WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

W świecie Lavy było odwrotnie. Nie miała powodów, by latami chować urazę, czy pielęgnować ją w sobie. Zwłaszcza do tak pięknej istotny, jaką była Vivian. To, co wydarzyło się na ich randce tamtego wieczoru, było serią niefortunnych zdarzeń, absurdalnych przypadków, oprószonych szczyptą emocji, którym udało się wtedy ujrzeć światło dzienne.
Skłamałaby, gdyby powiedziała, że tego nie pamięta, że nie zdarzało się jej wracać w myślach do tamtego wieczoru i krzywić na samą myśl, zastanawiając się, jak bardzo głupio się zachowała, a także licząc na to, że Vivian już dawno puściła wszystko w niepamięć.
Wiele razy myślała o tym, żeby napisać do Liberto i porozmawiać, spróbować spotkać się jeszcze raz. Jednak wtedy jeszcze nie wiedziała, jak długo zostanie w Seattle i była przekonana, że spotkanie z nią miało być wyłącznie jednorazową przygodą, a więc nie było sensy rozdrapywać jeszcze świeżych ran. A później, gdy postanowiła zostać, każdy miesiąc oddalający ją od tamtych niefortunnych wydarzeń sprawiał, że powoli stawały się mgliste i mniej znaczące, przynajmniej nie na tyle, by znów to rozgrzebywać.
Zerknęła na Vivian, po czym zaśmiała się i pokręciła głową, słysząc jej słowa. – Myślałam, że planujesz coś rozlać i nie chcesz pobrudzić koszuli. – zażartowała, chcąc rozluźnić atmosferę. Nie oceniała stroju kobiety, nie raz była w sytuacji, kiedy nie miała czasu się przebrać. Oczywiście wyjście na drag show było idealną okazją, by przywdziać najbardziej szaloną kieckę i wczuć się w klimat panujący w lokalu, ale nie było obowiązkowe.
– Doskonale rozumiem. Ale wyglądasz świetnie w tym zestawie, więc w ogóle nie powinnaś się przejmować. Rozepnij, gdzie się da… – tu nieznacznym ruchem brody wskazała po prostu na kobiecą sylwetkę. – Powinno być wygodniej. – dodała z uśmiechem.
– Czyli szef jak każdy inny. – przytaknęła ze zrozumieniem, domyślając się, co Vivian mogła czuć. Lava od lat pracowała w bardziej elastycznym trybie, choć pięć dni w tygodniu musiała pojawić się w radiu przed siódmą rano, by punktualnie rozpocząć poranną audycję. Na szczęście wszystko, co działo się później, czyli przygotowanie materiału do programu, mogła ułożyć w swoim grafiku wedle uznania. Choć oczywiście zdarzały się sytuacje, gdy dostawała konkretne polecenia – wywiady, ankiety, dodatkowe materiały, reklamy, a także wydarzenia, na których musiała się pojawić.
– Ah tak? – zaśmiała się, słysząc odpowiedź Vivian. Zamieszała słomką w swoim słodkim drinku i znów uniosła wzrok na twarz kobiety. – Masz rację, prawdopodobnie postąpiłabym tak samo. – przyznała szczerze. Nawet jeśli poderwanie pięknej samotnej kobiety nie byłoby jej planem, to była na tyle otwartą na nowe znajomości osobą, że mogłaby chcieć potowarzyszyć komuś w trakcie występu i poznać kogoś, tak po prostu.
– Dziękuję. – uśmiechnęła się szeroko, gdy komplement padł z ust ciemnowłosej. Uwielbiała komplement, zarówno ich słuchać, jak i obdarzać nimi innych. Sama przecież jeszcze chwilę temu powiedziała Viv, że świetnie wygląda w swoim biurowym outficie. Zaraz pokręciła, następnie pokiwała głową, absolutnie zgadzając się z jej kolejnymi słowami.
– Racja. Myślę, że gdyby było inaczej, to nie byłoby nas tu. – odparła, czując, jak atmosfera zaczyna się rozluźniać. Uniosła swoje pękate szkło z drinkiem, by odpowiedź na toast, po czym znów jej spróbowała. Była cholernie słodka i daleko było temu smakowi do tego, co Lava przeważnie piła, jednak ten drink wydawał się w tym momencie odpowiedni.
Zaśmiała się, gdy padło pytanie, którego mogła się spodziewać. W takie miejsca przeważnie przychodziło z kimś. Jeszcze głośniej zaśmiała się, gdy padło drugie pytanie, które było idealnym żartem sytuacyjnym i naprawdę ją rozbawiło.
– Tym razem nie miałam z tym nic wspólnego. Wszystkie moje znajome, które miały spędzić ten wieczór ze mną, się rozchorowały albo wyskoczyło im coś… ważnego. Wiesz, ja nadal jestem trochę w szoku, gdy ktoś mi opowiada, że jego dziecko ma ospę, czy coś. – przyznała szczerze, a na końcu zdania zmarszczyła lekko nos. Rozumiała każdą sytuację, która sprawiła, że ktoś się nie mógł pojawić, ale żywa w swojej bańce, w której nie myślała o dzieciach, o ważnych projektach, które mogły wysypać się w każdej chwili i zabrać kolejne kilka dni z życia. – A ty? Czyżbyś powierzyła swoje randkowanie przypadkowi i drag queens? – zażartowała.

Vivian Liberto

autor

Pateczka

Obudźcie mnie kiedy to się skończy
Awatar użytkownika
29
170

asystentka

Covington Constructions

sunset hill

Post

- Wszystkie, co do jednej? – zapytała zaskoczona, że każda z koleżanek zawiodła Lavę nie zjawiając się na umówionym spotkaniu. Zrozumiałaby jedną albo dwie, ale cała grupa – brzmiało podejrzanie. – Wyczuwam tu konspirację na szerszą skalę. Zmowę przeciwko nam w ramach zakopania wojennego topora. – Nie żeby jakiś istniał, bo kobiety nie szły ze sobą na noże, ale ta teoria brzmiała interesująco zważając na ogromną przypadkowość zdarzeń, która doprowadziła je obie do tego punktu. Jak nic można podejrzewać układ pomiędzy drag queen a koleżankami Hale; w szalonym świecie na pewno by tak było. W rzeczywistości to naprawdę przypadek doprowadził Liberto do tego stolika.
- Raczej całe życie im powierzyłam. – Miękkim ruchem nadgarstka narysowała kółko w powietrzu w kierunku, w którym zniknęły drag queen, bo to o nich była mowa. – Żeby jednak wyjść mniej żałośnie powiem, że chyba czują się zobowiązane i w ten szalony sposób chcą się odwdzięczyć za parę wskazówek, które im dałam. – Układ coś za coś brzmiał lepiej. Vivian jednak nie oczekiwała od tamtych zapłaty ani przysługi. Zrobiła to za darmo z dobrej woli i czystymi intencjami w ten sposób powoli odkupując winy za poprzednie grzechy. Krok po kroku, nawet jeśli wiedziała, że nigdy nie zostanie w pełni rozgrzeszona. Nie przez świat i na pewno nie przez samą siebie (bo wyrzucanie błędów sobie samej to magiczna sztuczka, którą ludzie uwielbiali się torturować).
- Czyli nie masz dzieci? – Ostatnim razem, te dwa lata temu, nie miały okazji zapytać o takie sprawy. Niewiele rozmawiały, bo wszystko zrujnowało się jeszcze zanim dowiedziały się o sobie więcej niż tylko imiona i ewentualny wykonywany zawód. Potem wszystko runęło jak domek z kart albo kostki domina – po kolei. – Pies? Kot? Zero zobowiązań. – Bo posiadanie zwierzaka również do takowych należało. Trzeba było wracać do domu, żeby go nakarmić albo wyprowadzić. Wolny człowiek tak nie miał. Mógł wychodzić rano i wracać po dwóch dniach; zero zobowiązań lub odpowiedzialności za drugą istotę.
Upiła kolejny łyk swego drinka o dziwo nie czując obaw, że tym razem może się nie udać. Tamten feralny dzień był okropny i chcąc nie chcąc przełożył się na zachowanie Vivian oraz to jak potraktowała swoją randkę.
- Słuchaj. Wiem, że minęło sporo czasu i to co wtedy się działo jest już przeszłością, ale i tak chcę cię przeprosić. – Uznała, że tak należało. – Dziesięć minut przed naszą randką dowiedziałam się, że straciłam pracę. Moja szefowa odeszła i już nikt nie potrzebował jej asystentki. Dobiło mnie to. Bardziej niż sądziłam i przełożyłam tę złość na ciebie. – Taka była prawda. Postąpiła źle przekładając własne emocje na bogu ducha winną osobę, ale to była pierwsza praca Liberto. Rozwinęła się tam i zarazem otworzyła na inne osoby nieco zbyt mocno robiąc to w kierunku szefowej. Ta kobieta ją zafascynowała i dopiero kiedy Vivian straciła pracę zrozumiała, że była nią oczarowana. Być może nawet zauroczona, ale to złudne uczucie nigdy nie miało okazji się rozwinąć. - Źle zrobiłam, dlatego przepraszam. - Spojrzała na Lave z pełną łagodnością i z delikatnym uniesieniem kącików warg na znak, że tamta zła krew już jej minęła. Przetrawiła utratę pracy oraz szefowej.

