WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| startujemy

Bawił się naprawdę wspaniale - szczerze, to był najlepszy wieczór kawalerski w jego życiu. Właściwie wieczór było dość skromnym określeniem, gdyż był to właściwie tydzień - zabawy ostro zakrapianej alkoholem, z mnóstwem panienek dookoła. Odkąd rozstał się z Tess nie traktował związków poważnie - nie uważał, żeby to miało sens, a że jego bliźniak miał podobne podejście do życia, odkąd Colette go zdradziła. Tak więc żyli sobie we dwóch, ale ojciec się pewnie uparł, że mają też zaprosić na kawalerski Victora, więc powiedzieli mu tak naprawdę o imprezie, która miała się odbyć ostatniego dnia, bo przecież nie zamierzali się kisić z tym zjebem przez cały tydzień, prawda?
Tak więc byli sobie w jakimś klubie przy plaży, panienki dookoła, które lgnęły do ich hajsu oraz zajebistej aparycji, oczywiście. W pewnym momencie odłączył się od grupy i po prostu zaczął sobie łazić po plaży. Kiedyś myślał, że to Tess się oświadczy, że nie będzie to małżeństwo, które kiedykolwiek ustanie, ale... Skoro go nie chciała, to nic na siłę, nie? Upił trochę alkoholu z butelki i w tym momencie zobaczył ją. Kurwa, czy to była jakaś fatamorgana? Hę?! Podszedł powoli do kobiety, co najmniej jakby się bał, że gdy podejdzie bliżej, to nagle zniknie sprzed jego oczu. Odetchnął głęboko.
- Tessie? - spytał, patrząc na nią wyraźnie zaskoczony. No nie spodziewał się jej tutaj zupełnie, ale z drugiej strony... Czemu nie? W końcu na pewno stać ją było na takie wakajki, ale jakoś... Nie sądził chyba, że kiedykolwiek znów ją zobaczy. - Co cię przywiało na Karaiby? - uniósł brwi, zerkając na nią z uśmiechem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

I + outfit

Teresa nie przyjechała tutaj na wieczór panieński (bo wszystkie jej koleżanki były od dawna po ślubie, została jedyną niezamężną matką w ich ekipie) ani tym bardziej na kawalerski (bo kobiety zaprasza się tam tylko w wiadomych celach), ale niewątpliwie po to, żeby odpocząć; przyleciały tu kilka dni temu, całą paczką, oprócz Colette, której nie puścił Victor i z którą swoją drogą została mała Dianne. Wszystkie uznały, że wyjazd jest im potrzebny, ale tak naprawdę potrzebowała go chyba sama Tess – od Colette dowiedziała się, że Cassian miał wziąć ślub i chociaż sama go okłamała i zostawiła, to… jakoś bolało i to zdecydowanie bardziej niż powinno. Nie wiedziała, że wszystko było ustawione, bo raczej Cass się ojcu i Victorowi tym nie chwalił :lol:
W każdym razie, dzisiaj każda z jej przyjaciółek robiła sobie czas wolny – kilka poszło do SPA, kilka poszło pić, a Teresa poszła na wieczorny spacer po plaży. Porozmawiała na facetime z Dianne, dopytała Colette jak się trzyma, bo wiedziała, że pewnie Victor ją udręcza nawet na wieczorze kawalerskim swojego brata, a gdy skończyła, siedziała na piasku, na swojej jeansowej koszuli i obserwowała w ciszy fale zastanawiając się, jak rozgryźć temat Victora i jak nie zaszkodzić w tym wszystkim reszcie jego rodziny, gdy usłyszała… Cassiana. Co? Zamrugała kilkakrotnie, odwracając głowę i zlustrowała go wzrokiem z lekkim niedowierzaniem. Kurwa, Karaiby naprawdę nie są tak małe, żeby na siebie trafili. A może się myliła?
– Cass… – jakoś tak zupełnie odruchowo podniosła się, żeby stanąć z nim twarzą w twarz i zaraz objęła ramionami, bo jednak była w bikini. Niekomfortowo tak witać eksiów! A po za tym, co jeśli wyglądała gorzej niż wtedy, gdy widzieli się ostatni raz? – Babski wyjazd – rzuciła krótko, bo nie bardzo wiedziała czy powinni rozmawiać. – Colette mówiła, że bierzesz ślub. To kawalerski? – jasne, że tak. Przecież Victor też w ten weekend miał mieć wyjazd. Kurwa. – Gratulację. – dodała, przygryzając dolną wargę i próbując mieć przy tym względnie miłą minę. No, nie miała. Wcale nie życzyła dobrze jemu i temu pustakowi, z którym miał brać ślub. Na pewno brał ślub z pustakiem. Z wielkimi cycami i nogami do nieba. Klasyk.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, prawda była taka, że Cassian naprawde nie sądził, że ją ponownie zobaczy. Na imprezy organizowane przez Colette i Victora nie chadzał, bo przecież nie zamierzał swojego bliźniaka zdradzać w taki sposób. Poza tym Victori wkurwiał go niemiłosiernie samym oddychaniem i gdyby mógł, to wypierdoliłby tego pupilka ojca w kosmos jak najdalej. :lol:
Tak czy siak, bawił się przednio, był lekko wstawiony, ale widok Tess… Trochę go zabolał. Jakby przeznaczenie ją tu sprowadziło i oznajmiło w ten sposób, że nie powinien się żenić? Że powinien jebnąć tym wszystkim i ją odzyskać? Właściwie Teresa była jedyną osobą, którą kiedykolwiek kochał. Nigdy potem nikogo do siebie nie dopuścił, szczerze przekonany, że jedyne, co miłość powoduje to ból i rozczarowanie. Nigdy właściwie nie rozumiał, kogo właściwie poznała, dlaczego go zostawiła, co właściwie zrobił w tym wszystkim nie tak… Wkurwiało go to. I skłaniało do wiary, że wszystkie laski to kurwy.
