WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
W ukryciu przysłuchiwała się uważnie wszelkim szmerom i odgłosom. Jej pierwsza myśl była taka, żeby się ratować i uciekać z tego miejsca jak najdalej to możliwe. Teoretycznie nic już nie stało jej na drodze; miała całe puste pole przed sobą i nikogo, kto mógłby jej przeszkodzić w zrealizowaniu misternego planu, przynajmniej w pierwszej jego chwili, jednak coś ją powstrzymywało od tego, i ku własnemu rozczarowaniu, była to świadomość, pojawiająca się gdzieś z tyłu głowy, że jako grupa, sporo razem przeszli, a pozostawienie ich samych sobie byłoby iście niekoleżeńskie (tak jakby to pojęcie było Eileen kiedykolwiek znane). To egoistka, aczkolwiek poza przemawiającymi na jej korzyść rzeczami, opuszczając to miejsce, mogłaby przy okazji spróbować sprowadzić pomoc, która okazałaby się na pewno skuteczniejsza od pomysłów i możliwości, jakimi ona dysponowała.
Problem cały czas dotyczył tego samego, a mianowicie nie mieli czasu. Nawet jeśli udałoby jej się uciec na bezpieczną odległość, nie wiadomo ile zajęłoby jej ściągnięcie odpowiednich posiłków. Z tej ogarniającej ją bezradności oraz wątpliwości, znowu zaczęła gorączkowo przeszukiwać kieszenie, a wtedy dokonała zaskakującego odkrycia. Jej nóż! Wraz z nim pojawiła się iskierka nadziei oraz pewna myśl. Co prawda absurdalna i nierozważna, której zapewne jeszcze zdąży pożałować, ale liczyła, że w razie potrzeby pozostali będą w stanie zawtórować..
Możliwe, że właśnie zaprzepaściła jedyną szansę na ucieczkę. Wielce prawdopodobne jest też, że to, co zamierza zrobić skończy się dla niej tragicznie, ale już postanowiła i teraz nie mogła się zawahać, bo skutki te przyszłyby zdecydowanie szybciej. Korzystając więc z poruszenia wśród wszystkich osób, Eileen zakradła się do najbliżej znajdującego się niej chłopaka i rzuciła na niego, próbując go obezwładnić i wykorzystując do tego kurczowo ściskany w dłoni nóż.
[dice]d2 = 1789140288 [/dice]
-
<div class="ds-tem3">Sabat<div class="ds-tem4">ingerencja MG</div></div><div class="tem-in">
STELLA
– Malcolm, uspokój się – Cornelia syknęła w stronę zestresowanego chłopaka. – Wiedziałeś, na co się piszesz. Zajmij się tym – machnęła ręką i choć sama mogła uporać się Stellą, wolała, aby zrobił to uczeń i tym samym pokazał swoje zaangażowanie.
Niestety… Pokładałaś w Malcolmie zdecydowanie zbyt duże nadzieje. Chłopak zrobił się cały czerwony, po czym ruszył w Twoją stronę. Nim zdążyłaś się odwrócić, złapał Cię za ramię i powalił na ziemię. Teraz siedzi na Tobie i masz bardzo utrudnione ruchy. Przypominasz sobie jednak o scyzoryku, który masz w kieszeni. Czy dasz radę go wyjąć i obronić się przed napastnikiem? Trzeba działać szybko, inaczej Pinkie straci życie.
Rzucasz kostką d3 na powodzenie.
EILEEN
Dobry wybór. Okazuje się, że masz w sobie resztki empatii. Nie wszystko jednak poszło zgodnie z Twoim planem. Rzuciłaś się na napastnika, ale przez wykonany przez niego ruch, wbijasz mu nóż prosto w tętnice szyjną. Jesteś cała w jego krwi i wyglądasz, jakbyś to Ty zamordowała go dla Czarnego Pana.
Co robisz?
1) Próbujesz zatamować krwotok.
2) Grozisz nożem reszcie napastników.
Rzucasz kością d3 na powodzenie.
