WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
- 03.
outfit
Wyszedł przed budynek i odetchnął mocno, dopiero teraz czując jakieś ujście tych wszystkich emocji które się w nim skumulowały. Przetarł wilgoć ze swoich skroni i rozejrzał się dookoła. W kobiecie która stała nieopodal rozpoznał jedną z innych członkiń rady. Zawahał się przez chwilę, ponieważ rzekomo nie było im wolno jakoś szczególnie rozmawiać, ale... on po prostu potrzebował się jakoś wyładować. Dodatkowo przekonał go też fakt, że brunetka paliła papierosa. Sam nie robił tego od studiów i starał się stronić od używek, które jakkolwiek wpływały na stan jego zębów, ale nie miał prawej jedynki na ten moment, więc jakby... no z czym do ludzi. Strasznie się wstydził i pluł sobie w twarz, że go powołali akurat w tak kłopotliwym dla niego czasie, ale co innego miał wybrać? Złamanie prawa? Na policzku wciąż miał ślady obtarcia, a jego górna warga była rozcięta, ale to i tak nic w porównaniu z tą dziurą w buzi. Niemal cały czas zakrywał usta dłonią albo mówił tak, żeby nie otwierać za bardzo jadaczki. Do wypowiadania się też jakoś nie był skoro, bo zaczął z tego wszystkiego seplenić i świszczeć. Jedyny plus był taki, że nie musiał chodzić obecnie do szkoły i uczniowie nie mieli okazji go z tego tytułu jeszcze wyśmiać. - Pseprasam - zaczepił ją nieśmiało, strategicznie zginając prawą rękę i opierając na niej lewą, aby mógł zakryć usta. Wyglądał po prostu tak, jakby stale nad czymś rozważał, ale w końcu takie było ich zadanie w tym miejscu, nieprawdaż? - Mas moze papierosa? - zapytał cicho, posyłając jej zakłopotany uśmiech, taki spod zaciśniętych warg rzecz jasna. - Normalnie nie palę, ale no... sama Pani rozumie - wzruszył ramionami. Czy rozumiała? Nie miał zielonego pojęcia, ale w końcu nie co dzień człowiek był powoływany do obowiązku ławy przysięgłych i nie co dzień musiał faktycznie zadecydować o tym, czy chłopak zadźgał swoją dziewczynę w gniewie czy może został w to wrobiony. Dowody bardzo mocno wskazywały na to, że facet był wszystkiemu winien, ale było jeszcze za wcześnie na ostateczny osąd. - Melvin - przedstawił się jej, ale nie podał dłoni, bo musiał się zakrywać.
-
Brooke tymczasem myślami wybiegała już do biblioteki. Czasem miała tak dużą ochotę na czytanie, że wybierała się do biblioteki, wypożyczała kilka książek - ewentualnie kilka tomów jednej serii - i wracała do domu. Czytała w wolnych chwilach, to jasne, bo przecież poza książkami miała też pracę, współlokatorkę, znajomych i liczną rodzinkę, ale uważała, że musi znaleźć przynajmniej parę minut każdego dnia, żeby poślęczeć nad książką, bo inaczej jej dzień będzie niepełny. Na ten dzień nie miała zbyt wielkich planów, bo sporą część dnia miała jej ukraść właśnie rozprawa i zasiadanie w ławie przysięgłych, a potem tylko biblioteka, ze dwie książki w pod pachę i do domu. No, ewentualnie wstąpi jeszcze do sklepu po jakieś piwko, bo po tym, czego się dzisiaj nasłuchała, raczej niekoniecznie zaśnie bez pomocy jakichś używek.