– Och, babski wyjazd? To fajnie – wzruszył ramionami, wciskając dłonie do kieszeni jakichś szortów, które miał w tym momencie na sobie, bo jednak skoro dzisiaj bawili się na plaży, to na pewno nie był ubrany jakoś szczególnie elegancko. Pokiwał powoli głową.
– Tak wyszło, czas się ustatkować czy tam coś – niedbale machnął dłonią, bo dla niego małżeństwo w tym momencie było jedynie papierkiem, którego potrzebował, by nie zostać wydziedziczonym. Cóż. :lol:
– Nie jestem pewien, czy jest czego gratulować, ot, będą nosił złoty krążek na ręce i tyle – wzruszył ramionami ponownie i westchnął mimowolnie. – A jak tam ci się układa z tym twoim… Jakkolwiek mu było? – uniósł brwi i uśmiechnął się, bo przecież w jego głowie ona cały czas była z tym byczkiem, z którym wyjechała w stronę zachodzącego słońca, nie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona też nie chodziła na imprezy, które organizowała Colette. Starała się unikać wszystkiego co z Moyesami związane jak ognia, przyjaźń z Colette sprowadzając do momentów, gdy nie musiały spędzać razem świąt i innych ważnych dni – choć brakowało jej tego cholernie – a raczej wtedy, gdy każda z nich potrzebowała pogadać i odpocząć po trudach codzienności, po za tym przez ostatnie lata dzieliło je sporo kilometrów i Teresa nie czuła potrzeby kilkugodzinnego lotu tylko po to, by zjeść wspólną kolację wigilijną. Inna sprawa, że dziękowała bogu, że Lettie tu nie było, bo skoro był Cassian, to była też pozostała dwójka braci Moyes a to pewnie skończyłoby się aferą, choć sama chyba wolałaby wpaść na Setha niż swojego z braci. Ah.
A zostawiła go, bo wtedy wydawało się jej to najbardziej dorosłą decyzją; dziecko nie powinno dorastać w świecie broni, narkotyków i całej reszty gówien. Nie chciała dla Dianne takiego życia i nadal uważała, że miała całkowite prawo do podjęcia tej decyzji i zatuszowania wszystkiego przed Cassianem, chociaż niewątpliwie cholernie jej było bez niego ciężko, a o czym przypomniała sobie dopiero teraz, gdy miała go na wyciągnięcie ręki.
– Ta – pokiwała głową. Jasne, że fajnie. Babskie wyjazdy były świetne, o ile nie okazywało się, że spotkasz tam swoich byłych. Uśmiechnęła się odrobinę krzywo na jego słowa, nadal siląc się na motyw bycia kulturalną i taktowną. – Tak wyszło? Ten ogromny pierścionek sam wskoczył na jej palec? – zapytała z lekkim rozbawieniem, zaraz lekko się jednak rumieniąc bo zrozumiała, że pierścionek widziała tylko dlatego, że laskę wystalkowała na Instagramie :lol: – Colette mi pokazywała – wyjaśniła od razu, rozkładając ręce. Lettie będzie musiała jej to wybaczyć.
– Nie no, to przecież spora sprawa. Dobrze, że ci się układa. Joseph pewnie jest zachwycony – nazwała jego ojca po imieniu, tak jak to robiła pewnie wcześniej, gdy byli jeszcze z Sethem razem. Zmarszczyła czoło próbując sobie przypomnieć imię fejkowego faceta, ale… nie pamiętała. Kurwa. – Nie jesteśmy razem od… pięciu lat? Rozstaliśmy się krótko po przeprowadzce do Nowego Jorku, średnio się dogadywaliśmy – zlustrowała go wzrokiem. – Wyglądasz dobrze. To znaczy, zawsze wyglądałeś i… chyba wrócę do hotelu – posłała mu lekko rozbawione spojrzenie. Nie była dobra w takich gadkach i czuła się teraz jak idiotka. Dobrze, że na ślub jej z grzeczności nie zaprosił bo chyba by tu umarła :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, bracia tak czy siak wszelkie rodzinne święta spędzali razem z butelką tequili i pięknymi kobietami, najczęściej z kokosami na cyckach jak wiadomo. Nie miał nic przeciw temu, właściwie takie prezenty pod choinką jak nagie laski do wyruchania i dobry alkohol to lubił najbardziej.
