WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeremy rozbawił Julka tym niezjedzeniem zbyt dużej porcji, nie ma co. To też nie tak, że teraz będzie mu o tym przypominał do końca życia. Po prostu było to fajne do tego, aby się z nim uroczo poprzekomarzać. A to jest jedna z tych rzeczy, które wręcz uwielbiał robić jak już ktoś wzbudził w nim sympatię. Przy nim jego mózg również nie działał w pełni obrotów. Odkąd go trzepnęło w czerep, już tak zostało i jedynie czuł, jak go coraz silniej przyciąga do tego chłopaka. Naprawdę nigdy wcześniej żaden koleś nie wywołał w nim tylu różnych emocji naraz. Odnosił wrażenie, że trafił na swoją drugą połówkę, mimo że ledwo co zaczęli się nawzajem poznawać. Jednakże uczucie to było tak silne i wyjątkowe, że nie mogło być żadnym zwykłym przypadkiem.
Sam jak dotąd nie miał pojęcia, w jaki konkretnie sposób się ta randka skończy, ale za nic w świecie nie wpadłby, że tak zacznie go pożądać, by obaj byli gotowi złamać swoje żelazne zasady. Odkąd przestał dostrzegać cokolwiek poza nim... miał ochotę go nieustannie dotykać, całować, co było silniejsze od niego. Przez dosadnie wzrastające podniecenie, nie był w stanie zapanować nad swymi ruchami, właściwie to świadomie zaczął odpuszczać; poddał się temu całkowicie. Zresztą po co z tym walczyć i słuchać się zdrowego rozsądku? Snyder tak mu przypadł do gustu, że zwyczajnie musiał choć raz posmakować jego ust i poczuć delikatną skórę pod swymi opuszkami. Na dokładkę udawał takiego niedostępnego, co mocniej nakręcało go do odważniejszych czynów. Byłby w stanie uwierzyć, iż ta gorąca partia wcale nie jest taka łatwa do zdobycia. Tym lepiej, bo przynajmniej będzie mógł się bardziej wykazać! Czuł jego napięte mięśnie wraz z momentem, w którym przesunął delikatnie palcami wzdłuż jego umięśnionego torsu, który był doskonale wyczuwalny przez materiał koszulki. Dokładał wszelkich starań, aby się rozluźnił, a nie siedział taki spięty! Tak nie może być. Był trochę zniecierpliwiony, ale to przez rozsadzającą go od środka euforię i fascynację, przeplataną żądzą. Nigdzie się im nie spieszyło, więc go absolutnie z niczym nie poganiał, aczkolwiek...nie mógł się powstrzymać i go bezczelnie kusił, aby ten szybciej mógł mu ulec. Tak szybko nie odpuści, ponieważ był na niego kurewsko napalony. Jeśli alkohol miał w tym pomóc... nie widział przeszkód, aby wypić go jeszcze więcej.
Bo co? Ukarzesz mnie? — to mówiąc uśmiechnął się do niego diabelsko, do tego w trakcie sunięcia palcem wzdłuż jego wilgotnych warg. Julek niestety nie miał czego rozpinać, gdyż górna część składała się z eleganckiego czarnego sweterka i musiałby go ściągnąć przez głowę, ale jednocześnie oznaczałoby to świecenie nagą klatą. Pod nim nie miał już zupełnie niczego. Dla blondyna to żaden problem, by się go pozbyć — mógł to zrobić w każdej chwili! Ale też nie chciał przesadzać i zasuwać ze wszystkim z aż taką prędkością. Z tego względu na razie się z tym wstrzymał, coby tego króliczka nie spłoszyć na amen. — Jesteś apetyczny i piekielnie przystojny... więc jak na moje jesteś ludzkim deserem, którym chętnie bym się delektował... nie widzę w tym porównaniu niczego złego. — dodał mrukliwie, a ten lubieżny uśmieszek nie schodził mu z twarzy. Podczas przyrządzania drinków według własnego uznania, cały czas obserwował go choćby kątem oka. Widział jak rozpina powoli guziczki, co wywołało efekt natychmiastowy w postaci sugestywnego oblizania górnej wargi, zakańczając na tej dolnej, co wykonał takim jakby okrężnym ruchem. Och tak, jemu również zaczynało się robić duszno od tej bijącej wręcz erotyzmem atmosfery. Długo oddalony od niego nie był, także o odpoczynku od niego nie było w ogóle mowy. Zwłaszcza że bezpośrednio po podejściu z powrotem do chłopaka, wgramolił mu się bez pytania prosto na uda. Począł masować go po karku ręką, którą przytrzymywał się go aby nie zlecieć, co miało pomóc mu się nieco wyluzować. Już zdążył wyłapać wzrokiem coraz wyrazistsze uwypuklenie na jego kroczu, więc specjalnie począł przesuwać się bliżej niego, żeby móc się o nie otrzeć chociaż biodrem, skoro obie ręce miał zajęte. Jakby tego było mało poczuł na swoich pośladkach wbijane palce młodszego chłopca, co rozpaliło go już do imentu. Czując mocny ścisk na jednym z nich, z jego gardła wydobył się dźwięczny jęk rozkoszy. Powoli kręcił tyłeczkiem i rzeczywiście, członek Snydera był już poważnie stwardniały, co popychało go do dalszych działań. Wykonywał koliste ruchy biodrami, nacierając na najbardziej odstający element męskości. Cały czas wpatrywał mu się głęboko w oczy. Pozwolił mu dokończyć swoją wypowiedź, pomrukując pod nosem z zadowolenia. — Wiem, że tak miało być... ale to silniejsze ode mnie... tak, kurewsko cię pragnę. Przy tobie tracę kontrolę... chyba nie powiesz mi, że żałujesz takiego obrotu zdarzeń...? — odpowiedział z seksowną chrypą doskonale słyszalną w tym jego niby to niewinnym tembrze, który nie brzmiał już tak słodko jak wcześniej. Był taki bardziej z pazurem. — Tak silnie na mnie działasz jak nikt nigdy nie działał, a zaznaczę — nie zdarzyło mi się jak dotąd nikogo obmacywać już na początku znajomości, więc to ciebie kopnął ten zaszczyt. — dodał puszczając mu oczko, po czym widząc jak oblizuje swoje wargi, w tej samej sekundzie wysunął swój język, aby dopaść ten należący do Jera, by móc go musnąć swoim. Cieszyło go, że nareszcie zaczął odpowiadać na jego pieszczoty i sam mu sprawiał przyjemność tym macaniem po tyłach, przez co wydawał coraz głośniejsze stęki.