Lava Hale

autor

Sechmet

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– Mhm… – mruknęła i pokiwała głową w odpowiedzi na zaskoczenie Vivian. – Konspiracja… albo życie. – zażartowała, choć pewnego rodzaju powiewem świeżości stała się myśl, że były w jej życiu osoby, które tak bardzo chciałyby ją z kimś zeswatać. Odkąd rozstała się z Nathanielem, koleżanki co jakiś czas podsuwały jej jakiegoś kandydata, zachwalając jego zaangażowanie w pracę, świetne kontakty z ludźmi, poprzednie związki, które nigdy nie rozpadały się z ich winy. – Jednak całkiem podoba mi się fakt, że przypadek… albo i nie… – tu zerknęła znacząco na grupę wystrojonych kobiet i uśmiechnęła się. – Sprawił, że mamy okazję porozmawiać. – dodała. Miała wrażenie, że powinny porozmawiać, wyjaśnić sobie kilka spraw, nawet jeśli minęło tyle czasu, że obie mogły już nie brać ich do siebie.
– Wskazówek? Czyżbyś zdradziła im tajną technikę kręcenia loków albo niezawodny kosmetyk, dzięki któremu makijaż nie spływa im podczas występu, że są cię z kimś zeswatać? – oczywiście żartowała, bo sprawa, w której Vivian udzieliła im wskazówek była jej prywatną rzeczą, a Lava nie miała prawa dopytywać o szczegóły, wiedziała jednak, że sceniczny wygląd był dla drag queens kluczowy, dlatego sekret na idealną fryzurę albo zdradzenie marki najlepszego podkładu na świecie mogło być szalenie cenną informacją. Choć podejrzewała, że znały większość takich sekretów i to im należało wyświadczyć przysługę, by je poznać.
– Nie. A ty? – pokręciła głową i spojrzała na nią pytająco. Faktycznie, w ciągu ostatnich dwóch lat mogło się naprawdę wiele zmienić. Tylko że pod tym względem na pewno nie w życiu Lavy, która na temat posiadania dzieci miała zawsze swoją, dość silną opinię. Opinię, która sprawiła, że rozstała się z mężczyzną, którego kochała, gdy dowiedziała się, że ma dziecko, o którym przecież on sam nie miał wcześniej pojęcia.
– Nie i nie. Zero zobowiązań. Fuck, nie mam nawet własnego mieszkania. – kolejny raz pokręciła głową i zaśmiała się. Sięgnęła po swojego drinka i przeniosła spojrzenie na twarz kobiety, licząc na to, że nie będzie musiała powtarzać a ty? i Vivian sama podzieli się z nią informacjami. Lava nigdy nie lubiła zobowiązań, tych w postaci zwierząt, własnego samochodu, mieszkania na własność, umowy o pracę o stałych i dość konkretnych warunkach zatrudnienia (czyt. ograniczeniach), czy związków. Poczucie zobowiązania ją przytłaczało. Nie ułatwiało jej to budowania relacji, bo z wielu rezygnowała, zanim zdążyły się rozwinąć i wiele wchodziła, gdy czuła, że nie mają szansy na długoletnią relację. Próbowała z tym walczyć, z każdym rokiem doświadczając coraz większej samotności.
Powoli pokiwała głową, wsłuchując się w słowa Liberto. Na jej twarzy od razu pojawił się delikatny uśmiech, bo doceniała jej szczerość, chęć wyjaśnienie sobie wszystkiego, a przede wszystkim przeprosiny. – Rozumiem. I uwierz, naprawdę nie chowam urazy. – odparła, chcąc ją zapewnić, że nie to, co się między nimi wydarzyło, nie było czymś, przez co nie miałaby ochoty jej więcej widzieć. – Przykro mi, że wtedy tego nie wiedziałam. Myślę, że wieczór mógłby się potoczyć inaczej, a ja… mogłam chociaż okazać ci wsparcie w tej trudnej chwili. – westchnęła i zacisnęła usta w wąską linię. – Ja… chyba nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Dopiero co wróciłam do miasta, byłam zagubiona. Znasz to uczucie, kiedy… absolutnie nie wiesz, czego chcesz? – zmarszczyła lekko czoło.
– W każdym razie, ja również przepraszam. – kiwnęła głową, jakby uznała, że nie ma co kontynuować własnego wywodu, bo tłumaczenie się po ponad dwóch latach nie miała sensu. Sama już nie wiedziała, co wtedy się stało, że tak bardzo była sfrustrowana. Uniosła drinka i uśmiechnęła się. – To co? Za to, by ten wieczór okazał się bardziej udany, niż poprzedni. I myślę, że to może się udać, bo poprzeczka jest bardzo nisko. – zażartowała.

Vivian Liberto

autor

Pateczka

Obudźcie mnie kiedy to się skończy
Awatar użytkownika
29
170

asystentka

Covington Constructions

sunset hill

Post

- Oh, na temat kosmetyków to kobiety powinny się uczyć od nich. – Drag queen malowało się codziennie i to dość sporą warstwę. Wiedziały, co spłynie im po twarzy, co się będzie trzymać a co odpadnie płatem niczym skóra zrzucana przez węża. Naprawdę się znały i nie ważne, że ich makijaż znacznie różnił się od tego, co czyniła na twarzy przeciętna kobieta. Chociażby taka Liberto, która ograniczała się do delikatnego podkreślenia tego co ważne. Mocny makijaż nie przeszedłby w pracy. – Nauczyłam ich jak się ruszać. Jak chodzić i tańczyć.. – Zamyśliła się odwracając wzrok w stronę jeszcze pustej sceny. Muzyka przygrywała w tle, zaś wiele grupek zalewało się radosnym śmiechem. To było miejsce pełne pozytywnej energii. – Byłam tancerką – Nie powie jaką a przyzwoitość ludzka nie pozwoli Lavie od razu uznać, że mowa o striptizie. – i Little Miss Sunshine 2001. – Posłała kobiecie uśmiech dając do zrozumienia, że to nie było coś, czym chciałaby się chełpić ani dzięki czemu faktycznie nauczyła się chodzić jak modelka. Jednak to małe kłamstwo było kolejnym krokiem do ocieplenia atmosfery (a raczej uniknięcie katastrofy sprzed dwóch lat).
Pokiwała głową na boki dając do zrozumienia, że również nie miała dzieci. Nawet o nich nie śniła ani skrycie nie marzyła. Czuła się zbyt zbrukana, żeby to jej ciało wydało na świat potomka. Gardziła sobą, więc co by czuła to tego malucha, którego być może nawet nie mogła mieć. Tak przypuszczała, bo tyle seksu, ile ona uprawiała z prawdopodobieństwem wpadki świadczyło o tym, że coś było z jej ciałem nie tak.
To dobrze.
- Ostatnio myślę nad kupnem fikusa. Liczy się? – Upiła łyk drinka zadowolona z siebie jak zgrabnie lawiruje między kłamstwem a prawdą. Bycie sobą to luksus, na który Vivian nie mogła sobie pozwolić. – Sprowadziłam się do Seattle trzy lata temu i mam wrażenie, że to „dopiero trzy lata”. Nadal za krótko, żeby móc powiedzieć to moje miejsce, w którym chce mieć psa albo coś w tym guście. – Nie miała pewności, czy zostanie tu na stałe. Dopóki miała pracę, to nie czuła potrzeby wyjazdu. Brakowało jej towarzystwa, bo tak bardzo angażowała się w zadania, że miała mało czasu dla siebie, ale nie narzekała. Wiedziała, że w pracy musiała się wykazać i z własnej woli dawała z siebie wszystko. – A jak to jest z tobą i Seattle? – Żyła tu od dawna? Urodziła się i wychowała? Wyjeżdżała na długie lata aby potem tu wrócić? Jaka była historia tego miasta i Lavy? Cóż, na pewno była prawdziwa. Owszem, Vivian sprowadziła się tu trzy lata temu, ale gdyby ktoś zapytał skąd pochodziła – skłamałaby. Musiała, bo nie sądziła aby ktokolwiek zechciał usłyszeć prawdę i przede wszystkim aby ktoś przyjął ją ze spokojem. Była teraz inną osobą i taką chciałaby się stać w oczach ludzi nieświadomych jaką przeszłość kryła.
Słuchała towarzyszki do końca i nawet chciała coś powiedzieć, ale wtedy padły przeprosiny, którymi obie się uraczyły, więc również uniosła drinka z ochotą wypijając kolejny toast. O dziwo, bo ostatnim razem nawet nie zdążyły wziąć łyka.
Poprzeczka faktycznie była nisko.
- Jedna rzecz się nie zmieniła. – Może i pierwsza randka wypadła kiepsko i poprzeczka była nisko, ale.. – Nadal jesteś kimś, z kim z ochotą poszłabym na randkę. – Przynajmniej tak to wtedy napisała na Tinderze – Z ogromną ochotą pójdę z tobą na drinka – i w tej kwestii Vivian nie zmieniła swych upodobań. – Czy nadal nie wiesz, czego chcesz? – dopytała wracając do poprzedniego tematu, który choć częściowo przez Lavę zamknięty, to zaintrygował Liberto. Przez dwa lata wiele mogło się zmienić, acz biorąc pod uwagę zerowe zobowiązania kobiety możliwe, że ta nadal nie potrafiła się określić. - Wybacz wścibskość, ale ludzie zazwyczaj chcą wielu rzeczy. Ciężko mi uwierzyć, że ty nie chcesz żadnej. - A może chciała tak wiele, że nie mogła się zdecydować?
Pytając o to Liberto nie odrywała wzroku od rozmówczyni. Skupiła się na niej w pełni. W sposób, w jaki ludzie chcieliby być obdarowywani; to jeszcze nie przeszycie kogoś na wylot, ale już chęć wgłębienia się w coś więcej niż tylko czyjeś ciało. Chodziło o duszę, pragnienia, potrzeby i lęki. O coś, o co Vivian nauczyła się pytać swoich klientów, bo nie każdy z nich był fetyszystą i zwyrodnialcem.