SAGE
Wiedźma ze stoickim spokojem przypatruje się Malcomowi i Stelli, ale masz nad nią przewagę – nie wie, że Twoje nadgarstki dawno nie są przywiązane do belki. Z głośnym krzykiem skaczesz na kobietę i lądujesz na jej plecach. Słyszysz głośny trzask. Czy to złamany kręgosłup? Jednocześnie czujesz, że coś jest nie tak z Twoją ręką. Łokieć wykręcił się w nienaturalny sposób, ale adrenalina działa na Ciebie przeciwbólowo.
Postanawiasz sprawdzić, czy Cornelia żyje. Jednocześnie widzisz, że napastnik dotychczas stojący pod stosem Wyatta, biegnie w Twoją stronę.
Rzucasz kostką d2, aby dowiedzieć się, czy Wiedźma nadal oddycha.
WYATT
W końcu Ci się poszczęściło. Czujesz, że belka nie jest dobrze przytwierdzona do ziemi, co daje Ci natychmiastową przewagę. Wykorzystując nieuwagę Gusa i jego kolegi, zaczynasz się bujać. Po minucie słyszysz ciche trzaśnięcie i czujesz, że spadasz w dół. Wraz z bolesnym uderzeniem o ziemie, belka łamie się na kilka kawałków. Żaden z napastników tego nie zauważył, bo wszyscy skupiają się na Sage i Cornelii. Poza tym, prawdopodobnie żaden z nich nie jest aż tak niebezpieczny, jak Wam się wydawało.
Podbiegasz do stosu Pinkie, ale nie wiesz, jak się na niego wspiąć – przecież już się pali.
Rzucasz kostką d2, aby dowiedzieć się, jaki wybór podjąłeś.
1) Akurat chce Ci się siku. Postanawiasz wykorzystać potrzebę i tym samym zgasić ogień na części stosu, by móc dostać się do Hale.
2) Stoisz w miejscu i płaczesz.
AURA
Zaczynasz się zastanawiać, czy odmówiłaś kiedyś oddania dolara cygance, która następnie rzuciła na Ciebie zły urok. Wszystko idzie nie tak. Jesteś kompletnie sparaliżowana strachem, dlatego nie możesz się ruszyć ani nic powiedzieć. Potrzebujesz dłuższej chwili, aby myśli powróciły na prawidłowe tory. Rozglądasz się dookoła, a podczas spojrzenia na las, widzisz małe światełko. To może być Wasza szansa – ktoś ewidentnie tam jest. Nie wiesz, czy to zwykła latarka, czy światło na strażnicy leśniczego, ale próbujesz zaryzykować. Zwinnym ruchem zabierasz ręce z beki, zjeżdżasz w dół po stosie i z całych sił biegniesz w stronę lasu.
Tylko czy udaje Ci się dobiec?
Rzucasz kostką d3 na powodzenie.
PINKIE
Chodź Twój głos częściowo zagłusza chrzęst palącego się stosu, syczysz do Wyatta, że słoma chyba jest mokra, co znacznie spowalnia proces palenia. Nadal jednak jesteś przywiązania i nie możesz się ruszyć. Musisz liczyć na to, że chłopak pomoże Ci się uwolnić.
Jednocześnie dym staje się coraz bardziej uporczywy. Kaszlesz i zaczynasz się dusić.
W tej rundzie nie rzucasz kostkami.
Od teraz możecie swobodnie pisać posty, pamiętajcie, że chodzi tutaj o waszą interakcję. MG tylko nakreśla działania – niezależnie od tego, którą z opcji wybierzecie i jakie będą konsekwencje – możecie przeć do przodu (po rzucie kostką, śmiało piszcie kolejne posty). Nie próbujcie oszukiwać przy rzutach kostką, MG widzi wszelkie manipulacje i w ich przypadku wyciągnie konsekwencje. Kolejny post pojawi się za 3 dni w godzinach wieczornych (chyba, że Wasze posty pojawią się wyjątkowo szybko!).
