WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
Jay & Lexie, Phoenix, AZ
właściciel
Rapture
belltown
Generalnie to naprawdę się cieszył, że Lils pozna swoich dziadków - no i ona również się cieszyła bardzo, doczekać się wycieczki nie mogła - tak więc całą rodzinką do Arizony polecieli, lot był przyjemny, szybko zeszło i niedługo później znaleźli się w Phoenix, tuż przed domem jego rodziców. Pierwsza z domu niemal wybiegła jego mama, pewnie on niósł młodą na rękach, w drugiej dłoni dzierżąc torbę, a Loreen od razu przytuliła mocno Lexie a potem małą.
- W końcu jesteście, dzień dobry! Jestem twoją babcią, wiesz? - zaszczebiotała do dziewczynki, która uśmiechnęła się rozkosznie, wyciągając do niej rączki i natychmiast się do niej przytulając.
- Babcia, a gdzie dziadek? - spytała rezolutnie, rozglądając się za Johnem, który zaraz się wychylił.
- A tutaj dziadek - również się uśmiechnął, podchodząc do żony i zaraz ściskając delikatnie wnuczkę.
- Jak mogliście ukrywać tego aniołka przed nami? - spytała Loreen z lekkim wyrzutem, a Jay tylko wywrócił oczami.
- Nikogo nie ukrywaliśmy, tak po prostu wyszło - rozłożył bezradnie ręce, ignorując mordercze spojrzenie matki.
Manager
Rapture
columbia city
- Hej, miło was widzieć - przywitała się Lexie, robiąc zaraz obojgu miejsce na witanie się z małą i z czułym uśmiechem obserwowała jak na nią reagowali. Słowa Loreen o ukrywaniu jej nie dziwiły, bo w sumie to… ukrywała. Ona. Nie oni.
- Nie dogadaliśmy się w kilku kwestiach i tak wyszło - odparła, trącając Jasona biodrem.
- Ważne, że teraz się dogadujecie a my możemy ją poznać - wtrącił John, puszczając oczko do syna i podszedł do Lex, przytulając ją mocno do siebie. - Ale to przedstawienie na ślubie było niepotrzebne. Mogłeś nam powiedzieć od razu o wszystkim i po prostu to odwołać - rzucił do Jasona, odsuwając się od Lexie i zaraz przeszli do środka. W salonie pewnie czekała góra prezentów dla małej.
- To zaległe za wszystkie urodziny i święta - wyjaśniła Loreen, trzepocząc niewinnie rzęsami i postawiła małą.
- Wszystkie dla mnie, mamo? Mogę? - mała spojrzała zdezorientowana na Lexie, która pokiwała głową.
- Tak, skarbie. Rozpakowuj - puściła jej oczko, a mała faktycznie radośnie zaczęła wszystko otwierać, z pomocą babci najpewniej
właściciel
Rapture
belltown
Tak czy siak, Jason naprawdę z czułością obserwował, jak jego matka wita się z Lexie i ogólnie jak jego rodzice przyjmują małą. To było trochę miodem na jego serce, serio. Nie, żeby się jakkolwiek obawiał, że jego rodzice negatywnie przyjmą dziecko w rodzinie, raczej chodziło o to, że bał się, że to jego zjebią jak psa.
– O w mordę, ile tego kupiliście – westchnął cicho, ignorując nieco słowa o ślubie, bo zrobił po swojemu, takie życie. – A mnie to nie zapytasz? – zmrużył lekko oczy, a mała uśmiechnęła się rozkosznie.
– Ty i tak mi pozwolis – oświadczyła z całą pewnością, no i trochę racji miała, bo owinęła go sobie wokół palca całkowicie.
– Więc macie jakieś plany? No wiecie, w związku z tym, że macie dziecko? – spytał John, a Jason wywrócił oczyma. No kurwa, teraz będą ich przesłuchiwać? Really?