Lava Hale

autor

Sechmet

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– O wow! – jej reakcja była szczera. Choć nie chodziło o to, że była zaskoczona, że to Vivian je uczyła, a dlatego, że musiała być naprawdę w tym dobra, skoro nauki się podjęła.
– Jeśli dobrze pamiętam, tej informacji nie zawarłaś wtedy w opisie swojego profilu na tinderze. – zażartowała, próbując sobie przypomnieć, co takiego faktycznie tam napisała, że Lava postanowiła nawiązać z nią kontakt. Pomijając oczywiście kwestię wyglądu, bo zdjęcie, które Vivian miała ustawione jako profile, od razu przykuło jej wzrok. – Oooch, musiałaś wtedy wyglądać przesłodko. – zrobiła maślane oczy i teatralnie przeciągnęła swoje westchnienie. Kłamstwo Vivian brzmiało wiarygodnie, a biorąc pod uwagę fakt, że wysyłanie małych dziewczynek na wybory miss było bardzo popularne, przyjęła te informacje bez wahania.
– Moim zdaniem tak. Tylko daj mu jakieś imię. – przytaknęła, podrzucając luźną propozycję. Ich rozmowa była dość swobodna, a więc pozwalała sobie rozwijać ich small talk, który miał za zadanie sprawić, że za chwilę zapomną o wszystkim, co się między nimi wydarzyło i być może pozwoli na normalną rozmowę. Choć na tę miały za dużo czasu, bo niedługo miało rozpocząć się show.
Powoli kiwała głową, słuchając słów Liberto. Sięgnęła po słodkiego drinka i upiła nieco, po czym zaczęła obracać między palcami kolorową palemkę, którą szkoło było przyozdobione. – Mam wrażenie, że by znaleźć swoje miejsce wystarczy kilka tygodni. Kiedy poczujesz klimat miasta, poznasz ludzi, znajdziesz ulubioną kawiarnię albo… nie. Są takie miejsca, w których jest po prostu okej, a są takie, w których naprawdę lubi się przebywać. – poniekąd rozumiała Vivian, sama z podobnego powodu wyjechała z miasta i czasami żałowała, że nie zrobiła tego wcześniej. Gdy wróciła, nie czuła się w nim jak w domu, choć miała tu rodzinę i przyjaciół. – Wychowałam się tu i studiowałam. A potem wyjechałam na kilka lat i chyba wróciłam do miasta mniej więcej wtedy, gdy ty się do niego przeprowadziłaś. A w tamtym roku znów wyjechałam na kilka miesięcy. – relacja Lavy i Seattle bywała różna, choć lubiła tu wracać. – Lubię to miasto. Ale jeszcze bardziej lubię poznawać inne miejsca. – na początku to faktycznie była chęć doświadczenia czegoś nowego, potem splotem różnych przypadków szukała miejsca, które nazwie swoim, były też miejsca, do których uciekała. Łatwiej było jej zaczynać od nowa, niż cierpieć przez innych ludzi (choć często też z własnego powodu).
Oczyszczenie atmosfery i przeprosiny były im potrzebne. Lava odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała słowa Vivian, którym nie była dłużna. Żałowała, że wtedy nie udało im się porozmawiać, jednak tamtej nocy wszechświat zdecydowanie dawał im znać, że to nie był odpowiedni moment na spotkanie. Teraz natomiast wszystko szło zaskakująco gładko.
Na twarzy Lavy pojawił się uśmiech i mogłaby przysiąc, że na krótką chwilę zrobiło się jej gorąco i być może na jej twarzy pojawił się rumieniec. To uczucie, gdy druga osoba była naprawdę zainteresowana, było wyjątkowe. Zwłaszcza gdy druga osoba patrzyła tak, jak patrzyła Vivian.
– Czy mam to uznać za zaproszenie, czy jeszcze muszę się trochę o nie postarać? – uniosła pytająco brew, opierając łokieć na stoliku, a brodę na swojej dłoni, nie odrywając w tym czasie spojrzenia od twarzy brunetki. Pokręciła głową na kolejne pytanie kobiety, po czym wzruszyła ramionami. To było trudne pytanie, a odpowiedź była złożona. Lava poniekąd wiedziała, czego chciała, ale… problem polegał na tym, że chciała tego, czego nie była w stanie połączyć, a kompromisy przychodziły jej z trudem. – To nie tak, że nie wiem, Viv… – westchnęła i uśmiechnęła się blado. – Chyba chce tego, czego nie powinnam. – dodała, marszcząc delikatnie nos. Teraz tak właśnie była. Chciała umówić się z nią na randkę, a jednocześnie myślała o Nathanielu, z którym spędziła walentynkowy weekend.
– A ty… wiesz, czego chcesz? – zapytała, licząc na to, kobieta przy okazji podzieli się z nią jakąś złotą radą.

