WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

dwa

Ten, kto raz nie złamie w sobie tchórzostwa,
będzie umierał ze strachu do końca swoich dni.


Ile razy można było słuchać tego samego od osoby, która powinna była pokazywać przynajmniej odrobinę więcej profesjonalizmu i starać się rozumieć, może i pomóc? Sam siedział u tej jednej psychoterapeutki zdecydowanie za długo. Może pół roku, może trochę mniej, ale nie miał zamiaru zaliczyć tego do okresu, który byłby owocną współpracą. Być może na początku, kiedy jeszcze nie postawiła mu diagnozy i dawała porady konkretniejsze od "idź pobiegać" czy "to tylko przejściowe".

Może dlatego stał przed drzwiami do gabinetu kogoś nowego. Stresował się, to fakt. Nie chciał przechodzić kolejny raz przez falę tych samych pytań i, chociaż naprawdę bardzo się starał, nie potrafił nastawić się na to spotkanie pozytywnie. Ostatnio zbyt dużo działo się w jego życiu, a dodatkowa zmiana jedynie dodawała mu stresu w tym wszystkim. A tego akurat potrzebował najmniej.

W takim wypadku, dlaczego zmienił specjalistę? Tak po prostu? I to jeszcze na kogoś, kto nie znalazł się na liście jego rekomendacji?

- Dzień dobry - skinął głową w kierunku mężczyzny, kiedy ten otworzył mu drzwi od gabinetu. Ładne miejsce. Naprawdę ładne. Cichy głosik w głowie nawet sugerował, że to nie tylko miejsce jest ładne. - Viktor Byun, byłem umówiony - wytłumaczył, jeszcze zanim został zaproszony do środka.

Miła odmiana od tego, co doświadczał podczas wcześniejszych wizyt. Teraz miał wrażenie całkowitego odizolowania się od świata zewnętrznego, co z jednej strony było dość pomocne, a z drugiej trochę go przytłaczało. Tak minimalnie. Jakby coś się miało coś wydarzyć. Coś, czego nie przewidział w jednym ze swoich scenariuszy, a przecież powinien. Ale co on sam mógł wiedzieć? Każdy terapeuta był inny. Każdy zwracał uwagę na coś innego. Nawet nie wiedział, na co ma się nastawiać.

Może przede wszystkim na komfort? Dlatego zdjął marynarkę, przez moment patrząc na swoje blizny, zanim pokręcił głową i odwiesił ją, na wieszak. Spojrzał raz jeszcze po całym gabinecie. - Mam zdjąć buty i usiąść? - wskazał głową na ładnie wyglądającą kanapę. Pewnie była wygodniejsza niż to plastikowe krzesło, na którym siedział przez ostatnie wizyty u poprzedniej specjalistki.

Nie chciał o niej opowiadać. Powinien ją po prostu usunąć z głowy i wspomnień. Ale... czy potrafił?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