No przecież w jego ocenie, gdyby o dziecku oczywiście wiedział, to by się nie tarzał ten maluszek między workami koksu i nie raczkował między walizkami z bronią! Zapewniłby im opiekę i miłość, ale teraz… Teraz o niczym nie wiedział, bo podobnie jak jego brat obrał taktykę, że skoro jego eks zachowała się jak kurwa, to nie chce wiedzieć o niej absolutnie nic – udawał, że jej życie interesuje go tyle, co zeszłoroczny śnieg, co nawet nie było szczególnym kłamstwem – bo po prostu nie chciał przegrać tego rozstania. Chociaż zasadniczo je chyba wygrał, skoro brał ślub jako pierwszy, nie?
– Nie brzmisz, jakbyś się dobrze bawiła – stwierdził, przechylając lekko głowę i uważnie lustrując ją wzrokiem. Na to mógł sobie pozwolić. Kurwa, była jeszcze ładniejsza niż wtedy, gdy się rozstawali… Czy urosły jej trochę cycki? – A nie, to akurat moja zasługa – wzruszył ramionami i skinął głową na słowa o Colette, co nie wydawało mu się szczególnie możliwe, ale no przecież nie będzie tego kwestionował, right?
– Owszem, teraz przerzuci w końcu presję ożenku na Setha – stwierdził z lekkim rozbawieniem, bo właściwie to jedno całkiem go cieszyło. – Och, przykro mi, że wam nie wyszło – rzucił sucho, bo widać, że przykro wcale mu nie było. – Wiem, że wyglądam zajebiście – dodał z wyraźną satysfakcją, by zaraz się uśmiechnąć bardzo uroczo i chłopięco.
– Jest już ciemno, o tej porze tu nie jest bezpiecznie, więc cię odprowadzę – to nie było pytanie. Od zawsze dopinał swego, więc jej potencjalne protesty nieszczególnie go będą ruszały, a ona doskonale o tym wiedziała. Innymi słowy - nie było sensu z nim dyskutować. - Więc jak ci się żyje, masz kogoś innego? - zapytał neutralnym tonem i uśmiechnął się, zerkając na nią z ukosa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niestety (albo i stety), Teresa wszelkie święta spędzała w domu sama z Dianne, ale może to było lepsze? Kiedyś pewnie spędzali je w ogromnym gronie, nie dość, że z połączonych rodzin, to jeszcze z całą masą znajomych, a teraz… teraz Tess chyba już tego tak mocno nie potrzebowała, chociaż biorąc pod uwagę, że założyłam, że jest biseksualna, na cycki odziane jedynie w kokosy bardzo chętnie by popatrzyła z Sethem i Cassianem :lol:
Czy perspektywa nie-przegrania rozstania go cieszyła? Bo gdyby Grisham wiedziała, w jaki sposób myślał o tym, to pewnie wywróciłaby tylko oczami, bo jej zdaniem w tym temacie nie było wygranych i przegranych – choć to, że jednak nie zalewał się ciągle w trupa i miał brać z kimś ślub było plusem jej zdaniem, nawet jeśli wcale jej to nie cieszyło.
– Wiesz jak to jest, niby wszystkie wyjechały, a jednak jedyne o czym mówią, to ich mężowie i dzieci – przewróciła oczami. Zdecydowanie to był największy mankament takich babskich wyjazdów – każda żaliła się na swojego faceta i na to, jaka jest przemęczona. Każda oprócz Tess, bo jako, że faceta nie miała, to problem zdecydowanie odpadał. Pokiwała tylko głową na jego słowa. Czuła się jak idiotka, głównie od momentu gdy sama się zdradziła, że cokolwiek o nim wie. Nie powinna się jego życiem interesować, skoro minęło tyle czasu i skoro sama podjęła decyzję o odejściu, prawda? A wizualnie się na pewno zmieniła – oprócz większych cycków, które zostały jej po ciąży to obcięła włosy. Tak na oderwanie się od przeszłości czy coś.
– Nadal nikogo nie znalazł po Colette? – zapytała, z lekką ciekawością, ale nie zamierzała nikomu tego przekazywać, nawet samej Lettie. Wzruszyła delikatnie ramionami po jego słowa. – Nie jest ci przykro, mi zresztą też. To nie była żadna wielka miłość ani nic nadzwyczajnego – stwierdziła, bo jasne, że nie była – w końcu facet nie istniał, a jedyna wielka miłość jaką odczuła przez ostatnie lata była tylko i wyłącznie związana z małą Dianne. – Jak zawsze skromny – rzuciła z rozbawieniem, ale miał rację, wyglądał zajebiście i chociaż chciałaby zaprzeczyć, to nie mogła. W jej głowie zawsze był najprzystojniejszym facetem chodzącym po tej ziemi i pewnie dlatego tak ciężko było jej znaleźć kogoś innego – poprzeczka podniesiona była jednak dość mocno, nie?
