WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
prezenterka radiowa
KIRO Radio
columbia city
– Charlotte, nie mów tak. – pokręciła lekko głową, wyciągając rękę, by pogładzić jej ramię i spróbować ją jakkolwiek wesprzeć.
– Po pierwsze, skoro od początku chciałaś je zatrzymać, to skąd nagle taki pomysł? Po drugie… tylko proszę, nie bierz tego do siebie, masz jeszcze czas, by zmienić zdanie. Będę cię wspierać w każdej decyzji. Myślę, że Blake również, chociaż nie mam prawa się za niego wypowiadać. – dodała cicho, spoglądając na nią spod zmarszczonych i brwi. Nie była pewna, w którym tygodniu ciąży Charlotte jest, ale… skoro już zdążyła się z tym faktem oswoić, omówić sprawę z Blejkiem i siostrą, a także podjąć takie kroki, jak wypisanie się z siłowni, musiało to oznaczać, że wiedziała już od kilku tygodni. Co mogło oznaczać, że na zmianę decyzji mogło być za późno.
– Rozumiem. Blake jest dorosły, myślę, że rozumie, na co się decyduje. – przyznała i sięgnęła po swoją kawę. Biorąc pod uwagę ich rozmowę, alkohol byłby zdecydowanie lepszym wyborem, ale niestety w tym miejscu go nie podawali. Nie wyobrażała sobie też, jak Charlotte mogła sobie radzić z tym wszystkim, bez czegoś mocniejszego, co może nieco by jej pomogło. Musiała znaleźć jednak inny sposób i jak najszybciej poukładać swoje sprawy, bo stres na pewno nie sprzyjał rozwojowi dziecka. Nie jej zadaniem jednak w tej chwili było wypominanie przyjaciółce takich rzeczy, czy zwracanie jej uwagi na jej stan. Musiała się z tym wszystkim najpierw zmierzyć, a Lava była przy niej, by jakkolwiek, chociaż odrobinę, jej pomóc.
– Musisz wiedzieć, że bardzo bym chciała, żeby cię poznał, bo zdążyłam mu już opowiedzieć, jak wymiatamy na sali treningowej. I również się cieszę, że się tak ułożyło, Lottie. – odparła z uśmiechem. Nawet jeśli chciała, nie potrafiła teraz cieszyć się swoim szczęściem, sprawa Charlotte pochłonęła ją bez reszty.
– Mam nadzieję, że u ciebie też się wszystko ułoży. I niedługo się spotkamy. Może nawet we czwórkę? A jeśli nie to, to trudno. Ale pamiętaj... i nie wywracaj oczami, bo będę to ciągle powtarzać. Jestem i będę przy tobie, więc jeśli tylko coś będzie się działo, będziesz potrzebować pomocy, wsparcia, rozmowy, lodów w środku nocy, dawaj mi, proszę, znać. – spojrzała na nią wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu i przechyliła delikatnie głowę, mając nadzieję, że blondynka pozwoli sobie pomóc.
malarka
cały świat
columbia city
- Nie dam rady tam pójść, Lava. Powinnam, wiem to. To dziecko skomplikuje wszystko, ale... nie umiem się go pozbyć - wyjaśniła, zaraz potem łapczywie biorąc ogromną dawkę powietrza. Nigdy nie ingerowała w sumienie innych osób. Nie analizowała swoich problemów pod kątem tego, co zrobiłby ktoś inny - siostra, przyjaciółka czy przypadkowa kobieta na ulicy. Kierowała się własnym sercem i zasadami. I choć obecnie czuła, że był to błąd mogący sprowokować życiową katastrofę, to jednak... nie umiałaby. Wiedziała, że stchórzyłaby w drodze na zabieg albo przed samym jego rozpoczęciem.
- Byliśmy bardzo dorośli i na dodatek odpowiedzialni, kiedy wylądowaliśmy w łóżku - niemal parsknęła śmiechem, przypominając sobie liczne rozważania na temat tego jak to się mogło stać. Z perspektywy czasu czuła jedynie rozbawienie i zażenowanie, przed kilkoma tygodniami jednak świadomie wypominała sobie głupotę i kilka chwil słabości.