jeden

 Od ponad roku miał wszystko zapchane w swoim terminarzu. Odkąd zaktywizował się jako coach i mentor na panelach na konferencjach, odkąd rozbujał social media pod banderą psychoterapii i poradnictwa, miał już pełen pakiet. Na ten sukces pracowało wiele czynników i wiedział, że nawet jego przyjemna aparycja ma w tym udział. Z wyborem terapeuty było podobnie jak z przeglądaniem przesłanych CV – patrzono też na aparycję, poza doświadczeniem. A z kolei przyjemna aparycja pomagała też rozwijać SNS.
 Rzadko kiedy ktoś wypadał i to na stałe. Jeśli robiła się luka na powtarzalny termin to albo dlatego, że ktoś zakończył terapię, albo dlatego, że ktoś już dłużej nie mógł tu przychodzić. Przeprowadzki i tym podobne. Niedawno jednak zrobiło się miejsce, a on nigdy tego jakoś nie ogłaszał. Zawsze czekał, aż ktoś zadzwoni z takim pytaniem.
 I zadzwonił.
 Chwilę przed dzwonkiem do części gabinetowej domu odprowadził do drzwi poprzednią klientkę. Co do zasady między sesjami miał dziesięć minut przerwy, ale nierzadko się to wszystko przedłużało. Nigdy nie ucinał komuś w połowie bo czas się kończył. To źle wpływało na zaufanie i poczucie zrozumienia. Jaki p r z y j a c i e l tak robił?
 Drzwi otworzył wraz z kolejnym dźwiękiem zapowiadającym przybycie następnej osoby. Powinien już dawno rozważyć zatrudnienie osoby, która będzie przesiadywać w części dla oczekujących (bo taka była konieczna, zwłaszcza że sesje się wydłużały, a on nie chciał, by ktoś był zmuszony do czekania w ogródku, pod wejściem) i zarządzać grafikiem, a także odbierać telefony, ale jakoś nie potrafił się przemóc. Za bardzo lubił mieć wszystko pod własną kontrolą.
 — Dzień dobry — odpowiedział, wpuszczając pacjenta do środka, posyłając mu przy tym delikatny, ale przy tym neutralny uśmiech. — Czyli udało się panu trafić — stwierdził oczywiste, wpuszczając go do środka. Dopiero wtedy podał mu rękę, przedstawiając się. I dopiero po tym zamknął drzwi. — Następnym razem proszę wchodzić od razu do środka — poinstruował, dodawszy do tego uprzejmy uśmiech, coby ta wypowiedź sama w sobie nie była odebrana jako rozkaz czy narzucenie woli, a zwykła porada. Bo co tak będzie stał na zewnątrz? Jeśli zdecyduje się wrócić. — Zapraszam — wskazał dłonią na drzwi, które wprowadzały już bezpośrednio do gabinetu.
 — Buty mogą zostać, jak najbardziej. A miejsce proszę sobie wybrać. — Spośród sofy i dwóch wygodnie wyglądających foteli nie narzucał, które miałoby należeć do chłopaka. I dopiero, gdy tamten sobie przysiadł na jednym z nich, sam zajął miejsce mniej-więcej na przeciwko, na jednym z mebli.
 Przesunął po nim krótko spojrzeniem, początkowo nawet nie sięgając po przygotowaną podkładkę z kartkami. Nie skanował go jednak spojrzeniem, ale parę detali zauważył. Nie odnosił się jednak.
 — To jak się pan czuje? Teraz, w tym momencie? — spytał. Wiedział oczywiście jak, widział po postawie, że był zdenerwowany. Nie mógł stwierdzić oczywistego przed chłopakiem, musiał wyciągnąć z niego te słowa. Miał go zachęcać, by mówił o sobie, a nie go w tym wyręczać. Nawet w zagadnieniach oczywistych. Sam musiał do tego dojść, sam się przyznać. Sam się miał otworzyć i nabrać przekonania, że chce mówić.
 Nie zamierzał z miejsca go przekonywać, że nie ma czego, że przecież on nie gryzie. Do tego musiał przekonać go z czasem, bo jeśli bezpośrednio próbowałby narzucić mu takie myślenie, to tamten albo zafiksowałby się za bardzo na tym zadaniu, albo zwyczajnie jeszcze bardziej się zamknął. A tu chodziło o to, żeby tę pierwszą warstwę obronną rozłupać. Nie wszyscy potrafili przyjść i z miejsca opowiadać o sobie przed obcą osobą. Tamci byli wyjątkowo łatwym celem, bo sami wyrzygiwali wszystko, włącznie z tym, czego jako terapeuta nie musiał słyszeć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jak się pan czuje?

Ale tak prosto z mostu? Bez żadnych kartek, kwestionariuszy, przeglądów? Po prostu tak o, jakby nigdy nic? Musiał przyznać, to dość... nie spodziewał się takiego początku. Znaczy, okej, to ważne, żeby pytać o takie rzeczy, ale tak już? Na wejście? Czy to było po prostu niedosłowne ciągnięcie go za język; zachęta do opowiadania? Czy test? Sam już nie wiedział; może dlatego po prostu odchylił się na siedzeniu i zaczął bawić się palcami, uparcie się im przyglądając.

- Jestem dość... zestresowany. Zagubiony. Może też poddenerwowany? Wie pan, to już... - zrobił przerwę, nawet przestał poruszać palcami, a jedynie zaczął coś na nich wyliczać. Ile to już? Które to już? Ach. No tak. - Trzecia zmiana specjalisty w ciągu... roku... - westchnął krótko, podnosząc na moment spojrzenie. - I powoli zaczynam się obawiać tego, że to tylko ja jestem problemem i może za bardzo wybrzydzam.

Zaufanie było pierwszym krokiem do budowy dobrej, zdrowej relacji. A on ufał innym zdecydowanie zbyt szybko. Nawet jeżeli nie byli specjalistami, do których trzeba było się otworzyć, jeżeli chciało się poprawić swoje samopoczucie, Może i życie? Swój własny stan? Przerwał kontakt wzrokowy, jaki udało mu się nawiązać z mężczyzną, wracając spojrzeniem do swoich palców. Ramion. Nie rób sceny, przemknęło mu w głowie. Nie traktuj się jak... jak nie wiadomo co.

- I ostatnio jest też dość... Nie wiem, jak to opisać. Do mojego życia wróciła osoba, której się nigdy nie spodziewałem. I to w najmniej odpowiednim miejscu i czasie - albo może to on był tam, gdzie nie powinien? Nie myślał o tym w ten sposób, ale gdyby faktycznie tego dnia zdecydował się pozostać u siebie w mieszkaniu... - To... Można powiedzieć, że eks. Sześć lat temu kazała mi zerwać ze sobą wszelkie kontakty i zupełnie o sobie zapomnieć, a teraz, jak gdyby nigdy nic, powiedziała, że lubi to miejsce - tłumaczył dalej, w pewnym momencie zatrzymując zabawę kciuków. - Znaczy, miejsce, w którym... Ja... - już i tak mówił długo. Dużo. Czy był sens mówić jeszcze więcej? Albo czy był sens stopować? Już i tak powiedział... sporo. - Zabrałem ją tam, to dość... ładne miejsce. Wyjątkowe. Lubię tam wracać, szczególnie jak poprzednia specjalistka stwierdziła, że rower czy inny sport mi dobrze zrobi.

Czy to nie tak, że miał nie wspominać o tej pani? Mniejsza już o to. Może to było ważne dla całej historii, kiedy tak miał ten słowotok? Zatrzymał zabawę palcami; rozłączył dłonie tylko po to, żeby zacząć je ściskać w pięści. Patrzył po ramionach. Białe i czerwone kreski. To chyba dobrze, że nie założył długiego rękawa, prawda? Dużo o nim mówiły. Może zbyt dużo. Sam już nie wiedział, czy to miało sens.

- Strasznie się gubię we wszystkim. I okropnie stresuję... wszystkim, naprawdę - dodał do tego wszystkiego, dość cichym głosem. Zrezygnowanym. Już nawet nie wiedział, co innego może powiedzieć. Przecież wyczerpał temat uczuć, prawda? A przynajmniej tak właśnie myślał. Może dlatego w końcu podniósł głowę, starając się znowu nawiązać ten kontakt wzrokowy, chociaż i tak zmieniał obiekt zainteresowania zaraz po tym, jak utrzymał go przez kilka, maksymalnie kilkanaście sekund.

I dlaczego się tak bardzo bał? Czego?...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

 Słuchaczem był dobrym. Musiał być dobry, a przynajmniej powinien, jeśli chciał być dobry w zawodzie. Ale on lubił słuchać ludzi nie tylko dlatego, że to była część jego pracy, ale przy okazji przez to, że zawsze potrafił wyciągnąć coś z opowieści. Uczył się ludzi, poddawał ocenie (choć przecież nie powinien) i szacował wartość dla niego samego. Tego na pewno nie miał robić jako terapeuta, a mimo to była to nieodłączna część jego osobowości. Tyle tylko, że bardzo dobrze zakopana i kontrolowana przez niego samego.
 I może powinien ukrócić terapię i przejść do tych sztywnych, początkowych pytań z profilowania, ale can we skip to the fun part?. Chrzanić dosadny realizm.
 — Rozumiem, że osoba, o której pan wspomina dalej wiąże się z silnymi emocjami — stwierdził oczywiste, jednocześnie sygnalizując, że jednak słuchał. Przy okazji sam starał się jak najwięcej z tego wynieść, bo potrzebował sporządzić profil chłopaka, a na pierwszych sesjach właśnie bardzo rzadko sięgał po długopis i notatnik z prostej przyczyny: ludzie na początku interpretowali zapisywanie konkretnych elementów (a nie spisywanie całej relacji) jakoby terapeuta w danym momencie uznał, że dane zachowanie było bardzo nie tak i należałoby je spisać. Nigdy o to nie chodziło w notatkach, nie w jego. Dlatego pierwsze sesje służyły oswojeniu ofiary pacjenta z jego pracą. Szczęśliwie pamięć miał niezgorszą.
 Trzecia zmiana specjalisty, mieli czerwiec. Dość szybko. Wątpliwym było, aby chłopak decydował się porzucić poprzednich terapeutów w fazie, w której faktycznie dochodziłoby do zmian w nim. Poza tym, mając w pamięci jacy „fachowcy” teraz są na świecie, to byłby w stanie pokusić się o stwierdzenie, że po prostu trafił ten kiepski materiał. Bo, mój-kurde-Boże „sport panu dobrze zrobi”?
 — Tym wszystkim? — powtórzył pytająco, mając spojrzenie osadzone w twarzy chłopaka. — Mówimy o spotkaniu z pana eks? — Wolał się upewnić, by potem do tego wrócić. — Było to niespodziewane dla pana, to normalne, że wywołało tyle emocji. Normalne, że najpierw musi pan w sobie to wszystko uporządkować. — Poprawił się nieco wygodniej na swoim fotelu, nie odwracając spojrzenia od chłopaka. — Jest pan w stanie, a przede wszystkim czy ma pan ochotę, opowiedzieć o tym, jak pan się wtedy poczuł? Podczas tego nieoczekiwanego spotkania? Jakie myśli się u pana pojawiły? Może obawy? — Taktyczna, milisekundowa pauza, która może była niczym, a jednak odruchowo zaakcentowała ostatnią kwestię. — Nadzieje?
Przez cały czas wodził wzrokiem za spojrzeniem chłopaka, ten też potrafił wiele zdradzić. Poza tym, że brak kontaktu wzrokowego świadczył o jednym, to jeszcze element, na który najczęściej zerkał w tym wszystkim również wiele podpowiadał. Niemniej zawsze kiedy chłopak podnosił wzrok, on patrzył na niego. Jakby wyprzedzał go o tę sekundę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie chciał się do tego przyznawać, ale z drugiej strony, całe to ukrywanie prawdy też nie mogło mu przecież wyjść na dobre. I tutaj już nie chodzi o fakt, że jest na terapii, a samą kwestię tego, że musi się w końcu przyznać przed samym sobą, nawet jak tego w ogóle nie chciał. Nawet jak to od siebie odpychał. To było tak dawno. Był tylko durnym dzieciakiem, a te wielkie uczucia nie mogły być tak ogromne, jak je pamiętał. Przecież patrząc na to z perspektywy czasu, to nie było nic wielkiego, a on sam niepotrzebnie aż tak bardzo się w to angażował, wszyściuteńko rozdrabniając.