Vivian Liberto

autor

Pateczka

Obudźcie mnie kiedy to się skończy
Awatar użytkownika
29
170

asystentka

Covington Constructions

sunset hill

Post

- Czyli jesteś typem podróżniczki? – dopytała słysząc historię o tym, jak to Lava wyjeżdżała i wracała do miasta. Odrobinę jej tego zazdrościła, ale to nic nietypowego u osoby, która odzyskała wolność dopiero trzy lata temu. To naturalne, że czasami marzyła o innym życiu. O czymś lepszym niż to co ją spotkało, a z czego wolała się nie wynurzać. Tamtą część siebie zamknęła szczelnie w pudełku po to aby teraz móc bardziej cieszyć się życiem. Wciąż – nie w pełni – ale na tyle na ile sama to sobie wywalczyła. Nie będzie wszystkiego rujnować tylko dlatego, bo posiadała w sobie wiele nieprzepracowanych spraw, o których na pewno powinna z kimś pogadać, ale na to jeszcze przyjdzie czas. Teraz priorytetem było ułożenie sobie życia. Stabilizacja finansowa, własne cztery ściany i próba dopuszczenia do siebie drugiej osoby bliżej niż na odległość utkanych kłamstw (co raczej nigdy się nie stanie, ale już samo branie tego pod uwagę uważała za mały sukces).
- Postaw mi drugiego drinka a dostaniesz swoją odpowiedź – zasugerowała i jednocześnie sięgnęła po swoją szklankę, którą prowokacyjnie opróżniła aż do dna. – Tym razem coś mniej słodszego. – Nie miała konkretnych preferencji. Lubiła przełamane smaki, więc jeśli dostała coś bardzo słodkiego to lubiła przebić to czymś kwaśnym albo gorzkim, chociaż tak naprawdę wypiłaby wszystko. Nie była wybredna. Kiedyś nie miała na to możliwości i tak jej zostało. Cieszyła się z tego co miała, a raczej dostawała, bo rzadko kiedy do jej rąk wpadało coś za darmo.
- Czemu nie powinnaś? – drążyła dalej świadoma, że prowokowała kobietę do zwierzeń albo – wręcz przeciwnie – do wybuchu. Właśnie tej chwili Lava mogłaby się zamknąć w sobie albo uznać, że nie będzie tego kontynuować i sobie pójść. Z drugiej strony zwierzenia to część poznania siebie zwłaszcza, że w tej chwili nie musiały być idealnymi wersjami siebie. Nadal nie były na oficjalnej randce, podczas których ludzie starali się jak mogli aby wypaść idealnie. To tylko przypadkowe spotkanie i próba szczerej rozmowy, podczas której Vivian wychodziła na hipokrytkę, bo nie mogła powiedzieć całej prawdy o sobie.
- Długo żyłam w zamknięciu – przyznała wyprostowawszy się czym zwiększyła odległość między nimi i wygodniej oparła plecy na krześle. – W sensie za takie miałam swoje życie, rozumiesz? – Że niby to całe zamknięcie było metaforą. – Utknęłam w miejscu. Dusiłam się i długo nie mogłam tego zmienić. Brakowało mi odwagi i możliwości. – Mówiła ogólnikowo, ale to akurat była prawda. Nie miała pieniędzy ani szans żeby uciec. Musiała obmyślić pan, skrupulatnie zbierać potrzebne rzeczy i przede wszystkim być cierpliwa. – Marzyłam o wolności. O życiu, w którym decyduje sama za siebie i nikt mi nie mówi co i jak mam robić. – Zerknęła na scenę, na którą skierowano parę reflektorów. – Uciekłam. Zostawiłam wszystko za sobą i tu – w Seattle – zaczęłam od nowa. Wreszcie czuje się wolna, chociaż to cholernie trudne. Żyć samemu w pojedynkę bez wsparcia to przekichana sprawa, ale daję radę i jestem z siebie zadowolona. – Tego właśnie chciała; wolności, którą sama sobie wzięła. – Mam to, czego chciałam i zmierzam dalej. Kiedyś na pewno chce zwiedzić parę miejsc, ale najpierw muszę trochę popracować. – Oszczędzić więcej niż do tej pory, żeby móc pozwolić sobie na nieco dłuższe wakacje niż skromny tydzień. Tak – miała wielkie plany. – Jak to mówią coś za coś, ale na niektóre rzeczy warto poczekać. – Na spełnienie marzeń także. – Jeżeli się czegoś chce, to trzeba do tego dążyć. – Tak właśnie zrobiła i dzięki temu wylądowała w tym miejscu. Wolna i przede wszystkim decydowała sama za siebie. Mogła pić dalej albo wyjść i wrócić do domu. Mogła wszystko i cieszyła się tym.
Uśmiechnęła się delikatnie i nim pociągnęła temat dalej na scenę wniesiono folię i coś podobne do okna. Bez żadnej zapowiedzi grająca muzyka ucichła a na jej miejsce włączono nową melodię. Silne reflektory oświetlały scenę zmuszając ludzi do spojrzenia w tamtym kierunku.
Oto pierwszy – poważny i bardzo krótki – występ mający wnieść pewne przesłanie (niestety ktoś pokroił występ na trzy części 1, 2, 3).
Później zacznie się prawdziwa zabawa.

Lava Hale

autor

Sechmet

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– Tak, chyba można to tak ująć. Choć moja mam zawsze żartuje, że jestem po prostu niespokojnym duchem. – odparła z uśmiechem, wspominając słowa własnej matki. Lava dość późno odkryła, że tym do czego ją ciągnęło były podróże, a nie jedynie bycie w ruchu i szukanie wrażeń. Choć zdecydowanie wrażeń nadal potrzebowała i lubiła, gdy w jej życiu się coś działo. Podróże były za to świetnym pretekstem, by uciekać od tego, czego jednak nie lubiła.
– Postawiłabym ci go i bez odpowiedzi. – zaśmiała się i sama również wypiła swojego drinka do końca. – Robi się. – rzuciła, łapiąc dwie szklanki i odchodząc do stołu. Potrzebowała kilku minut, by złożyć zamówienie na dwa mniej słodkie drinki, choć o takie nie było trudno, bo to, co piły przed chwilą było chyba najsłodszą opcją z menu. Z niskimi, ale pękatymi szklankami wróciła na swoje miejsce, podsuwając Vivian jedną z nich.
– A więc? – uniosła pytająco brew. Kącik jej ust drgnął w oczekiwaniu na odpowiedź kobiety. Może i planowała pójść po kolejnego drinka, by nadal mogły je sączyć podczas nadchodzącego występu, nie znaczyło to jednak, że nie chciała znać odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie.
– Bo już raz to miałam i… to straciłam… – przyznała, choć nadal enigmatycznie, niekoniecznie chcąc się dzielić z Vivian swoimi problemami. Alkohol natomiast sprzyjał szczerości i rozważaniom, na które nie bardzo miała ochotę. Od kilku tygodni miała mętlik w głowie i próbowała znaleźć najrozsądniejsze rozwiązanie sytuacji, w której się znalazła. Nie najlepsze dla siebie, bo uczucia, które ją przytłaczały, nie do końca pozwalały jej myśleć egoistycznie. Już raz przecież zraniła tego, kogo kochała. Raz też pozwoliła mu zniknąć ze swojego życia. Z tym że nie była pewna, czy była gotowa na to, co wiązałoby się z ponownym pojawieniem się w jego życiu, tym co tak cholernie przeraziło ją rok temu i przerażało nadal. Zobowiązania nigdy nie były jej najlepszą stroną.
Powoli pokiwała głową, słuchając uważnie słów Liberto. Nie znała takiego życia, o jakim mówiła Vivian. Choć czasami i ją rzeczywistość potrafiła przytłoczyć, poczucie obowiązku dusiło i ograniczało, była w o tyle komfortowym położeniu, że zawsze mogła coś zmienić albo wyjechać, bo czuła się bezpiecznie z zapleczem, które posiadała. A posiadała je tylko dlatego, że trzydzieści lat temu para prawników z Seattle postanowiła ją zaadoptować, ofiarując jej nowe, o wiele lepsze życie, niż to, które czekało ją w Nowym Jorku. Hale nie pamiętała, jak ono wyglądało przed adopcją, była wtedy za mała. Jednak zawsze szanowała i doceniała to, co miała, a właściwie to, co jej podarowali. A mimo to, gdzieś w głębi duszy i chyba nieświadomie czuła, że nie do końca na to szczęście zasługuje.
– Nie wiedziałam… – wymamrotała, marszcząc brwi i zerkając na Vivian z troską. Gdyby wiedziała… to co? Prawdopodobnie wyciągnęłaby do niej pomocną dłoń. Nawet po nieudanej randce zaoferowałby inną formę znajomości, taką, w której obie czułyby się komfortowo, a Vivian miałaby do kogo się odezwać, gdy czułaby się sama. To uczucie – wszechogarniającą samotność – Lava dobrze znała. Za każdym razem, gdy wyjeżdżała w nowe miejsce, czuła się podobnie. Tylko czuła się tak z własnej woli.
– To prawda. Na niektóre rzeczy warto poczekać. – zgodziła się z jej słowami, posyłając jej delikatny uśmiech. Podobało się jej podejście Liberto, to, że wiedziała, czego chce i że była gotowa do tego dążyć. Uniosła dłoń i ułożyła ją na tej kobiecej, która spoczywała na stoliku obok mniej słodkiego drinka. Pogładziła palcem jej delikatną skórę, chcąc powiedzieć coś, co nie będzie brzmiało banalnie i tanio, a dzięki czemu Vivian poczuje, że Lava stara się zrozumieć i że jej kibicuje. Otworzyła się przed nią i cholernie to doceniała. Nie dane jej było jednak skomentować tego, o czym mówiła kobieta, bo na scenie zauważyła ruch. Skupiła się więc na rozpoczynającym się występie. Po chwili zerknęła na Vivian, nie będąc pewna, czy właśnie takiego występu się spodziewała.