Co mnie kręci... lubię lecieć na całość jak ktoś bardziej wpadnie mi w oko. Nie masz nic przeciwko wiązaniu, krępowaniu i ostrzejszym doznaniom...? — chciał wiedzieć to ma. Harris musiał się nieco zastanowić nad tym, co by z nim miał ochotę robić, ale ciężko było się skupić na jednym... bo tak po prawdzie w tym przypadku pragnął zaszaleć na całego i szarpnąć się też na coś, czego nie dane mu było do tej pory doświadczyć. Sam upił parę kolejnych łyków kolorowego płynu ze swojej szklanki. — Co tylko dusza zapragnie, pieprząc się w każdej możliwej pozycji. — skwitował krócej i prosto z mostu, ale raczej wystarczająco, by wiedzieć, co siedzi w jego pięknej główce. Tak to sobie właśnie wyobrażał, że będą się namiętnie ruchać aż do utraty tchu. Nienawidził delikatności ani monotonii, dlatego tradycyjny seks odpadał. Przeniósł lekko dłoń w górę, aby chwycić go za włosy i za nie pociągnąć, a ustami po raz kolejny cmoknął w rozchylone wargi Jeremy’ego, tym razem zatrzymując się na nich odrobinę dłużej. Oczywiście też kontynuował trącanie jego członka swoim biodrem, a jego własny penis zaczynał stawać mu na baczność, co mogło zacząć być w końcu lepiej widoczne ze względu na pozycję, w jakiej się aktualnie znajdywał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeremy nie potrafił rozszyfrować starszego od siebie młodego mężczyzny. Ewidentnie go kusił, rozgrzewał, sprawiał iż zawstydzał się po czubki swoich uszu. Słysząc same słowa “Ukarzesz mnie?”, sprawiło uścisk gdzieś w dole żołądka. Oj ukarałby go i chętnie został ukarany przez niego… Zadałby mu klapsy w tyłek za każdym razem jak tylko spojrzałby na niego władczo. Nauczyłby go w tamtej chwili na czas tej zabawy kto jest panem… Ale nie chciał przecież łamać swoich postanowień. Szkoda, że nie wiedział jak bardzo się mylił w swoich postanowieniach i tym, iż w końcu ulegnie pokusie tego małego diablika.. Jego organizm uległ i odbijało się to przecież w jego skórzanych spodniach.
Słowa Juliusa o tym jak łatwo też podchwycił mowę o deserze były dalej śmiałe. Był dalej tak kurewsko pewny siebie i tak przystojny. Jego odpowiedzi były przesiąknięte erotyzmem dając Snyder’owi do zrozumienia, iż jest nim naprawdę zainteresowany w sposób na pewno nie czysto przyjacielski.
Harris’a bezpośredniość bardzo podniecała Jeremy’ego co było widać, co blondyn mógł poczuć na swoim pośladku chwilę później jak hamulce, które sobie zapuścił zaczęły się luzować coraz bardziej. Podniecenie wygrywało nad zdrowym rozsądkiem, w końcu… Raz się żyje, a chłopak na jego kolanach był perfidny w te gierki, bo zaczął drażnić jego stojący problem sobą. Jęk z jego gardła jednak ostatecznie wynagrodził mu trud, który starał się młodszy zdusić. Starał, bo po chwili sam westchnął mocno, czując większe podniecenie i jednocześnie ucisk wręcz coraz bardziej domagający się wyjścia na zewnątrz. Jeszcze tego brakowało by go jajka i kutas zaczęły boleć od tych igraszek… Czym ten bardziej tańcował bioderkami, tym Jem mocniej zaciskał na jego pośladku swoją dłoń. Gdyby nie miał szklanki w drugiej ręce, pewnie złapałby go za oba, a tak musiał zadowolić się tym i zaczynało go to powoli frustrować.
Prześwity trzeźwego umysłu gdzieś tam jeszcze zostawały, które nie pozwalały by rzucił gdzieś tą szklanką i po prostu zrobił coś by sobie ulżyć. Dlatego zadał te pytania i upił alkoholu wcześniej czekając na odpowiedź. Nie spodziewał się jednak tak uwodzicielskiego głosu, który sprawił, że przez jego ciało przeszły dreszcze, a ślinę musiał przełknąć momentalnie. Sprośne słowa, które pokazywały prawdę, biorąc pod uwagę jak się zachowywał. Jeremy nie musiał odpowiadać na to, w końcu był pewien, że Julek zauważył jak na niego działa na dole. Baa przecież sam perfidnie się tak o niego ocierał i drażnił, by zatracał się bardziej.. By był bardziej napalony i chętny na niego. A potem dopowiedział kolejne słowa, które sprawiły iż się oblizał by po chwili poczuł nawet jego język. Julek był napalony jak cholera, to mógł sobie pomyśleć, ale sam nie wyglądał lepiej. Mruknął zadowolony z tej jego czynności i zagryzł swoją dolną wargę spoglądając na niego. Spijał z jego ust te głośniejsze pojękiwanie jak pieścił jego pośladek, ale coraz bardziej chciał więcej. Powinien się pohamować.. Powinien, ale za daleko już zabrnął by zrezygnować. Sprawca jego stanu był obok niego, chętny na igraszki...
Jedyna rzecz jakiej się Jeremy nie spodziewał to kolejne słowa z ust blondyna. Słysząc o tym co go kręci poczuł większe podniecenie, ale momentalnie jego ciało się bardziej spięło. Tak naprawdę nie musiał dokańczać odpowiedzi na kolejne pytanie, bo Snyder już mógł sobie wyobrazić jak ona wyglądała i nie zawiódł się. Dałby radę i może wytrzymać jego wzrok i wszystko inne, ale Julek zrobił coś.. Coś co sprawiało, że szybko mu uległ. W momencie pociągnięcia za włosy dało się usłyszeć cichy jęk z rozchylonych warg. Poczuł kolejne dreszcze i w opanowaniu podniecenia nie pomagały mu poruszające się na jego sterczącym problemie biodra ani wargi, które momentalnie cmoknęły go w usta. Wysunął własne biodra lekko w górę nie kontrolując się przez moment.
-Jeśli chcesz hyung, możemy pójść do ciebie. -oblizał się -Też cię kurewsko pragnę i chcę byś zrobił ze mną co uważasz za słuszne, hyung... -powiedział spoglądając mu w ta przystojną twarz, a po chwili wysuwając język by polizać go po tych kuszących wargach.
Został pokonany przez własne chujowe podniecenie. Zdrowy rozsądek został stłumiony głupimi prymitywnymi potrzebami. Tak Julek zdecydowanie wygrał tą partię. Oswoił sobie królika, sprawił iż wszedł w ta ponętną zasadzkę, którą dla niego przyszykował, chociaż był nieufny. Ta marchewka najwidoczniej była tego warta i Jeremy po paru próbach kuszenia.. Skusił się skutecznie.
Dopił swojego drinka tylko po to by pustą szklankę, postawić obok na miękkiej sofie. Teraz miał dwie wolne dłonie, które momentalnie przeniósł na pośladki starszego, ale tylko dlatego by po chwili z nim przesunąć się na kraniec sofy, by podnieść się z nim. Krok zrobił się lekko chwiejny, ale na spokojnie podniósł Julka, by po chwili zechcieć go opuścić na dół.
-Zobacz co zrobiłeś hyung ze mną na dolę i sobą. Powinieneś się wstydzić. A teraz jeśli chcesz zjeść swój ludzki deser dzwoń po taksówkę i zbieramy się stąd. Nie chce się kochać w vipowskim pokoju na pierwszym spotkaniu... -dodał spuszczając wzrok lekko zawstydzony własnymi słowami.
Poczekał, aż Julek zamówi taksówkę, w tym momencie poszedł nałożyć na siebie płaszcz, który zapiął. Nie chciał by ludzie widzieli jego stojący problem, który uporczywie bolał. Był twardy i przyduszony w tych obcisłych skórzanych portkach. Marzył tylko o tym by go uwolnić i by ulżyć w jakikolwiek sposób. Dlatego chcąc się chociaż trochę otrzeźwić po prostu poczekać przy drzwiach na Harrisa, by mogli razem wyjść. Nie chciał go dotykać, był wystarczająco podniecony. Jego myśli ciągle biegały do jego osoby do jego słów i w rezultacie zamiast się jakkolwiek uspokoić to myślał o jego dotyku. Razem jednak powoli ruszyli do taksówki. Jeremy starał się wyglądać normalnie, ale po tym ostatnim drinku czuł, że ścina go trochę z nóg.. Wolał nie wiedzieć co Harris tam wpakował, ale kopnął.. Zwłaszcza wypity w dość szybkim tempie.