Manager
Rapture
columbia city
- I tak byś jej pozwolił - powiedziała Lexie równocześnie z małą niemalże i posłała mu rozbawione spojrzenie. Trzeci się dołączył do pozwalania na wszystko, eh. Aż sobie usiadła słysząc pytanie Johna.
- My… - nie wiedziała w sumie co powiedzieć. Cisnęło się jej na język powiedzieć, że skoro mają razem dziecko, to będą je razem wychowywać ale się powstrzymała. Loreen zerknęła na nią przez ramię.
- Nie widzę pierścionka na jej palcu, a tamtej psychicznej oświadczyłeś się niemal od razu. W czym problem? Przecież to Lexie. Do tego macie razem dziecko, więc… - zapytała wprost, a Lexie odetchnęła głęboko.
- Na ten moment planujemy ze sobą zamieszkać. Czekamy tylko na zakończenie remontu - powiedziała uśmiechając się uroczo i złapała Jasona za rękę, bo pierścionek nie był czymś czego od niego potrzebowała, ale na głos tego nie wypadało mówić, prawda? - Nie spieszy nam się nigdzie - dodała jeszcze. Dopiero do siebie wrócili - dobra, może to już trwało jakiś czas, ale wiadomo.
właściciel
Rapture
belltown
– Istnieje taka szansa, okej – burknął pod nosem, spoglądając na Johna, a potem na Lexie, która czuła się chyba równie niezręcznie się czuła jak on, szczególnie gdy jego matka zaczęła mówić o zaręczynach.
– W niczym nie ma problemu, po prostu nie chcemy się spieszyć. No i właśnie, zamieszkamy razem, kupiłem nam bajeczny dom z ogródkiem, ale ekipa jeszcze nad nim pracuje, wszystko po kolei, nie rozumiem, skąd te naciski? – wywrócił oczami.
– No bo młodszy się nie robisz, Jason, a my też chcielibyśmy się nacieszyć jeszcze jakimiś wnukami. Planujecie coś w tym kierunku podziałać? – no i Jay się lekko zbulwersował.
– Po pierwsze, to pytanie jest totalnie nie na miejscu, a po drugie to nasza, a nie wasza sprawa, Chryste – wywrócił oczyma teatralnie, bo naprawdę go dość mocno wkurwili w tym momencie, chociaż może niepotrzebnie się odpalał.
Manager
Rapture
columbia city
- To kwestia przyzwyczajenia, że zawsze robisz wszystko szybko - rzuciła z lekkim rozbawieniem, posyłając całkiem uroczy uśmiech Loreen, chociaż na pytanie o kolejne dzieci, aż zamrugała kilka razy. Dobra, na to odpowiedzi przygotowanej nie miała, bo… to oni. I dzieci. Litości, dobrze, że z jednym dawali radę. - Na ten moment możecie się nacieszać Lily kiedy tylko chcecie, a kolejnym dziecku nie rozmawialiśmy właściwie, ale jak podejmiemy jakąś decyzję, to dowiecie się o tym pierwsi na pewno - wyjaśniła, drugą dłonią gładząc wierzch dłoni Jaya. Jej rodzice pewnie w normalnej sytuacji zadaliby podobne pytania - tylko oni nie mogli na niego patrzeć, więc pewnie woleli nie myśleć o tym, że zrobi ich córce kolejne dziecko albo nie daj boże do ołtarza zaciągnie
- Nie unoś się, Jay. Po prostu pytamy i skoro i tak jesteście rodziną, to przecież nic strasznego - wywróciła oczami Loreen, a mała spojrzała na nich pytająco.
- Chciałabym siostrę - wyszczerzyła się do nich, a Lexie spojrzała na Jasona z morderczą miną która sugerowała, że tym razem jednak będzie musiał księżniczce odmówić
- Skarbie, to tak nie działa. Trzeba się bardzo postarać o dzidzię, a my na razie nie chcemy - aż pluła sobie w brodę za użycie słów na razie bo pewnie zostanie to przez to szatańskie dziecko wykorzystane w przyszłości. John posłał im rozbawione spojrzenie.
- Jeśli chcecie, możecie sobie wyjść wieczorem na miasto. My chętnie posiedzimy z małą - powiedział, jakby ignorując wcześniejszą dziwną wymianę zdań i postawił na stoliku obok kanapy butelkę whisky i szklanki.
właściciel
Rapture
belltown
– Okej, może i racja – mruknął mimochodem. Słysząc jak wspaniale wybrnęła z tematu dzieci, uśmiechnął się, obejmując ją czule ramieniem i muskając jej skroń ustami. – Jesteś wspaniała – mruknął cicho do jej ucha, bo naprawdę uwielbiał ją, kochał nad życie i tylko ona chyba potrafiła nieco ostudzić jego dość temperamentną duszyczkę. Uśmiechnął się nieznacznie, gdy jego matka powiedziała, że to nic strasznego, a i Lils dołożyła swoje trzy grosze.
– To będziesz musiała poprosić ciocię Cece, ona chętnie ci zmajstruje jakąś siostrzyczkę- uśmiechnął się, wyraźnie zadowolony z tego, jak wybrnął, bo niech o to męczy Cece i Eliasa, nie? Sami wmawiali małej, że maluch będzie jej rodzeństwem, więc niech mała teraz im truje dupki, skoro ją na to napalili. Cóż.
– W sumie to bardzo chętnie skorzystamy z wolnego wieczoru, nie Lex? – poruszył brwiami, bo miał już wizję baru i tequili.
Manager
Rapture
columbia city
- Ale dzidzia Cioci nie będzie z nami mieszkać - powiedziała Lils, marszcząc brwi, a Lexie pokiwała głową.
- No właśnie, więc nie będziesz musiała dzielić się zabawkami - stwierdziła, trochę średnio mądrze, ale wiadomo - lepiej ją zniechęcić do tej wizji. - Zdecydowanie - już ręce w głowie zacierała, że mała udręczy państwa Rosenthalem kilkukrotnym oglądaniem króla lwa za karę, hehs. A później pewnie zjedli jakiś obiad i pod wieczór wyszli na miasto. Zjedli jakąś super kolację i teraz kulturalnie pili tequilę w jakimś barze.
- Dobra, musimy omówić kiedy robimy to kolejne dziecko, bo nie wiem czy tabletki odstawiać już dzisiaj czy w kolejnym miesiącu - powiedziała patrząc na niego całkiem poważnie. - Ale oczywiście, w nocy wstajesz ty. Pieluchy też są po twojej stronie. Ja będę wychodzić na spacery - po tych słowach jednak się już zaśmiała, bo ten temat jakoś ją rozbawił
właściciel
Rapture
belltown
– Dobrze, że jesteście razem – powiedziała tylko Loreen z uśmiechem, ale gdy mała powiedziała, że dzidzia Cioci nie będzie z nimi mieszkać, westchnął cicho.
– Poza tym przecież ciocia jest u nas codziennie, więc będziesz się z dzidzią bawiła dzień w dzień – puścił małej oczko i uśmiechnął się do niej całkiem uroczo. Kiedy jednak wyszli na miasto na kolację a potem do baru, odetchnął głęboko, a gdy zaczęła temat dziecka, spojrzał na nią jak na najbardziej pojebaną osobę na świecie. Odetchnął z ulgą dopiero gdy się zaśmiała.
– Jezus, już myślałem, że mówisz poważnie, bo ja ledwo sobie radzę z naszym małym kaszo jadem – zaśmiał się, kręcąc głową. No ledwo sobie radził z jednym, z dwójką to emocjonalnie by chyba nie wyrobił. – A chciałabyś mieć drugie? W sensie mi Lils wystarcza – wzruszył ramionami, bo jakoś drugie dziecko go lekko przerażało.