- Bardzo bym chciała - zapewniła krótko, mając na myśli nie tylko ewentualne spotkanie we trójkę lub czwórkę, ale wypowiedź Hale w ogóle. Podzielała jej nadzieję na to, że wszystko mogłoby wrócić do normy, nawet jeżeli szalejące myśli, uczucia i hormony dawały bardzo sprzeczny obraz jej nastawienia. - Dzięki. Tak bardzo się bałam tego, co powiesz - wyznała, wykorzystując moment bliskości przyjaciółki na to, by zamknąć jej szyję w ciasnym uścisku własnych ramion. Potrzebowała tego. Szczerej rozmowy, braku oceny, wsparcia i możliwości przytulenia się bez dodatkowych, zbędnych słów.
prezenterka radiowa
KIRO Radio
columbia city
– Owszem, skomplikuje. Ale pomyśl teraz o pozytywach. Będziesz mieć swoją małą kopię. Powód, dla którego będziesz chciała rano wstać z łóżka, będziesz mogła uczyć to dziecko życia i może uchronisz je przed podobnymi do twoich błędami. Będziesz mieć małego kompana, który zawsze będzie z tobą i w jego uczucia do ciebie nigdy nie zwątpisz. Mam nadzieję. – próbowała dobrać słowa, które byłby w jakiś sposób pocieszeniem, ale też wizją udanej przyszłości, jaka ją czekała. Naprawdę chciała, by Charlotte wzięła to pod uwagę i pomyślała o tym, co będzie, gdy dziecko przyjdzie na świat, co będzie za kilka lat.
Uśmiechnęła się pocieszająco, spoglądając na przyjaciółkę. Na końcu języka miała to teraz czas stanąć na wysokości zadania, podjąć męską decyzję i jak dorosły człowiek, ponieść konsekwencje tej chwili słabości. Nie mogła jednak jej tego zrobić, nie mogła tego powiedzieć. Charlotte z pewnością to wiedziała, ale nie musiało to wybrzmieć. Chciała, by to, co zrobili, pozostawało w jej pamięci i by wywoływało uśmiech, taki jak teraz. Widziała, że nie żałowała żadnej spędzonej z nim chwili i nie chciała, by żałowała.
– Proszę cię, Lottie. Chyba znamy się już na tyle, że powinnaś wiedzieć, że wolę wspierać, nie oceniać. – zażartowała i wywróciła oczami. Objęła ją ramieniem i przytuliła do siebie, chcąc zapewnić chociaż odrobinę wsparcia i chwilowe poczucie bezpieczeństwa. Na jej skroni złożyła delikatny pocałunek i pogładziła jej włosy.
– Znikajmy stąd, co? Chodźmy na obiad. Pewnie jesteś głodna, emocje potrafią wykończyć. – zaproponowała, odsuwając się od niej chwilę, w oczekiwaniu na reakcję. Po czym zarzuciła swoją torbę na ramię i wyszły z kawiarni w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.