– Przyszłam tu sama i przeżyłam. Sądzisz, że w drodze powrotnej może być gorzej? – ale nie protestowała jakoś mocno, podniosła z ziemi swoje rzeczy i powoli ruszyli faktycznie w stronę hotelu. – Nie. Nie mam czasu na związki, skupiam się głównie na pracy. Miałam kilka lat przerwy, więc teraz nadrabiam – wyciągnęła rękę w kierunku butelki którą trzymał i właściwie nie pytając wyjęła ją z jego dłoni i sama upiła łyk, krzywiąc się.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cass też tego nie potrzebował, zakładając z góry, że jedyną osobą w całej rodzinie, na którą może liczyć był jego brat bliźniak. Nie sądził przy tym, że ktokolwiek by mu udzielił z rodziny pomocy poza nim. Od zawsze byli we dwóch, we dwóch też zostali zostawieni i ich kobiety okazały się po prostu kurwami. Najwidoczniej nie dzielili tylko łona matki, ale również chujowy gust do kobiet, które miały słabość do szukania sobie rozrywek poza związkiem, co przeokropnie irytowało biednego Cassa. A co do tego, że jest Bi, to ciekawe ile razy musiała odmawiać jakiegoś trójkącika. :lol:
Owszem, cieszyła, bo jednak mimo wszystko chciał wygrać. Chciał, bo to ona go zostawiła, ona znalazła innego i chciał udowodnić jej chyba, jak bardzo był ponad to. Ruchając przy tym laski, biorąc ślub ze śliczną Tabby i mając wyjebane na całą resztę.
– I ciebie to nie jara? – uniósł brwi z lekkim rozbawieniem, bo właściwie nie miał pojęcia, jak wyglądają takie wyjazdy, ale jego też by chyba nie jarało, gdyby jego kumple pierdolili mu o swoich kobietach i o tym, że ich Brajanek zaczął raczkować. Zdecydowanie nie widział się w roli ojca w tym momencie życia, a wizja obsranych pieluch była mniej więcej tak samo kusząca jak pójście do burdelu w Tajlandii, żeby dowiedzieć się, że między nogami prostytutki czeka cię niespodzianka. :lol: Czyli wcale. Pytanie kobiety jednak skwitował w głowie szybką kalkulacją i sądząc, że powtórzy wszystko Lettie, niewiele myśląc, rzucił:
– Ma. Jest olśniewająco piękna. Była chyba nawet jakąś v-ce miss, czy coś. No i też pracuje w instytucie medycznym, chcą wynaleźć lek na jakiegoś raka czy inne AIDS, nie znam się na tym – no trochę popłynął w tych swoich kłamstwach, ale jednak… No musiał brata jakoś podbudować, right? Zresztą, na pewno taka laska by na niego poleciała, gdyby oczywiście istniała. :lol:
– Och, była wystarczająco duża, żeby mnie dla niej zostawić – zauważył całkiem słusznie, wzruszając ramionami. – Nie byłbym sobą, gdybym był inny, Tess – puścił jej oczko z rozbawieniem, bo właściwie nie zamierzał jej odbijać komplementu. Tylko z czystej satysfakcji, chociaż wyglądała wspaniale.
– Nie będę ryzykował, nie chcę cię mieć na sumieniu – wzruszył ramionami niewinnie. – Och, gdzie właściwie pracujesz? – spytał, grzecznie oddając jej butelkę i zerknął na nią z ukosa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Szkoda, że przeżarte kokainą mózgi bliźniaków zapominały, że Colette wcale Setha nie zdradziła, a Teresa wcale nie zdradziła Cassiana, chociaż w tym drugim przypadku to było zdecydowanie bardziej skomplikowane, bo przecież sama mu tak powiedziała… i chyba zrozumiałaby, że w jego głowie jest kurwą. Była. Zostawiła go, zabrała jego dziecko nic o tym nie mówiąc i jeszcze próbowała to racjonalnie argumentować. Kurwa to w zasadzie idealne określenie i sama by się z tym zgodziła.
– Czy kiedykolwiek mnie to jarało? – uniosła lekko brew w górę. Tess nigdy nie była fanką zmieniania pampersów, wpadli przecież tylko dlatego, że zapomniała jednej, pieprzonej tabletki, bo generalnie nie miała nigdy większych aspiracji na zostanie matką i gdyby to było dziecko kogokolwiek innego, to pewnie ciąże by usunęła, ale tej po prostu nie potrafiła. Zmarszczyła czoło, gdy ewidentnie na biegu wymyślił temat partnerki Setha.
– Wow, czyli dzięki niej jest szansa na seks bez zabezpieczenia na imprezach? Skoro tworzy lek na AIDS? – nie uwierzyła mu, to było dość oczywiste, drżące z rozbawienia kąciki ust zdecydowanie ją zdradzały. – Powiem Colette, będzie zachwycona aspiracjami Setha – dodała, bo wcześniej nic mówić nie zamierzała, ale teraz musiała to zrobić – choćby po to, żeby miały się z czego pośmiać :lol: Mimo to, wcześniejsze rozbawienie gdzieś uleciało, gdy w ten sposób skomentował jej słowa o wyimaginowanym partnerze, który w oczach Cassiana wyimaginowany nie był.
