WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Na twarzy Lavy zdziwienie mieszkało się z lekkim przerażeniem, gdy Charlotte zakryła twarz dłońmi. Nie wiedziała, co powiedzieć, a reakcja przyjaciółki naprawdę nią wstrząsnęła. W tym momencie zwątpiła we wszystko, co do tej pory słyszała oraz w to, co zdołała sama przeanalizować. Gdyby to była jej decyzja, prawdopodobnie nie wahałaby się, nawet nie powiedziałaby ojcu dziecka, podjęłaby tę decyzję sama, nie chcąc czuć tych wszystkich sprzecznych emocji oraz obaw tak jak czuła Charlotte. To była jednak trudna decyzja, a świadomość tego, że trzeba będzie z nią żyć, była w jakiś sposób przytłaczająca.
– Charlotte, nie mów tak. – pokręciła lekko głową, wyciągając rękę, by pogładzić jej ramię i spróbować ją jakkolwiek wesprzeć.
– Po pierwsze, skoro od początku chciałaś je zatrzymać, to skąd nagle taki pomysł? Po drugie… tylko proszę, nie bierz tego do siebie, masz jeszcze czas, by zmienić zdanie. Będę cię wspierać w każdej decyzji. Myślę, że Blake również, chociaż nie mam prawa się za niego wypowiadać. – dodała cicho, spoglądając na nią spod zmarszczonych i brwi. Nie była pewna, w którym tygodniu ciąży Charlotte jest, ale… skoro już zdążyła się z tym faktem oswoić, omówić sprawę z Blejkiem i siostrą, a także podjąć takie kroki, jak wypisanie się z siłowni, musiało to oznaczać, że wiedziała już od kilku tygodni. Co mogło oznaczać, że na zmianę decyzji mogło być za późno.
– Rozumiem. Blake jest dorosły, myślę, że rozumie, na co się decyduje. – przyznała i sięgnęła po swoją kawę. Biorąc pod uwagę ich rozmowę, alkohol byłby zdecydowanie lepszym wyborem, ale niestety w tym miejscu go nie podawali. Nie wyobrażała sobie też, jak Charlotte mogła sobie radzić z tym wszystkim, bez czegoś mocniejszego, co może nieco by jej pomogło. Musiała znaleźć jednak inny sposób i jak najszybciej poukładać swoje sprawy, bo stres na pewno nie sprzyjał rozwojowi dziecka. Nie jej zadaniem jednak w tej chwili było wypominanie przyjaciółce takich rzeczy, czy zwracanie jej uwagi na jej stan. Musiała się z tym wszystkim najpierw zmierzyć, a Lava była przy niej, by jakkolwiek, chociaż odrobinę, jej pomóc.
– Musisz wiedzieć, że bardzo bym chciała, żeby cię poznał, bo zdążyłam mu już opowiedzieć, jak wymiatamy na sali treningowej. I również się cieszę, że się tak ułożyło, Lottie. – odparła z uśmiechem. Nawet jeśli chciała, nie potrafiła teraz cieszyć się swoim szczęściem, sprawa Charlotte pochłonęła ją bez reszty.
– Mam nadzieję, że u ciebie też się wszystko ułoży. I niedługo się spotkamy. Może nawet we czwórkę? A jeśli nie to, to trudno. Ale pamiętaj... i nie wywracaj oczami, bo będę to ciągle powtarzać. Jestem i będę przy tobie, więc jeśli tylko coś będzie się działo, będziesz potrzebować pomocy, wsparcia, rozmowy, lodów w środku nocy, dawaj mi, proszę, znać. – spojrzała na nią wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu i przechyliła delikatnie głowę, mając nadzieję, że blondynka pozwoli sobie pomóc.

autor

Pateczka

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Wraz z każdym kolejnym dniem Charlotte coraz dosadniej uświadamiała sobie, na jak ogromnym rozdrożu się znalazła. Każda ewentualność miała zarówno wady, jak i zalety. Usunięcie ciąży byłoby definitywną likwidacją problemu. Nie musiałaby mierzyć się z zszokowanym spojrzeniem ojca i przepełnionym rozczarowaniem wzrokiem matki. Uniknęłaby obaw o to, że rodzeństwo - biorąc pod uwagę rodzinną historię i tragedię, jaka dotknęła Ivy - mogłoby się od niej odwrócić. Nie zaistniałby konflikt z Blake'm, którego echo było słyszalne po dziś dzień, nawet jeżeli wstępnie pewne kwestie zdążyli sobie wyjaśnić i omówić. Ceną za tego typu spokój i wygodę byłoby jednak odzywające się do końca życia sumienie, z którym Lottie nigdy nie potrafiła walczyć. Miała na swoim koncie różne przewinienia, wiele grzechów, mniej lub bardziej poważnych wykroczeń, w myśl których kierowała się dobrem swoich najbliższych. Czuła, że dziecko należało do tego grona, ale perspektywa tak wielu zmian jednocześnie była zwyczajnie przerażająca.
- Nie dam rady tam pójść, Lava. Powinnam, wiem to. To dziecko skomplikuje wszystko, ale... nie umiem się go pozbyć - wyjaśniła, zaraz potem łapczywie biorąc ogromną dawkę powietrza. Nigdy nie ingerowała w sumienie innych osób. Nie analizowała swoich problemów pod kątem tego, co zrobiłby ktoś inny - siostra, przyjaciółka czy przypadkowa kobieta na ulicy. Kierowała się własnym sercem i zasadami. I choć obecnie czuła, że był to błąd mogący sprowokować życiową katastrofę, to jednak... nie umiałaby. Wiedziała, że stchórzyłaby w drodze na zabieg albo przed samym jego rozpoczęciem.
- Byliśmy bardzo dorośli i na dodatek odpowiedzialni, kiedy wylądowaliśmy w łóżku - niemal parsknęła śmiechem, przypominając sobie liczne rozważania na temat tego jak to się mogło stać. Z perspektywy czasu czuła jedynie rozbawienie i zażenowanie, przed kilkoma tygodniami jednak świadomie wypominała sobie głupotę i kilka chwil słabości.
- Bardzo bym chciała - zapewniła krótko, mając na myśli nie tylko ewentualne spotkanie we trójkę lub czwórkę, ale wypowiedź Hale w ogóle. Podzielała jej nadzieję na to, że wszystko mogłoby wrócić do normy, nawet jeżeli szalejące myśli, uczucia i hormony dawały bardzo sprzeczny obraz jej nastawienia. - Dzięki. Tak bardzo się bałam tego, co powiesz - wyznała, wykorzystując moment bliskości przyjaciółki na to, by zamknąć jej szyję w ciasnym uścisku własnych ramion. Potrzebowała tego. Szczerej rozmowy, braku oceny, wsparcia i możliwości przytulenia się bez dodatkowych, zbędnych słów.