Vivian Liberto

autor

Pateczka

Obudźcie mnie kiedy to się skończy
Awatar użytkownika
29
170

asystentka

Covington Constructions

sunset hill

Post

A więc?
- Czy pójdziesz ze mną na randkę, Lavo? – zapytała uważnie patrząc na kobietę, od której przed chwilą dostała kolejnego drinka.
Czekała. Uśmiechała się delikatnie i cierpliwie czekała na odpowiedź ani na chwilę nie odrywając wzroku od towarzyszki, co powinno znacznie ułatwić wybór. Właściwie w tej chwili Liberto nie spodziewała się żadnej innej odpowiedzi od zgody na kolejne spotkanie. To nic wiążącego acz żal będzie, jeśli Hale w ostatniej chwili, tuż przed spotkaniem, odmówi. Życie jednak bywało przewrotne a w Seattle pędziło ono tak szybko, że wszystko zmieniło się co pięć minut.
- Strata nie oznacza, że nie możesz tego odzyskać albo przynajmniej namiastkę.. – Nie dokończyła zdania, bo nie miała pojęcia o czym dokładnie rozmawiały. Czuła, że Lava nie miała na to ochoty, a jednak w jakiś sposób starała się ją zmotywować; przekonać, że nie wszystko było takie złe. Jeden błąd nie mógł zaprzepaścić całego życia, bo gdyby tak było, to nigdy nie siedziałaby przy tym stoliku. Nigdy nie dotarłaby do Seattle i najpewniej teraz leżałaby dwa metry pod ziemią, bo prędzej czy później umarłaby trwając w poprzednim życiu (od którego całe szczęście uciekła).
- Skąd mogłaś wiedzieć? Ostatnie nasze spotkanie ograniczyło się do.. niewiele rozmawiałyśmy. – Bo nawet nie zdążyły, co tym razem Vivian przywołała z wesołym uśmiechem zaznaczając również, że jej własne zmartwienia nie były zobowiązaniem Lavy. Nie znały się. Właściwie dopiero co odkrywały przed sobą niektóre karty, więc nie oczekiwała od kobiety przeprosin albo czegoś podobnego. Nie liczyła również na to, że tamta odezwie się po nieudanej randce, nawet jeśli bywały wieczory kiedy Liberto czuła się cholernie samotna. Nie. W tamtych chwilach nie przywoływała Lavy, bo były dla siebie jedynie nieudanym momentem w życiu, o którym wtedy obie wolały zapomnieć.
Nie spodziewała się jakiegokolwiek gestu, dlatego zamiast na scenę, patrzyła na swoją dłonią przykrytą tą drugą i zastanawiała się, ile jest w tym prawdy. W poprzednim życiu znała inną formę dotyku a na randkach w Seattle bywała, zaś niektóre gesty zaliczyłaby do bardziej śmielszych i interesownych prowadzących w kierunku szalonej intymności. To co działo się teraz było po prostu wsparciem. Czymś, co Vivian rzadko doświadczała w formie prawdziwej i bezinteresownej. Czymś niewymuszonym i z przyjemną energią.
Nic dziwnego, że Lava często randkowała, a przynajmniej tak to odczytała te dwa lata temu, kiedy podczas ich spotkania napotkały niedawnego manta panny Hale.
Przyłapano ją. Albo i nie. Ciężko powiedzieć, bo kiedy napotkała ciemne spojrzenie równie dobrze mogła udawać, że się zamyśliła (patrząc na tatuaże a nie na dłoń) i wcale nie miało to związku z tym wszystkim, o czym rzeczywiście myślała.
Zerknęła na scenę i szybko pojęła, o co mogło chodzić, a raczej chciała aby rozchodziło się o nietypowy występ a nie jej gapienie się na rękę.
- Marianna bardzo chciała to pokazać. Na co dzień jest aktywistką – To był krótki występ, dlatego pochyliła się ku Lavie tuż po nim i dała do zrozumienia, że wszystko było zaplanowane. – Ma zamiar robić to przez cały tydzień. – Tak przynajmniej słyszała, ale jeżeli ludziom się spodoba i będą chcieli pokazać to swoim znajomym, Marianna była skłonna powtórzyć wszystko za miesiąca albo dwa. – Za chwilę zacznie się szalone show. – Energiczne występy drag queen, z których nie każda wymiatała na scenie, ale na pewno wszystkie miały siłę ducha oraz pewność siebie, której zazdrościł im każdy. – Jeżeli chcesz, to mogę ci załatwić wejście na scenę. Będziesz mogła razem z nimi pośpiewać. – Droczyła się, bo nie zrobiłaby tego na siłę, ale – kto wie? – może trafiła na fankę bycia w centrum uwagi, która uwielbiała występować na scenie. – Wiesz, te szalone laski zrobiły mi to pierwszego dnia, kiedy tu przyszłam. – Dosłownie wciągnęły ją na scenę. – Tak je bliżej poznałam. W innym wypadku nadal siedziałabym sama i nie miałabym tego miejsca. – Jedynego, w którym prawie czuła się dobrze. Było ono zlepkiem nowego i starego życia (tych lepszych jego cech). – Lubię czerpać energię od tych niesamowicie silnych kobiet. Wystarczy spędzić z nimi trochę więcej czasu a sama się przekonasz. - Tak, to była propozycja wraz z sugestią aby po dzisiejszych występach posiedzieć z drag queen lub po prostu spotkać się tu o innej porze tak aby Lava naprawdę mogła poznać wspomniane panie.

Lava Hale

autor

Sechmet

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– Tak, z przyjemnością. – odpowiedziała z uśmiechem, nie chcąc trzymać kobiety w niepewności, zwłaszcza że zmusiła ją poniekąd do zadania tego pytania. Jej relacja z Nathanielem była nadal dość skomplikowana i miała wrażenie, że nie podejmą żadnej decyzji w jeden wieczór, a nawet jeśli by planowali, do końca nie wiedziała, jak miałby brzmieć werdykt. Dlatego też nie chciała się zamykać na innych ludzi. Randka nie była żadnym zobowiązaniem, a więc nie musiała z niej rezygnować.
Niewiele miała do powiedzenia na temat swojej straty. Nie był to odpowiedni temat do rozmowy, zwłaszcza teraz, gdy Liberto zapytała, czy pójdzie z nią na randkę. Jednak były dorosłe i obie prawdopodobnie dobrze wiedziały, jak skomplikowane potrafiły być relacje z ludźmi. Można się było domyślić, że strata Lavy dotyczyła bliskiej jej osoby, a poruszanie tego tematu mogło tylko rozdrapać świeżo zabliźnione rany.
- To prawda. – zgodziła się, po czym pokiwała głową. To tylko dawało sygnał, że należało być bardziej empatycznym. Gdyby była mniej skupiona na sobie, a bardziej na Vivian, być może szybko dostrzegłaby jakieś sygnały ostrzegawcze? Może tamto spotkanie należało najzwyczajniej w świecie przełożyć? Może powinny na dzień dobry powiedzieć sobie, jak zły miały dzień i czego oczekują od drugiej osoby? Istniało wiele potencjalnych scenariuszy, które zamieniłyby tamten wieczór w całkiem znośny, choć teraz nie było sensu nad nimi gdybać. Ważniejsze było wyciągnięcie lekcji, by w przyszłości takie sprawy rozwiązywać inaczej.
– Rozumiem. – kiwnęła głową, bo ta informacja nieco rozjaśniała występ. Od pierwszej chwili wiedziała, że Vivian wie więcej na temat tego miejsca i artystek o wiele więcej, niż wszyscy widzowie razem wzięci. Cieszyła się więc, że siedzi obok niej i będzie mogła dopytać o interesujące ją rzeczy, by zrozumieć przekazywane przez drag queens treści.
– Nie mogę się doczekać. W dobrym momencie poszłam po nowe drinki. – odparła z uśmiechem, sięgając po szklankę z alkoholem stojącym przed nią na stoliku. Nie potrzebowała tego, by dobrze się bawić, jednak po wypiciu słodkiego drinka, który pojawił się wraz z Vivian, zaczynała czuć się nieco bardziej rozluźniona. A tego chyba w tej chwili potrzebowała.
– Na scenę? – zapytała zaskoczona i nieco zaintrygowana tą propozycją. – To jakaś część występu? – dopytała, bo nie do końca byłą pewna. – Wydaje mi się, że tylko bym im tam przeszkadzała. – zmarszczyła lekko czoło, bo mimo swojego zawodu, wystąpienia publiczne nie były jej ulubioną aktywnością. W tym momencie czuła też, że nie wlała w siebie wystarczającej ilości alkoholu, by wyjść na scenę i zacząć śpiewać. Co uwielbiała robić pod prysznicem, gotując albo sprzątając. – Może jak wypiję trochę więcej. – puściła jej oczko, uśmiechając się przy szeroko. Nie planowała się dziś upić, ale tego chyba nigdy się nie planowało. – Czy jeśli nie wejdę na scenę, to będzie okazja, żebym je poznała? – zapytała, bo gdzieś tam tę sugestię wyczuwała, ale wolała się upewnić. Skoro Vivian z takimi iskierkami w oczach o nich opowiadała, sama chciała je poznać.

