WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Spacer do parku nie trwała zbyt długo, ponieważ mieszkali właściwie parę kroków od niego. Dzięki temu, Ryan zawsze mógł zaczynać swój dzień od przebieżki dookoła parku. Poranne bieganie zawsze go orzeźwiało i było mocno wpisane w jego kalendarz.
- Zaczyna się wiosna. – Zaczął, aby zagaić na nowo rozmowę. Kiedy odeszli do bezpiecznego miejsca, gdzie względnie nikogo nie było, Ryan spuścił Cwaniaczka, aby sobie pobiegał. Strasznie uwielbiał chodzić i biegać „na luziku”, chociaż na smyczy grzecznie się zachowywał. – Wszystko szybko się zazieleniło. Jeszcze pamiętam, jak dopiero się tutaj sprowadzaliśmy… To ten park wyglądał strasznie smutno. Teraz zupełnie nie przypomina siebie. – Cóż, zwykłe przyziemne tematy zawsze były najlepsze, a kto powiedział, że z narzeczoną zawsze musi rozmawiać o sprawach wagi państwowej?
-
-Wiadomo, wiadomo-powiedziała. Tutaj trzeba było zachowywać pozory, że pasuje się do tego towarzystwa mieszkającego w tych willach. I choć może z nich część była nowobogacka, a nikt nie był prawdziwą arystokracją, tak niektóre psiaki były warte co najmniej dobrą pensję, więc się o nie dobrze dbało.
-No w końcu... Nie mogę się doczekać, aż będziemy mogli korzystać z naszego ogrodu-wiosna może pojawiała się już w Seattle, może niektóre dni były naprawdę ciepłe, ale to jeszcze nie było prawdziwe lato, kiedy będą na tarasie jeść śniadanko, robić grilla w weekendy i tak dalej. To jest coś, na co Gabi wyjątkowo czekała, bo choć ich poprzedni domek miał jakieś tereny zielone, to te się nie umywały do tego, co mieli teraz.
-No tak, trochę czasu już minęło odkąd pierwszy raz oglądaliśmy ten dom i okolicę-powiedziała, bo po wyjściu z domu, które pokazywał im agent nieruchomości, powłóczyli się, aby zobaczyć co dostaną w pakiecie. A o tym, że trochę czasu minęło, choć nie za dużo, było widać dobitnie po figurze Gabi, która się z tygodnia na tydzień bardziej zaokrąglała.
-
- A mi się właściwie wydaje tak, jakby to było dopiero wczoraj. – Czas naprawdę uciekał bardzo szybko, a Ryan pamiętał dokładnie moment, kiedy Gabi wpadła do zatoczki z ich domku-tratwy, jak się jej oświadczył, jak zabawili się w szkole i w ogóle wiele, wiele innych rzeczy. Mimo wszystko jakby nie patrzeć ten czas jednak płynął szybko. Skro jednak Ryan nie widział uciekającego czasu, to najwidoczniej bardzo dobrze się bawił. To się ceniło, bo to też było gwarantem tego, że człowiek bardzo dobrze się czuje z tą drugą osobą (tak jakby Ryan potrzebował wciąż jakiś potwierdzeń, że Gabi to ta jedyna, spoiler: już nie potrzebował).
- Ale tylko przyroda mi przypomina, jak bardzo jestem w błędzie. – Tego akurat nie dało się zmienić, ale nie zamierzał jakoś wielce narzekać, chociaż właściwie wiosna nie była jego ulubioną porą roku, bo często pogoda była dość przeplatana.
-
-Z jednej strony tak... A z drugiej ani trochę-zaśmiała się. Fakt, czas spędzony wspólnie mijał szybko, bo dobrze im było razem, nie kwestionowała tego, ale z drugiej strony... Miała dość tego, że niezależnie gdzie się nie odwróciła, to można było znaleźć jakieś sprzęty budowlane, wałki, farby i tym podobne. Przez to sam remont trochę się jej dłużył i miała go dość.
-Tylko przyroda i kwiatki?-zdziwiła się. Ona w ostatnim i najbliższym czasie będzie zmieniała się coraz bardziej, szybciej niż kwiatki i listki na drzewach. Choć nie da się ukryć, że w przyrodzie najwięcej zmian przychodziło w trakcie wiosny i nie były to zmiany skokowe, jak na jesieni, że jednego dnia piękne słońce, a drugiego przymrozek i kilka centymetrów śniegu, tylko wszystko toczyło się powoli, po kolei.-Doodger-zawołała psiaka, który chyba się rozpędził, bo oddalał się od nich na całkiem sporą odległość.