– Jeśli naprawdę potrzebujesz to wiedzieć, to nigdy nie kochałam nikogo tak jak ciebie, Cass – powiedziała, odrobinę niechętnie, starając się brzmieć tak, jakby całkowicie to był czas przeszły. – Po prostu… nie chciałam cię kiedyś oglądać zza krat, albo w wieku czterdziestu lat sypać prochem na twój grób. Nie kręciło mnie to – piła do tego, czym się zajmował, bo to właśnie to skłoniło ją do odejścia, prawda? – Potrzebowałam normalnego faceta, a nie kogoś, kto nie potrafi funkcjonować w legalnym środowisku – dodała jeszcze. Dobrze, że nie miała podsłuchu. Właściwie to dziękowała bogu, że Cassian i Seth nie mieszkali w Seattle, bo nie chciałaby ich wysłać do wiezięnia.
– Wróciłam do Seattle. Kończę specjalizację – wzruszyła delikatnie ramionami. – Musiałeś mieć dużo pracy w LA, skoro nie byłeś na pogrzebie mojego ojca – wypomniała mu, bardzo delikatnie, ale równie wymownie co on jej wcześniej :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, on nazywał ją tak w swojej głowie przez to, że sądził, ze go zdradziła. Poza tym nie ulegało w jego opinii wątpliwościom to, że Colette zdradziła Setha. Przecież po tej całej kłótni, Seth po paru dniach wrócił i przyniósł jej ładne kwiatki, tak? :lol: Jakby to miało cokolwiek naprawić. Jakby bukiet kwiatów albo ładny naszyjnik załatwiały sprawę, nie?
- Nie, to chyba jedna z rzeczy, która mnie w tobie kręciła. No i wiesz, ta perspektywa trójkąta – puścił jej oczko bo wiedział doskonale, że przy jej zazdrości to perspektywa trójkąta była równie odległa jak wyprawa na Marsa. Tak czy siak, spojrzał na nią z lekkim wkurwem, ale sam zrozumiał, że trochę przegiął z reklamowaniem typiary.
– T…Tak. Jest bardzo mądra, a że przy okazji ładna, to uznała, że zarobi sobie na konkursach miss, żeby spłacać pożyczki studenckie – no teraz to już szedł w zaparte, bo co innego mógł zrobić? Absolutnie nic. Modlił się tylko w duchu, żeby Colette nie zagadała do jego brata o tą typiarę, bo wiedział, że Seth się wkurwi na niego maks.
– Ale to ty odeszłaś, nie ja. Też do nikogo nie czułem nigdy tego, co czułem do ciebie – przyznał, bo słowo „kocham” do tej pory nie chciało mu przejść przez gardło. Nie kochał nikogo poza nią w romantycznym sensie i ta miłość ugryzła go w dupę, więc następnej już nie szukał. – Co? Jak widać, jeszcze żyję. Poza tym skoro… Skoro wiedziałaś, czym się zajmuje, mogłaś łaskawie ze mną porozmawiać, a nie znajdywać sobie zastępstwo – wzruszył ramionami, ładując dłonie do kieszeni spodni.
– Kurwa, nie masz o tym pojęcia. Poza tym mam ludzi od wszystkiego i… Nie muszę się właściwie tłumaczyć. Już nie. Na tę rozmowę jest co najmniej kilka lat za późno – stwierdził, westchnąwszy cicho, bo naprawdę tak było.
– Och, to świetnie – westchnął mimowolnie – Nie chciałem ci przeszkadzać w żałobie, a nie sądziłem, że jestem osobą, od której będziesz chciała przyjmować kondolencje, ale naprawdę mi przykro, że zmarł – spojrzał jej w oczy i naprawdę mówił szczerze – zawsze lubił jej ojca.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Zawsze możesz zaproponować trójkąt swojej przyszłej żonie. Jest młodsza, a patrząc na aktualne podejście młodych do życia to może i na pięciokąt się załapiesz – puściła mu oczko, ale zaraz lekko spoważniała. Mogłaby mieć trójkąt – ale nie z nim. Nawet teraz myśl, że jakaś laska go dotyka ją przerastała, a co dopiero wtedy, gdy byli razem i miałaby być tego świadkiem. Zabiłaby dziwkę, totalnie. – Rozumiem. To bardzo rozsądne. Najważniejsze, że są razem szczęśliwi – lepiej, że wymyślił vice miss, a nie prostytutkę, chociaż jak słuchała jego pomysłów, to równie dobrze miss=dziwka. Cóż.