autor

lottie

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– Nikt ci nie każe tego robić. – och, gdyby tylko wiedziała, że coś podobnego zasugerował jej Blake, na pewno nie powiedziałaby czegoś takiego. Nie zamierzała jej prawić morałów, nie od tego była. Charlotte była dorosłą kobietą, która mogła mieć dziecko i nikt nie miał prawa tego kwestionować. Inaczej by było, gdyby miała wątpliwości z zupełnie innej sytuacji życiowej, gdyby nie miała gdzie mieszkać, za co żyć, gdyby nie była pełnoletnia. Uważała Lottie za twardą kobietę, która jest w stanie podołać temu wyzwaniu. Najgorsze jednak było to, że widziała, że nie chciała, by cokolwiek co się działo między nią Grtiffithem się zmieniło, a dziecko wszystko komplikowało. Ale czy naprawdę dla dwójki dorosłych osób, zwłaszcza takich po przejściach, było aż tak ogromną przeszkodą?
– Owszem, skomplikuje. Ale pomyśl teraz o pozytywach. Będziesz mieć swoją małą kopię. Powód, dla którego będziesz chciała rano wstać z łóżka, będziesz mogła uczyć to dziecko życia i może uchronisz je przed podobnymi do twoich błędami. Będziesz mieć małego kompana, który zawsze będzie z tobą i w jego uczucia do ciebie nigdy nie zwątpisz. Mam nadzieję. – próbowała dobrać słowa, które byłby w jakiś sposób pocieszeniem, ale też wizją udanej przyszłości, jaka ją czekała. Naprawdę chciała, by Charlotte wzięła to pod uwagę i pomyślała o tym, co będzie, gdy dziecko przyjdzie na świat, co będzie za kilka lat.
Uśmiechnęła się pocieszająco, spoglądając na przyjaciółkę. Na końcu języka miała to teraz czas stanąć na wysokości zadania, podjąć męską decyzję i jak dorosły człowiek, ponieść konsekwencje tej chwili słabości. Nie mogła jednak jej tego zrobić, nie mogła tego powiedzieć. Charlotte z pewnością to wiedziała, ale nie musiało to wybrzmieć. Chciała, by to, co zrobili, pozostawało w jej pamięci i by wywoływało uśmiech, taki jak teraz. Widziała, że nie żałowała żadnej spędzonej z nim chwili i nie chciała, by żałowała.
– Proszę cię, Lottie. Chyba znamy się już na tyle, że powinnaś wiedzieć, że wolę wspierać, nie oceniać. – zażartowała i wywróciła oczami. Objęła ją ramieniem i przytuliła do siebie, chcąc zapewnić chociaż odrobinę wsparcia i chwilowe poczucie bezpieczeństwa. Na jej skroni złożyła delikatny pocałunek i pogładziła jej włosy.
– Znikajmy stąd, co? Chodźmy na obiad. Pewnie jesteś głodna, emocje potrafią wykończyć. – zaproponowała, odsuwając się od niej chwilę, w oczekiwaniu na reakcję. Po czym zarzuciła swoją torbę na ramię i wyszły z kawiarni w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.

[koniec]