-
- Właściwie chodzi mi o to, że przyroda pokazuje mu, jak bardzo szybko czas upływa. Przez to czuję się bardziej stary niż powinienem. – Harper wcale nie był starym człowiekiem, ponieważ miał zaledwie trzydzieści dwa lata. To naprawdę była zwykła, normalna liczba, ale jak człowiek naogląda się reklam albo telewizji, wtedy zaczyna uważać, że powoli musi wybrać trumnę. Niedługo przyjdzie ten dzień. – Więc przyroda, chociaż budząca się do życia, przypomina mi, ile razy to widziałem i ile jeszcze mnie czeka. I to chyba bardziej napawa mnie smutkiem niż szczęściem. – Roześmiał się, może nieadekwatnie do sytuacji, ale miał nadzieję, że Gabi zrozumie, o co właściwie mu chodzi. Czasu nie zatrzymasz, nikt nigdy nie stawał się młodszy (chyba że jest ciekawym nudnym przypadkiem Benjamina Buttona), więc trzeba było liczyć się z wieloma sprawami.
- Ale za to Twój brzuszek, pierścionek na Twoim palcu też przypominają mi o upływie czasu, ale to jest pozytywne uciekanie czasu. – Może Ryan nie do końca powinien odzywać się na takie filozoficzne tematy? Podrapał się w okolicach skroni. Trudno powiedzieć, czy Gabi uzna to za słodkie słowa, czy go po prostu trzepnie, czy może nawet spojrzy na niego z politowaniem, że znowu próbował coś zagaić, a wyszło, jak wyszło.
- No dobra, rozumiem, że żaden ze mnie filozof, ale sama popatrz na to. Zmieniająca się przyroda mocno odmierza czas i sprawia, że przypominasz sobie różne rzeczy i zaczynasz myśleć, co tu właściwie się wydarzy i ile ci zostało, ta ostatnia myśl nie jest zbyt pozytywna. Za to ukochana osoba obok sprawia, że oddychasz pełną piersią i nawet jeśli patrząc na nią, widzisz, jak leci czas, to i tak wiesz, że wszystko będzie w najlepszym porządku.
-
-Nie jesteś stary, już nie przesadzaj. Zaraz jeszcze powiesz, że już wiosna, zaraz wakacje, potem Halloween, Święto Dziękczynienia, święta i kolejny rok-zaśmiała się, parafrazując słowa typowych emerytów, tylko przenosząc je bardziej w amerykańskie realia. Może Harper był od niej starszy i posiadał kilka siwych włosów, głównie w brodzie, ale nie było to nic zdrożnego. Gabi czuła się bardzo bezpiecznie w towarzystwie swojego narzeczonego, a to, że był trochę starszy nawet nieco ją podniecało. Że taki silny, mądry mężczyzna się nią zainteresował i tak dalej.
Takie filozoficzne myślenie w obliczu śmierci jego ojca było jak najbardziej zrozumiałe, normalne wręcz... Chyba. Moreno nie miała najmniejszego zamiaru by to komentować czy ukrócić. Nie bardzo wiedziała, jak się zachować, myślała że to będzie całkiem okej. -Zobaczysz, wszystko będzie jeszcze dobrze. Przyszłość będzie jawiła się nam w jasnych barwach-powiedziała. Oczywiście, że mieli świetlaną przyszłość przed sobą - mieli się pobrać, czekali na narodziny swojego dziecka, a do tego byli młodzi i mogli jeszcze wiele przyjemnych sytuacji przeżyć. Niezależnie od tego, ile przykrych sytuacji się im przydarzy - w końcu taka była kolej życia.
-Ale dlaczego nie pozytywna. Mamy całe życie przed sobą. Jedynie etap szkół mamy za sobą. Co to jest trzydzieści lat? Możemy spokojnie jeszcze z 50 przeżyć, doczekać się kilku dzieci i kilkunastu wnuków...-zacisnęła mocniej dłoń swojego ukochanego. W końcu za każdym razem, jak gdzieś wychodzili, tak naprawdę trzymali się za dłonie, niczym nastolatkowie. -Niestety, będziesz użerać się ze mną jeszcze długo. Taka kolej losu-zaśmiała się. Może nie trzepnęła go, nawet nie przewróciła oczami... ale trzeba było trochę traktować jak zgniłe jajko, w końcu dopiero co stracił ojca.