Nie dziwiła się, że w ławie przysięgłych zasiadało sporo kobiet - znany mechanizm, wiadomo, w końcu chodziło o zamordowaną dziewczynę. Właśnie; zamordowaną czy zabitą? A może był to wyłącznie nieszczęśliwy wypadek? Sama się nad tym zastanawiała i jeszcze nie wiedziała, jak będzie głosować. Na chwilę obecną miała mętlik w głowie, dlatego korzystając z przerwy wyszła zapalić. Cholera, gdyby tak miała brać udział w każdej rozprawie dotyczącej przemocy domowej i koniec końców zabójstwa jakiejś kobiety, to chyba by zwariowała. I nie, nie chodziło o to, że utożsamiała się jakoś bardzo z tą zamordowaną dziewczyną; ona nie była w związku, a tym bardziej w związku przemocowym, ale chodziło o sam fakt, że przemoc dla niej była czymś bardzo krzywdzącym i niszczącym psychikę. I gdyby to laska zamordowała swojego faceta, to tak samo by na to patrzyła - nie chodziło więc o to, że facet zabił swoją dziewczynę, tylko ogólnie o sam czyn.
Zaciągnęła się kolejny raz papierosem, obserwując podchodzącego do niej faceta. Nie była pewna czy chłopak nie ma przypadkiem wobec niej jakichś dziwnych zamiarów, w końcu różnie bywa, ale... potem uświadomiła sobie, że kojarzy go z sali sądowej, więc trochę się uspokoiła. Nawet uśmiechnęła się do niego lekko, słysząc po co przyszedł.
- Ja też palę sporadycznie, ale teraz poczułam wyjątkowo silną potrzebę... chyba z tego samego powodu co Pan - posłała mu ciepły uśmiech, wyjmując paczkę papierosów i zapalniczkę i podała obie te rzeczy chłopakowi. Wyglądał na trochę starszego od niego, ale nie jakoś bardzo. Pewnie właśnie z powodu młodego wieku został wybrany do ławy przysięgłych, podobnie jak i ona. On reprezentował stronę oskarżoną, a ona ofiarę; dla zachowania równowagi. Też typowe dla sądownictwa.
- Brooklyn. Proszę mi mówić Brooke - założyła kosmyk włosów za ucho i skrzyżowała ramiona na piersi, wciąż jedną dłoń trzymając w pobliżu ust, bo jeszcze nie skończyła swojego papierosa.
- I jak tam wrażenia? - zagaiła, by podtrzymać rozmowę, sama ewidentnie wyglądając na rozdartą wewnętrznie.
-
- Mmmm, no własnie - skinął głową, przejmując od niej papierosa i zapalniczkę. Odwrócił się na moment tyłem, aby nie widziała jego dziury i odpalił fajkę. Dziwne uczucie i sam nie wiedział czy był to najlepszy pomysł, ale teraz już nie mógł się wycofać. Oddał jej zapalniczkę odkrywając, że palenie bez zęba było dość dziwne, ale przynajmniej nie bolało w żaden sposób. - I te zdjęcia? Okropieństwo, nie wieziałem, że takie zecy się zieją naprawdę - nawiązywał oczywiście do krwawych zdjęć zwłok, które obrońca musiał im pokazać jako materiał dowodowy. Z trudem wtedy nie odwrócił wzroku, bo krwi było tam zdecydowanie zbyt dużo. Dobra, ostatnio sam się wykrwawiał z buzi na chodniku, ale on przynajmniej dalej żył. - Brooke - powtórzył po niej, przyjmując do wiadomości. Nie znał imion innych, ale to też dlatego, że nie mieli jeszcze okazji się naradzić. Z tego co wywnioskował, to do czasu narady nie powinni byli nawiązywać kontaktów, ale chyba go za to nie aresztują, prawda? - Strasne jest to wsystko. Najchętniej bym go od razu skazał, bo jakby wsystko jest na tacy podane, ale... ale nie chcę ulegać emocjom. Skoro jus dostalismy takie zadanie, to chcę się psyłozyć - wzruszył ramionami, paląc trochę nerwowo tego peta, ale się nakręcił. Niby był psychologiem, ale nigdy nie miał doświadczeń pod kątem kryminalnych. - A Ty co myslis? - odbił pytanie, zerkając na nią ze sporym zaciekawieniem.
Pogadali chwilę i wrócili na salę, aby kontynuować swój obowiązek obywatelski.