</div></div> </div></div>
Kod: Zaznacz cały
[dice]d3[/dice]
Kod: Zaznacz cały
[dice]d2[/dice]
-
Nie wiedziała, co robić. Krzyki i odgłosy dobiegające z pola rozpraszały ją, nie pozwalając się skupić; już nawet nie pamiętała, o czym myślała tuż po tym, jak udało jej się wydostać z więzów. Chciała coś zrobić, cokolwiek, byleby szala zwycięstwa mimo wszystko przechyliła się na ich stronę, a teraz? Teraz stała równie nieruchomo jak ta belka za jej plecami. W końcu udało jej się przemóc, by rozejrzeć dookoła, szukając jakiegoś punktu zaczepienia. W pierwszej chwili jej wzrok ledwie przesunął się po dziwnym punkcie w oddali i z pewnym opóźnieniem do Aury dotarło, że to coś ważnego. W miarę możliwości próbując zignorować to, co działo się wokoło, ponownie zerknęła w tamtą stronę. Gdzieś w okolicy lasu majaczył niewielki jasny punkt. To musiało być światło, a to oznaczało, że ktoś być może się tam znajduje. Ktoś, kto im pomoże. Aura uczepiła się tej myśli i wreszcie oderwała plecy od belki. Teraz już doskonale wiedziała, co może zrobić. A raczej – co powinna zrobić. Zsunęła się ze stosu, lądując na lekko ugiętych nogach i zanim zwróciłaby na siebie jakąś większą uwagę – szczególnie któregokolwiek z napastników (a przynajmniej miała szczerą nadzieję, że to się udało), odbiła w stronę lasu i puściła się pędem. Musiała dostać się do tego kogoś, kto tam był i to jak najszybciej. Bała się nawet spojrzeć za siebie, skupiona jedynie na tym, co znajdowało się przed nią – na celu.
[dice]d3 = 1366155170 [/dice]
szukam pracy, będę
pracownikiem roku
sunset hill
Jak to w ogóle możliwe, że w tak podbramkowej sytuacji przychodziły jej do głowy takie głupie i nieistotne myśli?
Po chwili przypomniała sobie o scyzoryku, który wciąż trzymała w spodniach. Spróbowała jakoś sięgnąć do kieszeni, bo już zaczęła wątpić w to, że Malcolm chce ją tylko nastraszyć. Chciała go lekko dźgnąć w udo albo w rękę, żeby wykorzystać chwilę jego konsternacji na ucieczkę. Była nieduża i zwinna, na pewno miałaby szansę w takim starciu ze swoim kolegą. - Puść mnie! - Krzyknęła, a kiedy to nie dało rezultatów, zaczęła po prostu się drzeć z nadzieją, że ktoś ich usłyszy i tutaj przyjdzie. A jeżeli to wciąż jest zabawa (choć z każdą minutą coraz bardziej w to wątpiła), organizatorzy uznają, że przesadzili i czas to skończyć.
[dice]d3 = 2147167837 [/dice]
-
..........Uspokój się, kurwa.
..........Bierze dwa głębokie wdechy, znowu rozglądając się po najbliższym otoczeniu, aby ocenić sytuacje. I szczerze? Nie wygląda ona najlepiej, szczególnie przy stosie Pinkie, który wciąż się pali. Jej niestety nie pomoże, nie da rady, ale… Może coś zrobić. Spogląda z góry na stojącą pod jej stosem wiedźmę, by po chwili wahania odepchnąć się od belki, przy której cały czas stała, i rzucić się z krzykiem na kobietę.
..........Trzask.
..........Pomimo krzyków, które rozlegają się dookoła z różnych stron, doskonale słyszy ten dźwięk, gdy ląduje na plecach wiedźmy. Nie wie tylko, co dokładnie trzasnęło — plecy kobiety, wraz z którą upada na ziemię, czy może jej łokieć wygięty pod odrobinę dziwnym kątem. Serce łomocze jej w piersi, a oddech grzęźnie w gardle, gdy zdaje sobie sprawę, że nieznajoma pod nią się nie rusza.
..........Nie, nie, nie. Tylko nie to. Nie znowu.