– Bo nie byłeś ze mną szczery. – mógł jej powiedzieć, mógł ją jakoś przygotować, chociaż w gruncie rzeczy nie sądziła, by to cokolwiek zmieniło, może dałoby im to dodatkowy rok, a potem podczas strzelaniny zginął jej ojciec i… tak czy siak wybrałaby ten sam motyw życia. A gdy Cassian nie wiedział o dziecku, prościej było odejść. Zatrzymała się aż gdy kontynuował temat. – Nie szukałam zastępstwa, po prostu… tak wyszło. Po za tym, nie wyszło ci to na złe, skoro szykujesz się do ślubu. – zacisnęła lekko usta. – Ty zacząłeś ten temat – dodała, otrzepując koszulę i zakładając na ramionami, bo wieczorna bryza przyprawiła ją o gęsią skórkę. A może to z nerwów? Tak naprawdę, to na tę rozmowę nigdy nie byłoby dobrego momentu i oboje o tym wiedzieli; Tess była zbyt zawzięta by wtedy zmienić zdanie. A on zbyt głupi, żeby zrozumieć o co jej chodziło, przynajmniej w jej mniemaniu. Złapała jeszcze kilka łyków tequili, chcąc się rozluźnić, ale średnio jej wychodziło.
– Tak, właściwie to nawet cieszę się z powrotu na stare śmieci. A wy zostajecie w Los Angeles? – miała na myśli jego i jego przyszłą żonę, o której ilekroć wspomniała to miała ochotę się wyrzygać. Nigdy nie sądziła, że ta rozmowa będzie tak cholernie trudna i że w ogóle będzie miała miejsce. – Nie, to nie to. Byłeś obrażony, dlatego nie zadzwoniłeś ani nie napisałeś. – sprostowała, bo jakoś nie czuła, aby to była kwestia bycia dobrym samarytaninem. – Ale powinieneś. Powinieneś, bo kurwa, tak wypada po kilkuletnim związku, wiesz? Skoro mnie tak kochałeś, to powinieneś być. Albo zadzwonić. Albo wysłać pieprzonej kwiatki pocztą, bo cię uwielbiał i wcale nie był fanem mojej decyzji – pokręciła głową. Wcześniej piła z dziewczynami, teraz trochę tej tequili i się jej włączył tryb nienawiści do niego i świata :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Niestety nie jest biseksualna – westchnął z lekkim smutkiem, chociaż właściwie wiedział, że Tess nigdy by się nie zgodziła na trójkąt. – Poza tym też jestem młody – uśmiechnął się nieznacznie. No, szczególnie duchem był młody, bo patrząc na braci można było odnieść wrażenie, że nadal zachowywali się jak członkowie jakiegoś prestiżowego bractwa w college’u. Cóż. – No jasne, że są. W życiu go takiego nie widziałem – uśmiechnął się lekko, chociaż to nie było kłamstwo, bo od tygodnia pewnie nie trzeźwieli wcale. :lol:
– Byłem z tobą szczery w zakresie, w którym nie narażało to twojego bezpieczeństwa – oświadczył, patrząc jej w oczy ze stuprocentową powagą. Naprawdę ją kochał i po prostu się o nią martwił. Nie mógł być szczery, ale w końcu przecież by jej powiedział, prawda? – Tak wyszło to chujowe usprawiedliwienie na zdradę – wzruszył ramionami. – Kurwa, no zajebiście mi wyszło. Wspaniale. Nigdy się lepiej w swoim życiu nie czułem i nie bawiłem – oświadczył z przekąsem, ale jego ton ociekał ironią. Był cholernie bliski powiedzenia jej prawdy, ale jego męskie ego mu nie pozwoliło. Niech myśli, że Tabby jest wspaniała.
– Trzęsiesz się – westchnął cicho i wziął kardigan, który miał przerzucony przez plecy, by zaraz jej go narzucić na ramiona i spojrzeć na nią z bladym uśmiechem. Przejął jednak od niej butelkę i sam pociągnął kilka łyków.
– Klimat Los Angeles sprzyja mojemu stylowi życia – wzruszył ramionami, odpowiadając raczej wymijająco, bo jeszcze miał nadzieję, że i jemu i Sethowi uda się wykręcić od rodzinnych zobowiązań i prowadzić spokojnie swoje życie, nie?
– Och, już kurwa nie wmawiaj mi czy byłem, czy nie byłem obrażony – wywrócił oczyma i westchnął, patrząc na nią. – Wysłałem pieprzone kwiatki, cały pierdolony wieniec, o co się teraz do mnie przypierdalasz? To ty mnie zostawiłaś, to była kurwa twoja decyzja, nie moja – oświadczył, mrużąc oczy i spojrzał na nią z wyraźnym wkurwieniem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Niestety – rzuciła, jakby i ona sama tego żałowała, chociaż ewidentnie było po niej widać, że to była najzwyklejsza w świecie ironia. Już nie lubiła tej suki, choć nie miała ku temu najmniejszego powodu. Po za tym, prawdopodobnie i tak więcej się nie spotkają, prawda? Ona będzie w Seattle, on w Los Angeles. Nie mieli już żadnych wspólnych znajomych. Prawdopodobieństwo kolejnego spotkania było naprawdę małe i całe szczęście, bo umarłaby z rozpaczy gdyby miała go oglądać chodzącego za rączkę z tą kurwą.