-
- Z Tobą wiem, że wszystko się uda. – Jego czułe spojrzenie mówiło samo za siebie – o tym, jak bardzo ją szanuje, jak bardzo ją kocha i o tym, jak bardzo jest dla niego ważna. – Dlatego akurat o przyszłość jestem spokojny. Do tej pory, jak tylko jesteś obok mnie, blisko, jestem pewien, że wszystko pójdzie dobrze. – Może nie do końca będzie wszystko z górki, ponieważ tak się nie dało, ale z ukochaną osobą obok zawsze było łatwiej stawiać czoła różnym przeciwieństwom.
- Czy ja tam wiem, że niestety? – Wzruszył lekko ramionami, odwzajemniając jej uścisk dłoni. Psiak właśnie oszczekiwał wesoło jakąś wiewiórkę, którą dojrzał wśród zielonych konarów drzew. Ta raczej nic sobie nie robiła z jego starań i miała go gdzieś. To jeszcze bardziej poirytowało Cwaniaka, który ujadał coraz głośniej. Ryan przywołał go do siebie, by zaraz ktoś się na niego nie poskarżył. – Ja tam nadal twierdzę, że dobrze się stało, że się wtedy poznaliśmy. Uratowałaś mnie w każdy możliwy sposób. – No i jak takiego faceta nie kochać, skoro mówił jej takie rzeczy? Wciąż był w niej zakochany tak samo mocno jak na początku. Może nie zawsze tak pięknie o tym mówił, jak dzisiaj, ale zawsze to myślał.
-
-Wiadomo, że nie będzie non stop pozytywnie, że przydarzą się problemy czy smutki. To normalna kolej rzeczy. Jednak mamy siebie nawzajem, będziemy mieć maluszka... To najważniejsze-wiadomo, zawsze są problemy. Czasem większe, czasem mniejsze, jednak ta śmierć pana Harpera pokazywała, że poradzą sobie z każdą przeszkodą. W końcu już się kłócili, denerwowali na siebie, obrażali... A potem jeszcze był wypadek Ryana. Wszystko przeszli bez najmniejszych problemów. A wręcz tylko to im pomogło, by być pewnym, że chcą ze sobą być i razem się starzeć.
-Ale mi słodzisz dziś-uśmiechnęła się, wtulając się w jego ramię. To były naprawdę miłe słowa, które nieco ją zawstydzały. Nie czuła się jakoś wybitnie odpowiedzialna za to, mogła się podpisać jedynie pod 50% zasług. Serio. Nie uważała się za kogoś wspaniałego, ani w kwestii charakterologicznym, ani wizualnym ani żadnym innym. Tu po prostu chodziło o to, że potrafiła odpowiedniej osoby, która by podbijała wszystkie te dobre cechy.
Gdy Dodger niechętnie odszedł od drzewa i zaczął się kręcić przy swoim państwu, blondynka lekko posmyrała go po głowie, gdy przechodził obok niej. Był grzeczny, choć nie udawał zawodu, że kazali mu się zamknać i przestać polować na wiewiórkę.
-Na razie się może cieszysz, ale masz pewność, że nie znudzi Ci się moje zrzędzenie na to, że zostawiasz brudne skarpety pod łóżkiem, zamiast odnosić je do kosza na brudy w łazience?-zaśmiała się. Naprawdę, wierzyła, że wspólnie się zestarzeją. A drobiazgi, które można akceptować przez naście lat, w końcu zaczynały być irytujące.
-A czy ja mówię, że żałuję?-zapytała zdziwiona. Może nie używała takich wielkich słów, ale ona od zawsze swoją miłość okazywała gestami, a nie słowami. Można to było zwalić na jej charakter, że choć była dobra w słowach, pisała naprawdę wiele tekstów i to całkiem niezłych, tak przed kamerą zaczynała się plątać i nagranie jednego filmiku na youtube zajmowało jej sto razy więcej czasu, niż zazwyczaj planowała. Jakby trzeba było napisać, to pewnie poszłoby blondynce lepiej. -Los na pewno był dla nas łaskawy-zaśmiała się, choć ona wciąż miała małą rankę na kolanie, na pamiątkę tamtej przewrotki na nierównym chodniku.
-
- I wyszło szydło z worka, bo jednak na coś chcę Cię naciągnąć. – Zaśmiał się. – Cały ja. – Zrobił przepraszającą minę, chociaż tak naprawdę wcale nie było mu w nastroju do przepraszania. Po prostu tak wyszło – rozmowa poszła na ten tor, zbliżyli się do budki, brzuch wysłał sygnał do mózgu… Wcale tego nie zaplanował! Ryan był czysty i niewinny!
- Jak mi się znudzi Twoje marudzenie, to może się nauczę, że należy je wrzucać do kosza w łazience, a nie walić pod łóżko czy na krzesło. – Wzruszył lekko ramionami. – Albo po prostu kupię jeżdżący robot, który będzie zbierał moje ciuchy, a potem będzie sprzątał. Pewnie już takie wymyślono. – Może nie do końca, ale roboty sprzątające już były i aż dziwne, że Ryan jeszcze takiego im nie sprawił, skoro tak bardzo nienawidził sprzątać.
- A jeśli nie, to zakręcę się przy uczelni, może podsunę ten pomysł jakiemuś kujonowi i niech myśli, jak coś takiego zrobić. – Szatański plan Harpera, ale jakże użyteczny!
-
-No super-roześmiała się takim szczerym rozbawieniem. No Ryan i lody tak średnio jej to pasowało. W końcu trzymał dietę, starał się jeść zdrowo i czasem nawet nie chciał spróbować tego, czym się objadała jego ukochana.-Szczerze? Wolałabym pochłonąć precla, lub nie wiem... Hot doga-stwierdziła. W końcu jako ciężarna to miała prawo na zachcianki. Choć szybko sobie tego hot doga wybiła z głowy, bo sama myśl o mięsie jakoś nie siadła z jej żołądkiem.
-Chodź, kupię nam lody-pociągnęła go w stronę tej budki, zadowoli się lodami czekoladowymi, skoro to było jedyne, na co mogli się skusić w tym momencie. Smaków na pewno wiele nie było, ale czekolada będzie, zawsze jest.
-Możemy sobie kupić roombę, ale ona po schodach nie da rady łazić, więc do skarpetek się nie przyda-stwierdziła, dość rozsądnie. Nie będą przecież kupować dwóch robotów, czy nosić go wte i wewte.
-Łatwiej samemu się nauczyć, Ryan...-pokręciła głową, na myśl czego to ten mężczyzna nie zrobi, aby samemu nie musieć sprzątać po sobie samemu.
-
Gabi – rzecz jasna – nie powiedziała nie, chociaż początkowo wolała zupełnie coś innego niż lody. Budka z preclami i następna z hot-dogami znajdowała się w zupełnie innej części parku, dlatego musiała się ciut obejść smakiem (a przynajmniej w tym momencie).
- Dziękuję, jesteś najlepsza. – Uśmiechnął się, kiedy podeszli do budki, aby kupić lody. Gabi skończyła z czekoladowym kręciołkiem, a on ze śmietankowym. Nawet Cwaniak się załapał na specjalne lody dla psów (tak zwane „szczeniaczkowe” lody bez dodatku cukrów). – I Cwaniak również się zgadza. – Psiak wyglądał na zadowolonego, bo szybko wylizał lody z pudełeczka, w którym dostał, a teraz lazł z pudełkiem w pysku, by każdy widział, że jemu też kupiono lody. Ryan i Gabi wreszcie znaleźli wolną ławeczkę i na niej usiedli.
- Eee tam, po co miałbym się uczyć sprzątania? Strata czasu. – W pewnych rzeczach po prostu nie mogli się ze sobą zgodzić, a takim było sprzątanie. Oczywiście Ryan nie robił jakiegoś wielkiego chlewu, ale jak to facet – nie czuł jakiejś wielkiej potrzeby utrzymania wielkiej czystości.
-
-Nie musisz, skarbie-powiedziała. Minęło już trochę czasu, Gabi wciąż uczyła się gotować i choć jeszcze była daleka od umiejętności Harpera, to mogła im coś przygotować, co byłoby zjadliwe i pożywne. Żaden problem. Jednak jak najbardziej mogli zamówić sobie coś, żaden problem. Co prawda nie mieli jeszcze takiego doświadczenia w knajpach z tej okolicy, tak jak było to w przypadku domku na wodzie, gdzie długie doświadczenia wyznaczyły kilka ulubionych knajpek, które nigdy ich nie zawodziły, choć sztuka dowozu nie w przypadku każdego dania była prosta.
-Wiadomo-odpowiedziała już nieco bardziej skupiona na swoim lodzie, niż by wypadało w trakcie takiego wyznania. Jednak nie było to nic wielkiego w porównaniu do tego, co jeszcze chwilę temu policjant jej mówił, więc zajęła się lodem, który dość szybko się topił. A to, co teraz ludzie wymyślali dla psów to było szaleństwo. Lody dla piesków, specjalne zamówienie w kawiarni... Pst teraz chyba mogły wieść o wiele przyjemniejsze życie niż jeszcze kilka lat temu. A wszystko przez zapewne kilka crazy dog ladies, które chciały zapewnić takie same atrakcje swoim psynkom, co madki mogą dzieciarni.