..........Trzęsąc się jak osika, schodzi z leżącego pod nią ciała, zupełnie nie zwracając uwagę na swój łokieć, którego w tym momencie zupełnie nie czuje. Zamiast więc sprawdzić, jak bardzo jest z nią źle, najpierw podtyka dłoń pod nos wiedźmy, a potem przykłada palce do jej szyi, by sprawdzić puls.
[dice]d2 = 668803731 [/dice]
.............with her sweetened breath, and her tongue so mean
.............she's the angel of small death and the codeine scene
-
- Hej, to chyba jest mokre! Patrz, jak słabo się pali! - syknęła do Wyatta, który wciąż tkwił na stosie obok niej. Płomienie nieco zagłuszyły jej zachrypnięty głos, ale liczyła, że chłopak i tak zrozumie, o co jej chodziło. Nawet, jeśli nie dosłyszał, to może sam coś dostrzeże.
Wyatt zaczął kołysać się na palu, do którego był przywiązany, a Pinkie obserwowała go ze zdziwieniem. Nie była pewna, co zamierzał, ale gdy łupnął o ziemię, nieźle się wystraszyła. Przez chwilę była pewna, że Wyatt już umarł i nie żyje, ale potem zaczął zbierać się z ziemi, więc postanowiła nie dać mu tak łatwo o sobie zapomnieć.
- Hej, pomóż mi! Pomóż mi! - zaczęła do niego krzyczeć, w razie, gdyby miał jakiś dylemat dotyczący tego, czym powinien się teraz zająć. Jej życie było priorytetem, okej. Nawet, jeśli dostała trochę więcej czasu od losu, to nie znaczy, że tak sobie może tu na chillu wisieć. Nawet jej teraz nie obchodziło, co działo się z resztą grupy. Pragnęła tylko, by Wyatt okazał się jej prywatnym bohaterem. Jak jej pomoże i wyjdą z tego cało, to postawi mu wódkę i nawet pokaże cycki, jeśli będzie chciał.
-
Odetchnął głęboko kilka razy i zamknął oczy. Musi być jakieś inne rozwiązanie, prawda? Na pewno jest, zawsze jest. Czy może wyjść cało... Wychodząc cało? Otworzył oczy i powiódł spojrzeniem po tym, co działo się wokół. Istny, szatański chaos. Jak on ma to wszystko opanować? Gdyby chociaż mógł wydostać dłonie i uciec. I tak nikt by go nie zauważył, tak jak do tej pory. Wyglądało jednak na to, że bez wywrócenia pala nie da rady się wydostać. To by oznaczało prawdopodobnie to, że ktoś zwróci na niego uwagę. Kto by nie ogarnął latającej kupy drewna?
Westchnął i zaczął się przechylać raz w prawo, raz w lewo. Coraz mocniej. W pewnym momencie pal runął do tyłu, a on wraz z nim. W pierwszym momencie po upadku nie mógł złapać tchu, a w uszach mu dzwoniło. Czuł się, jakby czas zwolnił. Zamrugał i odkaszlnął. Zważywszy na to, że drewno się połamało, mógł w końcu wyswobodzić dłonie. Usiadł i pokręcił głową, czekając aż wszystko wróci do normy. Plecy będą bolały go pewnie przez najbliższy miesiąc.
Jakimś cudem faktycznie nikt go nie zauważył. Był niewidzialny, chociaż w sumie nic nowego. Podbiegł do dymiącego się sotsu Pinkie, jeszcze nie wiedząc co zrobi, żeby jej pomóc. To wszystko jego wina!