- [ koniec ]
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
Surowy, majestatyczny budynek sądu, a przed nim dwoje ludzi, kobieta w ciemnej todze i mężczyzna w garniturze. Obydwoje odetchnęli z ulgą po tej jakże trudnej i długo ciągnącej się rozprawie, prawie że w nieskończoność. Jak zwykle prawniczka aż do samego wyroku zachowała pokerową twarz, tak że nawet jej przeciwnik nie zorientował się iż kobieta ma asa w rękawie, którym to rzuciła na koniec, zabierając przeciwnikowi wszystkie argumenty przemawiające za reprezentowaną przez niego stroną. Nate również wyraźnie odczuł ulgę usłyszawszy wyrok, wygrali, nie było co do tego żadnych wątpliwości. Widać było, że prawniczka wraz z polepszeniem stanu zdrowia, wróciła też do pełni sił w pracy i uparcie dążyła do efektu końcowego, który wreszcie nastąpił. Nie zamierzała dopuścić do tego, by rozprawa po raz kolejny została przełożona na inny termin. Wygrali i wyszli przed budynek sądu, skąd zaczynał nadbiegać tłumek ludzi z mikrofonami, aparatami i kamerami.
- Wybacz Nate, ale pomyślałam że idealnym sposobem na oczyszczenie wizerunku twojego, twojego ojca i twojej firmy będzie wezwanie prasy. W końcu są ci czegoś winni za to, ile razy obsmarowali was w gazetach. - odparła konspiracyjnie do przyjaciela, zanim dziennikarze ich oblegli. Co prawda myślała o dobru Covingtona, ale również i o swoim własnym. Jak teraz zasłynie z takiej sprawy to jest szansa, że szybko się wybije ze swoją własną kancelarią, a nie reprezentując Emerald City Law Group Inc. Następnie prosiła dziennikarzy by ci zadawali pytania po kolei i obiecywała, że na wszystkie zarówno ona, jak i jej klient odpowiedzą.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
Wreszcie! Wreszcie koniec udręki, ciągania się po salach przesłuchań, zwoływania zebrań ze sztabem prawników, a na koniec spotkań w na sali rozpraw. Kiedy zapadł wyrok i usłyszał to wyczekiwane uderzenie młoteczkiem oznajmiające, że sprawa została rozstrzygnięta i zakończona, odetchnął z głęboką ulgą. Jednocześnie miał ochotę skakać z radości i uściskać Lavender z zachwytu, rozpierającej go dumy i szczęścia. Nie było to jednak zbyt profesjonalne, zwłaszcza pod okiem Wysokiego Sądu, dlatego posłał jej pełen wdzięczności uśmiech, gdy uścisnął jej dłoń. Nie miał pojęcia, jak jej powinien podziękować, ale włożyła w to wszystko naprawdę ogrom serca, które przecież w jej przypadku było tak kruche. Byle tylko otrzymać sprawiedliwy wyrok. Ostatni dowód na słuszność oskarżenia był wręcz niepodważalny i pozwolił na uniknięcie wszelkich niedogodności ze strony Covington Constructions. Kiedy więc wyszli przed budynkiem i Nate spostrzegł zwołane media, pokręcił głową i spojrzał na przyjaciółkę z jednoczesnym niedowierzaniem i rozbawieniem.
- Lubisz sprawiać, że ludzie nie mają wyjścia i muszą przyznawać ci rację - zaśmiał się pod nosem i przyjaźnie na chwilę położył jej dłoń na ramieniu na znak, że nie był na nią z tego powodu zły. Nienawidził wypowiadać się publicznie, przed tuzinem obcesowych dziennikarzy, ale skoro miało to przyczynić się do poprawy opinii publicznej, nie mógł się na to nie zgodzić. Stanął z nią ramię w ramię i przyjął godną pozycję, gotów na obstrzał pytań. O sprawie wypowiadał się pewnym siebie, opanowanym głosem, zbywając bardziej osobiste komentarze i przekładając je na istotne szczegóły. Nie mogło obejść się również bez pochwał dla Lavender, co wywołało zainteresowanie wśród mediów. Nate podkreślił, że bez niej i jej dociekliwości mogliby nie stać w miejscu, w którym aktualnie się znajdowali. Obiecał również, że w ramach zadośćuczynienia za tak długą batalię o sprawiedliwość, najbliższych zmarłych podczas katastrofy czeka odpowiednie odszkodowanie.