autor

Pateczka

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

13.
Trudno powiedzieć czy był przyzwyczajony do takiego spokoju, który ostatnimi czasy zapanował w jego życiu, bo przecież z natury lgnął do chaosu i adrenaliny, które pobudzały go do działania. Bo nienawidził stać w miejscu – ale fakt był taki, że z Indianą u boku wcale nie czuł, jakby utknął w czymś co nie sprawiało mu satysfakcji i przyjemności. Miał poczucie, że wcale się przy niej nie nudził, jak to być może obawiał się przez całe lata swojego życia, stroniąc od poważniejszych relacji, a właściwie zaskakiwała go niemal każdego dnia, intrygując i zachęcając do tego, by poznawać ją jeszcze lepiej. Poza tym polubiła przeróżne aktywności, którymi chętnie ją zarażał – i bynajmniej nie chodzi o seks, którego dawno nie praktykował tak wiele, w czym również upatrywał się samych plusów – i tym chętniej zabierał ją ze sobą w różne miejsca, by mogła obcować również z jego pasjami, bo zdecydowanie nie był typem, który zalegiwał na kanapie. Ale jak się pozytywnie przekonał, Indy także nie chciała nad wyraz dużo czasu spędzać w czterech ścianach mieszkania, tym chętniej chcąc poznać jego życie i zainteresowania, co bez problemu u niej zaobserwował. Nieustannie bowiem była głodna informacji na jego temat, a on – o dziwo – chętnie się z nią nimi dzielił, jak właściwie jeszcze z nikim wcześniej. Zdecydowanie więc nie mógł doszukiwać się żadnych negatywów tej relacji, którą z nią tworzył, bo sam chętnie odkrywał ja kawałek po kawałku, dosłownie nie mogąc się nasycić jej obecnością i tym jak słodka i niewinna była w swoim całokształcie, jednocześnie pokazując pazurki wtedy, gdy byli sami. Co najważniejsze jednak, miała charakterek i własny rozum, wiedziała czego chce, a czego nie lubi – o czym konkretnie mu komunikowała, a on tym chętniej odkrywał wszystkie jej upodobania, by móc potem rozwijać wraz z nią swoje pasje i to co sam lubił. Po tym więc jak już ciemnowłosa odwiedziła go w studiu tatuażu, podróżowała z nim na jego motocyklu, który jest jedną z najcenniejszych rzeczy jakie posiada, imprezowała z nim w miejscowych klubach, poznała większość jego znajomych bliższych i dalszy, wyskoczyła wraz z nim parokrotnie na basen, a nawet w końcu prowadziła jego samochód, nadszedł moment, by odwiedziła go również w miejscu, z którego najbardziej był dumny – w jego siłowni. Tak się bowiem złożyło, że odkąd oficjalnie zostali parą, nie miała okazji się tutaj pojawić, a on sam nie przesiadywał już tutaj tak długo, a jedynie wpadał na trening sam – bądź z Chesterem, ale też w razie konieczności załatwienia formalności i papierkowej roboty, aczkolwiek w końcu mógł poświęcić tu również nieco czasu Indianie. Poza tym chciał to zrobić i to jak najszybciej, bowiem pewne kwestie w jego interesach ostatnimi czasy wcale nie szły tak kolorowo, jakby sobie tego życzył – a szemrani znajomi dawali o sobie znać coraz częściej, w związku z czym chciał, by Indiana chociaż pobieżnie potrafiła się obronić. By miała chociaż cień szansy w razie sytuacji, która jak miał nadzieję, już się nie powtórzy. Ale gdyby… to wolał, by chociaż poczuła się odrobinę pewniej. Bynajmniej jednak nie dał jej tego po sobie poznać, a jedynie zaproponował, by dzisiaj – skoro akurat miała czas, wpadła na siłownie, gdzie sam miał trochę się poruszać. Na miejsce sam dotarł już niemal godzinę wcześniej, by jeszcze wraz z przyjacielem, który mu tutaj pomagał, ogarnąć kilka kwestii papierkowych, a następnie przebrał się i zszedł na salę, gdzie po krótkiej rozgrzewce, odbył krótki sparing na ringu, a potem poćwiczył ciosy na worku. Rozgrzany i w pełni gotowy, zerknął w końcu na zegarek, bo Indy powinna już tutaj być, dlatego zdjął rękawice, obtarł czoło ręcznikiem i przewiesił go sobie na szyi, po czym wyszedł do recepcji, rozglądając się. Akurat podchodził do dziewczyny, która stała za ladą, gdy dostrzegł otwierające się drzwi, by po chwili skupić już spojrzenie na Indianie, co sprawiło, iż automatycznie na jego usta wkradł się uśmiech. Tym bardziej, gdy przypomniał sobie to, jak namiętnie się dzisiaj rano żegnali w ich wspólnym łóżku, dosłownie nie mogąc się rozstać, chociaż oboje mieli dziś pracowity dzień. Kąciki jego ust uniosły się więc ku górze i zrobił jeszcze trzy kroki w jej stronę, aż do niego dotarła. – Już myślałem, że mnie wystawiłaś – skwitował krótko, chociaż z lekkim rozbawieniem, po czym ujął jej podróbek, odchylając lekko jej głowę i zajrzał jej w oczy, by następnie złożyć na jej ustach czuły, aczkolwiek soczysty pocałunek. Bynajmniej nie zważając na to, iż przynajmniej kilka osób ich teraz obserwowało. – Gotowa na mały wycisk? – puścił jej oczko i ujął jej dłoń, po czym podszedł do lady, gdzie przyglądała im się uśmiechnięta dziewczyna, wyraźnie zaintrygowana tym co widziała – Ruby, Indiana – przedstawił je sobie krótko, chociaż pracująca tutaj od dobrych kilku lat i będąca jednocześnie jego dobrą kumpelą Ruby, doskonale wiedziała o tym, że jej szef pozostawał obecnie zajęty, tym chętniej poznała właśnie ciemnowłosą, uśmiechając się do niej przyjaźnie.
- Dobrze w końcu Cię poznać – oznajmiła z lekkim rozbawieniem – Myśleliśmy, że cały czas będzie Cię przed nami ukrywał – dodała, na co sam Connor ostatecznie się zaśmiał i pokręcił tylko głową, nie komentując słów dziewczyny.
- Ruby, daj Indy klucz do jedynki – polecił jeszcze, a gdy mu go podała, wręczył go samej zainteresowanej i pociągnął ją po chwili za sobą do szatni, otwierając dla niej drzwi – Tutaj jest szatnia, cała dla Ciebie, a drugimi drzwiami wyjdziesz prosto na sale treningową, poczekam tam na Ciebie. Lepiej żebym nie wchodził z Tobą do szatni, bo możemy ostatecznie spędzić w niej zdecydowanie za dużo czasu – mruknął z uśmiechem, niemal wprost w jej usta, nim ostatecznie raz jeszcze skradł jej krótki pocałunek, pozwalając sobie na moment zsunąć dłoń na jej jędrny tyłeczek. Niechętnie więc, ale w końcu wypuścił ją ze swoich objęć i cofnął się w stronę drzwi, którymi mógł wrócić na sale okrężną drogą, niemniej nie spuszczając wzroku z ciemnowłosej. – Byle szybko, mała, bo będę musiała jednak po Ciebie przyjść.
Indiana Brewster

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

17.