[dice]d2 = 1972039257 [/dice]
-
— Nie... — jęknęła żałośnie, kręcąc głową. — Ja nie... To nie tak miało być... — wydukała z trudem, patrząc otępiała na sylwetkę u swoich nóg, a gdy zaczęło do niej docierać, co właściwie się stało, wykrzesała z siebie pełne bezradności: — Kurwa! — Eileen bardzo rzadko zdarza się panikować i popadać w skrajności, ale teraz sytuacja zdecydowanie wymknęła się spod kontroli, nie tylko jej, ale całej reszcie także. Nie przypuszczała, że ta zabawa przyniesie w ostateczności tak makabryczne skutki. Tymczasem patrzyła, jak chłopakowi prawdopodobnie ulatuje życie z oczu, którymi wpatrywał się w nią z niedowierzaniem i niemym wyrzutem na ustach, przez które przedzierały się pojedyncze, zdławione sylaby. Nie znała go i niezależnie od tego, że chwilę wcześniej między innymi to on próbował spalić ich na stosie (to wciąż brzmi absurdalnie), rozwiązanie nasuwało się tylko jedno i nawet nie zastanawiała się nad innymi. Po prostu upadła na kolana tuż przy rannym, nachyliła się, przyłożyła drżące dłonie do jego szyi i przycisnęła mocno palce do krwawiącej w zatrważającym tempie rany, jednocześnie usilnie starając się odrzucić od siebie myśl, że być może właśnie zabiła człowieka.
— Ludzie, zróbcie coś! Ktokolwiek! — krzyknęła w eter, dopiero po chwili podrywając w górę głowę znad chłopaka i rozglądając się gorączkowo po rozpierzchniętym towarzystwie, aczkolwiek na ten moment nie była już w stanie rozróżnić, kto jest kim i do kogo w ogóle kierowała słowa. W międzyczasie mignął jej gdzieś palący się stos, a na nim rozwrzeszczana Pinkie, co wcale nie napawało ją optymizmem. Wręcz przeciwnie, traciła jakąkolwiek nadzieję, że wyjdzie z tego obronną ręką, że on wyjdzie obronną ręką, bo w pojedynkę, bez udzielenia fachowej pomocy, długo nie pociągnie.
[dice]d3 = 1690279682 [/dice]
-
<div class="ds-tem3">Sabat<div class="ds-tem4">ingerencja MG</div></div><div class="tem-in">
– Stać! Nie ruszać się! Rzucić wszystkie bronie! – słyszycie męskie okrzyki z oddali, a już po chwili na pole wbiega grupa uzbrojonych po zęby antyterrorystów. Zastanawiacie się, jakim cudem któreś z Was zadzwoniło na policję, skoro do tej pory mieliście dość zajęte ręce. Macie ochotę rozpłakać się ze szczęścia, myśląc, że w końcu nastał koniec Waszej udręki.
Nic bardziej mylnego – policja jest przekonana, że to Wy jesteście organizatorami makabrycznego wydarzenia. W końcu to, co widzi, jednoznacznie wskazuje na Waszą winę.
Napastnicy padają na kolana i płaczą jak dzieci, odgrywając tym samym role życia.
STELLA
Podczas walki o życie udaje Ci się zranić Malcolma – raz po raz wbijasz nóż w jego ramię. Krew jest wszędzie – spływa na Twoją twarz i ubranie. Niestety chłopak, podczas próby uwolnienia się od zadanych przez Ciebie ciosów, ostatkami sił łapie Cię za rękę i sprawia, że z kolejnym uderzeniem nóż wbija się w Twoje udo.
Ból jest niewyobrażalny, ale policjanci, którzy odciągnęli Cię od drącego się w niebogłosy kolegi, nie zwracają uwagi na Twoją ranę.
EILEEN
Podbiega do Ciebie dwóch policjantów – jeden z nich mechanicznie zamyka kajdanki na Twoich nadgarstkach, drugi sprawdza, czy chłopak jeszcze żyje. Niestety, mundurowy kręci głową z zawodem i już wiesz, że zrobiłaś coś, czego już nie cofniesz. Na znak poddaństwa, unosił ramiona do góry i sama kładziesz się na ziemię, aby uniknąć nieprzyjemnego upadku.
SAGE
Podtykasz dłoń pod nos Cornelii i sprawdzasz puls tylko po to, aby przekonać się, że kobieta nie żyje. Znowu to zrobiłaś. Kiedy jeden z antyterrorystów powala Cię na ziemię tuż obok ciepłego jeszcze ciała, trup wciąż ma szeroko otwarte oczy, które wydają się na Ciebie spoglądać.