[koniec]
właściciel siłowni
seattle boxing gym
belltown
Trudno powiedzieć czy był przyzwyczajony do takiego spokoju, który ostatnimi czasy zapanował w jego życiu, bo przecież z natury lgnął do chaosu i adrenaliny, które pobudzały go do działania. Bo nienawidził stać w miejscu – ale fakt był taki, że z Indianą u boku wcale nie czuł, jakby utknął w czymś co nie sprawiało mu satysfakcji i przyjemności. Miał poczucie, że wcale się przy niej nie nudził, jak to być może obawiał się przez całe lata swojego życia, stroniąc od poważniejszych relacji, a właściwie zaskakiwała go niemal każdego dnia, intrygując i zachęcając do tego, by poznawać ją jeszcze lepiej. Poza tym polubiła przeróżne aktywności, którymi chętnie ją zarażał – i bynajmniej nie chodzi o seks, którego dawno nie praktykował tak wiele, w czym również upatrywał się samych plusów – i tym chętniej zabierał ją ze sobą w różne miejsca, by mogła obcować również z jego pasjami, bo zdecydowanie nie był typem, który zalegiwał na kanapie. Ale jak się pozytywnie przekonał, Indy także nie chciała nad wyraz dużo czasu spędzać w czterech ścianach mieszkania, tym chętniej chcąc poznać jego życie i zainteresowania, co bez problemu u niej zaobserwował. Nieustannie bowiem była głodna informacji na jego temat, a on – o dziwo – chętnie się z nią nimi dzielił, jak właściwie jeszcze z nikim wcześniej. Zdecydowanie więc nie mógł doszukiwać się żadnych negatywów tej relacji, którą z nią tworzył, bo sam chętnie odkrywał ja kawałek po kawałku, dosłownie nie mogąc się nasycić jej obecnością i tym jak słodka i niewinna była w swoim całokształcie, jednocześnie pokazując pazurki wtedy, gdy byli sami. Co najważniejsze jednak, miała charakterek i własny rozum, wiedziała czego chce, a czego nie lubi – o czym konkretnie mu komunikowała, a on tym chętniej odkrywał wszystkie jej upodobania, by móc potem rozwijać wraz z nią swoje pasje i to co sam lubił. Po tym więc jak już ciemnowłosa odwiedziła go w studiu tatuażu, podróżowała z nim na jego motocyklu, który jest jedną z najcenniejszych rzeczy jakie posiada, imprezowała z nim w miejscowych klubach, poznała większość jego znajomych bliższych i dalszy, wyskoczyła wraz z nim parokrotnie na basen, a nawet w końcu prowadziła jego samochód, nadszedł moment, by odwiedziła go również w miejscu, z którego najbardziej był dumny – w jego siłowni. Tak się bowiem złożyło, że odkąd oficjalnie zostali parą, nie miała okazji się tutaj pojawić, a on sam nie przesiadywał już tutaj tak długo, a jedynie wpadał na trening sam – bądź z Chesterem, ale też w razie konieczności załatwienia formalności i papierkowej roboty, aczkolwiek w końcu mógł poświęcić tu również nieco czasu Indianie. Poza tym chciał to zrobić i to jak najszybciej, bowiem pewne kwestie w jego interesach ostatnimi czasy wcale nie szły tak kolorowo, jakby sobie tego życzył – a szemrani znajomi dawali o sobie znać coraz częściej, w związku z czym chciał, by Indiana chociaż pobieżnie potrafiła się obronić. By miała chociaż cień szansy w razie sytuacji, która jak miał nadzieję, już się nie powtórzy. Ale gdyby… to wolał, by chociaż poczuła się odrobinę pewniej. Bynajmniej jednak nie dał jej tego po sobie poznać, a jedynie zaproponował, by dzisiaj – skoro akurat miała czas, wpadła na siłownie, gdzie sam miał trochę się poruszać. Na miejsce sam dotarł już niemal godzinę wcześniej, by jeszcze wraz z przyjacielem, który mu tutaj