z/t x2 -> Dom Julius’a

autor

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

look

Bo jak robić imprezy to z pompą!
Adaya już od dawien dawna nie była na porządnej imprezie na jakie to zwykle codziennie chadzała jeszcze przed poznaniem Artemis. Potem to trochę przycichło, a w momencie gdy poważnie związała się z Art to już całkiem świat imprez przestał dla niej istnieć. Była niczym udomowione zwierzątko. Szczęśliwa żona, dumna mama i przede wszystkim była ćpunka. Przestała widywać stare towarzystwo, więc i imprezy się skończyły. Jednak był ten miesiąc w roku gdzie nie pójście chociaż na jedną tęczową imprezę byłoby grzechem.
Stara znajoma wręcz wybłagała Ady by się wybrała na jedną z nich. Miało być kilka osób, wynajęta sala i mnóstwo alkoholu. Fisher chyba potrzebowała takiego porządnego resetu tak naprawdę i długo nie trzeba było jej przekonywać, chociaż bała się że jak popije to i namówią ją na coś więcej, a do tego naprawdę nie chciała wracać. Zresztą jej stare towarzystwo nadal bierze, więc z pewnością tego się nie uniknie na tej imprezie.
Sama jednak nie chciała iść i wodziła na pokuszenie żonę, która wróciła z Londynu by jednak wybrała się z nią. Chciała pokazać całemu towarzystwu jak bardzo jej się w życiu poszczęściło i miała u swego boku kogoś takiego jak Artemis.
Szykowała się dosyć długo, bo w przerwach musiała ogarnąć biegającego diabła w postaci syna, który nie chciał się dzisiaj ubierać do spania i latał na golasa po domu z wciągniętymi majtkami na głowę. Na szczęście Ellie dało się szybko utulać do snu i już grzecznie spała. Nie to co jej uparty brat.
-Axel ostatni raz mówię, że masz tu do mnie wrócić. Bo zaraz matkę na Ciebie naślę jak tylko wróci ze spaceru z psami - krzyknęła wychodząc z sypialni i zakładając w międzyczasie kolczyki. No miała dzisiaj zero cierpliwości do tego gnojka małego.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