PINKIE
Ogień jest coraz wyżej. Ledwo oddychasz przez dym, a dodatkowo czujesz, jak bardzo gorąca jest Twoja skóra. Modlisz się, aby to nie był Twój koniec, ale widzisz, że nikt nie jest w stanie Ci pomóc. Finalnie tracisz przytomność z braku tlenu i budzisz się dopiero w białym pomieszczeniu, którego nie znasz.
WYATT
Gdyby tylko Twoje krokodyle łzy mogły pomóc Pinkie i ugasić ogień. Niestety – nie zrobiłeś nic pożytecznego, a przez to, że po prostu stałeś w miejscu szczękając zębami, nie zauważyłeś, kiedy belka, do której Hale nadal była przywiązała, złamała się i runęła prosto na Ciebie. Najpierw nie możesz oddychać przez ciężar na klatce piersiowej, a później przez antyterrorystę, który wprawdzie pomógł wydostać Ci się spod belki, ale chwilę później założyć kajdanki na Twoje nadgarstki.
AURA
Twój plan wypalił – biegłaś, ile sił w nogach, aż w końcu przekroczyłaś granicę pola i lasu. Jest jednak bardzo ciemno i nawet nikły snop światła zaczyna zanikać pomiędzy drzewami. W pewnym momencie słyszysz charakterystyczny dźwięk ładowanej broni. Odwracasz się i widzisz, że stoi za Tobą starszy mężczyzna z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Prosisz go o pomoc i próbujesz składnie opowiedzieć, co właściwie wydarzyło się na polu, lecz on bierze Cię za wariatkę. Trzymając Cię na muszce, dzwoni na policję, przez co po jakimś czasie dołączasz do reszty składu w areszcie.
– Co tu się, kurwa, wydarzyło – mundurowi nie zwracają uwagi na Wasze krzyki, jęki i próby tłumaczeń. Są pewni, że to Wy jesteście sprawcami całego zamieszania i że z premedytacją zabiliście dwie osoby w imię satanizmu. Upiekło się jedynie Pinkie, którą dzięki odpowiedniemu ubiorowi policjantów, udało się zdjąć ze stosu. – Zabieramy ich – kiwnął głowę w stronę miejsca, w którym prawdopodobnie czekało na nich auto. – Gregg, karetka już tu jedzie. Zadzwoń jeszcze do komendanta, prokuratora i… Koronera – ostatnie słowo wyrzucił, przyglądając się z martwym ciałom.
Do aresztu zostają przewiezieni: Stella, Sage, Eileen i Wyatt, a po chwili dołącza do Was Aura.
Pinkie, po udanym zdjęciu ze stosu, zostaje przewieziona do szpitala.
WASZE OBRAŻENIA:
Stella – rana na udzie od dźgnięcia nożem i skręcona kostka.
Eileen – paskudna trauma po zabiciu człowieka, niewielkie rozcięcie na prawym policzku.
Pinkie – oparzenia pierwszego stopnia na obu piszczelach i stopach.
Wyatt – zapalenie pęcherza od zbyt długiego wstrzymywania moczu, dwa, złamane żebra od przygniecenia belką.
Sage – paskudna trauma po zabiciu człowieka (znowu), złamany łokieć.
Aura – rozcięcie skóry i ogromny guz na skroni, od uderzenia w krypcie.
Po opatrzeniu ran i odsiedzeniu czterdziestu ośmiu godzin w areszcie, policja w końcu zaczyna wierzyć w Waszą wersję wydarzeń. Okazuje się, że zostaliście porwani przez grupę satanistyczną, działającą na terenie stanu Waszyngton. Policji udało się dotrzeć do ukrytych w dark necie forów, na których śmiało pisali o swoich planach na halloweenową noc i o tym, jak zapędzą szóstkę uczestników w kozi róg. Cornelia miała trzydzieści sześć lat, zaś zabity przez Eileen chłopak, zaledwie dwadzieścia jeden.
Dziękujemy Wam za wspólną zabawę! Oczywiście, jeśli macie ochotę, możecie dalej rozgrywać swoje wątki w areszcie i szpitalu. Zapraszamy do odebrania punktów fabularnych za uczestnictwo w evencie w swoich tematach!
</div></div> </div></div>