– Nie dałeś mi wyboru, po prostu wciągnąłeś w coś takiego nie pytając o zdanie. – a potem je poznał; odeszła, bo nie była fanką tego wszystkiego, a teraz… teraz pracowała w FBI. Niby nie to samo, a jednak cholernie identyczne niebezpieczeństwo. Może nawet większe? Ale czuła, jakby FBI było jej powołaniem, jakby chciała zamknąć wszystkich pojebów, którzy nie potrafili żyć normalnie. – To nie jest usprawiedliwienie, to… prawda. – przygryzła dolną wargę. I prawda i nie. Wyglądało na to, że cała ich relacja i wszystko po niej było po prostu jednym wielkim kłamstwem. – Och, przestań się nad sobą umartwiać. Niedługo bierzesz ślub, a my to przeszłość. Widocznie tak musiało być – chociaż nie brzmiała w tym momencie na kogoś, kto byłby tym przekonany, po za tym w jej mniemaniu skoro brał ślub to był szczęśliwy, tak?
– Powinnam wziąć sweter – mruknęła, a gdy dał jej swój, przez chwilę chciała zaprotestować, ale gdy owinął ją zapach jego skóry i perfum, którymi przesiąknięty był kardigan, odetchnęła głęboko i wsunęła w niego ręce, otulając się nim. – Byłabym zła, że dajesz sweter swojej byłej – powiedziała z lekkim rozbawieniem, mając oczywiście na myśli to, że jednak miał narzeczoną i w ogóle nie powinien z nią rozmawiać a co dopiero dawać głupi sweter. Typowo kobiece myślenie.
– Plaża, laski w bikini… – powiedziała, udając rozmarzoną, ale to miejsce pasowało do niego, nawet ona to wiedziała. Niestety, miła rozmowa zrobiła się trochę mniej miła.
– To była twoja decyzja, bo to ty postanowiłeś udawać, że twoja praca jest czymś zupełnie innym. To ciebie nie obchodziło moje zdanie i po prostu uznałeś, że jestem taką życiową pizdą, że co? ŻE NIE PODOŁAM TEJ WIEDZY CZY CO?! – wydarła się na niego, jakby nagle wszystkie flustracje z ostatnich lat w niej wybuchły. – Przez chwilę zapomniałam, jak bardzo się cieszyłam nie widząc twojego cholernego ryja – pchnęła go. Zupełnie nie wiedziała co w nią w tym momencie wstąpiło, bo ledwie chwilę temu rozmawiali normalnie, ale jakoś ją życiowo podkurwił tym mówieniem, że to ona jest temu wszystkiemu winna :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Posłał jej nieco rozbawione spojrzenie, kiedy przyznała poniekąd, że i ona żałowała, że jego narzeczona nie jest biseksualna. Nie zamierzał jednak tego komentować – nie sypiał z Tabby, bo starał się nie mieszać jednak interesów z przyjemnościami a jak wiadomo, mimo wszystko jego małżeństwo było transakcją bardziej niż czymkolwiek innym.
– Bo wybrałaś mnie, a nie moją pracę. Miałaś żyć ze mną, nie z tym, czym się zajmuję – wzruszył ramionami, bo dla niego była dość znacząca różnica w tym temacie. Uniósł jedną brew, ponownie. Nie interesowała go ta jej prawda, bo w jego głowie wcale tak to nie wyglądało, nawet jeśli ze swojej perspektywy kobieta mówiła prawdę. – A co ty się tak tego ślubu uczepiłaś? – wywrócił teatralnie oczyma, bo to, że brał ślub nie było z jego punktu widzenia istotne.
– Tabby nie należy do osób, które łatwo się denerwują – wzruszył ramionami, mówiąc to zupełnie neutralnie – Poza tym, to tylko sweter, a nie pierścionek zaręczynowy – wzruszył ramionami, chociaż był to lekki przytyk. Gdyby byli razem, pewnie byliby już po ślubie. Westchnął cicho i spojrzał na Tess.
– Owszem - przyznał bez szczególnego ciągnięcia za język, bo dokładnie to mu się podobało w życiu w Los Angeles. Inna sprawa, że w sumie mógłby żyć z nią gdziekolwiek, ale że sobie znalazła jakiegoś sukinsyna, to pozostawało mu cieszyć się życiem na swój sposób, nie?
– Naprawdę zajmowałem się klubami, Tess – wywrócił oczyma. – Chciałem cię chronić. Im mniej wiedziałaś, tym mniej byłaś narażona – oświadczył spokojnie i odetchnął głęboko, a gdy go pchnęła, chwycił ją lekko za nadgarstki i przyciągnął do siebie, jednocześnie obracając ją tak, że znalazła się plecami do niego.