outfit/jak uporządkuje to będzie która to gra

Przed przyjazdem do Ameryki, Artemis potrafiła się rozerwać w klubie i zdarzały jej się jednonocne przygody. Zero przywiązywania się i heja. Alkohol, dobra muzyka i przede wszystkim ten luz, że jest jedną z tych wielu osób w klubie. Nikt jej nie zna, nikt nie chce wiedzieć więcej. Dobra zabawa i zero zasad. Tak to wyglądało kiedyś. Czy teraz dalej lubiła takie przedsięwzięcia? Tak i nie. Z jednej strony dobrze było wyjść z domu, zrobić coś innego niż tylko siedzenie w biurze lub na misji w obcym państwie. Z drugiej jej wiek, dawał o sobie znać, a raczej ilość lat przebytych w terenie. Miała na ciele sporo pamiątek, w tym te które niekoniecznie chciała pokazywać. Rany się goją tak samo jak dusza, dlatego po miesięcznej terapii jaką odbyła ze swoją specjalistką (bez podtekstów tutaj proszę) w Londynie, wróciła do normalnego funkcjonkwania. Poukładała wszystko w głowie, przepracaowała i była gotowa na nowe wyzwania.
Agentka domyślała się z jakim towarzystwem będzie miała do czynienia, bo Adaya, mimo początkowych oporów, namówiła ją na wyjście. Zajęło jej to sporo czasu, ale Art ostatecznie sama przyznała, że chętnie trochę się porusza. Martwiła się jednak o możliwe konsekwencje. Poza alkoholem zapewne pojawi się coś więcej, a to może być gwoździem do trumny dla czystości trenerki. Brytyjka postanowiła, że będzie mieć na nią oko, tak w razie jakby ktoś postanowił przymusić ciemnowłosą do wzięcia czegoś mocniejszego. Ma do niej niezachwiane zaufanie, po prostu nie ufa innym.
Wyszła z psami, tak jak wcześniej zapowiedziała. Ta sfora na jej szczęście już rozumiała komendy i się do nich stosowała, dlatego nie musiała ich aż tak pilnować. W międzyczasie sprawdziła maila oraz telefon - może jakaś pilna sprawa w agencji ją zatrzyma? Nic.
No to chyba czas na powrót do waszej Pańci. bo co miała innego zrobić? Musiała jeszcze się wyszykować dlatego nie mogła za długo krążyć po osiedlu.
Gdy wróciła zastała malca z majtakmi na głowie. Groźny wzrok chyba pomógł, bo Axel natychmiast zatrzymał się jak wryty.
- Marsz do pokoju, zaraz będzie wujek Roger który was dzisiaj popilnuje. - bo nie chciała ciągać matki po nocy, zresztą nie wiadomo nawet o której wrócą.
Chłopiec niechętnie potuptał do swojego pokoju a Artemis założyła mu piżamę. - A teraz spać, dobra? Zgaszam światło. - zakomunikowała a potem wyszła z pomieszczenia. I tak słyszała że młody ruszył się z łóżka po jakieś zabawki. Trudno.
- No proszę proszę, kto tu się tak wystroił. - bo zazwyczaj to ona spędza więcej czasu przy lustrze. Nienaganny wygląd to jej domena. - Zwalasz z nóg. - stwierdziła po czym pocałowała ją w szyje. Takie gesty dużo łatwiej jej przychodziły gdy są same. - Daj mi 20 minut i będę gotowa. - powiedziała i podążyła do szafy, aby wybrać odpowiednią sukienkę.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Zazwyczaj jeśli już wychodziły to do restauracji, kina czy na spacer. Zwykłe spędzanie czasu ze sobą kiedy wiedziały, że dzieciaki są z którąś z mam czy Rogerem. Od co tygodniowe randki na które sobie pozwalały, bo codzienne życie ssie i miały pracę i dzieciaki, więc nie mogły sobie pozwolić na samotne spędzanie wieczorów. Ady padała praktycznie codziennie na ryjek i chodziła dość wcześnie spać. Czasami żałowała, że nie były tylko we dwie.
Sama Adaya doskonale wiedziała w jakie towarzystwo się wybierała i szczerze? Bała się okropnie tak naprawdę. Wiedziała, że mimo tego iż jest czysta od bardzo długiego czasu to jednak pokusa będzie naprawdę spora. To było coś co zostanie z nią na zawsze i musi się mimo wszystko pilnować. Nie chciała skończyć jak rodzice, a przecież było do tego tak blisko. Może też dlatego na tą imprezę ciągnie żonę? Bo nie ma to jak wsparcie.
-Mówiłam, że mama będzie zła - krzyknęła w momencie gdy młody znikał za drzwiami swojego pokoju. Może faktycznie Ady czasem mu pozwalała na zbyt dużo. Jednak czasami ona sama była tym wszystkim zmęczona i bywały momenty takie jak teraz gdy latał z majtami na głowie. Chłopiec miał sporo energii do spożytkowania, a Ady po pracy też nie zawsze miała siłę wymyślać mu coraz to nowsze zabawy. Z niecierpliwością wyczekiwała momentu gdy pójdzie do przedszkola czy szkoły i będzie miał mniej energii po powrocie do domu. Może wreszcie się trochę uspokoi.
-Czasami i ja potrzebuję się wystroić - uśmiechnęła się szeroko. Co jak co ale cieszyła się, że mimo upływu czasu nadal Art się nią nie znudziła. Przyzwyczajenie do drugiego człowieka jednak robi swoje. -Dwadzieścia minut. Idziesz na rekord szykowania się - cmoknęła ją jeszcze w policzek i przeszła do kuchni gdzie od godziny stał otwarty energetyk o którym kompletnie zapomniała. Pięć minut później pojawił się Roger, który obwieścił wszem i wobec swoje przybycie. Co oczywiście wywabiło małego szatana z pokoju. -Błagam nie daj mu siedzieć po 22, bo potem późno wstanie i będzie miał jeszcze więcej energii niż zwykle i to Tobie go podrzucę gdy będzie nie do wytrzymania - szturchnęła przyjaciela w ramię biorąc młodego na ręce. -Chodź pójdziemy przeczytać bajkę na dobranoc zanim mama się wyszykuje. - rzuciła jeszcze znikając w sypialni chłopca. Po drodze oczywiście sprawdziła jeszcze na szybko czy Ellie nadal słodko śpi. Serio to dziecko prześpi wybuch bomby atomowej. Axel faktycznie padł w momencie gdy Ady zaczęła czytać jego ulubioną bajkę i resztę tego czasu spędziła w salonie z Rogerem czekając aż się Art wyszykuje. -Mam za przyjaciółki dwie sex bomby jak nic. Wiecie, że trójkąt nadal jest aktualny prawda? - zażartował w momencie gdy Artemis pojawiła się w salonie.
-Jeśli pani Fisher jest gotowa to możemy ruszać jak mniemam - spytała Ady kompletnie ignorując teksty Rogera. Już się do nich przyzwyczaiła tak naprawdę.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Artemis nie mogłaby się znudzić Adayą, bo za każdym razem odkrywała coś nowego w kobiecie. Czy to chodzi o jakieś małe szczególiki czy też fakt, że kupiła nowe buty które idealnie pasowały do sukienki, a które zapewne były schowane przed wzrokiem agentki. Nawet ułożone idealnie włosy intrygowały, dlatego powiedzenie, że Artemis się przyzwyczaiła dalej nie wchodziło w grę. Nie brała życia za pewnik a tym bardziej tego że żona przy niej zostanie.
- Oi zdziwiłabyś się. - stwierdziła po czym poszła do garderoby wybrać sukienkę oraz buty. Następnie wróciła do łazienki i zaczęła swoje przygotowania. Oczywiście na początek szybki zimny prysznic, wysuszenie włosów i ich misterne ułożenie. Później makijaż, tym razem bardziej wyrazisty, skoro szły na imprezę. Nie zamierzała odstawać od partnerki, zwłaszcza że większość tych ludzi będzie dużo młodsza od niej. Dobrym zabiegiem więc było postawienie na całkiem wyzywający kolor na powiekach - niebieski ze srebrem w kąciku oka. Coś co podkreśli jej oczy a przy okazji da tego pazura. Założyła sukienkę, buty po czym spojrzała na zegarek. Dziewiętnaście minut! Jeszcze raz spojrzała na swoje odbicie w lustrze, poprawiła delikatną różową szminkę na ustach i wyszła z lazienki.
- Roger, Ty się lepiej zajmij swoimi sprawami. - przewróciła oczami i spojrzała na żonę. - Zwarta i gotowa, jeszcze tylko telefon wezmę i torebkę. - do której wróciła broń. Przezorny zawsze ubezpieczony. Po powrocie na misje każdy "zły" słyszał, że musza się mieć na baczności.
Sprawdziła jeszcze raz czy wszystko zabrała i pożegnała się z Rogerem. Wsiadły do taksówki którą wcześniej zamówiła na daną godzinę i ruszyły w w odpowiednim kierunku.
- Jak samopoczucie? - położyła swoją dłoń na udzie kobiety i delikatnie miziała. Wiedziała, że mimo wszystko to może być lekki stres dla Adayi. Znajomi którzy nie zmienili nawyków i którzy na pewno będą chcieli pomóc trenerce dobrze się bawić. Fisher oczywiście będzie w pogotowiu gdyby cos się działo, a w razie co to i nawet przyłoży komuś, byle stać w obronie trzeźwości żony. Sama nie zamierzała niczego brać, pozwoli sobie jedynie na alkohol, który w odpowiedniej ilości nie powinien stanowić problemu.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Mogłaby się znudzić żoną, bo w związkach czasem tak bywa, że człowiek nudzi się drugim i tyle. Dlatego też Ady (chociaż nie wiedziała w jaki sposób) to jednak starała się dbać o siebie i nadal zaskakiwać małżonkę, bo jesli Art faktycznie zacznie rozglądać się za kimś innym to już będzie totalny koniec Ady. -Yhym. Udowodnisz to się wtedy będę dziwić - rzuciła z rozbawieniem puszczając odchodzącej żone oczko. Co jak co ale to własnie starsza Fisher spędzała najwięcej czasu jeśli chodziło o strojenie się. Ady nadal poznawała wszystko, ale i tak raczwej stawiała na łatwiznę. Dzisiaj jednak postanowiła się postarać. Raz, że chciała się podobać żone, a dwa chciałą również zaimponować całej dawnej ekipie. Nie dość, że jest kompletnie czysta to jeszcze wygląda jak milion dolarów!
Szczerze? To nawet nie patrzyła na zegarek, bo wdała się w dyskusję z Rogerem na temat drużyn NFL. Mimo kompletnie zmienienia swojego stylu życia i poświęcenia się rodzinie to jednak nadal była fanką sportów wszelakich i oglądała mecze kiedy tylko mogła. Jakby nie było w domu był dwa gagatki i przy nich spokojnie posiedzieć nie można. -To mój telefon wrzuć też - rzuciła uśmiechając się do Art rozbrajająco. Nie chciała brać torebki, bo bała się, że gdzieś ją posieje. Zresztą nigdy takowej nie nosiła. Kiedy dawno temu imprezowała to miała wszelkie rzecz w kieszeniach, a teraz miała na sobie dość krótką sukienkę i zero kieszeni. No przecież w majtkach nie będzie telefonu nosić prawda? Przed wyjściem jeszcze ostatni raz sprawdziła jak tam dwa gagatki, pożegnała się z Rogerem i opuściły dom.
W taksówce była totalnie cicho obserwując mijane miejsca. Dopiero głos Art wyrwał ją z zamyślenia -Dobrze - zamilkła na moment by po chwili dodać nieco ciszej -chyba - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się delikatnie w stronę Art. Imprezy się nie bała. Bała się tego, że pokusa będzie silniejsza niż zazwyczaj, a naprawdę nie chciała tracić kontroli. Kolejny raz raczej by z tego wszystkiego nie wyszła.
Dojechały na miejsce i zostały poprowadzone do sali gdzie była stara ekipa Fisher, a wtedy jeszcze Castellano. -Castle! - dopadło do Ady kilka osób, których naprawdę dawno nie widziała i kobieta poczuła się odrobinę jak za dawnych czasów na tych wszystkich imprezach na których bywała -Poznajcie. Moja żona Art - no bo tą kobietą zdecydowanie mogła się chwalić na prawo i lewo. Takiej seksownej żonki mógł pozazdrościć nie jeden facet i faktycznie kilku zwróciło uwagę na starszą Fisher już w myślach ostrząc sobie ząbki, bo przecież partnerka nie ściana można przesunąć!

