia, kiedy usłyszał pytanie. Patrzył przez chwilę w milczeniu w jego oczy, nie wiedząc nawet jak ma na to odpowiedzieć. Nie przyzna się przecież dlaczego tak naprawdę to zrobił. Isak miał swoje życie, miał dziecko, nie chciał się w to mieszać, po prostu za jakiś czas znów przestanie o nim myśleć, poświęcając każdą wolną chwilę na pracę. W końcu odwrócił wzrok, nie wytrzymując już dłużej jego spojrzenia. Wygrzebał z kieszeni kluczyki i otworzył samochód, a kiedy charakterystyczny dźwięk rozniósł się po parkingu zrobił krok w stronę tylnych drzwi, wymijając mężczyznę. Pociągnął za klamkę, a kiedy drzwi się otworzyły wrzucił teczkę z papierami na tylne siedzenie. Zamknął je i wrócił spojrzeniem do mężczyzny. -Skąd o tym wiesz?- oparł się o samochód blisko drzwi od strony kierowcy, w każdej chwili był gotowy po prostu wsiąść do auta i odjechać. Chciał mu o wszystkim powiedzieć, chciał żeby wiedział dlaczego zwiał z tego cholernego ślubu ale nie mógł tego zrobić, nie mógł pakować się znów w jego życie, kiedy nie potrafił ogarnąć nawet swojego.
-
- Mamy jeszcze niektórych wspólnych znajomych - odpowiedział spokojnie, mimo wszystko jednak czując dziwne ukłucie w sercu; Theo był wyraźnie nie w humorze, poza widocznym zmęczeniem oczywiście i nie wyglądał (przynajmniej z perspektywy Isaka) jak ktoś, kto ma teraz ochotę na zwierzenia. Może więc wybrał sobie nieodpowiedni moment, nieodpowiednie miejsce i nieodpowiedni sposób na odbycie tej rozmowy?
- Zresztą, co za różnica skąd wiem? - wywrócił lekko oczami, wzdychając cicho. - Odpowiedz mi - poprosił chwilę później, patrząc na niego w napięciu. Sam nie wiedział na co liczy, ale... no, potrzebował tej odpowiedzi. Potrzebował usłyszeć to od niego, bo to, czego sam się domyślał to jedno, a to, o co chodziło tak naprawdę, to mogło być zupełnie co innego. Nie chciał się za bardzo nastawiać, jeśli przyczyna będzie zupełnie inna, niż mu się wydawała.
-
-Oh, okej.- o tym w sumie nie pomyślał, byli z Seattle, byli praktycznie w tym samym wieku, znali się ze szkoły, ich rodzice się znali i tak, mieli też wspólnych znajomych. Theo był pod wrażeniem, że przez tyle lat zdołali się unikać. To nie tak, że nie miał nastroju na to spotkanie, najchętniej wyznałby mu wszystko i w końcu przestał udawać, że już nic do niego nie czuje. Uważał jednak, że lepiej będzie, jeśli Isak nie pozna prawdziwego powodu, dla którego emocje wzięły górę i zostawił swoje dotychczasowe życie. Tyle że skoro tutaj był, to najwidoczniej odwołany ślub Theo nie był mu całkowicie obojętny, mógł powiązać fakty i czy był w ogóle sens unikania tej rozmowy? -Nie wiem, lepiej żebyś nie wiedział.- z jednej strony miał ochotę uśmiechać się, że go widzi, a z drugiej krzyczeć ze złości, ze to wciąż do niego wraca. Chciał go odzyskać, ale nie mógł tego zrobić. - To, że odwołałem to chyba mało powiedziane, zwiałem na miesiąc do Kalifornii, unikając tego całego po weselnego burdelu i oceniania przez ludzi. - wziął głęboki oddech, był tchórzem, wtedy nie potrafił sobie z tym wszystkim poradzić. Dotarło do niego to, że był o krok od sporego błędu w swoim życiu ale nie potrafił udźwignąć konsekwencji... a kiedy już prawie doszedł z tym wszystkim do ładu, znów ma Isaka przed sobą i łomoczące serce w klatce piersiowej. -Isak.. po prostu, nie mogłem tego zrobić, okej?- westchnął patrząc na niego zmęczonym spojrzeniem. -Nie wiem co chcesz ode mnie usłyszeć ale lepiej będzie jeśli tego nie usłyszysz, skoro tutaj jesteś to pewnie znasz odpowiedź.- lepiej tłumaczyć naokoło, niż wprost, wiadomo.
-
Nie wyobrażał sobie jednak, że miałby nie porozmawiać z Theo o tym, czego się dowiedział. I dlatego też nie pozwoliłby mu teraz ot tak po prostu odjechać.
- Chcę wiedzieć - odpowiedział jedynie na to jego "lepiej, żebyś nie wiedział", dość stanowczo ucinając tym samym wszelkie wątpliwości.
- Uciekłeś sprzed ołtarza...? - zapytał niepewnie. Tego akurat nie wiedział, więc to go trochę zdziwiło, ale nie wyglądał jakby go jakkolwiek oceniał; po prostu był zdziwiony, wpatrywał się więc w Theo w napięciu i czekał, aż ten zaprzeczy albo potwierdzi.
- Myślę, że znam odpowiedź, ale tak czy siak chcę to usłyszeć od ciebie - odpowiedział dość stanowczo i znów zrobił kilka kroków w jego stronę, tym samym wiążąc Hudsona pomiędzy swoim ciałem a drzwiami samochodu. Nie miał za bardzo możliwości ucieczki, no chyba że próbowałby wsiąść do środka, ale Isak nie puściłby go tak łatwo. Było po nim widać, że nie podda się, dopóki się nie dowie całej prawdy.
- Czy odwołałeś ślub ze względu na mnie? - uniósł lekko głowę, z zawziętością patrząc w jego oczy. Swoje dłonie położył na samochodzie Hudsona, jeszcze bardziej uniemożliwiając mu ucieczkę. Theo był w potrzasku.
-
Po tym co się między nimi wydarzyło ciężko było utrzymywać przyjaźń. Przynajmniej dla Theo było to ciężkie, mogli sobie obiecywać, że ten kontakt mimo wszystko będzie ale wszyscy wiemy jak to wygląda w praktyce. Byl na początku, a później każdy próbował ułożyć sobie życie od nowa.
Westchnął na jego stanowczość, czy tak było zawsze? Pewnie tak, Isak pewnie od zawsze potrafił uprzeć się przy swoim, a Theo od zawsze w końcu się poddawał. Nie potrafił inaczej. - Może nie sprzed ołtarza. Nie pojawiłem się tam po prostu. - przymknął na chwilę oczy, powoli wypuszczając powietrze. Próbował nieco się uspokoić ale obecność Isaka w ogóle mu nie pomagała. Nie był przygotowany na to spotkanie i nie był przygotowany na jego bliskość. - Co ty... - uciął, kiedy mężczyzna podszedł do niego jeszcze bliżej, blokując mu przy tym drogę ucieczki. To jednak było najmniej ważne, przecież wcale nie chciał od niego uciekać. Spiął się trochę i wcisnął bardziej w samochód wiedząc, że jeszcze chwila i totalnie przepadnie, nie potrafił reagować na niego obojętnie. Jedynie się w niego wpartywal, jakby słowa totalnie gdzieś uleciały, splótł ręce na klatce piersiowej, bo w tym momencie w ogóle sobie nie ufał, wolał przyjąć nieco zamkniętą postawę zanim całkowicie straci głowę.
Wrócił na ziemię dopiero słysząc kolejne pytanie, wiedział że nie było sensu uciekać, to i tak by się nie udało, Isak znalazłby jakiś sposób aby go zatrzymać i doskonale o tym wiedział. - Po części, tak. - odpowiedział w końcu, wciąż uparcie wpatrując się w jego oczy. - Ale jakie to ma znaczenie, Isak?- zapytał chociaż planował sam sobie na to odpowiedzieć. - Nie ma żadnego, to i tak niczego nie zmieni, odwołałem ślub bo nie mogłem tego zrobić, całe życie okłamuje samego siebie. - uważał, że tak po prostu powinno być i nie liczył na to, że cokolwiek się zmieni, nawet gdyby chciał aby tak było.