- Chciałbym zorganizować spotkanie z członkami rodzin poległych w wypadku. Uczcić pamięć wszystkich i w jakiś sposób ich uhonorować. Myślisz, że to dobry pomysł? - zapytał, kiedy chmara dziennikarzy ostatecznie pozostawiła ich samych.
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
- Wiem doskonale że za to mnie właśnie kochasz. Ale nie wszyscy interesują się wyrokami sądowymi, a zła opinia ciągnie się latami, postanowiłam zatem ukrócić to raz, a dobrze. - dla niej to było jak odcięcie liny, która trzymała mężczyznę w miejscu. Znała też ludzi, wiedziała że szybko zapomną o tym, jak raz zostanie powiedziane w wiadomościach że wyrok był uniewinniający dla Covingtona, a jego ojciec, ani firma niczego nie zawinili. Oczywiście również rzeczowo odpowiadała na pytania prasy, twierdząc że to była tylko kwestia czasu gdy prawda wyjdzie na jaw i wiedziała doskonale, że zapadnie taki, a nie inny wyrok. Wkrótce fala dziennikarska przeszła i znów przed majestatycznym budynkiem została jedynie dwójka przyjaciół, jedno w czarnej todze, drugie w idealnym, granatowym garniturze.
- Tak, myślę że to bardzo dobry pomysł, ci ludzie to docenią, bo pokażesz im serce i swoją dobroduszną stronę. Można zorganizować też zbiórkę pieniędzy na leczenie ludzi, którzy przeżyli, lecz stracili sprawność w takich wypadkach, jak ten w twojej firmie sprzed lat. - ona by poszła o krok dalej i zapewne by zorganizowała taką właśnie zbiórkę. Szkoda że w tej katastrofie wszyscy pracownicy Covngtona zginęli, bo inaczej można by było wesprzeć kogoś w rehabilitacji, czy nawet w zakupie choćby wózka inwalidzkiego. To było naprawdę niezwykle pomocne.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Dziękuję. Jesteś najlepsza - przyznał, świadomie łechcąc jej ego. Dziś żadnego słodzenia nie było dla niej za mało. Należało jej się, i to jak! Doskonale wiedział, jak ważną rolę w tej sytuacji grały media. Mimo iż nie przepadał za ich ingerencją, tym razem nie mogło się bez nich obejść. W tych czasach potrafiły wyrobić o kimś dobrą lub złą opinię publiczną, zszargać ją lub wynieść na wyżyny. Tym razem miały okazać się pomocne w rozniesieniu dobrej nowiny. I sprawienia, by jego firma ostatecznie się podniosła.
- Faktycznie. Chociaż… to wcale nie musi być jednorazowa akcja, tylko coś bardziej… stałego. I moglibyśmy wykorzystać do tego ludzi z naszego kręgu. Każdy bal charytatywny czy impreza na konkretną rzecz spotyka się z dużym zainteresowaniem i kwotami - stwierdził, coraz bardziej napędzany emocjami. Jeśli już iść w coś naprawdę dużego, to czemu nie zrobić tego z większym rozmachem? Jego rodzina nigdy nie oszczędzała na charytatywnych akcjach. Ba, ze względu na chorobę mamy, co roku dokonywał szczytnego datku na rzecz fundacji walczącej z rakiem. Nagle wpadł na pomysł. - A może tak założyć fundację na rzecz osób poszkodowanych w trakcie wypadku w pracy? - Uniósł wysoko brew. Tyle się mówiło o tym, że życie było krótkie i warto było robić coś znaczącego dla świata. Zawsze chciał mieć jakiś większy wkład. Dzięki fundacji można było naprawdę wiele zdziałać, nie tylko pod względem nabywania funduszy. - Praca na rzecz fundacji to też duży krok dla Twojej kancelarii - zauważył, nie potrafiąc oprzeć się wkradającemu się pod nosem uśmiechowi. Oczywiście, nie licząc stałej współpracy z Covington Constructions.