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Wzięła telefon od Adayi zbytnio nie narzekając na to, że kobieta nie bierze ze sobą torebki. Zazwyczaj i tak Art miała ją blisko ze względu na broń. Tym razem nie mogła niestety umieścić kabury na udzie, ze względu na zbyt krótką sukienkę. Dodatkowo lepiej aby ona trzymała wszystkie kosztowności. Trenerka to czasem gapcio i trzeba było jej o niektórych rzeczach przypominać, a tak będą mieć pewność, że niczego nie zostawiły.
Zastanawiała się czy jej obawy są uzasadnione. Jasne, towarzystwo żony może i jest jakimś tam wsparciem, ale mimo wszystko amerykanka będzie walczyć ze swoimi demonami w głowie, a to może okazać się bardzo trudne. Artemis miała jedynie nadzieję, że znajomi uszanują decyzję młodszej Fisher i nie będą jej do niczego zmuszać. Mogą zaszaleć nikt im nie broni, ale bez używek. Sama korzystała z nich kilka razy, ale nigdy na tyle by wciągnąć się w to głębiej. Zresztą mniej szkodliwa a jednak i tak szkodliwa przyjemność zwana papierosami pokazała, że nie może sobie pozwalać na różne świństwa. Teraz dbała o siebie, była w dobrej formie, serce pracowało jak trzeba, a jeśli chodzi o wzrok to nosiła soczewki. Jedyne na co miała zamiar sobie pozwolić Artemis to piwo. Coraz rzadziej jej pijała. Ewentualnie jakieś wino, w ostateczności jakieś shoty. Wszystko się okaże na miejscu. Dojechały szczęśliwie bez żadnych przygód. Przeszły do sali gdzie prawie od razu dopadli do nich ludzie. Widać, że wszyscy byli szczęśliwi, że Adaya się pokazała. Fisher widziała to na ich twarzach. Zresztą chyba sama trenerka się stęskniła, bo na jej twarzy również zagościł uśmiech. Art stroniła od znajomości. Miała dwóch góra trzech przyjaciół (wliczając w to Rogera) i raczej dalej prowadziła skryte życie, nie chcąc się z nikim wiązać na dłużej. Małżeństwo było dla niej wystarczające. Bycie samotnikiem jest niezwykle potrzebne takiej osobie jak ona.
- Cześć. – powiedziała trochę sztywno Art, ale można to zganić na jej brytyjskość. W końcu kij w dupie dalej tam był (boże jak to brzmi XD)! Zaraz zostały pociągnięte dalej aby usiąść przy stoliku, jaki już okupowali znajomi amerykanki. Fisher rozejrzała się po zebranych. Jedna ciemnoskóra dziewczyna z pięknie wystylizowanymi włosami z papierosem w dłoni. Oj, ten zapach… na moment się agentka rozmarzyła czując wręcz palącą potrzebę aby zapalić chociaż jednego.
- Dziołcha co się z Tobą działo, tak dawno się nie widzieliśmy, trzeba to teraz odbić. – zawołał jeden z chłopaków, który miał na sobie koszulkę z napisem „Bitch, I’m gay”. - Tessa wyrwała niezłe ciacho i patrz. – wskazał na palec (ciemnoskórej) kumpeli, pokazując pierścionek zaręczynowy. Widać, że nie tylko Adaya upolowała sobie kogoś!

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Kto musiał pilnować rzeczy prawda? Poza tym Ady miała tylko telefon, bo to zazwyczaj żona nosiła przy sobie kartę i płaciła za wszystko. Ady była tylko po to by ładnie wyglądać.
Czasem jej brakowało tego by móc się wyszaleć, wziąć i zapomnieć o wszystki, a potem spoglądała na żónę bawiącą się z dzieciakami i przechodziła jej ta ochota. Mając Artemis obok jako wsparcie demony w jej głowie jakoś nie przeszkadzają jej tak bardzo. Wiedziała, że pokusa zawsze będzie i nigdy nie odejdzie, ale myśl, że przez to mogłaby utracić całą swoją rodzinę sprawiała iż się hamowała. Adaya udomowiona to jednak był widok, który lubiła akurat. A może to kwestia tego, że ma taką zajebistą żonę? Tqak to pewnie było to. Chciałą zaszaleć, upić się do nieprzytomności praktycznie, ale odpowiedzialny głosik w głowie przypominał, że potem będzie umierać, a dzieci będą bezlitosne!
Widok starych znajomych sprawił, że wielki uśmiech się pojawił u Ady na buźce i za nic nie chciał zniknąć. Brakowało jej tych wszystkich gamoni. Odcięła się od nich w moemncie gdy zaczęli się pukać w głowę na temat jej zwizku z dużo starszą kobietą.
Sztywna Artemis wypłynęła na światło dzienne i trenerka objęła się w pasie. Zdecydowanie obie potrzebowały się napić i rozluźnić. KIedy usiadły przy stoliku, a raczej zostały tam zaciągnięte, momentalnie dwa drinki pojawiły się przed nimi. JUż wiedziała, że oni chcą się urobić jak najbardziej się dało, więc drinki będą pojawiać się z prędkością światła i jak nic w pewnym momencie wlecą shoty dodatkowo. Znała tą bandę aż za dobrze.
-Trochę zajęta po prostu jestem - rzuciła szybko w odpowiedzi i spojrzała na znajomą -No proszę Tess! Gratulacje. Kobieta nie do zdobycia ponoć - wywaliła w jej kierunku język. Obie miały podobnie. W związki nie wierzyły, a tu proszę Ady ma żonę i dzieci. -Kim jest ta szczęśliwa osoba? - spytała wyraźnie zaciekawiona.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Czasem nie potrafiła się socjalizować, zwłaszcza w gronie dużej ilości osób, stąd to marne cześć. Oczywiście skarciła się za nie w myślach, bo wiedziała jak bardzo Adayi zależy na tym wyjściu. Chciała pochwalić się swoją żoną, a Art poza wyglądem właśnie wyszła na starszą prukwę. No nic, zamierzała to poprawić przy pierwszej nadarzającej się okazji. Bycie kulą u nogi, nie jest niczym przyjemnym, w szczególności w tak rozrywkowym towarzystwie.
Spojrzała na drink, który pojawił się przed nią. Wzięła go do ręki i przez słomkę sprawdziła jak smakuje. Taki dwa na dziesięć ale nie będzie nikogo obrażać. Sama wybrałaby inną gamę smaku, ale cóż. Darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby. Odetchnęła głęboko i upiła jeszcze kilka kolejnych przysłuchując się rozmowie jaka się wywiązała pomiędzy znajomymi Adayi.
- Ponoć, słowem klucz. – zaśmiał się Alex (czyli ziomuś z bitchshirt) i zaraz uśmiechnął się w kierunku Tessy, która zabrała rękę i jedynie wywróciła oczami. Chyba sama nie potrafiła do końca stwierdzić jakim cudem ją zaobrączkowano!
- Pamiętasz Jordana? Tak tego Jordana co kiedyś wepchnęłam go po imprezie do basenu? To ten sam. – zaśmiała się i strzepnęła resztkę papierosa do popielniczki. Historia zapewne musiała być śmieszna dlatego Arti rozsiadła się wygodnie w dłoni trzymając szkło z alkoholem. - Dwa miesiące temu się spiknęliśmy. Okazało się, że jak przestał być palantem, to nawet miły z niego facet no i widzisz. Zaraz zaciągnie mnie do ołtarza. – wyjęła paczkę i wtedy oczy Art się zaświeciły.
- Mogę jednego? – podpytała, a Tessa od razu podała jej opakowanie. Fisher sięgnęła po jednego i do zapalniczki w swojej torebce. Nigdy się z nią nie rozstała nawet po rzuceniu nałogu. - Tylko jeden. – szepnęła Adayi na ucho, bo już widziała tą niezadowoloną minę. Nie chciała robić żonie na złość ale musiała.
- A jak to było z Tobą Castle? Sama zaciągnęłaś tą blond boginię, czy to jednak ona wykonała ten pierwszy ruch. – buzia Tessy się nie zamykała, ale nie przeszkadzało to agentce, dopóki nie dostanie jakiegoś pytania, wtedy będzie musiała się socjalizować. Zresztą usłyszenie słów o blond bogini rozbawiło Fisher na której twarzy zagościł delikatny uśmiech. Upiła jeszcze łyka drinka po czym odpaliła papierosa i zaciągnęła się dymem. Tęskniła za tą przyjemnością i nie mogła jej sobie teraz odmówić.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Nie chciała by jej żona poczuła się obco w tym towarzystwie, więc planowała nie siedzieć zbyt długo i zwinąć się tak za dwie maksymalnie trzy godziny. Po prostu naprawdę miała ochotę zobaczyć się ze starą ekipą nawet jeśli to miało być faktycznie jedynie na chwilę.
Upiła praktycznie połowę drinka, kóry nie był jakoś super powalający, ale nie miała jeszcze szansy by iść sobie coś zamówić. Uraczyli je obie alkoholem, więc jedynie uśmiechnęła się szeroko na jego widok i tyle. Później sama poczłapie do baru po alko.
Doskonale pamiętała Jordana. Tego samego, który swego czasu próbował ją samą zbajerować co jedynie poskutkowało daniem mu porządnego kosza poprzez sprzedanie liścia. Był upierdliwy i irytujacy kiedyś, że sama Ady nie była w stanie go znieść, a przecież przyjaźni sie teraz z facetem dużo gorszym, bo Roger miał własne dziwne poczucie humoru!
-No popatrz. Chłopak się wyrobił w takim razie. Gratuluję - posłała jej naprawdę szczery uśmiech. Jeśli Tess jest szcześliwa to przecież nie będzie jej mówić jak ma żyć prawda? Gdy zorientowała się, że jej ukochana małżonka prosi o papierosa momentalnie posłała jej mordercze spojrzenie. NIe, nie będzie jej robić żadnych scen, ale nie omieszka jej w domu przupomnieć, że miała rzucić to w cholerę. Odpuściła teraz zdając sobie również sprawę z tego, że to ie było towarzystwo w którym Art by się obracała kiedykolwiek i przyszła tutaj jedynie na prośbę Ady.
-Gdybym nie podbiła do niej na siłowni pierwsza to pewnie, któryś palant by to zrobił - wyszczerzyła ząbki. -Potem jakoś tak wyszło. Po prostu. - wzruszyła ramionami biorąc w dłonie chłodną jeszcze szklankę z drinkiem. Do tej pory nie potrafiła uwierzyć, że ma takie szczęście i z tą kobietą siedzącą obok niej dzieli życie.