– Teraz nie widzisz, zadowolona? – zamruczał do jej ucha, bo wkurwiała go, jak nikt inny, ale kurwa, uwielbiał, gdy się wkurwiała. Zapomniał już, jaka wtedy była seksowna. :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Z tobą, ale wiedząc wszystko. A nie z tobą, ale żyjąc w bańce mydlanej – ojciec postąpił z nią przecież identycznie, nigdy nie mówił skąd były te wszystkie pieniądze wmawiając jej, że zarabiał tyle na projektowaniu wnętrz. Początkowo w to wierzyła, ale gdy wszystko wyszło na jaw… nie chciała, żeby jej dziecko poczuło się kiedyś tak samo – bo chociaż dla Cassiana nie była to problem, tak Teresa do tej pory używając pieniędzy ze spadku czuła się po prostu źle; źle, bo te pieniądze pewnie miały równie chujowe pochodzenie co podejrzewała, że miały. – Nie uczepiłam. Po prostu uważam, że powinieneś cieszyć się tym, co masz teraz – wzruszyła ramionami. Po co w ten sposób podchodził do ich przeszłości, skoro przed nim była przyszłość z piękną i pewnie głupią jak but Tabby? No właśnie.
– To dobrze, przynajmniej cię pewnie uspokaja – stwierdziła, sama nigdy tego nie potrafiąc. Gdy się kłócili, to pewnie był istny Armagedon bo oboje byli jednak mocno wybuchowi. – No tak, sweter od ciebie chociaż dostałam – mruknęla z lekkim rozbawieniem, nie do końca w formie przytyku bo nigdy tego od niego nie oczekiwała. Na wszystko w życiu musiał przyjść czas i Tess nie należała do kobiet, które o pierścionek się upominały, po za tym było im dobrze tak jak było… przynajmniej do pewnego momentu. Skinęła głową na znak, że przyjęła do wiadomości to, że o cycki i plażę chodziło, ale do tego nie trzeba było być w zasadzie żadnym Sherlockiem.
– Lepiej chroni się kogoś, kto wie, z czym ma do czynienia – i tego się będzie chyba już zawsze trzymać, bo nie wiedząc, nawet nie możesz uważać, a skoro nawet jej ojca ktoś odstrzelił po tylu latach pracy w tym świecie… nie wiedząc, nie czuła się bezpieczniejsza. W pierwszej chwili nie zareagowała, gdy przyciągnął ją do siebie, bo w sumie się tego nie spodziewała. Wzięła głęboki oddech, gdy zamruczał jej do ucha, ale Mimo to, postanowiła nie dać mu za wygraną w tym momencie (bo to co zrobił było przecież takie męskie!!!!) i złapała go za nadgarstek, lekko go wykręcając i przycisnęła go do chłodnej ściany hotelu, pod którymi teraz pewnie stali.
– Teraz jestem zadowolona – nacisnęła na jego nadgarstek nieco mocniej, jakby chcąc mu udowodnić, że jeśli chciała, to umiałaby się obronić. Mogłaby też złamać mu na przykład rękę, ale nie chciała iść w tym kierunku. – Wejdziesz? – zapytała, tak jakby wcale kilka minut temu się do niego nie rzuciła z ryjem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Powiedziałbym ci o wszystkim, Teresa – rzucił, wzruszając ramionami, bo wiedział doskonale, że prędzej czy później by się dowiedziała, że pieniądze nie pochodziły wyłącznie z klubów. Musiał jednak podkreślić, że by wszystko jej powiedział, w swoim czasie oczywiście, a kiedy ten czas by nadszedł, to już zupełnie odrębna kwestia, nie? :lol:
– A ja uważam, że jesteś zazdrosna – uniósł kącik ust w lekkim półuśmieszku, bo wiedział, kiedy się zachowywała jak zazdrośnica i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że kobieta w tym momencie dokładnie się w ten sposób zachowywała. Ech, pewne rzeczy jednak się nie zmieniały.
– Pierścionek też byś pewnie dostała, gdybyś mnie nie zostawiła – wzruszył ramionami, bo tak, zamierzał do usranej śmierci jej wypominać, że to ona zostawiła jego, więc nie miała absolutnie prawa się przypierdalać. Poza tym miał niejasne przeczucie, że gdyby nawet jej powiedział sam z siebie, to i tak by podjęła taką, a nie inną decyzję.
– To, w jaki sposób chronię moich bliskich nie jest już twoim interesem, Tessie – oświadczył, wzruszając ramionami – Poza tym, skoro się dowiedziałaś i postanowiłaś sobie znaleźć innego typa, to chyba niczego by nie zmieniło, gdybym ci powiedział prawdę. – takie odnosił wrażenie. Westchnął cicho i gdy złapała go za nadgarstek i przyparła do ściany, uniósł jedną brew.
– Zapomniałem już, jaka jesteś sexy, kiedy ktoś cię lekko podkurwi – poruszył brwiami i kiedy spytała, czy wejdzie, pokiwał głową, ale zanim zdążyła jeszcze odpowiedzieć, to ją po prostu do siebie przyciągnął za sweterek, który jej przerzucił przez ramiona i po prostu pocałował. Całował ją tak, jakby to miała być ostatnią rzecz, jaką zrobi w życiu, bo... Miał świadomość, że to pewnie ostatnia okazja, kiedy mógł to zrobić. A potem w nocy działy się rzeczy, o których się fizjologom nie śniło i wcale na to nie narzekał. :lol:

ztx2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże”