WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Calliope & Joe

ODPOWIEDZ
I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

Callie udało się przeżyć mroźne spojrzenie Billa gdy wychodziła na pogrzeb matki Joe i Teda - poprosiła pewnie, żeby jednak Murphy z nią nie szedł, bo rozmawiała z Josephem przez telefon i słyszała, że chla więc wolała uniknąć dramatu stulecia. Nie spodziewała się jednak, że będzie aż tak pijany - bo gdy weszły z Ellie do mieszkania i zobaczyły Joe, który awanturuje się z Tedem, że jedzie na pogrzeb, odetchnęła cicho.
- Joey, ej, przestań - powiedziała cicho, bo Stiller miał rację, Nottingham był tak pijany, że była pewna, że skończy się to dramatem. Zdjęła z ramion płaszcz i podeszła do niego, wchodząc między dwóch panów. Złapała go za twarz, patrząc mu prosto w oczy. - Zostajesz. W tym stanie to naprawdę głupi pomysł, żebyś jechał. - pogładziła kciukiem jego brodę. Widziała, że był zdenerwowany ale Ted na pewno chciał dla niego dobrze, tak? Tak jak i ona.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– To pogrzeb naszej maa..tki Oczywiście sze jade – powiedział, patrząc na Teda i chwiejnie wstając z kanapy. Był spizgany. Jak szmata. Miał wypić jeden kieliszek, ale dolewał sobie ciągle na odwagę i teraz, trzy czwarte butelki tequili później, zdecydowanie nie był w stanie nigdzie iść. Kiedy więc do środka weszła Elaine i Callie, westchnął cicho i spojrzał ze smutkiem na Costas.
– Może głupi, ale powinienem tam być – spojrzał na nią i na Teda i wtedy wtrąciła się Elaine, której akurat cierpliwości brakowało.
– Oni są delikatni, więc ja to powiem. Przykro mi, że matka ci umarła, naprawdę. Ale spizgałeś się jak szmata i nie nadajesz się w tym momencie do stania w pionie, a co dopiero do pójścia gdziekolwiek i odjebania dramy, skoro oficjalnie nie żyjesz. Zostaniesz tutaj i nie będziesz robił afery, a ja w przeciwieństwie do nich jestem w stanie ci przyjebać, bo cię nie lubię[/b] – wzruszyła ramionami, a Joe spojrzał na nią lekko zaskoczony.
– No dobrze. Zostanę. Zostaniesz ze mną, Callie? – spojrzał na nią wzrokiem niewinnego szczeniaczka, klapnąwszy znów na kanapie.

autor

-

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

Callie nadal trzymała go za twarz gdy Ellie się w to wtrąciła i spojrzała na nią z wdzięcznością za to, bo faktycznie, oni z Tedem chcieli być delikatni. Calliope przede wszystkim nie chciała, żeby w Joe załączyła się jakakolwiek nuta agresja, bo to też nie było nikomu potrzebne do szczęścia. Gdy jednak usiadł na kanapie, odetchnęła cicho.
- Może Callie powinna pójść z nami - powiedział ostrożnie Ted, ale Calls usiadła na kanapie obok Nottinghama.
- Nie, zostanę. Nie ma problemu - zdjęła Joe z ramion marynarkę, bo skoro nie wychodził to jej nie potrzebował i odłożyła ją na bok. - Ellie, w aucie są kwiaty ode mnie. Weźmiesz je ze sobą? - poprosiła jeszcze, a potem, gdy wyszli, przeniosła wzrok na Joe. Nie była pewna jak interpretować jego aktualny stan - czy jest mu smutno, czy jest zły… jak mówiła to i jemu kilkakrotnie, Callie nie zawsze umiała go zrozumieć.
- Przepraszam, że nie przyjechałam jak dzwoniłeś gdy się dowiedziałeś - delikatnie pogładziła go dłonią po plecach. - Dlaczego się upiłeś? - zapytała ostrożnie, lustrując go zmartwionym spojrzeniem.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

Ellie uśmiechnęła się tylko smutno do Calls, bo jednak… Po prostu nie miała cierpliwości. Dwa dni wcześniej straciła dziecko, dzień wcześniej je pochowała i po prostu czuła się złamana emocjonalnie na tyle, że w uczucia Joe miała serdecznie i z całego serca wyjebane. Ale Joe tego potrzebował, bo faktycznie, ostra prawda na niego zadziałała.
– Jesteś wspaniała – wymamrotał pijacko, wzdychając i wyplątując się z marynarki. Elaine skinęła głową na słowa o kwiatach i faktycznie wyszli z Tedem, a Joe przeniósł wzrok na Calls.
– Nie szkodzi, twój facet wyszedł z pierdla, nie powinnaś być ze mną tylko z nim. Jestem tylko ojcem twojej córki, nikim więcej – stwierdził smutno, chociaż ciężko mi jako autorce stwierdzić, czy teraz chciał w niej wzbudzić wyrzuty sumienia, czy była to tylko gra, bo jak wiadomo, Joseph jest blond kurwą.
– Nie wiem. Była chujową matką, ale to moja matka. I jeszcze to z tobą. Wszystko kurwa na raz – przeczesał włosy palcami i odetchnął głęboko. – To miał być jeden kieliszek na odwagę. Dasz mi wodę? – zmarszczył brwi, zerkając na Calls.

autor

-

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

- Tak, wiem. Ty też jesteś super - powiedziała z delikatnym uśmiechem, ale przy jego kolejnych słowach odetchnęła cicho. Czegokolwiek nie zamierzał, wzbudził w niej odrobinę wyrzutów sumienia, ale nie na tyle, żeby złamać ją w tym momencie emocjonalnie. Odkąd tu weszła i zobaczyła jego stan to obiecała sobie, że czegokolwiek by nie powiedział, nie będzie zła. Nie dzisiaj.
- Joe Nottingham. Nim jesteś, a moim zdaniem to wystarczająco dużo, Joey - powiedziała cicho, nadal delikatnie gładząc jego plecy. - Ale dzisiaj tutaj jestem. - dodała, patrząc na niego ze smutkiem w oczach. Była i póki Ted nie wróci, nie zamierzała wychodzić.
- Tym ze mną, jak to nazwałeś, na razie się nie przejmuj. - stwierdziła z lekkim rozbawieniem. - Nie wiem, przy mnie wydawała się być super - wzruszyła ramionami, bo jak wiadomo, Callie jego matkę uwielbiała, ale nie podejrzewała nigdy, że mogłaby być jakaś maks okropna dla Joe. Wydawała się.. ciepła. I dobra. Cóż. Wstała faktycznie, nalała mu wody do szklanki i zaraz z powrotem do niego wróciła. - To widocznie potrzebowałeś tej odwagi bardzo dużo. - teraz wzięła jego dłoń, delikatnie go po niej głaszcząc. Nie robiła mu nadziei, nie chciała jej robić, chciała go wesprzeć tylko chyba nie wiedziała jak.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– Wcale nie jestem… – westchnął cicho, bo gdyby tylko wiedziała, co zrobił – z Billem, Isaakiem, z badaniami… Jasne, robił to dla nich, żeby ją odzyskać, ale nie sadził, by mu to kiedykowliek wybaczyła. Spojrzał na nią, gdy wypowiedziała jego imię.
– Nawet nim nie jestem, bo oficjalnie Joe Nottingham nie żyje – zauważył, ukrywając twarz w dłoniach. – Jesteś – pokiwał głową, patrząc jej w oczy z olbrzymim smutkiem.
– Przejmuję się wszystkim, co związane z tobą, Calls – odparł cicho, a gdy powiedziała, że przy niej była super, pokiwał głową. – Przy tobie. Tylko przy tobie. Może masz taki wypływ na ludzi, jako matka… Nie mieliśmy nigdy świąt. Ted uciekł do swojego ojca, bo nie mógł znieść awantur, jej picia, nowych facetów każdego tygodnia… – wyliczał, wzdychając. – I nigdy go nie winiłem, też bym spierdolił, gdybym znał swojego ojca – powiedział, pijąc trochę wody. – Potrzebowałem, aż mi się ulewa – powiedział cicho, splatając jej palce ze swoimi i wzdychając ciężko.

autor

-

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

- Jesteś. Jak chcesz to jesteś - powiedziała łagodnym, czułym tonem. Jasne, gdyby wiedziała, prawdopodobnie nawet by tu nie przyszła. Zostawiłaby kwiatki na grobie Diane i poszła dalej.
- Dla mnie żyje. Przecież tutaj jesteś - stwierdziła, a kiedy schował twarz w dłoniach, przysunęła się bliżej, opierając brodę na jego ramieniu i objęła go delikatnie. - I zostanę tak długo jak będzie potrzeba - szepnęła mu do ucha, chociaż wiedziała, że tego obiecać mu nie mogła. Ale po tym ile wypił, prędzej czy później pójdzie spać, nie?
- Teraz się nie przejmuj. To nie jest ważne w tym momencie. Porozmawiamy o tym kiedy indziej - bolało ją patrzenie na niego gdy był smutny, bo Joe zawsze w jej oczach był twardzielem i rzadko okazywał jakieś głebsze uczucia. Niestety. Wysłuchała go w ciszy, czując jak i ją ogarnia coraz większy smutek. - Ale zostałeś z nią. Mieszkałeś z nią jak się poznaliśmy. Dlaczego? - przechyliła głowę na bok, bo tego fragmentu nie rozumiała. Rozumiała natomiast, że skoro był w takim domu to nic dziwnego, że nie umiał funkcjonować normalnie. Mocniej ścisnęła jego dłoń, gdy pił. - Joey. Wiesz, pomyśl o tym tak, że teraz masz Nellie. Będziesz miał z kim spędzać święta - szeptała kojąco do jego ucha, głaszcząc nieustannie czule po plecach. Gdyby tylko wiedziała, eh. Posłała mu lekko rozbawione spojrzenie.
- Mogłeś się podzielić, a nie pić sam. Jak ci się uleje, to marnotrawstwo alkoholu - zażartowała, uśmiechając się do niego delikatnie.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– Jak chcę. A chcę rzadko – westchnął mimowolnie, patrząc na nią, a gdy wspomniała, że dla niej żył, to odetchnął głęboko. – Może lepiej byłoby, gdybym dla ciebie nie żył. Nie komplikowałbym ci życia – westchnął ciężko. Nawet nie miała pojęcia, jak bardzo je skomplikował i może to i lepiej, bo czuł, że by go znienawidziła. I że nie chciałaby go widzieć nigdy więcej, a w tym momencie chyba by tego nie przeżył.
– Okej – powiedział spokojnie, patrząc na nią, bo skoro powiedziała, że to nie było teraz ważne, to nie zamierzał się z tym kłócić. Spojrzał jej w oczy, gdy wspomniała, że został z matką i mieszkał z nią, gdy się poznali.
– Nigdy się nie wyprowadziłem, bo od razu poszedłem do armii, była jedynym domem, jaki znałem. Wracałem zwykle na tydzień, a będąc dorosłym uczysz się olewać cugi alkoholowe, jeśli całe życie miałeś z nimi do czynienia, a facetowi matki możesz oddać, kiedy jesteś wystarczająco silny – wzruszył ramionami. – A potem zachorowała, nie chciałem, żeby gniła sama, chociaż może powinienem. Była moim jedynym rodzicem – westchnął ciężko, bo była wszystkim, co znał, po prostu.
– Wiem, że mam Nellie, nigdy bym na nią nie podniósł ręki, nie po tym, co sam przeszedłem – westchnął cicho –Przepraszam, że podnosiłem łapy na ciebie – dodał jeszcze, wzdychając ciężko.
– Mogłem. Flaszka jest w lodówce, możesz się poczęstować – powiedział, uśmiechając się nieznacznie. Jak miała potrzebę, niech się czestuje!

autor

-

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

- To chciej częściej. - trochę ściszyła głos, chociaż nie była pewna czy dla niej to dobrze, jeśli będzie częściej cudowny, bo właśnie w takich momentach ją trochę uginał. Niestety. Zmarszczyła czoło. - Nie mów tak, proszę. Wiem już jak wygląda życie po twojej śmierci i nie było miło. Chcesz żeby było mi smutno? - zrobiła teraz, trochę teatralnie, minę skrzywdzonego dziecka i musnęła palcem jego nos. - Sama sobie to wszystko komplikuję, ty tylko trochę pomagasz - puściła mu oczko. Kiedy zaczął mówić o matce, odetchnęła cicho, przytulając go do siebie nieco mocniej i zaczęła delikatnie gładzić po włosach. Prawie wyjebała z tekstem, że mógł mieć super rodzinę, ale chyba nie chciała go dołować. Ani siebie, bo już i tak było przykro tego słuchać.
- Teraz bez armii jest pewnie chujowo, co? - dopiero teraz trochę rozumiała, dlaczego nie potrafił dla niej z tego zrezygnować. - To normalne, że nie do końca chciałeś ją zostawić gdy cię potrzebowała. Chociaż chyba podziwiam cię, że tego nie zrobiłeś. Ja pojebałabym ją przy pierwszej lepszej okazji pewnie - stwierdziła, chociaż jego pojebać nie umiała, więc pewnie sama byłabym tym człowiekiem, który się udręcza przy takiej matce. Złapała go za podbródek żeby spojrzeć mu w oczy.
- Wiem, Joey. Wiem, że nie zrobiłbyś jej krzywdy. - kciukiem pogładziła jego podbródek i westchnęła cicho. - W porządku. Wybaczyłam ci już to. - przyznała szczerze. Pokręciła głową.
- Wypiłeś taką ilość, że wystarczy za nas oboje - poza tym, chyba nie chciała wkurzać Billa tym, że wróciłaby pijana po siedzeniu z Joe.Rozsunęła buty, zdejmując je z nóg i usiadła na kanapie tak, żeby móc go bardziej przytulić. - Jeśli potrzebujesz kiedykolwiek rozmawiać, to jestem. Pamiętaj o tym, okej? Możesz mi powiedzieć wszystko - uśmiechnęła się, składając kilka czułych pocałunków na jego skroni i przyciągnęła tak, żeby się o nią oparł.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

Pokiwał głową, patrząc na nią teraz po prostu z czułością. Westchnął mimochodem, gdy wspomniała, że nie było miło. No w sumie nie do końca się z tym zgadzał – wyglądała na całkiem szczęśliwą, gdy była w ciąży, gdy była z Billem. Znacznie szczęśliwszą niż gdy była z nim. Może potrzebowała takiego spokoju? I może powinien się pogodzić, że on tego spokoju nie był w stanie jej zapewnić. Inna sprawa, że te myśli przychodziły, gdy był pijany. Na trzeźwo pewnie o nich zapomni.
– Nie, nie chcę. Nigdy nie chcę, żebyś była smutna. Nie przeze mnie – co oczywiście go nie powstrzymywało w robieniu chujowych rzeczy. Cóż. Pokręcił głową, patrząc na nią. – Bardzo mocno pomagam – mruknął pod nosem, gdy wspomniała o żołnierce.
– Ci ludzie… Byli dla mnie bardziej rodziną niż ktokolwiek na świecie, dlatego ciężko było mi to zostawić i nie jechać. Czułem, że nie mogę ich zawieść, bo oni nigdy nie zawiedli mnie, ale i tak… I tak ich rozczarowałem – powiedział cicho, bo miał dzisiaj rozkminy życiowe, a rozczarowanie to chyba powinien mieć na imię.
– Cóż, ciężko pojebać rodzica w potrzebie – westchnął ciężko, ale gdy powiedziała, że wie, że nie zrobiłby Nell krzywdy, uśmiechnął się delikatnie, tak samo z ulgą przyjął, że mu wybaczyła. – Nie wiem, czy na to zasługuję – mimowolnie te słowa powiedział, ale dość często o tym myślał.
– Coś w tym jest – zaśmiał się cicho i faktycznie się o nią oparł. – Często dostawałem wpierdol, wiesz? Obaj dostawaliśmy. Wiem, że Ted ma wyrzuty sumienia, że mnie tam zostawił, ale ja mu się wcale nie dziwię. Gdybym miał do kogo, też bym uciekł. Nigdy nie miałem mu tego za złe – westchnął mimochodem. Tak było. Nie miał mu tego za złe, bo byli parą złamanych dzieciaków, tak po prostu. Z tym, że Ted się naprostował, a Joe… Nie potrafił.

autor

-

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

Nie, no. Była szczęśliwa z Billem. Cholernie. Było jej dobrze, czuła się na swoim miejscu, ale przecież tak czy siak miewała dni, w których o nim myślała. Z czasem pewnie to by gdzieś uleciało i zostało tylko wspomnieniem; nadal by odwiedzała od czasu do czasu jego grób i myślała o tym, co mogliby razem mieć. Ale ruszyłaby na przód.
- To nie mów tak - powtórzyła, patrząc na niego uważnie. Wywróciła jednak oczami gdy stwierdził, że pomagał bardzo mocno. Pomagał w chuj, ale naprawdę nie chciała psuć mu humoru jeszcze bardziej.
- Nie nazwałabym tego rozczarowaniem. Po prostu zrobiłeś coś, co uważałeś za słuszne. Jasne, to było głupie i naraziło przede wszystkim ciebie, ale nie widzę w tym nic rozczarowującego - wzruszyła ramionami, nadal gładząc go delikatnie po włosach. - Poza tym, byli na twoim pogrzebie. Wszyscy - dodała, bo tamten dzień zawsze będzie wspominała okropnie. Jak swój mały, emocjonalny koniec świata. - Och, każdy zasługuje na przebaczenie. Widzę, że się starasz, dlaczego miałabym ci nie wybaczyć? - zapytała cicho. Oparła się plecami o kanapę, przygarniając go jak najbliżej siebie i słuchała tego co mówił. Muskała teraz palcami jego obojczyk i szyję, ale gdy powiedział że często dostawał wpierdol, zesztywniała. Mogła sobie wyobrazić nastoletniego Joe, na którego ciągle ktoś krzyczy i podnosi łapy. I teraz jak nigdy rozumiała, dlaczego sam nie umiał inaczej. - Przykro mi, że musiałeś przez to przechodzić, kochanie… - szepnęła z ogromną czułością, wiedząc, że powinna tej czułości okazywać mu zdecydowanie mniej, ale czuła w tym momencie ku temu potrzebę. Nachyliła się nad nim, muskajac wargami jego czoło. - Ale nie pozwól się temu ciągle definiować. To przeszłość, a przed samą masz jeszcze przyszłość, która może być najcudowniejsza na całym świecie. Czasami myślę, że nie chcesz być szczęśliwy - stwierdziła, wzdychając ciężko.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

I chyba te myśli byłyby lepsze – bo miałaby w głowie jego inny obraz. Obraz uroczego chłopaka, który był żołnierzem, który oświadczył się szybko i z którym mogłaby mieć dobre życie, a nie agresora, który na nią naskakiwał, który mieszał w jej życiu, który był wobec niej strasznym chujem.
– Bo ich zawiodłem. Jasne, zrobiłem coś, co uważałem za słuszne, ale moi bracia przy tym zginęli – powiedział ze smutkiem. – Mieli rodziny, dzieci, żony i narzeczone, które na nich czekały, a które nigdy nie dostaną drugiej szansy – powiedział cicho, patrząc na nią. A on dostał. I ją spierdolił.
– Staram się, ale mieszam ci w życiu – powiedział cicho, patrząc na nią, bo czuł, że na to nie zasługiwała. Odetchnął głęboko i pokiwał głową, wtulając się lekko głową w zagłębienie między jej szyją i obojczykiem. Jej perfumy działały na niego kojąco.
– Przeszłość zdefiniowała moją teraźniejszość, nie umiem reagować inaczej, nikt mnie nie nauczył – powiedział cicho, przymykając powieki. Naprawdę tak było. Nikt go nie nauczył reagować inaczej, więc reagował tym, co było mu znane.
- Bez ciebie chyba nigdy nie będę - jęknął mimochodem, bo tak czuł.

autor

-

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

Byłyby. Bo Callie wyparła w tamtym okresie ich kłótnie i całą resztę i myślała o nim jak o swojej wielkiej, cudownej miłości. Teraz wyprzeć tego wszystkiego już nie potrafiła, ale czasami pozwalała sobie o tym zapomniec, gdy miał te dni, w których bywał cudowny i kochany.
Nie odpowiedziała nic, tylko patrzyła na niego z lekko zmarszczonym czołem gdy to wszystko mówił, bo bardzo chciałaby mu teraz pomóc, ale nie potrafiła. Cieszyło ją to, że wpuszczał ją do swojej głowy chociaż odnosiła wrażenie, że to i tak tylko część jego duszy. I że to i tak już niczego nie zmieni, w każdym razie nie w takim stopniu.
- Powiedziałam ci już, żebyś dzisiaj o tym nie myślał, Joey. Pomyśl lepiej kiedy chcesz zobaczyć się z Nellie - poprosiła, bo tymi słowami łamał ją trochę emocjonalnie. Mieszał okropnie, ale problemem było to, że Callie nie potrafiła kazać mu odejść. Nie, bo chociaż nie chciała, to też w jakimś sensie go potrzebowała. Mocno objęła go ramionami gdy się w nią wtulił.
- Umiesz. Nie zawsze reagujesz agresją i nie zawsze jesteś… zły. Potrafisz być cudownym, tylko pozwól sobie czuć też inne rzeczy, a nie tylko wypełniać się złością. Nie ma już ich, twojej matki czy tych facetów. Ale ty jesteś. - znowu musnęła wargami jego czoło, sama przymykając na chwile oczy bo jego kolejne słowa sprawiły, że nie wiedziała co powiedzieć. - Jestem tutaj - i nie traktowała tego jako słów bez pokrycia, bo nawet jeśli mieli nie być razem, to i tak przy nim była. Przynajmniej tak na ten moment myślała. A potem go tuliła, aż przyszedł Teddy i Ellie i wyszła z Elką do domu, trochę z żalem go samego zostawiając, ale nie mogla tu zostać na noc, nie?

| ztx2

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „222”