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
- Coś stałego... jak założenie fundacji na rzecz poszkodowanych w wypadkach na budowie? - chyba czytała mu w myślach, ale wcale nie było to takie trudne, gdyż mężczyzna sam ją na to naprowadził, wspominając że nie chce by ta akcja była jedynie jednorazowa, tylko bardziej stała. A stała pomoc wiązała się najczęściej z fundacją. I jak się okazało myśleli z Covingtonem podobnie, bo on wpadł na ten sam pomysł co ona i to jednocześnie. Wiadomo że wielkie umysły myślą tak samo.
- Owszem to by był dobry pomysł, jednak sporo będzie dodatkowej biurokracji przy otworzeniu tego typu przedsięwzięcia i będziesz potrzebował do pomocy zaufanych osób. - stwierdziła, bo od strony prawnej wiedziała że jest to wymagająca sprawa. Czy Nate poradzi sobie w prowadzeniu tak dużego przedsięwzięcia w pojedynkę? Oczywiście może liczyć na Specter od strony prawnej, ale będzie potrzebował jeszcze innych specjalistów, zwłaszcza od rozróżnienia oszustów, naciągaczy.
- Oczywiście będziesz mógł liczyć na moją pomoc prawną, bo zawsze marzyłam o pomaganiu w fundacji od strony prawnej, jednak takie sprawy się zwykle liczą ze sprawami pro bono, a oprócz tego będę musiała jakoś zarabiać. - przecież zwykle ludzie zgłaszający się o pomoc do wszelkiego rodzaju fundacji nie było stać na pomoc prawną. Kobieta zawsze marzyła by pomagać w fundacji dla kobiet, ofiar przemocy, ale ostatecznie się takowej współpracy nie podjęła przez wzgląd na to, że tam same sprawy byłyby pro bono, a ona potrzebowała źródła zarobku. Leki nie były tanie, a zmuszona była je brać do końca życia.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Dokładnie - zaśmiał się na jej słowa, które wyprzedziły jego myśli. To tylko utwierdziło go w przekonaniu, jak dobry był to pomysł, skoro Lavender również na niego wpadła. Już przestało go zadziwiać, jak dobrze się znali i dzięki temu do jakich rzeczy byli zdolni, tworząc naprawdę zgrany duet. Łączenie przyjaźni z biznesem w tym wypadku wcale nie było pochopną decyzją, bo przecież najbardziej w takich kwestiach liczyło się zaufanie do drugiej osoby, które rzutowało na fajną współpracę.
- Jasne, to nie jest proste, ale myślę, że warte zachodu. I oczywiście trzeba byłoby stworzyć porządny zespół, żeby zajął się bieżącymi sprawami - przyznał, doskonale zdając sobie sprawę, że łatwiej było powiedzieć, a trudniej zrobić. Ale dla niego przecież nie było rzeczy niemożliwych. Miał znajomości i wiedział, wokół kogo się zakręcić, wystarczyło tylko zrobić pierwszy krok w tym kierunku. No i, posiadając własną firmę, nie miał w zamiarze zajmować się tym w pojedynkę. Tu należało zwerbować osoby chętne do pomocy i współpracy, opracować strukturę, a także postawić na zarządzającego, który byłby w stanie trzymać rękę na pulsie.
- Rozumiem. Miałem na myśli bycie prawnikiem fundacji, pracę jak najbardziej płatną - przyznał, kiwając głową. Czytał o tym niedawno. Nawet najbardziej szlachetna fundacja musiała mieć z czego utrzymywać siebie i swoich pracowników, wbrew pozorom nie składała się z wolontariuszy. - Zajmowanie się poszczególnymi sprawami podopiecznych to jeszcze trochę inna sprawa. Fundacja potrzebuje pomocy prawnej, zwłaszcza na początku przy zakładaniu wszystkiego i opracowywaniu statutu fundacji, a to się wiąże z mnóstwem papierkowej roboty. Nie wyobrażam sobie nie mieć ciebie w zespole - powiedział, unosząc przy tym brew i posyłając jej swój uśmiech numer 5. Czy temu uśmiechowi dało się odmówić? Na początku pewnie będzie musiał włożyć w to własny wkład, ale od czegoś trzeba było zaczynać. A później projekty czy szukanie sponsorów zrobią swoje. Był dobrej myśli.