- Szczerze, nie wiem. Najchętniej wyrzuciłbym to wszystko do kosza, ale po tym całym spotkaniu... - westchnął; bił się z myślami. Jak bardzo powinien opowiadać o wszystkim? Jak bardzo powinien przestać się powstrzymywać? Czy powinien zbić lampkę kontrolną akurat do tej osoby, traktując pana Nyx jedynie jako kolejnego profesjonalistę, który miałby mu po prostu pomóc? Nie było innego powodu, z którego tu był. Po co więc się powstrzymywał?

Całkiem oparł się o fotel, który zajął. Niemal się na nim rozpłynął; po prostu rozsiadł się tak wygodnie, tak bardzo jak dobry smak mu na to pozwolił. I po tych kilkunastu, może kilkudziesięciu sekundach ciszy, w końcu spojrzał swojemu terapeucie w oczy. - Jakbym się nie przejmował, nie podjąłbym próby samobójczej, prawda? Jakbym miał to bardzo głęboko w sobie, nawet bym nie rozważał tego jako opcji - może i odpowiedział samemu sobie na pytanie, ale przynajmniej był szczery. Tak bardzo, jak tylko mógł. - Miałem... mieliśmy wtedy po szesnaście lat, więc byliśmy dzieciakami, prawda? Chyba zbyt emocjonalnie do tego podchodziłem - pokręcił głową, w końcu przerywając ten dość długi kontakt wzrokowy. Spuścił wzrok, spojrzał raczej w dół na podłogę. To naprawdę ładna podłoga.

- Strach. Gniew? Może przede wszystkim zdziwienie. Ale starałem się zrobić wszystko tak, żeby nie było po mnie tego widać. Myśli... Ja... - zawahał się. Tylko momentalnie. - Nigdy nie myślałem, że będzie tam z własnej woli. I to sama. Jakbym miał być szczery, to moją jedyną nadzieją jest usunięcie tego wszystkiego z pamięci. Razem z jej osobą i wszystkim tym, co jest z nią związane - a przecież próbował. Blizny, jedna z prób, mnóstwo myśli. Nie chciał jej dalej w swoim otoczeniu. Nie chciał jej już w swoim życiu.

To dlaczego druga część krzyczała za miłością? Dlaczego druga część tak bardzo pragnęła jedynie ciepła; dlaczego w środku siebie chciał być tylko obiektem, któremu okazuje się uczucia? Był całkowicie zepsuty pod względem emocjonalnym. I bardzo chciał cokolwiek z tym zrobić, ale nie potrafił. - Czasami martwię się, że dla mnie już nie ma ratunku, panie Nyx.

Pozwolił tym słowom wybrzmieć. Dał sobie kilkanaście sekund. Poprawił się na fotelu; przejechał dłońmi po spodniach; rozprostował koszulkę. I dopiero wtedy popatrzył znów na specjalistę, jedynie przez moment patrząc w jego oczy. Był trochę zmieszany faktem, że patrzył. Tylko patrzył i słuchał. Inni robili notatki, a ten zachowywał się jak... przyjaciel. A może to była tylko metoda, na którą dał się złapać?

Odwrócił głowę, nie chcąc dawać więcej mu odkryć jedynie przez wgląd na jego oczy. Był całkiem zmieszany. Zestresowany. Smutny. Stanowił mieszankę, której sam nie potrafił opanować. A ta ściana... Tak, ona wydawała się mieć na sobie wypisane wszelkie odpowiedzi. Jak on mógł tego wcześniej nie zauważyć?

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”