Vivian Liberto

autor

Pateczka

Obudźcie mnie kiedy to się skończy
Awatar użytkownika
29
170

asystentka

Covington Constructions

sunset hill

Post

- Nie. To kaprys. – Uśmiechnęła się nieco rozbawiona na temat wejścia na scenę. Goście szanowali występujące tu drag queen, ale bywało, że niektórzy pakowali się na podwyższenie aby móc pośpiewać razem z nimi albo po prostu potańczyć realizując swe marzenie bycia sceniczną tancerką. Po alkoholu ludzie wyprawiali różne rzeczy, które nie zawsze odpowiadały innym. Bywały też wieczory, kiedy gości zachęcano do podobnych zachowań chcąc rozruszać całe towarzystwo, ale wszystko zależało od dnia, pory i przede wszystkim samych drag queen. To one tutaj dyktowały warunki, bo to teoretycznie było ich miejsce.
- Czyli twierdzisz, że jak się upijesz to jesteś skłonna zrobić wszystko? – Może nie wszystko, bo rozmawiały tylko o występie na scenie, ale może pod namową Lava da się namówić na inne szaleństwa? Nie żeby Vivian cokolwiek planowała. Praca była dla niej najważniejsza, więc na pewno jutro będzie musiała wstać o tej szalonej piątej rano, ale krótki sen nigdy jej nie przeszkadzał. Byleby przypadkiem nie okazało się, że rano obudzi się na drugim końcu kraju albo w Sydney.
- Zobaczymy. Wszystko zależy od tego, czy nie mają innych planów. – Równie bywało z tymi szalonymi drag queen. Mogły chcieć szybko wrócić do domu na nowy odcinek ulubionego show, wyspać się albo po prostu były umówione w innym miejscu. Liberto brała pod uwagę wszystkie opcje, dlatego szybko dodała: - Jak nie dzisiaj to przy innej okazji. – Skoro oficjalnie miały pójść na randkę to prawdopodobnie taka okazja będzie.
Upiła łyk nowego drinka tym razem smakując gorzkiej nuty, która jej przypasowała. Słodki drink nie był zły, ale przez całe życie rzadko miała z nimi do czynienia. Przywykła do innych smaków, które mimo wszystko wciąż lubiła.
- Czym teraz się zajmujesz? – Możliwe, że dwa lata temu pytała o zawód wykonywany przez Lavę, dlatego umyślnie dodała „teraz”, jakby przez ten czas coś mogło się zmienić a ona po prostu chciała zweryfikować tamte informacje. – I z jakimi koleżankami miałaś się spotkać? Ze szkoły czy z podwórka? – To nietypowe pytanie było dla Vivian jak drzwi do innego świata. Jak coś, czego sama nigdy nie przeżywała, dlatego była ciekawa jak to jest mieć koleżanki i skąd je się posiadało. Czy możliwa była relacja z kimś od szkoły podstawowej albo już od pieluszki? Czy znajomi zmieniali się cyklicznie zależnie od kaprysu a może byli ci co zawsze akceptowali człowieka takim jakim był w każdym wieku? To interesowało Liberto tak bardzo, że wbiła w dziewczynę uważne spojrzenie, jakby właśnie miała usłyszeć niezwykle ekscytującą opowieść. - Jak już wiesz, porzuciłam swoje poprzednie życie i raczej nie mogę powiedzieć, że mam koleżanki z dawnych lat. Jestem ciekawa jak to jest. Czy znacie się jak łyse konie czy na przykład wypominacie sobie zmiany, które zaszły w waszych gustach, ciałach i charakterze. - Nie musiała się tłumaczyć, a jednak to zrobiła czując, że być może wyszła na wariatkę dopytując o tego typu sprawy. O coś, o co być może się nie pytało, bo to nie jej sprawa z kim konkretnie Lava miała się spotkać (informacja, że to koleżanki, powinna wystarczyć - a jednak drążyła).

Lava Hale

autor

Sechmet

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– Jeśli za wszystko uznamy wyjście na scenę, to… być może. – odparła z nieco cwanym uśmiechem. Lava uwielbiała szaleństwo w każdej postaci i nie lubiła się hamować. Owszem, były rzeczy, których nigdy nie zrobiła, ale jeśli miała na coś ochotę, to nie zastanawiała się dwa razy. Życie było za krótkie, by odmawiać sobie przyjemności i nie próbować nowych rzeczy. Wyjście na scenę byłoby dla niej czymś nowym, jednak czas spędzany z Vivian podobał się jej na tyle, że wcale nie chciała jej w tym momencie opuszczać i przerywać ich rozmowy.
– Oczywiście. – kiwnęła głową. Nie chciała się wpraszać, nie to miała na myśli. Była raczej ciekawa, czy to grono było otwarte na nowych ludzi i nowe znajomości. Vivian musiała mieć z nimi bardzo dobry kontakt, co zresztą potwierdziła w trakcie ich rozmowy, skoro szukały dla niej towarzystwa na ten wieczór. Nie musiało być to przecież zwykłe swatanie, mogło chodzić jedynie o to, by mieć z kim spędzić te kilka godzin, wypić drinka, pogadać i miło spędzić czas.
– Pracuję w radiu. Prowadzę poranną audycję w Kiro. Wake up in Seattle with Lava. odpowiedziała dość szczegółowo na jej pytanie, ale nie było tu czego ukrywać. Jej imię i nazwisko były wśród wielu ludzi rozpoznawalne. Czasami wystarczyło, że zaczęła mówić, a ktoś zastanawiał się, skąd kojarzy jej głos. Pięć dni w tygodniu, o siódmej rano, towarzyszyła mieszkańcom miasta w drodze do pracy, w przygotowaniu śniadania, w pierwszych godzinach zmiany, czy po prostu próbie zwleczenia się z łóżka. Jej program był dość popularny, choć można też było uznać, że po prostu o tej porze ludzie włączali radio, by coś grało im w tle. Wtedy, gdy miało miejsce ich nieszczęsne spotkanie, była na etapie szukania nowej pracy i dorabiania sobie jako dziennikarka freelancerka. Teraz robiła coś, o czym w zasadzie chyba wcześniej nawet nie marzyła. Choć lubiła tę pracę.
– To znajome ze studenckich czasów. Im jesteśmy starsze, tym znalezienie pasującego każdej z nas terminu graniczy z cudem. – zaśmiała się, choć było nieco przykre. Lubiła je, na studiach spędzały ze sobą naprawdę dużo czasu, a teraz i tak były to na tyle wartościowe znajomości, że chciała je utrzymywać, chociaż życie im nieco w tym przeszkadzało.
– Hmm… – spojrzała na Vivian, zastanawiając się nad jej pytaniem. Chyba nigdy o tym w ten sposób nie myślała. – Koleżanki z dawnych, powiedzmy licealnych albo wcześniejszych lat, to dość nieliczne grono. Dużo osób wyjechało na studia i nie wróciło. – odparła, wzruszając lekko ramionami. – I ciężko mi powiedzieć, czy znamy się jak łyse konie, czy sobie coś wypominamy. Mam wrażenie, że jestem na zupełnie innym etapie w życiu, niż większość moich koleżanek i czasami ciężko nam jest złapać ten sam temat do rozmowy. – przyznała szczerze. Czasami miała wrażenie, że przy liderkach działów albo szefowych firm, które wychowują już po dwójkę dzieci albo dorobiły się domu w Queen Anne, jest gdzieś w tyle. Potem szybko przypominała sobie, że to nigdy nie były jej priorytety.
– Nie masz kontaktu z nikim, kogo znałaś… w tamtym życiu? – zapytała. Nie chciała jej wścibska wypytywać, ale jednak była trochę ciekawa. Ludzie mieli różne historie, a powodów do zaczęcia nowego życia było naprawdę wiele, a więc Lava po prostu przyjęła tę informację, zdając sobie sprawę z tego, że to, co zmusiło Vivian do porzucenia starego życia, musiało być dla niej ciężkim tematem.

Vivian Liberto

autor

Pateczka

Obudźcie mnie kiedy to się skończy
Awatar użytkownika
29
170

asystentka

Covington Constructions

sunset hill

Post

- Czemu nie w telewizji? Kamera by cię pokochała. – Było wiele stereotypów mówiących, że w radiu pracowały brzydkie osoby, ale nie do tego pruła Vivian. Bardziej interesowała ją, że skoro Lava posiadała zmysł gawędziarza to również dobrze mogłaby prowadzić jakiś program w telewizji. O ile tego chciała, bo mogło okazać się, że radio było po prostu jej miejscem i nie zamierzała go zmieniać.
Liberto niestety nigdy nie miała okazji słuchać wspomnianej audycji. Wciąż starała się nadrobić wszystkie lata i słuchała naukowych audiobooków głównie o marketingu, finansach i sile perswazji. Mocno starała się być kimś lepszym od osoby, którą zostawiła w NY. Od tamtej kobiety zwanej również Pepermint. Od samej siebie.
- Jakie studia ukończyłaś? – Łapała się każdego tematu uznając teraz za swój priorytet poznanie Hale. W końcu to była jedna z milszych osób, które poznała. Oczywiście nie myślała tak o niej podczas pierwszego spotkania, ale teraz zmieniała zdanie zwłaszcza, że od samego początku czuła się tu dobrze (a to zasługa nie tylko ukochanych drag queen).
- Przeszkadza ci, że nie jesteś na tym samym etapie co one? – Pragnęła to zrozumieć, bo sama nigdy nie zmagała się z podobnymi przeżyciami. Striptizerki nie miały żadnych etapów. Liczył się tylko wiek, bo im starsze tym mniej lubiane i częściej wyrzucane na bruk. To można uznać za etap na zawsze kończący karierę, ale też życie, bo co taka kobieta mogłaby później zrobić? Nie miała wykształcenia, perspektyw, niektóre nawet nie znały języka i wszystkie nie posiadały dokumentów tożsamości. Nic tylko sprzedawać się na ulicy aż jakiś łaskawiec sprzeda im tyle narkotyku, żeby mogły się zabić.
- Nie – odpowiedziała od razu. Trochę zbyt szybko, co można było uznać za kłamstwo a ona po prostu chciała, żeby to – NIE – było na zawsze. Żeby już nigdy nie musiała mieć kontaktu z ludźmi, przez których przebrnęła przez koszmar, chociaż żyjąc tak od dawna było to dla niej raczej coś normalnego. Standard, do którego przywykła, więc teraz bała się, że kiedyś za tym zatęskni (trochę jak syndrom Sztokholmski). – To było zamknięte środowisko. – Przynajmniej w tej kwestii nie kłamała. – Bardzo.. konserwatywne. – Na więcej prawdy nie mogła sobie pozwolić, dlatego na potrzeby historyjki wymyśliła konserwatywne otoczenie nieakceptujące marzeń córki ani tego jaka była. – Ojciec był pastorem i zrzeszał wokół siebie podobne osoby. Bardzo skrajne w swych przekonaniach. – Takie które nie dopuszczały choćby do myśli istnienie kogoś, kto myślał podobnie. – Na początku nie dostrzegałam ich wad a każdą karę przyjmowałam z pokorą. Byłam idealną córeczką, aż pewne dnia zobaczyłam, jak z grupą innych fanatyków próbując „przestawi” jednego chłopaka. Biedaka przyłapali na trzepaniu się do gejowskiego porno, więc postanowili zrobić mu pranie mózgu. – To był przykład tego, co mogło się dziać, a raczej co było zapowiedzią jeszcze gorszych rzeczy. – Kiedy jesteśmy dziećmi nie dostrzegamy wad w swoich środowisku. Uważamy je za idealne.. bezpieczne. Tylko, że tam wcale nie było bezpiecznie. Marzenia, palny i potrzeby nie miały znaczenia, więc.. uciekłam. – Wyrzuciła to z ciężkim westchnieniem. – Tuż przed tym, gdy chcieli przedstawić mi kolejnego kandydata do ślubu. – Skrzywiła się z niesmakiem i znów upiła drinka. – Wybacz, nie chciałam cię tym przytłaczać. – Ani siebie kolejnymi kłamstwami, które z czasem stały się prawdą. Tak bardzo prawdziwą, że sama zaczynała wierzyć w istnienie opisywanej przez siebie rodziny. – Było minęło. Zaczęłam nowe życie i jest dobrze. Powoli się odnajduje, chociaż nadal czuje się trochę jak dziecko we mgle. – Tego nie musiała udawać. Gdyby ktoś zapytał ją co lubiła robić, to nie znałaby odpowiedzi. Przez większość swego życia nie miała zbyt wielu okazji do wypróbowania różnych aktywności. – A twoja rodzina? Jaka była? – Skoro były przy tym temacie, to mogły przy nim pozostać. Jednocześnie czuła, że nie dała Lavie wyboru. Skoro sama się przed nią otworzyła to oczywistym w grach społecznych było odwdzięczenie się czymś podobnym. Wiedziała o tym, bo co jak co, ale Liberto nie brakowało rozumu. Jedną z zalet bycia blisko z szefem w NY to dostęp do książek i nauki (kursy internetowe też się liczą).

Lava Hale

autor

Sechmet

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– Nigdy nie chciałam pracować w telewizji, za dużo wokół tego szumu, za dużo chorych ambicji. Radio trafiło się przypadkiem, choć to było faktycznie coś, co chciałam robić. Ale w radiu jest spokojniej, nikt nie marzy o tym, żeby jego twarz była rozpoznawalna w całym kraju. – odparła, wzruszając lekko ramionami. W radiu i gazecie udzielała się już na studiach, jednak nigdy nie ciągnęło jej przed kamerę. Wolała rozmawiać z artystami, omawiać tematy muzyczne w radiu albo na łamach branżowych magazynów, a nie sprzedawać newsy albo zapowiadać popołudniowe deszcze w telewizji. Pragnęła też wolności, którą dziennikarstwo w jakiś sposób jej dawało.
– Dziennikarstwo. – to była krótka odpowiedź na krótkie pytanie. Miała to szczęście, że udało się jej złapać pracę w zawodzie i nadal się w nim utrzymywała. Z tymi wszystkimi pytaniami i Vivian mogłaby się w nim odnaleźć. Choć to było miłe, słyszeć i widzieć zainteresowanie drugiej osoby.
– Nie bardzo. Nigdy nie chciałam zwyczajnego życia, domku z ogródkiem jak z reklamy, czy gromady dzieci. Raczej wszyscy o tym wiedzą, nigdy nie ukrywałam swojego zdania na ten temat. – przyznała szczerze, bo faktycznie nigdy przed nikim tego nie ukrywała. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego niektórzy z taką łatwością, a czasami i wielkim wyczekiwaniem, chcieli brać odpowiedzialność za drugiego człowieka. Być może dlatego, że była adoptowana, i choć była wdzięczna swoim za to swoim rodzicom, to była świadoma tego, że ktoś trzydzieści lat temu sprowadził ją na ten świat, a potem porzucił.
Powoli pokiwała głową, słuchając Vivian. Na jej twarzy od razu pojawiło się zmartwienie i współczucie. Historia życia Vivan brzmiała tak, jakby została wyciągnięta z jakiegoś serialu albo programu dokumentalnego, który relacjonuje życie w sekcie. To, co usłyszała, było straszne. Zaszkliły się jej oczy, musiała przełknąć ślinę, a potem wziąć dwa duże łyki alkoholu, by jakoś to przetrawić. Nie była jednak przekonana, czy były to informacje, z którymi była w stanie przejść do porządku dziennego.
– Cholera. – wymamrotała, bardziej do siebie niż do niej. – Nie mam… nie mam pojęcia, co powiedzieć. – pokręciła lekko głową, nie dowierzając w to, co usłyszała. I to nie tak, że nie wierzyła Vivian, po prostu ciężko było jej uwierzyć, że coś takiego mogło wydarzyć się kobiecie, która siedziała obok. Nie życzyłaby tego najgorszemu wrogowi. Nawet nie chciała sobie wyobrażać, jak trudne było jej życie i jak wielką traumą to teraz dla niej było. Kolejny raz sięgnęła do jej dłoni, układając na niej tę swoją.
– Doceniam, że się tym ze mną podzieliłaś. – uśmiechnęła się delikatnie. Nie spodziewała się takiej szczerości, jednak doceniała ją. – I podziwiam twoją odwagę. – dodała, przygryzając wargi. Samotne podróżowanie po kraju było niczym przy tym, co zrobiła w swoim życiu Vivian – jak trudną decyzję podjęła i jak teraz musiała sobie z nią radzić. Lava była pod niemałym wrażeniem. I naprawdę rzadko się jej to zdarzało, ale nie wiedziała, co powiedzieć. Nie chciała rzucać typowymi, pustymi frazesami i miała wrażenie, że Liberto nie mówiła o tym, by jej współczuła. To była po prostu szczera rozmowa, taką, jaką miały pewnie odbyć podczas swojego pierwszego, a może i kolejnego spotkania, gdyby wtedy wszystko poszło dobrze.
– Moja rodzina… – zaczęła, zastanawiając się jak ugryźć ten temat. – Moja rodzina jest zupełnie inna. Otwarta, tolerancyjna, cholernie pomocna. Jestem adoptowana, zresztą jak reszta mojego rodzeństwa. Rodzice nie mogli mieć dzieci, więc adoptowali całą gromadę. W różnym wieku, na różnych etapach życia, to była trochę mieszanka wybuchowa. Większość życia spędziłam w domu pełnym ludzi. Zadbali o nas i nadal starają się to robić. – odpowiedziała szczerze, ale na razie nie wdając się w szczegóły.