Zabawne, że to, co dla Connora było nieznanym mu dotąd spokojem, dla Indiany oznaczało mnóstwo nowych i ekscytujących wrażeń, jakie chętnie przeżywała razem z nim, wielu z nich doświadczając po raz pierwszy i czerpiąc z tego nieopisaną, niemal dziecięcą radość. To chyba najlepiej pokazywało, jak różny tryb życia oboje wiedli do tej pory - ale jednocześnie dowodziło, iż wszystkie te różnice nie miały już żadnego znaczenia. Możliwe zatem, że te wspólne aktywności stanowiły idealny, złoty środek dla nich obojga: zdrowa dawkę adrenaliny, bez niepotrzebnego pakowania się w kłopoty. A w każdym razie Indy chciała w to wierzyć; w to, że Connor postrzegał ją jako równą sobie partnerkę, z którą nadal mógł bez przeszkód realizować swoje pasje. Zdając sobie bowiem sprawę z tego, iż mężczyzna od zawsze żył na pełnych obrotach - nie chciała, żeby teraz, przez nią, się zatrzymywał. Co najwyżej, aby niekiedy trochę zwolnił i znalazł w tym wszystkim odrobinę czasu dla niej. Bo dla niej nie istniało nic bardziej ekscytującego, niż możliwość poznania Connora Brewstera - dlatego pragnęła nie tylko dowiedzieć się o nim wszystkiego (co sam chciałby jej o sobie powiedzieć), ale również odkryć i spróbować tego, co jemu sprawiało przyjemność i co kochał robić. Koniec końców bowiem wszystko to sprowadzało się do próbowania; a Indy wcale nie próbowała zawłaszczyć go sobie w całości wyłącznie dla siebie. Rozumiała to, że jako urodzony indywidualista, Brewster wciąż potrzebował czuć, że miał swoje życie, i bynajmniej nie zamierzała mu tego odbierać. Tym bardziej zatem cieszyła się z tego, że coraz częściej decydował się on uwzględniać w tym swoim życiu jej osobę, i że był skłonny dzielić się z nią swoimi zainteresowaniami, nawet jeśli Halsworth długo musiała wiercić mu dziurę w brzuchu, zanim zgodził się dać jej poprowadzić swój samochód albo przewieźć ją na swoim motorze, który był dla niego niemal świętością. W ostatecznym rozrachunku radziła sobie chyba jednak całkiem nieźle, pragnąc dotrzymać mu kroku, choć jednocześnie nie chciała, aby nadmiar jej towarzystwa go przytłoczył, zmęczył lub znudził, i chyba z tego powodu trzymała się z dala od jednego miejsca, jakie było dla niego swego rodzaju odskocznią. Dziś była to więc jej pierwsza wizyta w należącej do bruneta siłowni, i dla Indiany było to o tyle istotniejsze, że sam zaproponował on udzielenie jej małej lekcji samoobrony, o jaką prosiła go tuż po owym nieszczęsnym porwaniu, ale prawda była taka, że do tej pory sama chyba nie czuła się do końca na siłach, aby prowokować te nieprzyjemne wspomnienia, jakie z całych sił starała się wyprzeć ze swojej świadomości, przekonana, że tylko tak zdoła normalnie po tym wszystkim funkcjonować. Prosto po pracy obrała więc kierunek na siłownię, gdzie dotarła z nieco rozwichrzoną fryzurą i zaczerwienionymi od panującego na zewnątrz chłodu policzkami; z pewną ulgą odkrywając, że Connor czekał już na nią przy recepcji, dzięki czemu nie będzie musiała tłumaczyć siedzącej tam dziewczynie, kim była, bo mogłoby się zrobić trochę dziwnie, gdyby przedstawiła się jako dziewczyna jej szefa. Właściwie Indy nie wiedziała, jakie brunet miał relacje ze swoimi pracownikami (choć chyba nie spodziewała się, że komukolwiek tutaj o niej mówił), ale nietrudno było odgadnąć, że w miejscu takim jak to panowała dużo swobodniejsza atmosfera niż w kancelarii, w której sama pracowała; w czym poniekąd utwierdziło ją całkiem przyjemne powitanie ze strony mężczyzny oraz pocałunek, jakim obdarzył ją od samego wejścia, przywołując na jej twarz błogi uśmiech. - Gotowa - kiwnęła energicznie głową, aż niesforny, ciemny kosmyk na moment przesłonił jej widok, nim odgarnęła go dłonią, drugą podając brunetowi i pozwalając mu poprowadzić się w stronę kontuaru, zza którego zerkała na nich wyraźnie zaintrygowana pracownica, przedstawiona jej po chwili jako Ruby. - Och, dzięki, ciebie też miło poznać - odwzajemniła pogodny uśmiech, zerkając po chwili na Connora z uniesioną brwią, lecz nim zdążyła w jakikolwiek sposób skomentować słowa Ruby, po których na jej buźce odmalowało się lekkie zaskoczenie - aczkolwiek jak najbardziej pozytywne - Brewster poprosił już o klucz, by następnie zaprowadzić Indy do szatni, gdzie zapewne czekała już na nią w szafce torba z ubraniami, które mężczyzna miał jej tu przywieźć z domu, skoro z nich dwojga to on posiadał własny samochód, a ona nadal musiała korzystać z komunikacji miejskiej. - Prywatna szatnia? Nie wiedziałam, że znajomość z tobą przyniesie takie korzyści - zażartowała, pozwalając następnie ich ustom spotkać się w krótkim pocałunku, gdy wyczuła, jak męska dłoń zapuściła się na jej tyłek. Pokręciła jeszcze z rozbawieniem głową i odepchnęła go lekko od siebie, mimo iż żadne z nich nie miało najmniejszej ochoty się rozstawać nawet na tak krótką chwilę. - Pospieszę się - obiecała, nim Connor ostatecznie zniknął jej z oczu. Co prawda zdjęcie z siebie kilku warstw ciuchów, a potem ubranie stroju do ćwiczeń, zajęło jej chwilkę, ale postarała się, aby nie nadużywać jego cierpliwości i móc jak najszybciej dołączyć do bruneta. Po tym więc, jak przebrała się w legginsy, sportowy top oraz wygodne buty, a na ramiona narzuciła jeszcze bluzę, aby nie zmarznąć, zanim Connor ją rozgrzeje, oraz związała włosy - przeszła w końcu do drugiego pomieszczenia, a uśmiech sam wkradł się ponownie na jej usta na widok Brewstera, wpatrzonego teraz jednak w wyświetlacz swojego telefonu. Odłożyła na ławkę przy ścianie niewielki ręcznik oraz butelkę z wodą, po czym podeszła do mężczyzny i objąwszy go od tyłu, przylgnęła do jego pleców, nie mając nawet szansy (ani i nie próbując) dojrzeć niczego na ekranie jego komórki. Zamiast tego przesunęła paluszkami po jego brzuchu, skrytym za opinającą jego mięśnie koszulką, i zamruczała cicho, zerkając na ich odbicie w dużym lustrze na jednej ze ścian. - Do twarzy ci w tej koszulce, nie wiem, czy zdołam utrzymać ręce przy sobie - przyznała, przyłapując się na tym, że w tym wydaniu, i odrobinę spocony, Connor kręcił ją chyba jeszcze bardziej. Do ideału brakowało tylko bandaży bokserskich na jego dłoniach. Przez moment jeszcze pozostała więc przyklejona do jego pleców, bo najwidoczniej ten buziak czy dwa, to nie było dla niej wystarczające powitanie po całym, długim dniu rozłąki; i dopiero po chwili zreflektowała się i odchrząknęła cicho, a odsuwając się od mężczyzny, pokręciła nieznacznie głową. - Przepraszam, to twoje miejsce pracy. To od czego zaczynamy? Od rozgrzewki? - spytała, sama znając jednak odpowiedź, bo rozgrzewka była niezbędną czynnością przed każdą aktywnością fizyczną. Zmienny był co najwyżej zestaw ćwiczeń, więc w tej kwestii Connor mógł ją ewentualnie poinstruować. Tymczasem Indy zdjęła bluzę, którą odrzuciła na ławkę obok reszty swoich rzeczy, a następnie stanęła w lekkim rozkroku i zaczęła od skłonów, by trochę się porozciągać. Bo przecież wcale nie po to, aby przyciągnąć męską uwagę do swojego tyłka w tych obcisłych legginsach. - Więc... opowiadałeś o mnie znajomym? - zagaiła z uśmiechem. Poznała już kilka osób z jego otoczenia, ale to, że Ruby słyszała o niej od bruneta, zanim zdążyła ją spotkać, oznaczało, iż ten musiał coś o niej mówić - i Indy była chyba zwyczajnie ciekawa, co to było. Zwłaszcza, że to, jak facet wypowiadał się o swojej kobiecie, mówiło również sporo o nim samym.

connor brewster

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

Doświadczanie codzienności z Indianą chyba raczej trudno było określić słowem – spokój, niemniej jednak chodziło o sam fakt bycia z jedną kobietą i większą chęć wracania do mieszkania, to zdecydowanie dla niego jawiło się jako nowy etap spokoju, którego dotychczas nie znał. I co więcej, nie chciał znać, a dopiero ona uzmysłowiła mu, że to wcale nie musi być czymś złym. A to właśnie jej wrodzona ciekawość świata i chęć doświadczenia jak największej ilości rzeczy sprawiały, że on Brewster zdecydowanie nie mógł się nudzić, wprowadzając ją do swojego świata i życia. Dlatego wspólne aktywności i wspólne spędzanie czasu, stanowiły niemal złoty środek dla ich relacji – bo jednocześnie oscylowali wokół wspólnych kąpieli czy wieczoru przed telewizorem, przechodząc następnie chociażby do jazdy motocyklem, wizyty w salonie tatuażu czy na siłowni. Poza tym, Connor również u jej boku wiele rzeczy robił po raz pierwszy i nie mógł zaprzeczyć, że większość z tych aktywności była równie ciekawa i miła. A on był głodny nie tylko jej samej, ale również jej świata, upodobań i pasji. I chociaż naprawdę uwielbiał żyć w biegu, czując pod skórką nutkę adrenaliny, to ostatecznie przy Indy czasami po prostu chciał się zatrzymać i ona te chwilowe postoje mu gwarantowała, być może nawet nieświadomie. Może nawet obawiając się, że odbierze je źle, ale tak naprawdę on również czasem ich potrzebował, a ona tym samym zapewniała mu zdrowy balans pomiędzy tymi skrajnymi światami. Jednocześnie jednak wcale nie chciał rezygnować z tego co kochał ani nie chciał ograniczać swojego dotychczasowego świata, dlatego tym bardziej cieszyło go to, że Indiana chciała do niego wkroczyć i że robiła to pewnością siebie – oraz z podniesioną wysoko głową, nawet jeżeli nie wszystko jej odpowiadało. Tak jednak jak cały związek był tak naprawdę drogą pełną próbowania i poznawania, tak również polegał na kompromisach i zmianach, a Connor takowe właśnie podejmował, gdy między innymi wprowadzał ciemnowłosą już do niemal ostatnich miejsc, które stanowiły ostoję jego kawalerskiego życia. Jako urodzony indywidualista zdecydowanie lubił mieć swoje miejsca, ale tym razem chciał je dzielić razem z nią. Tym bardziej też, gdziekolwiek by się nie pojawiła, chciała zapewnić jej wszystko co najlepsze – na tyle na ile mógł, dlatego zaserwował jej nawet tak błahą rzecz jak prywatna szatnia na dzisiejszą wizytę tutaj, ale to także wynikało chyba wyłącznie z jego wrodzonej zaborczości, bo bynajmniej nie chciał, by ktokolwiek jeszcze mógł ją oglądać w negliżu. Nawet jeżeli szatnia potencjalnie była damska, ale… przecież zawsze mógł się tam ktoś zapędzić, prawda? – Prywatna szatnia jest tylko dla specjalnych gości, w dużej mierze również po prostu dla mojego użytku, ale teraz jest również cała Twoja – skwitował z rozbawieniem – Poza tym znajomość ze mną to same korzyści – mruknął niemal wprost w jej usta, tuż po tym jak złożył na nich ten soczysty pocałunek, nie mogąc się powstrzymać przed zapuszczeniem się dłonią na jej seksowny tyłeczek. Zaśmiał się więc cicho, gdy odepchnęła go od siebie lekko, nie chcąc pozwolić na to, by jeszcze bardziej się zapomniał, po czym w końcu zniknął jej z oczu i pozwolił przygotować się do treningu. Czekając, mimo wszystko cierpliwie, na Indianę, sam zajął się chwilowo rozmową z kumplem, a potem swoim telefonem, musząc koniecznie odpisać na kilka wiadomości. Jedna z nich zdecydowanie nie była dobrym zwiastunem, niemniej jednak postanowił w tej chwili się tym nie przejmować, tym bardziej, gdy wyczuł za sobą czyjąś obecność, a potem zwinne rączki obejmujące go w pasie. Uśmiechnął się więc zaraz, wyraźnie rozluźniając i odłożył telefon na ławkę tuż obok swojego ręcznika i wody, spoglądając na ich odbicie w jednym z luster. – Uważaj mała, bo jak będziesz tak robić, to nie wiem czy w ogóle zaczniemy ten trening – skwitował z pomrukiem, wyczuwając jak jej niesforne rączki przesuwały się po jego tym razem napiętych już mięśniach brzucha, zdecydowanie kusząc do czegoś innego, aniżeli zachęcając do podjęcia treningu. – Myślę, że ja bardziej nie będę mógł się skupić, kiedy będziesz tuż obok w tym obcisłym ubraniu – mruknął znowu, świdrując jej seksowną sylwetkę wzrokiem, aż żałując w duchu, że faktycznie pozwolił jej się tu pojawić. Niemal wyczuwał już spojrzenia wszystkich wokół i bynajmniej nie tyczyło się to tylko wyraźnego zaciekawienie jej osobą, ale najwyraźniej nią – jako kobietą. Bo raczej każdy zdrowy facet, by się za nią obejrzał, tym bardziej, gdy ten strój tak cholernie kusząco podkreślał wszystkie jej atuty. I nie mógł nic poradzić na to, że włączał się w nim ten tryb zaborczości. – I mam nadzieję, że nie będę musiał komuś przywalić za gapienie się na Ciebie. Tylko ja mogę to robić – dodał z pełną stanowczością w głosie, odwracając się do niej po chwili, gdy nagle go puściła, jakby się reflektując. Pokręcił więc głową, unosząc kąciki ust ku górze i skupił na niej swoje spojrzenie. – To siłownia, a nie korporacja. Zdecydowanie nie musisz się powstrzymywać – mrugnął do niej sugestywnie, po czym skinął głową na znak potwierdzenia – Zdecydowanie rozgrzewka. Ja co prawda już trochę poćwiczyłem, ale Ty musisz się przygotować – dodał, obserwując jak ściąga bluzę, przez co znowu nie mógł się powstrzymać przed zlustrowaniem jej sylwetki, ale za to aż wciągnął cicho powietrze, gdy zaczęła podstawową partię ćwiczeń od rozciągania, wypinając kusząco ten seksowny tyłeczek. – Zaraz będę musiał wyprosić wszystkich z sali – stwierdził z lekkim przekąsem, ale i rozbawieniem, również jeszcze wykonując podobną partię na rozciągnięcie się, aby ciemnowłosej potowarzyszyć – W następnej kolejności skręty tułowia, wymachy i krążenia ramion, bieg w miejscu, a potem chwila ze skakanką? – spojrzał na nią pytająco – Skakałaś kiedyś? – zagadnął dla pewności, bo przekonał się już, iż nie wszyscy preferowali ten rodzaj ćwiczenia, chociaż on sam jako miłośnik boksu praktykował to dosyć często i miało to ogromne znaczenie dla nóg, ale i dla całego ciała – Najpierw skupimy się na podstawach samoobrony, a potem chwile poboksujesz, co? – zaproponował jeszcze, bynajmniej licząc się z jej zdaniem i jedynie sugerował potencjalny plan działania na dzisiaj, który oczywiście zawsze mógł ulec zmianie. Rozciągając się jeszcze chwilowo, zerknął na nią i zaśmiał się, słysząc jej pytanie, którego właściwie się spodziewał, tuż po tym jak tylko przedstawił ją Ruby. – Owszem, opowiadałem. Tylko tym najbliższym. Ale tutaj nie jesteśmy jak współpracownicy – tym jesteśmy oficjalnie, nieoficjalnie jesteśmy niemal jak rodzina. Ta ekipa jest ze mną od samego początku tego miejsca, więc znamy się od dobrych kilku lat. A przed Ruby nic się nie ukryje, niemal od razu zauważyła, że coś się zmieniło, więc uznałem, że nie będę ściemniał – chociaż fakt, że kogoś mam zaskoczył wszystkich – stwierdził z rozbawieniem – Oczywiście wszyscy chcieli Cię poznać, potem przedstawię Ci jeszcze chłopaków, ale na razie są zajęci treningami. Chociaż jestem niemal pewien, że już pożerają Cię wzrokiem – wyprostował się, kolejny raz zerkając na jej tyłeczek, gdy pochyliła się w następnym skłonie, zdecydowanie wystawiając na próbę jego silną wolę. Uśmiechnął się więc tylko ukradkiem, sięgając po jedną z dwóch skakanek, które dla nich przygotował. Poczekał jednak cierpliwie jak Indy jeszcze rozgrzeje ramiona, a potem nogi, truchtając w miejscu, kiedy to on mógł do woli podziwiać ją całą – i ten widok bynajmniej nigdy mu się nie znudzi.
Indiana Brewster

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Być może wynikało to z różnicy wieku, odmiennych doświadczeń czy po prostu osobowości, ale nietrudno było odnieść wrażenie, iż z nich dwojga, to Connor był bardziej ukształtowanym człowiekiem: który posiadał własne pasje oraz zainteresowania, i który doskonale wiedział, co lubił, a czego nie. Tymczasem Indiana przypominała raczej miękką glinę, dopiero formującą się w konkretną osobę: chętnie poznającą świat i to, co miał jej on do zaoferowania. Była elastyczna: i potrzeba było zdecydowanie mniejszej siły, aby nakłonić ją do ustępstwa czy kompromisu, które chyba przychodziły jej bardziej naturalnie. W przeciwieństwie do tego, jak miało to miejsce z Brewsterem, choć nigdy tak naprawdę nie dał on odczuć pannie Halsworth, jakoby będąc z nią i spędzając z nią czas, do czegokolwiek się zmuszał - może więc i w jego przypadku nie chodziło o siłę i presję, jaką należało na nim wywrzeć; a o czas, jakiego potrzebował, aby zaufać i otworzyć się przed drugą osobą, wpuszczając ją do swojego życia, tak jak wpuścił do niego Indianę. I doprawdy cieszyła się, że była wystarczająco cierpliwa, by obecnie móc cieszyć się tym wszystkim, co mogli razem robić, choćby miała to być tak banalna aktywność jak wspólny trening na siłowni. A raczej: jego łagodna wersja, podczas której brunet miał udzielić pannie Halsworth kilku wskazówek i pokazać parę przydatnych ciosów, bowiem nie miała ona wątpliwości, że optymalny wycisk w jego wykonaniu - taki jak ten, kiedy trenował z kolegami - byłby zdecydowanie ponad jej siły. Dlatego właśnie zamierzała popracować również nad swoją kondycją i wydolnością, może nawet zostając stałą bywalczynią tego miejsca, w którym już na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że panowała miła i pozytywna atmosfera. I chyba nie było to wyłącznie zasługą faktu, iż Indy spotykała się z właścicielem owego przybytku, który najwidoczniej także względem swojej kobiety posiadał terytorialne odruchy, co zdecydowanie jej schlebiało. Komentarz Connora skwitowała więc cichym śmiechem. - Lubię, jak jesteś zazdrosny. Ale może to ja będę musiała komuś przywalić za gapienie się na ciebie? Jak myślisz, miałabym jakieś szanse, czy lepiej nie porywać się na to przed naszą lekcją? - spytała z rozbawieniem i uniosła zgiętą w łokciu rękę, napinając mięśnie i prezentując swój niezbyt imponujący biceps. Zaraz jednak skupiła się na rozgrzewce i skinęła na zgodę, gdy brunet zaproponował kolejne ćwiczenia. Na pytanie o skakankę, pokiwała z entuzjazmem głową. - No pewnie! I to nawet nie tylko na przerwach w podstawówce - zachichotała na wspomnienie swojej uroczej, kolorowej i bardzo dziewczęcej skakanki. Wówczas nie podejrzewała nawet, że może to być równie męską aktywnością, chociaż sama nie wiedziała, czy skakanka używana przez facetów uprawiających boks wyróżniała się czymś szczególnym. Ona sama do tej pory używała najzwyklejszej, sznurkowej, zakupionej w sklepie sportowym. - Skakanie podobno dobrze spala kalorie - wyjaśniła swoje motywacje, bowiem ona sama traktowała to nie tyle jako rozgrzewkę, co ćwiczenie samo w sobie - i to całkiem przyjemne ćwiczenie, również dla osoby, która wcale nie lubiła się za bardzo męczyć, bo nawet jeśli dostawała przy tym zadyszki, to i tak było to w jej opinii przyjemniejsze niż bieganie, do którego długo nie mogła się w ogóle przekonać. A i teraz biegała tylko wtedy, kiedy koleżanka wyciągała ją na poranny jogging dla towarzystwa. Podrywając tymczasem korpus do góry z kolejnego skłonu, uśmiechnęła się ponownie. - Zgoda - przystała bez zawahania, w pełni zdając się w tej kwestii na Connora; podobnie jak i w kwestii doboru odpowiedniego sprzętu, bo ona nie wiedziałaby nawet, jakie rękawice nadawałyby się na pierwszą lekcję boksu. Nie to, żeby kompletnie nie wykazała tym żadnego zainteresowania, bo starała się trochę o tym poczytać w internecie, ale to jednak brunet pozostawał jej głównym źródłem wiedzy. Z zaciekawieniem wysłuchała więc jego odpowiedzi odnośnie jego relacji z pozostałymi pracownikami, i uśmiechnęła się ciepło pod nosem, dochodząc do wniosku, że... to właściwie zabawne, iż Connor traktował ich jak rodzinę, podobnie jak kumple z wojska byli dla niego niegdyś jak bracia, a jednocześnie tak mocno bał się zaangażowania i przywiązania do niej. A w każdym razie tak było do niedawna, bo Indy miała nadzieję, iż ten etap mieli już za sobą. - To super, że stworzyłeś im na tyle komfortowe miejsce pracy, że tak długo się go trzymają. Pewnie jesteś fajnym szefem. W ogóle całkiem tu u ciebie ładnie, i nie mówię tylko o tym widoku - wskazała na niego palcem. - Może nawet wykupię karnet i będę zaglądać tu częściej - skwitowała z nutką rozbawienia, ale i jednoczesnego uznania, omiatając salę wzrokiem i wymachując jednocześnie rękami. - Ale teraz nie wiem, czy dorównam ich oczekiwaniom, pewnie inaczej wyobrażali sobie kobietę, która cię usidliła - zaśmiała się, troszkę faktycznie obawiając się tego, że jego przyjaciele mieliby jej nie polubić. Ale nawet ona sama, gdyby, patrząc obiektywnie, miała obstawiać, jakiej kobiecie Connor da się usidlić, to najpewniej celowałaby w silną i twardo stąpającą po ziemi babeczkę, a nie taką płochliwą sarenkę, jaką sama była. Chociaż przy nim nabierała coraz więcej pewności w wielu aspektach. - Ty tak robiłeś? - zapytała z przekorą, unosząc podejrzliwie brew; ciekawa, czy i brunet pożerał kobiety wzrokiem, kiedy tu trenował. A sądząc po tym, jak pożerał ją w tej chwili, to odpowiedzi na swoje pytanie również się już domyślała. I bynajmniej nie pocieszała jej świadomość, że niejednokrotnie spędzał tu niemal całe dnie w otoczeniu tych wszystkich pięknych i wysportowanych kobiet. Którym należało pokazać, że ten najgorętszy towar był już zajęty, toteż po tym, jak Indy rozgrzała wszystkie partie ciała oraz potruchtała przez chwilę w miejscu, odebrała w końcu skakankę od bruneta, a zanim się odsunęła, wspięła się jeszcze na palce, by złączyć ich usta w pocałunku nieco dłuższym niż standardowy buziak, na koniec zahaczając leciutko zębami o jego dolną wargę, by dopiero wówczas cofnąć się z iście niewinnym uśmiechem, na wystarczająco dużą odległość, by móc swobodnie rozkręcić skakankę. I o ile początkowo faktycznie ta forma aktywności wydawała się lekka i przyjemna, to brunet po chwili narzucił tak szybkie tempo, w jakim Indy pragnęła dotrzymać mu kroku, w międzyczasie wplatając też parę trików dla urozmaicenia - że nawet pomimo naprzemiennych zmian na nieco spokojniejszy rytm, w pewnym momencie nie była już zbytnio w stanie prowadzić jakiejkolwiek rozmowy, przy każdej próbie dobycia z siebie głosu jedynie dysząc i z coraz większym trudem łapiąc dech, częściej się też potykając, co nie mogło umknąć jego uwadze. Kiedy więc po raz kolejny zahaczyła stopą o skakankę, zatrzymała się w końcu i odetchnęła głęboko, po czym pochyliła się lekko w przód, opierając dłonie na kolanach, z nadal obecnym jednak na jej twarzy uśmiechem. - Nie żartowałeś, mówiąc, że dasz mi wycisk - przyznała, uspokajając powoli oddech, po czym na drżących odrobinę nogach podeszła do ławeczki, by sięgnąć po butelkę z wodą, której nie była teraz jednak nawet w stanie odkręcić, więc westchnęła tylko i ponownie przeniosła spojrzenie tych swoich wielkich oczu na Brewstera, wyciągając do niego dłoń z butelką. Zdecydowanie musiała popracować nad siłą swoich mięśni. - Pomożesz?

connor brewster

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Seattle Boxing Gym”