-Jak mieszkałeś sam, to jakoś to wyglądało, więc to nie tak, że musisz się uczyć-zaśmiała się. Może nie trwało to długo zanim Gabi się wprowadziła do Harpera, ale wtedy gdy go odwiedzała, to nie było dramatu, czy wielkiego bałaganu. Tu po prostu chodziło o to, że Harperowi wydawało się, że znalazł sobie sprzątaczkę!
-
- No i musimy wreszcie poznać te knajpki, które mamy obok siebie. W naszym domku na wodzie już wszystko poznaliśmy, a tutaj dziewicze tereny. Czas wreszcie wypłynąć na szerokie wody. – W sumie miał ochotę na jakąś rybę, jeśli serwują takową. Może Gabi też się namyśli na rybę, bo jakoś ostatnio przecież nie mogła patrzeć na żadne mięso (co go mocno martwiło i zresztą odbyli już tą rozmowę, że żadnego wegetarianina pod swoim dachem nie będzie tolerować).
- Miałem jeden sekret, o którym Ci nigdy nie powiedziałem. – Właściwie nigdy o tym nie powiedział, ponieważ był to wymysł jego byłej żony, a on po prostu go skopiował, kiedy wyprowadził się od niej. Nie do końca radził sobie z tymi wszystkimi pracami domowymi. – Miałem panią sprzątającą. I to wcale nie jest takie głupie, jak się wydaje, szczególnie że ja nie lubię sprzątać, Ty nie lubisz sprzątać. A mamy naprawdę ogromny dom. – Zaczął delikatnie, chociaż sugerował, że może właściwie powinni o takich usługach pomyśleć. W domku nad wodą jakoś łatwiej było utrzymać czystość, ale jednak wciąż skarpety i bokserki lądowały pod łóżkiem, szczególnie kiedy uprawiali seks (a to się nadal im zdarzało bardzo często). A potem? Potem nawet nie było zabierane i uratowane przez Ryana. – Nie przyznawałem się, bo było mi głupio. No i chciałem zrobić na Tobie wrażenia, że jednak umiem coś tam w domu ogarnąć. – Zrobił głupkowatą minę.
-
-To prawda. Trzeba teraz zrobić rekonesans, bo nie wiadomo jak to będzie gdy pojawi się dzidziuś. Może w ogóle powinniśmy sobie na wtedy catering wykupić?-podrzuciła taki temat. Oczywiście chodziło jej o taką dietę pudełkową, którą podrzucają z rana i czekają wszystkie posiłki gotowe, jedynie trzeba podgrzać. Może to nie był wcale taki zły pomysł? Najtańszy również nie był, ale to nie powinno jakoś specjalnie dotknąć ich budżetu. Skoro już poniekąd poruszyli temat organizacji domu i pomocy, to także ten temat mogli rozważyć. W Ameryce było wiele różnych pomocy, można było zamówić dostawy gotowych półproduktów z przepisami, również pod sam próg... Na pewno wybiorą coś, co będzie im pasować.
-Uuu, sekret, chcę znać-zaśmiała się. Gdyby miała wolne ręce to by zatarła dłonie w złowieszczym tonie, lecz nie było to możliwe, jako że jej rożek wciąż zawierał trochę lodów w sobie. -Spodziewałam się czegoś bardziej pikantnego-powiedziała z lekkim zawodem w głosie. Co to za tajemnica? Właściwie posiadanie sprzątaczki wcale nie było głupim pomysłem.-Jak dla mnie można kogoś zatrudnić, by przychodził raz, czy dwa razy w tygodniu i zrobił takie konkretniejsze sprzątanie. Zmywanie, czy zbieranie prania to raczej nie powinno być problemem. -stwierdziła. Ktoś, kto wyszoruje łazienkę, umyje okna i tak dalej. Gabi jakoś dziwnie by się czuła, gdyby codziennie ktoś bywał i ją wyręczał z każdego zadania. Raczej trudno by jej było posiadać taką stałą służbę. -No trudno. Będę musiała Cię tego nauczyć-zaśmiała się. Jak się kochali i rozbierali siebie nawzajem, to ubrania leciały w różne strony - to jednak zbierało się rano i nie było większym problemem. -Wracamy już? Dodger....-zawołała go, aby zabrać mu puste pudełko po lodach z jego pyska, bo było więcej niż pewne, że w którymś momencie upuści je i zostawi, zamiast wrzucić do kosza. Więc ruszyli w stronę domu, by zamówić kolację i odpocząć po ciężkim dniu.
/zt x2