Vivian Liberto

autor

Pateczka

Obudźcie mnie kiedy to się skończy
Awatar użytkownika
29
170

asystentka

Covington Constructions

sunset hill

Post

- Nie interesuje mnie co wiedzą wszyscy. – Odrobinę złapała ją za słowa, bo wydawało się, że Lava usilnie pragnęła podkreślić, że była otwartą księgą. A jednak w tej otwartości musiało kryć się coś tajemniczego i niedostępnego dla wszystkich. Liberto pracowała z wieloma klientami. Nie każdy chciał tylko erotycznego tańca, macanka albo się pieprzyć. Niektórzy pragnęli rozmowy albo żeby ktoś ich wysłuchał, co na swój sposób dało Vivian sposobność na doszkolenie się w społecznym życiu. Tym, jak rozmawiać, słuchać i jak wyłapywać niuanse. Jak łapać się tego, co ukryte między słowami. – Więc? Jest coś, o czym inni nie wiedzą? – A co wpływało na takie a nie inne podejście Lavy do posiadania rodziny? Do życia w potencjalnej stabilności u boku drugiej połówki, z możliwie stałą pracą (byleby mieć co zjeść i czym opłacić rachunki) i być może z dzieckiem, o ile wizja rodzina je zakładała. Nie każdy musiał mieć dzieci, żeby posiadać rodzinę.
Historia o zmyślonej rodzinie była idealna. Wprawiała słuchaczy w dyskomfort i sprawiała, że nie padały kolejne pytania. Ludzie z grzeczności nie wnikali w tę historię i nie chcieli poznawać szczegółów uznając, że lepiej nie fundować Vivian kolejnych przykrych wspomnień. To przemyślana zagrywka. Nie od razu się jej podjęła, ale kiedy raz opowiedziała ów historię pewnemu facetowi wiedziała, że to będzie coś co zacznie sprzedawać każdemu. Dzięki temu nikt nie zadawał dalszych pytań o jej rodzinę, której przecież nie miała. Nigdy.
- Nie musisz nic mówić. – Uśmiechnęła się i pokręciła głową na znak, że już się tym nie przejmowała. Przepracowała to i żyła dalej. Przynajmniej w oficjalnej wersji. – To był w skok nieznane, ale chyba coś o tym wiesz. Dużo podróżuje a to także wymaga odwagi. – Musiała odwrócić kota ogonem, żeby wreszcie na dobre zamknąć temat swojej rodziny. Wiedziała, że już do niego nie wrócą. Vivian świadomie a Lava z grzeczności.
- Wow, na pewno nigdy ci się nie nudziło. – W tak dużej rodzinie musiało być sporo chaosu (w tym dobrym i czasami na pewno też złym sensie). – Masz swoją ulubioną siostrę albo brata? – Z historii Lavy wywnioskowała, że rodzice adopcyjni nie trzymali się ściśle jednej płci tworząc w swych domu klan panienek albo grupę chłopaków. To musiała być mieszanka, ale równie dobrze Liberto mogła się mylić. – Obiecuje, że nie zdradzę tego twojej rodzinie. – Nie wyjawi tajemnicy, kogo Lava lubi bardziej. – Pewnie nigdy ich nie poznam – Nie miała złudzeń. Rozmawiały teraz, ale nie zakładała z góry, że pójdą na randkę. – więc możesz mi powiedzieć wszystko. Zdradź mi swoje tajemnice. – Posłała Hale cwany uśmiech i dopiła drinka do końca.
W tle drag queen zapowiadała występ, ale Vivian skupiła się na swojej rozmówczyni i nawet jeśli zrobi się wokół szum to raczej odda się rozmowie. Od czasu do czasu zerknie na scenę.

Lava Hale

autor

Sechmet

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– Jeśli jest coś, o czym inni nie wiedzą, to z pewnością nie bez powodu. – odparła, puszczając oko do swojej rozmówczyni. Przez twarz Lavy przemknął cień rozbawienia, który zastąpiła szybko delikatnym ruchem głowy. – Nie wiem, czy miałabym chęci na zbędne tajemnice. – wyjaśniła, wzruszając lekko ramionami. Dotyczyło to wielu sfer życia Hale. Miała wrażenie, że miała zbyt otwarty umysł, by chcieć informacje dotyczące jej osoby trzymać w tajemnicy. Jeśli miała się z kimś poznać, a relacja się rozwinąć, to nie chciała kłamać albo czegoś ukrywać. Choć to przede wszystkim dotyczyło tego, co można było postrzegać w kategoriach bardziej uchwytnych i określonych. Jej zawód, w dużej mierze przeszłość, poglądy i preferencje. Gorzej było z uczuciami, które często trzymała dla siebie, bojąc się kolejnego zranienia.
Skinieniem głowy i delikatnym uśmiechem przystała na tę niemą propozycją zakończenia tematu. Rozumiała, że temat był dla kobiety trudny i nie chciała jej ciągnąć za język. To nie był dobry pomysł, by psuć sobie wieczór wspominkami o trudnym dzieciństwie i wszystkich jego traumach.
– Absolutnie. – zaśmiała się. W ich domu zawsze było głośno i praktycznie nie było opcji, by nie natknąć się na kogoś w drodze do kuchni albo salonu. Pewnie dlatego Lava tak dobrze radziła sobie w kontaktach z ludźmi i lubiła przebywać w ich towarzystwie.
– Mam. – zmarszczyła delikatnie nos, udając, że nieco jej z tego powodu wstyd.
– Z jednymi jestem bliżej, bo spędziliśmy dużo czasu razem, kilkanaście lat odkąd byliśmy dziećmi. Z niektórymi nie czuję takiej więzi, bo… na przykład pojawili się w domu, kiedy się ja się z niego wyprowadziłam. Z jednymi tez po prostu czuję jakąś więź, mamy wspólne tematy i zainteresowania. – wyjaśniła. Naturalna i bezwarunkowa więź nie miała szans pojawić się między każdym z rodzeństwa. Mimo to starali się siebie wspierać i być blisko. Lava starała się utrzymywać z nimi kontakt, jednak było ich sporo, a większość miała już własne, dorosłe życie. Ona sama dużo podróżowała, przegapiając wiele rodzinnych spotkań i ważne chwile z ich życia. Czasami czuła się z tym źle, mając wrażenie, że jest za mało zaangażowana w życie rodzinne Hale’ów.
– Tajemnica za tajemnicę, Vivan. – spojrzała na nią znacząco i uśmiechnęła się cwanie. Uniosła szklankę z drinkiem w górę, po czym na chwilę zerknęła scenę.
– Co byś chciała wiedzieć? Do tej pory odpowiedziałam chyba na każde twoje pytanie. Jednak… nie wiem, czy chcemy sobie psuć wieczór tymi wszystkimi tajemnicami. Na pewno są o wiele przyjemniejsze tematy. – uśmiechnęła się, bo przecież samo show, które miało się za chwilę zacząć, nieco rozpraszało jej uwagę. Nie chciała teraz wpadać w melancholijny nastrój, zastanawiając się nad tym, co i dlaczego ukrywa, bo przecież trzymała to w tajemnicy nie bez powodu.

Vivian Liberto

autor

Pateczka

ODPOWIEDZ

Wróć do „Squire Park”