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
- Oczywiście, sam musisz przyznać że wybrałeś do tej sprawy najlepszego prawnika. To bardzo dobry powrót po chorobie do pracy, brakowało mi tego szczerze mówiąc. - i aż odetchnęła powietrzem, tak jakby nagle wyrwała się z miasta pełnego spalin na łono natury z czystą atmosferą, wolną od spalin. Byli dobrymi przyjaciółmi, rozumieli się bez słów, a nawet kończyli za siebie zdania, tak dobrze się już znali. Naprawdę taka przyjaźń to skarb.
- Masz jakieś zaufane osoby, którym byś powierzył zajmowanie się fundacją na co dzień? - to nie tak, że ona była sceptyczna do tego pomysłu, bo uważała go za świetny, wręcz rewelacyjny. Jednak zadawała pytania by sprawdzić, czy są jakieś fundamenty, na których można będzie zbudować takową fundację, bez nich to jak rzucanie się z motyką na słońce.
- A skoro tak stawiasz sprawę z byciem prawnikiem fundacji to oczywiście się zgadzam. - dodała, wchodząc jednocześnie do jego zespołu. Nie widziała innej opcji jak pomoc przyjacielowi w tej fundacji od strony prawnej. Sama zawsze chciała też wspierać ludzi w potrzebie.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Mam na myśli parę osób, z którymi myślę, że mogłoby się to udać - przytaknął z uśmiechem. Wiedział, jak ważne było otaczanie się bliskimi osobami nie tylko w kręgu prywatnym, ale również zawodowym. Zaufanie tworzyło naprawdę solidne fundamenty pod wiele relacji oraz realizacji. Nie decydowałby się na tak poważne przedsięwzięcie, gdyby nie posiadał opcji przekazania sprawy osobom, na których mógłby polegać. Dlatego też zaproponował Lavender współpracę.
- Świetnie! Mam nadzieję, że będzie to bardzo owocna współpraca - stwierdził i wyciągnął do niej dłoń, by móc ją uścisnąć, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Bo kto, jak nie ona? Dla osób, które jej nie znały, potrafiła być wredną suczą, ale Nate po tylu latach znajomości doskonale wiedział, że gdzieś tam w głębi siebie skrywała dobre serduszko, dzięki któremu nie przeszłaby obojętnie nad losem niewinnych. - Zapraszam w takim razie na drinka do siebie, trzeba uczcić dzisiejszy dzień! - ogłosił ostatecznie, wskazując przyjaciółce drogę na parking, gdzie znajdował się jego samochód.
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
- Tylko nie odbierz źle moich słów, ale nie powinieneś proponować współpracy nad tym projektem Lavie. Nie mam nic do niej, ale dla innych pracowników zawsze ona będzie uważana za lepszą od nich, bo z tobą sypia. Poza tym na wypadek gdyby w związku się zaczęło psuć, gdybyście się rozstali to lepiej nie przenosić swoich prywatnych wojen na dziecko, jakim by była fundacja. - szatynka podejrzewała że Hale była na tyle dobrą osobą z wielkim sercem, że chciałaby pomóc w tworzeniu tej fundacji. Ale jednocześnie prawniczka już wiele rozwodów przeprowadziła i wiedziała doskonale wręcz, że nic dobrego nie wychodzi z tego, gdy biznes prowadzi para. Z przyjaciółmi czy rodziną jest inaczej, ale związek i praca powinny być od siebie oddzielone, inaczej przenikają się wzajemnie, a to było niekorzystne.
- Jestem pewna, że szybko się ze wszystkim uwiniemy i będziesz mógł pomagać potrzebującym. A wiesz, że ja wszystko dopinam na ostatni guzik. - puściła mu też dziarskie oko, bo mógł być pewien, że z kobietą nie miał się o co martwić, jeśli o podstawy prawne funkcjonowania fundacji.
- Ale pod jednym warunkiem, idziemy tam gdzie jest dobre whisky. - dodała i poszli zapewne do jego samochodu i pojechali świętować ten sukces ich obojga.
/zt x2