autor

[Teddy Sasso]

- Najbardziej jednak przekonał mnie ten open bar, bo przy tej terapii zdecydowanie musiałbym sporo wypić - puścił jej oczko, śmiejąc się przy tym pod nosem. On też lubił jej towarzystwo, może odrobine bardziej niż powinien biorąc pod uwagę zadanie jakie mial do wykonania, ale wpływu większego na to po prostu nie miał, no.
- Po tej ilości tequili którą w siebie wlałaś, nie ma sensu marnować czasu na polewanie do kieliszków czy szklanek, come on - powiedział z rozbawieniem, rolując ręcznik i podłożył go sobie pod głowę, żeby nieco wygodniej leżeć. - Po co w ogóle bierzecie ten ślub, skoro macie otwarty związek? Do tego przecież papierek nie jest potrzebny - zapytał jak gdyby nigdy nic, ale wiedzieć czuł potrzebę, do celów pracowych rzecz jasna. Ale chyba i ciekawość go po prostu zżerała!

[Nesta Rosenthal]

– No tak sądziłam, że open bar przekona cię najbardziej – wzruszyła niewinnie ramionami, posyłając mu delikatnie rozbawione spojrzenie. Odetchnęła głęboko, gdy jednak powiedział, że nie ma sensu marnować czasu na polewanie do kieliszków.
– Cóż, jutro będzie klin i po sprawie, chyba że dostanę udaru od nadmiaru słońca – zaśmiala się pod nosem i przechyliła głowę, lustrując go spojrzeniem, gdy spytał o otwarty związek. – Nie jest, ale do innych rzeczy jest. Do dokumentacji medycznej na przykład – to się wydawało racjonalnym argumentem - Zresztą, to nie jest istotne, nie przejmuj się tym/ – machnęła dłonią, wzruszając ramionami.
Następnego dnia wieczorem, istotnie, zorganizowali imprezę. Nie było ultra dużo ludzi, ale był DJ, morze alkoholu i Ness teraz poruszała biodrami, tańcząc na parkiecie z jakimś ziomkiem, ale zaraz się odsunęła, podchodząc do baru, przy którym siedział Ted i zamówiła im od razu dwa kieliszki tequili.
– Nie będziesz tu siedział jak słup soli. Wypijesz tego szota i idziemy zatańczyć – oświadczyła, patrząc mu w oczy. Pewnie zaprosili głównie osoby, które ledwo znali, żeby czuć się jednak troszkę swobodniej, więc nie miała z tym większego problemu. A taniec to nie zbrodnia, nie?

[Teddy Sasso]

- Będziemy cię najwyżej reanimować - ale istotnie, zgodnie z tym co powiedziała, próbował się tematem jej małżeństwa nie przejmować, chociaż jej argument był cienki - mogli się po prostu upoważnić wszędzie i to by wystarczyło, prawda? Śmierdział mu ten temat małżeństwa, ale generalnie uznał, że jeszcze znajdzie okazję, żeby podpytać.
Na imprezie faktycznie nie tańczył, głównie pił i obserwował Nestę bawiącą się z innymi facetami. Musiał przyznać, nawet sam przed sobą, że świetnie się ruszała. I naprawdę się zastanawiał, jak to by było gdyby jednak wtedy coś z ich relacji wyszło, ale... no to nie było miejsce na takie dziwaczne myśli. Kiedy do niego podeszła, zaśmiał się. - Nie dasz w spokoju spożywać napoju bogów? - wywrócił oczami, ale podreptał za nią na parkiet i dłonie na jej biodrach ulokował, poruszając się razem z nią w rytmie muzyki. - Jak nastrój? - poruszył brwiami.

[Nesta Rosenthal]

Widziała, że głównie pił i nadal miał parszywy nastrój, ale wychwyciła gdzieś tam te jego spojrzenia, kilka razy nawet pewnie nawiązała z nim z parkietu kontakt wzrokowy. Pokręciła głową, gdy spytał, czy nie da w spokoju mu spożywać napoju bogów.
– Nope, nie zamierzam dawać ci dzisiaj spokoju – poruszyła brwiami z uśmiechem i kiedy już znaleźli się na parkiecie, objęła jego szyję, przylegając do niego ciałem może nawet bliżej niż powinna, ale chciała mu trochę poprawić humor i rozruszać.
– Nijak, ale teraz trochę lepiej. Za punkt honoru wzięłam sobie cię dzisiaj rozruszać, żebyś nie siedział przy barze sam, jak ostatni dziad – zaśmiała się, muskając kciukiem jego dolną wargę i puściła mu oczko. No była już dość mocno wstawiona i mimochodem jej to wychodziło!

[Teddy Sasso]

- Możesz w takim razie pić ze mną, wiesz, że nie lubię tańczyć - ale finalnie na ten parkiet poszedł, głównie dlatego że ona go na niego wyciągnęła. Nikomu innemu się wcześniej nie dał, tak powinna się czuć zaszczycona A gdy tak przyglnęła do niego ciałem, sam mocniej ją objął. - Pięknie pachniesz. Tom Ford? - pamiętał czego używała, bo zdecydowanie te perfumy uwielbiał. Starał sobie jednak nic z tej bliskości nie robić, bo wiadomo.
- Może to już ten wiek na bycie ostatnim dziadem, nie pomyślałaś? - zaśmiał się, przesuwając dłońmi po jej ciele, ale w miarę zachowując jakieś normy przy tym, chociaż wyraźnie gorzej mu szło niż przedtem.

[Nesta Rosenthal]

– Ze mną lubisz – odparła, poruszając brwiami z lekkim uśmiechem, bo doskonale wiedziała, że nie lubił, ale z nią mu szło całkiem nieźle i doskonale to wiedziała. I postanowiła to wykorzystać w bezwzględny sposób. – Tobacco Vanille, niezmiennie od lat – pokiwała głową, bo była nieco zaskoczona, że pamiętał. Musnęła nosem jego szyję i pewnie też przechyliła głowę. – A ty zmieniłeś perfumy – uśmiechnęła się delikatnie, wzruszając ramionami, bo czuła, że zmienił. Mimo to, nieco goręcej jej się zrobiło, gdy mocniej ją objął.
– O nie, nie, bo to oznacza, że ja w przyszłym roku się zmienię w starego dziada, a na to gotowa nie jestem – zaśmiała się cicho, muskając jego policzek palcami i obróciła się do niego tyłem, lokując swoje dłonie na jego i przesuwając nimi po swoim ciele nieco bardziej śmiało. No takie flow jej się załączyło.