-Art tak? - Tess tym razem zwróciła się w kierunku partnerki Adayi -Jak to jest mieć tą zołzę na co dzień. Bardzo upierdliwa jest? - przecież nikt nigdy nie podejrzewał, że Castle kiedykolwiek stworzy coś tak trwałego jak właśnie związek z blond bogini.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Nie miała pojęcia o kim mówią, ale chyba najważniejsze, że znajoma Ady faktycznie była szczęśliwa. Zresztą widać to było gdy tylko zaczęła kontynuować historię z Jordanem. Wiedziała, że dostanie po głowie za tego papierosa, ale był to jeden. Jasne lekarz mówił o całkowitym rzuceniu, ale ona nie potrafiła. I tak już sukcesem jest, że nie jest nałogową palaczką, a jedynie od czasu do czasu zapali. Duży wpływ miała na to żona oraz dzieci. Nie chciała przy nich palić, bo z badań wynika, że są one w podobnym stopniu narażone na późniejsze problemy z płucami, co sami palacze. Zresztą zdrowie się najbardziej liczy, a jej musiało być nienaganne.
- Po prostu. – Art delikatnie uniosła kąciki do góry po raz kolejny zaciągając się dymem. Gdyby wiedzieli ile razem przeżyły przez te kilka lat, to by im kopara opadała. Na szczęście nie musiały się tym dzielić a Fisher mogła zachować w tajemnicy ile faktyczna miłość trenerki dla niej znaczy. Nie musiała się z nią obnosić na prawo i lewo. Upiła kolejnego łyka drinka prawie go zerując. Cóż, akurat jej alkohol bardzo szybko wchodził. Dobrze, że szło to w parze z mocną głową!
- Aż taką zołzą nie jest. Da się przyzwyczaić. – Fisher zaśmiała się pod nosem, bo co by nie mówić ona Adayę znała od zupełnie innej strony. Pomagała jej w wielu sytuacjach, mimo początkowej niechęci w bliższym poznaniu, które wiązałoby je na dłużej. - Czasem za dużo gada, ale mimo wszystko dobrze jest ją mieć u swojego boku. – gdyby były same, to może zdecydowałaby się na pocałunek, ale okazywanie emocji przy znajomych amerykanki było dla niej trudne. W takich sytuacjach była po prostu oziębła mimo iż stara się być jak najbardziej uprzejma i miła.
- Długo się wszyscy razem znacie? – to pytanie było ogólne, bo była ciekawa czy ta ekipa powstawała na przestrzeni lat czy jednak od początku byli całą paczką.
- Szczerze? Połowa z nas nie jest stąd. Przyjechała tu na studia albo do pracy, ale łączą nas imprezy i dobra zabawa. Raz na jakiś czas zbieramy się razem. W końcu jeszcze młodość w głowie.- zaśmiał się Alex, który stuknął kolegę z dredami jaki… był chyba w swoim świecie. Może cos wziął, a może zawsze jest taki. - Ada to też dobra zawodniczka, a jej ruchy na parkiecie. Zawsze jest na co popatrzeć. – Arti uniosła wyżej brew i spojrzała na żonę. To, że ma kocie ruchy to wiedziała, w końcu kiedyś były razem w klubie a właściwie to na siebie wpadły, gdzie skończyło się to wspólną nocą.
- A jak z Tobą Art? – podpytała Tessa i wskazała na parkiet.
- Pani wybaczy. – mruknęła do żony - Niedowiarki nie wierzą, że stara potrafi się ruszać. - i puściła oczko trenerce. Przeszła z ciemnoskórą kobietą w wcześniej pokazane miejsce i zaczęła z nią tańczyć. Całkiem blisko aby pokazać iż pomimo wieku wie jak seksownie się ruszać.
- Powiem Ci, WOW – stwierdził Alex i puknął Adayę z pięści w ramię. - Chcesz coś mocniejszego niż drink? – podpytał, bo nie znał teraźniejszych preferencji kumpeli. - Ile jest między wami różnicy? Nie jest dla Ciebie zbyt dojrzała? – niech nie bierze tego zbytnio do siebie, chciał po prostu wiedzieć jak to wygląda między nimi.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Oczywiście, że Ady nie będzie zadowolona gdy Art sięgnęła po papierosa. Zresztą nie można jej się dziwić, bo wyraźne zalecenia lekarza jasno mówiły by wyeliminować to gówno i chciała by tak się stało. Jednak Art jest upartą dupą i mimo wszystko popala tu i ówdzie. Ady nie jest głupia i doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
Adaya nie zamierzała wnikać w jej związek z Artemis i zaraz wszystkim opowiadać jak to się dokładnie poznały i co ze soba przeżyły. Dla niej najważniejsze, że były razem i tyle, więc jej znajomi muszą się obejść smakiem, bo żadnych historyjek nie będzie, a doskonale wiedziała, że tylko na to czekali.
W sumie nikt z tej bandy nie znał innej strony Adayi poza tą imprezowiczką, ćpunką i tą co włazi nowo poznanym ludziom do łóżka. Nie wiedzą jaka jest na co dzień. Kiedy wstanie rano i zaspana próbuje funkcjonować, kiedy zajmuje się dzieciakami czy po prostu spędza czas z żoną. O tym jaka jest naprawdę wie jedynie właśnie Artemis i nikt więcej. -Ej! - szturchnęła starszą Fisher w ramię. Nie gadała aż tyle! Prędzej znosi zwierzyniec do domu niż gada! To jest kobieta czynu! Jakby nie było nie mieliby teraz dwójki dzieciaków i trzech psiaków. Wiedziała również, że Artemis nie była dobra w publicznym okazywaniu uczuć. Przyzwyczaiła się do tego, więc jedynie jej dłoń powędrowała pod stół by położyć ją na nodze partnerki. Co jak co, ale nie przeszkadzało jej to. Zresztą ona doskonale wiedziała, że Art ukazuje uczucia jedynie kiedy są we dwie i wcale jej to nie przeszkadzało. Może dlatego takie momenty nadal są tak ważne.
Wzruszyła jedynie ramionami gdy Alex wspomniał o niej i parkiecie. No nie jej wina, że ludzie się na nią gapili jak chodziła tańczyć. Zresztą Art wiedziała co młoda Fisher potrafi. -Stara potrafi się lepiej ruszać niż niejedna nastolatka - rzuciła jeszcze do odchodzącej Tessy, a jej wzrok przez ten cały czas nie odklejał się od żony. Aż do momentu gdy Alex ją uderzył, bo wtedy już musiała zwrócić uwagę na innych nie tylko na Art. -Co wow?! Polizane to znaczy, że moje. Prosze mi się do żony nie ślinić - rzuciła z rozbawieniem i wywaliła w jego stronę język. Wspomnienie o czymś mocniejszym sprawiło, że przez sekundę żałowała, że jednak wybrała się tutaj. -No jeśli mówisz o shotach to ja chętnie - zaśmiała się krótko mając nadzieję, że ten faktycznie jedynie o tym mówił. -Jedenaście lat, ale nie odczuwam tego - wzruszyła ramionami -Dzięki niej to ja ogarnęłam własne życie, więc nie. Nie jest zbyt dojrzała, jest idealna - uśmiechnęła się lekko. Pomijamy fakt, że Adaya preferowała starsze!

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

To gadulstwo było akurat urocze i Artemis w żadnym stopniu na nie nie narzekała, po prostu uważało, że dodaje to uroku żonie i tyle. Czasem jasne, miała ochotę na ciszę i spokój, ale dzięki niej i dzieciakom przynajmniej się nie nudziła. Sama jest mrukiem i w tym wypadku się dopełniają. Wolała słuchać tego o czym trenerka mówi niż sama zaczynać temat.
Fisher nie zamierzała dać za wygraną młokosom. Nie ma sobie równych w tańcu i mimo iż zajmuje się zabijaniem niewygodnych jednostek to ma czasem momenty gdy sama musi się rozluźnić. Kiedyś było to wychodzenie do klubów i pod tym względem nie różniła się z Adayą. Bardzo często kończyła z jednonocną przygodą następnego ranka uciekając w pośpiechu, licząc iż nikt się do niej zbyt mocno nie przywiązał.
- Oj dobra, dobra. Masz czym nacieszyć oko w domowych zaciszu. – zaśmiał się i jeszcze raz ją szturchnął. Sam by nie wypuścił takiej sztuki. Zresztą sporo osób uważało, że Art. Jest naprawdę ładna. Tylko sama zainteresowana wiedziała jakie ma „ubytki” w wyglądzie. Chociażby szpetne blizny, które skrzętnie ukrywała pod warstwą najlepszych kosmetyków. Dbała o siebie jak mało kto i rzadko kiedy pokazywała się bez pełnego makijażu. Taki ma styl i raczej nie zmieni się to nigdy.
- Mogą być shoty. – uśmiechnął się wesoło Alex. Nie zamierzał namawiać kumpeli do wzięcia czegoś jeśli nie chciała. Kiedyś pod tym względem był nieznośny, ale teraz? Kiedy już Adaya zdecydowała się z nimi posiedzieć, nie zamierzał psuć tak fajnej atmosfery. - No właśnie słyszałem pokątnie. Masz dwójkę dzieci. Jak Ci idzie bycie odpowiedzialną? – podpytał w międzyczasie kończąc swojego drinka i szturchając Maxa, aby ruszył się po shoty. Chłopak z dredami jedynie przewrócił oczami i ruszył do baru.
Moment później pojawiła się Fisher, która usiadła koło Adayi.
- Dobrze, że moja kondycja jest dalej na wysokim poziomie, bo Tessa jest niezła. – stwierdziła spoglądając na dziewczynę, która dalej tańczyła na parkiecie. Wystarczy kocich ruchów na jakiś czas. Teraz musiała się napić dlatego poczekała na shoty, które przyszły szybciej niż ktokolwiek by się spodziewał. Podziękowała grzecznie i wypiła arbuzowego, który był lekko kwaskowy. - Fajny! – spojrzała na inne kolory, bo chłopak zamówił ich dosyć sporo, także można sobie wybierać. Wzięł w dłoń kolejny, stuknęła się z żoną kieliszeczkami i wypiła. Banan – całkiem niezły ale nie pobił arbuza.
Tessa wróciła i spojrzała na Adayę. - No dawaj dawaj na parkiet, nie będę tańczyć sama Castle. – wyciągnęła młodszą Fisher a Artemis jedynie delikatnie się uśmiechnęła. Niech żona się wybawi za dwie, bo jak wrócą do domu to dzieciaki raczej nie dadzą im się wyspać. Zresztą Roger zapewne umiera z nudów i nie daj Bóg obudził sobie Axela do ich własnego imprezowania.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Art na ciszę i spokój to mogła jedynie liczyć w nocy jak już cała jej banda spała! W ciągu dnia nie było szans, a już nie w momencie gdy Ady wracała do domu i mogła odtworzyć paszczę i pogadać o głupotach do żony, której większości dnia nie widziała.
Ady wiedziała doskonale, że była szczęściarą i trafiła jackpot będąc z Artemis. Doskonale widziała jak niektórzy wodzili za nią wzrokiem i czasem bywała o to zazdrosna, ale Art w życiu się o tym nie dowiedziała. Jakoś tak... samo się pojawiało, chociaż nadal wiedziała, że Art jest tylko i wyłącznie dla niej. Te wszystkie 'ubytki' jak to nazywała Fisher dla trenerki nic nie znaczyły. W sumie nawet pokusiłaby się o stwierdzenie, że dodawały jej uroku i tyle.
Adaya była zaskoczona, że z miejsca nie proponowali jej niczego mocniejszego, ale w sumie była również wdzięczna, że może jakimś cudem uszanują jej wybór i nie będzie się musiała bać powrotu do nałogu. Uśmiechnęła się do Maxa, kóry jak zwykle był prawie na kompletnym chaju. Znała go nie od dziś i wiedziała doskonale, że nie ma dnia by nie brał. Zreszta sama była taka swego czasu. -A wiesz to nie pytanie do mnie - szturchnęła kumpla i wskazała głową na Art -Ona może więcej o tym powiedzieć. Ja się staram jak mogę. Dwójka małych dzieciaków to czasami wysysa ze mnie resztki energii. Są jak takie małe wamipry - zaśmiała się krótko. Nie zamieniłaby tego na najlepsze imprezy świata, a kiedyś przecież mocno żyła w przekonaniu, że ona i dzieci to się nigdy nie wydarzy, a tu proszę.
Uśmiechnęła się szeroko widząc zmierzającą w jej kierunku partnerkę. -[bTwoja kondycja zawsze jest na wysokim poziomie. Masz za żonę trenerkę personalną[/b] - przewróciła teatralnie oczami i zaraz się roześmiała. Na kondycję Art nigdy nie mogła narzekać. Zresztą ta kobieta nawet po poważnych kontuzjach dość szybko dochodziła do siebie. Czasami Ady miała wrażenie, że jest niezniszczalna. Wypiła kilka shotów jeden po drugim by mlasnąć z zadowoleniem. Max wiedział co brać by wszystkim przypasowało. Tak! Zamierzała siedzieć przy stoliku cały wieczór gdyby nie Tessa. -CHyba nie mogę być gorsza co? - puściła oczko partnerce i zaraz wraz z psiapsią ruszyły na parkiet. Oh jak dawno nie szalała. Bycie dorosłym i odpowiedzialnym człowiekiem na co dzień sprawiło, że takie chwile przyjmowała z wielką radością. Zdyszana wróciła dopiero po długich minutach szaleństwa i usiadła na jednym z wolnych miejsc. Victor - dresiarz ze zbyt wielkim ego i nafaszerowany pewnie wszelkimi sterydami próbował zaimponować jej żonie. -Nie będę czuła jutro nóg. Opiekujesz się dzieciakami - rzuciła do żony kompletnie ignorując Vica. Jak tak dalej będzie próbował to Ady da mu w pysk i nie będzie zadawać przy tym pytań.

autor

Ady

ODPOWIEDZ

Wróć do „3's & 7's”