pomagał, ogarnąć kilka kwestii papierkowych, a następnie przebrał się i zszedł na salę, gdzie po krótkiej rozgrzewce, odbył krótki sparing na ringu, a potem poćwiczył ciosy na worku. Rozgrzany i w pełni gotowy, zerknął w końcu na zegarek, bo Indy powinna już tutaj być, dlatego zdjął rękawice, obtarł czoło ręcznikiem i przewiesił go sobie na szyi, po czym wyszedł do recepcji, rozglądając się. Akurat podchodził do dziewczyny, która stała za ladą, gdy dostrzegł otwierające się drzwi, by po chwili skupić już spojrzenie na Indianie, co sprawiło, iż automatycznie na jego usta wkradł się uśmiech. Tym bardziej, gdy przypomniał sobie to, jak namiętnie się dzisiaj rano żegnali w ich wspólnym łóżku, dosłownie nie mogąc się rozstać, chociaż oboje mieli dziś pracowity dzień. Kąciki jego ust uniosły się więc ku górze i zrobił jeszcze trzy kroki w jej stronę, aż do niego dotarła. – Już myślałem, że mnie wystawiłaś – skwitował krótko, chociaż z lekkim rozbawieniem, po czym ujął jej podróbek, odchylając lekko jej głowę i zajrzał jej w oczy, by następnie złożyć na jej ustach czuły, aczkolwiek soczysty pocałunek. Bynajmniej nie zważając na to, iż przynajmniej kilka osób ich teraz obserwowało. – Gotowa na mały wycisk? – puścił jej oczko i ujął jej dłoń, po czym podszedł do lady, gdzie przyglądała im się uśmiechnięta dziewczyna, wyraźnie zaintrygowana tym co widziała – Ruby, Indiana – przedstawił je sobie krótko, chociaż pracująca tutaj od dobrych kilku lat i będąca jednocześnie jego dobrą kumpelą Ruby, doskonale wiedziała o tym, że jej szef pozostawał obecnie zajęty, tym chętniej poznała właśnie ciemnowłosą, uśmiechając się do niej przyjaźnie.
- Dobrze w końcu Cię poznać – oznajmiła z lekkim rozbawieniem – Myśleliśmy, że cały czas będzie Cię przed nami ukrywał – dodała, na co sam Connor ostatecznie się zaśmiał i pokręcił tylko głową, nie komentując słów dziewczyny.
- Ruby, daj Indy klucz do jedynki – polecił jeszcze, a gdy mu go podała, wręczył go samej zainteresowanej i pociągnął ją po chwili za sobą do szatni, otwierając dla niej drzwi – Tutaj jest szatnia, cała dla Ciebie, a drugimi drzwiami wyjdziesz prosto na sale treningową, poczekam tam na Ciebie. Lepiej żebym nie wchodził z Tobą do szatni, bo możemy ostatecznie spędzić w niej zdecydowanie za dużo czasu – mruknął z uśmiechem, niemal wprost w jej usta, nim ostatecznie raz jeszcze skradł jej krótki pocałunek, pozwalając sobie na moment zsunąć dłoń na jej jędrny tyłeczek. Niechętnie więc, ale w końcu wypuścił ją ze swoich objęć i cofnął się w stronę drzwi, którymi mógł wrócić na sale okrężną drogą, niemniej nie spuszczając wzroku z ciemnowłosej. – Byle szybko, mała, bo będę musiała jednak po Ciebie przyjść.
Indiana Brewster
sekretarka
w kancelarii
belltown
Zabawne, że to, co dla Connora było nieznanym mu dotąd spokojem, dla Indiany oznaczało mnóstwo nowych i ekscytujących wrażeń, jakie chętnie przeżywała razem z nim, wielu z nich doświadczając po raz pierwszy i czerpiąc z tego nieopisaną, niemal dziecięcą radość. To chyba najlepiej pokazywało, jak różny tryb życia oboje wiedli do tej pory - ale jednocześnie dowodziło, iż wszystkie te różnice nie miały już żadnego znaczenia. Możliwe zatem, że te wspólne aktywności stanowiły idealny, złoty środek dla nich obojga: zdrowa dawkę adrenaliny, bez niepotrzebnego pakowania się w kłopoty. A w każdym razie Indy chciała w to wierzyć; w to, że Connor postrzegał ją jako równą sobie partnerkę, z którą nadal mógł bez przeszkód realizować swoje pasje. Zdając sobie bowiem sprawę z tego, iż mężczyzna od zawsze żył na pełnych obrotach - nie chciała, żeby teraz, przez nią, się zatrzymywał. Co najwyżej, aby niekiedy trochę zwolnił i znalazł w tym wszystkim odrobinę czasu dla niej. Bo dla niej nie istniało nic bardziej ekscytującego, niż możliwość poznania Connora Brewstera - dlatego pragnęła nie tylko dowiedzieć się o nim wszystkiego (co sam chciałby jej o sobie powiedzieć), ale również odkryć i spróbować tego, co jemu sprawiało przyjemność i co kochał robić. Koniec końców bowiem wszystko to sprowadzało się do próbowania; a Indy wcale nie próbowała zawłaszczyć go sobie w całości wyłącznie dla siebie. Rozumiała to, że jako urodzony indywidualista, Brewster wciąż potrzebował czuć, że miał swoje życie, i bynajmniej nie zamierzała mu tego odbierać. Tym bardziej zatem cieszyła się z tego, że coraz częściej decydował się on uwzględniać w tym swoim życiu jej osobę, i że był skłonny dzielić się z nią swoimi zainteresowaniami, nawet jeśli Halsworth długo musiała wiercić mu dziurę w brzuchu, zanim zgodził się dać jej poprowadzić swój samochód albo przewieźć ją na swoim motorze, który był dla niego niemal świętością. W ostatecznym rozrachunku radziła sobie chyba jednak całkiem nieźle, pragnąc dotrzymać mu kroku, choć jednocześnie nie chciała, aby nadmiar jej towarzystwa go przytłoczył, zmęczył lub znudził, i chyba z tego powodu trzymała się z dala od jednego miejsca, jakie było dla niego swego rodzaju odskocznią. Dziś była to więc jej pierwsza wizyta w należącej do bruneta siłowni, i dla Indiany było to o tyle istotniejsze, że sam zaproponował on udzielenie jej małej lekcji samoobrony, o jaką prosiła go tuż po owym nieszczęsnym porwaniu, ale prawda była taka, że do tej pory sama chyba nie czuła się do końca na siłach, aby prowokować te nieprzyjemne wspomnienia, jakie z całych sił starała się wyprzeć ze swojej świadomości, przekonana, że tylko tak zdoła normalnie po tym wszystkim funkcjonować. Prosto po pracy obrała więc kierunek na siłownię, gdzie dotarła z nieco rozwichrzoną fryzurą i zaczerwienionymi od panującego na zewnątrz chłodu policzkami; z pewną ulgą odkrywając, że Connor czekał już na nią przy recepcji, dzięki czemu nie będzie musiała tłumaczyć siedzącej tam dziewczynie, kim była, bo mogłoby się zrobić trochę dziwnie, gdyby przedstawiła się jako dziewczyna jej szefa. Właściwie Indy nie wiedziała, jakie brunet miał relacje ze swoimi pracownikami (choć chyba nie spodziewała się, że komukolwiek tutaj o niej mówił), ale nietrudno było odgadnąć, że w miejscu takim jak to panowała dużo swobodniejsza atmosfera niż w kancelarii, w której sama pracowała; w czym poniekąd utwierdziło ją całkiem przyjemne powitanie ze strony mężczyzny oraz pocałunek, jakim obdarzył ją od samego wejścia, przywołując na jej twarz błogi uśmiech. - Gotowa - kiwnęła energicznie głową, aż niesforny, ciemny kosmyk na moment przesłonił jej widok, nim odgarnęła go dłonią, drugą podając brunetowi i pozwalając mu poprowadzić się w stronę kontuaru, zza którego zerkała na nich wyraźnie zaintrygowana pracownica, przedstawiona jej po chwili jako Ruby. - Och, dzięki, ciebie też miło poznać - odwzajemniła pogodny uśmiech, zerkając po chwili na Connora z uniesioną brwią, lecz nim zdążyła w jakikolwiek sposób skomentować słowa Ruby, po których na jej buźce odmalowało się lekkie zaskoczenie - aczkolwiek jak najbardziej pozytywne - Brewster poprosił już o klucz, by następnie zaprowadzić Indy do szatni, gdzie zapewne czekała już na nią w szafce torba z ubraniami, które mężczyzna miał jej tu przywieźć z domu, skoro z nich dwojga to on posiadał własny samochód, a ona nadal musiała korzystać z komunikacji miejskiej. - Prywatna szatnia? Nie wiedziałam, że znajomość z tobą przyniesie takie korzyści - zażartowała, pozwalając następnie ich ustom spotkać się w krótkim pocałunku, gdy wyczuła, jak męska dłoń zapuściła się na jej tyłek. Pokręciła jeszcze z rozbawieniem głową i odepchnęła go lekko od siebie, mimo iż żadne z nich nie miało najmniejszej ochoty się rozstawać nawet na tak krótką chwilę. - Pospieszę się - obiecała, nim Connor ostatecznie zniknął jej z oczu. Co prawda zdjęcie z siebie kilku warstw ciuchów, a potem ubranie stroju do ćwiczeń, zajęło jej chwilkę, ale postarała się, aby nie nadużywać jego cierpliwości i móc jak najszybciej dołączyć do bruneta. Po tym więc, jak przebrała się w legginsy, sportowy top oraz wygodne buty, a na ramiona narzuciła jeszcze bluzę, aby nie zmarznąć, zanim Connor ją rozgrzeje, oraz związała włosy - przeszła w końcu do drugiego pomieszczenia, a uśmiech sam wkradł się ponownie na jej usta na widok Brewstera, wpatrzonego teraz jednak w wyświetlacz swojego telefonu. Odłożyła na ławkę przy ścianie niewielki ręcznik oraz butelkę z wodą, po czym podeszła do mężczyzny i objąwszy go od tyłu, przylgnęła do jego pleców, nie mając nawet szansy (ani i nie próbując) dojrzeć niczego na ekranie jego komórki. Zamiast tego przesunęła paluszkami po jego brzuchu, skrytym za opinającą jego mięśnie koszulką, i zamruczała cicho, zerkając na ich odbicie w dużym lustrze na jednej ze ścian. - Do twarzy ci w tej koszulce, nie wiem, czy zdołam utrzymać ręce przy sobie - przyznała, przyłapując się na tym, że w tym wydaniu, i odrobinę spocony, Connor kręcił ją chyba jeszcze bardziej. Do ideału brakowało tylko bandaży bokserskich na jego dłoniach. Przez moment jeszcze pozostała więc przyklejona do jego pleców, bo najwidoczniej ten buziak czy dwa, to nie było dla niej wystarczające powitanie po całym, długim dniu rozłąki; i dopiero po chwili zreflektowała się i odchrząknęła cicho, a odsuwając się od mężczyzny, pokręciła nieznacznie głową. - Przepraszam, to twoje miejsce pracy. To od czego zaczynamy? Od rozgrzewki? - spytała, sama znając jednak odpowiedź, bo rozgrzewka była niezbędną czynnością przed każdą aktywnością fizyczną. Zmienny był co najwyżej zestaw ćwiczeń, więc w tej kwestii Connor mógł ją ewentualnie poinstruować. Tymczasem Indy zdjęła bluzę, którą odrzuciła na ławkę obok reszty swoich rzeczy, a następnie stanęła w lekkim rozkroku i zaczęła od skłonów, by trochę się porozciągać. Bo przecież wcale nie po to, aby przyciągnąć męską uwagę do swojego tyłka w tych obcisłych legginsach. - Więc... opowiadałeś o mnie znajomym? - zagaiła z uśmiechem. Poznała już kilka osób z jego otoczenia, ale to, że Ruby słyszała o niej od bruneta, zanim zdążyła ją spotkać, oznaczało, iż ten musiał coś o niej mówić - i Indy była chyba zwyczajnie ciekawa, co to było. Zwłaszcza, że to, jak facet wypowiadał się o swojej kobiecie, mówiło również sporo o nim samym.
connor brewster
właściciel siłowni
seattle boxing gym
belltown
Indiana Brewster
sekretarka
w kancelarii
belltown
connor brewster